Strona Główna


UżytkownicyUżytkownicy  Regulamin  ProfilProfil
SzukajSzukaj  FAQFAQ  GrupyGrupy  AlbumAlbum  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj
Winieta

Poprzedni temat «» Następny temat
Spamując prozą radośnie
Autor Wiadomość
ErgoProxy 
Tom Bombadil


Posty: 47
Skąd: Stołeczne Królewskie
Wysłany: 25 Marca 2014, 22:52   Spamując prozą radośnie

No to jedziemy.

Maciej Szczeklik napisał/a
Zjawili się o świcie, Lewiatan prowadził.

Trzynastozgłoskowiec. Niezły początek, Charity: wyobraź sobie, liryką epicką do Ciebie piszę.

Grafoman, a wieszcz, poeta.

Na stację przybyłem się o piątej. Automat nadzorczy stacji rozpoznał mnie i wyświetliwszy rozlewne, omal rosyjskie w tonie powitanie, zadał sakramentalne pytanie: co robisz? Dokuję. Automat przejął fregatę i poprowadził wolno do pustego hangaru.

Nie mając chwilowo nic do roboty zażyczyłem sobie raportów z ostatniej doby. Nic się wydarzyło, pokój i spokój.

Fregata powoli wsunęła się między szarobiałe ściany i pochwycona przez obrotową katapultę elektromagnetyczną spoczęła na pokładzie. Czekałem, aż pod sufitem rozjarzy się błękitny pas obwodzący całe pomieszczenie, sygnalizując obecność atmosfery pod dostatecznym ciśnieniem.

Minuta i mogłem już odsunąć owiewkę i wygramolić się z kabiny na pokład.

Co może robić samotny człowiek na pustej stacji orbitalnej? Gdyby ktoś nieproszony szedł moim tropem, trafiłby w końcu do nieczynnej kafeterii. Światła pogaszone, za kontuarem nikogo. Potrzebna nam była na nic, niemniej: projektant przewidział, maszyna zrobiła. Miała takie fajne okno panoramiczne rozciągnięte od ściany do ściany.

Stałem przyklejony do tego okna i gapiłem się na spektakl, który...

Ech. Sama widzisz, Charity: za chwilę opuszczę rejony znośnej prozy i osunę się w czeluście lovecraftiańskie. Ile razy będę to musiał powtórzyć, zanim dasz mi spokój? Zapamiętaj to sobie i zakarbuj: pamiętnikopisarstwo stanowi przywilej polityków i celebrytów, czyli ludzi których stać na opłacenie usług ghostwriterów. Ja się nie nadaję. Teraz pójdę zaparzyć herbatę, a Ty, duszyczko mała, cierp.

Gorzka herbata jest dobra, bo jest dobra i gorzka. Może być sypana, byle mieć jajko do parzenia, inaczej fusy wejdą w zęby. Może być ekspresowa, byle nie przesadzać z moczeniem torebki: trzydzieści sekund wystarczy. Może być czarna, może być owocowa, zależnie od gustu i ochoty. Ale nie może być słodka.

Stałem więc i patrzałem na szafirową tarczę w kryzie pierścienia podświetloną zza moich pleców przez słońce układu.

Szafirowa to ona taka do końca nie była. Większe i mniejsze wyspy i wysepki obsypały jej tarczę brunatno-zieloną ospą. Zajmowały te archipelagi jakieś trzy dziesiąte powierzchni; resztę zalewał ocean. Pierścień kładł nań swój monumentalny cień. Kondensowały się pod nim chmury, szalały ulewy. Zapewne ów monsun przesuwał się po planecie w ślad za słońcem – nie wiedzieliśmy jeszcze, ledwo co zadomowiliśmy się w systemie.

Jeśli nie wiesz, Charity, jak wygląda cień monumentalny, poszukaj w Sieci jakichś zdjęć Saturna.

Na Aporis szalały więc podpierścienne szwungi – a zza jej tarczy wynurzał się bladozielonkawy, zaamoniaczony księżyc. Długie, grube żyły brudu wmrożonego w lód upodabniały go do Europy. Pluł w próżnię zamarzającymi w niej gejzerami. Bez tych gejzerów nie byłoby pierścienia, który budowały właśnie amoniakowe kryształki.

Europa, Charity, jest to jeden z księżycy Jowisza.

Felczer ciekaw był tej, jak to zwał, anomalii. Księżyce nie mają gorących jąder jak planety; skąd więc gejzery? Co je napędza? Felczer, tumanie: napędzają je fantazje bogów tego continuum. Ty jednak mówisz swoje, bo wiesz, że Dzielny w lot podchwyci niewypowiedzianą myśl o artefaktach Wymarłej Cywilizacji i poleci kopać. Po tygodniu trudu zażyczy sobie naszej pomocy i oczywiście Fiolka udzieli mu poparcia. Będziemy więc wszyscy kopali się w amoniaku, aż po miesiącu, albo i dwóch, do wszystkich dotrze wreszcie oczywista oczywistość: zysku z tego żadnego nie będzie. Ile moglibyśmy w tym czasie zarobić na zwykłym zajęciu, wiedział będę chyba tylko ja.

Aczkolwiek politycznie jest to dobra intryga. Czy jednak muszę uprawiać politykę w gronie kumpli ze szkolnej ławy? Proszę bardzo, Felczer: wytłumacz mi to.

Patrzałem więc. Szafirowa planeta, szary pierścień, czarny cień od pierścienia... a wszystko zatopione w czarnej również przestrzeni, nabitej srebrnymi igiełkami gwiazd.

Gwiazdy.

Nie zrozumiesz tego. Nie zrozumie nikt, kto nie urodził się z takiej krwi która ciąży ku górze, która budzi tęsknotę do –

Ping.

Oni ping. A my co?

Ziewnąwszy od serca nasunąłem na twarz pikający okular, ruchem brwi podniosłem zakładkę z belki. Goście w układzie. Ki diabeł? Nikt się nie zapowiadał z wizytą. Podniosłem zakładkę bojową. Systemy obronne rozwijały się samoczynnie: ekrany tarczy siłowej ładowały się do maksimum, czasze skanerów namierzały przybyszów, lufy dział i wyrzutni nadążały za ich ruchem po sferze niebieskiej. Podchodzili dryfując w płaszczyźnie ekliptyki. Było ich sześcioro: cztery korwety i lichy myśliwiec, Lewiatan prowadził.

Automat posłał im powitanie i został zignorowany. Oho. Czego goście chcą, mogliśmy się dowiedzieć grubo po fakcie. Oto pożytki z miłości do kiczu, myślałem sobie stukając ręczne wywołanie na klawiaturce napięstka. Greetings in the space of Brotherhood of Arms...

Łup.

Stacja przejechała mi pod nogami, okular zakrzyczał czerwienią.

Zapulsowała kontrolka bojowa. Tarcza siłowa, energia w bateriach, amunicja ładowana do dział – wszystkie systemy sprawne i gotowe do użycia. Tarcza już w użyciu. Teraz do kabiny bezpieczeństwa, do kołysek, budzić ludzi –

Łup.

Dostałem ścianą w bark. Czym oni do nas walą? Lewiatan, w zasadzie, gdyby dać mu czas, mógłby prześwidrować Aporis na wylot. Budzić ludzi – Lewiatan to nie w kij dmuchał, zdmuchnie nas jeszcze z orbity. Budzić ludzi, a potem? Nie pobijemy w cztery fregaty eskadry ciężkich okrętów. Strącimy korwetę, może dwie, jeśli się nam poszczęści. Przeżyjemy to szczęście?

ŁUP!

Światła na korytarzu przygasły na chwilę. Kontrolka bojowa raportowała – i tak widziałem ruch kurzu podniesionego z podłogi impaktem. Gdzieś na stacji otworzyła się szczelina, poszycie straciło spoistość. Automat zamykał teraz grodzie rozszczelnionej sekcji. Mijałem bulaj – stacja wirowała, obracając ku wrogom kolejny ekran tarczy siłowej.

Kim oni są w ogóle?

Łup.

Nakazałem zdjąć wszystkie ekrany i rozwinąć tarczę paraboliczną. Stacja wiruje zbyt wolno, nie obróci się na czas. Natomiast parabolik wytrzyma nawet Armageddony. Będziemy mieli też kęs przestrzeni, żeby się porządnie uszykować do kontrataku. O ile ich wybudzę. Śpią?

Spali wszyscy troje, kołyski huśtały się w łożyskach kabiny bezpieczeństwa.

Felczer, Dzielny, Fiolka... Felczera pewnie jak zwykle nie będzie dało się dobudzić. Zostanie nas troje na sześcioro przeciwników. Jak tu żyć, Felczer? Jak żyć...

Łup.

Naraz przyszło mi do głowy, że w całej tej łupance chodzi tylko o to, żeby nas wykurzyć na zewnątrz. Nie chcieli nas pozabijać – chcieli nas łapać wiązkami trakcyjnymi. Po co?

Łowcy niewolników? Teoretycznie możliwe, w praktyce natomiast – nikt jeszcze się nie odważył.

Automat posłał sygnały do śpiących pięć minut temu. Nie wybudził nikogo. To nigdy nie działa, myślałem stukając znów po napięstku, trzeba ich powybudzać ręcznie...

Łup.

Łup!

Stacja jeździła mi pod nogami w tę i nazad. Pierwszy odezwał się Dzielny.

Kto zacz?
Nie przedstawili się. Pośpiesz się, owco, bo cię sklonują!
Dobra, dobra.


Otworzył oczy, podniósł się w swojej kołysce i –

Łup.

Wyleciał, wywinął orła, oparł się na mordzie.

– Zabiję *beep*.
– Nie bądź taki szybki, sześciu ich jest.
– Chociaż jednego. Kurr...
– Cierpliwości, jeszcze nie jesteśmy w komplecie.

Łowcy niewolników. Obracałem tę myśl w głowie czekając na Felczera i Fiolkę. A jeśli... choć byłoby to dziwne. Ale jeśli nie chodzi o żaden zysk, tylko o zabawę czystą? Widzisz, panie Kmicic, siła razy chodziłem z włócznią na niedźwiedzia...

Łup.

Druga przebudziła się Fiolka.

Jogi, co się dzieje?
A bo ja wiem? Przylecieli i grzeją do nas, ile fabryka dała.
Kto taki?
Ktoś. Wstawaj i siadaj za stery, stacja wytrzyma albo i nie.
Matko Boska. Dwa tygodnie żeśmy ją budowali i co, nic z niej nie zostanie?
Ubezpieczyłem ją właśnie u Miltona. Rusz się, kobieto, z tarczy zostało sześćdziesiąt procent!


Łup.

Impakt znów przygasił oświetlenie. Dzielny stał nieruchomo na szeroko rozstawionych nogach i tylko brew mu chodziła pod okularem. Fiolka podnosiła się z kołyski. Felczer, wesołku, wszyscy czekamy na ciebie.

Halo, tu Ziemia!

Śpi.

– Jego nie dobudzisz, on nockę odsypia – Dzielny łowił mnie kątem oka.
– Znowu? Przecież to już trzecia w tym tygodniu.
– Co mu zrobisz, taki zawód wybrał.
– Pedał *beep*. Czekaj, zaraz go wezmę... – Wezmę albo i nie. Felczer był chłop na schwał: dziewięćdziesiąt kilo żywej wagi, wypełniał kołyskę swoją osobą po brzegi. Pochyliłem się nad nim. Oczy zamknięte, śpi jak zabity. Chodź, dziecino, na rączki.

– Jogi, będziemy się bić? – Fiolka wydobyła się z kołyski bez przygód, stała już obok Dzielnego.
– Właśnie nie wiem. Masz ochotę?
– Ja mam – zagłosował Dzielny. – Jak jasny szlag mam.
– Nie wiem. Warto w ogóle? Skoro mają przewagę...
– Się zobaczy, jak to z ich przewagą jest – powiedziałem z mocnym postanowieniem podniesienia morale drużyny.
– Tracimy ekran – Dzielny monitorował komunikaty automatu nadzorczego. Zarzuciłem sobie Felczera na plecy, a równocześnie wybrwiłem w okularze okienko biomedu: profil staminy leciał na pysk.

Łup.

Poleciałem w bok, moje brzemię pociągnęło mnie niebezpiecznie, łapałem równowagę tańcząc na jednej nodze. Fiolka patrzała na mnie z politowaniem: oto nasz wódz.

– Ja idę po mój plecak.
– Jak wolisz. Dzielny, pójdziesz ze mną? Bo ten szwarceneger... weźmiesz go chyba ode mnie, nie doniosę.

Faktycznie nie doniosłem, Dzielny zdjął ciężar z moich barków przed drzwiami do hangaru. Które jak na złość nie chciały się otworzyć. Spojrzałem na lampę nad nadprożem: zgaszona. Czyli atmosfera w środku jest. No to o co –

– *beep* mać! – nie podziałało. Dzielny zaśmiał się w głos:
– *beep* osiem! – Drzwi odemknęły się z syknięciem. Spojrzałem na niego ponad zakładkami, kontrolkami i stanem konta. Kiedy i jak dobrał się do automatu nadzorczego i pozmieniał kody awaryjne?

Ostronosa fregata Felczera spoczywała na szynach magnetycznej katapulty, jej skrzydłowe beamy celowały w zewnętrzną furtę (zamkniętą i w jednym kawałku). Uchyliłem owiewkę, Dzielny zwalił Felczera na fotel. Pochylony nad burtą statku programowałem autopilota –

Łup.

...nastawić cel lotu, wybrać skrypty kontrolne, priorytet: zachowanie maksymalnej zwartości kadłuba. Rzuciłem jeszcze okiem na wskaźniki: bak zatankowany, baterie naładowane, komp włączony, diagnostyka styka – okay. Felczer, lecisz. Do zobaczenia na Wallaby.

Dzielny pociągnął owiewkę; zamknęła się ze szczękiem zatrzasków. Wymaszerowaliśmy z hangaru, drzwi zamknęły się nami automatycznie, po chwili zapaliła się na czerwono lampa nad nadprożem. Felczer startował.

Łup.

– Nie zestrzelą go? – Dzielny obejrzał się na mnie.
– Pierwsze co zrobi, to zastawi się od nich planetą.

Zza zakrętu korytarza wyłoniła się Fiolka z plecakiem w rękach. Poczekałem, aż podejdzie.

– My tymczasem ustawiamy otarczowanie na maksa i wybieramy cel. Jak się uda, to następny. Troje na jednego, żeby strącić. Żeby pojęli, że z Braterstwem nie opłaca się zadzierać.
– Będziemy się klonować? – Fiolka zmarszczyła brwi. – Mnie się nie podoba. A moja fregata...
– To uciekaj. My z Dzielnym zostajemy przysmażyć towarzystwo. Chociaż odrobinę, ile się uda.
– Gieroje z bożej łaski. Ten Lewiatan przerobi was na kotlety mielone.
– Ten Lewiatan będzie musiał nas najpierw trafić – wyszczerzył się Dzielny cwaniacko. Pokiwałem głową.
– Fakt, przewaga zwrotności jest po naszej stronie. Oni mają tylko jeden lekki okręt. To jak: lecisz? Zostajesz?
– Szlag by was trafił. Zostaję, ale – jak mi osłona spadnie do jednej czwartej...
– Okay. To idziemy.

Łup.

Zasiadając za sterami fregaty pomyślałem, że właściwie dobrze byłoby się dać zabić w tym boju. Ubezpieczenie na życie miałem marne, standardowe, ledwo starczało na klona i myśliwiec. Musiałbym zacząć ciułać gotówkę na nową fregatę, a to gwarantowałoby zajęcie na całe dni boże. Tymczasem prawdziwa robota, która czeka na mnie już prawie od miesiąca i sama się nie zrobi, wymaga alibi i to alibi z gatunku żelaznych. Czy mogę się rozdwoić? Otóż w pewien sposób –

Łup.

...mogę. Gdyby więc mnie sklonowali, to by wyśmienicie tłumaczyło gdzie byłem i co robiłem w ciągu godzin krytycznych. Otóż realizowałem rozmaite krótkie kontrakty w continuum Infinity. Otóż właśnie.

Niebieskie obramowanie hangaru zgasło. Przerzucałem klawisze kontrolne fregaty czekając, aż katapulta strzeli mnie przez furtę (furta otwierała się powoli). W okularze automat nadzorczy stacji raportował: moc tarczy parabolicznej trzydzieści procent, dwa pokłady rozszczelnione, uszkodzone baterie numer cztery i sześć. Jeszcze pięć minut i polecą z nas wióry. Pora ruszyć się z leża...

Fotel wypchnął mi powietrze z płuc, gwiazdy skoczyły do oczu.

Próżnia otuliła mój okręt aksamitną czernią. Poruszyłem drążkiem, posłuszna sterom fregata wykonała zwrot. Gdzie są moi? Szli już w parze, Dzielny prowadził. Zamarudziłem i strzeliłem się ostatni, tak? Cóż, mogę być skrzydłowym; niechże chłop pokaże, co umie.

Spojrzałem z kolei w stronę wrogów, obwiedzionych w okularze cyjanowymi kręgami. Przestali strzelać, co było dziwne. Nie zmieniali pozycji, co było jeszcze dziwniejsze. Aczkolwiek ten ich lekki stateczek, okruszek marny, leciał w naszym kierunku nabierając prędkości. Myśliwiec solo? Na trzy fregaty?

– Bierzemy go – Dzielny zatrzeszczał mi w słuchawkach.
– A nie! – zaśmiał się obcy głos. – To ja biorę was!

Się jeszcze okaże, pomyślałem ściągając spust drążka. Myśliwiec zwinął się, moje wiązki plazmowe przeleciały bokiem. Dzielny strzelał, Fiolka otworzyła ogień – ani jeden strzał nie był celny. Myśliwiec wykreślił złożoną krzywą, zbliżył się – o cholera, on ma dwie torpedy – wreszcie uwolnił pocisk, który ominął Dzielnego, ale Fiolkę w sekundę później – squarrrk! – spowiła niebieska aura; myśliwiec minął nas w szalonym pędzie. Okular, kontrolka – z tarczy siłowej zostało jej dwanaście procent. No to cześć!

– Znikam! Powodzenia!
– Pamiętaj, gdzie lecieć! Trzym się, Fiolka!
– Auf wiedersehen, meine liebe!
– No!

Obróciła statek i spadła na planetę. Poleci nad samą krawędzią globu, gotowa zanurzyć się w atmosferze. Wiązki plazmy rozpraszają się w powietrzu; torpedy też rozbijają się o chmury, ciężkie okręty rozsypują jak źle sklejone modele. Rozejrzałem się za myśliwcem: właśnie nawracał, jeśli kogoś namierzał, to chyba Dzielnego. U mnie nie było słychać żadnego sygnału informującego o naświetlaniu wiązką radiową, podczerwoną, ani żadną inną.

Coś piknęło ostro: system friend-or-foe zbudził się do życia. Myśliwiec w obramowaniu statystyk wisiał na hologramie. Wyciągnąłem rękę, wdusiłem klawisz: kto to jest w ogóle, jaką ma sygnaturę?

No patrzcie państwo: Polak *beep*. Maciej Gryfita, Książę Pomorski, Cydoński i Europejski. Że kto? Wkleił sobie herb: w polu srebrnym gryf czerwony wspięty, uzbrojenie złote, dewiza banalna: si vis pacem para bellum. Jeśli chcesz pokoju, szykuj się do wojny. Pewnie jedyne łacińskie zdanie, z jakim spotkał się w całym swoim życiu.

Dzielny grzał do myśliwca, a ten zwijał się w unikach i w tych unikach prowadził celny ogień. Niebieskie kręgi wykwitały na otarczowaniu fregaty znacząc miejsca trafień. Dzielny klął w eterze, a kląć to on potrafił, miał cały repertuar marynarski. Myśliwiec zbliżał się szybko, przeleci między nami – nie, zaraz, co on robi, squarrrk! Przejechał tarczą po tarczy, spaliły się obie – nie, jemu zostało... siedemdziesiąt procent?! Dzielny nie miał tyle szczęścia.

– Dzielny, bierzesz dupę w troki, ale migiem!
– Ciebie chyba *beep*!
– Rzucasz chaff i wiejesz, osłaniam!
– Kryj się sam! Tego *beep* –
– Zabieraj się stąd!
– Jak go wypatrosz... kur-!

Sklonowany.

Zostałem więc sam. Myśliwiec kładł się w wiraż, Xiążę Pan szykował się do strącenia ostatniego przeciwnika, to znaczy mnie. Torped już nie ma, ale oczywiście strąci: fregata jest zbyt bezwładna, żeby nadążyć za takim rozpędzonym gówienkiem, on zaś ma rewelacyjny timing. Cóż więc ja...? Powoli zdejmowała mnie złość. Jakiś palant strugający dobrze urodzonego bawi się w polowanie na ludzi – a tamtych pięcioro siedzi i komentuje. Pięknie! Czekaj no, zarazo, mam dla ciebie zabawkę...

Siadł mi na ogonie – tegom chciał. Ciąg odwrotny, pełna moc – pociemniało mi w oczach – zwolnić prezencik. Przy okazji wizyty u Miltona odwiedziłem też stocznię i zamówiłem sobie dronę: akurat mieli taką ślicznotkę na stanie, przyspawali mi jej gniazdo do brzucha fregaty. Jaśnie Pan to widział? Nemo impune me iacessit. Hop.

Myśliwiec prysnął w bok. Tak, ma drań refleks, nawet go nie zmacała. Ale spokojnie, soli na ogon jeszcze nasypie. Tymczasem cieszmy się chwilą spokoju. Kur z piór, mieliśmy pokazać, że z Braterstwem nie warto zadzierać!

Obróciłem nos fregaty na tamtą piątkę. Lewiatan i cztery korwety. Strącić chociaż jedną... jak niby? Oni otworzą ogień zaporowy. W dodatku co ja mogę im dwiema plazmówkami? A takiego Lewiatana...

Zakląwszy w myśli otworzyłem przepustnicę, pchnąłem drążek.

Lewiatan wisiał przekrzywiony w prawo i w dół. Rozpędzałem się, doskoczę do niego w dwie minuty, może półtorej. Oho – korwety ruszyły w moją stronę. Gdzie Xiążę Pan? Gdzieś; ugania się z droną, tu go nie ma. Korwety otworzyły ogień, błękitne błyskawice zaczęły bić gęsto; trzeba pomęczyć drążek. Ale tym razem to ja jestem szybszy i zwrotniejszy, możecie mi nafiukać... jak ja Lewiatanowi. Dystans malał szybko, prędkość za to rosła: powinienem był zwolnić – nie zwalniałem, nie zwolnię! Od kiedy to Tomasz Wiktorowicz boi się śmierci?!

Lewiatan rósł mi w oczach, przekrzywiony w prawo i w dół, podchodziłem do niego pod wariackim kątem. Jego działa milczały. Tak: teraz pewnie dopiero zaczyna mnie namierzać, teraz jego kapitanowi podnoszą się włosy na karku, kiedy dociera do niego, gdzie i jak zamierzam zakończyć lot.

Błysnęły mu silniki korekcyjne, zaczął mi schodzić z kursu. Hehe, pan kapitan traci głowę, zamiast usmażyć mnie w ogniu beamów próbuje uniku. Tu cię mam kolego, fregacie tak nie poradzisz. Kontakt z osłoną za trzy sekundy – dwie – jedną – squarrrk! – przeleciałem w elektrycznych trzaskach, otarczowanie wytrzymało, uszkodzeń brak. Już za chwileczkę, już za momencik zostaną z ciebie żałosne strzępy.

Tak, Charity. Żeśmy sobie, urwisie, pogadali.

Teraz zaczyna do mnie strzelać – za późno – dziesięć, dziewięć – mostek na wprost, zaraz zobaczę w iluminatorze minę pana kapitana – osiem, siedem – w słuchawkach odzywa się alarm zbliżeniowy, marudne pull up, pull up – sześć – błyska kontrolka w okularze, pies ją chap – pięć, Lewiatan przesłania pół nieba, widzę już pana kapitana, tennoo heika banzai – squarrrk! cztery bezpośrednie trafienia spalają mi otarczowanie do szczętu, na przeładowanie czasu brak, następny celny strzał przegryzie się przez blachy – trzy, już mi się nie wywiniesz, dwa, ku chwale Ojczyzny, jeden, próbuje uciec z mostka – halo, tu Ziemia – zero. Salut. Game over.
_________________
In my spirit lies my faith
Stronger than love and with me it will be
For always

- Mike Wyzgowski & Sagisu Shiro
 
 
gorat 
Modegorator


Posty: 13819
Skąd: FF
Wysłany: 25 Marca 2014, 23:20   

Dużo żółci. Nie odbieraj niebieskim przyjemności z czytania, powstawiaj kropki gdzie trzeba :P:
_________________
Początkujący Wiatr wieje: Co mogę dla kogoś zrobić?
Zostań drzewem wiśni.
---
鼓動の秘密

U mnie działa.
 
 
ErgoProxy 
Tom Bombadil


Posty: 47
Skąd: Stołeczne Królewskie
Wysłany: 26 Marca 2014, 12:08   

gorat napisał/a
Dużo żółci.

Znaczy, więcej krwi?

gorat napisał/a
Nie odbieraj niebieskim przyjemności z czytania

Tu Judas zaśmiał się z dowcipu, którego Zamoyski nie miał prawa zrozumieć. : P

gorat napisał/a
powstawiaj kropki gdzie trzeba :P:

I zadumałem się ci ja nad tą uwagą...

Na forum NF zostałem podciągnięty do pionu, że zdania są jak z karabinu. Wszystkim widać nie dogodzisz. : P
_________________
In my spirit lies my faith
Stronger than love and with me it will be
For always

- Mike Wyzgowski & Sagisu Shiro
 
 
mesiash 
Sedecimus


Posty: 1855
Skąd: Stolica
Wysłany: 26 Marca 2014, 12:56   

Wybacz, że taki fragment ze środka wyciągnąłem, ale całości nie dam rady przeczytać już po pierwszym zdaniu, więc sięgnąłem tam, gdzie bardziej przejrzyście.

Cytat
– Jogi, będziemy się bić? – Fiolka wydobyła się z kołyski bez przygód, stała już obok Dzielnego.
– Właśnie nie wiem. Masz ochotę?
Ja mam – zagłosował Dzielny. – Jak jasny szlag mam.
– Nie wiem. Warto w ogóle? Skoro mają przewagę...

– Się zobaczy, jak to z ich przewagą jest – powiedziałem z mocnym postanowieniem podniesienia morale drużyny.
– Tracimy ekran – Dzielny monitorował komunikaty automatu nadzorczego. Zarzuciłem sobie Felczera na plecy, a równocześnie wybrwiłem w okularze okienko biomedu: profil staminy leciał na pysk.

Łup.

Poleciałem w bok, moje brzemię pociągnęło mnie niebezpiecznie, łapałem równowagę tańcząc na jednej nodze. Fiolka patrzała na mnie z politowaniem: oto nasz wódz.


Wszystko, co wytłuściłem, to źle napisane zdania, a skoro ja Ci to muszę pisać, to jest coś nie tak, bo na konstrukcji zdań się znam słabo albo nawet wcale. W sumie, to bez nich ten fragment wyglądałby lepiej.
_________________
The difference between "space-based clean power station" and "unimaginably powerful orbiting death ray" is mostly semantics and hope. - ponoć Asimov
 
 
Goria 
Borg

Posty: 1520
Skąd: Wawa/Amberg
Wysłany: 26 Marca 2014, 13:05   

ErgoProxy napisał/a

I zadumałem się ci ja nad tą uwagą...

Na forum NF zostałem podciągnięty do pionu, że zdania są jak z karabinu. Wszystkim widać nie dogodzisz. : P

To nie jest sprzeczne. Jeżeli kropki będą tam gdzie trzeba, a nie w niedomiarze czy nadmiarze, będziesz miał dobre zdania - nie za krótkie, jak z karabinu i nie za długie.
 
 
ErgoProxy 
Tom Bombadil


Posty: 47
Skąd: Stołeczne Królewskie
Wysłany: 26 Marca 2014, 13:14   

Cytat
Wszystko, co wytłuściłem, to źle napisane zdania

Zatem, jak mogłyby brzmieć dobrze napisane? Na przykład. (Nie musisz odpowiadać, jeśli nie masz pomysłu - może ktoś inny się odezwie.)
_________________
In my spirit lies my faith
Stronger than love and with me it will be
For always

- Mike Wyzgowski & Sagisu Shiro
 
 
mesiash 
Sedecimus


Posty: 1855
Skąd: Stolica
Wysłany: 26 Marca 2014, 13:48   

Cytat
Fiolka wydobyła się z kołyski bez przygód, stała już obok Dzielnego.

Dodaj spójnik, zastanowiłbym się nad zmianą słowa przygoda na przeszkoda
Cytat
– Ja mam – zagłosował Dzielny. – Jak jasny szlag mam.

Na pewno chodzi o głosowanie? Może "wyrwał się"?
Cytat
– Nie wiem. Warto w ogóle? Skoro mają przewagę...

Nie wiadomo kto to mówi, poza tym mogłoby być zamienione miejscami z poprzednim. Na dodatek skąd ten wniosek "skoro"? Ktoś coś wspominał wcześniej (poza narratorem)?
Cytat
jak to z ich przewagą jest

Słowacki wielkim poetą był, ErgoProxy jeszcze musi coś napisać najpierw.
Cytat
z mocnym postanowieniem podniesienia morale drużyny.

Można mieć postanowienia w sprawach, na które nie mamy bezpośredniego wpływu? "Postanawiam że papierosy będą mniej kosztować.". Poza tym, brzmi to jak fragment relacji z sesji RPG. Chyba, że zmienisz zdanie na "postanowiłem za wszelką cenę podnieść morale drużyny / drużynę na duchu". W ogóle określenie drużyna jest jakieś takie, dziwne.
Cytat
a równocześnie wybrwiłem w okularze okienko biomedu: profil staminy leciał na pysk.

wybrwiłem w okularze? czy to znaczy że ma okulary, które wyświetlają jakieś informacje? Nie musisz chyba tak szczegółowo pisać, skąd te dane pochodzą, jeżeli to ustrojstwo się już wcześniej pojawiło. No i profil staminy to jakiś potworek językowy. Poziom, to raz, wytrzymałości, to dwa.
Cytat
moje brzemię pociągnęło mnie niebezpiecznie, łapałem równowagę tańcząc na jednej nodze

Brzemię? Jesteś pewien że tego słowa chciałeś użyć? Poza tym brak pewnej kontynuacji w tym zdaniu.
Cytat
Fiolka patrzała na mnie z politowaniem: oto nasz wódz.

Patrzyła, myśląc ("wyglądając, jakby chciała powiedzieć", no bo skąd podmiot ma wiedzieć co myśli).

To wszystko tak na szybko, a jak sam pisałem - nie jestem zbyt dobry w te klocki, więc też pewnie nie są to idealne przytyki.
_________________
The difference between "space-based clean power station" and "unimaginably powerful orbiting death ray" is mostly semantics and hope. - ponoć Asimov
 
 
ARHIIZ 
Jaskier


Posty: 95
Skąd: Głęboki lej (od wybuchów)
Wysłany: 27 Marca 2014, 19:17   

Ergo...
Jeśli można, chciałbym nawiązać do naszej wcześniejszej dyskusji o "sapiensach". Jak pisałeś, idziesz pełną rurą jeśli chodzi o ewolucję zbieżną, toteż wyszedł Ci wszechświat pełen homologicznych ludzi. Tłumaczyłeś mi to już z rudą i innymi takimi - ok, mogę to przełknąć. Ale brakuje mi różnorodności kulturowej. Nawet jeśli Gryfici (czy jak oni się tam zwali - Ty też pomieszałeś z Hjurizadem;) ) stworzyli sobie kulturę masową na całe Zamurze, nie będzie ona jednolita. Istoty inteligentne są twórcze, zwyczaje ewoluują i to dość szybko. Całość przeskakuje jedno na drugie niczym DNA w w pierwszych komórkach - jednak archeony nie stały się eubakteriami a brak wspólnego przodka jest widoczny do dziś, po mimo intensywnego transferu. Obejrzyj japońskie reklamy - ich kultura masowa z założenia miała być identyczna z "kulturą zachodu". Nie stała się taka po mimo szczerych chęci - a co dopiero, gdy takich chęci nie ma? A właśnie Japonię wskazuje się dziś jako kulturę, które częściowo przyjęła normy i standardy Zachodu, ale i zachowała swoją odrębność.
A Ty masz dodatkowo skalę międzyplanetarną, więc?

I doczytałem o tym efekcie tunelowym - teraz jeszcze bardziej nie zgadzam się z Twoją teleportacją i nadal uważam, że prowadzi ona do śmierci teleportującego się.
_________________
Tak mówią anańskie legendy!
 
 
ErgoProxy 
Tom Bombadil


Posty: 47
Skąd: Stołeczne Królewskie
Wysłany: 27 Marca 2014, 21:16   

(Ergo wzrusza ramionami) To jest przeca science-fiction. W dodatku mająca swoje korzenie w komiksach Marvela. : ) Choć przyznaję, nie przeczytałem nawet wpisu w wiki o interpretacjach kwantówki, a powinienem był. Ale w tej chwili mam Ukrainę na głowie. Putin mi się zdezaktualizował. ; )

Gryfici to są Kaszubi, Kaszubi z... a, Wendami, tworzą naród pomorski, a cały Krąg Słoneczny to raptem parę(naście?) gwiazd i gwiazdek w najbliższej okolicy. Nie jesteśmy jakoś szczególnie bogaci. Ba, jesteśmy wręcz biedni. Przylatują jacyś turyści i wylatują jacyś najemnicy, ale tak jedni jak i drudzy to raczej kiepscy emisariusze kultury - nie uważasz? A ja nie dotarłem z fabułą nawet do planetoid. : P

Ogólnie, przydałby mi się jakiś wykaz składników (aspektów?) kultury jako takiej, żebym wiedział, na czym po kolei skupiać uwagę, bo podejście "tu uszczknąć, tam napocząć" sprawdza się raczej słabo. Na anegdotach trudno zbudować spójną wizję, choć anegdoty są niezbędną przyprawą do całego dania. A zresztą ja techniczny jestem. Przed ćwiczeniami poproszę wykład. : P
_________________
In my spirit lies my faith
Stronger than love and with me it will be
For always

- Mike Wyzgowski & Sagisu Shiro
 
 
ARHIIZ 
Jaskier


Posty: 95
Skąd: Głęboki lej (od wybuchów)
Wysłany: 27 Marca 2014, 21:37   

Ale masz na myśli kulturę czy cywilizację? Bo u Ciebie jest bez wątpienia to drugie.
_________________
Tak mówią anańskie legendy!
 
 
ErgoProxy 
Tom Bombadil


Posty: 47
Skąd: Stołeczne Królewskie
Wysłany: 27 Marca 2014, 21:43   

Szczerze mówiąc, to nawet nieszczególnie łapię różnicę między tymi dwoma pojęciami. Cywilizacja powstaje na podglebiu kultury, tak? Wobec tego, co należy do kultury, a nie należy do cywilizacji?
_________________
In my spirit lies my faith
Stronger than love and with me it will be
For always

- Mike Wyzgowski & Sagisu Shiro
 
 
Goria 
Borg

Posty: 1520
Skąd: Wawa/Amberg
Wysłany: 27 Marca 2014, 22:08   

wow! Baranek w "Po drugiej stronie" przewidział przyszłość.
 
 
ErgoProxy 
Tom Bombadil


Posty: 47
Skąd: Stołeczne Królewskie
Wysłany: 27 Marca 2014, 22:14   

Chwali mu się. A co konkretnie przewidział?
_________________
In my spirit lies my faith
Stronger than love and with me it will be
For always

- Mike Wyzgowski & Sagisu Shiro
 
 
ARHIIZ 
Jaskier


Posty: 95
Skąd: Głęboki lej (od wybuchów)
Wysłany: 27 Marca 2014, 22:52   

ErgoProxy napisał/a
Szczerze mówiąc, to nawet nieszczególnie łapię różnicę między tymi dwoma pojęciami. Cywilizacja powstaje na podglebiu kultury, tak? Wobec tego, co należy do kultury, a nie należy do cywilizacji?

I tu pojawia się problem, bo różnie się to określa. Cywilizacja bez wątpienia jest wynikiem kultury. Podczas gdy ta ostatnia jest zmienna, otwarta, rozwijająca się - ta pierwsza jest spetryfikowana, pełna rytuałów (niezmiennych!). Przykładem mogą być praktyki nauczycielskie - rytuał naszej cywilizacji.
Właśnie, rytuały. Tego Ci w cywilizacji dostatek, i to na każdym kroku - jedynie w sferze intymnej ich nie ma (i to też nie jest reguła). A Twoje rytuały są zbyt uniwersalne, co sprawia, że całość często wygląda sztucznie.
_________________
Tak mówią anańskie legendy!
 
 
ErgoProxy 
Tom Bombadil


Posty: 47
Skąd: Stołeczne Królewskie
Wysłany: 27 Marca 2014, 23:03   

Ależ posuwajmy się naprzód powoli. Samo skonstruowanie cywilizacji Pomorczyków stanowi spore wyzwanie, tym bardziej że rekonstrukcjoniści pogańscy jakoś nie kwapią się do tego dzieła, a pisarze obrabiający temat, mówiąc brutalnie, ssą palucha.

Spetryfikowana kultura starosłowiańska? Czy to się da w ogóle...

Słowiańszczyzna stała na wiecu i przesądzie. I na czarach. Tak?
_________________
In my spirit lies my faith
Stronger than love and with me it will be
For always

- Mike Wyzgowski & Sagisu Shiro
 
 
ARHIIZ 
Jaskier


Posty: 95
Skąd: Głęboki lej (od wybuchów)
Wysłany: 27 Marca 2014, 23:08   

Tu jest pewien problem - słowiańska cywilizacja... Możesz poszukać w Księstwie Moskiewskim, ale koniecznie przed Piotrem. No i bądź co bądź Bizancjum dożo tam dało.
A Ty chcesz słowiańszczyznę czystą, czy tak?
_________________
Tak mówią anańskie legendy!
 
 
ErgoProxy 
Tom Bombadil


Posty: 47
Skąd: Stołeczne Królewskie
Wysłany: 27 Marca 2014, 23:15   

To by mi pasowało najlepiej. Ale czy pasowałoby czytelnikowi? Każdy jakieś mgliste bo mgliste, ale wyobrażenie pogaństwa-słowiaństwa w swojej głowie nosi. A jest i taka hipoteza, że ta religia wykształciła się dopiero w wyniku kontaktów z chrześcijanami, choć samo słowo "bóg" jest irańskie. Badania Maryjczyków (Czeremisów), którzy swoje pogaństwo donieśli w lepszej lub gorszej postaci do naszych czasów sugerują właśnie rytualną ubożyznę.
_________________
In my spirit lies my faith
Stronger than love and with me it will be
For always

- Mike Wyzgowski & Sagisu Shiro
 
 
ARHIIZ 
Jaskier


Posty: 95
Skąd: Głęboki lej (od wybuchów)
Wysłany: 27 Marca 2014, 23:27   

Zależy które, słowo "bóg" masz na myśli ;>
Wiesz, tacy konfucjaniści i taoiści zaczęli się na dobre rozwijać dopiero po przybyciu buddystów - jednak Japonia pokazuje, że swój świat stworzyć jest dość łatwo. Jakież było zdziwienie samurajów, gdy okazało się, że Mongołowie, którzy przeżyli Kamikadze - nie chcieli pojedynkować się na wiersze. I jeszcze bezczelnie z łuków strzelali.
Ale do rzeczy - Twoja słowiańszczyzna pozostawiona sama sobie najprawdopodobniej wytworzyłaby unikalny, własny świat. Zacofany i w sosie własnym, przy czym tutaj miałbyś pole do popisu jeśli chodzi o głupie zwyczaje, które wszyscy przestrzegają z ogromną powagą - przejdzie wszystko. Zwłaszcza, jeśli liczebność mała. Chyba, że Twoja populacja byłaby bardzo liczna, lub zamieszkiwała duży zróżnicowany teren. Wtedy już mamy oddziaływanie środowiska - ale będziemy mieć także coraz mniej słowiańszczyzny w słowiańszczyźnie na rzecz dostosowania się do warunków. Tak więc może się okazać, że ta cała "cywilizacja słowiańska" będzie miała mniej słowiańskości niż dzisiejsze sfabrykowane zespoły ludowe.
_________________
Tak mówią anańskie legendy!
 
 
ErgoProxy 
Tom Bombadil


Posty: 47
Skąd: Stołeczne Królewskie
Wysłany: 27 Marca 2014, 23:43   

Pod jakim względem zacofany? Technicznie i naukowo - najbardziej zaawansowana kultura rodzaju sapiensów. ^_^

Zresztą źle mówię. Punkt bifurkacji wypada już po chrzcie Polski (oczywiście znów zapomniałem roku śmierci Niklota), a na orbitę wyskakują Lechici z kresów zachodnich, więc taka czysta ta słowiańszczyzna jednak nie będzie. Zresztą Gryfita mówi w którymś momencie, że oni przyglądali się chrześcijanom z góry i asymilowali co się dało bez szkody wmontować w kulturę.

Cytat
- Masz rację. Masz stuprocentową rację: to jest zrzynka z chrześcijaństwa. Takich zrzynek jest zresztą w naszej kulturze wręcz zatrzęsienie. Dlaczego jednak mielibyśmy postępować inaczej? Chrześcijanie też od nas podkradali, co się dało. Choćby pisanki. To jest - uśmiechnął się i był to uśmiech drapieżcy - taka gra kulturowa: kto od kogo więcej zasymiluje i pozostanie sobą.


No ale najpierw trzeba znać właściwości gleby, na której hoduje się te mendlowskie kwiatki.

Japończycy także strzelali z łuków. Ale rzeczywiście, mieli je gorsze od mongolskich i nie unowocześnili. Co ciekawe jednak, z replikowaniem muszkietów nie mieli większych problemów, jak tylko dorwali dwóch Europejczyków którzy nauczyli ich konstruować zamki.
_________________
In my spirit lies my faith
Stronger than love and with me it will be
For always

- Mike Wyzgowski & Sagisu Shiro
 
 
ARHIIZ 
Jaskier


Posty: 95
Skąd: Głęboki lej (od wybuchów)
Wysłany: 27 Marca 2014, 23:55   

ErgoProxy napisał/a
Pod jakim względem zacofany? Technicznie i naukowo - najbardziej zaawansowana kultura rodzaju sapiensów. ^_^

Zresztą źle mówię. Punkt bifurkacji wypada już po chrzcie Polski (oczywiście znów zapomniałem roku śmierci Niklota), a na orbitę wyskakują Lechici z kresów zachodnich, więc taka czysta ta słowiańszczyzna jednak nie będzie. Zresztą Gryfita mówi w którymś momencie, że oni przyglądali się chrześcijanom z góry i asymilowali co się dało bez szkody wmontować w kulturę.

Jeżeli kisiliby się w sosie własnym, nie mieliby raczej takiej potrzeby. Poza tym, co niby mogliby brać z chrześcijaństwa akurat. Jest do bólu wtórne - właściwie jedyną nowością jest silna misyjność. Co później przejęli także Twoi ulubieńcy.

Cytat

No ale najpierw trzeba znać właściwości gleby, na której hoduje się te mendlowskie kwiatki.

To Ty chyba musisz wiedzieć, po jakiej glebie oni ta łazili.

Cytat
Japończycy także strzelali z łuków. Ale rzeczywiście, mieli je gorsze od mongolskich i nie unowocześnili. Co ciekawe jednak, z replikowaniem muszkietów nie mieli większych problemów, jak tylko dorwali dwóch Europejczyków którzy nauczyli ich konstruować zamki.

Strzelali, jednak niechętnie. Ale chętniej, niż chwytali za tarcze - to było jeszcze bardziej niehonorowe.
A z muszkietami to widzisz - tutaj mamy już wynik starcia z inną cywilizacją. W dodatku wcześniej była Mongolia i Korea... jednak gdy nie pokoje minęły i shogunat objął w końcu władzą, skutecznie pozbył się i muszkietów, i chrześcijan, i całej reszty.
Tak, że podczas restauracji wielcy samurajowie dostali w dziuplę praktycznie od świeżych, poborowych żółtodziobów.
_________________
Tak mówią anańskie legendy!
 
 
ErgoProxy 
Tom Bombadil


Posty: 47
Skąd: Stołeczne Królewskie
Wysłany: 28 Marca 2014, 00:08   

ARHIZ napisał/a
Jeżeli kisiliby się w sosie własnym, nie mieliby raczej takiej potrzeby. Poza tym, co niby mogliby brać z chrześcijaństwa akurat. Jest do bólu wtórne - właściwie jedyną nowością jest silna misyjność. Co później przejęli także Twoi ulubieńcy.

Oj, chyba nie do końca. Chrześcijaństwo to jest "wolność, równość, braterstwo" cywilizacji klasycznej, gdzie patrycjusz przyjmował błogosławieństwo od eks-niewolnika, przypadkiem będącego papieżem. : P Potem, oczywiście, szlag tę ideę trafił. Albo przedobrzyli w zapale (ponoć gminy wszystko miały wspólne - komunizm jak malowanie...), albo cesarze dogadali się z judaszami (w sensie, ze skarbnikami) i proza życia załatwiła resztę.

Moi Słowianie leją na to przesłanie ciepło, bo mają to szczęście w nieszczęściu, że najechali ich już panowie feudalni, a nie żadni "bracia i siostry". Aczkolwiek nie jest to powód jedyny (wymyślić/odnaleźć kolejne).

ARHIZ napisał/a
To Ty chyba musisz wiedzieć, po jakiej glebie oni ta łazili.

Arystokracja arystokracją, ale wiesz co? Nie przesadzaj z tą asymilacją. : PPP

ARHIZ napisał/a
Strzelali, jednak niechętnie. Ale chętniej, niż chwytali za tarcze - to było jeszcze bardziej niehonorowe.

Zbroje jednakowoż jakieś sobie wyklepywali. Zdaje się, że na takie mówi się: lamelkowe (niech mnie ktoś poprawi). Niektórzy używali też europejskich płytowych, choć raczej w roli przedmiotów luksusowych niż użytkowych.

ARHIZ napisał/a
A z muszkietami to widzisz - tutaj mamy już wynik starcia z inną cywilizacją. W dodatku wcześniej była Mongolia i Korea... jednak gdy niepokoje minęły i shogunat objął w końcu władzą, skutecznie pozbył się i muszkietów, i chrześcijan, i całej reszty. Tak, że podczas restauracji wielcy samurajowie dostali w dziuplę praktycznie od świeżych, poborowych żółtodziobów.

Co też i na złe się nie obróciło. Dwa razy im cesarze ocalili skóry: jeden ich pokonał, a drugi zmusił do kapitulacji. : ) Tysiąc lat Cesarzowi!
_________________
In my spirit lies my faith
Stronger than love and with me it will be
For always

- Mike Wyzgowski & Sagisu Shiro
 
 
ARHIIZ 
Jaskier


Posty: 95
Skąd: Głęboki lej (od wybuchów)
Wysłany: 28 Marca 2014, 00:23   

ErgoProxy napisał/a

Oj, chyba nie do końca. Chrześcijaństwo to jest wolność, równość, braterstwo cywilizacji klasycznej, gdzie patrycjusz przyjmował błogosławieństwo od eks-niewolnika, przypadkiem będącego papieżem. : P Potem, oczywiście, szlag tę ideę trafił. Albo przedobrzyli w zapale (ponoć gminy wszystko miały wspólne - komunizm jak malowanie...), albo cesarze dogadali się z judaszami (w sensie, ze skarbnikami) i proza życia załatwiła resztę.

Ale przecież na początku to była jedna wielka sieczka pomniejszych sekt, a międzyczasie weszła typowa ekonomia. Więc?

Cytat
Moi Słowianie leją na to przesłanie ciepło, bo mają to szczęście w nieszczęściu, że najechali ich już panowie feudalni, a nie żadni bracia i siostry. Aczkolwiek nie jest to powód jedyny (wymyślić/odnaleźć kolejne).

Ale "bracia i siostry" koniec końców również pełnili taką funkcję. Tylko, że tutaj nie było "wasal mojego wasala" i prócz dziesięciny świętopietrze jeszcze trzeba było dawać.

Cytat

Arystokracja arystokracją, ale wiesz co? Nie przesadzaj z tą asymilacją. : PPP

Ty weź nic nie pisz, ja się cały czas boję, że w tym wątku też mnie zjadą.

Cytat

Zbroje jednakowoż jakieś sobie wyklepywali. Zdaje się, że na takie mówi się: lamelkowe (niech mnie ktoś poprawi). Niektórzy używali też europejskich płytowych, choć raczej w roli przedmiotów luksusowych niż użytkowych.

Byle jakie, sznurowane. Odrobina wilgoci i leżysz.

Cytat

Co też i na złe się nie obróciło. Dwa razy im cesarze ocalili skóry: jeden ich pokonał, a drugi zmusił do kapitulacji. : ) Tysiąc lat Cesarzowi!

Ale sos własny szlak trafił. A kiedy trafił sos Twoich Słowian?
_________________
Tak mówią anańskie legendy!
 
 
ErgoProxy 
Tom Bombadil


Posty: 47
Skąd: Stołeczne Królewskie
Wysłany: 28 Marca 2014, 00:43   

ARHIZ napisał/a
Ale przecież na początku to była jedna wielka sieczka pomniejszych sekt, a międzyczasie weszła typowa ekonomia. Więc?

Mój ojciec twierdzi, że na początku byli gnostycy. : )

Nie, nie w sensie ułomnego demiurga. Po prostu ludzie którzy dociekali, jak to z tą duchowością naprawdę jest.

Niemniej twardy rdzeń chrześcijaństwa jest taki właśnie: W-R-B. Oczywiście współczesna implementacja tego to jedna wielka kpina w żywe oczy. Może z wyjątkiem jakichś odłamów protestanckich.

ARHIZ napisał/a
Ale bracia i siostry koniec końców również pełnili taką funkcję. Tylko, że tutaj nie było wasal mojego wasala i prócz dziesięciny świętopietrze jeszcze trzeba było dawać.

No właśnie, biskupi też byli panami feudalnymi. Bracia i siostry byli w zakonach. Co ciekawe...

Było przecież tak. Bolesław Krzywousty, kiedy podbił i zhołdował porty Pomorza, zamyślił sobie tych wszystkich pogan nawrócić. Posłał im więc eksperta, ubogiego franciszkanina miodoustego, ascetę. Pomorzanie dali mu taką fajną łódkę, żeby mógł głosić kazania braciom mniejszym. Na morzu.

Wobec czego Bolesław Krzywousty posłał im drugiego apostoła, biskupa Ottona z... Bambergu? pana na włościach. On swoim splendorem zaraził książąt i skutecznie ich nawrócił. To w opinii możnych załatwiało sprawę. A że lud po wsiach, dyrdając grzecznie do kościółków, i tak odprawiał sobie stare dobre rytuały (ziemia musiała rodzić przecież!), nikogo specjalnie nie obchodziło.

Co by tu zresztą nie gadać, władza feudalna była dla książąt po prostu atrakcyjna. Nie trzeba było się dłużej liczyć z wiecem. Niklot to był oryginał, że pogaństwa bronił.

ARHIZ napisał/a
Byle jakie, sznurowane. Odrobina wilgoci i leżysz.

A te małe, czarne płytki na zdjęciach to nie blaszki aby?

ARHIZ napisał/a
Ale sos własny szlag trafił. A kiedy trafił sos Twoich Słowian?

Trafił, nie trafił. Sam pisałeś, ze kultury zwesternizowac się nie dało i wątki własne są dalej kontynuowane. Co zresztą stanowi...

Ty nie śledzisz pewno spraw krymskich, to i nie wiesz, kto tam objął prokuraturę generalną. Góglnij więc sobie nazwisko: Natasha Poklonskaya. Japończycy dostali świra na jej punkcie i trzaskają doujinshi za doujinshi, wliczając echii. Sam nie wiem, co Putin chciał przez tę nominację osiągnąć, bo japońskie battle lolis przebijają oryginał pod każdym względem.

kto wie gdyby nas lepiej kuszono
słano kobiety różowe płaskie jak opłatek
lecz piekło wtedy było jakie
_________________
In my spirit lies my faith
Stronger than love and with me it will be
For always

- Mike Wyzgowski & Sagisu Shiro
 
 
Fidel-F2 
Wysoki Kapłan Kościoła Latającego Fidela


Posty: 37515
Skąd: Sandomierz
Wysłany: 28 Marca 2014, 05:55   

ARHIIZ napisał/a
Zacofany i w sosie własnym, przy czym tutaj miałbyś pole do popisu jeśli chodzi o głupie zwyczaje, które wszyscy przestrzegają z ogromną powagą
bo dzisiaj jest inaczej?
_________________
Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
 
 
Goria 
Borg

Posty: 1520
Skąd: Wawa/Amberg
Wysłany: 28 Marca 2014, 09:09   

ErgoProxy napisał/a
Chwali mu się. A co konkretnie przewidział?


o to (jest w szortach "Pod drugiej stronie")

Cytat


Polemika

Dysputa trwała od wielu już godzin. Uczeni to przekrzykiwali się wzajemnie, groźnie strosząc wrzdyle, to znów łagodnieli i miarowo kołysząc brządlami wymieniali rzeczowe argumenty. Normalka. Jak to na uniwersytecie.
- Powiadasz tedy drogi Hrrwungu, że świat, w którym przyszło nam firbilić nasze pszczyngle, wcale nie jest okrągły niby furblina, jeno płaski jakoby naleśnik?
- Tak właśnie uważam miły Dhhnanie. Do takiego wniosku doprowadziły mnie zarówno liczne obserwacje, jak i wielce skomplikowane obliczenia.
- Rzeknij mi zatem, drogi Hrrwungu... Skoro my zamieszkujemy jedną stronę owego naleśnika, cóż twoim zdaniem znajduje się po drugiej jego stronie?
Hrrwung zmarszczył krzaczaste strzeszele i odpowiedział:
- Dżem. Prawdopodobnie malinowy.



znacie to forum? Może tam będzie łatwiej?

http://rbi.webd.pl/phpBB/

albo tu?
http://religie.najlepsze.net/

Jeszcze uwaga do herbaty: wydaje mi się, ale mogę się mylić, że gorzka to smak. Użyta przez autora herbata owocowa bez cukru, jest z reguły lekko kwaśna, a nie gorzka. Być może błędnie odebrałam, że gorzka wg. autora oznacza "bez cukru". Jeżeli zaparzy się herbatę z dodatkiem papryczek Bhut Jolokia, albo mniej pikantnej cayenne to będzie ona zdecydowanie pikana, i nie nazwałabym jej gorzką pomimo braku cukru.
Piję niesłodzoną herbatę od dzieciństwa (cukier to biała śmierć itd... :roll: wówczas nie był to mój wybór) i jedna torebka przez 30 sec, od razu gorzka?- To trochę tak jakby ktoś nazwał ketchup dla dzieci pikantnym.

Bohater zamiast twardziela wydaje mi się przez to jakimś mięczakiem, bo jeszcze się obnosi z tą pseudo goryczą, jakby to było nie wiem co. A jak zje zupę mleczna to będzie płakał, że za gorzka, albo gorąca? :/ .

Czy to jest zabieg celowy mający za zadanie pokazać jaki bohater jest wrażliwy? Jeżeli tak to dobrze. Tylko te owocowe herbaty są przeważnie nadal bardziej kwaśne niż gorzkie. (?)

Chyba, że to jakaś specjalna herbata? Super wyselekcjonowana i najbardziej gorzka na całej planecie?

Może coś bardziej w stylu "delikatnej goryczy/czki (smaku?) krótko parzonej czarnej herbaty"?

Np. jak dodasz limetki i mięty, do takiej herbaty to nie będzie specjalnie gorzka.
Jak zaparzysz melisę cytrynową to napar, nazywany także herbatą, jest słodki sam z siebie. Bez cukru.
 
 
Radomir 
Narzeczona Frankensteina


Posty: 338
Skąd: Starachowice
Wysłany: 28 Marca 2014, 17:39   

Zapytałem w pracy 10 osób jaki smak ma niesłodzona herbata: 9 odpowiedziało, że gorzki.
_________________
Jeśli martwi się nie żywią, to dlaczego żywi się martwią?
 
 
 
Witchma 
Jokercat


Posty: 24697
Skąd: Zgierz
Wysłany: 28 Marca 2014, 17:58   

Radomir, zasugerowałeś odpowiedź w pytaniu, nie układaj nigdy ankiet ;)
_________________
Basically, I believe in peace and bashing two bricks together.

"Wszystkie kobiety są piękne, tylko po niektórych tego nie widać."
/Maria Czubaszek/
 
 
 
Martva 
Kylo Ren


Posty: 30898
Skąd: Kraków
Wysłany: 28 Marca 2014, 18:06   

Ale pytałeś o zwykłą czy owocową?
_________________
Potem poszłyśmy do robaków, które wiły się i kłębiły w suchej czerwonej glebie. Przewracały błoto i uśmiechały się w swój robaczy sposób, białe, tłuste i bezokie.
-Myślimy, ze słuszne jest i właściwe dla dziewczyny, by umarła. Dziewczyny muszą umierać, jeśli robaki mają jeść, jest w najwyższym stopniu słuszne, aby robaki jadły.

skarby
szorty
 
 
Radomir 
Narzeczona Frankensteina


Posty: 338
Skąd: Starachowice
Wysłany: 28 Marca 2014, 18:07   

Statystyka jest potężną bronią, dzięki niej można udowodnić wszystko. :D Oczywiście żadnej ankiety nie robiłem, chciałem tylko pokazać, że jak ktoś powie "gorzka herbata" to 9 osób na dziesięć będzie wiedzieć jaki ma smak. Dziesiąta pewnie spojrzy głupkowato na ankietera i spyta: "Co to jest herbata!?"

Czaga, teraz poważnie, bo widzę, że na herbacie się prawdopodobnie znasz. Oglądałem ostatnio program o tym, że jakaś nacja dodaje do herbaty łoju baraniego i krwi zwierzęcej, przypomnisz mi kto?
_________________
Jeśli martwi się nie żywią, to dlaczego żywi się martwią?
 
 
 
ErgoProxy 
Tom Bombadil


Posty: 47
Skąd: Stołeczne Królewskie
Wysłany: 28 Marca 2014, 21:28   

@Czaga: o rany. Widzisz ARHIZie, to jest właśnie wykład prima sorta.

Nie, chodziło mi zupełnie o co innego - o strzelbę Czechowa. W przyszłości bliżej nieokreślonej mieli bohatera próbować otruć i miało im nie wyjść tylko dlatego, że trucizna była słodka.
_________________
In my spirit lies my faith
Stronger than love and with me it will be
For always

- Mike Wyzgowski & Sagisu Shiro
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group