Strona Główna


UżytkownicyUżytkownicy  Regulamin  ProfilProfil
SzukajSzukaj  FAQFAQ  GrupyGrupy  AlbumAlbum  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj
Winieta

Poprzedni temat «» Następny temat
Oksza : małym druczkiem.
Autor Wiadomość
oksza 
Gollum

Posty: 21
Skąd: Łódź
Wysłany: 10 Grudnia 2010, 20:00   Oksza : małym druczkiem.

Temat ten stworzyłem z myślą o wystawianiu co pewien czas swoich krótkich i ciekawszych prac, pisanych wieczorami. Abyście w trakcie nudy , czy w chwili wolnej mogli sobie je poczytać ;) .

Jeżeli ktoś z Was będzie chciał wystawić swoją opinię to proszę. Za każdą będę Wam wdzięczny, ponieważ dzięki nim dowiem się na czym stoję i na co mam w przyszłości zwracac większą uwagę w pisaniu.

Dziękuję wszystkim tym którzy zechcą poświęcić chwilkę na zapoznanie się z moimi pracami , oraz za Wasze opinie :) .
 
 
terebka 
Filippon


Posty: 3843
Skąd: Nowogródek Pomorski
Wysłany: 10 Grudnia 2010, 20:04   

Tymczasem już możesz obmyślać opowieść na zadany przez baranka temat bez tematu
_________________
SZORTAL
Szortal Na Wynos - Wydanie Specjalne
 
 
 
oksza 
Gollum

Posty: 21
Skąd: Łódź
Wysłany: 10 Grudnia 2010, 20:12   

Zasada Pierwsza

Opowiem historię o młodym chłopcu, który ściągną na siebie i swoją rodzinę śmierć łamiąc nieświadomie pierwszą zasadę ,poprzez głupotę własnych rodziców którzy nie przestrzegali ,,dziesięciu zasad'' i nie wpoili ich własnemu synowi..

Zasada pierwsza.
- ,,Przechwalając się jak Logan mały, skończysz żywot swój zuchwały.'' ’’

Coś sapało nad jego uchem, czół odór gnijącego mięsa, który przyprawiał go o mdłości.
Było tak ciemno ,że podczas mrugania nie dostrzegał żadnej różnicy, ale nie to było najstraszniejsze, nie mrok, lecz istota która się w nim kryła.
Dosłownie kilka centymetrów dzieliło go od potwora, który nic tylko uporczywie sapał mu do ucha. Każdy oddech obijał się chłopcu po twarzy, a gryzący smród wił w nosie i przyprawiał oczy o łzawienie.
Chłopiec nie śmiał nawet drgnąć, ponieważ wiedział ,że wtedy nastąpi jego koniec.
Oddech starał się mieć płytki i jak najcichszy ,miał nadzieję ,że dzięki temu potwór go nie usłyszy i odejdzie.
Sapanie bestii stawało się jednak głośniejsze i szybsze, a jego oddech z coraz to większą siłą uderzał w delikatną twarz chłopca, przyprawiając go o klaustrofobię.
Wiedząc ,że w tym stanie długo nie wytrzyma ,chłopczyk powtarzał sobie w myślach radę ojca:

,,Gdy będzie ci naprawdę strasznie ,to pomyśl o czymś wesołymi i ciepłym, a mrok straci nad tobą moc i osłabnie'' .

Chłopiec wrócił więc z wielkim trudem myślami do wczorajszego dnia , kiedy wesoło spędzał czas w domu z rodzicami ,bawiąc się na swoich dziewiątych urodzinach.
Tego dnia dostał od ojca mały sztylet.
Wspomnienia chłopca powędrowały do tych chwil..

Stał teraz w pokoju wymachując swoim nowym nabytkiem, imitując odgłosy walki
z niewidzialna bestią. Kilka pchnięć i potwór nie żył. Młodzieniec podniósł tryumfalnie sztylet i głośno krzykną ,radując się ze swojego zwycięstwa.
-HA! Zabiłem cię bestio!
Rodzice słysząc to zaczęli się śmiać ku jego radości .Podczas gdy on podbiegł do otwartego okna i krzykną tak głośno, jak tylko potrafił w stronę rozciągającego się w oddali lasu.
-Jam jest rycerz Logan, zabójca potworów!
Rodzice śmiali się dalej, młodzieniec zaś staną przy oknie nieruchomo wpatrując się zamyślony w las.
Był przekonany, że coś w nim ujrzał. Mógłby przysiąc, że coś czarnego i wielkiego wpatrywało się w niego, po czym uciekło z powrotem do lasu. Powiedział o tym rodzicom, lecz oni uznali to za wybryk jego wyobraźni i położyli go do łóżka, nie chcąc słuchać tych bzdur. Był przecież tylko małym chłopcem.


Wiedział co się później stanie więc próbował myśleć o czym innym, lecz coś mu na to nie pozwalało.. Znowu zaczął słyszeć upiorne sapanie...
Młodzieniec skupił się na wspomnieniach .Jego umysł zbombardowały niechciane wydarzenia z tej nocy.

Leżąc w łóżku ze schowanym sztyletem obok siebie i śpiąc z uśmiechem na twarzy, młody Logan obudził się gwałtownie słysząc głośne tupanie na dole.
Wsłuchiwał się w nie przez chwilę, patrząc na spowite gęstym mrokiem drzwi swojego pokoju. Nie ruszał się wystraszony, pewien że gdy tylko to zrobi to coś strasznego wpadnie na nie z impetem i wskoczy z nimi na łóżko, miażdżąc go pod olbrzymim ciężarem, skrzypiących starych, bardzo twardych i zimnych drzwi.
Nakrył się kołdrą po same oczy. Po krótkim czasie walcząc ze zmęczeniem i ciążącymi powiekami uspokojony już odleciał do krainy snów ,pewien że to jego tato wstał aby coś przekąsić.
Zasną.
Po chwili ponownie się przeczkną . Teraz tupanie było szybkie, a oprócz niego dało się słyszeć również krzyki i szuranie krzeseł.


Młodzieniec walczył z myślami lecz nie mógł nad nimi zapanować, cos kazało mu oglądać te niemiłe wspomnienia.

Zerwał się na równe nogi i sięgną po sztylet. Powoli podszedł do drzwi i uchylił je. Odgłosy przybrały na sile, oprócz tego do jego uszu doszły jeszcze nowe odgłosy. Pomruki ,oraz warczenie.
Nie były one zwykłe. Gdy je słyszał , cała klatka piersiowa dygotała mu wewnątrz, a donośne warczenie przyprawiało go o zimne dreszcze.
Logan zaczął schodzić po schodach, w stronę źródła hałasu. Szedł cicho, zwalniając coraz bardziej i bardziej zmuszony przez swój instynkt i dziecięcy strach.
Walczył z nimi przez chwilę przyciśnięty spoconymi plecami do ściany, trzymając w ręce mocno sztylet i gdy wreszcie udało mu się pozbyć strachu, ruszył dalej w dół ciemnym korytarzem.


Zimny pot spływał mu po karku lepiąc się do koszuli nocnej. Potwór był teraz kilka cali od jego twarzy, sapał jeszcze głośniej i szybciej.
Spróbował jeszcze raz pomyśleć o czymś wesołym, bez powodzenia..

Stał obok wejścia do kuchni i wychylił lekko głowę, aby zajrzeć do środka.
Słyszał szum wiatru i ciche trzaskanie okna o szafkę. Oprócz niego było cicho.
Na podłodze ujrzał złamaną świecę, palącą się i pożerającą płomieniem nogę przewróconego krzesła. Ogień oświetlał kuchnię tworząc na ścianach tańczące cienie.
Na środku kuchni stał stół, cały spowity w mroku. Zmrużył oczy i dostrzegł ,że coś z niego spływało ciurkiem, tworząc ciemną kałużę na podłodze obok świecy, na tyle aby zorientować się ,że to była krew.
Loganowi serce zabiło szybciej. Spojrzał na ścianę i ujrzał na niej cień stołu, na którym leżało ciało jego matki.
-Mama?! - pisną
Przyszła mu do głowy głupia myśl, nadzieja, że matka żyje.
Chłopiec patrzył na cień myśląc, że matka robi mu kawał i wstanie gdy tylko wejdzie, a potem zacznie się śmiać z jego cykora. Często robiła mu kawały, uwielbiała je.
Wpatrywał się w cień z nabożeństwem licząc w duchu, że tak jest i tym razem.
W pewnej chwili jej ciało drgnęło.
Ona się poruszała!
Logan miał już do niej krzyknąć ,gdy zauważył drugi cień.
Nad matką była czarna poruszająca się włochata plama. Słychać było tylko odgłosy mlaskania i łamania kości. On ją pożerał.
Tego było zbyt wiele.
Łzy popłynęły mu po twarzy. Wytarł je szybko przypominając sobie o tacie.
-Gdzie jest Tata! -myślał - przecież musi gdzieś tu być, on będzie wiedział co robić!
Chłopiec miał już się odwrócić, gdy coś zwróciło jego uwagę. Spojrzał na krzesło, które tliło się od świecy. To nie było krzesło, to była noga, a raczej jej pozostałość. Sama kość udowa
z kawałkami mięsa. Logan prawie zwymiotował. Serce waliło mu jak oszalałe, dreszcze czesały jego plecy jak grzebienie , a strach paraliżował mu ciało.
Światło płomienia padło wyżej i ujrzał twarz swojego ojca ,była całą poplamioną krwią i zmasakrowaną widniejącymi na niej śladami pazurów. Jego martwe oczy patrzyły prosto na chłopca.
Logan uskoczył do tyłu, kryjąc się za ścianą. Ciężko dyszał. Czół jak coś ciepłego spływało mu po udach. Wychylił lekko głowę i spojrzał jeszcze raz na ojca.
Nagle jego ręka się uniosła.
Chłopcu ścisnęło się serce, aż jękną z bólu, podskoczył i staną na bosych zmarzniętych palcach.
Patrzył dalej nie wiedząc co robić.
Martwa ręka ojca zatoczyła łuk i zniknęła w ciemnym koncie kuchni wraz z ciałem , ciągniętym przez wielki czarny cień.
Logan nie wytrzymał i pobiegł prosto do drzwi nie zważając na hałas. Wybiegł na zewnątrz
i ruszył pędem do stodoły, aby się w niej ukryć. Dobiegł bez przeszkód.
Czekał w niej ściskając swój nowy sztylet w spoconej ręce i sapiąc ciężko ze zmęczenia, wsłuchany w świszczący z pomiędzy desek wiatr.
Ojciec i matka nie żyją, został tylko on. To co stało się w kuchni podczas jego snu pozostało tajemnicą. Teraz za wszelką cenę musiał przeżyć. Wszystko zależało od niego, ponieważ niebyło nikogo w pobliżu, kto mógłby mu teraz pomóc. A nawet gdyby ktoś się znalazł to zapewne nie miałby żadnych szans w starciu z tymi potworami. Trzeba było się schować i poczekać do rana, aż się wszystko uspokoi.
W pewnej chwili Logan usłyszał ,jak coś się zbliża. Wielka czarna postać stanęła w wejściu stodoły, kilkanaście metrów od niego, po czym bardzo powoli skierowała swoje cielsko się w jego stronę.
Logan z trudem opanował głośne dyszenie nie mogąc oderwać wzroku od potwora. Wokół zapanowała cisza. Czarna włochata postać podchodząc w sam środek stodoły nagle przystanęła i zaczęła się rozglądać, węsząc.
Minęła niecała minuta gdy szybkim ruchem skierowała na niego wzrok. Wtedy wydarzyła się dziwna i przerażająca rzecz. Bestia zaczęła sapać w ten sam sposób co on .Gdy chłopak siedział w kącie niezdolny do ruchu ,potwór wolnym krokiem zaczęła się do niego zbliżać. Podszedł na odległość dwóch metrów i kucną przez nim zlewając się z mrokiem.


Logan wreszcie wyrwał się ze wspomnień. Opanowawszy chęć ucieczki ,złapał powietrze w swoje małe płuca i wstrzymał oddech nasłuchując.
Było teraz cicho, lecz mimo to ani myślał się ruszyć. Bał się nie na żarty.
Zaczął się zastanawiać ,czemu bestia sapała tak jak on i przypomniał sobie jak kolega
opowiadał mu kiedyś o naśladowcach.
-,, Naśladowcy to straszne potwory .-mówił - One upajają się ludzkim strachem. Lubią manipulować naszymi umysłami i naśladować nasze dźwięki , a gdy skończą się tobą bawić.. to jesteś trupem. Łapią cię za twarz, żebyś nie mógł krzyczeć ,a następnie druga ręką wyrywają tobie serce..''.
Logan wypuścił powietrze z płuc i zerwał się na równe nogi. Wyciągną przed siebie sztylet i ruszył biegiem na bestie.
Albo ją zabije albo zginie. Nie miał zamiaru tracić własnego serca, chciał za wszelką cenę przeżyć. Lecz gdy tylko zrobił krok, poczuł mocne uderzenie w twarz. Coś go za nią złapało łamiąc mu nos.
W głowie słyszał słowa kolegi ”..Łapią cię za twarz, żebyś nie mógł krzyczeć ,a następnie druga ręką wyrywają tobie serce..''.
To było potworne .Młodzieniec zaczął wierzgać i walczyć lecz brakowało mu tchu. Ręką instynktownie sięgną ku sercu ,by je uchronić. Jednak nie zdążył zgiąć jej do połowy ,gdyż w tej samej chwili otrzymał uderzenie w pierś.
Poczuł pustkę.
Uderzenie nastąpiło drugi raz.. słyszał jak pękają mu kości. Ból rozlewał się po jego ciele, niczym lawa. Głowa mu pulsowała, a w oczach widział tylko tańczące plamki.
Uderzenie nastąpiło jeszcze raz. Za trzecim razem dzieciak stracił serce. Ostatnie co pamiętał to potężny ucisk na głowie ,miażdżący mu czaszkę.
Zginą.

Tak skończył młody Logan, biedny młodziak ,zaledwie dziewięcioletni.
Zapamiętaj tę lekcje.. nie łam zasady pierwszej a nie utracisz swojego serca.
 
 
shenra 
Wielki Kosmiczny Chomik Naczelna Biskupa


Posty: 24980
Skąd: z Nikąd
Wysłany: 10 Grudnia 2010, 20:24   

oksza napisał/a
Coś sapało nad jego uchem, czół odór gnijącego mięsa, który przyprawiał go o mdłości.
Łał :shock:
oksza napisał/a
Było tak ciemno ,że podczas mrugania nie dostrzegał żadnej różnicy, ale nie to było najstraszniejsze, nie mrok, lecz istota która się w nim kryła.
Zdanie jak z koszmaru sennego. Ile bym nie mrugała nie widzę w nim sensu.
oksza napisał/a
Dosłownie kilka centymetrów dzieliło go od potwora, który nic tylko uporczywie sapał mu do ucha.
Skąd wie, skoro go nie zlokalizował. No i czy on w końcu dmucha mu nad czy do ucha?
oksza napisał/a
Każdy oddech obijał się chłopcu po twarzy, a gryzący smród wił w nosie i przyprawiał oczy o łzawienie.
A jednak, przebóg, paskuda była z przodu! Extra. A smród nie dość, że miał zęby to jeszcze się wił, zapewne jak węgorz... nie wspominając, że z nosa oddziaływał na oczy. Faktycznie ciężki kaliber.

Nie dałam rady dalej.
_________________
Chomikowo obłędnie, lekko neurotycznie w granicach perwersji. "Niuplać dzyndzla" :D specially for smert :D
Przesiądź się!
Przegubowy kotecek!
chomik w świecie
 
 
 
Matrim 
Kwiatek


Posty: 10317
Skąd: Zagłębie i Wielkopolska
Wysłany: 10 Grudnia 2010, 20:25   

oksza napisał/a
który ściągną na siebie i swoją rodzinę śmierć łamiąc


... no i przecinek, którego nie ma.
_________________
Scio me nihil scire.

"Nie dorastaj, to jest gupie i nie daje się cofnąć. Podobno." - Martva
 
 
 
oksza 
Gollum

Posty: 21
Skąd: Łódź
Wysłany: 10 Grudnia 2010, 20:27   

O cholera... faktycznie dobry jestem. Cóż wielkie dzięki, że żuciłaś okiem ;) .
 
 
terebka 
Filippon


Posty: 3843
Skąd: Nowogródek Pomorski
Wysłany: 10 Grudnia 2010, 20:28   

Na gorąco, poprzesuwaj większą część przecinków, kropek, myślników o jedno miejsce w lewo, znaczy po słowie a przed spacją:

blabla, blabla...
blabla. Blabla...
- blabla - blabla - blabla...

Wielokropek złożony jest z trzech, nie dwóch kropek. Czyli na początek interpunkcja.

Po drugie, nie kończysz wyrazów. Autokorekty się nie chciało zrobić ;>

ściągną, zginą, jękną...


Edit:

Cytat
Żuciłaś


:shock:
 
 
 
shenra 
Wielki Kosmiczny Chomik Naczelna Biskupa


Posty: 24980
Skąd: z Nikąd
Wysłany: 10 Grudnia 2010, 20:30   

Chciałam jeszcze raz spróbować, ale nic z tego. Chłopcze, chłopcze, chłopcze... :D

oksza napisał/a
Chłopiec nie śmiał nawet drgnąć, ponieważ wiedział ,że wtedy nastąpi jego koniec.
Bardzo ciekawy przykład stosowania spacji, zdaje się, że rozplenił się w całym tekście.
oksza napisał/a
Oddech starał się mieć płytki i jak najcichszy ,miał nadzieję ,że dzięki temu potwór go nie usłyszy i odejdzie.
Uno momento. Że co? Jakiś gad najpierw mu dmucha nad potem do ucha, aż wreszcie w twarz, a on liczy, że nieoddychając zmyli gada, który ewidentnie(co wynika z tekstu) gapi się i sapie prosto na niego? Keeeee? :shock:
oksza napisał/a
Sapanie bestii stawało się jednak głośniejsze i szybsze, a jego oddech z coraz to większą siłą uderzał w delikatną twarz chłopca, przyprawiając go o klaustrofobię.
Nie chcę zrozumieć tego zdania. Powtórzenia rulez. Fantastyczna logika, trza przyznać.

Edit:
oksza napisał/a
Cóż wielkie dzięki, że żuciłaś okiem
:wink:

Może na raty to przerobię.
_________________
Chomikowo obłędnie, lekko neurotycznie w granicach perwersji. "Niuplać dzyndzla" :D specially for smert :D
Przesiądź się!
Przegubowy kotecek!
chomik w świecie
 
 
 
shenra 
Wielki Kosmiczny Chomik Naczelna Biskupa


Posty: 24980
Skąd: z Nikąd
Wysłany: 10 Grudnia 2010, 20:46   

oksza napisał/a
Chłopiec wrócił więc z wielkim trudem myślami do wczorajszego dnia , kiedy wesoło spędzał czas w domu z rodzicami ,bawiąc się na swoich dziewiątych urodzinach.
Znaczysja siedział, skakał na nich? Jeżeli cały czas piszesz o tym samym bohaterze, nie musisz ciągle powtarzać chłopiec. Już wiemy, że jest tam tylko on i cuchnący oddech.

oksza napisał/a
Tego dnia dostał od ojca mały sztylet.
Znów dnia. Poza tym sztylet z zasady jest mały, w końcu to nie maczeta.

oksza napisał/a
Stał teraz w pokoju wymachując swoim nowym nabytkiem, imitując odgłosy walki
"teraz" jest tam kompletnie niepotrzebne, takoż "swoim", poza tym machając nie da się imitować odgłosów walki, bo wydaje się je otworem paszczowym, nie machającym. :wink:

oksza napisał/a
Podczas gdy on podbiegł do otwartego okna i krzykną tak głośno, jak tylko potrafił w stronę rozciągającego się w oddali lasu.
krzyknął co to gumo-las. Przecinków niet.

oksza napisał/a
Rodzice śmiali się dalej, młodzieniec zaś staną przy oknie nieruchomo wpatrując się zamyślony w las.
Podbiegając wcześniej do okna musiał siłą rzeczy stanąć, po co piszesz to jeszcze raz? :|

oksza napisał/a
Powiedział o tym rodzicom, lecz oni uznali to za wybryk jego wyobraźni i położyli go do łóżka
Wybryk wyobraźni? A szto to? I jeszcze trzeba ten wybryk kłaść spać.

Pauza. Ni daju rady.
_________________
Chomikowo obłędnie, lekko neurotycznie w granicach perwersji. "Niuplać dzyndzla" :D specially for smert :D
Przesiądź się!
Przegubowy kotecek!
chomik w świecie
 
 
 
oksza 
Gollum

Posty: 21
Skąd: Łódź
Wysłany: 10 Grudnia 2010, 20:49   

Tak tak nie wypał.. pisane kiedyś tam wieczorkiem.
Tylko z grubsza sprawdziłem i wstawiłem aby nie było tutaj tak goło do rana hehe ;P . Ale dzięki Wam wielkie za taką PIKNĄ naganę ;) Teraz do sprawdzania przykładać się mocniej będę :) .
Jutro dam następne.. dzisiaj już mi się nie chce. Idę czytać narka ;) . Do jutra wszystkim :) .

I jeszcze raz dzięki :wink:
 
 
shenra 
Wielki Kosmiczny Chomik Naczelna Biskupa


Posty: 24980
Skąd: z Nikąd
Wysłany: 10 Grudnia 2010, 20:50   

oksza, mam nadzieję, że nie urażam, ale zołza ze mnie przy takiej robocie wychodzi. Staram się, aż tak dosadna jak mi się wyświetla w myślach nie być. :mrgreen:
_________________
Chomikowo obłędnie, lekko neurotycznie w granicach perwersji. "Niuplać dzyndzla" :D specially for smert :D
Przesiądź się!
Przegubowy kotecek!
chomik w świecie
 
 
 
oksza 
Gollum

Posty: 21
Skąd: Łódź
Wysłany: 10 Grudnia 2010, 20:54   

A co do przecinków .. ogólnie interpunkcja. Mam z tym problem od zawsze xd. Staram się jak mogę to poprawiać :cry: .

Cholercia, ale dostałem ładnego kopa xd . Czyli pewnie nawet 1+ nie będzie. Musze się podciągnąć hehe :P .
 
 
oksza 
Gollum

Posty: 21
Skąd: Łódź
Wysłany: 10 Grudnia 2010, 21:00   

Spoooczko, lepiej dostać tyle niż nic ;) . Ważne że ktoś się mną zainteresował i poświęcił mi swój czas. Jeszcze raz ci za to dziękuję i Wam również panowie xd . Porządna nagana przyda się na przyszłość ;) .
 
 
shenra 
Wielki Kosmiczny Chomik Naczelna Biskupa


Posty: 24980
Skąd: z Nikąd
Wysłany: 10 Grudnia 2010, 21:09   

oksza napisał/a
Wiedział co się później stanie więc próbował myśleć o czym innym, lecz coś mu na to nie pozwalało..
co, czymś, coś. Ło to się nazywa sprecyzowanie myśli :mrgreen:

oksza napisał/a
Jego umysł zbombardowały niechciane wydarzenia z tej nocy.
Taż miały być pozytywne myśli.

oksza napisał/a
Leżąc w łóżku ze schowanym sztyletem obok siebie i śpiąc z uśmiechem na twarzy, młody Logan obudził się gwałtownie słysząc głośne tupanie na dole.
Władco Logiki oświeć mnie! Co znaczy schowany obok siebie? Tupanie na dole czego? Już zostawię ten uśmiech w pokoju. :mrgreen:

oksza napisał/a
Wsłuchiwał się w nie przez chwilę, patrząc na spowite gęstym mrokiem drzwi swojego pokoju.
Nosz kurza twarz z tym mrokiem to przesadzasz, noc ma to do siebie, że jest ciemno. A może to jakaś nowoczesna ramka była z Mrok i synowie spółka z o.o.?

oksza napisał/a
Nie ruszał się wystraszony, pewien że gdy tylko to zrobi to coś strasznego wpadnie na nie z impetem i wskoczy z nimi na łóżko, miażdżąc go pod olbrzymim ciężarem, skrzypiących starych, bardzo twardych i zimnych drzwi.
Fiu, fiu...

oksza napisał/a
Po krótkim czasie walcząc ze zmęczeniem i ciążącymi powiekami uspokojony już odleciał do krainy snów ,pewien że to jego tato wstał aby coś przekąsić.
Zmień dilera.
oksza napisał/a
Po chwili ponownie się przeczkną

oksza napisał/a
Teraz tupanie było szybkie, a oprócz niego dało się słyszeć również krzyki i szuranie krzeseł.
Ale impreza była, bracie! Facepalm.
_________________
Chomikowo obłędnie, lekko neurotycznie w granicach perwersji. "Niuplać dzyndzla" :D specially for smert :D
Przesiądź się!
Przegubowy kotecek!
chomik w świecie
 
 
 
Kai 
Bloody Mary


Posty: 10167
Skąd: Śląsk
Wysłany: 10 Grudnia 2010, 21:18   

shenra napisał/a
Wybryk wyobraźni? A szto to? I jeszcze trzeba ten wybryk kłaść spać.

Ale tu to się czepiasz. :twisted:

shenra napisał/a
Poza tym sztylet z zasady jest mały, w końcu to nie maczeta.

Ale długość ostrza też jest zmienna. Popatrz w necie.

shenra napisał/a
poza tym machając nie da się imitować odgłosów walki, bo wydaje się je otworem paszczowym, nie machającym.

Chętnie bym Ci udowodniła, że jest całkiem inaczej. Można machać i jednocześnie imitować, zapewniam Cię. Nieraz to robiłam :mrgreen:

Ale to tylko w kwestii czepialstwa, sam tekst mnie z lekka położył, to nie jest TO.
oksza napisał/a
czół
oksza napisał/a
który nic tylko
oksza napisał/a
obijał się chłopcu po twarzy
oksza napisał/a
zaś staną przy oknie nieruchomo

Zlituj się. Kompletnie nie trzymasz budowy zdania, o ortografii nie wspomnę. Mieszasz kolokwializmy z nadętą narracją barda. Chłopiec, chłopczyk, chłopak czy młodzieniec? Zdecyduj się. Nie chce mi się dalej analizować, ale musisz najpierw nauczyć się pisać po polsku, a dopiero potem tworzyć...
_________________
- Ucieczka płynu dowodowego z miejsca zbrodni do przełyku podejrzanego!
- to nieprawda, płyn się boi pana władzy i skrył się we mnie!
 
 
shenra 
Wielki Kosmiczny Chomik Naczelna Biskupa


Posty: 24980
Skąd: z Nikąd
Wysłany: 10 Grudnia 2010, 21:22   

Kai, przecież napisałam, że się czepiam, co prawda innym słowami, ale uprzedziłam. Poza tym konstrukcja pozwala na luźną interpretację właśnie przez niedociągnięcia.
Zawsze mogłabym ogólnie napisać, że jest do zadnie i wsio.
_________________
Chomikowo obłędnie, lekko neurotycznie w granicach perwersji. "Niuplać dzyndzla" :D specially for smert :D
Przesiądź się!
Przegubowy kotecek!
chomik w świecie
 
 
 
Sauron 
Bink


Posty: 1804
Skąd: Toruń
Wysłany: 10 Grudnia 2010, 21:25   

oksza, będę niemiła - podbudowałeś mi moje poczucie własnej wartości tym tekstem...
(choć nie twierdzę, że piszę dobrze - patrz szorty)
oksza napisał/a
Zmrużył oczy i dostrzegł ,że coś z niego spływało ciurkiem, tworząc ciemną kałużę na podłodze obok świecy, na tyle aby zorientować się ,że to była krew.

WTF? :shock:
_________________
Kupiec. Korzenny.
The dog park will not harm you.
 
 
Rafał 
.

Posty: 14552
Skąd: Że: Znowu:
Wysłany: 11 Grudnia 2010, 00:28   

shenra, Kai, podziwiam, BTW, wagon węgla przyjechał, rozładujecie mi? :wink:
Sauron, ty też, łopata w kącie.
oksza napisał/a
Tak skończył młody Logan
BTW, jedna wartościowa rzecz z tekstu, NURS, co z Loganem?
 
 
Fidel-F2 
Wysoki Kapłan Kościoła Latającego Fidela


Posty: 37515
Skąd: Sandomierz
Wysłany: 11 Grudnia 2010, 01:36   

oksza napisał/a
Przechwalając się jak Logan mały, skończysz żywot swój zuchwały
:mrgreen:
_________________
Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
 
 
Zgaga 
Nerwus


Posty: 5716
Skąd: Grochów
Wysłany: 11 Grudnia 2010, 08:33   

oksza, pracuj nad ortografią i interpunkcją, w każdym poście, bo towarzystwo Cię zniszczy.
Czyli kłania się podstawowa zasada: szanuj czytelnika.
_________________
Posiadanie książki jest formą lektury
- J. Pilch
 
 
oksza 
Gollum

Posty: 21
Skąd: Łódź
Wysłany: 11 Grudnia 2010, 08:44   

WEEEE... :oops: XD Dobra, dam coś nowego bo to jakiś niewypał był.

Nic wam nie umknie uwadze, wszyscy macie sokoli wzrok. Za to jak jestem ślepy jak kret i chyba takiego avatara powinienem sobie wstawić xd ;P: .
 
 
oksza 
Gollum

Posty: 21
Skąd: Łódź
Wysłany: 11 Grudnia 2010, 08:54   

Już zniszczyło. Nawet nie wiem już jak pisać posty :? . Ale i tak dalej będę tutaj wstawiał swoje bazgroły, bo wyrzucać troszkę głupio... ;P: .
 
 
Fidel-F2 
Wysoki Kapłan Kościoła Latającego Fidela


Posty: 37515
Skąd: Sandomierz
Wysłany: 11 Grudnia 2010, 09:03   

oksza napisał/a
Nic wam nie umknie uwadze
:P
oksza napisał/a
bo wyrzucać troszkę głupio...
oi wyrzucaj, wyrzucaj, głupio to jest to pokazywać komukolwiek
_________________
Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
 
 
Zgaga 
Nerwus


Posty: 5716
Skąd: Grochów
Wysłany: 11 Grudnia 2010, 09:45   

Fidel-F2, ale tylko pokazując swoje teksty komukolwiek, można zobaczyć, co jest z nimi nie tak, nabrać dystansu, zobaczyć nad czym trzeba pracować. Inna sprawa, że na tym forum trzeba umieć reagować na krytykę i, jednak, być odważnym.
_________________
Posiadanie książki jest formą lektury
- J. Pilch
 
 
Fidel-F2 
Wysoki Kapłan Kościoła Latającego Fidela


Posty: 37515
Skąd: Sandomierz
Wysłany: 11 Grudnia 2010, 10:25   

Zgaga, mam sie za wszystko tylko nie za talent literacki a napisałbym lepiej stylistycznie. To się mija z celem. Albo to napisał i nawet nie przeczytał niech wtedy spierd... i ludziom czasu nie marnuje skoro swojego poświęcić nie potrafi, albo spędził nad tym tekstem sześć miesięcy ciężkiej pracy a wtedy tym bardziej niech spier... bo to strata czasu dla wszystkich.
_________________
Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
 
 
oksza 
Gollum

Posty: 21
Skąd: Łódź
Wysłany: 11 Grudnia 2010, 10:41   

Dobra teraz coś co pisałem w tamtym tygodniu w dwa wieczory. Sprawdziłem i poprawiłem. (cholera.. mam opory z naciśnięciem na ,,wyślij'' :| )

Ciepły śnieg.

Było mu zimno. Skostniały mu ręce.. ale to nic. Już niedaleko, zaraz będzie na miejscu.
Szedł wolnym krokiem po miękkim skrzącym się śniegu.
Przyjemnie mu było po nim stąpać. Był delikatniejszy niż każdy inny po którym dotychczas chodził. Ten sprawiał że chciało mu się zatrzymać w miejscu i wsłuchiwać w sypiący zewsząd puch. Nie chciał też go niszczyć butami, był zbyt piękny. Te skrzenie opadających z nieba płatków śniegu, zalanych delikatnym pomarańczowym blaskiem był jak nie z tej ziemi, miał on w sobie jakąś niewidoczną magię.
Poczuł dotykał niewidzialnej ręki na ramieniu. Chciała nim potrząsnąć, odwrócić jego uwagę. Tylko od czego? Nie wiedział i wolał nie wiedzieć, było mu teraz zbyt przyjemnie. Tutaj jest pięknie, zimno nic nie znaczyło. Ono przejdzie, wystarczy że będzie szedł dalej ,wierzył w to i był tego pewny ,tak jak obecności obijających się od jego twarzy zimnych płatków śniegu. Zimnych, ale zarazem delikatnych, czystych, i cichych. Nie tak jak deszcz szybki i kłujący. Nie taki głośny i uderzający we wszystko chaotycznie jak on. Śnieg był wolny, lżejszy od deszczu i czysty. Cenił go za to. Zawsze poruszał się delikatnie, uważne i powoli niczym niegdyś żyjące na ziemi mamuty. Spadały i trwały tylko dlatego że mróz im na to pozwalał. W każdej chwili mógł odejść, skazując je na śmierć. Bo tam gdzie był mróz.. to były również mamuty. Mróz był dla nich czymś potrzebnym i codziennym, on dawał im życie, bez niego czekała ich prędzej czy później śmierć, wymarcie. Bez zimna było im źle, za gorąco, duszno i ciężko. Trudniej bez niego się im oddychało. Serce męczyło się od unoszącego wszędzie brudu i chorób , które mróz zawsze zabierał razem ze śmiercią. On sprawiał że powietrze stawało się czyste i rześkie.
Śmierć.. czemu akurat pomyślał o śmierci? Chciało mu się śmiać , ale nie wiedział z jakiego powodu. Szedł więc dalej wpatrując się w otaczający go biały świat. Nie wiedział gdzie był, ale wiedział gdzie powinien iść. Po co? Też nie wiedział. Musiał tam dojść bo czół bijący z stamtąd ciepły dotyk czegoś.. czegoś podobnego do ciepłego letniego oddechu wiatru. Dmuchał mu w twarz jak w opadający z drzewa stary liść. Wiatr ten wskazywał mu drogę w miejsce mu przeznaczone, popychał go delikatnie. Nie na siłę. Nie mocno. Tylko jak ojciec swojego syna. Z czułością.
Coś zimnego dotknęło jego piersi. Nie widział tego, on to czuł. Mocne uderzenie przeszył jego całe ciało, rozprowadzając wszędzie falę zimna. Zastanawiał się co to było. Jak przez mgłę dostrzegł w głowie pytanie, wcześniej mu obojętne.
Gdzie jestem?
Kolejna mocna fala zimna przeszyła jego ciało. Wzdrygną się. Prawie upadł.
Wszystko dookoła gwałtownie utraciło barwy. Mróz zaczął coraz bardziej mu doskwierać.
Tam gdzie zmierzał ,dostrzegł dogasające powoli jak zachodzące słońce za morzem światło. Ono umierało. Płatki śniegu przyśpieszyły. Wszystko na chwilę zamarło po czym wielka zamieć śnieżna uderzyła w niego niczym ściana grubego twardego muru.
Poczuł się jakby ktoś go odrzucił. Porzucił na pastwę losu. Przestał się nim interesować i dał umrzeć w samotności jak bezpańskiemu psu.
Padł i leżał na śniegu trzęsąc się z zimna.
Znowu coś uderzyło go w piersi wbijając go w ziemię.
Zamkną oczy i obrócił się krzyżem na plecy. Zacisną ręce.. coś uderzyło go jeszcze kilka razy. Bolało.

Złapał oddech. Zimne powietrze wdarło się do płuc paląc je od środka jak noworodka, który pierwszy raz zaczerpną tchu. Starzec oddychał przez chwilę z wysiłkiem. Lampa świecąca przy ulicy zalała jego oczy delikatnym pomarańczowym światłem.
-Dlaczego? – zapytał słabym ochrypłym głosem.
- Wrócił!
Usłyszał czyjś głos nad sobą i spojrzał na kucającego obok mężczyznę w czerwonej kurtce.
- Chłopaki on żyje! Udało się! Szybko zabierajmy go stąd bo nam zaraz zamarznie!
- Pan jest lekarzem? Pan mnie..
- Spokojnie nic nie mów. Zaraz znajdziesz się w ciepłym miejscu ze smacznym gorącym posiłkiem w rękach. – uśmiechną się lekarz – jeszcze kilka minut a zamarzł byś tutaj na śmierć. Dobrze że akurat przejeżdżaliśmy w pobliżu. Miał pan szczęście ,że pana zauważyłem.
- Czemu pan to zrobił ,przecież było mi tam tak przyjemnie – wydyszał – tam po drugiej stronie.. było pięknie.
Lekarz przyjrzał się mu i powiedział.
- Pięknie czy nie.. dano panu drugą szansę. Niech pan ją wykorzysta, bo drugiej może już nigdy nie być.
Młody sanitariusz odwrócił głowę i wydał kilka poleceń swoim kolegom tłumacząc co mają robić i opisując im stan starca. Podczas tych kilku chwil serce staruszka zaczęło na nowo zwalniać. Oddech miał coraz bardziej płytki. Sanitariusz tego nie zauważył i dopiero wtedy gdy znowu spojrzał na staruszka uświadomił sobie , że tamten już nie żyje.
- Co pan.. Panie! Halo proszę się ocknąć!
Walczył o jego życie jeszcze przez kilka minut. Robił co mógł ale staruszka już niestety nie dało się odratować. Jego ciało szybko ostygło na mrozie i był teraz lodowate. Twarz straciła wszelkie kolory, a jego niewidzące oczy spoglądały wytrwale przed siebie w dal ,ku gwiazdom. Na jego twarzy pozostał jedynie delikatny uśmiech.
Staruszek odszedł już bezpowrotnie.

Otworzył oczy i wstał. Znowu się tu znalazł. Obejrzał się wokoło szukając kogoś, a może czegoś? Nie.. już nie pamiętał czego szukał. Całe to puste ,przyjemne i wolne od ludzi miejsce wydawało się dla niego znajome. Może już tu kiedyś był? Uśmiechną się przypominając sobie czego tak wytrwale szukały jego oczy.
Miał nadzieję ujrzeć znowu to wspaniałe, delikatne światło z przyciągającym ciepłym wiatrem. Przepełniające jego ciało od środka tajemniczym ciepłem i sprawiające ,że mimo panującego mrozu zaczynał czuć się tutaj dobrze. Ono było jak latarnia morska. Wskazywała drogę dla zagubionych statków, aby te w ciemną noc nie zawróciły i nie zgubiły przez przypadek między falami, lecz mogły spokojnie wrócić na brzeg i wstąpić na bezpieczny ląd.
Dostrzegł je , było tam gdzie wcześniej. Dlaczego tak bardzo chciał podążać jak ten statek w jego stronę? Nie wiedział. Wiedział tylko że tam będzie mu naprawdę dobrze i to mu wystarczyło, ta jedna jedyna myśl. Ona prowadziła go wytrwale do celu.
Ruszył przed siebie brodząc w śniegu po pas.
Im był bliżej ,tym coraz bardziej jego umysł zaczął skupiać się na ważnym pytaniu. Pytaniu towarzyszącym mu od zawsze, pojawiającym się w różnych chwilach jego życia. Tych złych i tych dobrych. Przyjemnych i bolesnych. Radosnych oraz smutnych. Bardzo chciał znać odpowiedz.
Teraz znajdował się kilka centymetrów od świetlistego łuku, wyglądającego jak brama. Dotkną jej ciepłego blasku, a ten owiną się wokół jego dłoni delikatnie jak puch. Był przyjemny , zapraszający. Prosił go aby wszedł do środka.
- Czy Bóg naprawdę istnieje?- myślał.
Było to pytanie nie dające mu spokoju. Czuł ,że właśnie miał poznać na nie właściwą odpowiedz, już zaraz. Już za chwileczkę.
Przeszedł na drugą stronę ,żeby się tego wreszcie dowiedzieć. A to co tam zobaczył wiedział już tylko on i nikt inny.


 
 
Fidel-F2 
Wysoki Kapłan Kościoła Latającego Fidela


Posty: 37515
Skąd: Sandomierz
Wysłany: 11 Grudnia 2010, 11:18   

oksza napisał/a
Było mu zimno. Skostniały mu ręce.. ale to nic
lepiej by było co nie znaczy, że dobrze
Było zimno, skostniały mu ręce... ale to nic.
oksza napisał/a
Przyjemnie mu było po nim stąpać.
Przyjemnie było po nim stąpać
lepiej by było co nie znaczy, że dobrze.
oksza napisał/a
Przyjemnie mu było po nim stąpać. Był delikatniejszy niż każdy inny po którym dotychczas chodził.
z tych dwóch zdań wynika, że bohater był delikatniejszy i w całości sens nabiera cech kuriozum
oksza napisał/a
Ten sprawiał że chciało mu się zatrzymać w miejscu i wsłuchiwać w sypiący zewsząd puch.
dzizz, nawet nie wiem jak to poprawić
oksza napisał/a
Przyjemnie mu było po nim stąpać. Był delikatniejszy niż każdy inny po którym dotychczas chodził. Ten sprawiał że chciało mu się zatrzymać w miejscu i wsłuchiwać w sypiący zewsząd puch. Nie chciał też go niszczyć butami, był zbyt piękny. Te skrzenie opadających z nieba płatków śniegu, zalanych delikatnym pomarańczowym blaskiem był jak nie z tej ziemi, miał on w sobie jakąś niewidoczną magię.
zasadniczo wywal wszytkie 'ten', 'te', 'mu', 'go' i napisz jeszcze raz.
oksza napisał/a
Poczuł dotykał niewidzialnej ręki na ramieniu.
:?: to raz, poza tym cały czas do tej pory gadasz o śniegu i wynika, żę śnieg puczuł dotyk, to dwa, skąd wiadomo, że ręki skoro była niewidzialna, to trzy
oksza napisał/a
Chciała nim potrząsnąć, odwrócić jego uwagę.
skąd wiadomo, że niewidzialna ręka cokolwiek chciała? to raz, by czymś wstrząsnąć zwykle trzeba czegoś więcej niż dotyku, chwytu na przykład, to dwa
oksza napisał/a
Chciała nim potrząsnąć, odwrócić jego uwagę. Tylko od czego? Nie wiedział i wolał nie wiedzieć, było mu teraz zbyt przyjemnie.
bożesz ty mój :shock:
oksza napisał/a
Tylko od czego? Nie wiedział i wolał nie wiedzieć, było mu teraz zbyt przyjemnie. Tutaj jest pięknie, zimno nic nie znaczyło.
wytłuszczone gryzie się
oksza napisał/a
Poczuł dotykał niewidzialnej ręki na ramieniu. Chciała nim potrząsnąć, odwrócić jego uwagę. Tylko od czego? Nie wiedział i wolał nie wiedzieć, było mu teraz zbyt przyjemnie. Tutaj jest pięknie, zimno nic nie znaczyło. Ono przejdzie, wystarczy że będzie szedł dalej ,wierzył w to i był tego pewny ,tak jak obecności obijających się od jego twarzy zimnych płatków śniegu. Zimnych, ale zarazem delikatnych, czystych, i cichych. Nie tak jak deszcz szybki i kłujący. Nie taki głośny i uderzający we wszystko chaotycznie jak on. Śnieg był wolny, lżejszy od deszczu i czysty. Cenił go za to. Zawsze poruszał się delikatnie, uważne i powoli niczym niegdyś żyjące na ziemi mamuty. Spadały i trwały tylko dlatego że mróz im na to pozwalał. W każdej chwili mógł odejść, skazując je na śmierć. Bo tam gdzie był mróz.. to były również mamuty. Mróz był dla nich czymś potrzebnym i codziennym, on dawał im życie, bez niego czekała ich prędzej czy później śmierć, wymarcie. Bez zimna było im źle, za gorąco, duszno i ciężko. Trudniej bez niego się im oddychało. Serce męczyło się od unoszącego wszędzie brudu i chorób , które mróz zawsze zabierał razem ze śmiercią. On sprawiał że powietrze stawało się czyste i rześkie.
za coś takiego w szóstej klasie podstawówki należy się niedostateczny, stylistyczna pokraczność i horrendalna gumiakowatość sprawiają, że ten tekst boli przy czytaniu i wprawia czytelnika w zażenowanie.


resztę tekstu odpuściłem, zajrzałem do końcówki jedynie

oksza napisał/a
Teraz znajdował się kilka centymetrów od świetlistego łuku, wyglądającego jak brama. Dotkną jej ciepłego blasku,
skoro to łuk to mógł dotknąć 'jego' nie ;'jej'
oksza napisał/a
owiną
nie ma takiego słowa w języku polskim
oksza napisał/a
owiną się wokół jego dłoni delikatnie jak puch
widziałeś kiedyś wijący się puch? :shock:
oksza napisał/a
- Czy Bóg naprawdę istnieje?- myślał.
za takie pytanie powinieneś dostać kopa w *beep* bez prawa do apelacji
oksza napisał/a
Teraz znajdował się kilka centymetrów od świetlistego łuku, wyglądającego jak brama. Dotkną jej ciepłego blasku, a ten owiną się wokół jego dłoni delikatnie jak puch. Był przyjemny , zapraszający. Prosił go aby wszedł do środka.
ale kto zapraszał? łuk, brama, blask, czy puch?

Rzuć pisanie, to nie ma najmniejszego sensu, każde zdanie w tym czymś jest do *beep* o szerszym kontekście nie wspominając.
_________________
Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
 
 
Martva 
Kylo Ren


Posty: 30898
Skąd: Kraków
Wysłany: 11 Grudnia 2010, 11:26   

oksza, a tak poza wszystkim, widziałeś stronę NF? Tam masa ludzi wrzuca teksty a potem znęcają się nad sobą wspólnie.

Rada numer dwa: czytaj. I czytaj więcej. Tylko nie jakiegoś chłamu, ze światów RPG, tylko rzeczy na porządnym poziomie językowym.

EDIT: oni co zrobią? dotkną, kopną; on co zrobił? Dotknął, kopnął.
_________________
Potem poszłyśmy do robaków, które wiły się i kłębiły w suchej czerwonej glebie. Przewracały błoto i uśmiechały się w swój robaczy sposób, białe, tłuste i bezokie.
-Myślimy, ze słuszne jest i właściwe dla dziewczyny, by umarła. Dziewczyny muszą umierać, jeśli robaki mają jeść, jest w najwyższym stopniu słuszne, aby robaki jadły.

skarby
szorty
 
 
Sauron 
Bink


Posty: 1804
Skąd: Toruń
Wysłany: 11 Grudnia 2010, 11:52   

Przypomnij sobie może, jak się zdania buduje - KTOŚ robi COŚ. Pomieszanie składni robi z tekstu niezrozumiały bełkot :|
_________________
Kupiec. Korzenny.
The dog park will not harm you.
 
 
Zgaga 
Nerwus


Posty: 5716
Skąd: Grochów
Wysłany: 11 Grudnia 2010, 12:13   

Kurczaczki. Z przykrością (bo jednak jestem pozytywnie nastawiona do różnych prób twórczych) muszę się z Wami zgodzić: tego nie da się czytać.
_________________
Posiadanie książki jest formą lektury
- J. Pilch
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group