 |
|
 |
Ostatnio czytane |
Autor |
Wiadomość |
Kruk Siwy
Wierny Legionista

Posty: 22024 Skąd: Szmulki
|
Wysłany: 21 Lutego 2025, 09:43
|
|
|
Nie mogę się zgodzić z opinią Fidel-F2, . Tylko cisza nie jest moją ulubioną powieścią Peteckiego ale doceniam kolejną wersję "twardego faceta" i próbę podjęcia wątków ekologicznych. Jak to u tego autora przygodówka, takich rzeczy w Polsce się wtedy pisało mało albo i wcale...
A głupota? Mój bosze, to rzecz względna. Prawie każdą - w końcu rozrywkową - powieść można skrytykować.
Nie zamierzam wchodzić w spór z Fidelitem, gdyż jak uczy wieloletnie doświadczenie była by to dyskusja daremna i nic nie wnosząca.
Ale wyrażam tu swoje zdanie odrębne.
Tak się zastanawiam jak na odbiór wpływa czytanie/słuchanie?
Wydaje się że to jednak dwa różne światy z których czytanie osobiste ma sporą przewagę. Teksty nudne, głupie, byle jakie mają mniejszą szansę u Czytelnika niż u Słuchacza. Tak myślę. Z kolei teksty ambitne, trudniejsze wymagające zastanowienia tracą na słuchaniu, bo nie ma czasu na przemyślenia... |
_________________ Tu leży pisarz nieznany.
Marzył, że dorówna tuzom.
Talent miał niespotykany
lecz pisał sobie, a muzom.
Agi |
|
|
|
|
 |
Fidel-F2
Wysoki Kapłan Kościoła Latającego Fidela

Posty: 37673 Skąd: Sandomierz
|
Wysłany: 21 Lutego 2025, 10:13
|
|
|
1.
Kruk Siwy napisał/a | Prawie każdą - w końcu rozrywkową - powieść można skrytykować. | To nie jest argument, bo w ten sposób można skrytykować każdą krytykę i okazuje się, że w pewnym sensie wszystko jest w pewnym sensie, co prowadzi nas do sytuacji gdzie wszelka krytyka jest zabroniona
2.
Kruk Siwy napisał/a | teksty ambitne, trudniejsze wymagające zastanowienia tracą na słuchaniu | Brzmi to jakbyś sugerował, że "Tylko cisza" to powieść trudna i ambitna, a mi zabrakło refleksji bo nie miałem jak i kiedy. Otóż nie. "Tylko cisza" jest lekka narracyjnie w pansamochodzikowy sposób, może jednak nużyć niedorzecznościami bo następstwa logiczne dyskwalifikują osąd czytelnika i ten nieustannie popada w dysonans poznawczy. Stężenie owych niedorzeczności osiąga poziomy mocno ponadprzeciętne. Zgodzę się z jednym, lekturując się w tradycyjny sposób pewnie rzuciłbym w diabły najdalej w 1/3, audiobook zwiększa tolerancję.
Nie obdzieram jednak autora z ambicji, co zaznaczyłem w mojej opinii dwukrotnie. Tyle, że nie potrafił im sprostać. Duszy granie to nie wszystko, trza jeszcze umić. |
_________________ Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt! |
|
|
|
|
 |
Kruk Siwy
Wierny Legionista

Posty: 22024 Skąd: Szmulki
|
Wysłany: 21 Lutego 2025, 10:25
|
|
|
Mea culpa. Powinienem zaznaczyć, że moje dywagacje na temat czytania/słuchania w zasadzie nie odnoszą się do Tylko ciszy. To tylko moja luźna myśli, która mi przyszła do głowy, bo bardzo często omawiasz tu teksty, których jedynie słuchasz. Jak zmieniłby się Twój odbiór gdybyś jednak je czytał? Oto jest pytanie.
Ja w swoim czasie wysłuchałem całego Milenium i kurka wodna - podobało mi się, choć dzieło to jest grafomańskie do bólu. Gdybym miał się przebijać przez te tysiące stron "ocznie" poległbym z pewnością.
A tak - pamiętam - w trakcie słuchania zrobiłem sobie pół godziny drzemki tekst sobie szemrał a gdy wróciłem do świata nie miałem trudności z ciągłością akcji...
Swoją drogą lektor był mistrzem. |
_________________ Tu leży pisarz nieznany.
Marzył, że dorówna tuzom.
Talent miał niespotykany
lecz pisał sobie, a muzom.
Agi |
|
|
|
 |
Fidel-F2
Wysoki Kapłan Kościoła Latającego Fidela

Posty: 37673 Skąd: Sandomierz
|
Wysłany: 21 Lutego 2025, 11:22
|
|
|
W kraju niewiernych - Jacek Dukaj
Część tych opowiadań czytałem w latach dziewięćdziesiątych w periodykach. Trochę czasu minęło więc w pamięci wiele nie zostało, poza wrażeniem, że były to rzeczy wybijające się ponad ówczesne tło. Dziś jestem bardziej krytyczny , ale też chyba więcej zauważam.
Najpierw zalety.
Najmocniejszy aspekt to zdecydowanie warsztat, zwłaszcza u tak młodego człowieka jakim wtedy był pan Jacek. Elegancja zdań, naturalne w brzmieniu dialogi, stosownie modulowana narracja. Co prawda we wcześniejszych chronologicznie tekstach pojawia się pewna barokowa przesada pretensjonalnych napuszeń czy też próba lemowskiej szermierki słownikiem wyrazów obcych, nie zawsze perfekcyjna, ale to drobne zanieczyszczenia literackiej materii, zwłaszcza, że widać poprawę. Teksty późniejsze są w tym aspekcie wyraźnie dojrzalsze.
Druga sprawa to pomysłowość w kreacji rzeczywistości. Jest tu nieprzeciętna wyobraźnia, brak zahamowań, rozmach, wędrówki myśli w obszary dla innych niedosiężne.
I trzeci aspekt pozytywny to problemowość. Widać w młodym filozofie ferment w poszukiwaniu absolutu. Wydaje się, że bardzo by chciał, ale w którym kierunku by nie poszedł, zawsze kończy się to brakiem satysfakcji.
Najsłabiej zaś oceniałbym warstwę fabularną i puenty. Fabuły w tym zbiorze, niemal jak jedna, są wyjątkowo proste, linearne, wydawałoby się nawet, że w zasadzie zbędne. Najsłabiej wypada tu "Irrehaare", gdzie fabularny szort rozbudowany jest kolejnymi scenkami do sporej noweli. Druga chudość tych historii objawia mi się w zamknięciach, puentach, a raczej ich braku. Autor konstruuje i buduje, nadyma, pączkuje i obrasta, intryguje i kusi, instyguje i obiecuje by na koniec nie dać nic (najsłabszy w zbiorze "Muchobójca", gdzie oprócz braku jakiejkolwiek puenty jest zgrzytająca konstrukcja rzeczywistości, czy "Ziemia Chrystusa" niedopracowana i kończąca się bezsensownie w pół drogi) albo niewiele i niezgrabnie (w zasadzie wszystkie opowiadania oprócz "Katedry").
Z całego zbioru jedynie "Katedrę" mam za rzecz skończoną i kompletną.
Sumując, "W kraju niewiernych" to zbiór literacko elegancki, niemal bez zarzutu, z jakimi tam młodzieńczymi ambicjami, który jednak ani razu nie spowodował u mnie napięcia się mięśnia emocjonalnego czy wzrostu ciśnienia intelektualnego. Dla mnie chyba już za późno na młodogniewne rozprawianie się ze stworzeniem.
7/10 |
_________________ Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt! |
|
|
|
 |
hebius
Frodo Baggins

Posty: 135 Skąd: Kętrzyn
|
Wysłany: 21 Lutego 2025, 15:40
|
|
|
Bohdana Peteckiego czytałem w dzieciństwie i to chyba z jego powieści załapałem bakcyla zainteresowania literaturą sf, bo Lema akurat w mojej bibliotece było mało i pierwsze spotkanie z jego twórczością (śledztwo/katar w jednym tomie) jakoś mnie nie zachęciło do sięgania po kolejne.
Bardzo miło wspominam wszystkie powieści Peteckiego, ale jakoś mnie nie kusiło by do nich wracać. "Tylko ciszę" chyba nawet mam z jakiejś bibliotecznej wyprzedaży.
A sam czytałem ostatnio
William Shakespeare
Troilus i Cressida
Dzieła w przekładzie Macieja Słomczyńskiego
Dziwny dramat. Ani to za bardzo o miłości, choć tytuł z parą kochanków by coś takiego sugerował, ani o polityce i wojnie trojańskiej, bo rzecz się dzieje w siódmym roku zdobywania Troi, gdy Achilles się obraził i sobie odpuścił walczenie i skłonienie go do powrotu na pole bitwy jest jednym z ważniejszych wątków sztuki.
Czyta się to w miarę dobrze, bo Słomczyński nie stroni od obscenów (a obelżywy szyderca Tersytes jest tam w sumie najsympatyczniejszą postacią*), ale widać, ze tłumaczenie już wiekowe. Myślę, że nowy przekład Antoniego Libery (w 2023 opublikował i czytałem parę urywków) może być bardziej przejrzysty i zrozumiały.
___
* Bohaterski Achilles każe zasiec swoim żołnierzom bezbronnego Hektora, gdy ten odpoczywa po walce, a Cressida to w sumie... acha... widzę, że jest tu cenzura obyczajowa - no to Cressid ma pewne problemy z cnotliwością i wiernością. |
|
|
|
 |
Fidel-F2
Wysoki Kapłan Kościoła Latającego Fidela

Posty: 37673 Skąd: Sandomierz
|
Wysłany: 24 Lutego 2025, 09:19
|
|
|
Rozkaz wyjazdu - Lothar-Günther Buchheim
Pierwszy tom pięcioksięgu, pod wspólnym tytułem "Twierdza", obrazujący sytuację Niemiec w końcowych fazach wojny. W quasi-autobiograficznej fabule, autor jako etatowy propagandysta i korespondent wojenny podróżuje po kraju i serwuje czytelnikowi coraz nowe obrazy zniszczenia i upadku. Winą obarcza oczywiście nazistów, ma tę grupę społeczną za najgorszy sort Niemca doprowadzającego w swej bucie kraj i naród do upadku. Sam naturalnie, wewnętrznie, jest antynazistą, ale przecież nic nie może, jest jak jest. Co prawda jakoś tam balansuje na krawędzi tworząc w ukryciu sztukę nie do końca prawomyślną czy robiąc zdjęcia utrwalające niekoniecznie akurat wielkość III Rzeszy, ale to wszystko. Zasadniczo robi czego od niego chcą, stara się przeżyć i z grubsza zajmuje się sobą oraz przyjaciółmi. Wysiłek wojenny ma za przereklamowany.
Pozycja nie zrobiła na mnie większego wrażenia. "Okręt" to było coś, "Twierdza" to już takie odcinanie kuponów. Fabularnie nudna, w sferze przekazu poprawna i oczywista. Miałem nieustanne odczucie, że autor się odrobinę wybiela. Warsztatowo rzecz w porządku, naturalistyczna narracja, drobiazgowa, ekshibicjonistyczna kreacja głównego bohatera, reszta zgrabna. Dodatkowo sporo pejzaży, rozważań o kulturze.
Miałem w planach lekturę całości, ale po pierwszym tomie zrezygnowałem. Nie dlatego, że to niedobra proza, po prostu nie czuję potrzeby dalszego wałkowania tego samego. Z pewnością w kolejnych tomach znajdują się pojedyncze kadry, które chętnie bym poznał, ale kolejnych tysiąc z hakiem stron opisujących upadek Tysiącletniej Rzeszy? Jeśli mam wybór, to raczej sobie daruję.
Rzecz poprawna. Dla kogoś kto wchodzi w temat może być fascynująca. Dla wyjadaczy to raczej nudna powtórka.
6/10 |
_________________ Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt! |
|
|
|
 |
Fidel-F2
Wysoki Kapłan Kościoła Latającego Fidela

Posty: 37673 Skąd: Sandomierz
|
Wysłany: 26 Lutego 2025, 09:32
|
|
|
Przystanek na horyzoncie - Erich Maria Remarque
Mamy tu "codzienne życie" arystokracji i elit finansowych sprzed stu lat. Ruletka, flirty, rauty, wycieczki jachtem, wyścigi samochodowe, itp. I tak w kółko, w dowolnej kolejności. Postacie płytkie, powierzchowne, o reakcjach przedszkolaka obrażonego na zupę pomidorową. Dialogi pasujące do postaci, drętwe i trywialne, gdzie, dość pokracznie, autor próbuje błysnąć tandetną oryginalnością.
Być może ja nie rozumiem jak należy i tak naprawdę Remarque w jakiś subtelny sposób krytykuje pustotę takiego dekadenckiego stylu życia. Jednak nie przekonuje mnie taki pogląd. Doświadczenie wynikłe z lektury poprzednich pozycji mówi mi, że niestety tak nie jest. Jednak nawet jeśli to prawda, to wykonanie jest fatalne. Nieustannie monotonna narracja, schematyzm i pensjonarskie przemyślenia błyskawicznie doprowadziły mnie do beznadziejnego otępienia.
Postanowiłem sobie przeczytać całego, u nas wydanego, Remarque'a, w kolejności powstawania dzieł. I jest to bolesne doświadczenie. Debiut był żenującym, afektowanym pseudomoralitetem, druga w kolejności, "Gam", to gniotowaty brudnopis. "Przystanku na horyzoncie" nie ukończyłem, porzuciłem w 1/3. To pozycja licha, mdła i banalna a co za tym idzie niezmiernie nudna. Zdecydowanie odradzam, szkoda życia.
3/10 |
_________________ Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt! |
|
|
|
 |
Fidel-F2
Wysoki Kapłan Kościoła Latającego Fidela

Posty: 37673 Skąd: Sandomierz
|
Wysłany: 28 Lutego 2025, 11:24
|
|
|
Na wodach północy - Ian McGuire
Wielorybnicza wyprawa na północne wody wydaje się być zwyczajna jak wszystkie inne, jednak, co dla większości załogi jest tajemnicą (ale nie dla czytelnika, ten wie wszystko od początku), wpleciona jest tu pewna intryga czyniąca wyprawę bardziej niebezpieczną.
Wiele osób irytuje typ literatury milusiej, znanej pod kryptonimem "cosy". Dzieło McGuire'a to antyteza takiego podejścia. "Na wodach północy" to proza bardzo esencjonalna, gęsta i lepka, brutalna, wulgarna, do bólu szczera i prawdziwa turpistycznym realizmem.
Nie jest to żaden kryminał, thriller ani inna pierdołowata sensacyjka. To doskonałe studium człowieka umieszczonego w brutalnej rzeczywistości i jeszcze bardziej brutalnym społeczeństwie. Mamy tu rozmaite charaktery i obserwujemy jak radzą sobie z rzeczywistością, która nie daje forów i nie wybacza najdrobniejszych błędów czy słabości. Brytyjskie Imperium chełpiło się w swej arogancji kulturową, moralną i cywilizacyjną przewagą. W rzeczywistości był to systemowy darwinizm podporządkowujący, eksploatujący i niszczący wszystko co słabsze. Obrywa się też chrześcijaństwu, butnemu i nieempatycznemu, gardzącemu innością, będącemu doskonale wpasowanym elementem owego nieludzkiego systemu. Z dalszej perspektywy możemy sobie porównać ów świat z dzisiejszym, który wciąż nieidealny, jest jednak dzięki osiągnięciom lewicy na przestrzeni ostatnich dwóch wieków, miejscem o wiele bardziej przyjaznym i humanitarnym.
Doskonała lektura.
Wysłuchałem w bardzo dobrej interpretacji Jakuba Kryształa.
10/10 |
_________________ Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt! |
|
|
|
 |
Fidel-F2
Wysoki Kapłan Kościoła Latającego Fidela

Posty: 37673 Skąd: Sandomierz
|
Wysłany: 1 Marca 2025, 13:47
|
|
|
Słabsi - Sigrid Nunez
Rzecz bez jakiejkolwiek fabuły, zbiór przemyśleń autorki na tematy dowolne czyli stek banałów. Dotrwałem do połowy z nadzieją, że coś się wyklaruje. Było coraz gorzej.
Warsztat w porządku.
Słuchałem w interpretacji Joanny Domańskiej.
1/10 |
_________________ Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt! |
|
|
|
 |
Fidel-F2
Wysoki Kapłan Kościoła Latającego Fidela

Posty: 37673 Skąd: Sandomierz
|
Wysłany: 5 Marca 2025, 09:09
|
|
|
Ganbare! Warsztaty umierania - Katarzyna Boni
To coś więcej niż reportaż. Przyglądamy się tu Japonii przez pryzmat katastrofy (zaczynem jest tsunami z 2011r. i związana z nim awaria elektrowni atomowej), gdzie poczucie zagrożenia nie jest aberracją, sporadyczną osobliwością, ale stałą składową życia, przez co ma wyraźny i zasadniczy wpływ na tworzącą się kulturę w bardzo szerokim spektrum. Od mistycyzmu i obrzędowości religijnej po kulinaria. Autorka stara się objąć swym zamierzeniem cały ten konglomerat.
Z jednej strony mamy tu wysoką kulturę literacką, z drugiej reporterskie zaangażowanie skrzyżowane z wrażliwością i szacunkiem dla człowieka.
Cenne przedsięwzięcie.
Wysłuchałem w bardzo dobrej interpretacji Beaty Jewiarz.
8/10 |
_________________ Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt! |
|
|
|
 |
Fidel-F2
Wysoki Kapłan Kościoła Latającego Fidela

Posty: 37673 Skąd: Sandomierz
|
Wysłany: 7 Marca 2025, 10:22
|
|
|
Kacica - Pavel Kohout
Pierwszy raz czytałem ze trzydzieści lat temu. W pamięci pozostało wrażenie oryginalności, nietypowości. Nie bardzo wtedy wiedziałem jak się ustosunkować, brakowało mi narzędzi chyba, haków do umocowania. Dziś, wydaje mi się, odbieram "Kacicę" bardziej świadomie. Powieść to rzeczywiście nietypowa, opowiadająca o szkole katów we współczesnej (ówczesnej) Czechosłowacji i Lizince, dorastającej dziewczynce z dziwną konstrukcją psychiczną, która trafia do owej placówki wskutek dość poplątanego zbiegu okoliczności i staje się mimowolnym katalizatorem dramatycznych wydarzeń.
Sama fabularna osnowa, rok z życia katowskiej alma mater, jest zbiorem historyjek czasem ciekawych, czasem lekko nużących. Sednem powieści jest jednak "drugie dno". Powierzchowny absurd, groteska a czasem niemal slapstickowa komedia służą autorowi jako baza do poważnej wypowiedzi na temat rozliczeń drugowojennych, krytyki systemu rewolucyjno-totalitarnego, mechanizmów sprawowania władzy, ludzkich postaw, wpływu okoliczności na człowieka czy roli przypadku. Kohout trochę szydzi też z czytelnika, bo ten musi się odnaleźć w skomplikowanym, wielopoziomowym galimatiasie i odpowiedzieć na pytanie czy to jeszcze żart czy już może całkiem poważna wypowiedź.
"Kacica" to jedna z najbardziej oryginalnych, przewrotnych i inteligentnych powieści jakie czytałem. Zastanawia jedynie niewielka popularność i prestiż tego wybitnego dzieła. Rzecz chyba przerasta ogół społeczeństwa, nie każdy potrafi zajrzeć za maskę błazna.
10/10 |
_________________ Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt! |
|
|
|
 |
Fidel-F2
Wysoki Kapłan Kościoła Latającego Fidela

Posty: 37673 Skąd: Sandomierz
|
Wysłany: 8 Marca 2025, 10:02
|
|
|
Mikrotyki - Paweł Sołtys
Nie jestem w stanie słuchać piosenek Pablopavo i ludziki, gwałcą moje poczucie estetyki. Nawet nie wiem o czym on tam śpiewa, forma jest tak odpychająca, że najszybciej jak mogę zmieniam stację. A ludzie mówią, że jakoś niegłupio tam gada.
Nie bardzo rozumiem tytułowy neologizm. Że mikro- no to wiem, ale skąd wzięła się końcówka i co to słowo znaczy? Drobiazgi takie, ok, ale że od razu konieczny neologizm? Artystowskie trochę.
Autor wyraźnie wzoruje się na Hrabalu, czego chyba nie ukrywa, piewcy nieefektownej codzienności, błahostek, pozornie niegodnych uwagi wyblakłych ludzi. Sołtys serwuje nam serię króciutkich impresji, okruchów pamięci. Bywa, że ukazuje głębię tam gdzie większość widzi tylko płaską fasadę, bywa, że pogrąża się sentymentalnie w "kiedyś to było", w czasach gdy człowiek był młody i nic nie miał, ale cieszyło go wszystko. Czasem to takie oczywiste oczywistości, a czasem zastanowiłem się przez moment nad celnością spostrzeżenia. Historie te, choć przyziemne, realistyczne, nasączone są swoistą poezją.
Nie jest to nic specjalnie wyjątkowego czy odkrywczego, ale dobrze się czyta, jest gładkie warsztatowo, pozwala czasem poczuć jakąś emocję, nad tym i owym się zastanowić, może nawet zrewidować w sobie to i owo.
8/10 |
_________________ Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt! |
|
|
|
 |
Fidel-F2
Wysoki Kapłan Kościoła Latającego Fidela

Posty: 37673 Skąd: Sandomierz
|
Wysłany: 11 Marca 2025, 07:09
|
|
|
Grobowa cisza, żałobny zgiełk - Yōko Ogawa
Niby zbiór opowiadań ale kompozycyjnie bliższe to formie tarantinowskiego Pulp Fiction. Grupa postaci, która w kolejnych odsłonach przechodzi między planami. W jednym opowiadaniu/rozdziale bohater gra rolę pierwszoplanową, by w kolejnym zniknąć a jeszcze później zagrać w tle lub być elementem jakiegoś drobnego epizodu.
Nie ma tu jednej koherentnej fabuły, to raczej zapis jednej sceny, podzielony na kolejne epizody. W każdy z tych epizodów mamy jakieś odniesienie do śmierci. Autorka próbuje osiągnąć pewien poziom niesamowitości balansując na granicy realizmu i jakiegoś pomieszania mistyczno/fantastycznego. Z tym że nigdy nie stawia kropki nad "i", i zmierzając, sugerując ów magiczny kierunek, zawsze zatrzymuje się na moment albo dwa przed punktem za którym czytelnik mógłby definitywnie stwierdzić "Tak, to jest magia". W konstrukcji i narracji widać w tym szablon charakterystyczny dla twórczości Dino Buzzatiego. Jednak Buzzati szedł mocniej i dalej. Nie bał się abstrakcji, absurdu, mroku. Ogawa dba o to by żadnego z tych określeń nie można było bezwzględnie powiązać z jej twórczością. Raczej zaznacza możliwość niż próbuje ją rozgryźć do końca.
Warsztatowo rzecz jest gładka i okrągła, nic tu nie wystaje i nie przeszkadza.
Sumując, jest to dość przyjemny, nijak nie wyjątkowy, niewielki tomik jako takiej zabawy z pomysłami mogilno-żałobnymi w raczej pastelowej tonacji. Rozpatrywałbym raczej w kategorii popkulturowego standardu.
Wysłuchałem w interpretacji naprzemiennej duetu Katarzyna Kukuła, Bartosz Głogowski. Oboje państwo bez zarzutu.
6/10 |
_________________ Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt! |
|
|
|
|
 |
Fidel-F2
Wysoki Kapłan Kościoła Latającego Fidela

Posty: 37673 Skąd: Sandomierz
|
Wysłany: 24 Marca 2025, 11:04
|
|
|
Kraina Baśni - Paul McAuley
Mamy tu realia dość niedalekiej przyszłości wypełnionej elementami typowymi dla cyberpunku, jakiegoś biopunku, posthumanizmu (pojęcia typu genżynieria, nanoinżynieria czy memoinżynieria) i postępującej, burzliwej emancypacji istot myślących stworzonych przez człowieka. Tam gdzie Dick w "Czy androidy marzą o elektrycznych owcach?" powiedział A i zadawał pytania, McAuley dołożył z pół alfabetu. Powstała rzeczywistość jest mocno różna od tej nam znanej. Autor pisząc powieść beletrystyczną porusza się na osi pomiędzy znanym a nieznanym. Jeśli obecność pierwiastka "nieznane" jest bliskie ekstremum, czytelnik odbiera rzecz jako chaos nie będąc w stanie do niczego się odnieść. Jeśli jednak mamy sytuację odwrotną i dzieło składa się jedynie ze "znanego" otrzymujemy wtórność i nudę. Zadaniem twórcy jest znaleźć złoty środek, który, matematycznie ujmując, będzie się zawierał w jakimś akceptowalnym przedziale. Część czytelników będzie preferowała lektury zbliżające się do jednego krańca, część do drugiego, większość będzie się dobrze czuła gdzieś pośrodku. W Krainie Baśni - McAuley zbliża się mocno, a pewnie dla sporej grupy odbiorców przekracza, kraniec w którym dominuje "nieznane", przez co spora część czytelników może się odbić od lektury.
Książka, w przeciwieństwie do oryginalnego rynku, nie została u nas doceniona. Wiązać się to może z tym, że to lektura trudna, pełna "nieznanego", wymagająca nieustannego skupienia i elastyczności umysłu, ale również z błędem wydawniczym. Oryginalny tytuł "Fairyland" przełożony został na "Krainę Baśni" co ma sens, jednak dołożona do tego została generyczna okładka fantasy mająca się nijak do treści (jest to chyba swoisty rekord niedopasowania). Potencjalny czytelnik widzi tytuł fantasy, do tego dostaje okładkę fantasy, a w środku hardkorowy wieloaspetowy punk. Ergo docenić publikację jest w stanie czytelnik bardzo mocno świadomy.
Oryginalna, nie idąca na skróty, ambitna powieść.
8/10 |
_________________ Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt! |
|
|
|
 |
Fidel-F2
Wysoki Kapłan Kościoła Latającego Fidela

Posty: 37673 Skąd: Sandomierz
|
Wysłany: 25 Marca 2025, 10:53
|
|
|
Opowiadania na czas przeprowadzki - Paweł Huelle
Zbiór opowiadań gdzie, powierzchownie, czepiamy się pomorskości, jednakowoż autor zamieszcza w tych utworach kilka rozmaitych aspektów, rozliczeniowych wojennych, komunistycznych, komentując wojenne/powojenne realia, ale też przecina je warstwami humanizmu w różnych postaciach. Napisane to wszystko jest zgrabnie, autor ma talent budowania nastroju, i jest to za każdym razem portugalskie saudade, melancholijne pogodzenie z przemijaniem, zmianą i utratą, brakiem panowania nad własnym losem.
Jedyna rzecz która mi w tym tomiku przeszkadzała, to zupełnie niepotrzebna magia i dosłowny mistycyzm. To taka poszerzona pareidolia, niepotrzebne doszukiwanie się znaczenia we wszystkim co nas spotka. No i może jeszcze, ale to już tak czepliwie, nie do końca koherentny aspekt fabularny niektórych utworów.
Recz w żadnym razie wybitna, ale z pewnością rzetelna, profesjonalna, z jakąś ambicją i jednak wyróżniająca się na tle. Jako całość, zwarta i przemyślana.
7/10 |
_________________ Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt! |
|
|
|
 |
Fidel-F2
Wysoki Kapłan Kościoła Latającego Fidela

Posty: 37673 Skąd: Sandomierz
|
Wysłany: 9 Kwietnia 2025, 10:01
|
|
|
Agla. Alef - Radek Rak
Z jednej strony brzmi to jakby Rak pozazdrościł Szostakowi magicznego Krakowa z jakiejś równoległej rzeczywistości i stworzył swój na podobieństwo. Niestety miks rozmaitych rzeczywistości i czasów, początkowo frapujący, okazuje się bliższy konstrukcji na łapu capu. Autor powrzucał przypadkowe elementy sugerując ich jakieś głębsze znaczenie. Ale jakie? Nie wiadomo. Z drugiej, w konstrukcji fabularnej, to kalka najtańszych wzorców typu "Cień kata" - jakaś tajemnicza lokacja, młodzi bohaterowie, jakaś tajemnica i masa wydarzeń które powiązane są umownie, i z kolejną iteracją przygody robią się coraz bardziej nużące. Z trzeciej wiele elementów robi wrażenie umieszczonych bez sensu, a tylko po to, by było dziwniej, nie wiedzieć po co, bardziej groteskowo-absurdalnie. Łączy się to z masą scen dotyczących zakupów, romansów, scen łóżkowych i podobnej waty.
Autor ewidentnie rozpisał fabułę na kilka tomów. Pierwszy w najmniejszym stopniu nie jest samodzielną pozycją. Brzmi jak wstęp, który z każdą stroną gmatwa się coraz bardziej, i do ostatniej kropki nie dając nawet pół wyjaśnienia czegokolwiek.
Niby mamy próbę głębszej konstrukcji bohaterów, jednak odgórne narzucanie zwrotów fabularnych, rozbija te wysiłki. Postacie reagują niezrozumiale, coś co miało być rozwojem jest dysfunkcją.
Cała powieść stoi dysonansem. Przede wszystkim brak tu spójności ontologicznej. Nie wiemy np. czy klątwa działa jak w naszym świecie, czyli nie działa, czy może jednak działa jak należy, bo to przecież świat magiczny. Autor nie czuje potrzeby informowania czytelnika. Nawrzucał co mu tylko do głowy przyszło, chciałby iść we wszystkich kierunkach i nie zauważą, że to niemożliwe. Próbuje być jak chart księcia Radziwiłła Panie Kochanku, który gonił jednocześnie dwa zające uciekające w przeciwne strony. I stara się to robić na poważnie.
I ostatnia sprawa, dla kogo to. Wszystko wskazuje, że dla nastolatków. Taka powieść formująca, nieustannie sugerująca co słuszne, a co nie, jakim warto być człowiekiem, a jakim nie, itd. Tyle, że dosadne sceny łóżkowe, dojrzałej kobiety z nastolatką jakoś słabo się tu mieszczą. Ale może jestem przesadnie pruderyjny i tak należy dziś pisać dla starszych dzieciaków. Jeśli jednak uznamy, że to książka dla dorosłych, no to zwyczajny gumiak jest.
Początkowa próba ogarnięcia się w rzeczywistości na chwilę wciągnęły mnie w prezentowany świat i wydarzenia, jednak mniej więcej w jednej trzeciej zaczęło wychodzić szydło z worka, a ja byłem coraz mniej zainteresowany gromadzoną w dużych ilościach papką.
Na poziomie stricte literackim jest oczywiście zupełnie przyzwoicie, jednak konstrukcja całości jest dla mnie mało strawna.
Dla dzieci które lubią seks, morderstwa i mordobicie.
Wysłuchałem w całkiem niezłej interpretacji Wojciecha Chorążego.
4/10 |
_________________ Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt! |
|
|
|
|
 |
Fidel-F2
Wysoki Kapłan Kościoła Latającego Fidela

Posty: 37673 Skąd: Sandomierz
|
Wysłany: 11 Kwietnia 2025, 09:08
|
|
|
Smuga cienia - Joseph Conrad
Pozycja późniejsza, powstała po wielkich tytułach jak "Jądro ciemności" czy "Nostromo", wypada przy nich bladziej, jednak to wciąż dobra lektura. Nowela za główny temat obiera motyw przejście bariery odpowiedzialności, dojrzałości. Bohater dostaje swój pierwszy angaż kapitański i początkowo podchodzi do niego naiwnie, z nonszalancją typową dla młodych. Jednak dramatyczne wypadki uczą go pokory. Mimo otaczających towarzyszy, sam będzie musiał stawiać czoła przeciwnościom, podejmować brzemienne decyzje, już nigdy nie będzie patrzył na rzeczywistość w dawny, niewinny sposób.
7,5/10 |
_________________ Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt! |
|
|
|
 |
Fidel-F2
Wysoki Kapłan Kościoła Latającego Fidela

Posty: 37673 Skąd: Sandomierz
|
Wysłany: 17 Kwietnia 2025, 08:58
|
|
|
Nexus. Krótka historia informacji od epoki kamienia do sztucznej inteligencji - Yuval Noah Harari
Harari zasadniczo, wydaje się, postanowił rozważyć możliwe konsekwencje rozwoju AI (czyli czystej informacji) z punktu widzenia cywilizacji. By do tego dojść przedstawił historię (samo)organizacji ludzkości w postaci rozmaitych systemów opartych na zarządzaniu informacją - plemiona, miasta-państwa, korporacje, państwa, imperia, kościoły-religie, itp. - głównie z perspektywy technologii i możliwości jakie ona daje.
W sumie nie odkrył niczego nowego, jednak poukładał pewne rzeczy i spróbował ostrzec społeczeństwo przed potencjalnie zgubną przyszłością. Oczywiście nic to nie da, ludzie byli głupcami i takimi zginą. Przy okazji uwypuklił mechanizmy działania bytów żerujących na człowieku czyli religie-kościoły, coraz bardziej dochodząca do głosu populistyczna demagogia polityczna, czy pazerność ucieleśniająca się w postaci ponadnarodowych, ponadpaństwowych korporacji.
Pozycja jest naturalnie popularyzatorską, jedyny zarzut jaki mam to nadmierna rozwlekłość. Być może dzięki temu jest jasna i klarowna, ale jestem przekonany, że niewiele by tu straciła, gdyby redakcyjna brzytwa była bardzie bezwzględna, a zyskała by na koherencji. W tej chwili lektura momentami się dłuży, a czytelnik odczuwa potrzebę poganiania autora. W sumie to drobiazg.
Nie wiem czy tego typu prace powinny być lekturami szkolnymi, niemniej wolałbym by dzieci moje w ramach edukacji czytały Harariego wyjaśniającego mechanizmy świata w którym żyją, niż np. poetów romantycznych, którzy, wiadomo Wielkimi poetami byli, ale dziś przekaz płynący z ich dzieł ma jedynie wartość historyczną.
Wysłuchałem w zaskakująco przyzwoitej interpretacji Rocha Siemianowskiego. Nie lubię tego lektora ze względu na koszmarny warsztat, ale tym razem jakoś mi za bardzo nie przeszkadzał. Być może silnie skupiłem się na treści, a być może pan Roch miał jakiś lepszy okres w pracy zawodowej.
Lektura warta czasu i pieniędzy.
8/10 |
_________________ Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt! |
|
|
|
 |
Fidel-F2
Wysoki Kapłan Kościoła Latającego Fidela

Posty: 37673 Skąd: Sandomierz
|
Wysłany: 28 Kwietnia 2025, 09:39
|
|
|
Senior Vivo i król kokainowy - Louis de Bernières
Drugi akt (po genialnej "Wojnie o czułe miejsca don Emmanuela", niestety cześć trzecia nigdy nie ukazała się po polsku) tryptyku południowoamerykańskiego, luźno połączonych powieści, mających za scenę wymyślony kraj. Mamy tu tematykę, narrację i melodię typową dla pisarzy z tego regionu, ze stosowną dawką realizmu magicznego. W oczywisty sposób de Bernières wykorzystuje schemat dla własnych potrzeb. Oryginalna jest historia i styl miksujący powagę i niewymuszony humor. W tym wszystkim, niby mimochodem, autor umieszcza głębsze myśli. Na szczęście nie jest to metoda łopatologiczna, czytelnik w pewnym momencie po prostu uświadamia sobie, że musi odpowiedzieć na ważne pytania. Do tej chwili czytał z niejakim zainteresowaniem, mniejszym lub większym, w dobrym nastroju, indukowanym scenami w tonie kpiarskim, groteskowym czy zwyczajnie błazeńskim, aż w pewnym momencie dociera do niego groza dotąd ignorowanych aspektów.
Jak zwykle u de Bernières, jest to proza warsztatowo perfekcyjna, plastyczna, malarsko obrazowa, lekka w odbiorze, a jednocześnie pełna treści. Wybitny twórca. Zdecydowanie polecam.
10/10 |
_________________ Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt! |
|
|
|
|
 |
Fidel-F2
Wysoki Kapłan Kościoła Latającego Fidela

Posty: 37673 Skąd: Sandomierz
|
Wysłany: 5 Maj 2025, 10:53
|
|
|
Ściana - Marlen Haushofer
Kobieta zostaje oddzielona od reszty świata nieprzekraczalną, niewidzialną barierą. Na zewnątrz prawdopodobnie wszyscy nie żyją, nie obserwuje żadnej aktywności. Wewnątrz została jej górska chałupa, kot, pies i krowa, ma trochę zapasów i narzędzi. Musi się zorganizować by przeżyć. Rzecz należy do gatunku post-apo, ale przedstawiona jest dość specyficznie. Ani dla autorki, ani dla bohaterki nie jest specjalnie istotna natura tej katastrofy, tzn. trochę tam główkuje w temacie, ale raczej pro forma, skupia się głównie na trudzie przetrwania. Znaczenie owej ściany jest bardziej symboliczne niż materialne.
Bohaterka rozpoczyna swe sprawozdanie od daty 5 listopada. 6 listopada 1932 r. odbyły się w Niemczech wybory które dały Hitlerowi władzę. "Ściana" to symboliczne przedstawienie czasów hitleryzmu i wojny, oraz zniszczeń jakie dokonały w społeczeństwie i umysłach ludzi. Np. bohaterka nie tęskni za dorastającymi dziećmi, od których oddzieliła ją ściana, ale tęskni za nimi z czasów gdy miały po kilka lat - możemy się domyślić, że między tymi kilkulatkami, a nastolatkami było kilka lat "szkolenia" w Hitler-Jugend.
Pisze np.:
"Byłam dobrą matką dla małych dzieci. Kiedy trochę urosły i poszły do szkoły, zawiodłam. Nie wiem, jak to się stało, im stawały się większe, tym niepewniej czułam się z nimi. Wciąż jeszcze w miarę możności troszczyłam się o nie, ale niezmiernie rzadko czułam się szczęśliwa przebywając z nimi. Wtedy znowu zbliżyłam się do męża; wydawało mi się, że jestem mu bardziej potrzebna niż im. Moje dzieci odeszły; trzymając się za ręce, z torbami szkolnymi na plecach, z rozwianymi włosami, a ja nie wiedziałam, że jest to początek końca. Albo może to przeczuwałam. Potem nigdy już nie byłam szczęśliwa."
Gdyby to był odosobniony przypadek, można by mieć wątpliwości, jednak powieść naszpikowana jest tego typu aluzjami. Kilka innych przykładów, ale jest tego znacznie więcej:
"Są takie chwile, w których cieszę się, że przyjdzie czas, kiedy nie będzie już nic takiego, do czego mogłoby przylgnąć moje serce. Już mnie to nuży, że wszystko mi się odbiera. Nie ma wyjścia – jak długo będzie istniało w lesie jakieś stworzenie, które mogę pokochać, uczynię to, a jeśli kiedyś istotnie niczego takiego już nie będzie, przestanę żyć. Gdyby wszyscy ludzie mieli taką naturę, nie byłoby nigdy żadnej ściany i stary mężczyzna zamieniony w kamień nie musiałby leżeć przy swojej studni. Ale ja wiem, dlaczego tamci zawsze są w większości. Kochać i troszczyć się o inną istotę jest rzeczą bardzo uciążliwą, znacznie cięższą niż zabijać i niszczyć. Żeby doprowadzić dziecko do wieku dorosłego, trzeba dwudziestu lat, żeby je zabić, dziesięciu sekund."
"Trudno mi przy pisaniu oddzielić moje poprzednie Ja od obecnego, co do którego nie jestem pewna, czy powoli nie zostanie wchłonięte przez większe My. Ale już wtedy przemiana ta torowała sobie drogę. To hala była temu winna. Było niemal niemożliwością w brzęczącej ciszy łąki, pod ogromnym niebem, pozostać pojedynczym, odrębnym Ja, małym, ślepym, upartym życiem, wzbraniającym się przeciwko włączeniu do ogromnej wspólnoty."
"Wszystko może się zdarzyć, jeśli tamto było możliwe. W każdym razie w porę wpojono mi tyle rozumu i dyscypliny wewnętrznej, że tego rodzaju rozważania potrafiłam zwalczyć już w zarodku. Jednak nie wiem nawet, czy takie zachowanie jest normalne; możliwe, że jedyną normalną reakcją na wszystko, co się zdarzyło, byłby obłęd."
Tytuł przez część czytelników krytykowany jest za słabe i mało naturalne przedstawienie postawy i zachowań bohaterki. Jeśli weźmiemy opowieść wyłącznie literalnie, to by się zgadzało, jeśli jednak założymy interpretację alegoryczną to wszystko wybrzmiewa niezwykle harmonicznie.
Powieść jest studium psychologicznym jednostki, która umieszczona w silnie opresyjnym środowisku, próbuje przetrwać zachowując godność i człowieczeństw, ale bez nadziei na szczęśliwe zakończenie.
W mojej ocenie "Ściana" to dzieło może nie wybitne, ale wysoce wartościowe. Może być jednak trudne w odbiorze dla jakiejś grupy czytelników. Niewiele tu bowiem elementów dramatycznej akcji, większość tekstu skupia się na mrówczej pracy zapewniającej przetrwanie, oraz rozważaniach na polu humanizmu.
8/10 |
_________________ Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt! |
|
|
|
|
 |
Fidel-F2
Wysoki Kapłan Kościoła Latającego Fidela

Posty: 37673 Skąd: Sandomierz
|
Wysłany: 6 Maj 2025, 09:48
|
|
|
Imperium Słońca - J.G. Ballard
Wojna oczami dziecka. Zabieg formalny, który z jednej strony daje pewną oryginalność spojrzenia, co zawsze cenne, z drugiej zaś pewną furtką albo i pułapkę dla autora. Ballard oparł opowieść na własnych przeżyciach, trudno więc krytykować bezpośrednie doświadczenie. Jednak w efekcie nie daje to prawdziwego obrazu wojny, a właśnie wyobrażenie przefiltrowane. Dzieci łatwo się dostosowują, opresyjne środowisko szybko zaczynają przyjmować jako neutralne, i w rezultacie, ta wojna u Ballarda nie jest taka zła. Co prawda mamy brutalność, sporo trupów, halucynacje z niedożywienia, rozmaite postawy etyczne, ale w sumie było fajnie. Jest w tym oczywisty dysonans. I nie wiem, czy autorowi właśnie o to chodziło, czy to skutek uboczny perspektywy dziecka i wygładzającej wspomnienia mocy czasu.
Poza tym brakuje mi kilku lat samego obozu. Mamy obszernie przedstawiony czas tuż przed wybuchem wojny, pierwsze miesiące jej trwania, i zaraz potem obserwujemy zakończenie. I znów, być może to zabieg świadomy, ale nie do końca dla mnie zrozumiały, a być może wpływ działania pamięci. Ów okres zatarł się? zlepił w jakiś nieczas? minął jako zwykłe dzieciństwo?
I na koniec nie wiem, co autor miał zamiar ukazać. Tragizm wojny? OK, wyszło tak sobie. Perspektywę dziecka? No to chyba w porządku, ale niewiele w tym emocji z punktu widzenia czytelnika, bo ta perspektywa taka bardziej pastelowa jest. Ja wiem, że wojna to wszawe doświadczenie, ale od Ballarda jakoś tak mniej niż więcej. Wydaje się, że mówi do mnie: wojna jest zła, ale jak byłeś dzieckiem to w sumie było nawet zabawnie. I tu mi to wszystko gdzieś zgrzyta. Niemniej, w sumie, to rzecz warta lektury.
I na jeszcze jeden koniec. Film na podstawie przesuwa akcenty i imho jest lepszy.
Wysłuchałem w formie quasi-słuchowiska z kilkorgiem lektorów. Dobra robota.
7/10 |
_________________ Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt! |
|
|
|
 |
Fidel-F2
Wysoki Kapłan Kościoła Latającego Fidela

Posty: 37673 Skąd: Sandomierz
|
Wysłany: 7 Maj 2025, 10:57
|
|
|
Nieznośna lekkość bytu - Milan Kundera
Książka monument. Jedna z tych pozycji, które otoczone nimbem sławy i geniuszu, swoistej magii, przekazywane są przez pokolenia czytelników jak święty kielich pełen jakiej żywej wody. Zwykle podchodzę do takich relikwii z dystansem, bo często są to produkty swoich czasów, które przeminęły, a ich abrakadabra wyblakła. I z "Nieznośną lekkością bytu" trochę tak jest, a trochę nie. Rozumiem wrażenie jakie robiła jako następstwo Praskiej wiosny, bo na niej się opiera. Z niej wywodzą się rozważania o "lekkości" i "ciężarze" ludzkiego działania. To w zasadzie temat samograj, ludzkość dywaguje nad sensem istnienia od zawsze, nigdy do niczego nie dochodząc, i jeśli autor ma warsztat i trochę talentu, to zawsze będzie atrakcyjne i powabne. I tak jest tym razem. Rozpinamy historię na ramie życia pewnej pary, trochę typowej, trochę nie bardzo. Dodajemy do tego sporo seksu i relacji pobocznych. Seksu i relacji z udziwnieniami, żeby nie było nudno. Dorzucamy Praską wiosnę, opresję komunistyczną, etyczne wybory, różne filozofie życiowe, i docieramy do sielanki prostego życia w jesieni, gdy wszystko furda, ważna jest tylko miłość odpsia i dopsia. Życie to pył, "einmal ist keinmal", co się wydarzyło raz, jakby się nigdy nie wydarzyło, a przecież żyjemy tylko raz i każda rzecz zdarza się tylko raz (sprawdzić czy nie Dzień świstaka).
I zmierzając do brzegu. W czasach komuny wątek Praskiej wiosny połączony z filozoficznymi fikołkami i stertą seksu sprawiał, że była to pozycja arcyciekawa. Dziś to wszystko trochę przebrzmiało. Nie gruntownie, ale to już nie to. Sama fabuła jest wciąż dość przyzwoita, aspekt filozoficzno-etyczny ok, ale raczej niewybitny, bardziej dla młodych, którzy poszukują i próbują rozgryźć ten świat, i na koniec zmagania z komunizmem, dziś coraz bardziej historyczne. "Nieznośna lekkość bytu" to wciąż lektura warta poświęconego czasu, ale mom zdanie, nieuchronnie zmierzająca do lamusa.
7/10 |
_________________ Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt! |
|
|
|
 |
Fidel-F2
Wysoki Kapłan Kościoła Latającego Fidela

Posty: 37673 Skąd: Sandomierz
|
Wysłany: Dzisiaj 12:52
|
|
|
Zbudź się w Famaguście - Jeremiej Parnow
Nowelka, która początkowo dużo obiecuje, ale raczej niewiele z tych obietnic spełnia. Na poziomie warsztatu czysto literackiego jest nawet nieźle i początkowa ekspozycja sugerująca jakąś grę wywiadów w tybetańskim anturażu daje nadzieję na smakowity kąsek. Niestety po zejściu akcji w dolinę, a nawet chwilę przed, autor zaczyna tracić grunt pod nogami. Spieszy się, dorzuca kolejne składniki, niestety nie wypracowując niczego, nie rozwijając interesujących wątków, by zakończyć jakąś tam koncepcją w sposób raczej słabo przemyślany. Być może kiedyś to wystarczało, dziś czytelnik poczuje się jakby przeczytał prolog.
5/10 |
_________________ Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt! |
|
|
|
 |
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
|
Dodaj temat do Ulubionych Wersja do druku
|
Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group |