Strona Główna


UżytkownicyUżytkownicy  Regulamin  ProfilProfil
SzukajSzukaj  FAQFAQ  GrupyGrupy  AlbumAlbum  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj
Winieta

Poprzedni temat «» Następny temat
Czas odkurzyć szufladę
Autor Wiadomość
Tommyline 
Gollum

Posty: 1
Skąd: Irlandia
Wysłany: 14 Czerwca 2011, 18:11   Czas odkurzyć szufladę

Pisywałem od dawna i zawsze do szuflady, od czasu do czasu pokazując znajomym moje wypociny, czasem lepsze, czasem gorsze, ale zawsze marzyłem, jak zapewne każdy z Was o szerszym gronie czytających (i oceniających :) ). A więc z całą pokorą chciałbym byście wypowiedzieli się na temat tego opowiadanka...

CZAROWNICA.



Spotkałem czarownicę. Nie była to żadna straszna starucha. W zasadzie
fakt, że była czarownicą odkryłem dopiero po jakimś czasie.

Wchodziłem właśnie do budynku mojej nowej firmy, gdy w drzwiach
minąłem sprzątaczkę. Trochę zdziwiło mnie, co taka ładna dziewczyna
robi z miotłą, ale cóż w życiu różnie bywa. Spojrzała na mnie tak
jakoś dziko, że dreszcz przeszedł mi po plecach. Odwróciła się i
pobiegła do swojego pokoiku.

- Niech pan uważa, - zagadnął mnie portier - to czarownica.

Tym razem ja spojrzałem na faceta jak na wariata i tylko wzruszyłem
ramionami. Ludzie są dziwni.

W pokoju za jednym z dwóch biurek siedział mężczyzna w średnim wieku i o przyjaznej aparycji. Wyciągnąłem rękę i uścisnąłem podaną mi
dłoń. Po krótkiej prezentacji i wprowadzeniu w sprawy zawodowe
zacząłem wypytywać o stosunki panujące w firmie.

- Wie pan, W zasadzie oprócz upierdliwego prezesa, z którym mało kto i
kiedy ma okazję się spotka, to wszystko tu jest w porządku...- zawiesił
na chwilę głos- prawie wszystko.

- Coś nie tak? - zapytałem bardziej zaciekawiony, niż przestraszony.

- Sprzątaczka jest czarownicą. - wypalił po krótkim wahaniu.

" Co za brednie " pomyślałem, bo nie wypadało mówić tego
głośno i zrażać sobie kolegi w pierwszym dniu znajomości. Choć odrobiny złośliwości nie mogłem sobie odmówić.
- Acha. -
przytaknąłem - a co ona robi? Gotuje zioła na kuchence? Ma
czarnego kota? A może lata na miotle? A nie, teraz są szczotki.

- Niech pan sobie nie żartuje. Kto jej podpadnie, długo nie będzie
zdrowy, lub nawet żywy. Był tu taki jeden Marek Bartelik. Chciał ją
poderwać i powiedział coś głupiego. Godzinę później znaleziono go w
toalecie. Zmarł na atak serca. Dwudziestotrzyletni *beep*!! A Wanda?

Wystarczyło, że spojrzała na sprzątaczkę krzywo, zaraz spadła ze
schodów i złamała nogę. Wszyscy się jej boją.

- A ja nie.- odparłem buńczucznie - Zaraz pójdę i udowodnię panu, że
to wszystko brednie. - wstałem i wyszedłem z pokoju, zanim mój kolega
zdążył zamknąć otwarte ze zdziwienia usta i zareagować.

Odszukałem pokoik sprzątaczki i zapukałem.

- Proszę. - usłyszałem głos w którym pomimo ostrego tonu brzmiał atrakcyjnie. Otworzyłem drzwi i wszedłem. W
pokoju nie było nikogo. Przez chwilę pomyślałem, że rzeczywiście w
jakiś czarodziejski sposób zniknęła, gdy zobaczyłem wystające spod
biurka stopy.

- Przepraszam... - zacząłem.

- Już, moment, tylko ją znajdę...

- A czego pani szuka?

- Spadła mi spinka do włosów, pamiątka po babci...

- To może pomogę pani szukać... - mówiąc to klęknąłem i... trrrach,
coś trzasnęło pod moim kolanem. Spojrzałem w dół. No jasne, spinka.

Dziewczyna spojrzała na mnie w sposób, który zdrowego przyprawiłby o
zawał serca.

- Co pan zrobił?

- Chy... chyba zniszczyłem pani spinkę - odparłem czując jak cała moja buta wyparowuje szybciej niż roztapia się kostka lodu na Saharze. - Przepraszam, nie chciałem, może mógłbym to pani jakoś wynagrodzić,
no... na przykład kupię nową, albo coś... - mówiłem bez ładu, w głębi duszy zastanawiając się czy przypadkiem mój kolega zza biurka nie miał racji.

Wtedy nastąpiło coś, co mnie zdumiało. Nigdy w życiu nie widziałem, by ktoś tak szybko poruszał rękami. Zataczała dziwaczne kręgi i co
chwila wyrzucała ręce w moim kierunku. Ale nie to było najdziwniejsze.
Najbardziej zdumiał mnie wyraz jej twarzy. Początkowa wściekłość

powoli zmieniała się w zdziwienie, a po chwili w autentyczny strach.

- To jak, - zapytałem - spotkamy się po pracy? Muszę pani wynagrodzić
taką wielką stratę.

Sprzątaczka opuściła ręce i spojrzała na mnie. Jej oczy nadal
wyrażały zawziętość.

- Dobrze - odparła - o wpół do piątej.

Trochę zdezorientowany opuściłem jej pokoik. Portier, który
przez uchylone drzwi przyglądał się moim poczynaniom z bezpiecznej odległości, z
uwagą obserwował moje kroki najwyraźniej oczekując jakiegoś kataklizmu.
Nie doczekał się.
Wróciłem do swojego pokoju, i zrelacjonowałem sąsiadowi zza biurka
moją przygodę.
Facet nie mógł się powstrzymać, żeby nie podejść i dotknąć mnie,
czy rzeczywiście istnieję.

- Złamał pan jej spinkę? Pamiątkę po babce?? I nic panu nie jest???

- Nic. Mówiłem panu, że to normalna dziewczyna. Na dodatek
umówiłem się z nią po pracy.

-To nie może być. To nie może być...
Mimo moich wielokrotnych prób
nie dał się do końca pracy przekonać, że ona nie jest
czarownicą, tylko trochę zdziczałą dziewczyną.

Po zakończeniu pracy czekała na mnie przed budynkiem. W
"cywilu" była bardzo atrakcyjną brunetką o zielonych oczach.
Ubierała się modnie, ale nie ekstrawagancko. Nie powiem, podobała mi
się.

- Przepraszam, ale nie przedstawiłem się pani - powiedziałem na
powitanie - jestem Tomasz Starski. A pani?

- Iwona Carcz. - odparła sucho. - Jedziemy pana samochodem?

- Tak, tu niedaleko jest sklep jubilerski, może tam znajdziemy coś
odpowiedniego.

- Dobrze.

Droga, trwająca dziesięć minut upłynęła w całkowitym milczeniu. Nie
potrafiłem rozgryźć tej kobiety. Jedno było pewne - nie zachowywała
się normalnie. Po znalezieniu miejsca do parkowania, poszliśmy do
jubilera. Zacząłem uważać na to co robi Iwona. Po wejściu do sklepu

pochyliłem się nad gablotą ze srebrną biżuterią, żeby obejrzeć
spinki do włosów, ale kątem oka zobaczyłem w odbiciu w lustrze przede
mną, jak dziewczyna wykonuje jakieś posuwiste ruchy nad moimi plecami.
Przyszły mi wtedy do głowy dwie myśli. "Może ona rzeczywiście
jest czarownicą?" i "Ale na mnie jakoś nie działa!".
Postanowiłem sprawdzić jej reakcję. Prostując się chwyciłem się za
plecy i głośno jęknąłem. W lustrze zobaczyłem wyraz triumfu
przebiegający po jej twarzy.

- Przepraszam, ale gdy siedzę zbyt długo, to potem boli mnie kręgosłup.
- O już dobrze.- rzekłem uśmiechając się. Iwona jęknęła tylko cicho.

Nie zwróciłem na to uwagi, ale kilka osób wypuściło jednocześnie
przedmioty trzymane w rękach. Nie skojarzyłem tego z błyszczącymi
oczami Iwony.

- I jak, spodobało się coś pani? - zapytałem.

- Może ta, - wskazała na jedną ze spinek, - jest podobna do spinki mojej
babki.

- Dobrze. Proszę pana... - zawołałem do sprzedawcy.

- Słucham. - nie wyglądał na zbyt zainteresowanego klientami chcącymi
kupić srebro. Widziałem wcześniej jaki był przymilny przy gablocie ze
złotem.
Chciałbym kupić tą spinkę do włosów. Ile kosztuje?
-Mężczyzna chwycił pokazany przedmiot i metka odwróciła się pokazując
cenę. Trochę mnie zmroziła. Bardziej wyczułem, niż zobaczyłem, że
moja towarzyszka znów coś majstruje.

Jubiler pobladł i nieswoim głosem powiedział:
- Ten towar jest przeceniony. Kosztuje połowę starej ceny.

-Acha! Dobrze, biorę. - uśmiechnąłem się pod nosem. Nie jestem
świętoszkiem, i choć nic co ludzkie nie jest mi obce, to i to co
nieludzkie może się przydać. Po wyjściu ze sklepu, zapytałem czy nie poszłaby ze mną do kawiarni,
ale powiedziała, że się śpieszy i nie czekając abym ją gdzieś

odwiózł, pobiegła w kierunku tramwaju.

W nocy oczywiście przyśniła mi się, i nie był to wcale nieprzyjemny
sen. W zasadzie mógłby trwać z tydzień.

Następnego dnia w biurze zapytałem ją czy dziś może się ze mną
spotkać, odparła że tak.

Kolega, gdy opowiedziałem mu swoje przeżycia, zdecydował, że i on
spróbuje porozmawiać z Iwoną. Poszedł i po pięciu minutach wrócił z
rozbitym nosem.

- Ja chciałem ją tylko zapytać która godzina! - wykrzyczał
szlochając.

- Uderzyła cię? - zapytałem.

- Nie, kiwnęła palcem i wpadłem na hydrant! - odparł wycierając krew w
chusteczkę.

"Niesamowita dziewczyna" - pomyślałem. Zacząłem zastanawiać
się dlaczego na mnie jej czary nie działają. Przecież to mnie przede
wszystkim powinna ukarać. To musiał być jakiś genetyczny feler.

Po pracy znów czekała na mnie. Wyglądała jakoś inaczej, ale nie
potrafiłem określić co się w niej zmieniło. I tak była bardzo ładna.

- Może dziś pani zaproponuje jakieś miejsce. - powiedziałem
uśmiechając się szczerze.

- Może kawiarnia "Pod jaszczurem". - odparła i pierwszy raz
uśmiechnęła się. Musiałem wyglądać jak idiota, skoro podeszła i
delikatnie zamknęła mi opadłą szczękę. - Idziemy? - spytała.

- Tak, proszę. - odpowiedziałem i otworzyłem jej drzwi do samochodu.

Gdy wsiadłem i zamknąłem za sobą drzwi, odwróciła się do mnie i
powiedziała.

- Nie ma sensu mówić sobie per "pan". Mówmy sobie po imieniu,
dobrze?

- Dobrze, Iwona. - uśmiechnęła się, a u mnie odezwał się dzwonek
alarmowy. Gdy kobieta jednego dnia cię nienawidzi, to drugiego nie polubi.

Iwona pokazała mi drogę do kawiarni, i gdy po wejściu do środka
zajęliśmy miejsce, rozejrzałem się dokoła. Stylowe wnętrze z
przyćmionym światłem i rzeźbionymi, solidnymi meblami stwarzało klimat
dostojeństwa i powagi, troszeczkę przytłaczającej przeciętnego
zjadacza chleba. Podeszła do nas kelnerka by podać menu i okazało się,
że moja towarzyszka jest tu stałym gościem. Sprzątaczka w lokalu takiej
klasy? Coraz bardziej mnie zadziwiała, chociaż z drugiej strony moje
podejrzenia, że nie jest zwykłą kobietą, z każdą chwilą stawały
się bliższe pewności.

- Opowiedz mi coś o sobie. - rozpoczęła. - Muszę ci się przyznać, że
mnie zaintrygowałeś.

- Dobrze, ale pod warunkiem że dowiem się też czegoś o tobie. -
odparłem.

- Zgoda.

- No więc mam Dwadzieścia osiem lat, małe mieszkanko i samochód ,
który mógłby być nowszy. Lubię książki, komputery, czasem zabawić
się z przyjaciółmi, choć raczej preferuję spokój i zacisze swego
domu. Próbuję trochę grać na giełdzie, ale nie potrafię zbić fortuny, czasami trafi się jakaś zwyżka. Teraz nie mam dziewczyny, więc dałem się zauroczyć tobie. - wypaliłem. Jeśli mnie
nie znosi, to albo walnie, albo wyjdzie. - A teraz ty.

Iwona wzdrygnęła się i spojrzała na mnie jak wąż na ofiarę. A mnie
ogarnął jakiś niezwykły spokój. Czułem, że rozgrywa się jakaś
walka, ale czułem też dziwną wewnętrzną siłę dająca nadzwycajną pewność siebie. Mało brakowało, bym
to poczucie przypłacił okaleczeniem, bo nie zorientowałem się, że
dziewczyna spróbowała wykorzystać do walki ze mną przechodzącą
właśnie z tacą kelnerkę. Spowodowała, że niosąca tacę z kilkoma
kieliszkami wina kobieta potknęła się i runęła w kierunku mojej
głowy. Usłyszałem brzęk szkła i to mnie uratowało. Błyskawicznym
ruchem podniosłem się jednocześnie obracając i udało mi się chwycić
kelnerkę. Taca z kieliszkami przeleciała obok lądując na naszym
stoliku, a wino po obrusie popłynęło prosto na białą sukienkę Iwony.
Gdy to zobaczyłem, nie mogłem powstrzymać śmiechu. Ale nie śmiałem
się długo, bo w jej oczach dostrzegłem łzy.

- Iwona... - podszedłem do niej i wziąłem delikatnie za rękę. -
Chodź, musisz się przebrać. Zawiozę cię do domu. - Szła jak bezwolna
lalka, czarownica o złamanej woli. Wsadziłem ją do samochodu i

zapytałem o adres. Podała go bezbarwnym głosem. Po drodze powiedziała
tylko jedno słowo: "Dlaczego?"

Nie odpowiadałem, bo trochę bałem się, że mogłem ją zbyt mocno
zranić. Chciałem ją odprowadzić do mieszkania, ale powstrzymała mnie.

- Nie teraz. - powiedziała spoglądając na mnie nieznanym wcześniej
wzrokiem. - Dziś nie potrafię z nikim rozmawiać.

- Wiem kim jesteś - wypaliłem. Spuściła głowę i nie odpowiadając
zniknęła w drzwiach.

Następnego dnia w pracy czekałem na nią bezskutecznie. Nie przyszła. Gdy po pracy pojechałem do jej mieszkania, sąsiadka powiedziała, że
wczoraj wyjechała. Pomyślałem, że przez moją głupotę już więcej
jej nie zobaczę.



Od tamtej chwili minęły dwa tygodnie. Dwa okropne tygodnie zadręczania
się i obwiniania o wszystko. O arogancję, brak delikatności, wścibstwo,
chamstwo i Bóg wie co jeszcze. Nie mogłem sobie wybaczyć tego, że
jedyną dziewczynę, która poruszyła moje serce, zraziłem do siebie w
dwa dni.

Czekała na mnie przed wejściem do biura. Była opalona na mahoń.
Spoglądała na mnie trochę niepewnie, jakby obawiając się, że to ja
jestem czarownikiem i mogę ją skrzywdzić. Gdy podszedłem do niej
powiedziała:

- Musisz ze mną gdzieś pojechać.

- Jasne. - odparłem z ulgą. Bałem się, że powie, że nie możemy się
widywać, albo coś w tym rodzaju.

Pojechaliśmy za miasto, potem jakąś boczną drogą, aż do ukrytej
głęboko w lesie chaty. Gdy zajechaliśmy, przed dom wyszła starsza,
elegancka kobieta. Spojrzała na mnie badawczo, jak klient oceniający
towar. Chyba badanie wypadło pomyślnie, bo uśmiechnęła się i
zaprosiła nas do środka.

- To moja ciocia, Amanda. - rzekła do mnie Iwona a potem przedstawiła
mnie swojej ciotce.

Usiedliśmy w wygodnych fotelach przy okrągłym stoliku, na którym stała
świeżo zaparzona herbata i ciasteczka.

- To on. - powiedziała ciotka Iwonie.

- Ale on mi się wcale tak bardzo nie podoba! - odparła Iwona.

Rozmawiały, jakby mnie tu nie było. Trochę było to denerwujące, ale między dwiema czarownicami lepiej nie okazywać złości.

- Twoje czary nie działają na niego, a on jest w tobie zakochany.

Nie wytrzymałem i chciałem wtrącić, że wcale nie kocham Iwony, ale
ciotka uciszyła mnie ruchem ręki, zanim wydałem z siebie jakikolwiek
dźwięk.

- I co z tego, Pamiętasz, sama mówiłaś, że miał mnie powalić na
kolana gdy go poznam, a wcale nie jest taki oszałamiający! - broniła
się dziewczyna.

- A co robiłaś, jak go poznałaś? - uśmiechnęła się tajemniczo
ciotka Amanda.

- O Boże... - Iwona zakryła dłońmi usta - ...szukałam spinki.

- Daj mu szansę. Nie musisz zaraz za niego wychodzić.

- A co ze mną? - zapytałem w końcu.

- Będziesz szczęśliwym człowiekiem - odparły jednocześnie.



Minęły dwa lata, a ja jestem szczęśliwym małżonkiem pięknej,
mądrej i spokojnej kobiety. Wykorzystujemy jej dar tylko kilka razy do
roku, gdy gramy na giełdzie. Żyjemy dostatnio i spokojnie nie niepokojeni
przez ludzi w naszym domu. Acha, za dwa miesiące urodzi nam się

córeczka. Kim będzie?



Koniec.
 
 
Agi 
Modliszka


Posty: 39270
Skąd: Wielkopolska
Wysłany: 14 Czerwca 2011, 18:18   

Tommyline, zapraszam do lektury regulaminu forum i do wątku powitalnego.
Na wypadek, gdybyś nie umiał znaleźć: http://www.science-fictio...opic.php?t=2629
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group