Strona Główna


UżytkownicyUżytkownicy  Regulamin  ProfilProfil
SzukajSzukaj  FAQFAQ  GrupyGrupy  AlbumAlbum  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj
Winieta

Poprzedni temat «» Następny temat
Szorty - Głód

Który z szortów nasycił Twój głód?
PATELNIĄ I PIERŚCIENIEM
17%
 17%  [ 12 ]
NIENASYCENIE
7%
 7%  [ 5 ]
MARCELI
1%
 1%  [ 1 ]
ODDZIELENIE
14%
 14%  [ 10 ]
GWIEZDNE PRZESŁANIE
22%
 22%  [ 15 ]
WDOWI SHORT
20%
 20%  [ 14 ]
NAKARM MNIE, MAMO
14%
 14%  [ 10 ]
Głosowań: 41
Wszystkich Głosów: 67

Autor Wiadomość
Martva 
Kylo Ren


Posty: 30898
Skąd: Kraków
Wysłany: 30 Grudnia 2008, 20:07   Szorty - Głód

Dwa tygodnie, dwa głosy, dwie setki głosujących...? ;)

PATELNIĄ I PIERŚCIENIEM
Niedawno nakładem wydawnictwa Urna ukazał się pierwszy tom długo oczekiwanego cyklu, "Z patelnią przez Śródziemie" (t I, s. 354, cena 39,99). Seria ta, z wybitnym wstępem pióra Gordona Ramsaya, oparta jest na wywiadach Larry'ego Kinga z gwiazdami undergroundu i, prócz znakomitych przepisów, zawiera pasjonujące rozmowy z liderami śródziemnego New Age'u.
Już w pierwszym przepisie, "Sushi ze Smeagolem", Bilbo "El Che" Baggins oprócz porad, jak podać nigiri-zushi, żeby gościom nie śnił się potem Freud w stringach, tłumaczy rozłam Frakcji Rewolucyjnej na FR "Powiernicy" i FC "Cienie". Doszło do niego podczas tajnego spotkania Bagginsa ze Smeagolem. Smeagol - Baggins wówczas nie wiedział, iż był to TW "Gollum", szara eminencja gastronomii - poczęstował gościa własnoręcznie przyrządzonym sushi, na które przepis "całe wieki przygotowywał, kontemplując go zgodnie z naukami buddyzmu zen". Jednak pomyłka podczas przygotowywania potrawy spowodowała u Bilba silną niestrawność, kilkudniową hospitalizację i nieprzyjemne wzdęcia, z których powodu przez kilka dni czerwienił się w towarzystwie. W dołączonym archiwalnym komentarzu Smeagol twierdzi, że była to wina nieświeżej ryby, i że po incydencie "przez wiele lat szukał Bagginsa, który uciekł, rzekomo udając się do toalety", aby przekonać go o swoich umiejętnościach, oraz pokazać grecką sałatkę z pięciu gatunków skały.
Smeagol znów pojawia się w drugiej rozmowie ("Zając w kryjówce"), w której King rozmawia z Frodem zwanym "Powiernikiem" - krewnym i spadkobiercą idei "El Che". Frodo zdradza, że cierpiący na refluks Smeagol nie mógł spożywać mozzarelli. Było to przyczyną jego niechęci do lubiących sery elfów, a w szczególności do ich tradycyjnych, wiejskich tostów, lembasów®; elfy kochają zapiekanki z podwójnym serem. Frodo opowiada też o początkach znajomości z Faramirem, w którą wmieszany jest tytułowy zając (Smeagol uznał, że Frodo i Sam dodali za dużo czosnku). Zachwycony potrawą Faramir zaprosił panów do swojej górskiej willi, gdzie dobrał do niej wyśmienitego zinfandela. Smeagol zdecydował się na sushi na wynos. Znajomość Powiernika z Gollumem skończyła się po sporze na temat smażenia. Frodo, korzystając z ognia Orodruiny, chciał porządnie usmażyć stek, choć Smeagol domagał się krwistego. Doszło do przepychanki, w której Frodo stracił patelnię wraz z kawałkiem palca, na którym znajdował się prezent od Bilba (na pytanie, czy był to sygnet czy pierścień, odpowiada tajemniczo - "mój ssskarb"). Następnie Smeagol, jak twierdzi rozmówca Kinga, "zniknął gdzieś; wraz z patelnią".
Wszystko zamykają przepisy Gandalfa, sławnego psychoanalityka, ucznia Junga. G. leczył Aragorna i Elronda - zdradza ich sposoby na suflet - oraz Denethora, o którego samobójstwie barwnie opowiada. Otóż Denethor uwielbiał uczty i darmowe dokładki z następującej przyczyny - uważał, iż skoro Eru jest wszędzie, to jedząc zbliża się do boga, gdyż ma go w sobie więcej. Jednak wiara w świętość tłuszczu stała w sprzeczności z wpajaną mu przez rodziców tradycyjną wiarą co, połączone z kompleksem Edypa i prowadzącymi do depresji snami, w których koń namawia go do wstąpienia do nowoorleańskiego big bandu, doprowadziło do tragedii. Gandalf przyznaje, iż to jedna z największych klęsk jego kariery, choć zaznacza, że po rozpyleniu się w powietrzu Denethor na pewno jest bliżej boga.
W tomie drugim redakcja zapowiada rozmowę z Legolasem na temat wegetarianizmu i tego, co smacznego kryje się w brodzie Gimliego.

NIENASYCENIE
Zanim rozbłysły pierwsze gwiazdy, miałem już w sobie to coś.
Poważnie. Rzecz jasna, wtedy nie potrafiłem tego nazwać po imieniu. Zresztą w owych gęstych i piekielnie gorących czasach nic a nic nie posiadało nazwy, więc czuję się w jakimś tam sensie rozgrzeszony.

Głodem mianowałem to - plus minus - dwa miliardy lat później.

Ale po kolei.

Możecie się śmiać: przez cały ten wczesny okres śmigałem jedynie w czarnym kłębowisku pierwotnego gazu i choć nie było światła, które mógłbym odbijać i które mogłoby do mnie wracać, niosąc ze sobą zachwyt obserwatorów, czułem się niemal spełniony.

Kiedy nastała epoka bardziej skondensowanej energii, zwanej materią, wyżywałem się na peryferyjnych planetach oraz na ich księżycach, huraganami pustosząc bezimienne, bezsensowne kontynenty. Trąby powietrzne, kilkusetletnie burze, pękające skorupy, sami rozumiecie: młodość musi się wyszumieć. Raz – pamiętam – pozwoliłem sobie nawet na uderzenie jako meteor – niestety, świadkiem tej demonstracji siły było jedynie pomarańczowo-złote niebo jakiejś tam piątej planety od końca. Słowem, wiele hałasu o nic.

Wciąż byłem nienasycony.

Wciąż byłem głodny.

Potem przyszła wreszcie pora na pierwsze biologiczne struktury: olbrzymie gady, wilki, koty szablozębne, małpoludy z kamiennymi pięściakami w niezdarnych rękach. Bardzo szybko na scenę wkroczyli zakuci w żelazo wojownicy i piloci myśliwców, rozpoczął się najszczęśliwszy chyba okres mego istnienia.

No dobrze, streszczajmy się odrobinę, to w końcu szorcik, a nie kronika.

Stoję teraz na scenie, napięty i zasupłany. Mamy wybory Mister Uniwersum ( o, ironio losu), kulturystyczne zawody o najwyższą stawkę, Kalifornia, środek lata, wśród licznie zgromadzonej publiczności są podobno i filmowcy, i redaktorzy kolorowych pisemek, sami ważniacy, mówię wam. To dla mnie wielka, naprawdę olbrzymia szansa. Intensywne światło reflektorów sprawia, że mrużę newmanowskie oczy.

Dobrze wyglądam, czuję to.

Jak widzicie, znów przyjąłem białkową strukturę, ale tym razem nie dostałem pałki ani miecza, tylko numer siódmy. Ja jestem ten w środku, najwyższy, najszerzej uśmiechnięty, pomiędzy murzynem i tym szwedzkim drwalem. Nazywam się jakoś tam, chyba po austriacku, trudno wymówić. Nieważne. Pamiętajcie: siódemka.

Powoli i z namaszczeniem wyginam się w lewo, potem w prawo, pod błyszczącą od oliwki skórą pęcznieją wszystkie mięśnie z atlasu anatomicznego, a właściwie wygląda to tak, jak gdybym w ogóle nie miał skóry. Brawa, jest dobrze. Teraz obrót o 180 stopni – grzbiet to moja silna strona, napinam każde włókno - włókienko (kolejne brawa, głośniejsze), niech lepiej nie patrzą na uda.

Odwracając się w stronę publiczności, przez moment łapię zachwycone spojrzenie dziewczyny w okularach.

Dziewczyna siedzi w drugim rzędzie, tak na oko rocznik osiem cztery, może ciut młodsza.

No i o to, proszę państwa, od samego początku mi chodzi.

Na jakiś czas głód został zaspokojony.

MARCELI
Marceli od samego rana czuł się dziwnie. Nie potrafił określić dokładnie, co wywoływało jego niepokój, a przynajmniej do czasu. Chodził w tę i z powrotem, zataczając kręgi na obrzeżach swojego terytorium. Wygniecione ścieżki zaczynały go nużyć, a on dalej nie wiedział, co jest nie tak. Sprawdził posłanie, domek, obejście, zagrodę. Nawet pobliski park. Wszystko było w normie. Marceli stopniowo dochodził do wniosku, że to z nim coś jest nie tak. Świat pozostał bez zmian. Pozornie. Zarysy przedmiotów rozmywały mu się przed oczami, dźwięki ze zdwojoną siłą docierały do zmysłów. Trząsł się. Jego wątłe ciało, bo przecież wszyscy się rozkoszowali jego smukłą sylwetką, domagało się czegoś, czego on sam nie potrafił określić. W jego umyśle, nie narodziła się żadna odpowiednia nazwa dla stanu, który powoli zaczynał doprowadzać go do szału. Ponownie przedreptał wokół granic swojej posesji. Może to trutka? Może w czasie wczorajszego zwiadu coś przeoczył? Nie, to niemożliwe, był zbyt wytrawnym myśliwym, żeby przeoczyć pułapkę. Przez dwa dni zdążył zahibernować się w matni. Wodopój wysychał - to było oczywiste. Pora deszczowa miała nadejść lada dzień. Czy o czymś zapomniał? Połowa włosów wypadła z tej zgryzoty, no i od nagminnego czochrania się tu i tam. Taki tik nerwowy, miał go od dziecka. Co jakiś czas wsłuchiwał się w donośny pomruk sprawiający, że resztka szczeciny stawała na sztorc. Bał się, po prostu. Bez podtekstów, bez nadmiernej euforii. Trzeciego dnia olśniło go. Dźwięki układały się w słowa, woń w zapach, rozmazane plamy w konkretne kształty. Spiżarnia była pusta! Marceli był głodny...nie, chciało mu się żreć, potwornie, bez opamiętania, teraz, już! Znaleźli go nazajutrz, wczepionego w żerdki ogrodzenia, z wyrazem twarzy mówiącym jedno...chciałem, ale nie miałem.

ODDZIELENIE
Coraz bardziej się izoluję. Na pewno nie pomaga mi to, że całymi dniami nie wychodzę z domu. Ale nie mogę wyjść, boję się. Boję się ludzi i tego, w jaki sposób mogą na mnie patrzeć, jeśli odkryją, co jest ze mną nie tak. Nic na to nie poradzę, że zawsze tak bardzo dbałem o swój wizerunek w oczach innych. Nie chcę, nie chcę, żeby mówili o mnie jako o „dziwolągu”. Nigdy nie umiałem walczyć ze swoimi lękami. Zawsze też za bardzo brałem do siebie opinie ludzi o mnie samym, przez co stałem się wypielęgnowanym perfekcjonistą. Co prawda wiem, że nic złego nikomu nie zrobiłem, ale i tak nie mogę pozwolić na to, żeby mnie zobaczyli. Nie wiem, co mogliby ujrzeć. Może zostało mi na twarzy jakieś piętno? Niech to szlag, nawet nie mogę tego sprawdzić! Nie mam jak. Dlatego pozbyłem się tych przedmiotów z domu, nikogo też nie wpuszczam do środka. Boże, zaraz by mnie zamknęli w wariatkowie, gdyby zobaczyli jak wygląda teraz moje mieszkanie...
A zaczęło się trywialnie. Po prostu dostałem awans w pracy. Jeśli wcześniej harowałem jak dziki wół, to teraz robiłem chyba za trzech. Pracowałem od rana do wieczora. Dzięki mnie firma osiągała znakomite wyniki. Nie powiem też: lubiłem pracować, to była treść mojego życia. W pracy byłem podziwiany i doceniany. Zawsze nienagannie ubrany, uprzejmy dla kolegów, szarmancki wobec koleżanek. Ideał. Przełożeni chyba podzielali moje zdanie na ten temat, bo ciągle dostawałem premie i pochwały za wzorowo wykonywaną pracę. W końcu mnie awansowali. Zostałem szefem działu marketingu i przekonałem się co to znaczy prawdziwa praca. Nie miałem czasu praktycznie na nic. Pracowałem od 6 do 22. Nie dlatego, że mi kazali, tylko dlatego, że tak chciałem. W domu miałem czas tylko na małą przekąskę, szybki prysznic i sen. Nawet golić mi się nie chciało. I zawsze brakowało mi czasu. Teraz wiem, że to było złe. To stało się właśnie dlatego, że nie zwracałem na nic uwagi i żyłem w ciągłym biegu, zapominając o całym bożym świecie. Tak bardzo chciałbym teraz to cofnąć, ale jest już za późno...
Są wszędzie. W każdym urzędzie i mieszkaniu. W szkołach, w centrach handlowych , w autobusach i tramwajach. Każdy ma z nimi do czynienia na co dzień. Praktycznie nie sposób od nich uciec, ale ja spróbuję się odizolować. Totalnie się odseparuję i nie będę musiał na nie patrzeć. Wiem, że przerażałoby mnie to, że nie widzę nic w środku. Może to głupie, że się tak przejmuję, ale nie umiem inaczej. I dobija mnie fakt, że to wszystko moja wina. Mój cholerny pracoholizm. Gdyby nie ten chroniczny brak czasu nigdy bym tego nie zaniedbał. Co za ironia. Zagłodziłem własne odbicie lustrzane. I teraz nawet zwyczajnie nie mogę spojrzeć sobie w twarz...

GWIEZDNE PRZESŁANIE
Ekipa Radia Esmeralda wraz z jej szefem Ojcem Ignacio, prawnukiem założyciela tego ruchu, właśnie przeżywała najważniejszy moment w ich życiu. Ogromny kosmolot wraz z pierwszą ekipą misjonarzy i kolonistów wyrusza w kosmos, aby i tam zanieść dobre słowo. Dziesięć tysięcy osób, starannie wybranych spośród milionów chętnych, będzie niosło swoje przesłanie na inne planety. Lata starań i wyrzeczeń doprowadziły do szczęśliwego końca. Ruch Radia Esmeralda zaniesie swoją, jedyną prawdziwą wiarę na inne planety.
Ojciec Ignacio stojąc na mostku podziwiał oddalającą się Ziemię. Wyciągnął chusteczkę i udając, że czyści nos, otarł spływające ze wzruszenia łzy. Głównodowodzący musi być twardy, wierni potrzebują wsparcia, nie mogą oglądać swojego wodza w takim stanie. Lecą szerzyć wiarę w najdalsze rejony galaktyki. Najlepsi z najlepszych. Kwiat ich wiary. Nic nie zwycięży takiej siły!
Kiedy kosmolot oddalił się od jego rodzinnej planety Ojciec odchrząknął, przybrał surowy wyraz twarzy i twardo zarządził:
- Po wszystkich procedurach wchodzimy w podświetlną!

Obudził go dźwięk alarmu, nieznośny, ostry i wibrujący. Ojciec Ignacio przez chwilę nie potrafił zebrać myśli. Gdzie ja jestem? Co tutaj robię? Jednak bardzo szybko został postawiony na nogi, bowiem w interkomie odezwał się zdenerwowany głos I Mechanika:
- Ojcze! Proszę na mostek. Mamy poważne kłopoty!
Ubrał się szybko i pobiegł długimi korytarzami na stanowisko dowodzenia. Wchodząc na mostek zobaczył wyświetlony na ekranie wielki glob. Usiadł na swoim stanowisku, rzucając komendę do I Operatora:
- Raport!
- Komputer wyprowadził nas awaryjnie z podświetlnej. Okazało się, że większość chińskich części nawaliła podczas lotu i nie mogliśmy kontynuować podróży do Aldebarana. Pojawiliśmy się w pobliżu planety XYZ 512 – powiedział pokazując ekran - i wpadliśmy w jej przyciąganie. Mamy ograniczoną zdolność manewrowania kosmolotem. Za parę minut wejdziemy w atmosferę i z dokładnością do 87 % spalimy się.
Ojciec Ignacio spojrzał na ludzi stojących obok niego. Smutek i przerażenie w oczach, ale jednocześnie wiara. Wiara, że niosąc miłość, nie mogą przegrać, wiara, że wyjdą z tego zdarzenia wzmocnieni. Padł na kolana, a za nim wszyscy, którzy przebywali na mostku. Wzniósł ręce do góry i rozpoczął modlitwę:
- Panie, nie pozwól, aby nasza misja zakończyła się w ten sposób, nie pozwól, aby nasze poświęcenie i nasza praca poszły na marne, spraw aby wszystko potoczyło się tak jak zaplanowałeś.

Yrgh ostatkiem sił dotarł do posłania. Właśnie wypił resztę płynów, a jedzenie skończyło się już dawno temu. Radio zniszczył wczoraj wieczorem, zdenerwowany otrzymaną informacją, że pomoc nadejdzie po dwóch obrotach Seleni. Wiedział, że będzie już wtedy za późno.
Nagle, z ogromnym hukiem obok obozowiska spadła ogromna, dymiąca się puszka. Zaciekawiony podszedł do niej i zaczekał aż się ostudzi. Po jej otwarciu ukazał mu się niesamowity widok! Duże ilości świeżo upieczonego, wręcz przypalonego mięsa. Spojrzał w niebo i wyszeptał:
- Dzięki – następnie połykając po kilka kawałków jedzenia jednocześnie dodał – pobłogosław Panie ten posiłek i tych, którzy go przygotowali…

WDOWI SHORT
- Jestem bezsilny, nie potrafię pomóc – medyk rozłożył ręce. Zapłakana Leja pochyliła się nad umierającym mężem, chcąc po raz ostatni przytulić się do niego z całej siły. Kilka łez uderzyło o kamienne policzki, rozpryskując się na niewidzialne kawałki.
- Dobry Boże, dlaczego?
- Trucizna w rybim mięsie. Zapewne ta sama, co u pozostałych.
Na zewnątrz kilka przykrytych płótnem ciał czekało na pochówek. Trzeba się pospieszyć - w gorącym klimacie powietrze szybko zostanie zbrukane trupim odorem.
Leja jeszcze raz spojrzała w oczy męża, nie należące już do tego świata.

Medyk z niepokojem oczekiwał Kajfasza, który wcześniej zapowiedział swoją wizytę przez posłańca. Całe szczęście, że zabrano wszystkie ciała – dodał sobie otuchy.
Arcykapłan wszedł sam, zostawiając na zewnątrz kilkuosobową świtę.
- Panie, nie potrafiłem ich wyleczyć...
- Wierzę, że uczyniłeś, co w twojej mocy – Kajfasz uspokajająco pokiwał głową.
- Kto więc zatruł ryby? – ośmielony medyk wypalił bez ceregieli.
- Rzecz wymaga dyskrecji.
- Możesz na mnie liczyć, jestem twoim sługą.
- Ryby zatruto na moje polecenie – choć kapłan odpowiedział beznamiętnie, twarz medyka wygięła się w hebrajski znak zapytania. - Słyszałeś o głosicielu?
- Słyszałem, panie. Może on poradziłby sobie z chorymi.
Kajfasz uśmiechnął się szelmowsko, usiadł na honorowym miejscu i nadzwyczaj cicho odpowiedział:
- Niedawno ten człowiek, mieniący się prorokiem, dokonał rzekomego cudu. Ponoć rozmnożył chleb i ryby, karmiąc nimi kilka tysięcy słuchaczy. Głodnych Żydów.
- Słyszałem.
- Sanhedryn postanowił sprawdzić cudotwórcę. Przygotowaliśmy identyczną sytuację: znów tłum słuchający słów proroka zgłodniał, a nasz szpieg podał jego uczniom kilka zatrutych ryb do rozmnożenia.
- I w niektórych rybach trucizna została?
- Na to wygląda. Nie potrafił ocalić dwunastu słuchaczy. Umarli nazajutrz, sam wiesz.
- Co teraz?
- Skazał się na śmierć. Zdradził go głód wielbicieli – Kajfasz wstał ociężale i wolnym krokiem skierował się do wyjścia. – Jeszcze coś – zatrzymał się na chwilę. - Słyszałem, że znasz wdowę po jednym ze zmarłych? Otóż...

Kiedy przyszła Leja, Kajfasz z medykiem siedzieli przy stole.
- Witam dostojnych panów. Na pewno właśnie mnie wzywaliście? – kobieta nie kryła zdziwienia.
- Siadaj, niewiasto – medyk wskazał miejsce po drugiej stronie stołu.
- Współczuję ci z powodu straty męża – rzekł spokojnie Kajfasz.
- Niezbadane są wyroki Pana.
- Czy wiesz, dlaczego umarł?
- Zatruł się rybą. Tak powiedział medyk.
- To prawda. Jednakże trucizna znalazła się w rybie nieprzypadkowo.
- Myślisz panie o proroku? Ponoć kilka tysięcy mężczyzn, nie licząc kobiet i dzieci, jadło ryby. Umarło tylko paru.
- Czy to cię pociesza? – Kajfasz syknął z zadowolenia: rybka połknęła haczyk.
- Jestem jeszcze bardziej rozwścieczona! Dlaczego umarł właśnie mój mąż?!
- Dziecko moje – Kajfasz wstał, podszedł do wdowy i położył masywną dłoń na delikatnym ramieniu – on specjalnie tak zatruł ryby, aby umarli ci najbardziej niegodni. Oczywiście w jego mniemaniu niegodni.
- Jakie miał prawo wydać wyrok na mojego męża?
- Otóż to! Uważamy, że z tego powodu powinien umrzeć.
- Sama wbiłabym mu nóż w serce!
- Nie musisz... ale możesz pomóc w inny sposób.
- Czego tylko zażądasz, kapłanie!
- Słyszałem, że twój brat przystąpił do grona jego uczniów?
- Niestety, to prawda. Panie, kiedy mu o wszystkim powiem, nienawiść urośnie w jego sercu.
- Jak ma na imię twój brat?
- Judasz. Próżniak z niego wielki, ale zrobi wszystko, by pomścić nieszczęście siostry. Tego jestem pewna.

NAKARM MNIE, MAMO
Płaty sczerniałej, wypalonej ziemi chrzęściły pod zużytymi podeszwami geigerowskich butów. Szła powoli, marząc o tym, by jak najszybciej znaleźć się we własnym schronie. Brzuch nie mieścił się już pod skafandrem, nie pozostawiając najmniejszych wątpliwości co do jej stanu. Ósmy, przeklęty miesiąc męczarni. Nie, nie przeklęty, wbrew wszystkim, nie podda się, pokaże, że mimo głodu, skażenia, braku fachowej pomocy lekarskiej, urodzi i wychowa. Syna. Tak, była pewna, że to będzie syn.
***
- Została nas garstka, walczymy o przetrwanie, nie mamy co jeść a ty chcesz się bawić w mamusię? - wrzasnął. - Trzeba coś z tym zrobić, jakieś zioła na spędzenie płodu, musi być jakiś sposób.
- Nie. - Zmroziła go wzrokiem.
- Zwariowałaś. Nie mamy tu przecież żadnego laboratorium, nawet jeśli jakimś cudem nie umrzecie oboje z głodu, to jaka jest szansa na to, że dziecko urodzi się zdrowe? Widzisz, co dzieje się od czasu wojny, wszystko jest napromieniowane, mutuje, jak...
- Nie martw się. Poradzimy sobie. - Wstała i ruszyła do śluzy.
- Isa, zaczekaj. - Zatrzymał ją - Dlaczego?
- To dziecko jest... jego - odrzekła, zduszonym głosem, nie odwracając się, by nie dostrzegł wyrazu jej twarzy.
***
Opadła ciężko na posłanie. Bardziej, niż kiedykolwiek męczyła ją chęć skosztowania świeżego jabłka, takiego prosto z drzewa czy choćby kiszonego ogórka. Wyobraźnia dręczyła, przypominając smak potraw sprzed pięciu lat, zapach mięsa duszonego z pieczarkami czy widok pysznych roladek. W bezsilności zagryzła zęby na wyprażanym sucharze, pilnie uważając, by nie spadł ani jeden okruszek. Zasady były jasne, nie miała co liczyć na większy przydział. Ciąża była wyłącznie jej problemem. Nie, nie problemem. Największym szczęściem, jedyną i ostatnią pamiątką po ukochanym mężczyźnie. Nie podda się, wytrzyma, mimo że ból każdej nocy potęgował się a ciężar ogromnego brzucha był zbyt wielki jak na możliwości wychudzonego ciała.
***
- Tego to już chyba ludzkość nie przetrwa - powiedział, ocierając twarz nienaturalnie wielką dłonią. Wraz z potem starł część skóry. Umierał, wiedział o tym od chwili, gdy ogarnęło go ciche ciepło pozornie bezpiecznego już opadu. Głód, który zmuszał ich do szukania jakichkolwiek ocalałych roślin, pochłaniał ofiary w zastraszającym tempie.
- Nie odchodź, błagam - szepnęła, zduszonym głosem. Widziała podobne wypadki już tyle razy, ale dlaczego akurat on? Dlaczego teraz?
- Myślę, że nawet w piekle nie będzie gorzej niż tu - wychrypiał osuwając się powoli w połyskującą tęczowo kałużę.
***
Ciemność spowijała wszystko. Zaczęło się. Strumień cieczy popłynął spomiędzy jej nóg i rozdzierający ból szarpnął dołem brzucha. Jęknęła głucho, wbijając paznokcie w koc, aż poszła krew. Chwila ulgi, spróbowała wstać lecz kolejna fala rzuciła ją na kolana. Prowizoryczna podłoga schronu była zimna i twarda. Koncentrowała się na tym, próbując nie dopuścić do umysłu impulsów płynących z zakończeń nerwowych krocza. Tysiące noży próbowało rozciąć brzuch od środka, setki dłoni chciało go rozerwać na strzępy. Przypomniała sobie, że może krzyczeć. Wrzeszczała, całym gardłem. W momencie, gdy myślała, że za moment eksploduje, coś ciepłego i lepkiego trysnęło jej na twarz. Jak przez mgłę dostrzegła stożek światła latarki. Jednak, ktoś pomoże!
W słabym blasku dostrzegła, wystające spod piersi, trzy małe główki, które metodycznie obgryzały rozpłatane ścianki jej brzucha.
_________________
Potem poszłyśmy do robaków, które wiły się i kłębiły w suchej czerwonej glebie. Przewracały błoto i uśmiechały się w swój robaczy sposób, białe, tłuste i bezokie.
-Myślimy, ze słuszne jest i właściwe dla dziewczyny, by umarła. Dziewczyny muszą umierać, jeśli robaki mają jeść, jest w najwyższym stopniu słuszne, aby robaki jadły.

skarby
szorty
 
 
Agi 
Modliszka


Posty: 39270
Skąd: Wielkopolska
Wysłany: 30 Grudnia 2008, 21:26   

Przeczytałam, ale na razie nie zagłosuję, muszę to jeszcze przemyśleć.
 
 
merula 
Pani z Jeziora


Posty: 23494
Skąd: przystanek Alaska
Wysłany: 30 Grudnia 2008, 21:38   

Patelnią....
Oddzielenie


to moje typy
_________________
Kobiety dzielą się na te, które nie wiedzą czego chcą i na te, które chcą, ale nie wiedzą czego.
 
 
Alex 
Sky Captain


Posty: 169
Skąd: Gdańsk
Wysłany: 30 Grudnia 2008, 22:17   

1. Oddzielenie - całkiem pomysłowe, w ostatnim akapicie zaczęłam się zastanawiać, co to mogłoby być i chciałam doczytać do końca, więc chwyta :wink:
2. Gwiezdne przesłanie - niezłe, z przymrużeniem oka.
 
 
Martva 
Kylo Ren


Posty: 30898
Skąd: Kraków
Wysłany: 30 Grudnia 2008, 23:00   

merula, Alex, dzięki za głosy :)
Agi, sporo czasu na zastanowienie się jeszcze zostało :)
_________________
Potem poszłyśmy do robaków, które wiły się i kłębiły w suchej czerwonej glebie. Przewracały błoto i uśmiechały się w swój robaczy sposób, białe, tłuste i bezokie.
-Myślimy, ze słuszne jest i właściwe dla dziewczyny, by umarła. Dziewczyny muszą umierać, jeśli robaki mają jeść, jest w najwyższym stopniu słuszne, aby robaki jadły.

skarby
szorty
 
 
Krasnola 
Babcia Weatherwax


Posty: 553
Skąd: Zalasewo
Wysłany: 31 Grudnia 2008, 02:48   

A to tak w temacie :P
Głód... ale czego? :P

Cytat

<miko> człowieku jak one mnie pociągają
<miko> wszystkie trzy są teraz u mnie w pokoju
<miko> zaraz nie wytrzymam i się na nie rzucę jak dzikie zwierzę...
<karl> kasia, magda i karolina? ;>
<miko> *beep*??
<miko> finlandie :D
<karl> rotfl


Podobny miał być mój szort, w tym stylu w każdym razie ;P
_________________
But hedgehog... ;>
 
 
 
Adanedhel 
Mroczny Kwiatuszek


Posty: 15705
Skąd: Land of the Ice and Snow
Wysłany: 31 Grudnia 2008, 08:40   

Krasnola napisał/a
Głód... ale czego?

To było moje pytanie, nawet oferowałem pomoc potencjalnym szortowiczom ;)
 
 
Martva 
Kylo Ren


Posty: 30898
Skąd: Kraków
Wysłany: 31 Grudnia 2008, 09:20   

Krasnola, szkoda że nie napisałaś. Może zagłosuj przynajmniej? ;)
_________________
Potem poszłyśmy do robaków, które wiły się i kłębiły w suchej czerwonej glebie. Przewracały błoto i uśmiechały się w swój robaczy sposób, białe, tłuste i bezokie.
-Myślimy, ze słuszne jest i właściwe dla dziewczyny, by umarła. Dziewczyny muszą umierać, jeśli robaki mają jeść, jest w najwyższym stopniu słuszne, aby robaki jadły.

skarby
szorty
 
 
illianna 
Nathan Never


Posty: 4658
Skąd: z kazka ;-)
Wysłany: 31 Grudnia 2008, 09:24   

GWIEZDNE PRZESŁANIE ironicznie zabawne w pokręcony sposób, który lubię.
_________________
"Nie tylko nie ma Boga, ale spróbujcie w weekend złapać hydraulika", "Moja filozofia", Woody Allen
 
 
Martva 
Kylo Ren


Posty: 30898
Skąd: Kraków
Wysłany: 31 Grudnia 2008, 09:33   

illianna, dzięki :) Kto będzie czwarty? :)
_________________
Potem poszłyśmy do robaków, które wiły się i kłębiły w suchej czerwonej glebie. Przewracały błoto i uśmiechały się w swój robaczy sposób, białe, tłuste i bezokie.
-Myślimy, ze słuszne jest i właściwe dla dziewczyny, by umarła. Dziewczyny muszą umierać, jeśli robaki mają jeść, jest w najwyższym stopniu słuszne, aby robaki jadły.

skarby
szorty
 
 
Ziemniak 
Agent dołu


Posty: 5980
Skąd: Kraków
Wysłany: 31 Grudnia 2008, 09:58   

Gwiezdne przesłanie i Oddzielenie. Recenzje wkrótce.
_________________
Starzejesz się gdy odgłosy, które wydawałeś kiedyś w trakcie seksu wydajesz obecnie wstając z łóżka
 
 
 
Alex 
Sky Captain


Posty: 169
Skąd: Gdańsk
Wysłany: 31 Grudnia 2008, 10:25   

Martva, cała przyjemność po mojej stronie :wink:
 
 
Godzilla 
kocia mama


Posty: 14145
Skąd: Warszawa
Wysłany: 31 Grudnia 2008, 10:42   

Patelnia.
Gwiezdne przesłanie.
_________________
Blog
Kedileri çok seviyorum :mrgreen:
 
 
nimfa bagienna 
Beastmaster


Posty: 2196
Skąd: z bagna
Wysłany: 31 Grudnia 2008, 15:09   

1. Oddzielenie
2. Patelnią i pierścieniem

Moja ocena dotyczy jedynie pomysłu, nie jego rozwinięcia ani warsztatu autora.
_________________
Tłumaczenie niechlujstwa językowego dysleksją jest jak szpanowanie małym fiutkiem.
 
 
Martva 
Kylo Ren


Posty: 30898
Skąd: Kraków
Wysłany: 31 Grudnia 2008, 15:18   

Godzilla, nimfa bagienna, dzięki :)
Kto chce być ósmy? W imieniu autorów proszę o obszerne opinie i konstruktywne uwagi :)
_________________
Potem poszłyśmy do robaków, które wiły się i kłębiły w suchej czerwonej glebie. Przewracały błoto i uśmiechały się w swój robaczy sposób, białe, tłuste i bezokie.
-Myślimy, ze słuszne jest i właściwe dla dziewczyny, by umarła. Dziewczyny muszą umierać, jeśli robaki mają jeść, jest w najwyższym stopniu słuszne, aby robaki jadły.

skarby
szorty
 
 
Witchma 
Jokercat


Posty: 24697
Skąd: Zgierz
Wysłany: 31 Grudnia 2008, 15:20   

Ja zagłosuję najwcześniej w przyszłym roku :D
_________________
Basically, I believe in peace and bashing two bricks together.

"Wszystkie kobiety są piękne, tylko po niektórych tego nie widać."
/Maria Czubaszek/
 
 
 
Krasnola 
Babcia Weatherwax


Posty: 553
Skąd: Zalasewo
Wysłany: 31 Grudnia 2008, 16:17   

Brrr... "Nakarm mnie, mamo" jest okropne... W sensie, że straszne, przerażające, aż mi się niedobrze zrobiło :P

Zagłosowałam na Patelnią i Pierścieniem oraz, po dłuższym zastanowieniu na Wdowi szort (zastanawiałam się jeszcze na Oddzieleniem, ale postawiłam na wdowę jednak)

Jestem ósma? :P
_________________
But hedgehog... ;>
 
 
 
Martva 
Kylo Ren


Posty: 30898
Skąd: Kraków
Wysłany: 31 Grudnia 2008, 16:21   

Jesteś. Lubię ósemkę, pewnie przez to przewężenie w środku ;)
_________________
Potem poszłyśmy do robaków, które wiły się i kłębiły w suchej czerwonej glebie. Przewracały błoto i uśmiechały się w swój robaczy sposób, białe, tłuste i bezokie.
-Myślimy, ze słuszne jest i właściwe dla dziewczyny, by umarła. Dziewczyny muszą umierać, jeśli robaki mają jeść, jest w najwyższym stopniu słuszne, aby robaki jadły.

skarby
szorty
 
 
Chal-Chenet 
cHAL 9000


Posty: 27797
Skąd: P-S
Wysłany: 31 Grudnia 2008, 18:34   

Jakoś rozmijają się tym razem moje gusta z gustami większości.
Patelnią i pierścieniem - Da się przeczytać, ale nie chwyta. Widać akurat nie mam ochoty na śmieszne nawiązania - parodie.
Nienasycenie - Jakieś takie nijakie. Napisane dobrze, ale nie wzbudzające zainteresowania. Z gatunku tych, które pamięta się chwilę po przeczytaniu.
Marceli - Jakoś nie interesują mnie problemy z pożywieniem zwierząt.
Oddzielenie - Wydaje się być nieco naciągane. Końcówka nie zaskakuje tak, jak powinna.
Gwiezdne przesłanie - Radio Esmeralda? Aldebaran? Wspominałem coś, że tym razem nie mam ochoty na śmieszne nawiązania?
Wdowi short - Świetne. Czytało się znakomicie. Poza tym lubię podobną tematykę i nie mam dosyć tego typu shortów religijnych. No i widać dobry warsztat i łatwość w pisaniu dialogów.
Nakarm mnie, mamo - Dobre. Również sprawnie napisane i wciągające. Z poruszającą i mocną końcówką. Podobało mi się.

Punkty: Wdowi short i Nakarm mnie, mamo. W tej kolejności.
_________________
Nobody expects the SPANISH INQUISITION!!!

http://zlapany.blogspot.com/
 
 
Martva 
Kylo Ren


Posty: 30898
Skąd: Kraków
Wysłany: 31 Grudnia 2008, 18:40   

Dzięki za dłuższe opinie Zuy Chłopcze, w imieniu swoim i autorów ;)
Czekam na pierwszego dwucyfrowca :D
_________________
Potem poszłyśmy do robaków, które wiły się i kłębiły w suchej czerwonej glebie. Przewracały błoto i uśmiechały się w swój robaczy sposób, białe, tłuste i bezokie.
-Myślimy, ze słuszne jest i właściwe dla dziewczyny, by umarła. Dziewczyny muszą umierać, jeśli robaki mają jeść, jest w najwyższym stopniu słuszne, aby robaki jadły.

skarby
szorty
 
 
Fidel-F2 
Wysoki Kapłan Kościoła Latającego Fidela


Posty: 37529
Skąd: Sandomierz
Wysłany: 1 Stycznia 2009, 12:01   

PATELNIĄ I PIERŚCIENIEM sympatyczne
NIENASYCENIE nuda
MARCELI nie załapalem do końca, Marceli był psem?
ODDZIELENIE zaciekawia, pojawia się autentyczne zaiteresowanie o co chodzi ale końcówka kompletnie do mnie nie przemawia, nie widzę związku przyczyna-skutek.
GWIEZDNE PRZESŁANIE sympatyczne
WDOWI SHORT bardzo sympatyczne,
NAKARM MNIE, MAMO fajny klimat ale nie calkiem załapałem kto jest kto

Punkt dla Wdowiego szorta i Gwiezdnego przesłania
_________________
Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
 
 
Martva 
Kylo Ren


Posty: 30898
Skąd: Kraków
Wysłany: 1 Stycznia 2009, 22:53   

Fidel-F2, pierwszy głosujący w 2009 :bravo Kto będzie dwunasty?
_________________
Potem poszłyśmy do robaków, które wiły się i kłębiły w suchej czerwonej glebie. Przewracały błoto i uśmiechały się w swój robaczy sposób, białe, tłuste i bezokie.
-Myślimy, ze słuszne jest i właściwe dla dziewczyny, by umarła. Dziewczyny muszą umierać, jeśli robaki mają jeść, jest w najwyższym stopniu słuszne, aby robaki jadły.

skarby
szorty
 
 
Witchma 
Jokercat


Posty: 24697
Skąd: Zgierz
Wysłany: 2 Stycznia 2009, 09:55   

Ja chyba poczekam do co najmniej 61 :D
_________________
Basically, I believe in peace and bashing two bricks together.

"Wszystkie kobiety są piękne, tylko po niektórych tego nie widać."
/Maria Czubaszek/
 
 
 
Martva 
Kylo Ren


Posty: 30898
Skąd: Kraków
Wysłany: 2 Stycznia 2009, 10:22   

Do wzięcia jest szczęśliwa 13 8)
_________________
Potem poszłyśmy do robaków, które wiły się i kłębiły w suchej czerwonej glebie. Przewracały błoto i uśmiechały się w swój robaczy sposób, białe, tłuste i bezokie.
-Myślimy, ze słuszne jest i właściwe dla dziewczyny, by umarła. Dziewczyny muszą umierać, jeśli robaki mają jeść, jest w najwyższym stopniu słuszne, aby robaki jadły.

skarby
szorty
 
 
xan4 
Tatuś Muminków


Posty: 5116
Skąd: Dolina Muminków
Wysłany: 2 Stycznia 2009, 11:51   

Witchma, a w tej edycji trafisz :?:
 
 
Witchma 
Jokercat


Posty: 24697
Skąd: Zgierz
Wysłany: 2 Stycznia 2009, 12:01   

xan4, jak przeczytam, to Ci powiem :D Ale chyba mogę polegać na mojej intuicji...
_________________
Basically, I believe in peace and bashing two bricks together.

"Wszystkie kobiety są piękne, tylko po niektórych tego nie widać."
/Maria Czubaszek/
 
 
 
xan4 
Tatuś Muminków


Posty: 5116
Skąd: Dolina Muminków
Wysłany: 2 Stycznia 2009, 13:30   

Witchma, no to czekam jak przeczytasz, ja w tej edycji to mam chyba 2,5 autorów trafionych, przeczytam jeszcze raz to może więcej trafię :D
 
 
omeggi 
Sky Captain


Posty: 169
Skąd: Kraków
Wysłany: 2 Stycznia 2009, 21:10   

Moje głosy:Nienasycenie i Oddzielenie :)
 
 
Sally 
Jaskier


Posty: 86
Skąd: z uroczego miasteczka :)
Wysłany: 2 Stycznia 2009, 21:15   

Uwaga! Debiutuję jako juror :wink:
Patelnią i pierścieniem - Napisane dobrze, ale nie wciąga... Może to gorszy dzień?
Nienasycenie - Ładne. Nie jakieś powalające na kolana, ale ładne
Marceli - Może być.
Oddzielenie - Miało mnie chyba rozbawić/zaskoczyć? W moim przypadku się nie udało...
Gwiezdne przesłanie - Tak jak przy "nienasyceniu"
Wdowi short - Podoba mi się!
Nakarm mnie, Mamo - Ładne. Moim zdaniem średnio pod temat i nieco zbyt pesymistyczne, ale ładne

Więc ostatecznie mój głos dostaje tylko Wdowi short...
_________________
"Wciąż uczę się żyć na własnej skórze i płacę jak umiem ten dziwny rachunek..."
 
 
 
Martva 
Kylo Ren


Posty: 30898
Skąd: Kraków
Wysłany: 2 Stycznia 2009, 23:46   

omeggi, Sally - dziękuję za głosy.
Zostawiam Was do niedzieli sam na sam z szortami, życzę miłej konsumpcji ;) Mam nadzieję że zastanę tu całe mnóstwo opinii, jak wrócę :)
_________________
Potem poszłyśmy do robaków, które wiły się i kłębiły w suchej czerwonej glebie. Przewracały błoto i uśmiechały się w swój robaczy sposób, białe, tłuste i bezokie.
-Myślimy, ze słuszne jest i właściwe dla dziewczyny, by umarła. Dziewczyny muszą umierać, jeśli robaki mają jeść, jest w najwyższym stopniu słuszne, aby robaki jadły.

skarby
szorty
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group