Strona Główna


UżytkownicyUżytkownicy  Regulamin  ProfilProfil
SzukajSzukaj  FAQFAQ  GrupyGrupy  AlbumAlbum  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj
Winieta

Poprzedni temat «» Następny temat
Żaba, piach i wiatr - shortów edycja kolejna

żaba, piach i wiatr
alfa
10%
 10%  [ 2 ]
bravo
5%
 5%  [ 1 ]
charlie
21%
 21%  [ 4 ]
delta
26%
 26%  [ 5 ]
echo
36%
 36%  [ 7 ]
Głosowań: 19
Wszystkich Głosów: 19

Autor Wiadomość
hijo 
Fziu Bździu


Posty: 6069
Skąd: Katowice
Wysłany: 16 Sierpnia 2007, 07:01   Żaba, piach i wiatr - shortów edycja kolejna

No to rozpoczynamy kolejną edycję konkursu

Czytajcie i głosujcie :!:
_________________
God created Arrakis to train the faithful.
 
 
hijo 
Fziu Bździu


Posty: 6069
Skąd: Katowice
Wysłany: 16 Sierpnia 2007, 07:02   

„TWARDE LĄDOWANIE”

Ocknął się. Nie odczuwał bólu, z katastrofy wyszedł bez szwanku. Przełączył czujniki na tryb testowania sprawności systemów; na ekranach zamigotały – na szczęście, w większości na zielono - symbolicznie przedstawione podzespoły statku. Naprawa nie powinna stanowić problemu, pomyślał. Wymagała jednak opuszczenia statku. Sprawdził odczyty zewnętrznych sensorów i stwierdził, że atmosfera, choć niezdatna do oddychania przy jego metabolizmie, nie jest toksyczna. Środowisko ani zbyt kwaśne, ani zbyt zasadowe, może odrobinę za chłodne. Założył więc lekki, przezroczysty i termoabsorbujący strój ochronny, wziął butlę z powietrzem, narzędzia oraz podręczny komputer i ruszył do śluzy.
Już po chwili postawił pierwsze kroki na obcej planecie. Zatrząsł się z zimna, gdy zaczął owiewać go lodowaty wicher, niosący drobiny pyłu. Pod stopami zachrzęścił gruby żwir. Jak okiem sięgnąć - zimna, nieprzystępna pustynia, której wydmy sunęły powoli z wiatrem. Chociaż... jak się lepiej rozejrzeć, na horyzoncie dało się dojrzeć rozległy masyw płaskowyżu.
Nieważne. W tej chwili liczył się uszkodzony napęd korekcyjny. Nie zajmie mi to dużo czasu, pomyślał. Zaraz jednak nadeszły wątpliwości. Nie mógł w taką pogodę naprawiać precyzyjnego mechanizmu nie ryzykując, że nawiewany do środka pył zepsuje go jeszcze bardziej. Wrócił więc na chwilę do statku, a gdy z niego wyszedł, rozstawił parawan zaimprowizowany z folii izolacyjnej i kilku rur.
Naprawa posuwała się szybko i przyjemnie, szczególnie, że teraz nie dokuczał już wiatr, a termoabsorbujący kombinezon zaczynał działać. Światło jedynego widocznego słońca przenikało przez przezroczysty materiał aż do jego zielonkawej skóry i mile ogrzewało cały organizm.
Nagle – ziemia zadygotała; kamyki żwiru aż podskoczyły. Brzmiało to trochę jak tąpnięcie podziemnej jaskini albo... kopalni? Czyżby na tej planecie występowało życie?
Nastąpiło kilka kolejnych wstrząsów, jeszcze silniejszych. Rozejrzał się. Za nim wyrosła góra, wcześniej jej tu nie było. Sprawdził odczyty na podręcznym komputerze. Obiekt był cieplejszy od otoczenia o jakieś sto dziewięćdziesiąt jednostek. Może wzniesienie to wynik aktywności wulkanicznej, zastanowił się.
Góra poruszyła się i wydała pomruk.
Zadrżał. To chyba żywy organizm!
Sprawdził kolejne odczyty. Podłoże składało się prawie wyłącznie ze związków krzemu. Jeżeli to na nim oparty jest metabolizm tutejszej fauny, to być może istota jest zbyt powolna, aby stanowić zagrożenie...
Gigantyczne stworzenie wyciągnęło w jego stronę chwytne odnóże. W tym samym momencie wyświetlił się napis: „Metabolizm węglowo-tlenowy”, już całkiem niepotrzebnie. Chwilę później potężna łapa uniosła go wysoko.
Szybko, emulator synaptyczny!
Naciskał klawisze, próbując dostroić aparat do układu nerwowego stwora, aby się z nim porozumieć. Na próżno, urządzenie zupełnie nie rozumiało tych chaotycznych, skokowych fal mózgowych.
Gigantyczna istota podniosła go na wysokość otworu gębowego i przyglądała mu się jedną parą oczu. Już po mnie, pomyślał. W akcie desperacji spróbował wywinąć się spomiędzy palców potwora, ale bez rezultatu.
- Ooo, ziaba! – zawołała istota. – Ale się wiejci! - I włożyła go, struchlałego ze strachu, do ogromnej paszczy.
- Hmm, ziabie udka! – zamruczała z satysfakcją obca forma życia i wybiegła z piaskownicy.
_________________
God created Arrakis to train the faithful.
 
 
hijo 
Fziu Bździu


Posty: 6069
Skąd: Katowice
Wysłany: 16 Sierpnia 2007, 07:03   

Bravo

Wrzesień tego roku był bardziej spokrewniony ze swoim poprzednikiem, niż z nadchodzącą jesienią. Bezlitosne słońce smażyło odcinek krajowej siódemki stając się twórcą apokaliptycznego krajobrazu, który rozciągał się wzdłuż spalonych ukropem pól. Podróż na drugą stronę autostrady, gdzie zaledwie kilka metrów od wyschniętego żyta, niewielki zagajnik bronił się zaciekle przed upałem stanowiła marzenie każdego mieszkańca przydrożnego rowu.
Dla Rogera, podróż stała się tematem tabu. To już nawet nie chodziło o to, że był żabą. W życiu zdarzają się gorsze rzeczy, niż powłoka zimnokrwistego płaza. Chodziło o zasady. Duże ssaki opuściły tą stronę pierwsze. Potem przyszła kolej na myszy, pasikoniki, żuki gnojaki, a apogeum nadeszło, gdy małżeństwo dżdżownic pewnej ciemnej nocy ruszyło w poszukiwaniu szczęścia. I nikt, słownie nikt nie zaproponował wspólnej podróży Rogerowi. A Roger umierał. Czuł to każdą końcówką ciała, każdą cząsteczką swojej wrażliwej istoty, i uwielbiał dawać do zrozumienia każdemu, kto nawinął się pod rękę mało czasu już mu zostało. Umierał naturalnie samotnie- każde żyjątko miało dość rozumu, żeby zbywać narzekania starego hipochondryka. Zniknięcie dżdżownic przyspieszyło jego decyzję o odejściu, końskie muchy okazały się niewdzięcznymi słuchaczami, a upał dokuczał mu niemiłosiernie. Uważał się naturalnie za samotnego rycerza, który pozostawia za sobą rów- miejsce narodzin i niedawny raj na ziemi, jako ostatni, opuszczony przez wszystkich i inne tego typu bzdury.
Późną, wczesnojesienną nocą, Roger żaba wpełzł na skraj autostrady i spojrzał przed siebie. Rozgrzany słońcem bezkresny asfalt napełnił go przerażeniem, jednak przejmujący lęk5 przed samotnością pchnął go w objęcia nieznanego. Pierwsze kroki były niepewne i krótkie- Roger rzadko opuszczał rów. Po jakimś czasie jednak skoczył- zaczął poruszać się szybciej. Raz. Drugi. I wtedy pojawiło się TO. TO zbliżało się bardzo szybko, było bardzo jasne i sunęło nisko nad ziemią. Wbrew pozorom TO, nie było samochodem, takie Roger rozpoznawał na kilometr. Zmrużył oczy obserwując wirujący wokół własnej osi obiekt. Osobiście uważał, że było piękne. Leżał tak wpatrzony w mrugające lampki, nie mogąc odwrócić wzroku. Z zamroczenia wyrwał go dopiero zbliżający się warkot silnika, który zgasł jednak natychmiast, gdy pojazd znalazł się w zasięgu światła. Na chwile wszystko umilkło. Roger zafascynowany i wiedziony wrodzona ciekawością pełzł wytrwale w kierunku TEGO. W jego małym rozumku, pojawił się obraz dalekich światów, które statek zwiedził, bo właśnie tego się domyślił, TO musiało być statkiem, skoro wisiało kilka centymetrów nad ziemią, musiało wznosić się wyżej. Kolorowe wizje potwierdzały jego przypuszczenia. Dalekie krainy pełne wody i zieleni, kusiły. Dlaczego miał szukać resztek cienia w zapyziałym lasku z resztą tych niewdzięcznych istot, które opuściły go w dniu próby? Dlaczego nie miałby ruszyć w dalszą podróż, która (czuł to) była mu pisana od urodzenia? Niech się dżdżownice kiszą pod drzewami, on leci dalej. Decyzję podjął w ostatnim momencie, kiedy magiczne światła przestały skanować stojący w pobliżu samochód.
Skoczył. Był to najdalszy skok w jego życiu, jednak opłacił się- wylądował bezpiecznie z załomie pojazdu. Zadyszany z przejęcia i wysiłku zamknął oczy. Pojazd wzniósł się wyżej. Światła przygasły, a Roger po raz pierwszy w życiu poruszał się z prędkością światła. Wyczerpany zasnął.
Obudził go potężny trzask i jęk giętego metalu. Wszędzie dookoła widział ogień. Roger w ostatniej chwili, wiedziony instynktem samozachowawczym odpełzł na brzeg płytkiej niecki. Przerażony i ogłuszony potężnym hałasem, leżał płasko przylegając do resztek stałej powierzchni. Dopiero nagły podmuch wiatru zepchnął go z umierającego pojazdu. Roger wpadł w hałdę piachu i stracił przytomność. W oddali cichły wrzaski.
Gdy otworzył oczy, pojazd już nie świecił, zmiażdżony upadkiem, na wpół spalony leżał zagrzebany w piasku. Roger podniósł się na obolałych łapkach. Słońce nad jego głową smażyło wszystko dookoła- wszystko, czyli bezkresne połacie gorącego żółtego piachu. Roger rozglądał się gwałtownie dookoła- piach, piach, tylko i wyłącznie piach. Spojrzał w górę, by z przerażeniem dostrzec kobaltowo niebieskie niebo bez śladu chmur. Wiatr, który powoli zasypywał statek, wpakował mu z delikatne oczy mnóstwo krzemowych drobinek.
-O, w mordę...- Mruknął.
_________________
God created Arrakis to train the faithful.
 
 
hijo 
Fziu Bździu


Posty: 6069
Skąd: Katowice
Wysłany: 16 Sierpnia 2007, 07:05   

Charlie

- R U C H A Ć!!! Jak mi się chce ruuuchaaaać!!! Chociażby małą, pieprzoną żabkę – darł się profesor Kazimierz W. pośród smaganej wiatrem pustyni.

Lata wcześniej

Kazimierz zawsze był atrakcyjny.
„O jaki śliczny chłopczyk, jakie ma piękne oczęta”, głosiły wielkie gęby ciotek nachylające się nad jego niemowlęcym wózkiem. Gdy dorastał był zapraszany na wszystkie imprezy organizowane przez koleżanki, zawsze na dzień chłopaka dostawał najładniejszy prezent.

W liceum zauważył, że wystarczyło żeby zdjął beret, a już wszystkie dziewczyny omdlewały z podniecenia. Stateczni heteroseksualni samcy, ojcowie rodzin, lubieżnie oblizywali się na jego widok. Lesbijki dokonywały przewartościowań. Gdy był w górach, całe stado owieczek poszło za nim, lekceważąc wypróbowanego kochanka – bacę.

Był tylko jeden problem – Kazimierz nie miał, hmmmm, możliwości wykonawczych. Nie był impotentem w pełnym tego słowa znaczeniu, miewał erekcję. Na przykład w czasie rękodzieła przez chatem z kamerkami i potrafił prezentować sztywny skarb przez kilka godzin bez przerwy. Miał erekcję jak szedł do dziewczyny, ale jak się rozebrał – koniec, kurczak i porażka.

Stał się królikiem doświadczalnym wszelkich legalnych, półlegalnych i nielegalnych substancji mogących rozwiązać jego problem. Skutki były różne, kołatanie serca, rozstrój żołądka, alergie, swędzenia itp.

Kazimierz w wieku 25 lat był najbardziej atrakcyjnym prawiczkiem, magistrantem wydziału archeologii śródziemnomorskiej. Ze zrozumiałych względów praca stała się jego pasją, i to pasją uwieńczoną sukcesem. Odkrył wczesnośredniowieczną bibliotekę. Po odkopaniu drzwi i dokonaniu pierwszego wejścia uderzył go unoszący się zapach bzu i agrestu. Część inkunabułów stała grzecznie na półkach, lecz część leżała na podłodze i wyglądała jakby ktoś na nich leżał, albo raczej się tarzał.

Odczytując poszczególne księgi napisał doktorat, przygotował habilitację i został najmłodszym profesorem archeologii. Miał też ogromne powodzenie wśród studentek chociaż nie używał ani kowbojskiego kapelusza, ani bicza czy rewolweru i nie miał pojęcia jak wygląda zaginiona arka.

Wśród ksiąg były też pozycje dotyczące magii. Niezaspokojony popęd seksualny zwyciężył racjonalizm profesorski i Kazimierz postanowił jeszcze raz spróbować wspomagania, tym razem magicznego. Przeszedł drogę przez mękę, zbierając potrzebne ingrediencje w stylu miesięcznej krwi dziewicy pobranej z samego źródła, piszczela niemowlaka zaduszonego pępowiną, spirytusu pędzonego z kozłka lekarskiego. W końcu magiczny napój był gotowy.

Po wypiciu odczuł niesamowite podniecenie oraz pewność, że potencja go nie zawiedzie. Miał tą cudowną świadomość, że wreszcie poznają go jako prawdziwego mężczyznę po tym jak kończy a nie tylko zaczyna. Niestety oszołomiony sukcesem, dopiero po chwili spostrzegł, że magiczny napój dając mu długo oczekiwany dar, jednocześnie przeniósł go na środek ogromnej pustyni.

Profesor Kazimierz W. był typowym przedstawicielem polskiej nauki – nie chciało mu się zgłębiać wiedzy na drodze do sukcesu i nie doczytał drobnego pisma, że „magia dba o równowagę w Naturze, dając jeden dar odbiera inny, umożliwiając jedno działania utrudnia inne, nie ma nic za darmo”.
_________________
God created Arrakis to train the faithful.
 
 
hijo 
Fziu Bździu


Posty: 6069
Skąd: Katowice
Wysłany: 16 Sierpnia 2007, 07:07   

Delta

- Żesz w... pupę! – Jędrek przed wypowiedzeniem esencji swego przekleństwa, zerknął na Łysego. Nadzorujący Łysy nie zaszczycił go nawet spojrzeniem żadnych ze swych pięciu oczu, umiejscowionych na okrągłej i rozdzielonej pośrodku głębokim przedziałkiem twarzy. Widok tej twarzy nieodparcie kojarzył się Ziemianom z ich nieco mniej szlachetną częścią ciała. Łysi, jako rasa nad wyraz inteligentna, szybko się połapali w czym rzecz i surowo zabronili wypowiadania owego słowa na literę „d”. W ogóle każde słowo zaczynające się od „d” budziło ich podejrzliwość, wulgaryzmy tępili również, więc nieco groteskowo brzmiące, ale w odniesieniu do Łysych niezwykle malownicze: „żesz w pupę” stało się narodowym, polskim przekleństwem.
Jędrek wywrzeszczał je jeszcze kilka razy w kierunku trzech, czerwonych księżyców i powrócił do swojej roboty.
Stasiek, z zawodu ogrodnik, westchnął ciężko. To samo przekleństwo przychodziło mu na myśl ile razy wspominał sytuację w jakiej się znalazł. Wiedział doskonale, co czuł Jędrek. Przyszło im żyć w cudownych czasach. Pojazd kosmitów wylądował na obrzeżach Warszawy, jego pasażerowie uznali język polski za właściwy Ziemianom i tylko jego raczyli się nauczyć. Jako że dysponowali niespotykaną na Ziemi technologią i dogadali się z Polakami, Polska z dnia na dzień została największą światową potęgą. Język polski stał się urzędowym w niemal wszystkich krajach, Polaków zaczęto traktować z nabożnym szacunkiem, w strachu byleby tylko nie zamknęli przysłowiowego kurka z kosmiczną hiperzydyną. Łysi za nawiązanie współpracy wyznaczyli, wydawałoby się, śmiesznie niską cenę. Mianowicie zażyczyli sobie sto tysięcy, wybranych przez nich ludzi, by polecieli na jedną z ich planet i ukształtowali na niej ziemskie krajobrazy. Jak tłumaczyli, chcą w przyszłości zachęcić Ziemian do zasiedlenia ich planety, w celu zacieśnienia stosunków. Jędrek po pewnym czasie przebywania tu stwierdził, że potrzebują po prostu taniej siły roboczej bo mają kiepski przyrost naturalny i nie ma kto na nich pracować.
Staszek westchnął jeszcze raz i zapytał najbliższego księżyca:
- Dlaczego akurat ja musiałem znaleźć się w tej zesłanej do roboty setce, podczas gdy na Ziemi w Polsce jest raj? Żesz w pupę!!!
- Wiesz co? – Jędrek podszedł do niego i oparł się o florotyjkę. – Zróbmy tym Łysym kawał. Zgarnęli nas tu do robienia tego pupnego jeziorka, piachu i zarośli, to wytniemy im numer.
- Żesz w pupę, jaki numer, Jędrek? Co my tu możemy robić, oprócz formowania żywopłotu i trzciny wokół tego jeziorka? – zdziwił się. – Żeby dostać chociaż przydział tak jak Zenek i Zdzisiek, przy odtwarzaniu Wrocławia, można niby to przypadkiem przejechać po jakimś Łysym autobusem, ale tu?!
Jędrek uśmiechnął się szelmowsko i coś mu wyszeptał do ucha, zanim pilnujący ich Łysy zdążył ich rozdzielić.
***
Iriana i Lark przechadzali się wokół zasnutego delikatną mgłą jeziora. Piach delikatnie chrzęścił pod ich stopami.
- Popatrz, nasi pradziadowie zrobili to dla nas, żebyśmy nie zapomnieli, jak wygląda stara, dobra Ziemia.
- To wspaniale z ich strony, że zgodzili się poświęcić dla nas – Pokiwał głową. – O, spójrz! Tam jest to słynne miejsce! – Wskazał palcem przed siebie. Na ogromnym, ciemnozielonym żywopłocie wyraźnie odcinały się złożone z niemal białych liści litery: Ż W P !
- Niesamowite – westchnęła. – Ciekawe, co nam chcieli przekazać? Bo nie wierzę, że to przypadek. Podobno ten, kto odgadnie przesłanie, zobaczy prawdziwą Ziemię!
- Ja uważam, że mieli po prostu na myśli ŻyWoPłot – stwierdził.
- O, nie – szepnęła przymykając oczy i wsłuchując się w przyrodę. – Sądzę, że nasi przodkowie byli bardziej romantyczni i jednocześnie chcieli podkreślić to, co zrobili dla nas. Myślę, że Ż W P oznacza żaby, wiatr i piach...
_________________
God created Arrakis to train the faithful.
 
 
hijo 
Fziu Bździu


Posty: 6069
Skąd: Katowice
Wysłany: 16 Sierpnia 2007, 07:09   

Echo

Na brzegu basenu fontanny w kształcie żaby siedziały obok siebie przedziwne postacie. Koty psy i niewielcy ludzie ubrani jak chłopi – wszyscy na biało, w szpiczastych kapeluszach ze skóry albo filcu. Mali mieli długie, często skołtunione włosy, wszyscy mieli gęste brody i sumiaste wąsiska. Choć wyglądali jak ludzie nie byli nimi. Przy fontannie na ulic Stawowej zebrały się domowiki z okolicznych kamienic. Na spotkanie przybyli także kolorowo-włosi dworowi.

Wszyscy milczeli.

Tylko woda wypluwana powoli przez wielką mosiężną żabę pluskała głośno mącąc wszechobecną ciszę. W mieście pustych kamienic, bloków i biurowców jedynym źródłem dźwięków były różne instalacje działające wciąż, bo nikt ich nie wyłączył. Domowe duchy zamieszkujące domy kilku okolicznych ulic zebrały się przy fontannie, jak niegdyś robili to ludzie. Spotkały się jednak nie po to by wspólnie powędrować na zabawę, mieli zdecydować o tym czy wyruszyć na poszukiwania domów zamieszkałych przez ludzi. Patrzyli po sobie, ale nikt nie umiał i nie chciał zaczynać trudnej rozmowy. Mijały długie i uciążliwie ciche chwile. Już dawno minęło południe, gdy wreszcie jeden kotów ruszył w stronę żaby i przeskoczył z brzegu na metalowego zwierza. Na głowę płaza wdrapał się już pod postacią chłopka.

- Przyjaciele – zaczął – nadeszły trudne czasy, ludzie odeszli. Nie ma już chyba ani jednego człowieka w mieście, za to mnóstwo demonów i to takich, których być tu nie powinno. Widziano południce, strzygi, strzygonie, zmory, mamuny i latawice. Ktoś widział nawet wodnika i utopce w kanalizacji. – Umilkł na chwilę, bo widział smutek na twarzach swoich pobratymców. - Czas wyruszyć nam w drogę. Musimy znaleźć nowe domy i nowych ludzi. – Na te słowa podniosły się niewyraźne pomruki.
– Musimy…

Dyskusja trwała już dobrych kilka godzin, słońce chyliło się ku zachodowi. Nagle w kilu oknach i zakamarkach kamienic pojawiły się ogniki zapalając jednocześnie swoje zielono niebieskie płomienie. Debatujące duchy umilkły przerażone. Zerwał się silny wiatr. Szarpał firankami i zasłonami wyciągając je z mieszkań przez otwarte okna. Wył głośno próbując zgasić płomienie ogników, jednak było już za późno dobre duchy zostały ostrzeżone – zbliżał się potężniejszy demon. dmomowiki i dworowi rozpierzchli się w różnych kierunkach by ukryć się przed nadchodzącym złem. Wszyscy jednak wyglądali ukradkiem z każdej możliwej szpary, bo chcieli zobaczyć jaki demon przyszedł na ich ulicę.

Od strony dworca kolejowego zmierzały w kierunku żaby dwie postacie. Pierwsza z nich była wysoką i szpetną babą ubraną w poszarpane łachmany. Uśmiechała się złośliwie obnażając brzydkie, popsute zęby, a jej jedyne wielkie oko zerkało nerwowo w każdym kierunku. Za nią wlókł się wycieńczony strzygoń. Był przeraźliwie chudy. Zobaczywszy ciurkającą z żabiego pysku wodę, zwrócił się w jej kierunku. Już pochylał się chcąc ugasić pragnienie, gdy Licho zerknęło swym niszczącym okiem na fontannę i żaba zamiast wodą rzygnęła piachem. Woda w stojąca w basenie fontanny natychmiast zmieniła się w błoto. Strzygoń upadł i skonał.

Licho odeszło w sobie tylko znanym kierunku.

Duchy opiekuńcze domów i obejść wybiegły ze swoich kryjówek by przyjrzeć się martwemu demonowi. Wychudzone ciało wisiało bezwładnie, przewieszone przez brzeg fontanny. Twarz strzygonia tonęła w gęstym błocie.

Domowik, który rozpoczął dyskusję, wskoczył na żabę, i będąc jeszcze ukrytym pod postacią kota rzekł: –Niema już dla nas nadziei. Skoro demony zwracają się przeciw demonom oznaczać to może tylko jedno: ludzi już nie ma nigdzie. Zeskoczył i pobiegł, w kierunku z którego nadeszło licho – pobiegł dzielić się tą straszną nowiną.
_________________
God created Arrakis to train the faithful.
 
 
Czarny 
GrimMod

Posty: 5363
Skąd: IŁAWA
Wysłany: 16 Sierpnia 2007, 08:53   

A - przewidywalne i nudne
a poza tym niezły kwiatek:
Cytat
Za nim wyrosła góra, wcześniej jej tu nie było.

i zaraz potem (wytłuszczenie moje)
Cytat
to być może istota jest zbyt powolna, aby stanowić zagrożenie...
:lol:
B - Żaba przeżyła na pancerzu zmianę planety (w tzw. międzyczasie coś jeszcze zniszczyło jej transport) - kołek niewiary po prostu eksplodował :twisted:
C - żałosne - to słowo najlepiej oddaje wartość tekstu
D - Cóż za okrutna zemsta :shock: . ocena - słabizna
E - Ciekawe czym strzygoń nagle wpienił licho, że go załatwiło. Wcześnie podróżowali najwyraźniej razem. Też kiepskawe.

Sam nic nie napisałem, bo nie chciałem wysyłać słabizny, ale inni nie mieli takich oporów ;P:
 
 
Rafał 
.

Posty: 14552
Skąd: Że: Znowu:
Wysłany: 16 Sierpnia 2007, 10:52   

ALFA:
alfa napisał/a
rozległy masyw płaskowyżu
Fajne, podobało mi się, ma nawet zakończenie :wink: Ziabie udka w końcówce - niepotrzebne przegadanie, powtórzenie, niewiarygodne trochę :arrow: wyciąć.

BRAVO:
bravo napisał/a
Wrzesień tego roku był bardziej spokrewniony ze swoim poprzednikiem
pomysł średni, wykonanie takie sobie, trzeba by napisać od nowa. Może nie tyle od nowa, ile nabrać dystansu do tekstu i przeczytać po czasie wyłapując niezręczności :arrow: szufladowanie :wink:

CHARLIE:
charlie napisał/a
głosiły wielkie gęby ciotek
Nijakie takie, sorry, no kurczę, co by tu pozytywnego napisać ... przejdźmy może zatem do kolejnego uczestnika wyprawy :wink:

DELTA:
delta napisał/a
Żesz w... pupę!
Też fajne :D Chyba najlepsze jak dotąd, ma w sobie to coś :bravo

ECHO:
echo napisał/a
w kształcie żaby siedziały obok siebie przedziwne postacie
Jak dla mnie rewelka. Numero uno, słowem PVNCT :bravo
 
 
hijo 
Fziu Bździu


Posty: 6069
Skąd: Katowice
Wysłany: 16 Sierpnia 2007, 11:23   

ktoś zagłosował, ale się nie przynał - nie ładnie.

Ujawnijcie się tajemni głosowacze ;P:
_________________
God created Arrakis to train the faithful.
 
 
Gwynhwar 
Tarmogoyf


Posty: 9817
Skąd: Z forum SF
Wysłany: 16 Sierpnia 2007, 11:27   

A przepraszam, przepraszam, to przez to, że w totalnym doskoku jestem!

Głosowałam na Alfę, bo przyjemnie się czytało, a żabie udka mnie rozbroiły :D
 
 
Rodion 
Agent Chaosu


Posty: 7551
Skąd: Gestrandet
Wysłany: 16 Sierpnia 2007, 11:56   

DELTA Alfa Charlie... odbiór... jak...

Punkt za patriotyzm w skali kosmicznej, połączony z humorem.
Lubie takie klimaty :)
_________________
Mam czarną koszulkę i piwo... jestem forpocztą sił chaosu.
I tylko konia osiodłać. I przez wrzosowiska, jak przez...
 
 
Bellatrix 
Batman


Posty: 531
Skąd: Warszawa
Wysłany: 16 Sierpnia 2007, 12:07   

a ja sobie zaglosuje na charlie. Trzeba popierac naukowcow ;D Co prawda mam pare zastrzezen: jesli pan Kazimierz w wieku 25 lat byl magistrantem, to raczej marne szanse na zostanie najmlodszym profesorem;) Zwykle w wieku 24 lat jest sie juz magistrem:P a ci co maja zadatki na najmlodszych profesorow to magistra powinni miec juz dzies jako 22-latkowie;) No i slabe trzymanie sie tematu, ale to uwaga w sumie chyba do wszystkich :P
 
 
Martva 
Kylo Ren


Posty: 30898
Skąd: Kraków
Wysłany: 16 Sierpnia 2007, 12:09   

alfa Nie, jakoś tak nie bardzo. Ale to m.in. dlatego że jestem zepsuta wegetarianizmem, i takie tam ;)
Bravo przygnębiające :(
Charlie całkiem zabawne, ale ja znam profesora Kazimierza W. i nie jestem w stanie się przestawić ;) A to mój ulubiony profesor, mimo że 'od robali'
Delta z czymś mi się to kojarzy, ale urocze :) Punkt :)
Echo niezłe, klimatyczne. Ale jakoś wolę śmieszne shorty. Drugie miejsce :)
_________________
Potem poszłyśmy do robaków, które wiły się i kłębiły w suchej czerwonej glebie. Przewracały błoto i uśmiechały się w swój robaczy sposób, białe, tłuste i bezokie.
-Myślimy, ze słuszne jest i właściwe dla dziewczyny, by umarła. Dziewczyny muszą umierać, jeśli robaki mają jeść, jest w najwyższym stopniu słuszne, aby robaki jadły.

skarby
szorty
 
 
Słowik 
Cynglarz

Posty: 4931
Skąd: Kraków
Wysłany: 16 Sierpnia 2007, 12:17   

Alfa.
_________________
I'd rather have a bottle in front of me than a frontal lobotomy.
 
 
 
hjeniu 
Wilq


Posty: 3913
Skąd: Zachodniopomorskie
Wysłany: 16 Sierpnia 2007, 12:22   

Delta
_________________
Idioci są świetni. Nic dziwnego, że każda wioska chce mieć swojego by Dr. House
 
 
 
agnieszka_ask 
marzenie


Posty: 6284
Skąd: Leprechaundia
Wysłany: 16 Sierpnia 2007, 21:29   

alfa początek troszkę zgrzyta, treść nie powaliła mnie na kolana
bravo ciekawe, ale...
charlie to mi przypomina czyiś podpis ;) i nie napiszę, co Freud powiedział by po takiej lekturze
delta opowiadanko nawet sympatyczne, co prawda pomysł zapożyczony, ale szort ma swój urok - punkt
echo źle mi się czytało. brak kropek i przecinków potrafi popsuć odbiór
_________________
najlepszym filozofem jest ten, kto potrafi się śmiać :D
 
 
elam 
Gremlinek


Posty: 11118
Skąd: kotlinka gremlinka
Wysłany: 16 Sierpnia 2007, 21:36   

alfa - za malo porywajace, tzn, za malo dialogu ;)
bravo - jakby za malo fantastyczne... chociaz, niezle :)
charlie - tez sie domyslam, kto to napisal :?
delta - dobrze napisane. ale dlaczego akurat zaby i piach??
echo - wykonczenie szwankuje, ale zabe na Stawowej znam :D przypuszczam, ze wiem, kto popelnil tego utwora, ale naprawde, bez zadnego kumoterstwa - punkcik :)
_________________
Ten się śmieje, kto umrze ostatni.
 
 
 
Agi 
Modliszka


Posty: 39270
Skąd: Wielkopolska
Wysłany: 17 Sierpnia 2007, 09:34   

Przeczytałam i niestety nie mam ochoty zakrzyknąć brawo! świetne! :(
Z szarego tła nieco jaśniej świeci Echo - punkt
 
 
Rafał 
.

Posty: 14552
Skąd: Że: Znowu:
Wysłany: 17 Sierpnia 2007, 10:11   

Dodaj jeszcze Agi punkcik :D
 
 
Agi 
Modliszka


Posty: 39270
Skąd: Wielkopolska
Wysłany: 17 Sierpnia 2007, 10:24   

Dodałam, dzięki :D
 
 
merula 
Pani z Jeziora


Posty: 23494
Skąd: przystanek Alaska
Wysłany: 17 Sierpnia 2007, 11:33   

a ja sobie pozwoliłam wyróżnić bravo, a co....
_________________
Kobiety dzielą się na te, które nie wiedzą czego chcą i na te, które chcą, ale nie wiedzą czego.
 
 
mBiko 
Кощей


Posty: 17377
Skąd: The Boat
Wysłany: 18 Sierpnia 2007, 09:49   

Podobnie jak Agi55, bez zachwytów, a punkt idzie na Echo.
_________________
Wcale nie jestem pod wypływem kolaholu niek jaktórzy w zas pogli momyśleć.
Nie niestem jawet wpiłowie tak pojany jak pożecie mymyśleć.
 
 
marzka 
Gollum

Posty: 9
Skąd: Wawa
Wysłany: 18 Sierpnia 2007, 11:04   

a mnie się podoba to które napisał charlie, rubasznie wesołe i lubie jak ktoś bawi się odniesieniami do piosenek czy filmu :bravo
 
 
yingo 
Gollum

Posty: 1
Skąd: Warszawa
Wysłany: 18 Sierpnia 2007, 12:26   

Glos oddany na Echo
 
 
Czarny 
GrimMod

Posty: 5363
Skąd: IŁAWA
Wysłany: 18 Sierpnia 2007, 12:38   

marzka i yingo zgłoście się do jednego z wątków powitalnych (Biją albo Karczma pod ...). Chcemy Was nieco poznać
 
 
Adashi 
Cyberpunk


Posty: 16753
Skąd: Pyrlandia
Wysłany: 18 Sierpnia 2007, 13:35   

Generalnie trudny wybór, bo poziom wyrównany, no i temat za trudny (hijo! :twisted: ), nie mogę się zdecydować... :|
_________________
Wysłano z Atari
 
 
hijo 
Fziu Bździu


Posty: 6069
Skąd: Katowice
Wysłany: 18 Sierpnia 2007, 22:52   

Adashi, co ty opowiadasz? Jak to temat za trudny :shock:
_________________
God created Arrakis to train the faithful.
 
 
mawete 
bosman


Posty: 13096
Skąd: Lublin
Wysłany: 18 Sierpnia 2007, 23:02   

Przeczytałem i dochodzę do wniosku ze jak by była mozliwość to bym na Sierra Papa zagłosował... inne do mnie nie trafiły.
 
 
esku 
Tom Bombadil

Posty: 42
Skąd: Radom
Wysłany: 22 Sierpnia 2007, 13:07   

oddałem głos
_________________
Coito ergo sum
 
 
Agi 
Modliszka


Posty: 39270
Skąd: Wielkopolska
Wysłany: 22 Sierpnia 2007, 13:16   

esku, na kogo?
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group