Strona Główna


UżytkownicyUżytkownicy  Regulamin  ProfilProfil
SzukajSzukaj  FAQFAQ  GrupyGrupy  AlbumAlbum  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj
Winieta

Poprzedni temat «» Następny temat
Wiatr i niespodzianka - szorty

Najlepszego szorta napisał/a:
Alfa
22%
 22%  [ 6 ]
Beta
48%
 48%  [ 13 ]
Gamma
7%
 7%  [ 2 ]
Delta
0%
 0%  [ 0 ]
Kappa
14%
 14%  [ 4 ]
Omega
7%
 7%  [ 2 ]
Ksi
0%
 0%  [ 0 ]
Ypsilon
0%
 0%  [ 0 ]
Głosowań: 27
Wszystkich Głosów: 27

Autor Wiadomość
Rafał 
.

Posty: 14552
Skąd: Że: Znowu:
Wysłany: 2 Marca 2007, 10:43   Wiatr i niespodzianka - szorty

Uwagi organizacyjne:

1. Proszę o niekomentowanie do czasu założenia ankiety - będą co chwilę pojawiać się nowe szorty.
2. Autorom nadałem kryptonimy, po zakończeniu głosowania napiszę who is who.
3. Nie mam pojęcia do kiedy głosujemy, poniedziałek godz. 12 może być?
4. Nie poprawiam tekstów w żaden sposób, nie ingeruje w ew.błędy, conajwyżej porozstrzelam na fragmenty tam gdzie powinny być akapity, bo akapitów nie umiem robić w quote.

Już za chwilę pierwszy szort autorstwa Alfy :mrgreen:
 
 
Rafał 
.

Posty: 14552
Skąd: Że: Znowu:
Wysłany: 2 Marca 2007, 10:45   

ALFA:
Cytat
Gdzieś w oddali widać Tatry,
Wyją w drzewach mroźne wiatry,
Kracza wrony na ugorze...
Czy coś złego robię, Boże,
Gdy po pracy, ledwie żyw
Łyknę sobie kilka piw?

Hej, wypijcie moje zdrowie
A ja za to wam opowiem
Ten sobotni mroźny ranek,
Pełen przykrych niespodzianek,
Gdy otarłem się o śmierć
Tak o milimetra ćwierć:


Choć z reguły nie mam wrogów,
Jeden właśnie stał na progu.
Musiał wampir jaskiniowy
Tu zabłądzić, gdy na łowy
udał w piątek się wieczorem.
Pewnie z jaskiń był za borem.

- Jak mógł trafić pod mój dach? -
myślę, tłumiąc w sobie strach.
I przez okno żwawo skaczę
Naciągając w biegu gacie.
Wampir za mną wylatuje.
- Jakże ja się uratuję?

A na dworze dmie śnieżyca,
Wyje w kniei gdzieś wilczyca,
Może zgubię go w tym lesie,
Skąd zły wilka głos się niesie?
Więc przez zamieć, przez zawieję,
Dalej, biegnę w mroczną knieję.

gdz

Brnę przez śniegi, poprzez chaszcze,
Wampir za mną drze już paszczę,
Jeśli życie uratuję,
To i tak się rozchoruję;
Straszna mnie gorączka strawi,
Nic od śmierci nie wybawi...

Pomyślawszy tak, stanąłem,
Do wampira zakrzyknąłem:
- Mam cię w *beep*, ty potworze! -
przecież być nie mogło gorzej...
niech mi szybko weźmie życie,
nim zamarznę całkowicie...

Czekam, czekam... a tymczasem
Wampir stanął też pod lasem.
Cóż. Więc dalej, biegiem, w nogi,
szukam w borze jakiejś drogi.
Widzę ścieżkę, no to hop!
A na ścieżce wilczy trop.

Byle nie biec wilczym śladem,
jeśli nie chcę być obiadem...
więc pobiegłem w drugą stronę,
gdzie leśnika stoi domek.
To naprawdę niedaleko,
Leśniczówka jest za rzeką.

Już nadzieja we mnie rośnie...
Biegnę... a tu dziura w moście…
Więc po lodzie idę, w bród.
Jeśli przejdę, będzie cud.
No i proszę, niespodzianka,
Że lód pękł jak cienka szklanka.

W lodowatym nurcie tonę,
Życie moje już stracone...
Już mnie kryje mroczna toń...
Nagle czuję czyjąś dłoń.
Więc ją łapię, oddech chwytam.
Patrzę – wampir ! więc go pytam:

- Czegóż ty ode mnie chcesz???
Zdrowia, życia? Chcesz, to bierz!
Tylko bólu nie zadawaj!
Na to wampir gada: - Wstawaj!
- Co? – No wstawaj, leniu, chłopie,
bo do *beep* ci nakopię!

Tak tym zdaniem się zdziwiłem,
Że się nagle... obudziłem.
A to moja żonka miła
Zimną wodą mnie budziła...
Przed wampirem uciec pono
Znacznie łatwiej, niż przed żoną...
 
 
Rafał 
.

Posty: 14552
Skąd: Że: Znowu:
Wysłany: 2 Marca 2007, 10:56   

BETA:
Cytat
Pierwszy raz obudziłem się podczas wielkiej śnieżycy. Zbudził mnie wiatr wyjący wśród głazów i wciskający w każdy zakamarek tumany śniegu. Kiedy na trzeci dzień przestało wiać i można było wreszcie rozejrzeć się po okolicy, ze zgrozy tak zacisnąłem korzenie, że aż skały popękały. Zamiast w pięknym lesie, albo pałacowym parku, tym razem wyrosłem na samym skraju przepaści – właściwie to całym pogiętym pniem wystrzelałem poziomo wprost ze szczeliny w skałach. Chyba po raz pierwszy prześpię cały wiek albo i dwa. Chociaż z drugiej strony, ile może takie drzewko tkwić nad przepaścią zanim spróchnieje, albo litościwy wiatr nie wyszarpie go wraz z korzeniami? Dziesięć lat? Pięćdziesiąt? Może jeszcze nie wszystko stracone.

Najgorsze było pierwsze 40 lat. Upadłem tak nisko, że zacząłem zazdrościć zwykłym sosnom i bukom. Kiedy śniegi topniały, po dolinach całymi dniami słychać było stukot siekier. Wtedy przez pnie okolicznych drzew przebiegały dreszcze - ech głupcy, ileż bym dał aby drwal przyłożył siekierę do moich korzeni, aby pień wrzucili do wody i spławili do cywilizacji, tam już byle uzdolniony łachmyta rozpozna mnie na pierwszy rzut kaprawego oka. A tu buki i sosny, buki i sosny, buki i sosny, już ja te zbuki i zołzy urządzę, czekajcie, tylko odrosnę na nowo.

Pewnego lata w pobliżu moich korzeni, rozsiadła się grupa dzieci z nauczycielem. Smarkacze powyciągały kawałki chleba i sera, a nauczyciel rozsiadł się na kamieniu i pytał uczniów o to, co jest najważniejsze w życiu. Uśmiechnąłem się spod kory, zadumałem. Przypomniałem sobie poprzednie wcielenia, ech, sporo many wyciekło z tego świata, teraz żeby przemówić i podporządkować sobie nosicieli musiałem już czekać na rękę rzemieślnika, aby ta uformowała ze mnie odpowiedni instrument – a musicie wiedzieć, że rzadko czekałem dłużej niż 10 lat. Najczęściej byłem piszczałką, fletem albo prostą fujarką. W mniej wojowniczych wcieleniach – a właściwie prawdę mówiąc to śpiąc – dawałem władzę nad zwierzętami. Ha, raz nawet wygoniłem wszystkie szczury i myszy z jakiegoś zapchlonego miasta. A jak się już rozbudzałem na dobre – tak jak teraz, podbijałem całe cywilizacje, słyszeliście o Majach? Nie? Ale za to oni mnie słyszeli. Oj, słyszeli i słuchali, wyżynali się aż miło. Teraz kolej na was. Jak szybko odrodzę się znów tutaj, z całą pamięcią i siłą, daję wam góra 15 lat.

Już czuję jak moje korzenie słabną, pamięć mi się trochę mąci, jeszcze trochę i spadnę w dół, prosto do strumienia gdzie zgniję do cna i wtedy mój uwolniony duch odrodzi się na pewno lepiej, dużo lepiej, w jakimś normalnym miejscu. Jeszcze tylko jedna lepsza wichura i wreszcie będzie po mnie. Chociaż już nie pamiętam po co, ale śpiewać jeszcze potrafię, oj potrafię, teraz to moje miejsce nazywają skałą samobójców, he, he.

Gwałtowny łomot do drzwi rozszczekał całą psiarnię leżącą w sieni. Antonio zbudził się gwałtownie, otrząsnął i zerwał na nogi. Już się szykował na awanturę jaką wyprawi gościom dobijającym się o tak barbarzyńskiej porze. Ledwo co zasnął nad ranem po wyjątkowo ciężkiej wichurze.
- Co za hałasy, kogo znów tam diabli niosą o świtaniu?
- Panie Antonio! Niespodzianka! Spadło, w końcu spadło!
- To ty Gaetano? Co ci znów spadło? Rozum do ciżem?
- Ech Panie Antonio, żarty na bok, to powykręcane drzewo coś Pan na krzypce sobie upatrzył, przytargalim Panu. To co? Będzie po florenie Panie Stradivarius?
 
 
Rafał 
.

Posty: 14552
Skąd: Że: Znowu:
Wysłany: 2 Marca 2007, 11:04   

GAMMA:

Cytat
Iga
Siedziała na huśtawce. Długie ciemne włosy, ciemna cera, oczy prawie czarne. Usta pomalowane czarną szminką, paznokcie czarnym lakierem. Czarna koszulka pod czarną kurtką, czarne rajstopy i glany. Dookoła niej pełno kolorowych samochodów, zaparkowanych przed odnowionymi, kolorowymi budynkami akademii, między nimi mnóstwo kolorowo ubranych studentów. Nad nimi wszystkimi cukierkowo niebieskie niebo lukrowane białymi obłoczkami.

Siedziała prawie nieruchomo. Od czasu do czasu oglądała się, za którymś ze studentów wędrujących pomiędzy budynkami. Była stałym i jedynym bywalcem tego małego zniszczonego placu zabaw. Dzieci z okolicznych kamienic bawiły się na pobliskim osiedlu. Dochodziła szesnasta, parking szybko pustoszał, studentów ubywało, wszyscy dokądś się śpieszyli. Czekała cierpliwie, aż nadciągną chmury. Miała im dziś tyle od powiedzenia. Lubiła je, bo przychodziły zawsze, kiedy tego potrzebowała, słuchały cierpliwie, a czasem w kroplach deszczu ukrywały jej łzy. Spodziewała się też, że dziś towarzyszył im będzie wiatr. Uwielbiała jego ciche opowieści, szeptane prosto do ucha. Lubiła pogawędzić z nim o tym i owym. Był jej dobrym przyjacielem.

Zjawiły się chmury, uśmiechnęła się lekko i spojrzała na niebo. Wiatr przybył dziś bardzo porywisty i podekscytowany. Szumiał nerwowo, że wydarzy się coś niezwykłego, ale nie chciał powiedzieć co. Wyszeptała kilka ciepłych słów by się uspokoił, ale nic to nie dało. Niepokój narastał z każdym gwałtowniejszym podmuchem. Odchyliła głowę, zamknęła oczy i wiatr całkiem ucichł. Zdumiona otwarła oczy i kątem oka dostrzegła, że na huśtawce obok ktoś siedzi. Zeskoczyła na ziemię, rzuciła intruzowi wściekłe spojrzenie. Odwróciła się i zrobiła krok w kierunku kamienic. Wiatr zerwał się nagle, gniewnie zaszumiał i ucichł. Odwróciła się, by jeszcze raz zerknąć na człowieka, który przerwał jej spotkanie z przyjaciółmi, ale nigdzie go nie było, tylko na siedzisku huśtawki został niewielki okrągły, srebrny przedmiot, pod którym leżała mała koperta z jej imieniem. Wzięła ją do ręki i zajrzała do koperty. W środku był krótki liścik, kilka słów: Czekaj tu, kiedy będzie wiało z północy. Otwarła wieczko puszki i położyła ją na otwartej dłoni. Tarcza busoli zadrżała lekko i ustawiła się wskazując północ. Spojrzała we wskazanym kierunku, zamknęła i schowała przyrząd do kieszeni. Mocniejszy podmuch wyrwał jej liścik z dłoni, próbowała go złapać, ale poleciał wysoko, gdzie zniknął pośród chmur. Popatrzyła za nim, wzruszyła ramionami, odeszła.

Wróciła po kilku dniach, siadła na tej samej huśtawce co zwykle, z kieszeni wyciągnęła busolę i zwróciła twarz ku północy. Czuła, że dziś będzie wiało właśnie stamtąd. Ciekawa była, kto podrzucił jej srebrną niespodziankę. W końcu się pojawił, nadszedł z północy. Rozrzucił jej ciemne włosy w powietrzu. Zamknęła oczy i wsłuchała się w jego oddech, nic nie mówił. Wyszeptała mu, co się ostatnio wydarzyło, ale nadal milczał. Otwarła oczy i zobaczyła z wysokości swoje ciało usadowione na huśtawce.
- Teraz jesteś moja - powiedział wiatr.

***

Patrolujący okolice ulicy Bogucickiej policjanci, znaleźli w nocy z 22 na 23 listopada na placu zabaw naprzeciwko akademii ekonomicznej ciało dziewczyny. Nie miała przy sobie dokumentów jedynie kopertę z imieniem Iga. Osoby mogące pomóc w identyfikacji proszone są o kontakt pod numerem telefonu…
Małej srebrnej busoli leżącej w trawie nikt nie zauważył.
 
 
Rafał 
.

Posty: 14552
Skąd: Że: Znowu:
Wysłany: 2 Marca 2007, 11:10   

DELTA:

Cytat
Niewielka sala była już prawie pełna. Oczy mieszkańców osiedla, rozświetlone iskierkami ciekawości, odcinały się od brudnych, naznaczonych wielodniowym zmęczeniem twarzy. Siedzący na podwyższeniu starzec obserwował zgromadzonych, skinął na powitanie spóźnionej parze i po chwili uniósł ręce, uciszając szepty. Białe włosy i jasne, schludne szaty mocno kontrastowały ze znoszonymi, połatanymi kombinezonami bliżej nieokreślonego burego koloru, które mieli na sobie otaczający go ludzie. Widać też było, że starzec nie zaznał trudów ciężkiej fizycznej pracy, które odcisnęły swoje piętno na ciałach reszty mieszkańców. Nie przeszkadzało im to, człowiek w bieli był jedynym, który wiedział, jedynym który znał dawne czasy, jedynym który mógł o nich opowiedzieć. Jak zawsze czekali cierpliwie w ciszy, aż starzec zbierze myśli i rozpocznie kolejną historię o świecie, którego nie dane im było poznać.

- Pamiętam to, jakby stało się dziś – rozpoczął w końcu – byłem wtedy młodym chłopakiem, niewiele młodszym od was. Było bardzo ciepło, środek lata, słońce... – starzec przerwał na dłuższą chwilę – słońce prażyło niemiłosiernie. Kiedy pojawiły się deszczowe chmury wszyscy powitali je z ulgą, ale wiatr, który je przyniósł, sprowadził do nas coś jeszcze. To coś spadło w miejskim parku, było wielkie jak budynki, o których wam opowiadałem, a jednak nie połamało drzew i nie zrobiło dziury w ziemi. Ludzie próbowali to usunąć, jednak nie byli w stanie tego podnieść, ani przesunąć nawet najpotężniejszymi maszynami. Wtedy z całego świata ściągnęli do mojego miasta uczeni, chcący zbadać owe dziwo. Deszcz nie przestawał padać i okazało się, że to coś jest wielkim nasieniem, które zakiełkowało i wydało z siebie najpiękniejsze... kwiaty, jakie kiedykolwiek widziałem. Nazwaliśmy je kwiatami, ale musicie wiedzieć, że nie były to kwiaty, jakie tu hodujecie. W ogóle nie było to nic, co znaliśmy, tak piękne, że nie daje się opisać słowami.

Starzec ponownie zatopił się w myślach, błądząc niewidzącym wzrokiem gdzieś w oddali.
- Wkrótce nasienie zaczęło się rozrastać – podjął opowieść - jego kwiaty pochłonęły park i pobliskie wieżowce, ludzie zaczęli się bać. Sami widzicie, jak z jakim trudem próbuję opisać wam nieopisywalne, powinniście więc zrozumieć, co czuli badacze tego zjawiska. Nie mogli opanować nasienia, które zajmowało kolejne kawałki miasta, w końcu postanowili je zniszczyć. Mieli narzędzia, o których wam się nie śniło, potężną broń, zdolną przenosić góry, a jednak sprawili tylko, że przestało rosnąć. Nic nie mogło uszkodzić nasienia, było niewzruszone. Widząc bezowocność starań uczonych, wokół nasienia zaczęli gromadzić się pielgrzymi twierdzący, że jest ono boskim dziełem i należy je czcić i pielęgnować. W jednym z następnych dni znowu pojawił się wiatr, rozpędził chmury, a kiedy na kwiaty padły promienie słońca, wydarzył się, nazwany tak przez pielgrzymów, cud. W powietrze uniósł się złoty pył, widok był wprost niewypowiedzianie... Tak – cudownie piękny. Wkrótce pył zasnuł niebo i niesiony wiatrem podążył we wszystkie strony świata. Tak, moi drodzy, rozpoczęła się inwazja...
 
 
Rafał 
.

Posty: 14552
Skąd: Że: Znowu:
Wysłany: 2 Marca 2007, 11:14   

KAPPA:

Cytat
Piotr wyszedł z pracy późnym wieczorem. Przystanął na chwilę w drzwiach wyjściowych biurowca i rozejrzał dookoła. Niby był to kolejny, typowo jesienny wieczór jakich wiele już przeżył w stolicy, z siąpiącym deszczykiem, gwiżdżącym wiatrem, jednak szło w nim wyczuć coś innego, zapowiedź zmiany. Piotr postawił kołnierz płaszcza i ruszył w kierunku przystanku autobusowego, gdzie stał już jakiś mężczyzna, palący ze znudzoną miną papierosa. Po kilkudziesięciu minutach bezowocnego oczekiwania na autobus Piotr usłyszał narastający hałas, jakby ulicą kroczyło coś ogromnego. Rozejrzał się wkoło i oniemiał. Zza zakrętu wyłoniła się olbrzymia sylwetka Tyranozaura.

- Widzi Pan to samo co ja? – Zapytał stojącego obok mężczyznę i wskazał palcem na zbliżającą się w ich stronę bestię. Zagadnięty spojrzał i papieros wypadł mu z ust:
- Go..., Go...., Godzilla. – wyjąkał i zaczął dygotać.

Dinozaur tymczasem zatrzymał się już koło nich, szybkim ruchem paszczy schwycił palacza w pół, podrzucił do góry, gładko połknął po czym ruszył dalej w dół ulicy. Piotr stał jeszcze przez chwilę jak skamieniały, po chwili jednak odzyskał zdolność ruchu i nie czekając na kolejną tego typu niespodziankę szybkim biegiem ruszył w kierunku domu. Na jednej z ulic niedaleko centrum zauważył grupę zarośniętych mężczyzn ubranych w zwierzęce skóry, którzy rozbijali maczugami zaparkowaną obok chodnika i niemiłosiernie wyjącą beemkę. Po widoku dinozaura ten obrazek nie był już dla niego szokiem, tym bardziej, że zza rogu wyskoczyła grupa łysych młodzieńców ubranych w dresy i z kijami bejsbolowymi rzucili się w kierunku neandertalczyków. Rozgorzała zaciekła walka. Piotr dla bezpieczeństwa przeszedł na drugą stronę i z ciekawością przyglądał się wynikom starcia. W dość krótkim czasie neandertalczycy zdobyli przewagę, co zmusiło grupę młodzieńców do ucieczki.

- W przypadku pewnych ludzi wiele tysięcy lat ewolucji nie czyni żadnej różnicy, jednak wprawa w wywijaniu pałą i owszem. - Doszedł do wniosku po czym ruszył dalej.
Gdy tak szedł ulicami Warszawy przestał się dziwić czemukolwiek. Nie zaskoczył go tęgi jegomość ubrany w kontusz i z szablą u boku, siedzący na koniu i dopytujący się o drogę do Wilanowa, gdzie czekała na niego niejaka Marysieńka, ani nawet gromada uzbrojonych ludzi krzycząca o pożarze browaru na Solcu i biegnąca w kierunku Belwederu. Dopiero gdy mijał Wiejską przystanął na chwilę. Zobaczył jak z gmachu sejmu grupa żołnierzy uzbrojonych w karabiny wyprowadza trzęsących się parlamentarzystów. Całą akcją dowodził siedzący na koniu postawny, wąsaty mężczyzna.

- Wam kury szczać prowadzić, a nie polityką się zajmować! Pierdel, serdel, burdel!– Grzmiał na wybrańców narodu – Znowu staję do walki, tak jak poprzednio, z głównym złem państwa: panoszeniem rozwydrzonych partyj, stronnictw nad Polską, zapomnieniem o imponderabiliach, a pamiętaniem tylko o groszu i korzyści. Zabrać ich stąd! – Cała gromada ruszyła nadzorowana przez żołnierzy.
- Naród wspaniały, tylko ludzie kurwy – mruknął do siebie wąsacz, po czym zawrócił konia i powoli odjechał w kierunku Krakowskiego Przedmieścia.

W tamtym kierunku powędrował i Piotr. Gdy mijał Pałac Namiestnikowski zobaczył jak przez płot przeskakuje dwóch, dość niskich mężczyzn. Gdy mijał ich w ciemności doszły go strzępy rozmowy.
- Jarek, powiedz mi, co się dzieje??
- Jak to co Lechu, układ kontratakuje! Nie trzęś się tak, my tu jeszcze wrócimy! Jeszcze odbierzemy co nasze. Pamiętasz z dzieciństwa „My dwaj, my dwaj, zdobędziemy cały kraj”. Ale na razie cicho. Trzeba gdzieś się schować... I znikli w mroku.
A to niespodzianka – Piotr wreszcie zrozumiał co się dzieje - Rację miał mistrz Konstanty: „Gdy wieje wiatr historii, ludziom jak pięknym ptakom rosną skrzydła, natomiast trzęsą się portki pętakom.”
I uskrzydlony ruszył w kierunku domu, a wiatr wygwizdywał swoje melodie dalej.
 
 
Rafał 
.

Posty: 14552
Skąd: Że: Znowu:
Wysłany: 2 Marca 2007, 12:12   

OMEGA: ;P:

Cytat


oto wielkopomny short

Koniec świata

Zawiał wiatr, i nagle...

 
 
Rafał 
.

Posty: 14552
Skąd: Że: Znowu:
Wysłany: 2 Marca 2007, 12:40   

KSI:

Cytat

DYSK

Lało jak z cebra. Mokre ulice lśniły, odbijając światła latarni. Porywisty wiatr gnał przed sobą krople, gwałtownie zmieniając kierunki. Zdawało się, że deszcz pada z każdej strony, wciskając swoje lodowate palce pod ubranie. Nieliczni przechodnie starali się omijać kałuże, walcząc jednocześnie o zachowanie równowagi. Z marnym skutkiem.
Siergiej klął szpetnie, próbując bezskutecznie zapalić wilgotnego papierosa, którego wiatr próbował mu wyrwać ze skostniałych palców.
Ukryty w cieniu zaułka obserwował ciemną bramę naprzeciwko.
Grubas przyjechał godzinę temu. Siergiej widział jak wysiada z taksówki. Postanowił jednak zaczekać. Tak na wszelki wypadek. Ostrożności nigdy za wiele. Wreszcie przeszedł przez ulicę, przeskakując co większe kałuże.
Brama prowadziła na podwórko kamienicy, otoczone ze wszystkich stron przez rozsypujące się ze starości budynki. Siergiej skręcił w prawo, zszedł po wyszczerbionych, śliskich schodach pod poziom ulicy. Niewielkie, obite blachą drzwi wtulały się w ścianę budynku. Przysunął do nich twarz nasłuchując. Nic, oprócz szumu deszczu i głuchych uderzeń wiatru za plecami. Westchnął i naparł na drzwi barkiem. Uchyliły się niechętnie zgrzytając.
Pomieszczenie do którego wszedł było niewielkie, obskurne i zadymione. Ściany z odłażącą płatami farbą, stara wykładzina, poprzecierana i brudna, w kątach resztki mebli i pogniecione papiery. Goła żarówka na kablu. Nędza.
Na środku pomieszczenia stało wielkie, poobijane biurko, ze skórzanym fotelem z jednej, i rozlatującym się krzesłem z drugiej strony. W fotelu siedział Grubas, jak zwykle rozparty do granic możliwości, w wygniecionym garniturze, z nogami, w przykrótkich spodniach ułożonymi na biurku. Gapił się w sufit, z błogim uśmiechem, jakby całą jego uwagę pochłaniał rozrastający się bezpośrednio nad nim grzyb. W kąciku ust tlił mu się papieros. Popielniczka stojąca na biurku była pełna niedopałków. Obok leżała paczka i pozłacana zapalniczka. Scena rodem z jakiejś kretyńskiej, gangsterskiej komedii. Siergiejowi nie było jednak do śmiechu. Zbyt dobrze znał Grubasa.
-Spóźniłeś się
-Korki.- Siergiej wzruszył ramionami.
-Zamknij drzwi. -Grubas ściągnął nogi ze stołu. –Zimno.
Siergiej odwrócił się i zobaczyć dwóch mężczyzn stojących w wejściu. No tak, pomyślał. Spojrzał na Grubasa.
-Kto to?
-Moi ludzie. Siadaj.
-Mieliśmy być sami. Taka była umowa.– Rozejrzał się szybko po pomieszczeniu. Nie było gdzie uciekać. Grubas obserwował to z uśmiechem. –Wystawiasz mnie?
-Miałeś też być godzinę temu. Siadaj. –Powtórzył marszcząc czoło.
Siergiej stał jeszcze chwilę jakby się zastanawiał. Po chwili usiadł na krześle naprzeciw biurka. Mężczyźni, jeden w skórzanej kurtce i dżinsach, drugi w spodniach od dresu i puchówce weszli do środka. Ten w skórach stanął pod ścianą po lewej od biurka. Drugi zamknął drzwi i ustawił się za Siergiejem.
-Przyniosłeś?- Grubas zgasił rozgniótł papierosa w popielniczce, sięgnął po następnego.
-Tak. Nikolaj nie żyje.
-Ja się nie pytam co u niego słychać, tylko czy wykonałeś robotę. Przyniosłeś czy nie?
-Przyniosłem.- Zerknął na faceta w skórze.- Ale cena wzrosła.
-Weź część Nikolaja, jemu nie będzie już potrzebna.
-Nie. Cena wzrosła dwukrotnie.
-Nie taka była umowa chłopcze – Grubas zmarszczył brwi – Pokaż towar, to może coś ci dorzucę z dobrego serca.
-Słuchaj ty tłusty sukinsynu – Siergiej wstał gwałtownie, przewracając krzesło – Mój kumpel nie żyje. Mnie też mogli zabić, a ty mi tu wyjeżdżasz...
-Ryzyko zawodowe – przerwał mu, machając ręką – Bywa.
-Nie było mowy o tym, że ktoś może odstrzelić mi dupę.- Siergiejowi drżał głos.
-Twierdziłeś, że to czysta robota.
Grubas zaciągnął się głęboko. Zacisnął usta. Uśmiech zniknął mu z twarzy.
-Zrobimy tak.-Warknął.- Oddaj co moje, ja ci zapłacę za dobrze wykonaną robotę. Potem rozejdziemy się, każdy w swoją stronę. W innym wypadku, poproszę tych dwóch miłych panów, żeby ci wytłumaczyli, na czym polegają rozsądne negocjacje.
Siergiej zmierzył wzrokiem faceta w skórze. Zacisnął szczęki.
-Dobra – Wydusił. Podniósł krzesło.
-Widzisz, a jednak nie jesteś taki głupi.– Grubas uśmiechnął się szeroko.– No dobrze, to teraz jeżeli już wszystko sobie wytłumaczyliśmy, pokaż co mi przyniosłeś.
Siergiej wyciągnął z wewnętrznej kieszeni kurtki niewielki pakunek zawinięty w folię. W środku znajdowało się plastikowe pudełko, otaczające lśniący dysk. Popchnął je po biurku. Grubas złapał zręcznie pudełko, wyciągnął dysk, mrucząc z zadowoleniem. Z pod biurka wydobył laptopa. Wsunął dysk w trzewia maszyny. Po chwili spojrzał na Siergieja z nad ekranu.
-No dobra, a teraz hasło.
-Anubis.
Grubas zachichotał
-Podoba mi się. Wzniosłe. –Stwierdził kiwając głową, po czym znowu skupił się na laptopie.
Przez parę minut stukał w klawisze. Siergiej czekał.
-Wygląda na to, że wszystko w porządku.-Grubas sięgnął po kolejnego papierosa.-Chcesz? -Wyciągnął paczkę na d biurkiem. Siergiej wziął papierosa, zapalił. Dym powoli unosił się pod sufit.
-Co z pieniędzmi? –Spytał po chwili.
Grubas uśmiechnął się szeroko.
-Nie będzie. –Powiedział z tryumfem. Skinął głową w kierunku Siergieja. Facet z tyłu poruszył się. Siergiej próbował wstać, jednak ciężka dłoń przycisnęła go z powrotem do krzesła. Na skroni poczuł zimny metal. Papieros wypadł mu z palców.
-Po takich transakcjach nie zostawia się śladów. Przykro mi chłopcze, takie jest życie.
-Ty *beep*. –Siergiej zawył z wściekłości. Lufa naparła mocniej na jego skroń.
-Dlaczego? Przecież dostałeś to co chciałeś.
-Widzisz, ja też muszę się wywiązać z umowy. –Ponownie rozparł się w fotelu. –Człowiek którego z Nikolajem okradliście, zlecił mi dwa zadania. Po pierwsze, miałem wykraść dane jego konkurencji. Pozbyć się świadków. Po drugie, okraść jego firmę dla niepoznaki. I tu także muszę spełnić drugi warunek. Ochrona częściowo ułatwiła mi zadanie. Nikolaja już nie ma. Zostałeś tylko ty.
Zawiesił głos. Zerknął na ekran.
-Tu chodzi o dużą kasę Siergiej. Kontrakty rządowe i tak dalej. –Spojrzał mu w oczy. -To nic osobistego. Czasem trzeba poświęcić nawet najlepszych ludzi. Tak to już bywa w biznesie. – Zaśmiał się.
-Wiem. –Siergiej rozluźnił się. –Dlatego też nie złoże ci konkurencyjnej oferty. Po prostu nie można ci ufać. –Uśmiechnął się paskudnie. –Oddaj drugi dysk spaślaku. I od razu podaj hasło. Na pewno jest zakodowany.
Mężczyzna w skórze doskoczył do Grubasa, złapał za włosy. Ten wytrzeszczył oczy, wrzasnął cienko, próbował sięgnąć pod biurko. Nie zdążył. Dostał na odlew kolbą w twarz. Zwiotczał. Krew popłynęła z rozciętego policzka.
Facet w dresach podszedł do biurka, wyciągnął z szuflady broń podał Siergiejowi. Grubas doszedł do siebie, zamrugał.
-Dysk i hasło spaślaku. –Powtórzył Siergiej, sięgając po papierosy.
-Dla kogo pracujesz? –Wydyszał Grubas z wściekłością. Pocił się obficie.
-Dla siebie. W końcu chodzi o dużą kasę, nie? –Siergiej westchnął. –Szkoda Nikolaja, ale jak to ująłeś ryzyko zawodowe. No dalej. Bądź rozsądny, to obejdzie się bez dodatkowego bólu.
-Po moim trupie. –Wrzasnął Grubas, próbując się bezskutecznie szarpać. Znowu dostał na odlew. Wrzasnął.
Siergiej rozparł się na krześle. Zaciągnął głęboko. Obserwował dym unoszący się cienkimi pasemkami pod sufit.
-Dużo wcześniej przyjacielu. –Kiwnął głową w stronę grubasa. Mężczyzna w dresowych spodniach zdjął kurtkę. –Dużo szybciej.
Stłumione krzyki zginęły w gwałtownych podmuchach wiatru.
 
 
Rafał 
.

Posty: 14552
Skąd: Że: Znowu:
Wysłany: 2 Marca 2007, 13:06   

Panie i Panowie - w wasze ręce, ironii nie szczędzić, błędy wytykać, dobre chwalić, a złe ganić. Do dzieła.
 
 
hrabek 
Kapo di tutti frutti


Posty: 12475
Skąd: Szczecin
Wysłany: 2 Marca 2007, 13:13   

Glosowalem na Alfe. Rozwalil mnie wiersz. Mam prosbe do autora, czy moge sobie wydrukowac i czytac synkowi? Pewnie jeszcze nie zrozumie, ale rytm wiersza jest tak rewelacyjny, ze na pewno bedzie mu sie podobalo jak czytam.

Bardzo spodobalo mi sie tez ostatnie opko. Najwieksza pomylka to oczywiscie Omega. Moim zdaniem powinno byc zdyskwalifikowane, bo ktos sobie jajo zrobil.

Cala reszta srednia.
_________________
5 zdań na temat
 
 
Słowik 
Cynglarz

Posty: 4931
Skąd: Kraków
Wysłany: 2 Marca 2007, 13:17   

Wg mnie zdecydowanie najlepsze są teksty ALFY i KAPPY, zaraz za nimi BETA. KAPPA i BETA są właściwie podobnie rozwiązane, dużo mrugnięć oczkiem do czytelnika.
Stawiam mimo wszystko na ALFĘ, bo miałem największy ubaw przy czytaniu :D
KSI przegadane i raczej nieciekawe.
DELTA i GAMMA nie trafiają do mnie niestety.
OMEGA jest milczeniem.
_________________
I'd rather have a bottle in front of me than a frontal lobotomy.
 
 
 
Rafał 
.

Posty: 14552
Skąd: Że: Znowu:
Wysłany: 2 Marca 2007, 13:20   

Głos na Alfę, o reszcie się wypowiem jak się skończy, bo sam też startuję w zawodach :wink: Ciekawe czy ktoś odgadnie autora :mrgreen:
 
 
Albion 
Kapitan Kirk


Posty: 1127
Skąd: Warsaw City
Wysłany: 2 Marca 2007, 13:25   

Oddaję głos na BETA. Na szerszy komentarz sie nie połaszczę bo sam tez napisałem :mrgreen:
_________________
"Historia uczy tego, że ludzie niczego nie uczą się z historii"
(\_/)
(O.o) This is Bunny. Add Bunny to your signature
(> <) to help him achieve world domination.
 
 
Słowik 
Cynglarz

Posty: 4931
Skąd: Kraków
Wysłany: 2 Marca 2007, 13:26   

No mamy jednego cichociemnego, który zagłosował na BETĘ. Przyznać się! :D

EDIT: Albion szybki jak wiatr ;)
_________________
I'd rather have a bottle in front of me than a frontal lobotomy.
 
 
 
Czarny 
GrimMod

Posty: 5363
Skąd: IŁAWA
Wysłany: 2 Marca 2007, 13:35   

Świetnie głosujecie :lol: na Alfę, która/który właściwie się nie kwalifikuje bo to NIE SZORT. Short to krótkie opowiadanie - znaczy PROZA. Niczego nie ujmując utworowi jest nie w temacie. :mrgreen: ;P:
 
 
hrabek 
Kapo di tutti frutti


Posty: 12475
Skąd: Szczecin
Wysłany: 2 Marca 2007, 13:35   

Pytanie w kwestii formalnej: czy termin zakonczenia glosowania jest juz znany?
_________________
5 zdań na temat
 
 
hrabek 
Kapo di tutti frutti


Posty: 12475
Skąd: Szczecin
Wysłany: 2 Marca 2007, 13:36   

Czarny: czepiasz sie, nie bylo napisane nigdzie, ze to ma byc proza.
_________________
5 zdań na temat
 
 
Czarny 
GrimMod

Posty: 5363
Skąd: IŁAWA
Wysłany: 2 Marca 2007, 13:38   

No rzeczywiście :shock: , może oprócz tego, że to konkurs na SZORT (czyli krótkie opowiadanie prozą) :mrgreen:
 
 
hrabek 
Kapo di tutti frutti


Posty: 12475
Skąd: Szczecin
Wysłany: 2 Marca 2007, 13:41   

A kto powiedzial, ze short to krotkie opowiadanie PROZA :?: :shock:
Jak zdefiniujesz w takim razie tekst ALFA? Czy wszystko co ma rymy, to w takim razie poezja? Moim zdaniem to short napisany proza rymowana :mrgreen:
_________________
5 zdań na temat
 
 
Słowik 
Cynglarz

Posty: 4931
Skąd: Kraków
Wysłany: 2 Marca 2007, 13:47   

No właśnie, czepiasz się Czarny :P
_________________
I'd rather have a bottle in front of me than a frontal lobotomy.
 
 
 
dzejes 
prorok


Posty: 10065
Skąd: City
Wysłany: 2 Marca 2007, 13:48   

Nie czepia się, bo jeśli jest jakieś głosowanie, ustalanie co lepsze, co gorsze - to też powinny być jakieś zasady, nie?
_________________
If we shadows have offended,
Think but this, and all is mended,
That you have but slumber'd here
While these visions did appear.
 
 
Czarny 
GrimMod

Posty: 5363
Skąd: IŁAWA
Wysłany: 2 Marca 2007, 13:50   

count napisał/a
A kto powiedzial, ze short to krotkie opowiadanie PROZA


Definicje ze SJP:
opowiadanie «niewielki utwór pisany prozą, ograniczony zwykle do jednego wątku fabularnego»
szort story «krótkie opowiadanie charakteryzujące się zwięzłością, jednowątkowością i zaskakującą puentą»

count napisał/a
Czy wszystko co ma rymy, to w takim razie poezja?


Tak. Jest tylko Liryka, Epika i Dramat.
 
 
Ixolite 
Admirał Zwiebellus


Posty: 6116
Skąd: oni wiedzieli?
Wysłany: 2 Marca 2007, 13:58   

Kappa fajno :mrgreen: , na razie no comments, bo też startowałem :roll:
_________________
Alchemia Słowa
Well, my days of not taking you seriously are certainly coming to a middle.
 
 
 
Agi 
Modliszka


Posty: 39270
Skąd: Wielkopolska
Wysłany: 2 Marca 2007, 14:03   

Oddałam głos na Kappę za puentę i cytat z mojego ulubionego poety.
Gdybym miała drugi głos dostał(dostała) by go Beta za wyjaśnienie tajemnicy skrzypiec Stradivariusa :wink:
Czarny ma rację. Wiersz jest zabawny, dobrze napisany, ale nie spełnia warunków konkursu.
 
 
Aga 
Baltazar Gąbka


Posty: 3193
Skąd: Sosnowiec
Wysłany: 2 Marca 2007, 14:16   

Mój głos dostaje BETA. Podobało mi się, ma klimat i narracja jest prowadzona z ciekawej perspektywy. Skojarzyło mi się z taką baśnią Andersena o wielkim drzewie. Naprawdę do mnie trafiło :bravo
ALFA - jest boskie, jestem pod wrażeniem talentu i formy, w jakiej to zostało napisane. Rym, rytm, nic nie zgrzyta. Ale niestety muszę poprzeć Czarnego. To nie jest short.
GAMMA - takich historyjek jest na pęczki, na kopy. Główna bohaterka też mnie nie przekonuje, jest mocno nijaka.
DELTA - mam deja vu. Ostatnio ktoś mi opowiadał o powieści, nieco podobnej do tego shorta. Nie bardzo mi podeszło.
KAPPA - takie sobie. Puenta słaba, co w shorcie jest niedopuszczalne.
OMEGA - a ja myślałam, że to konkurs na short, nie na drabble. Drabble na kilka słów widywałam, ale one były zaskakujące. A tu? E, nie, dziękuję.
KSI - stanowczo za długie, przegadane potwornie i jakieś takie nieciekawe. Do tego mocno przewidywalne.
---------
Poza tym nasunął mi się jeden wniosek. Źle się czyta teksty wklejone w formie cytatu. Co Wy na to, żeby od następnej edycji wklejać je po prostu jako treść posta, a nie cytat?
_________________
Amerykańscy naukowcy dowiedli ostatnio, iż niekontrolowana konsumpcja gollumów jest przyczyną wielu groźnych chorób, np. choroby szalonych spamerów. :mrgreen:
Rodion
 
 
 
hjeniu 
Wilq


Posty: 3913
Skąd: Zachodniopomorskie
Wysłany: 2 Marca 2007, 15:11   

Póki mogę zagłosuję na Alfę i rypcia mnie czy to był short czy wiersz czy inna elegia ;P: Spodobało mi się najbardziej i tyle :D No i wyróżnienie dla Omegi - za zwięzłość, to niezła rada dla niektórych autorów - jak nie masz pomysłu i musisz coś napisać to pisz przynajmniej krótko :wink:
_________________
Idioci są świetni. Nic dziwnego, że każda wioska chce mieć swojego by Dr. House
 
 
 
Martva 
Kylo Ren


Posty: 30898
Skąd: Kraków
Wysłany: 2 Marca 2007, 15:12   

Cholera, tak czytam, czytam i wychodzi na to że mogłam wysłac swojego shorta sprzed lat 10. Ale w sumie bardzo podobny do tekstu Gamma. I nawet się nazywal 'Wiatr' tylko niespodzianki nijak nie było :(
Jeszcze nie wiem który podobał mi się najbardziej, muszę się chwilę zastanowić.
_________________
Potem poszłyśmy do robaków, które wiły się i kłębiły w suchej czerwonej glebie. Przewracały błoto i uśmiechały się w swój robaczy sposób, białe, tłuste i bezokie.
-Myślimy, ze słuszne jest i właściwe dla dziewczyny, by umarła. Dziewczyny muszą umierać, jeśli robaki mają jeść, jest w najwyższym stopniu słuszne, aby robaki jadły.

skarby
szorty
 
 
Fidel-F2 
Wysoki Kapłan Kościoła Latającego Fidela


Posty: 37527
Skąd: Sandomierz
Wysłany: 2 Marca 2007, 15:19   

BETA zdecydowanie, Kappa drugie miejsce
pierwsze za pomysł, drugie za humor
_________________
Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
 
 
Martva 
Kylo Ren


Posty: 30898
Skąd: Kraków
Wysłany: 2 Marca 2007, 15:26   

Zastanowiłam się - Beta. Bo tak :)
_________________
Potem poszłyśmy do robaków, które wiły się i kłębiły w suchej czerwonej glebie. Przewracały błoto i uśmiechały się w swój robaczy sposób, białe, tłuste i bezokie.
-Myślimy, ze słuszne jest i właściwe dla dziewczyny, by umarła. Dziewczyny muszą umierać, jeśli robaki mają jeść, jest w najwyższym stopniu słuszne, aby robaki jadły.

skarby
szorty
 
 
merula 
Pani z Jeziora


Posty: 23494
Skąd: przystanek Alaska
Wysłany: 2 Marca 2007, 16:37   

Wybrałam BETA, Alfa świetne, lecz zgadzam się, ze nie w tej rubryce, Kappa też urocze, choć siłę sprawczą czuć dość wcześnie. Pozostałe nie wybiły się z "tłumu"
_________________
Kobiety dzielą się na te, które nie wiedzą czego chcą i na te, które chcą, ale nie wiedzą czego.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group