Strona Główna


UżytkownicyUżytkownicy  Regulamin  ProfilProfil
SzukajSzukaj  FAQFAQ  GrupyGrupy  AlbumAlbum  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj
Winieta

Poprzedni temat «» Następny temat
Ostatnio czytane
Autor Wiadomość
Luc du Lac 
Cynglarz

Posty: 4924
Skąd: Wrocław
Wysłany: 5 Kwietnia 2021, 23:43   

Fidel-F2 napisał/a
Nie, to nie jest czwarty tom, to całkiem odrębną historia.


OdrębnA historia w świecie Bobiverse?
 
 
Fidel-F2 
Wysoki Kapłan Kościoła Latającego Fidela


Posty: 37515
Skąd: Sandomierz
Wysłany: 6 Kwietnia 2021, 07:49   

@ketyow

To jest dobra rzecz na wakacje, gdy nie chce ci się wgłębiać w przekaz czy barokowe frazy, ale masz od czasu do czasu chwile, że nie masz co ze sobą zrobić i byś coś poczytał, coś co lekko wchodzi.

Luc du Lac napisał/a
OdrębnA historia w świecie Bobiverse?
si
_________________
Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
 
 
Fidel-F2 
Wysoki Kapłan Kościoła Latającego Fidela


Posty: 37515
Skąd: Sandomierz
Wysłany: 6 Kwietnia 2021, 10:39   

Podarować niebo - Romuald Pawlak

Przypadek unieruchamia jednostkę kolonizacyjną w zupełnie nieznanym układzie, w którym, na dodatek, istnieje planeta z początkującą cywilizacją. Rodzi to sporo dylematów, a w konsekwencji rozmaitych wyborów prowadzi do różnopłaszczyznowych konfliktów. Trzeba decydować nie tylko o sobie, ale też o losie zahibernowanych kolonistów czy relacjach z, inteligentnymi przecież, tubylcami.

Rzecz skonstruowana klasycznie, z dawnym sznytem, ale nowoczesnym "silnikiem" napędzającym narrację. Czyli mamy typowe motywy - misja kolonizacyjna, awaria, kontakt, tradycyjne funkcje załogantów: Lekarz, Żołnierz, Inżynier, Astronom, ale jednocześnie współcześnie ujęte konfiguracje partnersko-seksualne, żołnierzem jest kobieta, w ogóle kobiety nie są "blondynkami" do ratowania lecz pełnoprawnymi postaciami, rozmemłany łańcuch dowodzenia/system decyzyjny, nacisk na relacje międzyludzkie, psychologię, itp.

W powieści można odnaleźć mnóstwo inspiracji. Dialog ze Strugackimi jest aż nazbyt oczywisty, ale znajdziemy tu też nawiązania do Lema, Funky Kovala, Dänikena czy też polskiej reprezentacji tego nurtu, komiksowej serii Ekspedycja. Ktoś inny z pewnością dorzuciłby tu pewnie jeszcze inne tytuły czy nazwiska. Osobiście odnalazłem tam również Shakespeare'a. :)

Autor snuje opowieść zgrabnie, raczej lekko, choć z pewną dozą patosu, równoważonego jednak przyjemnym, nienachalnym humorem. Akcja, w przeważającej mierze bardzo logicznie skonstruowana, nie rwie co prawda z kopyta, jednak prowadzona umiejętnie, pozostawia czytelnika w nieustannym zainteresowaniu.

Niestety nie udało się uniknąć różnej klasy wpadek:
- przede wszystkim przydałoby się poddać tekst rzetelniejszej pracy korektorsko-redakcyjnej. Zdarzało się, że niektóre zdania czytałem kilka razy by odnaleźć w nich sens. Bywa, że podmiot jest niepewny, interpunkcja lekko zgrzyta, czasem nie od rzeczy byłoby przekonstruować jakiś drobny fragment. Np. nie mam pewności czy Mira to planeta czy słońce układu. Raz bywa tak, raz tak.
- zdarzają się kiksy dotyczące fizyki, biologii.
- do najcięższej kategorii zaliczam dwie sprawy, które mi mocno zazgrzytały, choć moja opinia może być dyskusyjna. Po pierwsze nieporozumienie z "kijem astronoma". Zachowanie Gandhiego jest tak oczywiste a Fostera tak nieprawdopodobnie idiotyczne, że w ogóle nie kupuję tak poprowadzonego wątku. Druga rzecz to ogólnospołeczna niechęć do zakładania kolonii. Rozumiem rok, dwa, dziesięć, gdy są jeszcze widoki na wyjście z kałabani, ale po z górą stu latach, gdy jest już niemal pewne, że na ratunek nie ma żadnych szans? Nikt nie ma chęci żyć normalnym życiem? Wszyscy wolą położyć się w hibernatorach i umrzeć? No way. Po pierwsze byłaby spora grupa, która zdecydowałby się stworzyć osadę i tam żyć, oczywiście z pomocą urządzeń macierzystej jednostki, a po drugie, w czasie gdy ma miejsce główna akcja powieści, pojawiłby się "ruch wyzwolenia sardynek" i dania im szansy do decydowania o sobie. Zatrzymanie ich w hibernatorach równa się właściwie masowemu ludobójstwu. Mnóstwo ludzi by to oprotestowało. Ten aspekt, w mojej ocenie, umknął autorowi.

Całkowicie zrezygnowałbym z epilogu. To najsłabsza część całego dzieła, psuje wszystko. Przez chwilę rozważałem wyrwanie strony z epilogiem, by przyszłemu czytelnikowi oszczędzić tych kilku zdań.

Podsumowując, Podarować niebo to całkiem przyzwoita propozycja sama w sobie, a na tle produkowanego dziś masowo prymitywu sf, to wręcz rewelacja. Lektura przyniosła mi sporo frajdy.

7,5/10
_________________
Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
 
 
Romek P. 
Pan na Literkach


Posty: 4363
Skąd: Sosnowiec
Wysłany: 7 Kwietnia 2021, 16:35   

Dzięki za recenzję. Może z niektórymi uwagami się nie zgodzę, inne jednak przyjmę z pokorą :)
W sprawie epilogu zdania są podzielone. Muszę to przemyśleć, zawsze są możliwe kolejne wydania zmienione. Przyznam, że ja się długo wahałem nad włączeniem go w powieść, choć w końcu uznałem, że to zamyka sprawę.
Natomiast ze sprawą kolonistów to chyba powinienem uznać Twoją rację o tyle, że ja co prawda problem zauważyłem i tam pojawia się ta kwestia w dyskusji, jednak wydawało mi się, że wystarczyło wyjaśnienie, iż to nieuchronnie prowadzi do rzezi Argunów, a z drugiej strony ich mrowie w końcu nakryłoby ludzi czapkami, czyli dla ludzi to trochę też nie ma sensu, kolonia istniałaby w stanie ciągłej wojny. Tym bardziej, iż zasoby statku nie są nieskończone. Niemniej, muszę to przemyśleć, a właściwie jak to poprawić :)
Dzięki za uważne czytanie. Szkoda, że zapewne nie bawi Cię betowanie tekstów, byłbyś w tym dobry, oko do szczegółu masz bystre.
_________________
Strona autorska: http://romualdpawlak.pl
  
 
 
Fidel-F2 
Wysoki Kapłan Kościoła Latającego Fidela


Posty: 37515
Skąd: Sandomierz
Wysłany: 7 Kwietnia 2021, 18:13   

Romek P. napisał/a
iż to nieuchronnie prowadzi do rzezi Argunów
ten argument jest do pewnego stopnia ok, jeśli jest jakakolwiek alternatywa, w przeciwnym razie sorry Winnetou, w naszych warunkach na ten przykład wystarczy, że jakiś wilk zagryzie jedną owcę a już pół narodu stawia kosy na sztorc i rychtuje fuzje

Romek P. napisał/a
a z drugiej strony ich mrowie w końcu nakryłoby ludzi czapkami, czyli dla ludzi to trochę też nie ma sensu, kolonia istniałaby w stanie ciągłej wojny.
mimo wszystko, wielu ludzi, a moim zdaniem przeważająca większość, powiedziałoby "ja jednak zaryzykuję"

Romek P. napisał/a
Tym bardziej, iż zasoby statku nie są nieskończone.
no nie są, ale po pierwsze, na starcie dają ogromną przewagę, a po drugie ludzie mają przewagę wiedzy i intelektu i znacznie lepiej by sobie radzili przy tych samy zasobach środowiskowych, poza tym mieli by sporo czasu na "okopanie się"

po drugie, nic nie robienie w takich warunkach oznacza samobójstwo/ludobójstwo przez zaniechanie

Romek P. napisał/a
Niemniej, muszę to przemyśleć, a właściwie jak to poprawić
Ja już mam receptę. :D Piszesz drugi tom, który zaczyna się dwa-trzy obroty wacht później. Ponieważ rzeczy zaczynają się coraz bardziej psuć, są pierwsze ofiary awarii, trzeba ludzi obudzić, nie zapominając o sardynkach, i przemyśleć co dalej. Dalej oczywiście kolonia, zagospodarowywanie się, wybór systemu prawnego, tworzenie się grup interesów, wewnętrzne tarcia, podział na 1-3 plemiona. Z jednej strony polityka wewnętrzna, z drugiej ciągłe zagrożenie "przyszłościowe" ze strony tubylców. Samograj na dziewięć tomów. Nie dziękuj, 50 groszy od egzemplarza wystarczy. :wink: Wszystko psuje jednak epilog.
_________________
Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
  
 
 
Fidel-F2 
Wysoki Kapłan Kościoła Latającego Fidela


Posty: 37515
Skąd: Sandomierz
Wysłany: 8 Kwietnia 2021, 09:49   

Elektryczna mgła - James Lee Burke

Kryminał z serii z Davem Robicheaux w roli głównej. Są trupy, są trupy sprzed lat, jest polityka (tym razem odrobinę mniej), jest mafia, drobne brudne interesy, są dziwki, alfonsi, rasizm, itp. Dodatkowo mamy lekko mistyczno-psychodeliczno-magiczny element w którym dominują postacie z wojny secesyjnej. Lekko to od czapy, ale autor ładnie to wpasował i nie odczuwałem dysonansu. Wątek ów został wykorzystany do rozważań o etyce, człowieczeństwie i jakiejś tam próby rozliczeń z, ciągnącym się przecież do dziś, konfliktem Północ-Południe, poprzez dociekanie racji Południa, które nie zamykały się jedynie w obronie systemu niewolniczego.

Powieści Burke'a, to rozwinięcie stylu noir. Detektyw jest po przejściach, ma charakter, styl, rzeczywistość jest mroczna, świat brutalny. Różni się to wszystko od takiego np. Chandlera, tym, że jest bardziej, bliżej, głębiej i prawdziwiej. Bardziej realnie. Proza to gęsta, dosadna, bezpardonowa, narracja mocno realistyczna, nie unikająca obrazowania okrucieństwa, bezwzględności.

Jak zwykle, prócz samej fabuły, autor wprowadza dodatkową płaszczyznę. Portretuje Stany Zjednoczone Ameryki patrząc przez pryzmat dołów społecznych, fatalizmu losów, małych, tradycjonalistycznie zapóźnionych społeczności, konfliktów rasowych, relacji polityka-świat przestępczy, itp.

W klasie kryminału to rzecz bardzo dobra; dla czytelników którzy szukają czegoś innego niż naiwność ojca Mateusza czy płaskostopie Mroza.

Wysłuchałem w bardzo dobrej interpretacji Wojciecha Masiaka.

8/10
_________________
Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
 
 
Fidel-F2 
Wysoki Kapłan Kościoła Latającego Fidela


Posty: 37515
Skąd: Sandomierz
Wysłany: 11 Kwietnia 2021, 16:02   

Tarnowskie Góry Kryminalnie - Antologia

Poprzednie tomy musiały się nieźle sprzedać bo wydawca nie ustaje w wysiłkach i kontynuuje serię. Po dwóch tomach fantastycznych, przyszła pora na kryminał, choć i tu nie brakło (a po prawdzie to sporo tego jest) elementów fantastycznych. Nie powinno to jednak być dla nas zaskoczeniem, gdy spojrzymy na spis treści od razu zauważymy spora grupę autorów o proweniencji silnie fantastycznej.

Zbrodnia doskonała - Bożena Mazalik
Jako pierwsze, dostajemy jednak opowiadanie klasycznie kryminalne, bez domieszek nijakich. Solidna rzecz, mogąca spokojnie uchodzić za nieślubne dziecko Agathy Christie i Joanny Chmielewskiej. Zgrabnie, z humorem, choć być może do kompozycji narracyjno-fabularnej, można by się przyczepić. Wynika to głównie z pewnych skrótów myślowych. Gdyby autorka popuściła odrobinę wodze talentu i nie ograniczała się w ilości znaków, było by świetnie, a tak jest po prostu dobrze z plusem.

Srebrne szpony chciwości - Rafał Dębski
A tu już mamy klimat silnie fantastyczny. Autor odkurzył bohatera znanego z Gwiazdozbioru kata i wysłał go Tarnowskich Gór, gdzie polecił rozwiązać zagadkę zaginionego srebra. Choć tom ów niespecjalnie przypadł mi do gustu, to jednak cechował się niezłym pomysłem na specyficzną postać bohatera zanurzonego w pewnym pesymistycznym fatalizmie. W nadmiarze nużył, jako pojedyncze opowiadanie ustrzegł się tej wady i otrzymaliśmy porządnie mroczny kryminał fantasy. Dobra rzecz.

Afera z deszczem w tle - Dariusz Barczewski & Kazimierz Kyrcz Jr.
Świetnie napisany pastisz czarnego kryminału typu chandlerowskiego, w parodystycznym stylu charakterystycznym dla humoresek Henry'ego Kuttnera. Podobało się, choć nie narzekałbym gdyby rzecz była obszerniejsza.

Gwoździe - Dawid Kain
Tym razem historia całkiem na poważnie, psychopata w pełnej krasie. Dobrze napisany thriller, z solidnym pomysłem (choć im bliżej końca, tym rozwiązanie zagadki staje się coraz bardziej oczywiste, w postępie wykładniczym). Co prawda, na aspekt kryminalny autor kładzie nacisk niewielki, ale nie znikomy. Rzekłbym nawet, że jest tu pewna oryginalność warta raczej pochwały niż zganienia. Zdecydowanie mocny punkt.

Dziewczyna - Robert Ziębiński
Rzecz oparta na schemacie filmów sensacyjno-kryminalnych. Świetnie napisany, budzący sympatię bohater kontra światek przestępczy, a wszystkiemu winna oczywiście kobieta. Trochę tu klimatu spod znaku Guy'a Ritchiego, trochę Casablanki i mnóstwo świetnej muzyki. Czyta się z dużą przyjemnością.

Chmara - Piotr Rogoża
Autor skupia się na społecznym aspekcie związanym z coraz większą chmarą blogerów, influencerów, youtuberów i innych blablaberów. Cóż, taka rzeczywistość i trudno żądać jej ignorowania. Tym razem jednak rzecz wydał mi się odrobinę nadmiernie wydumana i choć to wciąż zupełnie przyzwoite opowiadanie to jakoś niespecjalnie mnie ujęło. Prawdopodobnie to po prostu subiektywny degustibus.

Hotel na skraju miasta - Agnieszka Chodkowska (powinno być Agnieszka Chodkowska-Gyurics)
No i w końcu klasyczny kryminał spełniający wszelkie normy. Przemyślana zagadka, sympatyczny bohater, rzetelny warsztat. W zasadzie bez słabych stron.

Srebrna Góra - Arkady Saulski
Jedyna wpadka w tym tomie. Mamy rzeczywistość gdzieś z pogranicza Sędziego Dredda i Bladerunnera i tyle w tym dobrego. Warsztat pisarski, koncepcja i narracja, konstrukcja świata, budowa postaci, pomysł na intrygę i w końcu dialogi są dziecinnie nieporadne. Opowiadanie razi niedojrzałością. Jedyne opowiadanie, które bez zastanowienia usunąłbym z tomu.

Wieczór kawalerski - Iwona Banach
Żarcik w stylu Kac Vegas, ma kilka mocnych punktów i jeden wyraźnie słaby. Rozwiązanie zagadki pojawia się tak trochę jak królik z kapelusza. Rzecz może niewybitna, ale w sumie napisana zgrabnie i z jakim humorem.

Rozmyta zbrodnia - Piotr Górski
Bliski zasięg, lekki cyberpunk, postępowe, z żaluzjami społeczno-politycznymi. Napisane bez zarzutu, z bardzo rzetelnym pomysłem. Choć cyberpunk nie jest moją ulubioną niszą i raczej unikam, to w tym wypadku muszę stwierdzić, że Rozmyta zbrodnia jest jednym z najmocniejszych punktów antologii. Świetne.

Dociekania leminga. Pamiętnik znaleziony w wannie - Jacek Sobota
Kafkowski eco-kryminał z nutą fantastyki spod znaku opowieści niesamowitych. Jakieś pytania? Brak? I dobrze. Bardzo mi się.

Doktor Plagi - Andrzej W. Sawicki
Kryminał historyczny, choć przedmiot dochodzenia i zbrodniarz odbiegają od schematów. Napisane językiem eleganckim, z narracją budzącą zainteresowanie, solidnie skonstruowanymi postaciami. Bardzo dobre opowiadanie.

Tarnowskie Góry Kryminalnie to tom naprawdę świetny w swojej kategorii. Redaktorowi udało się zabrać zestaw doskonałych opowieści. Z pewnością do moich ulubionych należą opowiadania, które wypłynęły spod piór Sawickiego, Soboty i Górskiego, ale w zasadzie, swobodnie mógłbym dopisać tu jeszcze kilka nazwisk. Zdecydowanie polecam.

9/10

Alek, dobra robota!
_________________
Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
 
 
Fidel-F2 
Wysoki Kapłan Kościoła Latającego Fidela


Posty: 37515
Skąd: Sandomierz
Wysłany: 14 Kwietnia 2021, 08:45   

Maigret i hurtownik win - Georges Simenon

Bogaty hurtownik win zostaje zastrzelony w chwilę po wyjściu z domu schadzek. Okazuje się, że osób z motywem może być całe mnóstwo.

Fabuła jest banalnie prosta, a śledztwo w zasadzie rozwiązuje się samo. Sednem opowiastki jest pewna refleksja nad kosztami związanymi z "drogą na szczyt", fatalizmem ludzkiego losu, ograniczeniami konstrukcji psycho-intelektualnych.

Narrację mamy stonowaną, pełną swoistej kindersztuby, poukładania, porządku który wynika sam z siebie i przed nikim nie musi się tłumaczyć.

W sumie nic wielkiego, ale dla kogoś kto lubi, przyjemna staroświecka nuta.

Odsłuchałem w fajnej interpretacji Kamila Prubana.
6/10
_________________
Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
  
 
 
Fidel-F2 
Wysoki Kapłan Kościoła Latającego Fidela


Posty: 37515
Skąd: Sandomierz
Wysłany: 16 Kwietnia 2021, 12:24   

Wyspa doktora Moreau - Herbert George Wells

Nie przepadam za taką archeologią, ale było na Storytelu, pomyślałem, spróbuję. I okazało się, że rzecz wyjątkowo warta lektury. Oczywiście mamy tu dziewiętnastowieczny sznyt, bo niby jaki miałby być, ale rzecz jest napisana bardzo dobrze i fabularnie całkiem znośnie przyzwoita. Ale co najważniejsze, w warstwie problemowej mamy kilka aspektów wartych uwagi i co ciekawe, mimo setki lat z okładem, wciąż aktualnych, może nawet dziś bardziej aktualnych niż wtedy. Relacja człowieka z naturą, jego miejsce we wszechrzeczy, dokąd sięgają prawa człowieka, czy cokolwiek innego może mieć jakieś prawa, etyka a nauka, odpowiedzialność naukowca za swe dokonania, itp. Czy biblijny kretynizm o czynieniu ziemi poddaną rzeczywiście ma choć cień sensu? Naturalnie nie, co w oczywisty sposób wynik z powieści. Zdecydowanie warto.

Wysłuchałem w bardzo dobrej interpretacji Wojciecha Masiaka.

9/10
_________________
Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
 
 
Fidel-F2 
Wysoki Kapłan Kościoła Latającego Fidela


Posty: 37515
Skąd: Sandomierz
Wysłany: 18 Kwietnia 2021, 10:23   

Trudno być bogiem - Arkadij Strugacki, Borys Strugacki

Ze Strugackimi jest jak z pudełkiem czekoladek, nigdy nie wiesz na co trafisz. Mogą być rzeczy świetne, mogą i gnioty niemożebne. Najczęściej jednak są to mimo wszystko rzeczy z pomysłem ale jakoś niedorobione. I tak jest z Trudno być bogiem.

Mamy tu pozycję, która w swej warstwie problemowej próbuje analizować relacje na osi społeczeństwo-jednostka, mechanizmy działania i rozwoju społeczeństw, miejsca i roli jednostki. Można tu odczytywać różne myśli o fatalizmie, inercji zapisanej w konstrukcji społeczeństw, kształtującej roli warunków środowiskowych, roli jednostki czy grup społecznych, itp, itd. Można by tu snuć mnóstwo rozważań, wykorzystując drobne punkty krystalizacji, których sporo można w tekście odnaleźć. Naturalnie są to pozytywne, mocne strony powieści.

Osobną stroną jest krytyka systemu polityczno-społecznego Rosji Radzieckiej, poprzez przesadne panegiryzowanie. Ten aspekt to bezdyskusyjny majstersztyk. Nie będę się nad tym rozwodził, bo rzecz powstaje poprzez połączenie mnóstwa elementów o rozmaitej proweniencji i trzeba to zobaczyć samemu.

Niestety po drugiej stronie mamy szalkę z bogactwem cech negatywnych. Linia fabularna jest mocno nijaka, zaczyna się nigdzie, mamy trochę szwendania się po dziurach i kończy się w sumie również nigdzie. Konstrukcja rzeczywistości pełna jest rozmaitych niekonsekwencji, sprzeczności nawet w fundamentalnych założeniach (nie mam bladego pojęcia po co ta ziemska delegacja tak naprawdę tam jest, co powinni robić, co im wolno a czego nie i dlaczego to wszystko tak a nie inaczej). Narracja która początkowo wydaje się typowa dla klasycznego sf, częsta skręca w rejony niemal teatralnie skonstruowanego absurdu i groteski, by momentami sprawiać wrażenie humoreski o niemal komiksowych ramach.

Rozważam też tezę, że ów chaos narracyjno-fabularno-konstrukcyjny to w całości zamierzona szydera z wartości niesionych światu robotniczymi rękami Związku Radzieckiego. Napisać złą powieść by skrytykować system? Mistrzostwo niebywałe. Tylko czy ja nie nadinterpretuję?

W kategorii powieści przygodowej 4/10
W kategorii powieści problemowej 7/10
W kategorii potencjalnej szydery politycznej 10/10

I bądź tu mądry i oceń.
_________________
Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
 
 
Kruk Siwy 
Wierny Legionista


Posty: 21969
Skąd: Szmulki
Wysłany: 18 Kwietnia 2021, 11:31   

Fidel-F2, zazwyczaj nie komentuję Twoich enuncjacji na temat przeczytanych dzieł. Bo to bezcelowe z mego punktu widzenia, ale naprawdę mógłbyś darować sobie te szkolne oceny. Obniżają poziom Twoich wypowiedzi zupełnie niepotrzebnie.
_________________
Tu leży pisarz nieznany.
Marzył, że dorówna tuzom.
Talent miał niespotykany
lecz pisał sobie, a muzom.

ˆ Agi
 
 
Fidel-F2 
Wysoki Kapłan Kościoła Latającego Fidela


Posty: 37515
Skąd: Sandomierz
Wysłany: 18 Kwietnia 2021, 11:45   

Mam umysł obarczony różnymi aspektami zespołu Aspergera i ciężko mi zerwać z taką regulacją rzeczywistości.
_________________
Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
 
 
gorat 
Modegorator


Posty: 13819
Skąd: FF
Wysłany: 19 Kwietnia 2021, 08:05   

Są tacy, co lubią numerki i sortowanie po nich.

Może jeszcze kampania przeciw notom na IMDB albo LC? Tworzą precedens.
_________________
Początkujący Wiatr wieje: Co mogę dla kogoś zrobić?
Zostań drzewem wiśni.
---
鼓動の秘密

U mnie działa.
 
 
Fidel-F2 
Wysoki Kapłan Kościoła Latającego Fidela


Posty: 37515
Skąd: Sandomierz
Wysłany: 19 Kwietnia 2021, 10:31   

Kamikadze - boski wiatr - Bohdan Arct

Zbeletryzowana historia ostatnich lat wojny na Pacyfiku, pisana z punktu widzenia nastolatka powołanego, z powodów braków kadrowych, do jednostki lotniczej. Obserwujemy przez pryzmat jego spojrzenia z jednej strony stosunki w armii, z drugiej obraz społeczeństwa japońskiego.

Warsztatowo powieść napisana jest zupełnie nieźle, zarówno literacko jak i konstrukcyjnie. Narracja lekko lecz wyraźnie skręca w pewną teatralność.

Zasadniczo przesłanie mówi o tym, że "góry społeczne" doprowadziły do tragedii społeczeństwo, który tak naprawdę było porządne i wcale nie chciało ginąć bez sensu. Jednak opresyjne normy społeczne/wychowanie/narracja wojenna/itp. doprowadziły do katastrofy naród/poszczególne jednostki.

Rzecz dla zainteresowanych tematem bardziej od strony socjologicznej niż militarnej.

Wysłuchałem w odrobinę specyficznej, jednak moim zdanie, zupełnie niezłej interpretacji Tomasza Marzeckiego.
7/10
_________________
Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
 
 
Kruk Siwy 
Wierny Legionista


Posty: 21969
Skąd: Szmulki
Wysłany: 19 Kwietnia 2021, 18:29   

gorat, są tacy co lubią kozy, ja poprzestanę na dziewczętach. Cyferki są owszem lubiane ale idiotyczne. Nie ma i nie może być jednej skali dla utworów o różnej tematyce i gatunkach.
_________________
Tu leży pisarz nieznany.
Marzył, że dorówna tuzom.
Talent miał niespotykany
lecz pisał sobie, a muzom.

ˆ Agi
 
 
gorat 
Modegorator


Posty: 13819
Skąd: FF
Wysłany: 20 Kwietnia 2021, 10:55   

Ja tam patrzę, ile punktów dostają średnio dziewczęta i ile kozy, a potem stwierdzam, że może czasem kozy dostają 10/10, ale jednak dziewczęta mają lepsze średnie numerki, więc od nich zacznę.
_________________
Początkujący Wiatr wieje: Co mogę dla kogoś zrobić?
Zostań drzewem wiśni.
---
鼓動の秘密

U mnie działa.
  
 
 
Fidel-F2 
Wysoki Kapłan Kościoła Latającego Fidela


Posty: 37515
Skąd: Sandomierz
Wysłany: 21 Kwietnia 2021, 09:30   

Fatalne jaja - Michaił Bułhakow

Nowela, utwór w konwencji katastroficznej s-f, satyryczny wykazujący jednocześnie cechy humoreski i tragikomedii. Eksperymenty naukowe, podporządkowane doraźnym interesom przez ludzi nieodpowiedzialnych i niewykształconych, kończą się katastrofą. Drwina z ówczesnych radzieckich realiów, ignorancji, tępoty, a jednocześnie ostrzeżenie przed konsekwencjami bezmyślnie traktowanej nauki czy, również, natury. Język zgrabny, humor niewymuszony. Rzecz lekka i niegłupia. Jedynie zakończenie wzięte zupełnie z sufitu i, moim zdaniem, wichrzące przekaz. Lektura była przyjemnością.

Wysłuchałem w dobrej interpretacji Macieja Kowalika.
7/10
_________________
Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
 
 
Fidel-F2 
Wysoki Kapłan Kościoła Latającego Fidela


Posty: 37515
Skąd: Sandomierz
Wysłany: 22 Kwietnia 2021, 08:56   

Zatopieni. Historia japońskiej floty podwodnej 1941-1945 - Mochitsura Hashimoto

Pozycja napisana przez oficera Floty Cesarskiej, początkowo torpedystę, potem dowódcę okrętu, wsławionego zatopieniem USS Indianapolis.

Rzecz obejmuje z jednej strony pamiętnikarskie wspomnienia autora i podobne, zasłyszane, innych marynarzy, z drugiej próbuje całościowo przedstawić przebieg wojny z punktu widzenia strony japońskiej oraz dokonuje analizy założeń i strategii obranych przez dowództwo, ze szczególnym skupieniem się na istotnych błędach. Niestety autor przy korzystaniu ze źródeł innych niż własne wspomnienia, nie uznał za stosowne podać jakiejkolwiek bibliografii. W konsekwencji jego informacje zasadniczo są prawdziwe, ale w szczegółach, od czasu do czasu, myli się lub bywa nieścisły. Część z tych błędów jest prostowana w przypisach, ale nie wszystkie. Trudno w tej sytuacji uznawać pozycje za ścisłe źródło historyczne. Niemniej w zakresie bardziej ogólnym, zwłaszcza przy ocenie działań dowództwa, analizy autora wydają się wyjątkowo trafne. Plusem pozycji jest też, częściowe chociaż, wypełnienie luki jaką mamy na polskim rynku literatury dotyczącej wojny na Pacyfiku a obejmującej swym zakresem spojrzenie na wydarzenia ze strony japońskiej.

Do wydania polskiego zastrzeżenia mam przede wszystkim z powodu, robiącej dość przykre wrażenie, niechlujności. Przekład jest bardzo słaby literacko, nierzadko zdarzają się zdania, które wymagają wyjątkowego skupienia, bo nie bardzo wiadomo o co w nich chodzi. Dodatkowo mamy błędy w terminologii wojskowej i morskiej. Jednocześnie tłumacz uznał za stosowne w przypisach wyjaśniać czytelnikowi co to jest kiosk okrętu podwodnego, co jest dość śmieszne biorąc pod uwagę jak niszowa jest to pozycja i do jakiego czytelnika skierowana. Trafiają się też błędy w zamieszczonych na końcu tabelach, a także źle podpisane zdjęcia.

Sumując, jeśli będziemy czytali Zatopionych w celu uzyskania ogólniejszego spojrzenia na rolę jaką odegrała japońska flota podwodna w zmaganiach na Pacyfiku i jakie trapiły ją bolączki, to rzecz jest warta polecenia.
7,5/10
_________________
Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
 
 
Fidel-F2 
Wysoki Kapłan Kościoła Latającego Fidela


Posty: 37515
Skąd: Sandomierz
Wysłany: 23 Kwietnia 2021, 08:54   

Rycerz bezkonny - Romuald Pawlak

Rzecz zaczyna się dość przyjemnie, z niejakim humorem, konwencję załapujemy szybko i lecimy dalej. A dalej niestety jest niemrawo. I choć po stronie zalet można postawić warsztat i pewne elementy humoru, to po stronie wad jest cała reszta.

Fabuła wygląda jak robiona naprędce, bez jakiegokolwiek celu. To zbiór opowiadań sfastrygowanych jako tako do kupy, które oddzielnie jeszcze jakoś się bronią, ale razem dążą do nudy. Powieść kończy się niczym, w szczerym polu. Poszczególne intrygi czasem coś w sobie mają, ale w znacznie większym stopniu są kuriozalne. I choć mam świadomość, że absurd który legł u fundamentów jest całkowicie świadomie zamierzony, to jednak nie gra i nie buczy. Z jednej strony mamy ów absurd, i gdyby pójść w tę stronę zdecydowanie, być może powstałyby jakieś historie na wzór Opowieści kosmikomicznych, z drugiej jednak autor próbuje to wszystko racjonalizować w sposób właściwy dla standardowych opowieści. Niestety ferment który powstaje na styku tych mas, zamiast buzować, z lekka jedynie popyrkuje. Nie udało się w tym aspekcie stworzyć zbyt wielkiej wartości dodanej.

Humor jest różny. Gry słów, skojarzeń, nawiązań popkulturowych czy historycznych, lekko pobudzają czytelnika i to jest jakiś plus. Trafiają się momenty błyskotliwe, ale, znów, przytłoczone są znacznie większą ilością dowcipów wysilonych, gaszących entuzjazm. Gdzie tam jakie skrzydła się rozłożyły do lotu, to zaraz siła nośna gdzieś znikała. I nigdzie nie wyskakuje hiszpańska inkwizycja, której nikt się nie spodziewał.

Lektura Rycerza bezkonnego nie jest bolesna, jednak nie zasysa, a na finiszu niestety trąci poczuciem zmarnowanego czasu. Sorry Romku, tak to odbieram.

Wysłuchałem w niezłej interpretacji Jakuba Kamieńskiego.

4/10
_________________
Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
 
 
Fidel-F2 
Wysoki Kapłan Kościoła Latającego Fidela


Posty: 37515
Skąd: Sandomierz
Wysłany: 26 Kwietnia 2021, 10:16   

Imperium w płomieniach - John Scalzi

Pierwszy tom był jędrny, zgrabny, z przytupem i humorem. Kontynuacja niestety sporo straciła z tej wyrazistości. Intryga nabiera cech sztampowości, jej rozwinięcia idą w stronę naiwnej kalki z tanich scen z gangsterskich filmów klasy B. Wszystko mamy wyłożone na ławę po trzykroć, absolutnie niczego nie skrywa nawet cień niepewności. Wielcy i szczwani, wg autora, gracze, są tak naiwni i nieporadni, że aż się przykro robi podczas lektury. Na dodatek, nie raz i nie dwa, Scalzi sięga po królika do kapelusza, bo mu się fabuła rozłazi i bez protez nie daje rady zapiąć jej sensownie. A i tak, dziury logiczne są takie, że kosmiczny krążownik przeszedłby przez nie jak kajak przez Kanał Sueski. Momentami osiągamy niemal poziom dowcipów o Stirlitzu. Na dodatek, im bliżej końca, tym narracja staje się coraz bardziej pretensjonalna, osiągając pod koniec klasyczną tonację pensjonarskiej grafomanii czy innego licealnego wypracowania. Rzecz jest spisana po łebkach, bez zanurzania się w jakiekolwiek zawiłości czy szersze konteksty. Bliżej temu do konspektu niż rzetelnej powieści.

Jedyny jasny punkt tej powieści to Kiva Lagos.

Po niewymuszenie harmonijnym pierwszym tomie, dostaliśmy bezbarwnego, niedopracowanego gniota. Duża przykrość, poczułem się zlekceważony. Niemniej, sięgnę jeszcze po tom trzeci z nadzieją, że autor poszedł po rozum do głowy i wróci do początkowego poziomu.
4/10
_________________
Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
 
 
Romek P. 
Pan na Literkach


Posty: 4363
Skąd: Sosnowiec
Wysłany: 27 Kwietnia 2021, 08:23   

Fidel-F2 napisał/a
Lektura Rycerza bezkonnego nie jest bolesna, jednak nie zasysa, a na finiszu niestety trąci poczuciem zmarnowanego czasu. Sorry Romku, tak to odbieram4/10


Życie, wolę zresztą taką uczciwą opinię niż blogowe wazelinki, jakich pełno (co do zasady, nie chodzi mi o konkretną książkę moja czy inną).
Aczkolwiek gdybyś zapytał, to bym Ci wcześniej powiedział, że ta powieść raczej nie ma szans Ci się spodobać. Prędzej "Inne okręty", historia alternatywna ze śmiercią Pizarra, czy niedostępne w tej chwili "Cabezano, król karłów" (karli dwór w XVII-wiecznym Madrycie).
A już całkiem osobna sprawa, ale dla uczciwości wypada ją napisać - próbowałem takiej fantasy, ale chociaż ona wciąż zbiera czytelników, nie planuję pisać podobnych. SF - tu szukam. Ewentualnie historie alternatywne, które bardzo lubię - tyle że z kolei te niewielu czytelników lubi na tyle, aby wydawcy chcieli się nimi zająć :)
_________________
Strona autorska: http://romualdpawlak.pl
 
 
Fidel-F2 
Wysoki Kapłan Kościoła Latającego Fidela


Posty: 37515
Skąd: Sandomierz
Wysłany: 27 Kwietnia 2021, 08:37   

Za niewielką chwilę zamierzam przesłuchać Inne okręty.
_________________
Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
 
 
Kruk Siwy 
Wierny Legionista


Posty: 21969
Skąd: Szmulki
Wysłany: 27 Kwietnia 2021, 10:32   

Mam nadzieję, że to będzie jedynie słuszne drugie wydanie "Innych okrętów".
_________________
Tu leży pisarz nieznany.
Marzył, że dorówna tuzom.
Talent miał niespotykany
lecz pisał sobie, a muzom.

ˆ Agi
 
 
Romek P. 
Pan na Literkach


Posty: 4363
Skąd: Sosnowiec
Wysłany: 27 Kwietnia 2021, 11:04   

Kruk Siwy napisał/a
Mam nadzieję, że to będzie jedynie słuszne drugie wydanie Innych okrętów.

Tak. Rozwinięte o wątek polski plus nieco wyczyszczone z nadmiernej fantastyki :)
Nie wiem jedynie, jak się tego będzie słuchać - ze względu na pewne cechy wydaje mi się, że lepiej tę powieść czytać. Ale ja jestem nienowoczesny, więc się nie znam :)
_________________
Strona autorska: http://romualdpawlak.pl
 
 
Kruk Siwy 
Wierny Legionista


Posty: 21969
Skąd: Szmulki
Wysłany: 27 Kwietnia 2021, 11:19   

To najlepsza Twoja powieść Romku, z tych które czytałem. Na Cabezano się nie odważyłem, bo temat dość specyficzny. Ale jak wyczaję w bibliotece, to kto wie...
_________________
Tu leży pisarz nieznany.
Marzył, że dorówna tuzom.
Talent miał niespotykany
lecz pisał sobie, a muzom.

ˆ Agi
 
 
Romek P. 
Pan na Literkach


Posty: 4363
Skąd: Sosnowiec
Wysłany: 27 Kwietnia 2021, 11:24   

Kruk Siwy napisał/a
To najlepsza Twoja powieść Romku, z tych które czytałem.

Po prawdzie - też tak uważam. No, ale przeszła bez echa :) a ściślej, paradoksalnie, przeszła bez echa w światku fantastyczny, bo czytelnicy lubiący powieści historyczne to chwalili - a zdarzyła się nawet bardzo pochlebna recenzja w :Polityce".
Dlatego cieszę się, że chociaż w formie czytanej jest dostępna.
_________________
Strona autorska: http://romualdpawlak.pl
  
 
 
Fidel-F2 
Wysoki Kapłan Kościoła Latającego Fidela


Posty: 37515
Skąd: Sandomierz
Wysłany: 27 Kwietnia 2021, 13:05   

W papierze mam wydanie z 2003, ale jakoś się nie złożyło.
_________________
Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
 
 
Fidel-F2 
Wysoki Kapłan Kościoła Latającego Fidela


Posty: 37515
Skąd: Sandomierz
Wysłany: 2 Maj 2021, 14:47   

Cieplarnia - Brian W. Aldiss

Powieść, a w zasadzie dziennik z podróży, a w zasadzie, zbiór sztucznie połączonych opowiadań, z rzadkiej kategorii non-sf, fikcji nienaukowej. Choć po chwili refleksji, czy rzeczywiście tak rzadkiej?

Rzecz dzieje się jakieś eony w przód, gdy warunki astrofizyczne zmieniły Ziemię w tytułową cieplarnię (nie mylić, co wielu czyni, z efektem cieplarnianym). Rozbuchał się świat roślinny, branżę zwierzęcą spychając do defensywy. Niestety wyszedł z tego niedopieczony klops. Bo z jednej strony mamy pewne zalety, ale też całą masę wad.

Do zalet zaliczyłbym:
- przede wszystkim wizję, malowniczość, rozbuchaną wyobraźnię, rodzaj psychodelii, która raczej nie zrywa się ze smyczy
- poza tym czasami swoisty, groteskowy humor
- oraz zasługujący na szacunek ruch pod prąd, w czasach gdy ludzkość spodziewała się (przynajmniej w twórczości sf), że dzięki nieustannemu rozwojowi techniki i nauki stworzymy sobie na Ziemi raj

Niestety sporo tu też wad:
- przede wszystkim całkowite porzucenie logiki i praw fizycznych.
Mamy nieruchomy Księżyc :DDDD
Mamy niesamowicie opresyjne środowisko zewnętrzne. Z każdej strony coś atakuje i morduje. I w tym musi się odnaleźć ludzkie plemię, składające się z kilkunastu osób, którego członkowie, mocno ograniczeni intelektualnie, są nonszalanccy, beztroscy, poddający się bardzo łatwo emocjom i instynktom, żyjący w nieustannych wewnętrznych starciach i sprzeczkach, co w efekcie prowadzi do tego, że niemal każdego dnia ktoś ginie. Do straty dziecka, towarzysza, podchodzą niemal całkowicie bezrefleksyjnie. Na dodatek w pewnym momencie przywódczyni poczuła się staro więc wszyscy dorośli bez chwili zastanowienia porzucają dzieci ich własnemu losowi, choć te dzieci są mocno nieprzygotowane do samodzielnej egzystencji. Jak w takich warunkach ludzkość przetrwała dłużej niż dwa miesiące, nie mam pojęcia.
Owo opresyjne środowisko w zasadzie niczym nie różni się od dzisiejszej przyrody (każdy zjada każdego jeśli tylko da radę), z tym że dziś wszystko dzieje się dużo wolniej. No bo jednak prawa fizyki. Świat Cieplarni jest widowiskowy, jednak niemożliwy. Taka gwałtowność i szybkość relacji wypaliłby je błyskawicznie. Świat zaproponowany przez Aldissa jest bardzo niestabilny, skoncentrowanie procesów spalania to wybuch. Środowisko wybuchu raczej nie trwa specjalnie długo. Ekosystemy istnieją dzięki równowadze. Ten zaproponowany przez Aldissa błyskawicznie załamałby się, zmieniając w bulgoczące trzęsawisko, z którego wyrosłoby coś z większym sensem.
- fabuła jest liniowa i pretekstowa, wygląda jak świat oglądany przez okno wagonu kolei szybkich prędkości. Albo rozgrywka w Super Mario Bros., biegniemy, skaczemy, biegniemy, skaczemy, koniec. Pojawia się mnóstwo rzeczy które w zasadzie nie są ze sobą powiązane i błyskawicznie znikają. Pomysły ledwie zasygnalizowane, aż proszą się o rozwinięcie, lecz nadaremnie. Już są kolejne, niezbyt przemyślane, wrzucone na szybko do rzeczywistości, bez zwracania uwagi na to, że kolidują z całą masą innych. W tym pędzie, gubią się bohaterowie, wątki urywają się w pustce.
- bohaterowie bardziej przypominają tekturowe figurki przesuwane po planszy do gry. Z czasem postacie pierwszoplanowe delikatnie nabierają wymiarów, ale wydaje się, że bardziej odpowiedzialny jest za to przypadek niż autor. I umówmy się, nie jest to efekt jakoś szczególnie głęboki. Mam świadomość, że te kilkadziesiąt lat temu standardy były trochę inne niż dziś, ale jest jak jest.
- monotonna narracja, będąca konsekwencją nieudanych rozwiązań fabularnych, ramowych postaci i lekceważenia zależności przyczynowo-skutkowych, jest raczej nużąca, nie wzbudza emocji, czytelnik niespecjalnie dba o to co się przytrafi bohaterom. Nieustanne wykrzykniki zmieniają się w szum.
- niekonsekwencje językowe. Rozumiem brzunio-brzuchy, górosłuchy, futroszorstki, itp, ale np. szczudłaki? Jakim cudem bohaterka która nigdy nawet nie słyszała o szczudłach, może nazwać patykowate stworzenie szczudłakiem? Albo skąd znać słowa w rodzaju "elokwentny"? No i oczywiście, przy ogromnej różnorodności quasi-ludzkich i nieludzkich plemion i gatunków, wszyscy w zasadzie mówią jednym językiem.

Doceniam ogrom pracy jaki musiał być wykonany choćby przy tych wszystkich neologizmach, ale przekład Marszała nie brzmi zbyt ładnie po polsku.

Podsumowując, Cieplarnia to interesujący pomysł, wykonany jednak wyjątkowo fatalnie. Im mniej skupimy się na logice, fizyce, itp, tym powieść będzie się podobać bardziej. Najlepiej rzecz potraktować jako wiersz biały. Poezję. Ktoś kto lubi i rozumie poezję, a nie przejmuje takimi pierdołami jak grawitacja czy prawo zachowania energii, będzie zadowolony.

Nie bardzo ogarniam poezję.
4/10
_________________
Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
 
 
Fidel-F2 
Wysoki Kapłan Kościoła Latającego Fidela


Posty: 37515
Skąd: Sandomierz
Wysłany: 3 Maj 2021, 08:20   

Brudny szmal - Dennis Lehane

Półświatek, a w nim bar, gdzie przekazuje się nielegalne pieniądze. Jakiś napad, trochę trupów, jakaś kobieta i czubek.

Krótki, gangsterski kryminałek, nowelka. Bardzo oldskulowy, klasyczny w koncepcji. Stworzony rzetelnie pod względem warsztatowym, tak literacko jak kompozycyjnie, jednak to nic więcej jak lekkie czytadełko. Okazało się, przypadkiem, że nakręcono film na podstawie. Z Jamesem Gandolfinim i Tomem Hardym w głównych rolach. I ja ten film oglądałem parę lat temu, i w ogóle nie pamiętam. Nawet nie tyle o czym był, ale że w ogóle go oglądałem. Tak, że tego.

Wysłuchałem w niezłej interpretacji Krzysztofa Plewako-Szczerbińskiego.
6/10
_________________
Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
 
 
Fidel-F2 
Wysoki Kapłan Kościoła Latającego Fidela


Posty: 37515
Skąd: Sandomierz
Wysłany: 4 Maj 2021, 16:14   

Mosty i Tczew 1939. Dwie akcje specjalne niemieckich sił zbrojnych przed rozpoczęciem kampanii polskiej - Herbert Schindler

Opis dwóch akcji jakie strona niemiecka przedsięwzięła na krótko przed rozpoczęciem wojny. W obu przypadkach chodziło o przejęcie "wąskich gardeł" logistycznych. Obie akcje zakończyły się niepowodzeniem, polscy saperzy wysadzili obiekty na chwilę przed wkroczeniem Wehrmachtu. W pierwszym przypadku wydarzenia miały miejsce 25.08.1939r. i chodziło o tunel kolejowy niedaleko Mostów na przełęczy Jabłonkowskiej (dziś Czechy), w drugim zaś, 1.09.1939r., o mosty na Wiśle w Tczewie (a także w Grudziądzu).

Praca jest bardziej naukowa niż popularna. Autor bada rzecz bardzo drobiazgowo i rzetelnie, sięgając do wszelkich dostępnych źródeł, przeprowadza analizy których logice trudno cokolwiek zarzucić (zwłaszcza jeśli idzie o Mosty, gdzie jest mnóstwo źródeł wzajemnie wykluczających się). Praca zawiera również bardzo bogatą bibliografię, cześć dokumentów przytoczonych jest w załącznikach. Mamy też dwie poglądowe mapki. Czasem autor wspomina o zdjęciach istotnych dla tematu, jednak ich nie zamieszcza. To chyba jedyne uchybienie jakie zarejestrowałem podczas lektury.

Z pracy wynika, iż strona niemiecka, wydawałoby się słynąca z wyjątkowo dobrej organizacji, przygotowała obie akcje bardzo nieumiejętnie, fatalnie skoordynowała je zarówno przestrzennie jak i czasowo, a także popełniła wiele błędów w dowodzeniu. Do tego stopnia, że część z podjętych działań pomogła polskim oddziałom w wykonaniu zadań.

Na pochwałę zasługuje tłumacz, Grzegorz Bębnik. Sam będąc historykiem, rozumie co przekłada, nie popełnia błędów, i potrafi odnaleźć w pracy drobne nieścisłości o których informuje w przypisach.

Pozycja oczywiście bardzo wartościowa i dla osób zainteresowanych tematem warta polecenia.
9/10
_________________
Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group