Strona Główna


UżytkownicyUżytkownicy  Regulamin  ProfilProfil
SzukajSzukaj  FAQFAQ  GrupyGrupy  AlbumAlbum  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj
Winieta

Poprzedni temat «» Następny temat
Ostatnio czytane
Autor Wiadomość
Fidel-F2 
Wysoki Kapłan Kościoła Latającego Fidela


Posty: 37515
Skąd: Sandomierz
Wysłany: 1 Listopada 2020, 11:04   

Wyspa - Sigríður Hagalín Björnsdóttir

Islandia, ni stąd ni zowąd, bez jakiegokolwiek ostrzeżenia ze strony Wszechświata, zostaje całkowicie odcięta. Nie istnieje żadna komunikacja - wszystko milczy. Internet, satelity, radio, telewizja. Całkowita cisza. Przestają przybywać samoloty czy statki, a z tymi które opuszczą wyspę i skierują się poza wąski pas wód przybrzeżnych, urywa się kontakt i już nigdy nie wracają. Islandia jako państwo, mocno umocowana w systemie gospodarki światowej, dość szybko zaczyna odczuwać negatywne efekty tej sytuacji.

Autorka arbitralnie zarządza odcięcie i nie przejmuje się jego naturą, bo nie o to jej chodzi. Sednem powieści jest obserwacja domniemanych zachowań ludzi, małych grup czy wreszcie całego społeczeństwa i władz państwowych w opresyjnych warunkach, które stale się pogarszają. Björnsdóttir nie jest optymistką. W jej ocenie piramida Maslowa to bardzo dobre narzędzie i na jej podstawie opisuje rozkład społeczeństwa, więzi międzyludzkich. Widzimy jak cienka warstewka wytworzona przez kilka tysięcy lat cywilizacji i kultury, błyskawicznie znika gdy zagrożone zostaje zaspokojenie potrzeb z najniższych warstw wspomnianej piramidy. Nie ma co się łudzić, jesteśmy samooszukującymi się zwierzętami. W najlepszym przypadku plemiennymi troglodytami.

Styl Björnsdóttir jest schludny, oszczędny, ale jednocześnie wystarczająco sugestywny. Opisy są raczej narzędziami spełniającymi zadanie niż dziełami sztuki niosącymi satysfakcję estetyczną. Podobnie z konstrukcją bohaterów. Wiarygodni, ale bez przesadnej głębi. Dobrani tak, by najpełniej zaprezentować zamysł autorki. Jak dla mnie to zalety. Wydaje się bowiem, że autorka nie miała zamiaru tworzyć wyjątkowego dzieła sztuki literackiej, a przedstawić głos w sprawie istoty człowieczeństwa. I to jej się udało wyśmienicie. W efekcie mamy pozycję nieprzeładowaną zabiegami stylistycznymi, erystycznymi traktatami czy sążnistymi opisami przyrody. Mamy lekturę zgrabną, lekką, którą czytamy bez znużenia, a która jednocześnie eksponuje przekaz w sposób jasny i klarowny, niepozbawiony sensu, skłaniający po przemyśleń.

Polecam.

8/10
_________________
Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
 
 
Fidel-F2 
Wysoki Kapłan Kościoła Latającego Fidela


Posty: 37515
Skąd: Sandomierz
Wysłany: 2 Listopada 2020, 10:24   

Upadające imperium - John Scalzi

Międzygwiezdna Wspólnota światów jest strukturą zaplanowaną. Monarchistyczną, o skomplikowanych powiązaniach gospodarczych (oddzielne światy celowo nie mogą funkcjonować samodzielnie). Połączona Nurtem, strukturą czaso-pod-przestrzenną, pozwalającą pokonywać odległości rzędu setek lat świetlnych w kilka miesięcy, bez łamania praw fizyki. Jednak Nurt się zmienia i wokół tego faktu zawiązana jest dwutorowa intryga. Rzecz odrobinę zajeżdża Diuną - gildie, monopole, arystokracja, walki rodów.

Rzeczywistość stworzona przez Scalziego, z jednej strony spaceoperowo typowa, jest też oryginalna. Tyczy się to zarówno praw fizyki, jak i konstruktu społeczno-polityczno-kulturowego. Autor nie wyważa otwartych drzwi, lecz dorzuca kilka swoich pomysłów i w efekcie otrzymuje mieszankę bardzo spójną. Umieszczona tu fabuła jest koncepcją logiczną, czasem aż za bardzo sterylną. Momentami bardziej przypomina układankę, matematyczne zadanie, niż prawdziwe życie. Zwłaszcza bliżej końca, gdy wszystko idealnie wskakuje na swoje miejsca, jak zapadki w dobrze naoliwionym zamku. Wydaje się, że rzeczy dzieją się zbyt gładko, zbyt szybko. Przydałoby się trochę brudu, powieściowego mięsa, jakiejś zadumy, głębszego spojrzenia społecznego czy coś w ten deseń. Raczej nie spodziewajmy się wyrafinowanych przemyśleń. To i owo autor wrzuca, ale to przygodówka, niegłupia ale tylko przygodówka. Nie można przyczepić się do konstrukcji bohaterów. Nie są dwuwymiarowi, ale bez przesadnej głębi. Ewidentnie odróżnialni, tacy w sam raz.

Powieść napisana jest bardzo zgrabnie, językiem jędrnym, klarownym. Stosownym dla literatury przygodowej, bez przesadnego przeładowania opisami, ozdobnikami. Na osobną wzmiankę zasługują dialogi. Dawno nie czytałem powieściowych konwersacji napisanych tak naturalnie, z taką dynamiką i wiarygodnością. W tym aspekcie, mistrzostwo świata. Momentami bywa wulgarnie za przyczyną części bohaterów, którzy tacy po prostu są. I inaczej by się nie dało, to immamentna część ich osobowości i konstrukcji rzeczywistości.

Upadające imperium jest utworem silnie koherentnym, wszystkie elementy skonstruowane są w podobny sposób. W kategorii powieści przygodowych, rzecz zdecydowanie godna polecenia.

7,5/10
_________________
Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
 
 
Fidel-F2 
Wysoki Kapłan Kościoła Latającego Fidela


Posty: 37515
Skąd: Sandomierz
Wysłany: 6 Listopada 2020, 09:47   

Bogowie deszczu - James Lee Burke

Masowy mord na nielegalnych imigrantkach, domniemanych, przyszłych prostytutkach. Sterany życiem szeryf prowadzi sprawę, w której pojawiają się kolejne dna, boczne tropy i mnóstwo niejednoznaczności. Konstrukcja fabularna jest zbalansowana w wyjątkowo sprawny sposób. Autor nie stosuje rozwiązań typu duch z maszyny i jednocześnie unika narracyjnych naiwności w zachowaniu bohaterów.

Choć to bezdyskusyjnie kryminał, może z domieszką jakiego thrillera, to zupełnie odmienny od prymitywizmu do którego przyzwyczaił nas ostatnimi czasy wysyp rozmaitych twórców tego gatunku. Bogowie deszczu to powieść z niespieszną narracją, niepospolicie przemyślaną psychologią postaci, wyjątkowo bogatym tłem teksańskiej rzeczywistości, tej mocno prowincjonalnej, i wyraźnym komentarzem dotyczącym społeczno-ekonomicznych problemów w USA.

Trudno zarzucić coś autorowi w kwestiach językowych. Rzecz jest napisana eleganckim, świadomym językiem, z naturalnymi, stworzonymi bez zarzutu dialogami. Niestety tłumacz czasem wrzuca jakieś kiksy od siebie, nie czyni to jednak rzeczy.

Wysłuchałem w interpretacji Miłogosta Reczka. Jest to lektor o specyficznym (przynajmniej w moim odbiorze) głosie i sposobie interpretacji i początkowo nie bardzo przypadł mi do gustu. Jednak po krótkiej chwili uznałem, że to wybór doskonały. Kreacja pana Reczka idealnie pasuje do tego rodzaju literatury, dodając specyficznej, świetnie pasującej atmosfery. Słuchałem z wielką przyjemnością.

8/10
_________________
Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
 
 
Fidel-F2 
Wysoki Kapłan Kościoła Latającego Fidela


Posty: 37515
Skąd: Sandomierz
Wysłany: 8 Listopada 2020, 09:41   

Wiele demonów - Jerzy Pilch

Nie wiem, może i zamysł, pomysł, myśl wiodąca ma jakiś sens w tej powieści. Może autor nawet chciał coś przekazać, może to jest nawet niegłupie. Nie wiem. Rzuciłem gdzieś w jednej szóstej. Nie dałem rady przedrzeć się przez oceany pustosłowia. Żeby ono jeszcze estetyczne było, ale gdzie tam. Pretensjonalne pustosłowie. Nie wiem czy sięgnę jeszcze po autora. A jeśli, to raczej nieprędko. Cierpnie mi skóra na samą myśl.

1/10
_________________
Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
 
 
Fidel-F2 
Wysoki Kapłan Kościoła Latającego Fidela


Posty: 37515
Skąd: Sandomierz
Wysłany: 13 Listopada 2020, 11:58   

Gdyż jest nas wielu - Dennis E. Taylor

Niewiele tu się zmienia w porównaniu do tomu pierwszego. Ten sam styl, ta sama lekkość narracji, to samo lekkie traktowanie praw fizyki czy logiki.

Fabułę zaczynamy tam, gdzie nam się urwała na końcu pierwszego tomu. Nie jest to oddzielna pozycja, zamknięta fabularnie, lecz po prostu tasiemiec. Ponieważ Bobów przybywa nieustanie a giną nieliczni, mamy szereg wątków. Autor wygodnie wybrał sobie kilka typowych oddzielnych historii - walka z potężną cywilizacją, ratowanie Ziemian ze zdewastowanego globu, przyspieszanie rozwoju quasi paleolitycznej cywilizacji - czyli samograje sf. Przy czym na niczym nie skupia się specjalnie głęboko. Nie widać tez nijakiego zamysłu ogólnego. Fabuła przypomina sposób rozwoju akcji w tasiemcowatych telenowelach. Zwyczajnie, z odcinka na odcinek, trzeba dorzucać rozmaitych komplikacji, by widz się nie nudził. A że to w sumie do niczego nie zmierza? Kogo to obchodzi? Tak przy okazji, Wszechświat Taylora jest pełen życia, również życia inteligentnego. W promieniu 30 lat świetlnych od Ziemi mamy co najmniej pięć-osiem (zależy jak liczyć) inteligentnych gatunków i kilka w różnym stopniu rozwiniętych cywilizacji. Ma chłop rozmach.

Płytkość fabularna ma swe odpowiedniki przy konstruowaniu postaci, podejściu do technologii, itd. W dwóch aspektach można zauważyć zmiany na lekki plus w stosunku do tomu pierwszego. Pierwsze to język/przekład, drugie to odrobinę mniejsze nasycenie startrekowym shitem. Nie żeby było zupełnie dobrze, ale widać zmianę.

Seria Bobiverse to nieskomplikowana, lekka fantastyka rozrywkowa, akceptowalnie napisana przygodówka, która dzięki dość sympatycznym bohaterom potrafi zainteresować mniej wymagającego czytelnika. Dla mnie to klasyczne guilty pleasure.

6/10
_________________
Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
  
 
 
Fidel-F2 
Wysoki Kapłan Kościoła Latającego Fidela


Posty: 37515
Skąd: Sandomierz
Wysłany: 25 Listopada 2020, 11:45   

Oprócz marzeń warto mieć papierosy - Juliusz Strachota

Niewielki tomik pełen króciutkich opowiadań, klasycznych szortów. Jest ich tu kilkadziesiąt.
Króciaki te, często abstrakcyjne w tonacji, jakoś tam ocierają się o absurd, złudę, metafizykę. Autor obserwuje, życie, przetwarza po swojemu i podaje nam w takiej poetyckiej, połamanej formie.

Niestety jedyną wyjątkową rzeczą w tym zbiorze jest jego tytuł. Rewelacyjne zdanie. Reszta już nie jest taka fajna. Nie można powiedzieć, że to jakiś szmelc zupełny, ale nie bardzo jest się czym zachwycać. Tu i tam jakieś ziarnko.

Nie jest to rzecz godna pogardy, ale też spokojnie można żyć bez jej znajomości. Nie odradzam ani nie polecam.

5,5/10
_________________
Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
 
 
Fidel-F2 
Wysoki Kapłan Kościoła Latającego Fidela


Posty: 37515
Skąd: Sandomierz
Wysłany: 2 Grudnia 2020, 09:43   

Pięć pism moralnych - Umberto Eco

Pięć esejów-odczytów wydanych zwartym drukiem. Eco zajmuje się w nich kulturą, cywilizacją, zachodzącymi zmianami, ale też pewnymi stałymi socjologicznymi. Część jego myśli wydaje się mocno trwała, część jednak z czasem raczej się dezaktualizuje, inne natomiast nabierają mocy. Wszystkie pięć tekstów warte jest lektury, najcelniejsze są jednak te o faszyzmie, wojnie i tolerancji.
Zdecydowanie warto.

8/10
_________________
Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
 
 
Fidel-F2 
Wysoki Kapłan Kościoła Latającego Fidela


Posty: 37515
Skąd: Sandomierz
Wysłany: 7 Grudnia 2020, 11:35   

Maskarada - Tomasz Pacyński

Część druga cyklu. Mniej udana niż poprzedniczka. Pozostaje klimat packowego uniwersum, wciąż zgrabny język, dalej mamy inteligentne nawiązania popkulturowe, błyskotliwy a jednocześnie subtelny humor, modernistyczne gry. Niestety nasycenie tymi elementami jest wyraźnie mniejsze. Maskarada jest bardzo uboga fabularnie, momenty gdzie autor opowiada historię są najsmaczniejsze, ale jest tego mniej niż więcej. Reszta to filozofowanie pod postacią rozwlekłych, nudnych, powtarzających się dialogów, czasem wewnętrznych monologów, które z każdą kolejną stroną nużą i irytują coraz bardziej. Dylematy etyczne, walki światopoglądów, niewiarygodne motywacje, nieustające tłumaczenia się, wyjaśnienia copocodlaczego powtarzane, powtarzane, powtarzane..., bez umiaru a czasem bez sensu.

Nie żałuję lektury, jednakże zakończenie przywitałem z ulgą. Ostatnia ćwiartka była dużym wyzwaniem dla mojej siły woli.

6/10
_________________
Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
 
 
Fidel-F2 
Wysoki Kapłan Kościoła Latającego Fidela


Posty: 37515
Skąd: Sandomierz
Wysłany: 10 Grudnia 2020, 11:35   

Exodus - Łukasz Orbitowski

Po świetnych, "Kulcie" i "Innej duszy", nabrałem ochoty na więcej Orbitowskiego. I może to był błąd, bo odrobinę się rozczarowałem. Nie jakoś specjalnie mocno, ale jednak. Być może to efekt przesytu, wszak przecież wszystkie elementy są typowe dla autora.

Fabuła konstrukcyjnie przypomina "Boską komedię" Dantego. Z powodu początkowo nieznanego czytelnikowi wydarzenia, bohater rezygnuje z dotychczasowego życia i udaje się w nasyconą rozmaitymi dramatami podróż po dzisiejszym świecie. Przechodzi przez kolejne kręgi piekieł współczesnej cywilizacji i współczesnego człowieka. Spotykane postacie dotknięte są rozmaitymi problemami. Mamy tu konsekwencje wojny - deprawacja dzieci, prostytucja, przymusowa migracja, psychologiczne skutki dawnych postępków i wiele innych. Znajdujemy też problemy cywilizacyjne - przepracowanie, bieda, pustka emocjonalna, utrata poczucia sensu, niesprawiedliwy podział dóbr, i znów, wiele innych. Są w końcu tragedie życiowe - utrata najbliższych, alkoholizm, rozpad rodzin. Wszystko to skąpane w pełnej palecie ciemnej strony ludzkiej duszy - nienawiść, ksenofobia, znieczulica, całkowity brak szacunku dla ludzi i życia i, tak oczywiście, wiele innych. Obraz tragedii przedstawiony przez Orbitowskiego jest bogaty, kompleksowy, ale to jedynie obraz. Autor niespecjalnie szuka przyczyn takiego stanu rzeczy. Kamera przesuwa się po samym dnie, ujawnia rzeczy których staramy się nie widzieć, co i rusz zanurza się w szlamie, jest bezwstydna, grubiańska, bywa makabryczna. Nie mówi na ile to wina polityków, na ile systemu, religii i kościoła, czy może po prostu beznadziejnej konstrukcji człowieka.

Prócz tego wszystkiego mamy jeszcze historię głównego bohatera. Historię straty, poczucia winy, autodestrukcji, odkupienia albo i nie. On sam stworzony jest przez tę cywilizację, ten świat. Nie jest bohaterem, którego można jakoś specjalnie polubić. Właśnie dlatego, że najpierw próbuje się do tego świata dopasować, potem żyje pomimo, ale wciąż ta wszawość w nim jest, by na koniec się poddać. Ale po prawdzie więcej to mówi o owym świecie, niż o bohaterze. On mimo wszystko jest sam, słaby a musi stawić czoła sadystycznemu wszechświatowi. Nie dziwne, że przegrywa. Jeśli rzeczywiście istnieje jakaś istota, która ten padół stworzyła, to musi być wyjątkowa kanalia.

Wymiar problemowy Exodusu jest bez zarzutu. By w pełni rozważyć wszystkie sygnalizowane przez autora kwestie, trzeba by dzieła pewnie obszerniejszego od samej powieści. Równie znakomita jest warstwa czysto literacka - styl, narracja, kreacja postaci. Zastrzeżenia mam głównie do konstrukcyjnej strony powieści jako całości. Jak mi się zdaje, autor tak mocno poszedł w zaprezentowanie warstwy problemowej, że odrobinę odpuścił wiarygodność czysto powieściową, czasem wyłażą na powierzchnię zbyt grube nici, niektóre rozwiązania uderzają nieprawdopodobieństwem.

Tak, to trochę słabsza powieść Orbitowskiego.
8/10
_________________
Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
 
 
Fidel-F2 
Wysoki Kapłan Kościoła Latającego Fidela


Posty: 37515
Skąd: Sandomierz
Wysłany: 13 Grudnia 2020, 10:50   

Wachmistrz - Krzysztof Bochus

Powieść z cyklu z radcą kryminalnym Christianem Abellem w roli głównej. Napisana jako piąta z kolei, jednak chronologia zdarzeń umieszcza ją na początku cyklu. Można powiedzieć, prequel. :)

Końcówka roku 1929, kryzys gospodarczy, bieda. W Gdańsku znikają młode, ładne kobiety. Radca Abel prowadzi śledztwo. Przy okazji pączkuje mu inna sprawa kryminalna, którą rozwiązuje w zasadzie przy okazji. Zabieg taki jest typowy dla autora, a przynajmniej dla pozycji w tym cyklu. Wątki kryminalne prowadzone są przez Bochusa dość rzetelnie, acz od czasu do czasu korzysta z podpórek w stylu:

Informacja pojawiła się znikąd, pada pytanie:
- Jak Pan do tego doszedł?
- Mamy swoje sposoby w Kripo. [dla bohaterów wszystko jest jasne, przechodzimy dalej]

Nie jest to chluba dla historii kryminalnych, jednakowoż sposób prowadzenia narracji i brak błędów w konstrukcji intrygi powodują, że tego typu zagrywki niespecjalnie przeszkadzają, a urody powieści ujmują niewiele.

Prócz stricte kryminalnych walorów, tom ma za zadanie wprowadzić w życie Abella wachmistrza Kukulkę. W dużej mierze poświęcony jest sportretowaniu tego bohatera, jego historii, sytuacji rodzinnej, rysu charakterologicznego, itp. Sam tytuł sugeruje takie zamierzenia.

Bochus dość udatnie prezentuje ówczesną rzeczywistość, dba o realizm, czasem wrzuci interesującą ciekawostkę historyczną. Niemniej, ten tom, wciąż zgrabny w tym aspekcie, jest jednak mniej nasycony w porównaniu do innych powieści z cyklu. Podobnie jak w innych swych kryminałach, autor uderza w zakłamanie establiszmentu i hipokryzję kleru. Całość w tonacji mocno noir.

Odsłuchałem w przyzwoitej, choć nie idealnej, interpretacji Mateusza Webera. Niestety, od czasu do czasu, pojawiają się kiksy intonacyjne, problemy z dykcją. Nic dyskwalifikującego, ale jednak.

7/10
_________________
Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
  
 
 
Fidel-F2 
Wysoki Kapłan Kościoła Latającego Fidela


Posty: 37515
Skąd: Sandomierz
Wysłany: 14 Grudnia 2020, 12:08   

Aleja Potępienia - Roger Zelazny

Lektura powtórzona po kilkudziesięciu latach. Wtedy, dla młodego chłopaka, objawienie. Dziś zdecydowanie nie, ale szczerze mówiąc spodziewałem się czegoś o wiele gorszego. Zwłaszcza po niedawnej próbie zwiadu bojem w przypadku Amberu, esencji prymitywu.

Fabuła jest nieskomplikowana, trudno tu spojlować, bo w zasadzie wszyscy zainteresowani wiedzą o czym to jest. Ot, trzeba przejechać przez całe postapokaliptyczne Stany, stawiając czoła rozlicznym niebezpieczeństwom. Wszystko jest tu proste i raczej niespecjalnie dopracowane, wszystko można było zrobić lepiej. Od sposobu zatrudnienia głównego bohatera poczynając, by potem wyliczać po kolei powód podróży, same przygody/zagrożenia, konstrukcję psychologiczną i motywacje postaci, mechanikę "zabili go i uciekł", i parę jeszcze innych, bardziej szczegółowych drobiazgów. Na szczęście, nie jest to zupełna kiepścizna. To techniczne schrzanienie utrąca trochę ponadczasowość noweli, ale jej nie niweluje zupełnie. Jako przygodówka, Aleja potępienia jakoś tam się broni, bo jest krótka, a przy tym energiczna i w dniu swojej premiery świeża. Wtedy nikt tak nie pisał, nie tworzył, dopiero Kino Nowej Przygody poszło w podobny sposób narracji, obrazowania, lekceważenia logiki. Dziś, niestety, słabości są ewidentne i stawiają tę historię coraz bardziej na półkach muzealnych miast bibliotecznych, ale wciąż da się ją czytać dla rozrywki. Oczywiście, medal ma nie tylko stronę techniczną, ale również refleksyjną. Ostrzeżenie przed wojną atomową jest oczywiste, ale możemy tam również znaleźć przestrogę przed stereotypizacją, podążającym za nią fałszowaniem rzeczywistości i uprzemiotawianiem ludzi. Znajdziemy również lekką szyderę z uwielbienia mitów, skłonności do apologizacji oraz naiwności, czy też głupoty jaką przejawiają społeczeństwa. Jeśli nawet ludzie jako jednostki, wykazują się bardzo często pozytywnymi cechami, to jako społeczeństwa, bardzo łatwo przekuwają je w wady.

W mojej ocenie czas poświęcony lekturze nie był zmarnowany. Bo, choć nie można nie zauważać wad, to nowela ma kilka niezaprzeczalnych plusów. Skromna objętość uwypukliła owe plusy jednocześnie pozwoliła autorowi uchronić się przed popełnieniem bardziej obciążających błędów, których z pewnością by nie uniknął próbując szerszego podejścia.

6/10
_________________
Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
 
 
Kruk Siwy 
Wierny Legionista


Posty: 21969
Skąd: Szmulki
Wysłany: 14 Grudnia 2020, 12:14   

Czytałeś opowiadanie, czy powieść?
_________________
Tu leży pisarz nieznany.
Marzył, że dorówna tuzom.
Talent miał niespotykany
lecz pisał sobie, a muzom.

ˆ Agi
 
 
Fidel-F2 
Wysoki Kapłan Kościoła Latającego Fidela


Posty: 37515
Skąd: Sandomierz
Wysłany: 14 Grudnia 2020, 12:41   

W sumie to nie wiem. To co było w Fantastyce w latach 80-tych.
_________________
Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
 
 
Kruk Siwy 
Wierny Legionista


Posty: 21969
Skąd: Szmulki
Wysłany: 15 Grudnia 2020, 14:31   

Zdaje się, że to była wersja skrócona na potrzeby pisma. Wtedy bardzo mi się podobała. Potem czytałem wydanie książkowe, jakoś rozwleczone to było, nudniejsze. A potem dowiedziałem się, że powieść powstała na podstawie opowiadania. W Polsce jak najbardziej dostępna rzecz, ale nie trafiło w moje ręce. Interesujące byłoby skonfrontowanie tych trzech tekstów.
_________________
Tu leży pisarz nieznany.
Marzył, że dorówna tuzom.
Talent miał niespotykany
lecz pisał sobie, a muzom.

ˆ Agi
 
 
Fidel-F2 
Wysoki Kapłan Kościoła Latającego Fidela


Posty: 37515
Skąd: Sandomierz
Wysłany: 16 Grudnia 2020, 11:53   

Całkowe drzewa - Larry Niven

Miast planety z orbitą mamy torus stworzony przez atmosferę, w którym to swe miejsce znalazł ekosystem wytworzony bez nijakiego podłoża, czyli właśnie ogromne drzewa całkowe i rozmaite inne puszcze pełne rozmaitej zwierzyny. Brak masy niesie za sobą rozmaite konsekwencje grawitacyjne, które są cichym, drugoplanowym bohaterem. Prawdziwie oryginalny pomysł. W tym ekosystemie żyją rozmaite plemiona potomków ludzkiej ekspedycji, która przybyła w ten rejon jakieś pięć wieków wcześniej i coś tam poszło nie tak. Zdziczałe, toczą między sobą spory i wojny, próbują zachować pewne tradycje, których już nie rozumieją, tworzą nowe. Rzeczywistość i pomysł fabularny w jakimś stopniu przypominają krzyżówkę Non stop i Cieplarni Aldissa.

Fabuła jest bardzo prosta. Bohaterowie podróżują, próbują przeżyć, wdają się w konflikty mniejsze i większe, aż w końcu biorą udział w sporej wojnie pomieszanej z rewolucją i w efekcie, po wielu przygodach, tworzą nowe plemię. Klasyczna przygodówka, mocno w klimacie Kina Nowej Przygody. Dzieje się dużo, szybko i nie zawsze z sensem.

Wszystko powyższe jest nawet niegłupie i mogłoby być fajnie. Ale niestety nie jest. Bohaterowie są postaciami uderzająco sztucznymi, stworzonymi prostacko, niewiarygodnie. Emocje, motywacje, psychologia leżą i kwiczą. Kwiczą przeraźliwie. Podobnie relacje międzyludzkie, systemy społeczne. Poza fizyką i samą akcją, autor niczemu nie poświęca choćby odrobinę więcej uwagi. "Miękka" strona powieści stworzona jest niesamowicie prymitywnie.

Gwoździem do trumny jest kostropaty język, na do datek koślawo przełożony na polski. Tłumaczka, nie jest mistrzem świata zawodu, nie zawsze rozumie idiomy, zdania często buduje niezgrabnie, kalkuje.

Gdyby nie fatalne wykonanie, mogła by to być fajna rozrywkowa sf z jakimiś aspiracjami do kilku słów o człowieku.

4/10
_________________
Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
  
 
 
elam 
Gremlinek


Posty: 11118
Skąd: kotlinka gremlinka
Wysłany: 17 Grudnia 2020, 21:07   

To nie jest jakaś dziesiąta woda po "Pierścieniu" ?
_________________
Ten się śmieje, kto umrze ostatni.
 
 
 
Fidel-F2 
Wysoki Kapłan Kościoła Latającego Fidela


Posty: 37515
Skąd: Sandomierz
Wysłany: 18 Grudnia 2020, 00:00   

Nie, odrębny świat. Część cyklu i co ciekawe drugi jego tom, u nas wydany jako jedyny.
_________________
Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
 
 
Agi 
Modliszka


Posty: 39270
Skąd: Wielkopolska
Wysłany: 18 Grudnia 2020, 01:05   

Nie mamy wątku Ostatnio słuchane, dam więc tu.
Po niemal pół wieku od przeczytania ponownie sięgnęłam po "Lesia" Chmielewskiej. Zachęciła mnie do tego przypadkowo napotkana reklama audiobooka, którego lektorem jest Tomasz Kot.
I rewelacja. Książkę wspominałam jako dość zabawną, ale irytującą z uwagi na tytułowego Lesia, dla mnie nie do zaakceptowania. Teraz, z bagażem doświadczenia i wynikającą z niego coraz większą pobłażliwością dla bliźnich, po prostu znakomicie się bawiłam. Tomasz Kot jest równie świetnym lektorem co aktorem.
 
 
Fidel-F2 
Wysoki Kapłan Kościoła Latającego Fidela


Posty: 37515
Skąd: Sandomierz
Wysłany: 18 Grudnia 2020, 07:08   

Mam lekkie opory, bo u mnie chyba będzie odwrotnie. Kiedyś Lesio zachwycał, w mej pamięci to najlepsza książka autorki, dziś obawiam się, że będzie irytował.
_________________
Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
 
 
Kruk Siwy 
Wierny Legionista


Posty: 21969
Skąd: Szmulki
Wysłany: 18 Grudnia 2020, 09:10   

Bawił, bawi i będzie mnie bawił. Choć już w całości nie czytam, wybrane sceny dalej wywołują u mnie co najmniej uśmiech.
_________________
Tu leży pisarz nieznany.
Marzył, że dorówna tuzom.
Talent miał niespotykany
lecz pisał sobie, a muzom.

ˆ Agi
 
 
Fidel-F2 
Wysoki Kapłan Kościoła Latającego Fidela


Posty: 37515
Skąd: Sandomierz
Wysłany: 21 Grudnia 2020, 09:30   

Czarny manuskrypt - Krzysztof Bochus

Pierwsza powieść autora, początek serii. Kryminał gdzie elementy budujące scenografię, klimat, są, jak się wydaje, ważniejsze niż sama zagadka kryminalna. Z jednej strony mamy klasyczną warstwę retro, czyli akcję umieszczoną w rzeczywistości Prus Wschodnich na chwilę przed dojściem Hitlera do władzy, z drugiej autor poświęca mnóstwo czasu na średniowieczne legendy i mity o świętych, biografie wielkich mistrzów krzyżackich, dostajemy opisy krzyżackiej architektury, sekretne przejścia, kilkusetletnie grobowce, manuskrypty, historyczne zagadki, szyfry, tajne stowarzyszenia, itp. To taki Pan Samochodzik dla dorosłych.

Konstrukcja fabularna niczym szczególny się nie wyróżnia, przy czym w typowy dla autora sposób pączkuje i mamy dwa wątki, z których ten poboczny radca Abell rozwiązuje w zasadzie z marszu. Trzeba przyznać, że do końca nie byłem w stanie wymyślić "kto zabił".

Rzecz napisana jest zupełnie nieźle. Czasem rzuca się w oczy lekka "szkolna" maniera debiutanta, ale to już raczej czepialstwo z mojej strony.

Z informacji miedzywierszowych można wyczytać krytykę establiszmentu, kościelnej arogancji i ostrzeżenie przed nadchodzącym totalitaryzmem. Operujemy oczywiście na pacjencie historycznym, ale odniesienia do współczesnej nam rzeczywistości są aż nazbyt oczywiste.

Odsłuchałem w przyzwoitej, choć nie idealnej, interpretacji Mateusza Webera.

Przyjemna rzecz.
7/10
_________________
Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
 
 
Fidel-F2 
Wysoki Kapłan Kościoła Latającego Fidela


Posty: 37515
Skąd: Sandomierz
Wysłany: 22 Grudnia 2020, 09:32   

Niedorajda, czyli co nam radzą poradniki - Michał Rusinek

Książka mocno podobna do Pypci i chyba odrobinę słabsza. Zawiera felietony w których autor szydzi z powszechnego dziś poradnictwa, z potknięć i błędów językowych oraz pewnych polityczno-społecznych zjawisk w naszym kraju. Siłą rzeczy jest nierówno. Bywały momenty w których zdarzyło mi się parsknąć śmiechem, bywały takie w których jeno kiwałem głową ze zrozumieniem, ale od czasu do czasu autor wpędzał mnie w lekkie zażenowanie. Po prostu, momentami, prześmiewcza maniera i wyraźne poczucie wyższości autora zdawały się być mocno przesadzone. Zwłaszcza, w momentach gdy wyśmiewa domniemane błędy/niezgrabności językowe nie znając branży, jej uwarunkowań i używanej nomenklatury. Druga wada pozycji to pójście na łatwiznę. Zauważamy wyraźny trend do krytykowania sformułowań od dawna znanych, niemal już przysłowiowych, przez to mało śmiesznych. Trzeci zarzut dotyczy samego sedna. Istotą pozycji oczywiście nie są same cytaty, a komentarz. Bywa, że jest wyraźnie wymęczony, bez polotu; krytyka zmienia się w wysilone krytykanctwo.

Nie żałuję lektury, Niedorajda... w dużej mierze jest przyjemną, inteligentną pozycją, niemniej przydała by się solidna redakcja merytoryczna.
6/10
_________________
Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
  
 
 
elam 
Gremlinek


Posty: 11118
Skąd: kotlinka gremlinka
Wysłany: 22 Grudnia 2020, 23:29   

Lesio, powiadacie? :)
_________________
Ten się śmieje, kto umrze ostatni.
 
 
 
Fidel-F2 
Wysoki Kapłan Kościoła Latającego Fidela


Posty: 37515
Skąd: Sandomierz
Wysłany: 23 Grudnia 2020, 09:10   

Cylinder van Troffa - Janusz Andrzej Zajdel

Pierwsza pozycja Zajdla przeczytana przeze mnie, przed wiekami. Wtedy oszołomiła. Dziś naturalnie nie robi już takiego wrażenia, ale wciąż pozostaje wartościowa.

Przede wszystkim pomysł i intryga. To najmocniejsza strona. Zupełnie nieźle wypada też komentarz cywilizacyjny, społeczny, ekologiczny. Słabiej, z jakimi potknięciami, ale nadal przyzwoicie wygląda kreacja bohaterów. Dotyka ich pewna teatralność tudzież inne drobiazgi. Podobnie sprawa ma się z dialogami, co się łączy. Najsłabsza, moim zdaniem, warstwa, to profetyka technologiczna i społeczna. Zajdel czuł pismo nosem ale przewidywania co dalej to mu nie wyszły. To nie jest wielki zarzut, a może nawet żaden, z oczywistych względów.

Autor nie jest mistrzem frazy, nie pisze pięknym językiem ale nie robi błędów i jest schludny. Inżynierski styl sprzed półwiecza. Dziś ten język, przaśność technologiczna i wczorajsze formy towarzyskie powoli powodują, że powieść coraz bardziej trąci myszką. Wciąż jeszcze umiarkowanie, ale niezaprzeczalnie.

7,5/10
_________________
Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
 
 
Fidel-F2 
Wysoki Kapłan Kościoła Latającego Fidela


Posty: 37515
Skąd: Sandomierz
Wysłany: 2 Stycznia 2021, 13:38   

Przestrzeń prawdopodobieństwa - Nancy Kress

Tom trzeci i ostatni cyklu Prawdopodobieństwo. Niestety niezbyt udany.

Nie ustaje zagrożenie ze strony Fallerów, pojawiają się silne wewnętrzne tarcia polityczne i społeczne. W wynikającym zamieszaniu, garstka bohaterów próbuje zakończyć wojnę i zapewnić bezpieczeństwo ludzkości. Wątek ten, oraz sposób zakończenia cyklu to mocne strony powieści. Niestety, wszystko to razem wystarczyło autorce może na 1/3 tomu. Miast jakoś sensownie rzecz rozbudować, postanowiła uzupełnić go o rozmaite wypełniacze, które zupełnie się nie udały.

Pierwszy wypełniacz, najobszerniejszy, to naiwna opowiastka nastolatkowa, z nastolatką w roli głównej, nastolatkowym romansem, mimowolnymi muśnięciami dopiero co pojawiających się nastolatkowych piersi i całym tym mdłym i przesłodzonym nastolatkowym anturażem. Na dodatek jedyny wniosek jaki wynika z tej lukrowanej brei to, że ratunek pochodzi wyłącznie od księży, zakonników i religii, bez której nastolatki (oraz cywilizacja dobrych ludzi) zginą pożarte przez *beep* świat. Faktycznie, koncept naiwnością perfekcyjnie pasuje do banału nastolatkowych powieści. Wątek ten jest w zasadzie zupełnie zbędny. Wynikające z niego implikacje można swobodnie zastąpić jednym ruchem i kilkoma zdaniami.

Druga słabość powieści to wprowadzenie nowej postaci - Magdaleny. Bohaterka ta jest karykaturalnie nieprawdziwa, zupełnie niewiarygodna, zbudowana schematycznie, bez cienia jakichkolwiek subtelności. Jednocześnie dla intrygi absolutnie zbędna, a dla czytelnika irytująca. To chyba miał być wątek równoważący kościółkową hosannę, bo Magdalena to taka archetypiczna selfmade-woman, która nie poddaje się nieustannym knowaniom męskiego świata i wydobywa się z czeluści dzięki wewnętrznej sile, samozaparciu i bezwzględności. A kto wie, czy nie po prostu siłom i godnościom osobistom.

Trzeci błąd to brak w tym tomie szerszej reprezentacji Świata. W formie w jakiej się pojawia jest paradoksalnie zupełnie od czapy, całkowicie zbędny fabularnie. A to wielka szkoda, bo zmiany jakie zaszły na Świecie w związku z wydarzeniami przedstawionymi w poprzednich tomach, to potencjalny samograj. To co Kress nam przedstawia, to jedynie zajawka zajawki możliwości jakie się tu rodzą. Pięć minut z całego programu. Przyznam, że aspekt ten ciekawił mnie najbardziej i bardzo się zawiodłem jego skromnością.

Kolejny ewidentny sznyt, to stuprocentowy podział na pozytywne kreacje kobiece i negatywne męskie. Bo nawet jeśli coś zaburza ten obraz, to i tak w sposób, który go potwierdza i uzupełnia. Jeśli mężczyzna zachowa się jak należy, to tylko dzięki, mniej lub bardziej pośredniemu, działaniu kobiety, a jeśli kobieta dopuści się jakiejś niestosowności, to wyłącznie w reakcji na męskie barbarzyństwo.

Pomimo wyraźnego spadku w tomie trzecim, uważam, że warto przeczytać cały cykl. Raz, że pomysłowy i oryginalny. Dwa, że nieźle napisany. Trzy, że autorka potrafiła zamknąć opowieść w trzech przyzwoitych tomach. Dzisiejsza tendencja by opowiadać historię przy pomocy 10000+ stron jest nieznośna, choć rozumiem, że fanom Klanu i Mody na sukces też coś się należy od świata literackiego. ;)

Tom trzeci: 4,99/10

Cały cykl: 7,25/10
_________________
Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
 
 
Fidel-F2 
Wysoki Kapłan Kościoła Latającego Fidela


Posty: 37515
Skąd: Sandomierz
Wysłany: 4 Stycznia 2021, 08:51   

Świat Rocannona - Ursula K. Le Guin

Powieść fantasy, sztucznie przybrana w piórka SF. Konstrukcyjnie bardziej przypomina konspekt niż samą powieść. To w zasadzie konspekt tolkienowskiego Władcy pierścieni. A może po prostu zwyczajny fanfik?

Rzecz stworzona jest na podobieństwo sag skandynawskich. Zarówno w warstwie opowieści, fabularnie składa się z wyimków z owych sag, jak i w warstwie narracyjnej - sposób obrazowania, nasycenie patosem, deklamacyjne zapędy bohaterów, koturnowa ich konstrukcja, mitologizacja. W konsekwencji otrzymujemy opowieść dość monotonną, pozbawioną dynamiki, powieściowej wiarygodności. Bardziej księgowy spis wydarzeń niż przygodowa opowieść.

Jako powieść Świat Rocannona leży i kwiczy. Jest przykładem spektakularnej porażki. Wartość jaką sobą przedstawia, to przemyślenia do których autorka nas nakłania. Trudno mi orzec co w rzeczywistości było jej zamiarem, a co wyszło przypadkiem, ale trzeba oddać co cesarskie i przyznać, że rodzących się podczas lektury myśli natury filozoficznej było sporo. Przemijanie, miejsce człowieka we wszechświecie mniejszym i większym, imponderabilia, rozmaite dylematy moralne, znaczenie człowieczeństwa, stosunek do rozmaicie rozumianych "braci mniejszych". Jest tego trochę, i z pewnością to i owo dało by się dopisać.

5/10
_________________
Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
 
 
Fidel-F2 
Wysoki Kapłan Kościoła Latającego Fidela


Posty: 37515
Skąd: Sandomierz
Wysłany: 4 Stycznia 2021, 09:15   

Kasyno - Jonathan Trench

Inna powieść autora, Geniusz z Kimberley, była moim debiutem na polu kryminału i do dziś pozostał mi pewien sentyment.

Samo Kasyno dziś niestety bardzo zramolało. Dość siermiężne, prostodusznie proste, rozkosznie naiwne i infantylne. Owszem, może dostarczyć pewnej przyjemności podczas lektury, acz raczej natury sentymentalnej niż wynikającej z przynależnego kryminałowi napięcia, zaciekawienia zagadką.

5/10
_________________
Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
 
 
Kruk Siwy 
Wierny Legionista


Posty: 21969
Skąd: Szmulki
Wysłany: 4 Stycznia 2021, 09:25   

Może warto powiedzieć, że Jonathan Trench to pseudo spółki autorskiej tłumaczy: Jana Kraśko i Elżbiety Zawadowskiej-Kittel.
_________________
Tu leży pisarz nieznany.
Marzył, że dorówna tuzom.
Talent miał niespotykany
lecz pisał sobie, a muzom.

ˆ Agi
 
 
Fidel-F2 
Wysoki Kapłan Kościoła Latającego Fidela


Posty: 37515
Skąd: Sandomierz
Wysłany: 4 Stycznia 2021, 09:50   

Wydawało mi się to dość oczywiste, jak to że Kres to Witold Chmielecki, ale nie zaznaczam tego przy każdej wypowiedzi na temat jego twórczości.
_________________
Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
  
 
 
Kruk Siwy 
Wierny Legionista


Posty: 21969
Skąd: Szmulki
Wysłany: 4 Stycznia 2021, 10:56   

Mistrzu, nie każdy o tym wie, zapewniam. Czasami można wrzucić taką ciekawostkę.
_________________
Tu leży pisarz nieznany.
Marzył, że dorówna tuzom.
Talent miał niespotykany
lecz pisał sobie, a muzom.

ˆ Agi
  
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group