Strona Główna


UżytkownicyUżytkownicy  Regulamin  ProfilProfil
SzukajSzukaj  FAQFAQ  GrupyGrupy  AlbumAlbum  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj
Winieta

Poprzedni temat «» Następny temat
SZORTY! - Witamy, witamy braci w rozumie! - głosy do 5-IV

Najlepszy szort:
Dom na końcu alei
32%
 32%  [ 11 ]
Powitanie
23%
 23%  [ 8 ]
Walka
2%
 2%  [ 1 ]
Parking
20%
 20%  [ 7 ]
Wydarzenia ostatnich dni przelatywały przez jej głowę
0%
 0%  [ 0 ]
Sobotnia Noc
17%
 17%  [ 6 ]
Czy jesteś pewien, że to właściwa odpowiedź?
2%
 2%  [ 1 ]
Głosowań: 34
Wszystkich Głosów: 34

Autor Wiadomość
czterdziescidwa 
New Avenger


Posty: 1310
Skąd: Warszawa
Wysłany: 17 Marca 2008, 20:42   SZORTY! - Witamy, witamy braci w rozumie! - głosy do 5-IV

Witam, Witam siostry i braci w rozumie, w kolejnej edycji forumowych SZORTÓW!

Tym razem będziemy się raczyć siedmioma tekstami nawiązującymi do tematu:
Witamy, witamy braci w rozumie!


A oto i one: (od najdłuższego do najkrótszego)

Dom na końcu alei

Aleja wiła się między starymi zgarbionymi drzewami. Dawno spróchniałe konary dziwnym trafem jeszcze nie odpadły od umierających pni. Starałem się iść wolno, ale z obu stron ponaglały mnie uściski dwóch smętnych towarzyszy przymusowego spaceru. Po paru minutach dotarliśmy do końca szerokiej ścieżki i znaleźliśmy się na placu porośniętym rzadką trawą. W głębi stał posępny budynek szpitala, który spojrzał na mnie kilkoma szeregami ciemnych okien. Aby nie martwić się tym, co za chwilę się ze mną stanie, szybko umknąłem myślami w świat ukochanej matematyki. Zacząłem wykonywać w pamięci skomplikowane obliczenia. Tak, to zawsze pozwala mi zachowywać spokój i nie bać się nadchodzącego bólu.
Mówili, że spotkaliśmy się ostatni raz, ale nie uwierzyłem. Nie odpowiadałem na pytania, milczałem, starałem się w ogóle nie patrzeć. Po co mam oglądać ludzi, których nienawidzę?
Zaprowadzili mnie do jakiegoś białego pomieszczenia. Twarze zasłonięte maskami nie mogły mieć żadnego wyrazu, ale odkryte oczy wyrażały niemożliwą do ukrycia pogardę. Pogardę dla mnie – wariata.
Nienawidzę tego budynku, nienawidzę szpitala. Na zewnątrz obskurny, w środku przesadnie biały, jakby panowała w nim wieczna zima.
Zajmowali się mną pół dnia. Nie zważałem na to, ciągle liczyłem. Dotarłem do największej liczby pierwszej, z jaką w życiu się zetknąłem. Po jakimś czasie spojrzałem za okno i z zadowoleniem przyjąłem nadchodzącą noc. Wolę być sam w pokoju z miękkimi ścianami niż z nimi – sadystycznymi lekarzami.

- Obudź się i spójrz na mnie.
- Nie.
- Otwórz umysł, wyrzuciliśmy z niego fałszywe obrazy.
- Są prawdziwe.
- Nie są. To wytwór twojego strachu.
- Chciałeś powiedzieć „chorej wyobraźni”?
- Nie całej wyobraźni, tylko jej najistotniejszego fragmentu - strachu. Nie jesteś w domu wariatów, tu nie ma białych ścian, a upiorny budynek nigdy nie istniał.
- Skąd mam wiedzieć, że mówisz prawdę?
- Wystarczy, że otworzysz oczy.
- Przecież wczoraj miałem otwarte. Patrzyłem.
- Nie patrzyłeś. Oszukiwałeś zmysły.
Nagle poczułem na przedramieniu zimny dotyk. Dreszcz przeszył całe ciało, postanowiłem więc nadal nie otwierać oczu. Potrafiłem zamknąć powieki jak zatrzaskuje się sejf. Nikt nie mógł złamać szyfru.
- Tu nie jest biało? – zapytałem po chwili.
- Nie. Udało nam się na moment zablokować obrazy, które stworzył twój niesamowity mózg. Nie ma już domu wariatów. Otwórz oczy.
- A jeśli będzie jeszcze gorzej?
- Otwórz oczy.
- Już kiedyś tu byłem? Nie tak dawno?
- Tak.
- A więc to prawda?
- Tak.
- W takim razie powiem jedno: nie jesteście braćmi w rozumie.
- Mylisz się. Błędy są nieuniknione, dopiero was poznajemy. Twoje życie jest niezagrożone, obiecuję. Otwórz oczy i chodź z nami.
- Nie chcę. Oddajcie moje myśli.
- Chcesz się bać?
- Wolę własny strach niż świadomość, że istniejecie i jesteście źli.
- Jesteś niesprawiedliwy.
- Wiecie, że potrafię stworzyć nowe obrazy, nowy strach i niczego siłą nie wskóracie.
- Wiemy. Twoja wyobraźnia skutecznie się opiera naszej sile. Na razie.
- Tracę cierpliwość!
- Będzie jak chcesz. Ale pamiętaj, jeszcze się spotkamy.
- Nie liczcie na mnie.
- Potrzebujemy cię.
- Potrzebujecie tylko moich zdolności i szukacie ich w całym kosmosie.
- Co za różnica?
- Nie otworzę oczu.

Zostałem wypisany nazajutrz. Gdy wyszedłem z ponurego budynku, nawet się nie obejrzałem. Aleja wiodąca przez park była dla mnie jak przewodnik dla ślepca. Krok po kroku wracałem do normalnego świata. Nie jestem wariatem, ale wiem, że będę musiał tu wrócić. Lekarze mówią, że dla mojego dobra. Nienawidzę ich za to.


Powitanie

Mark gapił się ze zdumieniem na podaną mu kartkę. Po przeciwnej stronie biurka Alan szef PR-owców obserwował go uważnie.
- Co o tym sądzisz?
- To ma być żart? „Witamy, witamy braci w rozumie”, jako hasło na powitanie pierwszej obcej cywilizacji? Czy wyście wszyscy powariowali? – Powieka Marka zadrgała nerwowo. - Po pierwsze - nie wiemy czy mają płcie, a jak będą same samice? Po drugie - nie wiemy czy pojęcie „brat” będzie dla nich zrozumiałe, a jeśli nawet, to czy nie będzie oznaczało, że się z nimi spoufalamy. Podjedź do Harlemu, znajdź pierwszego lepszego czarnego nastolatka i powiedz mu „Cześć bracie”. On ci już resztę wytłumaczy. Po trzecie - określenie „w rozumie”- mogą zrozumieć, że uważamy się za cywilizację równie zaawansowaną jak oni. Alan oni lecą do nas Bóg wie skąd, bo informacji o tym nasze komputery na razie nie są nawet w stanie przetworzyć, a my załogową wyprawę na inną planetę naszego układu traktujemy w kategoriach fantastyki. Tylko skończony kretyn mógłby wymyślić coś takiego. Nie wspominając już o tym, że pewnie nie zrozumieją naszego pisma, więc wszystkie banery, neony i co tam jeszcze wymyślicie możecie sobie wsadzić sam wiesz gdzie.
- Mark, jesteś koordynatorem do spraw pierwszego kontaktu i wiem, że na wszystko miałeś tydzień, ale ja też mam swoje wytyczne i muszę się wykazać. Poza tym, jeśli tego nie przeczytają to co ci szkodzi?
- Bo jest niewielka szansa, że jednak przeczytają. Weź te swoje wytyczne, swoje durne hasło i idź wykombinować coś neutralnego, co będzie dobrze wyglądać w telewizji. „Witajcie na Ziemi” albo coś takiego. - Alan uśmiechnął się kwaśno i wyszedł z gabinetu starając się nie trzasnąć drzwiami zbyt mocno.

Napięcie było wszechobecne. Już za kilka minut miał się tu przecież pojawić przedstawiciel obcej cywilizacji. Mark rozejrzał się po okolicy. Rozległy teren wojskowej bazy lotniczej przygotowano na przyjęcie obcych. Naukowcy i przedstawiciele rządu siedzieli na zbudowanych specjalnie podestach, nad ich głowami dumnie powiewało hasło „Ziemia wita galaktycznych podróżników”. Przed nimi wydzielono część gdzie miał wylądować pojazd. Prezydent miał oglądać spotkanie ze swojego bunkra, co było oczywistą bzdurą, bo gdyby kosmici chcieli zaatakować to zapewne nawet bunkier by mu nie pomógł, ale tajne służby i część rządu się uparli. Mark miał nadzieję, że lądownik obcych zgodnie z danymi, które otrzymali rzeczywiście jest całkowicie bezpieczny dla zgromadzonych ludzi i nie będzie żadnych ofiar od promieniowania, temperatury, czy czegoś jeszcze innego. Rosnący pomruk i podekscytowanie zgromadzonych ludzi wyrwało go z zamyślenia. Na niebie pojawił się szybko rosnący punkt. Po kilku chwilach nad lądowiskiem zawisł wrzecionowaty kształt, idealnie gładki, bez śladu jakichkolwiek urządzeń czy okien. Po kilku sekundach zaczął powoli opadać na płytę lądowiska by zawisnąć kilkanaście centymetrów nad nią. Z boku pojazdu pojawiła się szczelina i część burty opadła w kierunku ziemi tworząc trap, na którym chwilę później pojawili się obcy. Dwie istoty w lśniących pancerzach, zamkniętych nieprzeźroczystych hełmach szły powoli w kierunku zgromadzonych. Tuż przed końcem trapu zatrzymali się i jeden z nich odczepił od pasa podłużne urządzenie. Zaświstał i zabulgotał w jego kierunku, nacisnął kilka przycisków i wyciągnął je w stronę zgromadzonych. Po kilku sekundach dało się słyszeć słowa:

- Witaaamm, witaamm braaaciii w rooozuumiieee…

Powieka Marka zaczęła drgać spazmatycznie.


Walka

„Walka”
- Bogu niech będą dzięki... – w kościele rozległ się chóralny jęk sporej grupy wiernych. Wieczorna msza święta dobiegła końca, ludzie zaczęli wylewać się z budynku. Odfajkowali już swój cotygodniowy obowiązek i mogli udać się na zasłużone posiedzenie przed telewizorem. Ksiądz Malicki uklęknął przed tabernakulum i razem ze służącymi tego dnia ministrantami, skierował swe kroki w kierunku zakrystii. To była dla niego bardzo długa niedziela, odprawił trzy nabożeństwa, a w przerwach między nimi został wezwany na ostatnie namaszczenie do Jana Kasprzyckiego, jednego ze starszych parafian. Ten dzień wyssał z niego siły, dlatego na duchu podnosił go fakt, że oto skończył się jego ostatni tego wieczora obowiązek. Mimo wszystko radował się, że wybrał akurat tę drogę życia, a okres spędzony w seminarium był dla niego najlepszym od wielu lat, poznał nowych przyjaciół, posiadających tę samą pasję co on. Jego braci w wierze i w rozumie.
Pozbycie się szaty liturgicznej zajęło mu dobrą chwilę, ale w końcu zdjął wszystko i odwiesił na miejsce. Teraz mógł spokojnie ruszyć do domu, ministranci już się rozeszli, wyjść mógł więc i on. Zamierzał tego wieczora przede wszystkim odpocząć, położyć się w końcu na łóżku i obejrzeć dobry film. Idąc pustymi ulicami zastanawiał się co wybrać: „Amadeusza”, „Ojca Chrzestnego” czy może „Rio Bravo”. Jego zainteresowania filmowe zawsze były szerokie, nie miał uprzedzeń do żadnego gatunku. To samo tyczyło się ludzi, dlatego też zawsze miał dobry kontakt z młodzieżą, i cieszył się z tego, ponieważ mógł pokazać Boga kolejnym osobom, które dotychczas Go nie widziały.
Wyrwał się z zamyślenia, bo spostrzegł, że oto dochodzi już do swojej kamienicy. Sięgnął ręką do tylnej kieszeni, wyjął klucze i otworzył drzwi. Cios spadł na głowę księdza Malickiego zupełnie niespodziewanie. Nie miał żadnych szans się uchylić. Zamroczyło go i padł nieprzytomny na klatkę schodową.
Kiedy się ocknął, spostrzegł, że leży związany i zakneblowany w swoim mieszkaniu, a nad nim stoi proboszcz jego parafii, ks. Witold Szymański.
- Skończyła się wasza klerykalna era. Myślałeś pewnie, głupcze, że jestem takim samym klechą jak ty? – powiedział proboszcz, widząc, że Malicki się obudził – Nie wygracie walki o rząd dusz. Wiesz, moi mocodawcy zmiotą was z powierzchni ziemi. O waszym kretyństwie świadczy już sam fakt, że pracowałem w tej parafii przez dwa lata i nikt się nie zorientował kim naprawdę jestem. A kiedy przyjdę z posługą do domów naszych parafian, wleję w ich serca nową światłość, światłość z kosmosu. Bo to ja zostałem wybrany na głosiciela słowa, nie będącego taką pieprzona ciotą jak twój ukrzyżowany bożek. To do mnie przemówili bogowie z przestrzeni ponad nami. To oni dadzą nam rozum, to w nich będziemy wszyscy braćmi. Tylko najpierw pozbędziemy się was, cobyście nie bruździli, klechy. Zajmie nam to chwilę, ale plan właśnie zaczyna być realizowany, jest nas więcej, w takiej Polsce na przykład jesteśmy już prawie wszędzie. Wiesz po co Ci to mówię? Żebyś wiedział, że walczyłeś po złej stronie, mój drogi. No, ale to już koniec pogawędki, nasłuchałeś się wystarczająco, ja lubię mówić, ale tym razem mam pracę do wykonania. Żegnaj.
Mały otwór pojawił się w czole księdza Malickiego, a on sam westchnął i w bezcielesnej formie uleciał szukać swojego boga, by dowiedzieć się po jakiej stronie walczył całe życie.


Parking

- Oni do cholery gdzieś tu muszą być!
- Przyrządy pomiarowe niczego nie wykazują. To martwa planeta – Zenob przeskakiwał oczami po dziesiątkach wskaźników. – NASA wydała dwadzieścia rocznych budżetów Kalifornii na to cholerstwo.
- Może coś źle robimy? Zła skala, niedobra kalibracja albo inny błąd? – Tarnus z niedowierzaniem kiwał głową.
- Daj spokój, przerabialiśmy to sto razy. Albo to nie ta planeta, albo ktoś z SETI sobie jaja zrobił.
- Kosztowny żart.
Orbitę planety w gwiazdozbiorze Byka okrążał ziemski statek „Hillary Clinton”. Wykorzystano niedawno odkrytą technologię skoków podprzestrzennych do przybycia w miejsce, z którego odebrano sygnały. Zamiast braci w rozumie Ziemian przywitały smutne, martwe planety, na których – według dokładnych ustaleń – nigdy nie istniało żadne życie. Zatem o spóźnieniu także nie było mowy.
- Może do diabła to skały żyją albo cała planeta jest obcym, który wysłał sygnał?
- Bez jaj!
- Dobra, wysyłaj sygnał na Ziemię, że niczego tu nie ma.
Wykonali pionierskie przesłanie wiadomości na Ziemię przez podprzestrzeń. Wcześniej nie mogli ryzykować znacznej utraty energii. W ciągu godziny nie odebrali żadnej odpowiedzi.
- Co jest grane? Ziemia przestała istnieć?
Po dwóch godzinach zamiast odpowiedzi ujrzeli statek z Ziemi.
- A ci skąd się tu wzięli?
- Tu statek „Barack Obama” z planety Ziemia. Kim jesteście? Prosimy o identyfikację – odebrali wiadomość z drugiego statku.
- Przylecieliśmy tu dwa tygodnie temu! Melduje się jednostka „Hillary Clinton”. A wy tu czego?
- Potwierdzam wasz status. „Hillary Clinton” to stary, zaginiony statek. My przylecieliśmy, bo SETI odebrało obcy sygnał.
Konsternacja. Nagle Zenob wykrzyknął:
- To była, *beep*, nasza wiadomość. Pewnie w podprzestrzeni się zdeformowała i wyszło, że to rzężenie obcych.
- Była identyczna do poprzedniej wiadomości odebranej przez SETI dziesięć lat temu.
- Nie, coś nie tak! – Tarnus znów się zmarszczył. - Przylecieliście tu, bo mylnie zinterpretowaliście naszą wiadomość. Ale do cholery, dlaczego tak szybko? A na podstawie jakiej wiadomości my tu przylecieliśmy?
- Wszystko wygląda, że na podstawie tej samej – spokojnym tonem odrzekł kapitan „Baracka Obamy”.
- Co?
- Podprzestrzeń deformuje wszystko jak diabli. Wasza wiadomość powędrowała sobie w każdy zakątek Wszechświata. Dotyczy to również czasu.
- Poleciała sobie w przyszłość i przeszłość?
- Na to wygląda. My też nie pochodzimy z tego samego czasu. Z waszą „Hillary Clinton” kontakt się urwał właśnie dziesięć lat temu.
- Skutek wyprzedził przyczynę. To nielogiczne.
- Podprzestrzeń nie musi być logiczna. Ale nie to jest najważniejsze. Ogłaszam czerwony alarm!
- Co się znów stało?
- Jesteśmy tu jak na patelni. Skoro wiadomość rozeszła się po całym Kosmosie, możemy mieć niespodziewanych gości.
Już po kwadransie pierwsze statki zaczęły wyłaniać się z odmętu kosmicznej pustki. Były różne: w kształcie grzyba i cygara. Najmniej było dysków. Po godzinie zaczęło się robić ciasno, a nim minęła doba, w promieniu dwóch lat świetlnych powstał największy kosmiczny parking.
Parking braci w rozumie.


Wydarzenia ostatnich dni przelatywały przez jej głowę

Wydarzenia ostatnich dni przelatywały przez jej głowę, gdy obserwowała zbliżający się obiekt. Przyćmiewający gwiazdy rozbłysk obwieszczający przybycie Obcego, medialne szaleństwo, ogólnoświatową histerię i błyskawiczną decyzję. Zaledwie dziewięć dni temu zastanawiała się czy jeszcze poleci w górę, dziś siedzi za sterami statku zbliżającego się do... No właśnie. To był pierwszy cel misji. Ustalić co w rozbłysku błękitnego światła pojawiło się na geosynchronicznej orbicie planety.

Nie wahała się nawet przez sekundę. Gdy padła propozycja – ona już wiedziała. Urodziła się dla tej misji.

Oficjalnie nikt w Firmie nie mówił, że to Oni. Oficjalnie celem misji było zbadanie czym jest obiekt. Jednak nikt nie miał wątpliwości. Zdjęcia nie pozostawiały złudzeń. Dwa ogromne, połączone długim mostem pierścienie, majestatycznie wirujące na tle nieba.

Tylko ta cisza... Obiekt pojawił się i trwał nie wykazując żadnej aktywności. Kolejne satelity roztrzaskiwały się o niego, lecz on sam pozostał głuchy i nieprzenikniony dla instrumentów badawczych.

Statek zbliżał się do wybranego miejsca kontaktu. Analizujący fotografie wybrali je ze względu na właz. Przynajmniej coś, co określili tym mianem, bo choć oficjalnie nikt nie używał określenia statek, to wszyscy i tak wiedzieli swoje.

Przygotowania do wyjścia, choć długie nie nużyły. Nikt nie obserwował zieleni planety, nikt nie zachwycał się pięknem pustki. Każdy członek załogi już nieraz miał okazję oglądać te widoki. Wreszcie wyjście. Dwie sylwetki ruszyły w kierunku „włazu”. Razem z nimi ruszyły miliardy obserwujące obraz z niewielkiej kamery zamontowanej hełmie dowódcy, która wyrównując lot powtarzała w myślach przygotowaną na tę okazję sentencję.

Zakotwiczyli się przy „włazie”. Dowódca misji ujęła w dłoń dziwne, przystosowane do znacznie krótszych palców pokrętło, przekręciła czując jak właz ustępuje i nabrała powietrza w płuca.
To... - zdążyła powiedzieć, nim straciła przytomność konwulsyjnie prostując ogon.

Miliardy trypli oczu wlepiały wzrok w ekrany, gdy obraz migotał i falował, by ustabilizować się pokazując dziwną, obrzydliwą postać. Dziwne, sycząco poświstujące odgłosy po chwili ucichły, a z głośników popłynął Unijęzyk.
- Nagrywam tę wiadomość jako ostatni żyjący przedstawiciel gatunku zwącego siebie Homo sapiens sapiens. Znajduję się na pokładzie statku, który miał być arką, a okazał się sarkofagiem...


Sobotnia Noc

Jak zawsze w pierwszą sobotę każdego miesiąca Krzysztof jechał do lasu swoim Ursusem z przyczepą wyładowaną rozmaitymi śmieciami. Oczywiście, miał podpisaną umowę z gminą na odbiór odpadów, ale wywiezienie paru przyczep do pobliskiego zagajnika pozwalało zaoszczędzić dodatkowo kilka złotych. Niby mała rzecz, a cieszyła go bardzo. Po godzinie był już na miejscu, pociągnął za dźwignię i hydrauliczny podnośnik uniósł przyczepę na bok wysypując masę odpadów na poszycie leśne. Wysiadł z latarką z kabiny ciągnika i przyjrzał się zrzuconej przed chwilą hałdzie. Zauważył, że część śmieci zasypała mrowisko, więc przez chwilę z rozbawieniem obserwował jak małe robotnice biegają chaotycznie i próbują oczyścić swoje gniazdo.
W pewnym momencie usłyszał jakiś dźwięk, który przebił się nawet przez odgłos terkoczącego silnika traktora. Szybko wskoczył do kabiny i przekręceniem kluczyka wyłączył pracujący silnik. Przestraszył się, że może pojawił się leśniczy, a za nielegalną wywózkę grozi przecież mandat. Wytężył słuch. W pierwszej chwili nic nie usłyszał w nagle zapadłej ciszy, jednak już po chwili ponownie doszedł go jakiś odgłos, z tym, że nie dobiegał on z lasu, ale…. jakby z góry. Zadarł wysoko głowę, spojrzał w gwieździste niebo i wprost nad sobą dojrzał wiszący, lekko wirujący ogromny dysk.
Domyślał się co to jest. Po pierwsze, jako jeden z pierwszych miał we wsi antenę satelitarną i lubił przed pójściem spać pooglądać Discovery Chanel, a po drugie, mieszkał niedaleko Emilcina i nie raz przejeżdżał obok postawionego tam pomnika UFO.
W pewnym momencie wirowanie dysku ustało i w jego centrum jasno zapłonęło kolorowe, pulsujące światło, które jednak nie drażniło oczu. Przeciwnie - przynosiło relaks i odprężenia. Krzysztof przyglądał się mu jak zahipnotyzowany i szeptał do siebie - „Jakie to piękne”. Zauważył, że światło lekko przygasło i w jego środku pojawił się jakiś otwór. Wyciągnął ręce wysoko nad głowę i zakrzyknął głośno „WITAMY!!!” Jakby na te słowa runął na niego z góry potok zielonego śluzu, który przewrócił go na ziemię. Gdy wstał, po statku na niebie nie było już śladu. Zaświecił latarkę, strzepnął oblepiającą go galaretę energicznym ruchem i stwierdził – „Pięknie, *beep*, po prostu pięknie!” Potem jego wzrok padł na bielejącą w ciemności górę śmieci, którą przywiózł do lasu oraz zasypane mrowisko i tylko mruknął do siebie „Cholerni bracia w rozumie. Sobie, *beep*, wysypisko znaleźli.”


Czy jesteś pewien, że to właściwa odpowiedź?

-Czy jesteś pewien, że to właściwa odpowiedź? – głos prowadzącego doprowadzał Tomasza do wściekłości.
-Tak – wycharczał po raz dziesiąty, a może setny. Nie pamiętał. Teraz całą jego uwagę przykuwał wiszący tuż przed jego oczami szpikulec.
-Zdajesz sobie sprawę jak wiele zależy od poprawnej odpowiedzi? – prowadzący nie dawał za wygraną. Gra na zwłokę, pomyślał Tomasz, próbuje mnie wybić z rytmu, zmusić do pomyłki. Byle nasycić widzów. Czuł jak strużki potu ściekają mu po twarzy. Skaleczenia piekły jak diabli. Dłonie mu drżały, palce wybijały szalony rytm na poręczach krzesła. Gdyby nie stalowe klamry na przegubach i klatce piersiowej, dygotałby cały jak w napadzie epilepsji. Zacisnął zęby.
-Tak, jestem pewien. To moja ostateczna odpowiedź.
Prowadzący westchnął, uśmiechnął się z satysfakcją.
-Proszę państwa, nie ma już odwrotu, ostatni zawodnik udzielił odpowiedzi. Niestety, jego konkurent nie miał szczęścia i odpadł na poprzednim pytaniu – Wskazał dłonią na ciężkie krzesło obok Tomasza, na którym, przygwożdżone do oparcia spoczywały okrwawione zwłoki. – Zobaczmy, czy nasz ostatni zawodnik w pół finale ma rację. Przypominam, że wszystkie koła ratunkowe zostały już wykorzystane i nie ma już szansy na ulgowe potraktowanie błędnej odpowiedzi. Zatem, sprawdźmy!
Tłum westchnął. Na gigantycznym monitorze pojawiły się kolorowe animacje, szalejące do wtóru denerwującej muzyczki. Nagle wszystko ucichło. I wybuchły fanfary.
- Tak, proszę państwa, mamy zwycięzcę. Mamy zwycięzcę! Tomaszu to była prawidłowa odpowiedź! Zaryzykowałeś, ale opłaciło się!
Żyję, myślał Tomasz, żyję i dam radę. Jeszcze tylko trochę, kilka kolejnych skaleczeń, kilka pytań i będzie po wszystkim.
-A teraz, proszę państwa, przerwa na reklamy. –prezenter uśmiechnął się szeroko, zabrzmiał motyw przewodni i światła przygasły. Tomasz oddychał głęboko, starając się skupić. W międzyczasie sprzątnięto ciało, a na fotelu obok posadzono kolejnego zawodnika.
Światła się zapaliły, tłum na widowni zaczął wiwatować. Wahadło z ostrzem na końcu cofnęło się w tył, tak, że teraz aby zobaczyć szpikulec Tomasz musiał podnieść wzrok.
Prezenter wyszczerzył olśniewająco białe zęby w szerokim, profesjonalnym uśmiechu.
- Witam naszych szanownych zawodników! Witam gości na widowni, oraz widzów przed telewizorami!. Przed nami finał programu „Bracia w rozumie”!
 
 
merula 
Pani z Jeziora


Posty: 23494
Skąd: przystanek Alaska
Wysłany: 17 Marca 2008, 21:09   

Pierwsza?
Nieprawdopodobne. :mrgreen:

Mój głos dostała Sobotnia Noc za wielce prawdopodobny, życiowy scenariusz. Chyba by nam się za nasze podejście do wielu kwestii nalezało.
_________________
Kobiety dzielą się na te, które nie wiedzą czego chcą i na te, które chcą, ale nie wiedzą czego.
 
 
Agi 
Modliszka


Posty: 39270
Skąd: Wielkopolska
Wysłany: 17 Marca 2008, 21:15   

Oddałam głos na "Powitanie" - rozbawiło mnie zakończenie, drugie miejsce (niepunktowane) dla "Sobotniej nocy"
 
 
ilcattivo13 
Wirtualny Suwalski Niedźwiedź


Posty: 17772
Skąd: Suwałki (k. Dowspudy)
Wysłany: 17 Marca 2008, 21:32   

"Powitanie" rulezzz!
_________________
DVRVM CACANTES MONVIT VT NITANT THALES
 
 
czterdziescidwa 
New Avenger


Posty: 1310
Skąd: Warszawa
Wysłany: 17 Marca 2008, 21:51   

"Dom na końcu alei". Bo dobrze napisany i ciekawy.
 
 
Ziemniak 
Agent dołu


Posty: 5980
Skąd: Kraków
Wysłany: 18 Marca 2008, 00:27   

Dom na końcu alei - za klimat
_________________
Starzejesz się gdy odgłosy, które wydawałeś kiedyś w trakcie seksu wydajesz obecnie wstając z łóżka
 
 
 
Miria
[Usunięty]

Wysłany: 18 Marca 2008, 00:45   

Jak wyżej. Tradycyjnie - bo tak. :wink:

Niezły poziom ogólnie.
 
 
Fidel-F2 
Wysoki Kapłan Kościoła Latającego Fidela


Posty: 37529
Skąd: Sandomierz
Wysłany: 18 Marca 2008, 00:54   

Dom na koncu alei - nie skumałem
Powitanie - sympatyczne
Walka - porażka
Parking - sympatyczne
Wydarzenia ostatnich dni przelatywały przez jej głowę - e tam
Sobotnia Noc - punkt
Czy jesteś pewien, że to właściwa odpowiedź? - porażka
_________________
Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
 
 
Albion 
Kapitan Kirk


Posty: 1127
Skąd: Warsaw City
Wysłany: 18 Marca 2008, 16:45   

Sobotnia noc :wink:
_________________
"Historia uczy tego, że ludzie niczego nie uczą się z historii"
(\_/)
(O.o) This is Bunny. Add Bunny to your signature
(> <) to help him achieve world domination.
 
 
Słowik 
Cynglarz

Posty: 4931
Skąd: Kraków
Wysłany: 19 Marca 2008, 11:06   

Parking jako jedyny przypadł mi do gustu.
_________________
I'd rather have a bottle in front of me than a frontal lobotomy.
 
 
 
Martva 
Kylo Ren


Posty: 30898
Skąd: Kraków
Wysłany: 19 Marca 2008, 11:10   

Ja jak zwykle nie wiem, muszę to przemyśleć.
_________________
Potem poszłyśmy do robaków, które wiły się i kłębiły w suchej czerwonej glebie. Przewracały błoto i uśmiechały się w swój robaczy sposób, białe, tłuste i bezokie.
-Myślimy, ze słuszne jest i właściwe dla dziewczyny, by umarła. Dziewczyny muszą umierać, jeśli robaki mają jeść, jest w najwyższym stopniu słuszne, aby robaki jadły.

skarby
szorty
 
 
Tomcich 
Tigana


Posty: 6557
Skąd: Ino
Wysłany: 19 Marca 2008, 17:51   

Słowik => Azor jest bardzo wdzięczny za Twój głos. :wink: :D
Kto jeszcze zlituje się nad psiakiem. :roll:
_________________
- Jak tam życie?
- Muchom by się spodobało..
 
 
 
czterdziescidwa 
New Avenger


Posty: 1310
Skąd: Warszawa
Wysłany: 19 Marca 2008, 23:27   

Siedem szortów i tylko 10 głosów? Jak tak dalej pójdzie, to z frustracji sam tego Azora ukatrupię...
 
 
ilcattivo13 
Wirtualny Suwalski Niedźwiedź


Posty: 17772
Skąd: Suwałki (k. Dowspudy)
Wysłany: 19 Marca 2008, 23:34   

................ll............
................ll............
................ll............
................ll............
..............\... /.........
...............\../..........
................\/........... ;P:
_________________
DVRVM CACANTES MONVIT VT NITANT THALES
 
 
Ixolite 
Admirał Zwiebellus


Posty: 6116
Skąd: oni wiedzieli?
Wysłany: 20 Marca 2008, 09:24   

Dom - punkcior, za klimat i za to, że przypomina mi nieco podobne, choć jednak inne, opowiadanie, które zachwyciło mnie za młodu.

Prawie punkt dla Powitania - za przewrotność, co prawda spodziewaną, ale nadal zabawną :)
_________________
Alchemia Słowa
Well, my days of not taking you seriously are certainly coming to a middle.
 
 
 
mad 
Filippon


Posty: 3816
Skąd: Wielkopolska
Wysłany: 20 Marca 2008, 09:58   

Parking - autor fajnie namieszał.
Tym razem bez recenzyjek. Jak mówi klasyk Miria :wink: - "bo tak".
 
 
Malkav 
Tom Bombadil


Posty: 25
Skąd: Warszawa
Wysłany: 20 Marca 2008, 15:14   

Tak tak, jak sie sami śmieciami nie zasypiemy to zrobia to inni. Sobotnia noc.
_________________
gdzieś tu była moja głowa..
 
 
 
czterdziescidwa 
New Avenger


Posty: 1310
Skąd: Warszawa
Wysłany: 20 Marca 2008, 19:35   

Dzięki za głosowania! Ktoś jeszcze?
Myślę, że Tomcich nie żartuje....
 
 
Jaden Kast 
Indiana Jones


Posty: 400
Skąd: Zabrze
Wysłany: 21 Marca 2008, 19:51   

Parking - za ciekawy pomysł :D
_________________

Dei Kobol una apita uthoukarana
Ukthea mavatha gaman kerimuta
Obe satharane mua osavathamanabanta
Api obata yagnya karama
 
 
 
Taselchof 
Yans


Posty: 2182
Skąd: Ćwierkacz
Wysłany: 22 Marca 2008, 23:04   

jak dla mnie dom na końcu alei także za ciężki do skumania ;) ogólnie kiepski poziom tych opowiadań ale skłaniam się do sobotniej nocy w końcu kto by tam dbał o zieleń :D
_________________
Gdybym nie wiedział że to głupota pomyślałbym że to prowokacja...
 
 
Tomcich 
Tigana


Posty: 6557
Skąd: Ino
Wysłany: 23 Marca 2008, 13:46   

Psiunio dziękuje za głosy :wink:
Mam propozycję, aby przedłużyć głosowanie do przyszłego poniedziałku (31 III). Teraz są święta, części ludzi nie ma w domu, a tak kolejny weekend byłby na głosowanie. Tym bardziej, że i termin rozpoczęcia został przesunięty. Nie wiem tylko czy taka operacja jest możliwa? :roll:
_________________
- Jak tam życie?
- Muchom by się spodobało..
 
 
 
Agi 
Modliszka


Posty: 39270
Skąd: Wielkopolska
Wysłany: 23 Marca 2008, 14:10   

Operacja była możliwa.
 
 
hijo 
Fziu Bździu


Posty: 6069
Skąd: Katowice
Wysłany: 23 Marca 2008, 20:19   

Dom za klimat, Parking był blisko
_________________
God created Arrakis to train the faithful.
 
 
mad 
Filippon


Posty: 3816
Skąd: Wielkopolska
Wysłany: 23 Marca 2008, 23:54   

Jeszcze prawie 13 dni? :shock: :? Trudno, przyjmuję z pokorą decyzję szefostwa :roll:
 
 
rumeli 
Narzeczona Frankensteina


Posty: 304
Skąd: że znowu!
Wysłany: 26 Marca 2008, 15:15   

Posucha w temacie. Szkoda, że jest jeden głos, bardzo podobają mi się dwa teksty. Jeszcze się muszę zastanowić. Przepraszam zawiedzionych, którzy sądzili, że właśnie pojawił się 18-ty głos :roll:
_________________
Cnota jest w sercu, a nie gdzie indziej - Balzac
 
 
joe_cool 
Babe - świnka z klasą


Posty: 4817
Skąd: wrotzlaff
Wysłany: 26 Marca 2008, 23:46   

Dom na końcu alei - przekombinowany
Powitanie - punkt
Walka - eee, nie kumam
Parking - zaszczytne drugie miejsce
Wydarzenia ostatnich dni przelatywały przez jej głowę - zaszczytn etrzecie miejsce
Sobotnia Noc - niezłe
Czy jesteś pewien, że to właściwa odpowiedź? - eee, nie kumam
_________________
"Work is the curse of the drinking classes." O.Wilde
 
 
 
GrapeVine 
Sky Captain


Posty: 197
Skąd: 52°35'płn/21°05'wsch
Wysłany: 27 Marca 2008, 00:01   

Dom na końcu alei - 1 miejsce (za ładny i klimatyczny kawałek prozy)
Parking - 2 miejsce (za podróże w czasie i przestrzeni oraz problemy z tym związane)

Wyróżnienia:
Powitanie (za praktyczne podejście do tematu)
Sobotnia noc (za dowcipne podejście do ekologii)

Jak zwykle się wahałam, bo każde opowiadanie ma coś w sobie :)

Edit: aha, jest tylko jeden głos...
_________________
[llllllllllllllllll::::::] 57% wczytywanie opisu
 
 
Lump Kałmuk 
Klapaucjusz


Posty: 973
Skąd: Suchedniów
Wysłany: 27 Marca 2008, 11:15   

punkt na Dom

A teraz poproszę Tomcicha o zamerdanie ogonkiem Azora
_________________
In the depths of the mind insane
fantasy and reality are the same
 
 
 
Rafał 
.

Posty: 14552
Skąd: Że: Znowu:
Wysłany: 27 Marca 2008, 12:05   

Sam nie wiem, może parking?
 
 
Tomcich 
Tigana


Posty: 6557
Skąd: Ino
Wysłany: 27 Marca 2008, 19:32   


:wink:

Z mojej strony głos idzie na Powitanie, miejsce drugie, nie punktowane Parking.
_________________
- Jak tam życie?
- Muchom by się spodobało..
 
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group