Strona Główna


UżytkownicyUżytkownicy  Regulamin  ProfilProfil
SzukajSzukaj  FAQFAQ  GrupyGrupy  AlbumAlbum  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj
Winieta

Poprzedni temat «» Następny temat
Reborn
Autor Wiadomość
Klonus 
Gollum

Posty: 4
Skąd: Bydgoszcz
Wysłany: 17 Stycznia 2014, 19:34   Reborn

Witam pieknie

Twór, który niecnie popełniłem, jest (mam nadzieję) wstępem do czegoś większego. Piszcie, czy w ogóle jest sens to kontynuować.


Kojarzysz moment, kiedy budzisz się, jeszcze nie otwierasz oczu, a już czujesz, że coś jest nie tak? Obudził się i coś było zdecydowanie nie tak. Wokoło było… ciasno… Jakby leżał w wodzie. Zdecydowanie coś było nie tak. Ruszył ręką. Zareagowała ociężale, jakby ważyła ze sto kilo. Co… Wpadł w panikę. Coś się dzieje? Rękami sięgnął ku twarzy. Czuł, że się dławi… Otworzył oczy. Wcale nie było to takie łatwe i szybkie. Za to bolesne. Zamknął oczy. Przez powieki dochodziły do gałek nagłe mrugnięcia światła. Chyba czerwone… Zachciało mu się spać. Dłonie dopiero teraz dotarły do twarzy. I co teraz? Przysłonił oczy. Nie chce już więcej widzieć migotającego światła za powiekami. Chce spać. Spać…

Czasem budzisz się i wiesz, że coś jest nie tak. Przecież nie ma opcji, żeby z własnej woli spać w tak niewygodnej pozycji. Otworzył oczy. Jak to możliwe, by pokój pomalowany na błękitny kolor był bardziej higieniczny, nieludzki i taki… pastelowy niż sypialnia chlapnięta na biało, bo zabrakło weny by dodać do niej głupiego barwnika? „Ten pokój to nie mój pokój” – pomyślał. Wiedział, że to nie jest również pokój żadnej jego znajomej czy kumpla, u którego mógłby przekimać ciężką noc. Nie mógł też należeć do żadnej przygodnej panienki – nawet jeśli ludzie z takimi upodobaniami żyją, to on nie mógł być aż tak wstawiony. A więc jednak - szpital.
- No. Obudził się pan – powiedział damski głos z drugiej strony pokoju – Powiadomię lekarza.
Podniósł się, by spojrzeć na kobietę. Była tu przez cały czas, czy akurat miał fart? W sumie miał fart, bo tyle, co zauważył nim zniknęła za drzwiami, była całkiem niezła. Ruda, jeśli to komuś przeszkadza. Opadł na łóżko. Próba przypomnienia sobie zeszłych zdarzeń spotkała się z nieprzeniknioną ścianą w umyśle. No cóż… dobrze to być nie mogło, skoro wylądował w szpitalu.
- Dzień dobry – usłyszał głos od strony drzwi. Do pokoju wszedł właśnie lekarz, co można było poznać w zasadzie jedynie po białym kitlu. Przez kwadratowe okularki w czarnej szerokiej oprawie spoglądał na elektroniczną kartę pacjenta. W końcu zainteresował się samym pacjentem. Uśmiechnął się. Boże, co za szczawik. Z takim głupim wyrazem twarzy i rozczochranymi włosami nie znalazłby dziewczyny nawet na balu maskowym.
- Jak się pan nazywa? – uśmieszek miał być chyba przyjacielski. W życiu nie zostaniemy przyjaciółmi.
- Waldemar Skorcek. Dla przyjaciół Waldek. Dla wrogów - Wal.
- Wal? – gęsta brew młodego nagle wyskoczyła ponad oprawkę okularów. Ciekawe czy zdoła wrócić na swoje miejsce.
- Wal się na ryj – Waldek był dumny ze starego dowcipu, jaki ukuł z kumplami jeszcze na jakiejś studenckiej popijawie.
- Ciekawe – odparł lekarz i skrzętnie zapisał w karcie… chyba nie ten żart… Boże, nie zrozumiał, że to żart? I on ma mnie leczyć?
- Można jeszcze pański zawód? – lekarz zdawał się być tym żywo zainteresowany.
- Jestem… - kurde, kim jest? Pamiętał, że chodził do pracy, na pewno chodził. Pamiętał kumpli z pracy, przecież nie raz imprezowali. Niejasno kojarzył szefa – szef jak szef, wszędzie taki sam. Ale co dokładnie robił…
- Dobrze, spokojnie – lekarz znów próbował przybrać miły wyraz twarzy. Kiedyś za to ktoś mu tę twarzyczkę zmieni. – Jaki mamy dzień?
Kolejna luka… Pamiętał sporo wydarzeń, jakieś weekendowe wypady, biuro późno w nocy, wakacje nad jeziorem, wycieczki zagraniczne. Ale co to dziś jest?
- Może chociaż miesiąc? Rok? – zachęcał lekarz
Który może być teraz rok?
- Dwa tysiące sto dwudziesty… - wpatrywał się w twarz doktora próbując wyczytać choćby najmniejszą podpowiedź.
- No, blisko – powiedział lekarz i skierował się ku drzwiom.
- Ale na pewno niedziela – jeśli było tak źle, to musiała to być sobota, a więc dziś jest niedziela. Nie ma bata.
Lekarz spojrzał w tablet.
- Zasadniczo się pan wstrzelił – powiedział z miną pewnego uznania. Praktycznie był już w drzwiach, gdy Waldek zapytał niepewnie.
- Panie doktorze… Kim ja byłem?
Młodzik spojrzał na kartę, jakby jeszcze chciał się upewnić i powiedział:
- Zawód: ekonomista.
Waldek opadł spokojnie na łóżko. Dopiero teraz zauważył, że w tym wszystkim się podniósł. Ale był dumny z siebie. Wiedział. Wiedział, że jest ekonomistą nim ten doktorek mu to raczył wyjawić. Tylko… co robi zawód w karcie szpitalnej?

Następne kilka dni oznaczało całe pochody różnego rodzaju lekarzy. Psycholodzy, neurolodzy, laryngolodzy, kardiolodzy, nawet tacy, co ich nazw nie umiał wymówić. Siostry uwijały się przy nich jak w ukropie. Badanie takie, śmakie, owakie. Waldek coraz bardziej się nudził. Zwłaszcza, że luka w pamięci jakoś nie zapełniała się, a nikt nie chciał mu udzielić żadnej odpowiedzi. Czuł się jak obiekt, nie jak pacjent. Raz nawet myślał, by rzucić „Czy podać nóż do wiwisekcji?”, ale uznał, że może dostać odpowiedź twierdzącą i uznał, że lepiej leżeć cicho. Po kilku dniach zjawił się znów młodzik w kwadratowych okularach.
- Jest pan zdrowy – oznajmił uradowany.
- Zdrowy? – ryk chyba musiał być słyszalny na całym piętrze. Zaraz się ochrona zleci – Jak mogę być zdrowy, jeśli nie pamiętam ostatnich… ostatnich… nawet nie pamiętam ile nie pamiętam.
- Spokojnie, to normalne – lekarz zrobił gest uspokajający. Zaraz w twarz dostanie – Widzi pan. Na tę ilość danych, która była uporządkowana całkiem sporo pan pamięta.
Że co? To musiała być najgłupsza mina jaką w życiu zrobił.
- Widzi pan – pociągnął lekarz - W roku dwa tysiące sto dwudziestym drugim dołączył pan do projektu Reborn. Z resztą było to dość popularne. Skan ciała i mózgu „na wszelki wypadek”. No i zdarzył się ten wszelki wypadek. Dziś mamy rok dwa tysiące czterysta dziewięćdziesiąty siódmy. I jedną wojnę światową więcej za sobą. Mówili, że po kolejnej wojnie będziemy bić się na kije… i w zasadzie tak by było, gdyby nie właśnie projekt Reborn. Został pan wskrzeszony z danych ze skanu sprzed trzystu siedemdziesięciu pięciu lat. Niestety nie wszystkie dane zachowały się idealnie i stąd luki w pańskiej pamięci.
Mina, z jaką siedział Waldek musiała być jeszcze bardziej głupia niż ta wcześniejsza. Musi uważać, bo mu w nawyk wejdzie.
Nie. To nie może być prawda. Na pewno gdzieś z boku siedzą kumple i się nabijają z niego. Ukryta kamera?
- Witamy w dwudziestym piątym wieku – rzucił jeszcze lekarz i wyszedł.
_________________
Nie jestem wrogiem.
Nie jestem przyjacielem.
Jestem obserwatorem.
 
 
Goria 
Borg

Posty: 1520
Skąd: Wawa/Amberg
Wysłany: 2 Lutego 2014, 10:01   

Przeczytałam dwukrotnie. Za pierwszym razem opowiadanie wydawało mi się chropowate - szczególnie początek. Za drugim byłam już przyzwyczajona do stylu, więc nie było tak źle, chociaż nadal trochę mnie rażą namolne powtórzenia. Chciałabym przeczytać więcej, żeby się dowiedzieć jakie były kryteria wyboru osób, czemu wskrzesili ekonomistę i jakie będą jego dalsze losy. Czy pójdzie w stronę Cyryla z Archera, czy będzie wierny ekonomii.

Tak w ogóle to czemu mając taką technologię (widać nie ucierpiała w trakcie wojny) zawracali sobie głowę odtwarzaniem ludzi, których, być może już dzieci czy wnuki, doprowadziły do wojny? Czemu np. nie skorzystali z szansy na stworzenie wszystkiego od początku. Czy przetrwała tylko jedna maszyna do wskrzeszania, a cała reszta sprzętu i wiedzy przepadła?

Z chęcią poczytam więcej, tym bardziej, ze ponoć im więcej się pisze, tym lepszy człowiek ma styl :) .

Czemu popełniłeś go niecnie? Znaczy wstydzisz się go? :P
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group