Strona Główna


UżytkownicyUżytkownicy  Regulamin  ProfilProfil
SzukajSzukaj  FAQFAQ  GrupyGrupy  AlbumAlbum  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj
Winieta

Poprzedni temat «» Następny temat
Czarna dziura - głosowanie do 28 sierpnia

Czarna dziura?
Osobliwość
0%
 0%  [ 0 ]
Piotrka w buczynie zabawy
25%
 25%  [ 5 ]
Pewno razu na Świętokrzyskiej
10%
 10%  [ 2 ]
Siła
15%
 15%  [ 3 ]
Przyjaźń na całe życie
25%
 25%  [ 5 ]
Do następnego deszczu
0%
 0%  [ 0 ]
Nic mnie nie przekonuje
25%
 25%  [ 5 ]
Głosowań: 16
Wszystkich Głosów: 20

Autor Wiadomość
konopia 
Marudny maruda marudzący


Posty: 2032
Skąd: DN36
Wysłany: 13 Sierpnia 2013, 21:19   Czarna dziura - głosowanie do 28 sierpnia

Osobliwość

Gustaw Snarl zmierzał ku zagładzie. Otoczony hiperwytrzymałymi pancerzami, w maleńkiej jednostce BH-017, osuwał się po spirali prowadzącej do centrum osobliwości. Wiedział, że nie osiągnie celu, umrze sprasowany ogromną grawitacją już za parę godzin. Może nawet mniej.
– Odczyty w normie, nie dzieje się nic szczególnego. Wejście pod horyzont za trzysta bezwzględnych sekometrów – rzucił obojętnym tonem. Wbudowany superpozytor błyskawicznie przetworzył dźwięk w wiadomość do nadania, ale dopiero za te trzysta sekometrów okaże się, jak bardzo jest wyjątkowy. Żadna cząstka ani fala nie miała prawa powrócić spod promienia Schwarzchilda, lecz urządzenie omijało ten problem, wykorzystując splątanie kwantowe. „Upiorne działanie na odległość” – przypomniał sobie słowa Einsteina.
Istniały powody, dla których Gustaw Snarl nie miał ochoty wieść dalej egzystencji, jednak nie zamierzał teraz roztrząsać wszystkich składowych własnej decyzji. Honorowa śmierć w służbie nauki wydała mu się idealnym sposobem zakończenia pracy badacza, dla której poświęcił wszystko. To było tłumaczenie oficjalne. Nieoficjalnie, po prostu czuł to, co niegdyś sprawiło że został naukowcem. Głód wiedzy, nieposkromioną ciekawość, chęć poznania odpowiedzi na pytania za wszelką cenę. Nawet za cenę własnego życia. Choć gdyby uważał je za udane, może zawahałby się traktować je jako środek płatniczy.
– Obserwujemy spowolnienie czasu u ciebie – usłyszał. Zerknął na chronometr, czas zdawał się płynąć normalnie. To tylko zaburzenie, wywołane grawitacją. Horyzont zdarzeń, punkt za którym nie będzie już odwrotu, zbliżał się. Mimo determinacji i ciekawości, Gustaw czuł lęk.
– Wejście za sto sekometrów – powiedział. Głos mu drżał, aczkolwiek komunikat zostanie przetworzony na bezosobowy ciąg znaków. Nikt nie będzie wiedział, że Gustaw Snarl, okrzyknięty bohaterem świata, bał się.
„To nic, śmierć będzie błyskawiczna, a po niej nie będzie już nic” – pomyślał. – „Muszę tylko zdążyć przesłać jak najwięcej danych z czarnej dziury. Dowiedzieć się, co kryje się w jej wnętrzu.”
Zbudowany z jakiejś pochodnej grafenu, pancerz był w kilku miejscach przejrzysty, Gustaw mógł obserwować jarzący się błękitem, bielą i zielenią świetlisty dysk akrecyjny, który otulał BH-017 w jej ostatniej podróży. Był na swój sposób piękny.
– Straciliśmy cię z pola widzenia, jesteś wewnątrz – usłyszał.
Nie zdołał odpowiedzieć, naraz ogarnął go przeraźliwie gorący chłód i jaskrawa czerń rozpaliła oczy światłem. Uniósł dłonie gwałtownie w dół, próbując chwycić za stery i zawrócić o trzysta sześćdziesiąt stopni. Uciec przed niepojętą oczywistością, co było banalnie niemożliwe. Zbyt punktowa przestrzeń uwięziła go w nieskończoności. Maleńkie krople zalewały falami wnętrze skóry, parząc rozgrzanym do absolutnego zera lodem. Gdzieś bardzo daleko monotonny głos powtarzał:
– Gustawie Snarlu, jesteś pod promieniem Schwarzchilda, prosimy o komunikat. Powtarzam: jesteś pod promieniem...
Był jednocześnie pod promieniem, nad promieniem, w promieniu i promieniem. Żywy i martwy. Niczym kot Schroedingera. Widział sam siebie, przywiązanego do fotela, wyciągającego zastygłą dłoń by pochwycić stery. I jednocześnie stał tuż obok, boleśnie świadomy, a palce przechodziły przez gęstniejącą materię jak przez próżnię. Wysoko nad sobą czuł wzywającą go światłość, lecz potworna grawitacja nie pozwalała unieść się ku niej.
Zmierzał spiralną trajektorią, wraz z własnymi zwłokami, wprost do centrum osobliwości.


Piotrka w buczynie zabawy

- Mamo! - zawołał ośmioletni Piotrek w stronę okna - Możemy z Szymkiem iść do lasu? Pokażę mu dziuplę!
- Idźcie. Tylko wróćcie przed kolacją! Nie chcesz chyba, żeby kolega poszedł spać głodny? - matka Piotrka w odpowiedzi usłyszała tylko trzaśnięcie furtki. Miło, że w końcu znalazł jakiegoś kolegę - pomyślała.

Choć do zmroku brakowało jeszcze kilku godzin, w lesie było dość ciemno. Konary wiekowych drzew skutecznie zasłaniały słońce.
- Już niedaleko, chodź! - Piotrek zachęcał towarzysza - Nikomu jej jeszcze nie pokazywałem. Naprawdę nigdy!
Gdy Szymek wreszcie go dogonił, zobaczył wielki buk. Dziupla była akurat na tyle wielka, że jeden z nich mógłby z trudem się do niej wcisnąć.
- Świetna! Mógłbyś jej używać jako kryjówki. Na wypadek niebezpieczeństwa - powiedział poważnym tonem kolega.
- Wiesz, chyba nie... Tam nic nie widać. - Piotrek nieznacznie odsunął się od drzewa. Rzeczywiście, choć stali o krok od otworu, nie mogli dostrzec ani dna, ani przeciwległej ściany dziupli. Szymek uśmiechnął się szeroko.
- Moja komórka ma latarkę! - powiedział z dumą. Uwielbiał się chwalić nowym telefonem - Odsuń się, poświecę. - Piotrek stanął za plecami kolegi. Ten świecił i świecił, ale nic nie zobaczyli.
- Pewnie ma słabą baterię. Tak, to na pewno przez to. - zawyrokował Szymek, choć widział cztery kreski - Ale i tak nic tam nie siedzi. Spłoszyłoby się. Możemy spokojnie wejść.
- Mogą być pająki. Wiesz, takie jadowite. - Piotrek nie chciał się przyznać, ze nigdy nie wszedł do dziupli, bo bał się ciemności.
- Ale z ciebie boidudek!
- Jak taki jesteś mądry, to sam wejdź! I tak obaj się nie zmieścimy. - Szymek dziarsko złapał się krawędzi dziupli, jednak w ostatniej chwili
zrezygnował.
- Wiesz co, tam mogą być węże - powiedział, siląc się na poważny ton. Przed chwilą zdał sobie sprawę, że on też boi się wejść do ciemnej, ciasnej dziupli. Piotrek poprawił okulary.
- Aha, akurat. Tutaj żadne nie żyją! Masz pietra, bo tam nic nie widać. - Szymek nadął policzki. Był starszy prawie o pół roku, jak taki młokos śmiał zarzucać mu tchórzostwo?
- Phi, nie boję się ciemności! - powiedział z nonszalancją - Wejdę tam, jak tylko przepłoszymy węże.
Chłopcy przez dłuższą chwilę zastanawiali się jak to zrobić. Pierwszym pomysłem było użycie ognia, jak jednak wejść do palącej się dziupli Wreszcie Szymek podniósł dwie ułamane gałęzie i zaczął nimi okładać pień.
- Jeśli tam są, to na pewno uciekną.
- Dziwna sprawa. Nie ma echa. - Szymek przerwał uderzanie i podszedł do otworu.
- Echoo! - zawołał śpiewnym głosem - Faktycznie. Powinien być ten... - zarumienił się. Zapomniał słowa - no, renozans.
Chwilę obaj wpatrywali się w dziuplę.
- Nie ma co czekać, na pewno jest bezpiecznie. Potrzymaj mi komórkę - Szymek podszedł do drzewa. Najpierw wsadził do otworu nogi. Kiedy zanurzał głowę w ciemności, zamknął oczy.

Kiedy Piotrek wrócił z lasu, jego matka plotkowała z jakąś kobietą, której on nie znał. Były mnie więcej w jednym wieku.
- Piotrusiu! - zawołała go - Jesteś wreszcie. Pewnie znowu pół dnia bawiłeś się w zagajniku. Kolacja zaraz będzie gotowa. A propos kolacji – zwróciła się do drugiej kobiety - Pani Renato, mówię pani, jestem ostatnio taka roztargniona. Przygotowałam dzisiaj Piotrusiowi dwa razy więcej kanapek niż trzeba. Pani Renata spojrzała na chłopca z uśmiechem.
- Piotrku, nie chciałbyś mieć nowego kolegi? Wprowadziliśmy się tu w tym tygodniu, mój Krzyś nie ma jeszcze żadnych przyjaciół.
- Ciężko mi to zrozumieć, pani Renato, ale w tej okolicy prawie nie ma dzieci w tym wieku. Jest pełno gimnazjalistów i całkiem małych szkrabów, ale nikogo z kim Piotruś mógłby się pobawić. Całymi dniami ogląda telewizję. Czasem tylko przejdzie się do lasu...
- Chodzi do lasu sam? I pani się o niego nie boi?
Piotrek westchnął cicho. To żadna zabawa, takie samotne spacery. Może gdyby miał brata...
- To co, młodzieńcze? Pobawił byś się z Krzysiem?
- Pewnie, proszę Pani! - ochoczo odpowiedział - Pokażę mu strumyk i moją ulubioną dziuplę!
- Piotrek? Czyja to komórka? - jego mama wyjęła mu telefon z ręki. Chłopiec był równie zdziwiony jak ona.

Pewnego razu na Świętokrzyskiej…

– Vincent, no kurva mać! – na poły wysyczał, na poły wykrzyczał premier, waląc pięścią w stół.
Minister, znany do niedawna z pewności siebie przekraczającej granice bufonady, wyglądał teraz jak zagubiona szara myszka chcąca się ukryć gdzieś pod biurkiem.
– Nie wiem, nic nie rozumiem – wymruczał nieśmiało. – Podniesiony VAT, ściągalność składki w ZUS-ie 99%, obcięte uposażenia i redukcja w urzędach, fotoradary na każdym rogu, a mimo to nie dopina się, no nie dopina…
Premier zaczął rwać włosy z głowy – już nie rude, ale posiwiałe ze zgryzoty.
– Widziałeś sondaże – warknął. – Widziałeś sondaże!?!? My już się nawet nie łapiemy na próg wyborczy! Przez ten gigantyczny deficyt jesteśmy skończeni. Ugotowani!
– To niemożliwe. Te pieniądze jakoś znikają, choć to niemożliwe – szeptał minister, kiwając się jak katatonik. –To niemożliwe. Niemożliwe…

* * *

Drobny staruszek w wytartym prochowcu pamiętającym jeszcze lata 80-te ubiegłego wieku oderwał otwór skórzanej torby od murów Ministerstwa Finansów przy Świętokrzyskiej. Zatrzasnął wieko i szybkim krokiem oddalił się w jedną z wąskich uliczek Śródmieścia. Dwie przecznice dalej czekało na niego paru mężczyzn – na co dzień rywalizujących o rząd dusz, teraz jednak połączonych wspólnym celem.
– Wszystko załatwione – oznajmił przybyły.
– Profesorze Bracik, jesteśmy wszyscy panu dozgonnie wdzięczni! – Prezes mocno uścisnął dłoń starszego mężczyzny.
– Sprawiedliwość jest blisko – oznajmił gniewnie Zbigniew. – Najpierw wybory, a potem już tylko Trybunał Stanu dla zdrajców i złodziei.
– Cieszę się niezmiernie, że mogłem pomóc – odrzekł skromnie Bracik. – To nie było wcale trudne, finanse publiczne nie mają najmniejszych szans, gdy znajdą się w polu oddziaływania przenośnej czarnej dziury budżetowej. Nawet teraz, pomimo ekranowania, jej moc jest wyczuwalna. Panowie, jeśli macie przy sobie portfele, to niestety…
– Uff, dobrze że zostawiłem gotówkę na opłacenie koncesji w limuzynie – westchnął Ojciec Dyrektor. – Panie profesorze, wyświadczył pan Ojczyźnie olbrzymią przysługę, ale to dopiero pierwszy krok w przywracaniu porządku. Wykupiłem panu bilet do Brukseli na pojutrze. Czas teraz zająć się tą bezbożną Unią…


Siła

W złości chwyciła pierwszy lepszy słoik, który napatoczył jej się pod rękę i zamachnęła się.
Kajetan krzyknął krótko w proteście, ale było za późno. Szkło rozprysło się na wszystkie strony, a na ścianie pozostał tylko nieregularny kleks z czarnej farby.
Anna spojrzała oniemiała na mężczyznę. Był dosłownie przerażony. Tak jak w tych chwilach, gdy dostrzegał zapowiedź tragedii w swoich obrazach. Sama poczuła lęk. Znała już tę tajemniczą siłę, drzemiącą w jego pracach. Spojrzała na czarną plamę. Ale to przecież nie był jego obraz. To nawet nie był obraz! Potrząsnęła głową.
- Mam dość - powtórzyła dobitnie ostatnie słowa kłótni i ruszyła ku wyjściu.
Malarz podążył za nią. Jego ostre rysy znieruchomiały, błękitne oczy błyszczały niepokojąco.
- Do zobaczenia, Annie - rzucił cicho.
Kobieta obróciła się w drzwiach, przygładziła czerwoną sukienkę.
- No pewnie - mruknęła zmysłowo.
Wyszła.

Kajetan został sam. Zszedł na dół, zamknął drzwi pracowni na klucz.
Czym była czerń?
Od lat, od zniknięcia Tatiany, od tego koszmarnego obrazu, na którym ginęła, usiłował zrozumieć i opanować to przekleństwo. Czuł, że kluczem były barwy, chociaż nie wiedział, dlaczego. Na początku myślał, że czerń to śmierć. Ot, najprostsze skojarzenie. Jednak nie. Śmierć Johanna zwiastowały pogodne kolory. Czerni nie rozumiał. Bał się jej.

***

Obudził go głośny trzask. Kajetan przewrócił się na drugi bok, zakrył twarz przedramieniem. Kolejny dźwięk. Mężczyzna zerwał się na równe nogi. Hałasy docierały z dołu. Odgarnął z twarzy kosmyki długich, czarnych włosów i zbiegł na dół.

***

Anna wyciągnęła z eleganckiej torebki zapasowe klucze do mieszkania Szajewskiego. Ręce trochę jej drżały, w głowie wciąż szumiał alkohol. Dlaczego Kajetan nie otwierał? W sypialni paliła się nocna lampka. Kobieta weszła do środka, nawołując nerwowo kochanka. Wściekłość i uraza minęły. Cały wieczór nie mogła przestać o nim myśleć. Chciała przy nim być. Znowu. Jak zwykle. Przyjść i oświadczyć, że nie chce dziś spać sama. Nieważne, co sobie powiedzieli te kilka godzin wcześniej. Ilekroć przypominała sobie jego reakcję tam w pracowni, zaczynała znów rozumieć, jak wiele strachu i bólu przynosiła mu jego pasja. Jak bardzo na niego wpływała.
Kobieta rozejrzała się po pustym salonie.
Czy coś się mogło stać? A jeśli znów depresja...?

Zbiegła do pracowni i zamarła w progu.
Kajetan stał na środku niewielkiego pokoju, wpatrzony w czerń na ścianie. Czerń, która przybrała idealnie okrągły kształt, poznaczony tylko dookoła jakby odpryskami kolorów. Na podłodze leżało potłuczone szkło.
Z szafki na prawo od mężczyzny zsunęła się flaszka wódki i pomknęła w stronę ściany. Trafiła w sam środek plamy i zniknęła... Zniknęła, jakby czarna dziura najzwyczajniej w świecie ją pochłonęła. W ślad za butelką pofrunęła szklana figurka, dotąd zdobiąca biurko.

- Kajetan! - Anna krzyknęła przerażona, ale on tylko machnął uspakajająco ręką.
Otworzył ciężką szufladę komody i pochwycił pędzel, nim ten zdołał wyrwać się ku czarnej dziurze.
- Proszę, uważaj...
Kajetan podszedł i ostrożnie zaczął zamalowywać plamę, zaczynając od jej krawędzi. Najpierw pędzel wyrywał mu się z rąk. Potem coraz słabiej i słabiej. Przedmioty przestały fruwać. Wszystko się uspokoiło. A on dalej malował, ostrożnymi, dokładnymi ruchami, póki na ścianie nie powstał różnokolorowy bohomaz.

- Co to było? - wydukała Annie, gdy Kajetan obrócił się w jej stronę.
Teraz dopiero dostrzegła, że wcale nie był spokojny. Wzrok miał rozbiegany, twarz jakby nagle wychudłą, a na czole perlił mu się pot.
Podszedł do kobiety i przytulił ją z całych sił.
- Co to było? - powtórzyła.
- Czerń... Przyciąganie - powiedział powoli, jakby smakował to słowo. Rozwiązanie zagadki.
Spojrzał na nią nieprzytomnie, po czym nagle potrząsnął głową.
- Dlaczego tu jesteś?
Odetchnęła głęboko, uśmiechnęła się i zmrużyła lekko oczy.
- Sam odpowiedziałeś. A teraz chodźmy stąd - szepnęła.


Przyjaźń na całe życie

Naszemu pierwszemu spotkaniu towarzyszyło wycie policyjnych syren oraz krzyki strażaków tnących blachy samochodu, by uratować kogoś z mojej rodziny. Mnie wyciągnęła Ona. Niestety, nim zdążyłem jej za to podziękować ulotniła się i nie mogłem jej już znaleźć. Wypadek zabrał wszystkich moich krewnych, ale dał mi Ją.

Lata spędzone w bidulu wspominam bez emocji. Prawie zapomniałem jak wyglądała, pomimo tego że przynajmniej raz w tygodniu próbowałem ją narysować, co niepokoiło moje opiekunki. Wielokrotnie rozmawiałem o niej z panią Moniką, która w przeciwieństwie do innych nie próbowała mi wmówić że Ona mi się tylko przywidziała.
Pewnego wieczora wracając z mycia zobaczyłem na ścianie nieznajomy mi otwór. Podążając za zapachem kwiatów, który wyraźnie zaczynał się w tym miejscu udałem się do pokoju młodszych chłopców. Byli akurat zajęci boksowaniem, więc nie zobaczyli jak im się przyglądała, ze zniewalającym uśmiechem na ustach. Spojrzała na mnie przelotnie kiedy podszedłem, ale chyba mnie nie rozpoznała.
- Wyciągnęłaś mnie z samochodu dziesięć lat temu, pamiętasz? Nazywam się Michał.
Przykułem jedynie uwagę jednego z walczących, i nie zdążył się zasłonić przed ciosem, który posłał go na podłogę. Piękna zerwała się z łóżka, podbiegła do leżącego i pocałowała go w usta, budząc we mnie uczucie złości, które natychmiast chciałem rozładować. Potem uśmiechnęła się w moim kierunku.
- Dziękuję – wyszeptała.
Skoczyłem w jej kierunku, ale zdążyła się rozpłynąć zanim dotarłem tam, gdzie jeszcze przed chwilą kucała. „Co on ma takiego, czego nie mam ja?” – pomyślałem, a potem krzyknąłem – „Jak mogłeś ją pocałować?!” i zacząłem kopać chłopaka po całym ciele, wkładając w każdy ruch maksymalnie dużo siły. Nikt nie śmiał mnie odciągnąć, a ja przestałem dopiero, gdy całą nogę miałem pokrytą jego krwią.

Wysłanie mnie do psychiatryka było tylko formalnością, ale czego by nie robili, nie byli już w stanie wyciągnąć jej z mojej głowy. Widziałem jej twarz za każdym razem gdy zamykałem oczy, i potrafiłem sprawić by się pojawiła, choć zabierało mi to trochę czasu - wszak ciężko znaleźć jakiegoś prawdziwego wariata, który połknie jednorazowo tygodniowę dawkę tabletek, którymi chcą mnie leczyć. Przyzwyczaiłem się, że każdego z nich całuje w usta, ale uśmiech jakim mnie potem obdarzała był tego wart. Czasem odczuwałem jej obecność nawet jeśli nie byłem akurat „na robocie”.
Pewnego dnia, w czasie cotygodniowej rozmowy z lekarzem prowadzącym zobaczyłem jak siedzi na krawędzi jego biurka, co chwilę rzucając mi wymowne spojrzenia. Ręce jak zwykle miałem skute, więc nie wiedziałem o co chodzi, ale po kilku minutach poczułem że jedną rękę mogę oswobodzić. Wyczekałem moment, w którym doktorek się odwrócił, chwyciłem z jego biurka długopis i skoczyłem na niego. Ona skoczyła jeszcze szybciej. Myślałem że chce mnie złapać za rękę, ale ona tylko rzuciła mu się do ust, nim zatopiłem w jego ciele broń po raz pierwszy.

Ale wtedy nie zniknęła, i dlatego teraz siedzę tutaj, z elektrodami podpiętymi do kasku na mojej głowie. Przysięgli nie uwierzyli mojemu obrońcy z urzędu, że spaliłem szpital pod wpływem leków, a ja ucieszyłem się z wyroku, bo oto pojawiła się szansa, że poczuję słodycz jej ust.
Fakt, że nie pojawił się ani jeden widz nie miał dla mnie znaczenia. Znajomych nie miałem, rodzina już dawno nie żyje. Nawet wśród obrońców życia próżno było szukać kogoś, kogo obchodził mój los.
- Ostatnie słowo, prośba?
- Chciałbym mieć odsłonięte oczy.
- Żeby oglądać pustą salę? Pewnie, zobaczysz wszystkich, którym na tobie zależy – wyznał z satysfakcją kat.
- Doskonale.
Ale sala była pusta. Nie było tam nawet Jej. Nagle, ku uciesze kata, zrobiłem się niespokojny. Do ostatnich sekund wodziłem wzrokiem po sali na przemian z patrzeniem na zegar. Dziesięć. Pięć. Trzy. Wciąż jej nie ma. Południe.
Ból ciała przyjąłem bez krzyku. To moja dusza płakała zdradzona przez najbliższą jej osobę. Zebrałem ostatnie siły by krzyknąć jeszcze „CZEMU MNIE OPUŚCIŁAŚ?”. Dopiero wtedy na ścianie zobaczyłem nienaturalną czarną dziurę, a z niej wynurzającą się postać.

Nikt nie dał wiary katu, że wzwód pojawił się dopiero tuż przed śmiercią.


Do następnego deszczu

Odkręcił kran. Woda leciała słabym strumieniem, ale jednak. Czasem uzdatniacz szwankował i trzeba było uderzyć kilka razy pięścią w obudowę, żeby załapał. Może gdyby regularnie dodawał odkamieniacza, jak było napisane w instrukcji… Przemył twarz, zignorował szczoteczkę do zębów. Po co miał myć zęby? Dla kogo miał dbać o świeży oddech?

Wchodząc do salonu spojrzał przez okno. Miasto wyglądało jak po kataklizmie. Rozpadało się powoli. Ale kto miał o nie dbać, skoro wszyscy odlecieli. Do ciekawszych, lepszych światów. On, Paweł Ciepły, spawacz plazmą z uprawnieniami, utknął sam na pustej Ziemi. Cholerni kosmici, pomyślał.

Usiadł przed monitorem i włączył radar. Jak wszystko w tej norze zasilany bateriami słonecznymi , działał tylko wtedy, kiedy chciał. A przecież jakiś staruszek, znudzony światem, mógł zatęsknić za domem. Może ktoś zapragnął nagle odwiedzić swój Heimat. Radar bezlitośnie omiatał czarny ekran zieloną grubą kreską. I znowu nic!
Siedział przed komputerem do wieczora, aż w mieszkaniu samoczynnie włączyły się światła. Akumulatory miały dobry humor i energii mogło wystarczyć do rana. Wyszedł na taras, położył się na leżaku i zamknął oczy. Wsłuchiwał się w odgłosy zasypiającego miasta. W pobliżu Rotundy ryczał jeleń na rykowisku, od strony Pałacu Kultury zawył wilk. Jestem łamagą, pomyślał wspominając stary dwuwymiarowy film, który oglądał w sieci. Obraz opowiadał o człowieku, któremu wydawało się, że jest legendą, ostatnią żywą ludzką istotą. Ale Ciepły wiedział, że nie jest sam. Gdzieś w galaktyce, na gorących plażach w pobliżu Oriona (czy innej durnej gwiazdy), jego dawni kumple rwali chętne panienki nie z tego świata i żłopali zimne surëzi, kosmiczne piwo, od którego wcale nie chciało się szczać. I nie miało się po nim kaca.

Poderwał się z leżaka i wbiegł do mieszkania. Wrócił z częściowo opróżnioną butelką gorzkiej żołądkowej. Usiadł na barierce, spuszczając nogi po zewnętrznej stronie. Spojrzał w dół. Od ulicy dzieliło go czterdzieści pięter. Pociągnął łyk z flaszki. Był po kolacji, a z pełnym żołądkiem na efekt trzeba było chwilę zaczekać.

W kuchni stała maszyna, którą dostał od Rady Galaktyki. Produkowała zbilansowaną karmę dla ludzi - bezwonną i pozbawioną smaku pomarańczową papkę. Zmuszał się, żeby ją zjeść, ale potrafił docenić jej walory. Zawsze smakowała tak samo i nie miał problemów z wypróżnianiem. Czasem ryzykował i zjadał żarcie z puszek, które udało mu się znaleźć w mieście. Eskalopki, pesto, małże w cieście. W centrach handlowych znajdował tego całe tony. Zwierzęta wyjadły wszystko z kartonowych opakowań, ale blachy nie ruszały. Później żałował tych uczt z powodu zatwardzenia, albo kiedy biegunka zaganiała go do klopa.
Kiedy butelka była już prawie pusta, odstawił ją na podłogę ostrożnie, ale z pewnym trudem. Wyjął z tylnej kieszeni spodni pomiętą kopertę. Widniało na niej ogromne logo Rady Galaktyki. Rozłożył list i przeczytał słowa, które znał już na pamięć:

Ze względu na stan zdrowia nie może pan uczestniczyć w programie wymiany mieszkańców Drogi Mlecznej.

W załączeniu przesłano zdjęcie uzębienia. Spojrzał na fotografię swojej dolnej szczęki. W jednym z trzonowców widoczna była obrysowana flamastrem wielka czarna dziura. Jaki kur.wa żal, pomyślał. Próchnica przekreśliła marzenia o kosmosie.

Rozpłakał się głośno. Znowu spojrzał w dół. Wahał się, czy skoczyć. Zanim podjął decyzję zakręciło mu się w głowie. Chwycił mocniej barierkę, przechylił się nad stuczterdziestometrową przepaścią i zwymiotował. Pomarańczowe rzygowiny poszybowały w dół i pchane wiatrem rozbryznęły się na szklanej ścianie budynku. Znowu będzie śmierdziało przez kilka dni, do następnego deszczu, pomyślał.
_________________
Powinniśmy szanować poglądy religijne bliźnich, ale tylko w takim sensie i do takiego stopnia,
do jakiego szanujemy czyjeś przekonanie, że jego żona jest piękną kobietą, a dzieci bardzo mądre.
Ostatnio zmieniony przez konopia 14 Sierpnia 2013, 07:29, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
konopia 
Marudny maruda marudzący


Posty: 2032
Skąd: DN36
Wysłany: 13 Sierpnia 2013, 21:25   

Proszę autorów o szybkie przejrzenie, czy czegoś nie przeoczyłem, ja już oczopląsu dostaję od tych wszystkich cyferek w jakie zmieniają się myślniki i cudzysłowy, masakra.



Mamy aż 6 szorciaków, :bravo dla autorów mimo lata udało znaleźć im się czas na podjęcie rękawicy.
Ankieta nie pokaże wyniku aż do zakończenia głosowania, jest 15 dni na oddanie głosu.

Kto pierwszy krytycznym okiem spojrzy na teksty konkursowe?
_________________
Powinniśmy szanować poglądy religijne bliźnich, ale tylko w takim sensie i do takiego stopnia,
do jakiego szanujemy czyjeś przekonanie, że jego żona jest piękną kobietą, a dzieci bardzo mądre.
 
 
Borsuk 
Frodo Baggins


Posty: 122
Skąd: PDKR
Wysłany: 14 Sierpnia 2013, 02:27   

Wepchnę się przed szereg jako że i tak w szeregu o tej godzinie nikawo niet.

Osobliwość Pomysł trafił mój gust w dziesiątkę. W wykonaniu jeden mały zgrzyt (ciąg oksymoronów, zawsze jakoś trąci mi to taniością... ale co ja się tam znam? :roll: ).
Piotrka w buczynie zabawy Pomysł może i był niezły, nie wiem, nie załapałem do końca. Tak jakby autor miał problemy z przekuciem go na szorta.
Pewno razu na Świętokrzyskiej… Napisane fajnie, ale jakoś mnie nie rozbawiło. Myślę, że zarobi parę punktów, mi po prostu nie podeszło.
Siła Miałem ochotę dać punkt z marszu, bo kiedyś *uwielbiałem* 'Heroes'. Po przeczytaniu czułem lekki niedosyt, chciałoby się odrobinę więcej wyjaśnień :D
Przyjaźń na całe życie Podobnie jak pierwsze opowiadanie, pomysł świetny. Szort sprawił że poczułem się lekko nieswojo - i o to chodziło, czyż nie?
Do następnego deszczu Przyszłość z lekkim przymrużeniem oka. Przyjemne, tylko trochę jakby wtórne. Jedno z możliwych skojarzeń nawet zawarte w tekście.

Stylistycznie szorty 1, 3 i 5 górują nad resztą choć pod tym względem wszędzie raczej miło.
Punkty dla Przyjaźni na całe życie i Siły.
 
 
konopia 
Marudny maruda marudzący


Posty: 2032
Skąd: DN36
Wysłany: 14 Sierpnia 2013, 07:36   

No i przepuściłem wielbłąda, zamiast Pewno razu na Świętokrzyskiej… ma być Pewnego już poprawiam, autorze wybacz :cry:

Borsuk dzięki za głosy i opinie.


Chciałem tyko zaznaczyć, że wymagam od autorów głosowani na swoje "szorty".
Jeden zagłosuje bo przecież jego szort jest dobry (a może i najlepszy) no bo jakby nie był to by nie wysyłał, a drugi będzie się krępował, bo skromy i w ogóle. I dlatego z przymusu każdy autor powinien zagłosować na swoje.
_________________
Powinniśmy szanować poglądy religijne bliźnich, ale tylko w takim sensie i do takiego stopnia,
do jakiego szanujemy czyjeś przekonanie, że jego żona jest piękną kobietą, a dzieci bardzo mądre.
 
 
mesiash 
Sedecimus


Posty: 1855
Skąd: Stolica
Wysłany: 14 Sierpnia 2013, 16:09   

Najbardziej spodobał mi się początek Piotrka w buczynie zabawy, ale sama końcówka odrobinę zakłóciła mi odbiór. Natomiast aż trzy wypadły w mojej ocenie blado. Dwa, dlatego że średnio mi się spodobał pomysł - Osobliwość oraz Siła, natomiast Do następnego deszczu to chyba fajny pomysł z kiepskim wykonaniem. Nie dość że ostatnie moje doświadczenia wykazują że duża dziura w zębie widoczna na RTG wiąże się z bólem i dużą ilością nieprzyjemności, to chyba na świecie jest więcej niż jedna osoba, która ma takie dolegliwości. A to tylko dwa z wielu zarzutów.

Punkty dam później, bo muszę się zastanowić kto je dostanie.
_________________
The difference between "space-based clean power station" and "unimaginably powerful orbiting death ray" is mostly semantics and hope. - ponoć Asimov
 
 
LadyBlack 
Babcia Weatherwax


Posty: 863
Skąd: z rubieży
Wysłany: 14 Sierpnia 2013, 20:57   

Nieźle. Sześć szortów w sezonie letnim, to całkiem nieźle :wink:
Różne pomysły, różne realizacje.

Osobliwość- zaciekawiło mnie, nawet językowo całkiem ciekawe eksperymenty dla oddanie niezwykłości sytuacji, zapewne, ale i tak Uniósł dłonie gwałtownie w dół brzmi zabawnie :D zgrabnie opowiedziane, ale czegoś mi zabrakło do pełnego zadowolenia.
Piotrka w buczynie zabawy - dobre i niepokojące; znikanie dzieci jest dla mnie niepokojące i kojarzy mi się z horrorami, aż strach pomyśleć co z tej dziury może wyleźć któregoś pięknego dnia. Brrr... a i jeszcze kropki w tekście znikają i pojawiają się w miejscach czasem nieoczekiwanych ;P:
Pewno razu na Świętokrzyskiej - zabawne; faktycznie zabawne, fajnie napisane, ale w sumie to only joke, choć wydaje się niepokojąco prawdziwy :D
Siła - oj, nie ruszyło mnie; nawet niezłe, nawet czuć klimat, ale jakieś takie nieprzekonywujące. I faktycznie nachalne skojarzenie z "Hirołsami".
Przyjaźń na całe życie - oj, niepokojące, bardzo niepokojące; ma klimat, ma ciekawą historię, ma zagadkę. Podoba mi się.
Do następnego deszczu- hehehe! dobre; historia zgrabnie rozegrana, bohater na swój sposób "uroczy" :D , ale niestety dziura w zębie mnie nie przekonuje, jak na mój gust miałby całkiem sporo towarzyszy niedoli, gdyby to miał być czynnik dyskwalifikujący.

Punkty dostają: Piotrka w buczynie zabawy i Przyjaźń na całe życie.

Ogólnie interesująca edycja, w pierwszym odruchu myślałam, że nic mnie nie wzrusza, ale potem uświadomiłam sobie, że wzrusza mnie tym razem to, co niepokoi :wink:
 
 
Freja 
Luke Skywalker


Posty: 201
Skąd: Łódź
Wysłany: 19 Sierpnia 2013, 18:33   

Punkt idzie na Przyjaźń na całe życie
 
 
Fidel-F2 
Wysoki Kapłan Kościoła Latającego Fidela


Posty: 37515
Skąd: Sandomierz
Wysłany: 20 Sierpnia 2013, 06:29   

Brak kandydata na punkt.
_________________
Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
 
 
baranek 
Wróbel galaktyki


Posty: 5606
Skąd: Toruń
Wysłany: 20 Sierpnia 2013, 08:41   

Bez punktu tym razem.
_________________
Życie, ku*wa, jest nowelą.

"Pisze się po to, żeby było napisane" - Zygmunt Kałużyński
 
 
dziko 
Yoda


Posty: 949
Skąd: Warszawa
Wysłany: 20 Sierpnia 2013, 20:06   

Hmmm, każdy coś w sobie ma, każdemu czegoś brakuje. Może nie do końca z pełnym przekonaniem, ale głos idzie na Siłę, bo zgrabna w miarę :)
_________________
pozdrawiam - Bartek
Dzikopis
 
 
Arya 
Stefan Sławiński


Posty: 2628
Skąd: Lublin
Wysłany: 21 Sierpnia 2013, 19:07   

Mój głos poszedł na Piotrka w buczynie zabawy.
 
 
Magnis 
Wyduldas Napfluj


Posty: 7011
Skąd: Okolice Wawa
Wysłany: 21 Sierpnia 2013, 20:30   

Zagłosowałem na :
Piotrka w buczynie zabawy - za pomysł, wykonanie i lubię takie opowieści gdzie są dzieci. Wyszedł niepokojący szort.
Przyjaźń na całe życie - dobry pomysł i wykonanie. I trochę niepokojący był.
_________________
Stefan Grabiński

Wielcy Przedwieczni : Dagon, Wielki Cthulhu i Wielki Staruch.
 
 
Lynx 
Wyduldas Napfluj


Posty: 7038
Skąd: znad morza
Wysłany: 22 Sierpnia 2013, 12:02   

Nic mnie nie przekonuje.

Przeczytałam raz, wyleciało. Drugi raz- to samo.
Po trzecim razie, Piotrek..., może i dobry, ale nie lubię opowieści z dreszczykiem i horrorów.
_________________
http://zrozumiecswiat.pl/7.html
 
 
konopia 
Marudny maruda marudzący


Posty: 2032
Skąd: DN36
Wysłany: 22 Sierpnia 2013, 14:19   

Dzięki za głosy i opinie :mrgreen:
Jeszcze trochę czasu na głosowanie zostało, może ktoś jeszcze zechce się wypowiedzieć na temat zamieszczonych szortów?
_________________
Powinniśmy szanować poglądy religijne bliźnich, ale tylko w takim sensie i do takiego stopnia,
do jakiego szanujemy czyjeś przekonanie, że jego żona jest piękną kobietą, a dzieci bardzo mądre.
 
 
LadyBlack 
Babcia Weatherwax


Posty: 863
Skąd: z rubieży
Wysłany: 28 Sierpnia 2013, 09:58   

O! Zostało ok. 11 godz. Ostatni dzień do przeczytania i zagłosowania.
Coś ostatnio czytanie szortów nie cieszy się popularnością.
Wyciągam wątek :D
 
 
Magnis 
Wyduldas Napfluj


Posty: 7011
Skąd: Okolice Wawa
Wysłany: 28 Sierpnia 2013, 14:07   

Dokładnie zostało 7 Godzin, 14 Minut ;P: :mrgreen: .

Coś chyba większość na Polcon się szykuje bo nie głosuje :wink: .
_________________
Stefan Grabiński

Wielcy Przedwieczni : Dagon, Wielki Cthulhu i Wielki Staruch.
 
 
dalambert 
Agent Chaosu


Posty: 23516
Skąd: Grochów
Wysłany: 28 Sierpnia 2013, 15:13   

Oczywiście"Świętokrzyska" :wink:
_________________
Boże chroń Królową - Dalambert
 
 
Agi 
Modliszka


Posty: 39270
Skąd: Wielkopolska
Wysłany: 28 Sierpnia 2013, 20:00   

Tym razem wybrałam ostatnią opcję.
 
 
konopia 
Marudny maruda marudzący


Posty: 2032
Skąd: DN36
Wysłany: 28 Sierpnia 2013, 21:22   

Osobliwość - Bellatrix - 0
Piotrka w buczynie zabawy - Borsuk - 5
Pewno razu na Świętokrzyskiej - dziko - 2
Siła - Adrianna - 3
Przyjaźń na całe życie - mesiash - 5
Do następnego deszczu - Skotopasek - 0
Nic mnie nie przekonuje - :wink: - 5

no i mamy dogrywkę :shock: jak to rozegramy?
_________________
Powinniśmy szanować poglądy religijne bliźnich, ale tylko w takim sensie i do takiego stopnia,
do jakiego szanujemy czyjeś przekonanie, że jego żona jest piękną kobietą, a dzieci bardzo mądre.
 
 
mesiash 
Sedecimus


Posty: 1855
Skąd: Stolica
Wysłany: 28 Sierpnia 2013, 21:49   

Widzę że nie wszystkim udało się zagłosować na swoje, za to ja zgodnie z prośbą prowadzącego oddałem na mój tekst.

Jeżeli Borsuk swojemu nie dał punktu, to niech bierze to na siebie :D
_________________
The difference between "space-based clean power station" and "unimaginably powerful orbiting death ray" is mostly semantics and hope. - ponoć Asimov
 
 
LadyBlack 
Babcia Weatherwax


Posty: 863
Skąd: z rubieży
Wysłany: 28 Sierpnia 2013, 22:10   

Ha! I remis :D Znowu :wink:
mesiash , Borsuk gratulacje :bravo :bravo Nie najgorzej typuję zwycięzców :wink:

Adrianna, dziko, Bellatrix , Skotopasek :bravo Miło było poczytać :D

Konopia, obstawiałam, że Piotrka w buczynie zabawy są twoje, ba! byłam prawie pewna, a tu taka siurpryza :shock: :wink: Borsuk udany debiut :D
 
 
Adrianna 
Luke Skywalker


Posty: 209
Skąd: Warszawa
Wysłany: 29 Sierpnia 2013, 00:40   

mesiash, Borsuk, gratulacje! :bravo

A ja się przynajmniej czegoś nowego dowiedziałam... Koleżanka mi wytłumaczyła, o co chodziło w komentarzach z "hirołsami" xP Poważnie, pierwszy raz w życiu o tym usłyszałam :lol:
 
 
LadyBlack 
Babcia Weatherwax


Posty: 863
Skąd: z rubieży
Wysłany: 29 Sierpnia 2013, 08:41   

Adrianna napisał/a
A ja się przynajmniej czegoś nowego dowiedziałam... Koleżanka mi wytłumaczyła, o co chodziło w komentarzach z hirołsami xP Poważnie, pierwszy raz w życiu o tym usłyszałam :lol:
A to się zdarza, nawet często, doświadczyłam na własnej skórze :D Zdawało mi się, że miałam odkrywczy, porywający pomysł, a tu bęc! okazało się, że ktoś odkrył go wcześniej i porwał ;P:
 
 
Borsuk 
Frodo Baggins


Posty: 122
Skąd: PDKR
Wysłany: 29 Sierpnia 2013, 09:22   

mesiash napisał/a
Widzę że nie wszystkim udało się zagłosować na swoje, za to ja zgodnie z prośbą prowadzącego oddałem na mój tekst.

Jeżeli Borsuk swojemu nie dał punktu, to niech bierze to na siebie :D


Znaczy, żebym się zajął następnym tematem?
 
 
mesiash 
Sedecimus


Posty: 1855
Skąd: Stolica
Wysłany: 29 Sierpnia 2013, 09:33   

Borsuk, tak! Bierz :) Gratuluję

Fajnie że aż tyle osób pisało, które mają nikły staż na forum, bo udało się uratować w ten sposób trochę edycję.
_________________
The difference between "space-based clean power station" and "unimaginably powerful orbiting death ray" is mostly semantics and hope. - ponoć Asimov
 
 
konopia 
Marudny maruda marudzący


Posty: 2032
Skąd: DN36
Wysłany: 29 Sierpnia 2013, 10:57   

:bravo Borsuk,
widzę, że nowy temat już jest, porządny temat umożliwiający dowolna interpretację, fajnie!

Dziękuję wszystkim oceniającym i głosujący, mam nadzieję, że w następnej edycji będzie więcej ocen głosów (sezon wakacyjny się kończy).

Lady, miałem pomysł, ale nie napisałem, bo było by to o niczym, i wtórne i bez pomysłu i bez polotu, może kiedyś to napiszę i zamieszczę na macierzystym forum.
_________________
Powinniśmy szanować poglądy religijne bliźnich, ale tylko w takim sensie i do takiego stopnia,
do jakiego szanujemy czyjeś przekonanie, że jego żona jest piękną kobietą, a dzieci bardzo mądre.
 
 
dziko 
Yoda


Posty: 949
Skąd: Warszawa
Wysłany: 29 Sierpnia 2013, 21:25   

Gratki dla wszystkich Współzawodników, szczególnie dla Borsuka za udany debiut! :bravo :bravo :bravo
_________________
pozdrawiam - Bartek
Dzikopis
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group