Chyba ja też wsparcia potrzebuję. Pierwsze 380 stron pierwszego tomu Okaleczonego Boga i... I różowe jednorożce pląsające radośnie w kierunku tęczy wraz z różowymi motylkami. Na Bogów na dole, wszyscy wszystkich kochają, są rozważania na temat miłości i małżeństw (także jednopłciowych), jeśli na pozostałych kilkuset stronach Śmieszka się w kimś zakocha, pójdę do kącika płakać i walić główką w różową ścianę. Normalnie harlequin bez momentów się robi. Ja nie chcę!
_________________ Boże chroń mnie przed ludźmi wykształconymi ponad swoją inteligencję.
Pod poprzednim wpisem, ale szmat czasu minął.
Na szczęście watki romansowe kończą się koło strony 350 i dalej bezpiecznie można czytać. W miarę bezpiecznie, bo nieśmiałe podrygi od czasu do czasu się pojawiają, o ile rozsądny, mądry, uświadomiony czytelnik zakończy na Epilogu I. Bo Epilogu II i Ludwik Dorn, i Saba, i inni powinni się wystrzegać. Ale przyjmijmy, że mieliśmy wybrakowany egzemplarz, albo kartki z Epilogiem II zjadł pies, dziecko, inne zwierze domowe. I wtedy nawet za dużo sobie człowiek ponarzekać na beznadzieję autora nie może, ba nawet jakieś pochwały przez gardło się mogą przecisnąć. I nawet mogą się przecisnąć razem z zadziwieniem na brak taktu kontrolerów biletów krakowskiego MPK, którzy gdy człowiek właśnie czyta końcowy fragment przygody Geslera i Chmury na wieży podnoszą się z siedzenia naprzeciwko z radosnym: "proszę bilety do kontroli". Zero wyczucia, zero.
_________________ Boże chroń mnie przed ludźmi wykształconymi ponad swoją inteligencję.
kontrolerów biletów krakowskiego MPK, którzy gdy człowiek właśnie czyta końcowy fragment przygody Geslera i Chmury na wieży podnoszą się z siedzenia naprzeciwko z radosnym: proszę bilety do kontroli. Zero wyczucia, zero.
to powinno być karalne
a ja już się chyba stęskniłam za klimatami malazańskimi i niecierpliwie czekam, aż do mnie cykl wróci. bym poczytała od początku.
_________________ Kobiety dzielą się na te, które nie wiedzą czego chcą i na te, które chcą, ale nie wiedzą czego.
V tom - okrrropny. Najgorszy z dotychczasowych. Bohaterowie ględzą, ględzą, myślą, myślą, a potem w jednym dialogu na dwie strony dowiadujemy się, że kampania już zakończona, a Triste Edur dokonali cudownego rozmnożenia i w liczbie trzech tryliardów płyną na podbój.
_________________ If we shadows have offended,
Think but this, and all is mended,
That you have but slumber'd here
While these visions did appear.
Bo przespaniu się kilku nocy z przeczytaną, zakończona Księgą, dochodzę do wniosku, że jednak Wariant Sapkowskiego z wybiciem do nogi wszystkiego co zaludniało książki jest optymalny. Zwłaszcza, że Eriksonowi monumentalne uśmiercanie, honorowe i kręcące łzę w oku wychodzi doskonale
Spoiler:
i ogromna szkoda, że z tego wariantu nie skorzystał. Bo cudowne spotkanie i padnięcie sobie w ramiona Tavore i Ganoesa z Paranów, to co to ma być, pytam się grzecznie! Dobrze, że Karsa się w ostatnim tomie nie panoszy, ale kompletnie bez sensu. Starucha, czemu tak mało Staruchy. A Crocus, na zgniłe jabłka Kaptura, co to za łzawiaki z Crocusem. Wrrrrr. Rozumiem otwarte zakończenia, ale kurcze, ni przypiął ni przyłatał.
_________________ Boże chroń mnie przed ludźmi wykształconymi ponad swoją inteligencję.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum