Logan - czyli kolejna odsłona Xmana (-ów) ale z uwagi na prawa to nie wiem spod czyjej producenckiej ręki to wyszło - niby piszą że Marvel, ale coś mi nie pasi.
Gdyby oceniać film w oderwaniu od całego backgroundu - to jest bardzo dobrze. Sam Wolvie jak zwykle - Jackman H. odwala dobrą robotę. Mamy jeszcze do czynienia z Jean-Luc Xavierem.
Rzecz dzieje się w nieodległej przyszłości a Bohaterowie umierają, jak mawiał Woodring Stover. Pojawia się mały przybysz a z nim seria niefortunnych zdarzeń, które jednakowoż można rozwiązać jednym czy dwoma cięciami.
Jest ambitniej niż zazwyczaj, bohaterowie ocierają się o wulgarity, mógłbym powiedzieć że film zbliża się do Watchmenów. Nie jest tym razem typową łupanką spod znaku X, nawet spektakularne popisy prof. mają inną moc. Można polecać.
Jednak film jest niespójny i wobec pozostałego Universum Marvela i X-menów i nawet wobec własnej podserii Origin Wolverine.
Lepiej go traktować jako jakiś odprysk Ziemi np. 123
Wiesz, sprawdziłem swojego Filmweba i się okazało, że widziałem już wersję anime. Tylko nic z niej nie pamiętałem, także z tym wyróżnianiem się to nie tak do końca. Jak estetyka odpycha, mało co może pomóc.
_________________ Nobody expects the SPANISH INQUISITION!!!
Annabelle narodziny zła. Zaskakująco jest całkiem nieźle. Jedyne. nieustające zadziwienie ale trwające od początku serii jest pomysł, że ktokolwiek tak szpetną lalkę dobrowolnie chciałby posiadać w swoim otoczeniu. Ale jest wystarczająco strasznie by zaakceptować ten film bez bólu.
_________________ Boże chroń mnie przed ludźmi wykształconymi ponad swoją inteligencję.
Całkiem interesujące kameralne sci-fi, w dodatku nieźle zagrane. Małego budżetu nie do końca widać, bo film nie skupia się na efektach, ale na fabule, która potrafi zaintrygować. Twórcy udowadniają, że nawet w takim gatunku wystarczy interesujący pomysł, nie trzeba wcale milionów na wybuchy i cgi.
7/10
_________________ Nobody expects the SPANISH INQUISITION!!!
Dom Zły
Brudny, mocny, dołujący. Robi wrażenie. Mój pierwszy kontakt z kinem Smarzowskiego uważam za udany.
8/10
Powtórkowo Transformers i Transformers: Revenge of the Fallen (bo zdecydowałem obejrzeć w końcu kolejne części, ale nie pamiętałem za dużo z dwóch pierwszych). Lekka weryfikacja jedynki, był nieco gorszy niż oceniałem wcześniej, ale wciąż jest to przednia rozrywka, dwójeczka zaś ociupinkę gorsza, ale też oglądało się ok. Odpowiednio 7/10 i 6/10
Transformers: Dark of the Moon
Poziom utrzymany - dużo miłej dla oka rozpierduchy. Ogólny klimat był tym razem bardziej patetyczny i nieco mniej wyluzowany, Swoją rolę (efekciarskiego odmóżdżacza) spełnia dobrze - ja umiałem się bawić oglądając te pościgi, te wybuchy...
6/10
_________________ Nobody expects the SPANISH INQUISITION!!!
Dawno żaden film nie wprawił mnie w takie zdumienie, jak rosyjska odpowiedź na Avengersów pod tytułem Strażnicy.
Z jednej strony, zaskakująco dobrze zrealizowane kino, z drugiej fabuła na poziomie Power Rangers.
Niezamierzenie śmieszne postaci, zwłaszcza Czeławiek-Misza potrafił wzbudzić we mnie radosny uśmiech.
Zły charakter groteskowy, w sumie nie wiadomo czemu stał się zły(napromieniowanie tylko?), ruscy superbohaterowie bez wyrazu, żadnej charyzmy.
Można zobaczyć, tak po prostu dla jaj.
Ale jedno po tym seansie wiem, niektóre rosyjskie kobiety są nieziemsko wręcz piękne.
_________________ W postach wyrażam własne poglądy i nie pretenduję do tytułu jedynej nieomylnej osoby na tym forum.
Z jednej strony, zaskakująco dobrze zrealizowane kino, z drugiej fabuła na poziomie Power Rangers.
Niezamierzenie śmieszne postaci, zwłaszcza (...) potrafił wzbudzić we mnie radosny uśmiech.
Zły charakter groteskowy, w sumie nie wiadomo czemu stał się zły(...), ruscy superbohaterowie bez wyrazu, żadnej charyzmy.
Można zobaczyć, tak po prostu dla jaj.
Ale jedno po tym seansie wiem, niektóre rosyjskie kobiety są nieziemsko wręcz piękne.
Recenzja prawie każdego rosyjskiego filmu od mniej więcej 17 lat...
Ptaki śpiewają w Kigali - być może ten film miał polegać na tym, że złe zrobienie, jakby z kawałków/skrawków pozbieranych z kosza, miało odzwierciedlać składanie życia na nowo po wojnie... być może. Jednak odniosłam wrażenie, że twórcy się chyba pogubili. W rezultacie powstał obraz, w trakcie którego ludzie wychodzili z sali, nie ze względu na brutalność scen, tylko z powodu miałkości. Ciągłe ciasne kadry, brak ogniskowania, wstawki, długie sekwencje z ptakami i owadami, szczególnie muchami, czasem bardziej przypominały film przyrodniczy. Ogromna szkoda, bo poszłam na ten film pełna oczekiwań, że zobaczę świetne kino poruszające bardzo głęboki i ważny temat.
Dziedzictwo Krwi - czyli mały comeback Mela Gibsona aktora.
Ojciec/włóczęga/przestępca musi zająć się córką która ma kłopoty.
Nihil novi ale można popatrzeć.
Mel starzeje się jak S.Connery - czyli wygląda coraz to lepiej. przypakował.
w roli córki - Erin Moriarty (!!!). Wow.
Może i tak, chyba ostatnim rosyjskim filmem jaki widziałem był Nocny albo Dzienny patrol. Z tego co pamiętam, podobał mi się.
Mnie też ale ten opis dalej do nich pasuje
Baby Driver,
Zawiodłem się :-/ tyle dobrych recenzji a film wyszedł co najwyżej średni. Przyznaję że jest dość nietypowo nakręcony i pierwsza scena robi wrażenie ale... nie bardzo wiem co ten film miał sobą przekazać. Zero rozwoju bohaterów, fabuła prosta jak drut (co nie jest może szczególnie złe), pościgi mało ekscytujące (mimo że kręcone bez użycia CGI - słyszałęm porónania do Bullita itp... jakiś żart chyba). Można obejrzeć ale totalnie bez rewelacji.
Bardzo obawiałem się tego filmu, ale po seansie jestem wręcz zachwycony.
Najważnejsze jest to, że trailery przedstawiały przekłamany obraz - sugerowały strzelaniny, wybuchy i blockbusterowe góvvno, ale otrzymaliśmy coś zupełnie innego. Tempo opowieści jest wyjątkowo niespieszne, co sprzyja budowaniu posępnego obrazu świata przedstawionego (aczkolwiek są tu też momenty, gdy wszystko toczy się ciut zbyt wolno).
Fabularnie jest bardzo dobrze, nie miałem wrażenia, że jest to odgrzewany kotlet, ale raczej twórcze nawiązanie do pierwszej części, rozwinięte w dodatku w ciekawym kierunku. Znajdziemy tu też sporo materiału do przemyśleń, co było przecież jedną z największych zalet pierwszej części. Twórcy mieli pomysł na tę opowieść i na szczęście to widać. Można narzekać, że w niektórych momentach zdecydowano się na zbyt dosłowne flashbacki, ale idzie to przecierpieć, bo to ledwie szczegół.
Aktorsko jest nieźle - Gosling co prawda gra cały film z jedną miną, ale taka była specyfika tej roli, a gdy na scenę wkracza Ford, też wsi nie robi, płynnie wracając do jednej z najlepszych kreacji w karierze. Znajdziemy tu także kilka ciekawych postaci kobiecych, które nie mają może siły rażenia Rachel czy Pris, ale też pozostają w pamięci.
Po pierwszym seansie uważam, że jest to jeden z najlepszych sequeli w historii kina i po prostu świetny, choć specyficzny, film.
9/10 (ocena może ciut zawyżona, kolejne seanse, gdy film wyjdzie na fizycznym nośniku, przyniosą ostateczną weryfikację)
_________________ Nobody expects the SPANISH INQUISITION!!!
Chal to pierwsza recenzja BR2049 jaką czytałem. Innych czytać nie zamierzam, a na film wybieram się dopiero w środę. Mam nadzieję że i ja się nie rozczaruję.
_________________ W postach wyrażam własne poglądy i nie pretenduję do tytułu jedynej nieomylnej osoby na tym forum.
Blade runner 2049 przede mną, mam nadzieję na podobne wrażenia.
Photon Normana Leto. Koniecznie do oglądania w kinie, Bo głównie wizualnie smakować należy. Na TV Kultura któryś z krytyków porównywał Chyrę do Czubówny, w znaczeniu profesjonalnego, "przeźroczystego" czytania przez lektora. I muszę się zgodzić. Bo i w warstwie audio przyjemność mi ten film sprawił. I przyjemne jednak osadzenie wokół fotonów historii. Jasne, mogę się poprzyczepiać, zniosłam nazywanie komórek kapsułami dzielnie, ale
Spoiler:
przejście od kwasów nukleinowych pływających wewnątrz kapsuł czy prakomórek do replikacji to jednak za duży skrót. To podstawa życia, gdyby nie potrafiły przekazywać informacji, powielać powtarzalnie nie byłoby życia jakim go znamy. Nie podobało mi się ilustrowanie opowieści o ewolucji i przodkach homo sapiens szympansami i współczesnymi obrazkami, bo mi się rozjeżdża intelektualnie
.
I nie, kinezyny NIE chodzą po DNA. Ciekawe ile przekłamań wyłapią fizycy. I biolodzy molekularni oprócz pisania grantów zajmują się jeszcze chociażby pisaniem publikacji i użeraniem z administracją. I nie wiem czy super hiper naukowiec byłby zadowolony gdyby pani dziennikarka odwołała się wyłącznie do jego publikacji w Świecie Nauki . Ale to powyżej to takie moje marudzenie żeby nie wyjść z wprawy, bo wyszłam z kina ukonentowana.
_________________ Boże chroń mnie przed ludźmi wykształconymi ponad swoją inteligencję.
Właśnie wróciliśmy z Blade Runnera. I kopara opadła. Szacun.
Kompletnie, ale to kompletnie nie wierzyłam, że "to" się da oglądać. Byłam święcie przekonana, że wezmą i zbezczeszczą świętość. A tu zaskoczenie na całej linii.
Wszystko na najlepszym poziomie - historia, aktorstwo, muzyka, obrazy.
Nie komentowaliśmy akcji w czasie seansu (co nam się zdarza), nie zauważyliśmy upływu czasu, a gdy zapalili światła spojrzeliśmy na siebie z kolegą mężem i stwierdziliśmy błyskotliwie :"Nooooo..." Z opadniętą koparą, trudno o lepsze wyrażenie uczuć.
Właśnie wróciliśmy z Blade Runnera. I kopara opadła. Szacun.
Kompletnie, ale to kompletnie nie wierzyłam, że to się da oglądać. Byłam święcie przekonana, że wezmą i zbezczeszczą świętość. A tu zaskoczenie na całej linii.
Wszystko na najlepszym poziomie - historia, aktorstwo, muzyka, obrazy.
Nie komentowaliśmy akcji w czasie seansu (co nam się zdarza), nie zauważyliśmy upływu czasu, a gdy zapalili światła spojrzeliśmy na siebie z kolegą mężem i stwierdziliśmy błyskotliwie :Nooooo... Z opadniętą koparą, trudno o lepsze wyrażenie uczuć.
Idźcie do kina. Potem pogadamy o szczegółach.
Ciesze się bardzo tą opinią, bo kusi mnie ogromnie by obejrzeć, ale miałam podobne do ciebie obawy!
Botoks - podstawową wadą filmu jest to, że jest on nudny. Jeśli człowiek przypomni sobie wszystkie głupoty z filmów na temat lekarzy i legendy miejskie to nie ma co iść na to "dzieło". Wystarczy zakładać najgorsze scenariusze i przypomnieć sobie m. in. Kila Bila. Po prostu człowiek widzi początek sceny i wie, co będzie zaraz. Jedynym momentem, gdy się pomyliłam co do fabuły, był ten, w którym pan Patryk Vega sam zapomniał co kazał mówić aktorom pół godziny wcześniej i przeczył sam sobie. Żeby nie spojlerować - jak w recenzji pani Korwin Piotrkowskiej.
Już, już obejrzałem.
Blade Runner 2049 to bardzo dobry film, czerpiący z oryginału tyle ile trzeba.
Nie można tych dwóch obrazów porównywać, po prostu się nie da i tyle.
Jestem psychofanem dzieła Scotta, ale do BR2049 podszedłem bez jakichkolwiek oczekiwań, jak do każdego innego filmu(chociaż niedawno jeszcze miałem obawy)
Tak naprawdę to jeszcze trawię ten obraz, przypominam sobie smaczki i odniesienia.
Wszystko w nim jest dobre, od obsady, przez scenografię aż do muzyki. Właśnie, Zimmer twórczo wykorzystuje wątki Vangelisa, miałem wrażenie że to znam, że to pasuje, że tak ma to brzmieć.
Jestem ukontentowany seansem, ale nie jest tak, że będę do tego filmu wracał kilka razy w roku, i za każdym razem oglądał tak, jakby to był pierwszy raz.
Czekam jednak aż wyjdzie na DVD, zakupię na pewno.
_________________ W postach wyrażam własne poglądy i nie pretenduję do tytułu jedynej nieomylnej osoby na tym forum.
serio, nie rozumiem jak można oglądać cokolwiek co wyszło z odbytu P.V ?
Jeśli znajoma lekarka poprosi o to, byś poszła z nią do kina na ten film, to można. Jeśli nie jesteś w stanie zrobić czegoś takiego dla przyjaciół/bliskich - to lepiej ich nie miej.
No i fajnie
To teraz powiedzcie mi, czy ja przegapiłam informację, czy jej nie było, ale...
Spoiler:
w poprzedniej części replikanci mieli ograniczony czas życia, a tutaj żyją sobie w najlepsze ponad trzydzieści lat i starzeją się. Inny model czy co?
A poza tym...
Spoiler:
zamknięcie córki Rachael i Deckarda w sterylnym środowisku, to element ochrony czy faktycznie jest wadliwa genetycznie jako dziecko replikanta i człowieka(chyba)?
I jeszcze...
Spoiler:
czemu Luv płacze, gdy zabija lub ktoś jest w jej obecności zabijany? Też jakaś wada produkcyjna czy element buntu, wyraz tłumionych uczuć?
I jeszcze...
Spoiler:
czemu Leto zabił tą nowo narodzoną replikantkę? Kompletnie nie załapałam idei.
Bardzo z kolei podobał mi się motyw...
Spoiler:
z holograficzną dziewczyną. Mąż twierdzi, że naprawdę kochała, że to prawdziwa samoświadomość. Ja twierdzę, że to jedyny niewadliwy produkt. Doskonała towarzyszka. Powie wszystko, co chcesz usłyszeć. Wszystko.
Jest tego więcej, bo im dłużej myślę, tym więcej mam skojarzeń. Na pewno obejrzę ponownie.
Blade runner 2049. Depresyjny. Nieśpieszny. Elegancki. I jakoś tak aktorsko zapierający dech, bo i pani porucznik i obie sztuczne dziewczyny, Luv i Joi piękne, ale nie cukierkowo. Choć chyba najcieplejsze uczucie wzbudziła we mnie dr Ana Stelline, bo ogromnie pozytywna energia biła od niej. Na pewno do kilkukrotnego powtórzenia.
Acz...
Spoiler:
acz wątek z rozmnażaniem się replikantów od czapy. Bo: można by przyjąć, że posiadanie niewolników ma sens. Ale ekonomicznie potrzeba ich rozmnażania od czapy. Mniej więcej tak jak w Matrixie, hodowla ludzi by produkowali prąd. Wiadomo, działać będzie w jedną stronę, bo dziecko replikantki i ludzkiego mężczyzny (OK, nie wiemy czy Deckard jest człowiekiem, Ridley Scott zostawił sprawę otwartą, tu wątek nie jest podjęty) mógłby być traktowany jak replikant, to w drugą stronę, by ludzkie kobiety rodziły dzieci w replikantami nie bardzo to widzę. Replikanta produkujemy w stanie zdatnym na wejściu do pracy, przy konwencjonalnym rozmnażaniu przynajmniej kilkanaście lat trzeba poczekać. Energetycznie/ekonomicznie/czasowo nie ma sensu. Ale przyjmując, że jednak sens ma, czy walka replikantów o rozmnażanie to nie dokładne pójście, zgodzenie się na rolę niewolników? Pójście ramię w ramię z Wallacem (Leto).
Przeszkadzał mi trochę pies, bo miałam wrażenie chwilami, że ma koszmarną dysplazję i bolało mnie patrzenie jak się porusza, ale może, pamiętając jednak o pierwowzorze, czyli Czy androidy śnią o elektrycznych owcach, powinno tak być. Muzyka wciskająca w fotel, koniecznie, koniecznie całość do oglądania w dużym kinie. I błogosławię twórców, że na realizację w 3D nie wpadli.
Aha, Lady:
Spoiler:
Ad.2. moim zdaniem element ochrony. Wyjęcie z systemu, wspomina, że rodzice polecieli do kolonii, została, bo okazało się, że jest chora - taki zbieg obu faktów.
Ad. 3 Już w pierwszym Blade Runnerze replikanci mieli uczucia, mnie jakoś zapadł w pamięć jednak Hauer z gołębiem. Moim zdaniem Luv rozgrywała coś poza Wallacem, jakieś łzawe historie w stylu wyższa potrzeba każąca poświęcać maluczkich,
Ad.4. Bo nie działa racjonalnie. Wyprodukowanie replikanta to kasa, ale ma obsesję samorozmnażających się replikantów, a ten model nie wyszedł, więc go likwiduje.
Ad.5. Tak doskonała towarzyszka, ale IMHO nie samoświadoma i dlatego tak doskonała. Bo jedzie schematami, pod koniec K ogląda reklamę Joi, gdzie jest wszystko, i Joe i cytowane kubek w kubek zdania. Ale pewnie najszczęśliwsi bylibyśmy mając za partnera właśnie takie działające algorytmami maszyny. Ja bym przynajmniej była
I jeszcze ostanie, wzbudza we mnie jedynie wahanie, czy ludzkość mogąc tworzyć replikantów tworzyłaby akurat takich o powierzchowności Ryana Gosslinga. Wątpię. Na koniec szkoda ogromna, że to nie David Bowie zagrał Wallace'a.
_________________ Boże chroń mnie przed ludźmi wykształconymi ponad swoją inteligencję.
no właśnie nie wiem, czy Deckard jest człowiekiem, ale tak mu ludzko z oczu patrzy
ihan a'propos...
Spoiler:
rozmnażania replikantów.
Z jednej strony, to by się Wallace ucieszył, gdyby się udało. Tym bardziej, że jego pobudki nie mają tylko podłoża ekonomicznego. Jak już tu wspomniano, Wallace dąży do boskości, do stworzenia tworu doskonałego, który zaspokoi jego boskiego ego.
Z drugiej strony, replikanci pragną tego samego, ale z zupełnie innych pobudek. Dla nich możliwość prokreacji to ten wielokrotnie podkreślany cud. Kolejny etap rozwoju. Tak, jak powiedział oficer K, że nigdy nie zabił czegoś co się urodziło, bo coś co się urodziło, ma duszę. O tą duszę chodzi. Skoro replikanty zdolne są do rodzenia dzieci, czyli powielania bez użycia technologii Wallace'a, to znaczy, że są czymś więcej niż tylko produktem. Jak zawsze w takich przypadkach, do uwolnienia niewolników potrzebny jest Mesjasz W tym wypadku Mesjasz jest dziewczyną o niezwykłej wyobraźni.
O ekonomicznych aspekcie raczej nie myślą. O religię się to bardziej ociera.
I jeszcze ostanie, wzbudza we mnie jedynie wahanie, czy ludzkość mogąc tworzyć replikantów tworzyłaby akurat takich o powierzchowności Ryana Gosslinga.
Spoiler:
Tworzenie replikantów, których nie da się polubić za ich powierzchowność jest moim zdaniem idealnym rozwiązaniem jeżeli potrzebujemy niewolnika do wykonywania za nas roboty. Jakby zaczęli tworzyć charyzmatycznych i przyjacielskich, to siłą rzeczy musiałoby to prowadzić do walki o ich prawa.
Tworzenie replikantów, których nie da się polubić za ich powierzchowność jest moim zdaniem idealnym rozwiązaniem jeżeli potrzebujemy niewolnika do wykonywania za nas roboty. Jakby zaczęli tworzyć charyzmatycznych i przyjacielskich, to siłą rzeczy musiałoby to prowadzić do walki o ich prawa.
No właśnie, dlatego mam takie wątpliwości co do Forda, tfu!, Deckarta
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum