Strona Główna


UżytkownicyUżytkownicy  Regulamin  ProfilProfil
SzukajSzukaj  FAQFAQ  GrupyGrupy  AlbumAlbum  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj
Winieta

Poprzedni temat «» Następny temat
Koty na płoty
Autor Wiadomość
Blue Adept 
Borg


Posty: 1543
Skąd: Warszawa
Wysłany: 20 Listopada 2012, 01:20   Koty na płoty

Zwykle tak bywa - poniosło mnie i szort tak jakoś sam z siebie za bardzo się rozwinął... :cry: Zdecydowanie przekroczył limit 3.5 tys. znaków i nie bardzo poddaje się operacji skracania. W związku z tym wrzucam go w tym miejscu. Pewnie od razu domyślicie się, skąd zaczerpnąłem główny motyw... :wink: Zapraszam do totalnej krytyki. :twisted:

„Kot, kocica i kocurki” – „Nowy Intruz”


Po cichym zagajniku rozniósł się przeszywający huk, budząc zadziwienie i przestrach nocnych stworzeń. Jednak zakłócenie leśnego spokoju ustąpiło równie szybko jak się pojawiło, pozostawiając jedynie stopniowo cichnące pohukiwanie sowy. Gdy zwierzęcy mieszkańcy okolicy wracali do swoich spraw, a w nieodległym domu nagle zbudzeni ludzie rozmawiali o zbliżającej się burzy, nikt nie zwrócił uwagi na niewielką zmianę w otoczeniu. W miejscu będącym źródłem hałasu pojawił się nieduży obiekt, w ciemności bezkształtny i nieruchomy, a jednak emanujący nieznanym zagrożeniem i w jakiś dziwny sposób sprawiający wrażenie żywego…

*


Zwinięty w swym ochronnym kokonie Intruz – tak go nazwijmy, ponieważ jego prawdziwe imię jest dla nas całkowicie niezrozumiałe – sondował otoczenie za pomocą zmysłu bioelektromagnetycznego, pozwalającego wyczuwać mu nawet bardzo słabe pole bioelektromagnetyczne emitowane przez każdy żywy organizm. W chwili niechcianej retrospekcji spowodowanej szokiem przeskoku międzyplanetarnego, wrócił myślami do przestępstwa, które doprowadziło do jego zesłania na tę przeklętą planetę. Ponieważ nie jest możliwe pełne zrozumienie przez ludzi subtelności zasad i praw jego ludu, dość powiedzieć, że ich naruszenie wynikało - w przekonaniu Intruza – wyłącznie z odrzucenia przez niego cywilizowanej hipokryzji współplemieńców i powrotu do pierwotnego zachowania jego gatunku. Powody wygnania nadal budziły w nim gniew zakłócający jasność jego procesów myślowych. Otrząsnąwszy się ze wspomnień Intruz rozciągnął swe zmysły i wyczuł zbliżające się źródło biopola charakterystycznego dla istot żywych. Poczuł przypływ nadziei, bo rzadko zdarzało się, żeby wygnaniec miał tyle szczęścia i trafiał na żyjącą planetę… Istnieje na to zaledwie jedna szansa na wiele tysięcy. Skupiwszy uwagę na zbliżającej się istocie odkrył, że jej bio sygnatura zbliżona jest do sygnatur istot mogących stanowić podstawę jego procesów odżywczych. Szybko stłumiwszy ogarniające go podniecenie i głód, delikatnie zwinął kokon zbudowany z wysuwanych, częściowo krystalicznych wyrostków znajdujących się pod skórą. I zaczął czekać…

**


Napuszony kociamber statecznie podążał ku nowemu obiektowi znajdującemu się na terenie, które od dawna przywykł uznawać za swoje niepodzielne królestwo. Będąc dumnym kotem himalajskim nie tolerował żadnych naruszeń swej własności, uważając że wszystko na jego terenie – łącznie z dwunogami – służy wyłącznie zaspokajaniu jego potrzeb. Lecz trzeba przyznać, że był też łagodnym panem swych włości - pozwalał dwunogom się karmić, a nawet od czasu do czasu głaskać i pielęgnować. Polowanie na drobne zwierzątka w okolicy uważał za poniżej swojej godności, jednak dbał o swój harem, nie pozwalając żadnemu podwórkowemu kociemu łachmycie zabiegać o względy swoich metres. Jednak nawet zwycięskie walki z innymi kocurami nie przygotowały go do radzenia sobie z czymś tak niespotykanym. Gdy zbliżył się do dziwnego obiektu ten nagle zaczął się zmieniać. Zaciekawiony tym kocur popełnił straszny błąd - spróbował trącić go łapą, tak jak to miał w zwyczaju robić z pluszowym tygryskiem, którym od czasu do czasu się bawił. Jednak pluszak nie odpowiedziałby tak jak Intruz, który błyskawicznie wbił kolec w podstawę czaszki kota. Kolec ten był do tej pory złożony i bezpiecznie ukryty w bruździe biegnącej wzdłuż grzbietu Intruza. Gwałtownie cały świat kociambra utonął w zdającym się trwać wiecznie spazmie cierpienia , by wreszcie po kilkunastu minutach z ulgą odejść na zawsze w nicość…

***


Zabójca sycił się w ciszy swoim posiłkiem, chłonąc substancje odżywcze przez znajdujące się na spodzie macki przyssane do ciągle jeszcze żywego ciała ofiary. Co ważniejsze powoli wgryzał się też w pamięć zabijanej istoty, co umożliwiał mu kolec zawierający w środku wyjątkowo uniwersalne receptory nerwowe. Choć nie był on do końca kompatybilny w stosunku do układu nerwowego swej ofiary, udało mu się wyciągnąć z umierającego umysłu – poza wprawiającym go w euforię uczuciem dojmującego cierpienia - kilka prostych obrazów, z których jeden przedstawiał całkiem spore istoty używające przedmiotów bez wątpienia sztucznego pochodzenia. "Istoty rozumne!" – pomyślał zszokowany. Nagle zrozumiał - z dziwną mieszanką strachu i nadziei, która prawie doprowadziła do wstrzymania procesu posilania się – że ma szansę wrócić z wygnania jako bohater. Jeżeli dokonałby dla swego gatunku tak wielkiej rzeczy, jak podporządkowanie innej rozumnej rasy, nawet pełni hipokryzji sędziowie, którzy go skazali, pierwsi uznaliby jego wielkość. Szybko otrząsnął się z marzeń i zaczął planować. Proporcjonalnie do szansy, wzrosło też ryzyko. Na razie był samotny na planecie pełnej obcych i jego jedyną prawdziwą obroną była skrytość. Na szczęście nie musiał długo być sam – był funkcjonalnym hermafrodytą, który do rozmnarzania potrzebował tylko dużej ilości pokarmu. Z wielkim żalem porzucił podtrzymywanie funkcji życiowych ofiary i błyskawicznie wyssał z niej resztkę przydatnej materii organicznej. Przyrzekł sobie, że gdy wróci na rodzinną planetę, to zmusi resztę do przywrócenia obowiązywania pierwotnego i naturalnego prawa. Pozwoli mu to do woli sycić się cierpieniem pokarmu. Poznał już dokładna sygnaturę bioelektromagnetyczną swej ofiary, dlatego wyczuł, że w pobliżu znajduje się kilka osobników tego samego gatunku. Oceniając wielkość i siłę ich bio sygnatur domyślił się, że są to egzemplarze młodociane. Powinno mu to ułatwić ich konsumpcję. Porzucając zapadniętego trupa kociambra, zaczął powoli pełznąć w kierunku kryjówki kociaków. Powoli świtało, więc mógł lepiej wykorzystać słaby zmysł wzroku, dostrzegając cel polowania znajdujący się w zwalonym pniaku. Z nieznanej mu przyczyny - pomimo energii jaką dał mu niedawny posiłek - czuł pewien dyskomfort. Pomyślał, że to pewnie te futrzane kłaki ciążą mu w torbie pokarmowej. Ironicznie przypomniał sobie napomnienia swego rodziciela: „Zawsze obieraj jedzenie przed konsumpcją, potomku.”. Rozbawiony tymi wspomnieniami zepchnął uczucie dyskomfortu na samo dno umysłu. Koncentrując się już wyłącznie na zbliżającej się uczcie, ze wzmożoną determinacją ruszył dalej. Intruz nie zdawał sobie sprawy, że w swym samozadowoleniu właśnie popełnił błąd.

****


Z pewnej odległości niezauważona para kocich oczu obserwowała Intruza. Właścicielką tych oczu była dzika kotka – zwinna i pełna gracji pogromczyni leśnych gryzoni i postrach drobnego ptactwa. Kotka szybko oceniła, że nieznana istota zmierza dokładnie w kierunku jej miotu. Poza rują kocur nie obchodził jej wcale, ale stworzenie zdolne go zabić zagrażało jej kociakom. Instynkt matki domagał się natychmiastowej eliminacji tego zagrożenia, temperowany jednak przez doświadczenie nabyte w trakcie wielu udanych polowań. Kocica powoli i ostrożnie stawiając łapy z bezszelestnością urodzonego drapieżnika, zaczęła skradać. Posuwała się wzdłuż konaru drzewa sąsiadującego z spróchniałym pniakiem, w którym znajdowały się jej młode. Jej cel nieco przyspieszył w momencie gdy dotarła do mniej więcej dwóch trzecich jego długości. Konieczność natychmiastowej obrony młodych wygrała z ostrożnością. Kocica błyskawicznie przebiegła pozostały odcinek, desperacko wybijając się z końca konara znajdującego się na wysokości dwóch metrów ponad ziemią. Kreśląc wdzięczny łuk w powietrzu kocia furia poszybowała ku swej ostatniej walce.

*****


Skoncentrowany na przyszłych ofiarach Intruz dopiero w ostatniej chwili wyczuł przerażająco szybko zbliżającą się bio sygnaturę. Jako istota zdolna do może ograniczonych w czasie, acz szybkich ruchów, zdążył jeszcze postawić kolec. Ale to było wszystko co zdołał uczynić, zanim prawie cztery kilo rozpędzonego kota trafiło go idealnie w środek grzbietu. Prawa fizyki są nieubłagane, masa i prędkość zrobiła swoje – niechroniony wysuwanym kokonem odpowiednik rdzenia kręgowego ziemskich ssaków pękł jak słomka. Wiedząc, że już jest martwy, Intruz zdołał jednak w ostatnim brutalnym odruchu przebić kolcem czaszkę swego zabójcy. Jego umysł zaczął gasnąć, a ostatnią świadomą myślą był żal, że jednak się nie udało, że już nigdy nie pożywi się swoimi ukochanymi hodowlanymi grynkami na rodzimej planecie…

******


Kilka godzin później dwoje ludzi powoli przemierzało zagajnik, zachowując między sobą stałą odległość kilku metrów. Mężczyzna i chłopiec czujnie się rozglądali, szukając zaginionego kociambra, który – co nigdy mu się nie zdarzało - nie wrócił na poranne karmienie.
Po blisko godzinie wpólnego przeczesywania zagajnika głośny jęk mężczyzny zwrócił uwagę chłopca, który rzucił się w jego kierunku z okrzykiem:
- „Tato, znalazłeś go?”.
- „Nie zbliżaj się, Heniek!” – szybko odkrzyknął mężczyzna, jednocześnie zasłaniając coś przed zbliżającym się synem.
Chłopiec – na oko kilkunastoletni - pobladł i zatrzymawszy się, drżącym głosem powiedział:
- „Nie żyje? Chcę go zobaczyć.”.
Mężczyzna westchnął i - odwróciwszy głowę od truchła kota - delikatnie odrzekł:
- „Niestety Heniu.. Przykro mi. Jednak jest tu coś bardzo dziwnego, nie wiem co mogło zabić go w taki sposób. Najlepiej żebyś się nie zbliżał. Może to jakaś choroba. Pamiętasz jak opowiadałem o Rycerzu Nieulękłym? Musisz być tak dzielny jak on.”.
Ponownie skupiwszy się na zwłokach, mężczyzna przykucnął, otworzył swoją torbę lekarską, założył wyjęte z niej gumowe rękawiczki i wydobył średniej wielkości rozkładany plastikowy worek. Ostrożnie zaczął wkładać do niego nadzwyczaj lekkie i wysuszone ciało kota, zauważając przy okazji rozsiane po całym ciele półokrągłe rany. Zatopiony w myślach, kątem oka zarejestrował, że syn nieco się oddalił. Przyszło mu nagle do głowy, że to, co zabiło kocura, wcale nie musi znajdować się daleko. Szybko dokończył wpychanie kocich zwłok do worka, a w momencie gdy go zawiązywał usłyszał zduszony jęk dobiegający od strony syna. Bezzwłocznie porzucając wszystkie trzymane w rękach rzeczy pobiegł w jego kierunku. Gdy dobiegł do zamarłego w bezruchu chłopca, ujrzał ciało nieznanego mu kota splecionego w śmiertelnym uścisku z wyjątkowo dziwnym i szpetnym stworzeniem. Nie potrafił określić przynależności gatunkowej stwora, a nawet tego, do której rodziny czy gromady nalażał. A był przecież lekarzem weterynarii i zapalonym zoologiem amatorem! Sparaliżował go szok, który przerwało ciche miauczenie dochodzące z pobliskiego pniaka. Szybciej zareagował chłopiec, dopadając pniaka zanim ojciec zdążył go powstrzymać i w pośpiechu wydobywając z niego dwa coraz gwałtowniej miauczące kłębki.
- „Spójrz Tato” – rzekł Henio podnosząc je do góry – „tu są dwa kotki…”.
Głęboko westchnąwszy mężczyzna podszedł do syna i ostrożnie obejrzał kociaki, starając się przy tym usilnie nie myśleć o nierealności całej tej sprawy.
- „Wyglądają na zdrowe, a sądząc po futrze, ich ojcem mógł być Szerpa. Daję im około dziesięciu tygodni.”.
Henio - odsuwając nieco od siebie smutek po stracie Szerpy - spojrzał z kiełkującą nadzieją w oczach na ojca i nieśmiało zapytał:
- „Możemy je zatrzymać?”.
- „Zastanowimy się.” – odrzekł mężczyzna, przebiegając w myślach niedawne zdarzenia. Ponowne spojrzenie na dziwaczne ciało przypomniało mu jego młodzieńcze zainteresowanie fantastyką.
- „Niech skonam” – pomyślał - „jeśli ten stwór nie jest pochodzenia pozaziemskiego.”.
Nagle po plecach przebiegł mu zimny dreszcz - zdał sobie bowiem sprawę z sporego prawdopodobieństwa, że nieznany dziki kot uratował im życie, a być może zapobiegł pierwszemu aktowi inwazji z kosmosu.
- „Czekają nas ciekawe czasy.” – wyszeptał, jedynie siłą woli zmuszając się do zachowania spokoju i powoli odwracając się do syna, który wciąż trzymał mocno ożywione kocurki…

KONIEC
 
 
Lynx 
Wyduldas Napfluj


Posty: 7038
Skąd: znad morza
Wysłany: 20 Listopada 2012, 09:20   

Trochę powtórzeń.Śpieszyłeś się?

Blue Adept napisał/a
zaczęła skradać


zjadłeś "się".

Nie cierpię słowa "kociamber".
_________________
http://zrozumiecswiat.pl/7.html
 
 
dzejes 
prorok


Posty: 10065
Skąd: City
Wysłany: 20 Listopada 2012, 10:08   

Nie dokończyłem.

Po pierwsze interpunkcja. Wygląda, jakbyś znaki przestankowe wrzucał losowo, a mnie to męczy.

Po drugie - kociamber. Jeśli używasz kolokwializmów tego typu w narracji, nie np. w dialogu, gdzie mają zbudować obraz postaci, to narażasz się na śmieszność. Jeśli jest ona zamierzona, to wspaniale. Ty jednak masz:

Blue Adept napisał/a
Poznał już dokładna sygnaturę bioelektromagnetyczną swej ofiary, dlatego wyczuł, że w pobliżu znajduje się kilka osobników tego samego gatunku. Oceniając wielkość i siłę ich bio sygnatur domyślił się, że są to egzemplarze młodociane. Powinno mu to ułatwić ich konsumpcję. Porzucając zapadniętego trupa kociambra,


...naukowe tłumaczenie funkcjonowania obcego i dokładasz tego nieszczęsnego kociambra. To był moment, w którym przerwałem lekturę.

Ciekaw jestem jednej rzeczy - to miało być w założeniu śmieszne, czy straszne?
_________________
If we shadows have offended,
Think but this, and all is mended,
That you have but slumber'd here
While these visions did appear.
 
 
Rafał 
.

Posty: 14552
Skąd: Że: Znowu:
Wysłany: 20 Listopada 2012, 10:14   

Blue Adept napisał/a
budząc zadziwienie i przestrach nocnych stworzeń. Jednak zakłócenie leśnego spokoju ustąpiło równie szybko jak się pojawiło, pozostawiając jedynie stopniowo cichnące pohukiwanie sowy
Przestraszona sowa nie pohukuje.
Blue Adept napisał/a
do jego zesłania
Blue Adept napisał/a
przez niego
Zaimkoza zbędna.
Blue Adept napisał/a
kompatybilny w stosunku do układu nerwowego
"W stosunku do" IMO zbędne, lepiej z "z".

Po kiego grzyba człowiek, który poszedł do lasu wołać kota, bierze ze sobą torbę lekarską wyładowaną sprzętem? Bo weterynarz? A gdyby to był wulkanizator to by chodził do lasu z oponami po pachą?
 
 
Blue Adept 
Borg


Posty: 1543
Skąd: Warszawa
Wysłany: 20 Listopada 2012, 10:16   

Lynx - Skradasz się... :wink: Dzięki za trud przeczytania moich wypocin - jak napisałem - Pierwsze Koty Na Płoty... :wink:

Dawno już nie pisałem. I tak, spieszyłem się, a do tego starałem się skracać tekst do szorta, co - jak widać - niespecjalnie mi wyszło. No i pisałem głównie przez dwie ostatnie noce... :? Rzeczywiście sporo powtórzeń. :cry:
Przykro mi, że nie podoba się Tobie słowo kociamber. Z jego zastosowaniem spotkałem się przy tłumaczeniu (zastąpieniu) słowa "Tabby" z pewnej space opery autorstwa Webera i White, które to słowo miało być żargonowym ludzkim określeniem na rasę kotopodobnych obcych. Dlaczego, tego nie wiem, ale zakochałem się w tym słowie... :wink:

EDIT:

dzejes napisał/a
Nie dokończyłem.


Zraniłeś mnie... ;P:

dzejes napisał/a
Po pierwsze interpunkcja. Wygląda, jakbyś znaki przestankowe wrzucał losowo, a mnie to męczy.


Noc, późna noc. :(

dzejes napisał/a
...naukowe tłumaczenie funkcjonowania obcego i dokładasz tego nieszczęsnego kociambra. To był moment, w którym przerwałem lekturę.


Patrz wyżej - w odpowiedzi dla Lynx.

dzejes napisał/a
Po drugie - kociamber. Jeśli używasz kolokwializmów tego typu w narracji, nie np. w dialogu, gdzie mają zbudować obraz postaci, to narażasz się na śmieszność. Jeśli jest ona zamierzona, to wspaniale. Ty jednak masz:


Jak wyżej.

dzejes napisał/a
Ciekaw jestem jednej rzeczy - to miało być w założeniu śmieszne, czy straszne?


I takie i takie. :twisted: EDIT: I pewnie wyszło nijakie. :cry:

Rafał napisał/a
Przestraszona sowa nie pohukuje.


Nie wiedziałem, serio. Zawsze mi się wydawało, że tak.

Rafał napisał/a
kompatybilny w stosunku do układu nerwowego
W stosunku do IMO zbędne, lepiej z z.


Prawda. Powinienem napisać: "kompatybilny z układem nerwowym".

Rafał napisał/a
Zaimkoza zbędna.


Zgoda. To mój zgryz... :wink: Próbuję z tym walczyć.

Rafał napisał/a
Po kiego grzyba człowiek, który poszedł do lasu wołać kota, bierze ze sobą torbę lekarską wyładowaną sprzętem? Bo weterynarz? A gdyby to był wulkanizator to by chodził do lasu z oponami po pachą?


Chyba nie znasz wielu lekarzy - zarówno ludzkich, jak i zwierzęcych. ;P: Ja mam matkę lekarza pediatrę i siostrę lekarza weterynarii...

Pozdrawiam i dziękuję za krytykę. :)
 
 
Sauron 
Bink


Posty: 1804
Skąd: Toruń
Wysłany: 20 Listopada 2012, 17:46   

Zalecam dokładne (najlepiej kilkakrotne) przeczytanie tekstu przed wrzucaniem gdziekolwiek, zwłaszcza takiego pisanego w nocy...
A zapis dialogów wygląda, jakbyś nie mógł się zdecydować na jeden konkretny sposób i zsyntezował wszystkie możliwe.
_________________
Kupiec. Korzenny.
The dog park will not harm you.
 
 
Blue Adept 
Borg


Posty: 1543
Skąd: Warszawa
Wysłany: 20 Listopada 2012, 23:34   

Sauron - Masz rację. W świetle dziennym stwierdziłem, że trzeba było bardziej nad tym popracować. Z dialogami faktycznie jest tak jak napisałaś. W założeniu miał być to szort makabryczno-humorystyczny, w którym giną wszystkie koty... No i bez dialogów. Główny motyw zaczerpnąłem z "Intruza" Fredrica Browna. W nocnym widzie wyszło jak wyszło. Muszę się bardziej przyłożyć. No i wyspać - z czym ostatnio miewam kłopoty... :( Przynajmniej było co pokrytykować... :wink: Czuję, że spłaciłem sporą część frycowego. :wink:

Pozdrawiam.
 
 
gorat 
Modegorator


Posty: 13819
Skąd: FF
Wysłany: 21 Listopada 2012, 21:21   

To była pierwsza rata, mój ssskarbie...
_________________
Początkujący Wiatr wieje: Co mogę dla kogoś zrobić?
Zostań drzewem wiśni.
---
鼓動の秘密

U mnie działa.
 
 
Blue Adept 
Borg


Posty: 1543
Skąd: Warszawa
Wysłany: 21 Listopada 2012, 23:04   

Zagadka:

Coś, przed czym na forum nawet adept nie uciecze,
Co gnie feralnego, przegryza mawete,
Pożera ptaki, zwierzęta, fidele,
Najtwardszego keytowa na mąkę miele,
Kruków nie szczędzi, rozwala merulę,
Poniża nawet najwyższą shenrunię.

;P: :wink:
 
 
Fidel-F2 
Wysoki Kapłan Kościoła Latającego Fidela


Posty: 37515
Skąd: Sandomierz
Wysłany: 21 Listopada 2012, 23:07   

Marusia z czterech pancernych
_________________
Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
 
 
Kruk Siwy 
Wierny Legionista


Posty: 21969
Skąd: Szmulki
Wysłany: 21 Listopada 2012, 23:10   

Poczucie humoru Gustlika.
_________________
Tu leży pisarz nieznany.
Marzył, że dorówna tuzom.
Talent miał niespotykany
lecz pisał sobie, a muzom.

ˆ Agi
 
 
dzejes 
prorok


Posty: 10065
Skąd: City
Wysłany: 21 Listopada 2012, 23:15   

Lufa Rudego
_________________
If we shadows have offended,
Think but this, and all is mended,
That you have but slumber'd here
While these visions did appear.
 
 
Blue Adept 
Borg


Posty: 1543
Skąd: Warszawa
Wysłany: 21 Listopada 2012, 23:18   

Fidel-F2 napisał/a
Marusia z czterech pancernych


Też nie... Ale masz punkt za Polę... :D



Kruk Siwy napisał/a
Poczucie humoru Gustlika.


Ale gwoździ jeszcze nie gnę... ;P:

P.s. Moje skarby, a wybieracie się na Hobbita? ;P:
 
 
ihan 
iHan Solo


Posty: 8631
Skąd: Tarnów-Kraków
Wysłany: 24 Listopada 2012, 12:59   Re: Koty na płoty

Na początek. Nie mam pojęcia co to jest kociamber. Po drugim akapicie zaczęłam reagować alergicznie na sygnaturę bioelektromagnetyczną, biolelektromagnetyzm i inne obrzydliwości jak biopole. Tylko rąk, które leczą brakuje. I jeśli Intruz sobie pochodzi z innej planety, to skąd do diabła pomysł, że tam też życie związane jest z tym, tfu, tfu, bioelektromagnetyzmem? Skąd?.


Blue Adept napisał/a
Gdy zwierzęcy mieszkańcy okolicy wracali do swoich spraw,

Sztuczne. Do swoich spraw wracają ludzcy mieszkańcy, takie wyrażenie usprawiedliwione może być w baśni, albo uczłowieczających zwierzątka historyjkach.

Blue Adept napisał/a
żyjącą planetę

Co to jest żyjąca planeta?

Blue Adept napisał/a
znajdującemu się na terenie, które

terenie, który

Intruz jest bezkształtny, a potem nagle ma kolce, bruzdy i kryształy pod skórą. I macki na spodzie. Zdecyduj się autorze. Albo zaczął przybierać kształty, albo, no nie wiem co albo.

Blue Adept napisał/a
wyjątkowo uniwersalne receptory nerwowe.


I cały czas piszemy o życiu, rozwijającym się na obcej planecie, z receptorami nerwowymi tak? A takich spokojnych, wyluzowanych, nie nerwowych nie miał?

Blue Adept napisał/a
przedmiotów bez wątpienia sztucznego pochodzenia.


A co to jest sztuczne pochodzenie, zwłaszcza dla gościa z obcej planety? Naturalne i sztuczne jest rozróżnieniem stworzonym przez ludzi, by podkreślić swoją wyjątkowość. Patyk używany przez małpę będzie sztuczny czy naturalny?

Blue Adept napisał/a
rozmnarzania

O kurcze, to naprawdę obca rasa.

Blue Adept napisał/a
materii organicznej.


I znowu, dla gostka z obcej planety, którego życie ewoluowało trochę inaczej rozróżnienie na materię organiczną i nieorganiczną jest hm… sztuczne.

Blue Adept napisał/a
słaby zmysł wzroku


A po co mu słaby zmysł wzroku, jak miał receptory sygnatur bioelektrycznych.

Blue Adept napisał/a
bezszelestnością urodzonego drapieżnika


Dobrze, że nie z szelestnością pogrzebanego trawożercy.

Blue Adept napisał/a
sąsiadującego z spróchniałym pniakiem



sąsiadującego ZE spróchniałym pniakiem.

Blue Adept napisał/a
Jej cel nieco przyspieszył w momencie gdy dotarła do mniej więcej dwóch trzecich jego długości


Dwóch trzecich długości celu? Ulżyło mi, że nie trzech ósmych.

Blue Adept napisał/a
konara znajdującego się na wysokości dwóch metrów ponad ziemią.


Skąd znalazła się nad ziemią, skąd? Lazła wzdłuż pnia, wzdłuż konara, gdzieś zaznaczyłeś autorze miły, że lazła nad ziemią? Gdzie?

Blue Adept napisał/a
Jako istota zdolna do może ograniczonych w czasie


Jak wyglądają nieograniczone w czasie ruchy? Że co, rusza się w nieskończoność od wielkiego wybuchu do końca świata?

Blue Adept napisał/a
niechroniony wysuwanym kokonem odpowiednik rdzenia kręgowego ziemskich ssaków pękł jak słomka.


Jako żywo, nie umiem sobie wyobrazić tego fizycznie, gdzie był ten rdzeń kręgowy. Że tak sobie pękł. Rozumiem, że naoglądawszy się różnych Awatarów, gdzie jakieś delikatne, wrażliwe macki niebiescy sobie beztrosko noszą powiewające na plecach, przeciskając się wzdłuż drzew, skał i wykrotów człowiek zaczyna wierzyć, że istoty żywe, a zwłaszcza inteligentne sobie tak beztrosko wystawione rdzenie kręgowe eksponują na obcych planetach. Ale, niestety, ja tego nie kupuję.

Blue Adept napisał/a
otworzył swoją torbę lekarską,

Ojoj, cóż za zbieg okoliczności. Mało, że żywiciel kota był lekarzem, to jeszcze udając się do lasu na jego poszukiwania wziął ze sobą torbę lekarską. Cóż za pech, że nie działał w Archiwum X i nie miał pod ręką HPLC, termocyklera, mikroskopu skaningowego i paru gadżetów.

Blue Adept napisał/a
wszystkie trzymane w rękach rzeczy


Cóż za ulga, że rzeczy trzymanych w nogach nie porzucił.

Aha, edit (bo dopiero dużo później się wyjaśniło) tatuś, był weterynarzem i wszędzie chodził ze swoją podręczną torbą z workami na zwłoki.

Blue Adept napisał/a
zdał sobie bowiem sprawę z sporego prawdopodobieństwa


zdał sobie sprawę ZE sporego prawdopodobieństwa.
_________________
Boże chroń mnie przed ludźmi wykształconymi ponad swoją inteligencję.
 
 
Blue Adept 
Borg


Posty: 1543
Skąd: Warszawa
Wysłany: 24 Listopada 2012, 16:14   

ihan - Na początek:

1. Tekst jest bardzo kiepski. Jak się już usprawiedliwiałem, pisałem go nocą, bez dokonania sprawdzenia i korekty. Przepraszam za to, jednak przecież nie zmuszam nikogo do jego czytania, są tacy co darowali sobie już po kilku zdaniach. Bardziej mnie dziwi, że Tobie się chciało. Nie wiem czy być wdzięcznym, czy też zastanawiać się, na ile potrzebowałaś wyładowania dla złości. ;P:
2. Główny motyw zaczerpnąłem z „Intruza” Fredrica Browna („The Mind Thing”). Zasadniczo, to co napisałem miało być zbliżone stylem. Mój tekst z założenia był oparty o pseudonaukowy żargon, często stosowany podczas tzw. „The Golden Era of Science Fiction”.
3. Przepraszam za błędy ortograficzne, interpunkcyjne, stylistyczne i logiczne. :oops:

A teraz kilka słów na obronę mego „dzieła”:

ihan napisał/a
Nie mam pojęcia co to jest kociamber.


We wcześniejszych postach już z tego się tłumaczyłem. Ponieważ nie masz pojęcia co to jest kociamber, kolejny raz potwierdziłaś, że nie trafiłem z użyciem tego słowa. W okolicach Poznania tak się czasami żartobliwie określa kota. Jak wspominałem wcześniej, w literaturze sf spotkałem się z tym słowem w tłumaczeniach niektórych książek Davida Webera i Steva White`a.

ihan napisał/a
sygnaturę bioelektromagnetyczną, biolelektromagnetyzm i inne obrzydliwości jak biopole.


Lepiej tak, niż promienie siły… Tak na poważnie - fatalnie się to czyta. Rozumiem alergię. :wink:

ihan napisał/a
Tylko rąk, które leczą brakuje.


Są za to kolce i ssawki… :twisted: :wink:

ihan napisał/a
I jeśli Intruz sobie pochodzi z innej planety, to skąd do diabła pomysł, że tam też życie związane jest z tym, tfu, tfu, bioelektromagnetyzmem? Skąd?.


Licentia poetica? A dlaczego by nie? :lol: Poważnie, spróbuj przeczytać takie pozycje jak „Intruz” Browna (ukazał się w 1960 r.), czy też „Misja Międzyplanetarna” A.E. van Vogta, a zrozumiesz, że są zabawniejsze pomysły. ;P:

ihan napisał/a
Gdy zwierzęcy mieszkańcy okolicy wracali do swoich spraw,

Sztuczne. Do swoich spraw wracają ludzcy mieszkańcy, takie wyrażenie usprawiedliwione może być w baśni, albo uczłowieczających zwierzątka historyjkach.


Masz prawo do takiej opinii. Zasadniczo, w tej historyjce nieco uczłowieczyłem koty… ;P:

ihan napisał/a
Co to jest żyjąca planeta?


Tu: żyjąca planeta ≠ martwa planeta, tj. bez istot żywych.

Określenie "żyjąca planeta" jest w powszechnym użyciu. Choćby pierwsze z brzegu:

Żyjąca planeta

ihan napisał/a
Intruz jest bezkształtny, a potem nagle ma kolce, bruzdy i kryształy pod skórą. I macki na spodzie. Zdecyduj się autorze. Albo zaczął przybierać kształty, albo, no nie wiem co albo.


Kilka cytatów: „[…] w ciemności bezkształtny […]” , „Zwinięty w swym ochronnym kokonie […]”, „[…]delikatnie zwinął kokon zbudowany z wysuwanych […]”.

Tak, Intruz zmienia kształty.

ihan napisał/a
Blue Adept napisał/a:
wyjątkowo uniwersalne receptory nerwowe.


I cały czas piszemy o życiu, rozwijającym się na obcej planecie, z receptorami nerwowymi tak? A takich spokojnych, wyluzowanych, nie nerwowych nie miał?


Widocznie receptory zdenerwowały się krytyką. Tak, to nieco masło maślane. Spójrz na moją wypowiedź dotyczącą pseudonaukowego żargonu.

ihan napisał/a
A co to jest sztuczne pochodzenie, zwłaszcza dla gościa z obcej planety? Naturalne i sztuczne jest rozróżnieniem stworzonym przez ludzi, by podkreślić swoją wyjątkowość. Patyk używany przez małpę będzie sztuczny czy naturalny?


Czepiasz się. Na przykład wiertarkę widzianą w trakcie jej używania zaliczyłabyś do naturalnych przedmiotów? Nawet gdybyś przybyła z Matplanety? ;P: Zawsze trzeba przyjąć jakieś założenia odnośnie kosmitów.

ihan napisał/a
I znowu, dla gostka z obcej planety, którego życie ewoluowało trochę inaczej rozróżnienie na materię organiczną i nieorganiczną jest hm… sztuczne.


Znów pewne założenie autora, konieczne dla choćby minimalnej logiki tekstu. A także zastosowanie pospolitego zwrotu - w końcu nie napisałem tego dla kosmitów. :wink: Generalnie rozróżnienie na materię organiczną i nieorganiczną jest nieco sztuczne, niezależnie od planety.

ihan napisał/a
A po co mu słaby zmysł wzroku, jak miał receptory sygnatur bioelektrycznych.


A po co Tobie jest potrzebny zmysł wzroku, przecież masz uszy. Prawda? ;P:

ihan napisał/a
Dobrze, że nie z szelestnością pogrzebanego trawożercy.


Zauważyła z subtelnością urodzonego krytyka literackiego… ;P: :wink:

ihan napisał/a
Dwóch trzecich długości celu? Ulżyło mi, że nie trzech ósmych.


Myślę, że bliżej pięciu ósmych… :lol:

ihan napisał/a
Blue Adept napisał/a:
konara znajdującego się na wysokości dwóch metrów ponad ziemią.


Skąd znalazła się nad ziemią, skąd? Lazła wzdłuż pnia, wzdłuż konara, gdzieś zaznaczyłeś autorze miły, że lazła nad ziemią? Gdzie?
:shock:

„Posuwała się wzdłuż konaru drzewa sąsiadującego z spróchniałym pniakiem, w którym znajdowały się jej młode.”

ihan napisał/a
Jak wyglądają nieograniczone w czasie ruchy? Że co, rusza się w nieskończoność od wielkiego wybuchu do końca świata?


Panta rhei. Wszystko się porusza, przecież wszechświat coraz szybciej się rozszerza… :wink: A jesteś pewna tego końca świata? :mrgreen:

Poważniej:

„Jako istota zdolna do może ograniczonych w czasie, acz szybkich ruchów, zdążył jeszcze postawić kolec.”. Sformułowanie jest niefortunne, ale myślę, że przy odrobinie dobrej woli można zrozumieć, że chodziło o zdolność do szybkich, lecz krótkotrwałych ruchów.

ihan napisał/a
Jako żywo, nie umiem sobie wyobrazić tego fizycznie, gdzie był ten rdzeń kręgowy. Że tak sobie pękł. Rozumiem, że naoglądawszy się różnych Awatarów, gdzie jakieś delikatne, wrażliwe macki niebiescy sobie beztrosko noszą powiewające na plecach, przeciskając się wzdłuż drzew, skał i wykrotów człowiek zaczyna wierzyć, że istoty żywe, a zwłaszcza inteligentne sobie tak beztrosko wystawione rdzenie kręgowe eksponują na obcych planetach. Ale, niestety, ja tego nie kupuję.


Eh, to już krytyka dla samej krytyki. Nie napisałem, że kręgosłup był na wierzchu, tylko że w tym momencie nie był chroniony kokonem, który musiał być „wciągnięty”, aby Intruz mógł się poruszać. W naturze np. strunowce mają bardzo słabo chroniona cewkę nerwową. A i tak mój Intruz jest bardziej realistyczny, niż intruz Browna. Przecież nie posiada skorupy, która jakimś cudem jest przepuszczalna w takim stopniu, by odżywiać się przez osmozę, ma jakieś manipulatory i jest w stanie samodzielnie się poruszać. Nie potrafi też przejąć kontroli nad inną istotą na odległość.

No i na szczęście nie musisz tego kupować… ;P: :wink:

ihan napisał/a
Blue Adept napisał/a:
otworzył swoją torbę lekarską,

Ojoj, cóż za zbieg okoliczności. Mało, że żywiciel kota był lekarzem, to jeszcze udając się do lasu na jego poszukiwania wziął ze sobą torbę lekarską. Cóż za pech, że nie działał w Archiwum X i nie miał pod ręką HPLC, termocyklera, mikroskopu skaningowego i paru gadżetów.


Nie większy niż u Browna obecność super inteligentnego naukowca z zacięciem detektywistycznym. Ciesz się, że mój lekarz weterynarii nie miał pod domkiem wielkiego zderzacza hadronów… :twisted:

ihan napisał/a
Cóż za ulga, że rzeczy trzymanych w nogach nie porzucił.


Fakt. Temi rencami brawo biję. :bravo

ihan napisał/a
Aha, edit (bo dopiero dużo później się wyjaśniło) tatuś, był weterynarzem i wszędzie chodził ze swoją podręczną torbą z workami na zwłoki.


Cóż, to już czysty witriol. :roll: Po pierwsze nie tatuś, lecz siostrzyczka, a po drugie ja po kieszeniach trzymam worki na zwłoki. Tak na wszelki wypadek, gdyby zdarzyło mi się w afekcie jakiegoś krytyka usiec. ;P: :wink: EDIT: W zacięciu polemicznym uznałem, że powyższą uwagę odnosisz bezpośrednio do mej osoby, a przecież chodziło Tobie o treść. Faktycznie, mogłem wcześniej dokonać szerszego opisu tatusia jako lekarza weterynarii. Przepraszam za ten witriol.

Z wyrazami szacunku - M.
Ostatnio zmieniony przez Blue Adept 24 Listopada 2012, 17:19, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Sauron 
Bink


Posty: 1804
Skąd: Toruń
Wysłany: 24 Listopada 2012, 17:05   

Z tym tekstem jest taki problem, że nie jest na tyle dobry, żeby go bezboleśnie i z zaciekawieniem czytać, ani na tyle zły, żeby czytać dla pośmiana się :(
_________________
Kupiec. Korzenny.
The dog park will not harm you.
 
 
Blue Adept 
Borg


Posty: 1543
Skąd: Warszawa
Wysłany: 24 Listopada 2012, 17:22   

Sauron - Głowa do góry, niedługo dam na pożarcie kolejnego kotka na płotku... :wink:
 
 
dzejes 
prorok


Posty: 10065
Skąd: City
Wysłany: 24 Listopada 2012, 17:28   

Przejrzałem tekst pobieżnie i jeszcze: "bezszelestność" - albo piszemy poezję, albo po polsku.

Jeśli dwoje ludzi, to nie "mężczyzna i chłopiec".

Ja bym proponował tego następnego kotka odpchlić i wyleczyć ze świerzbowca, zanim się go między ludzi puści.
_________________
If we shadows have offended,
Think but this, and all is mended,
That you have but slumber'd here
While these visions did appear.
 
 
Blue Adept 
Borg


Posty: 1543
Skąd: Warszawa
Wysłany: 24 Listopada 2012, 17:41   

dzejes napisał/a
bezszelestność - albo piszemy poezję, albo po polsku.


Hmm, to nie poezja, ale jednak po polsku. Choć faktycznie, mogłem napisać np. "stawiając łapy bezszelestnie (cicho) jak urodzony drapieżca".

dzejes napisał/a
Jeśli dwoje ludzi, to nie mężczyzna i chłopiec.


Racja - dwóch ludzi (mężczyzn).

dzejes napisał/a
Ja bym proponował tego następnego kotka odpchlić i wyleczyć ze świerzbowca, zanim się go między ludzi puści.


Ale wtedy nie będzie już tak zabawnie, prawda? :wink: ;P:
 
 
Ginnar 
Jaskier

Posty: 80
Skąd: Puławy/Lublin
Wysłany: 24 Listopada 2012, 18:43   

Przeczytałem, co miało być wytknięte, to wytknięto. Generalnie smutny los kosmity któremu kibicowałem. Szkoda!
 
 
Blue Adept 
Borg


Posty: 1543
Skąd: Warszawa
Wysłany: 24 Listopada 2012, 19:12   

Ginnar napisał/a
Generalnie smutny los kosmity któremu kibicowałem. Szkoda!


W planach miałem śmierć wszystkich kotów (w tym również kociaków), ale nie mogłem się do tego zmusić... :cry:
 
 
Blue Adept 
Borg


Posty: 1543
Skąd: Warszawa
Wysłany: 24 Listopada 2012, 23:44   

Z satysfakcją masochisty wieczorową porą przedstawiam kolejnego kotka na płotku. Mam nadzieję, że będzie on nieco przyjemniejszy w odbiorze. Wydaje mi się, że nie wystąpi w nim aż tak wiele błędów. Jednakże niespecjalnie miałem komu go wcześniej pokazać, więc poziom korekty jest mocno ograniczony.

„Kot, kocica i kocurki” – „Kot kotu nierówny”


Demon przełknął ostatni kęs mózgu i głęboko westchnął. Catnip – bo takie przezwisko miał demon wśród równych mu rangą biesów – niespecjalnie przepadał za ludzkimi podrobami, lecz czuł się związany tradycją. Gdyby ta nieszczęsna parodia demonologa - której konsumpcję właśnie zakończył - zamiast zabijać kota oddała mu go żywego, to być może zastanowiłby się choć chwilę dłużej nad jego zabiciem. Jednak nie żałował śmierci kocura z sympatii dla kociego rodzaju, lecz dlatego że odmówiono mu możliwości samodzielnego dokonania egzekucji. W odróżnieniu od swych towarzyszy Catnip nie snobował się na miłośnika kotów, a wręcz przeciwnie, po pewnym żarcie zazdrosnych kumpli z piątego kręgu - z udziałem kocimiętki i hordy piekielnych kocurów – serdecznie znienawidził przeklęte futrzaki, rozwijając w sobie upodobanie do pożerania ich żywcem. Rozejrzawszy się po okolicy dostrzegł, że znajduje się na leśnej polanie otoczonej wiekowymi sekwojami przetykanymi gęstymi krzakami. Nie dość, że aktualnie nie miał ochoty odwiedzać Ziemi – właśnie zainteresował się nim urocza diablica - to jeszcze przyzwano go do totalnej głuszy. A przecież był typowo miejskim demonem. Miasto oznaczało obecność kotów. To z kolei zapowiadało - przynajmniej dla niego - miłe podwieczorki w cywilizowanym otoczeniu. Narzekając pod nosem, bies ruszył w las intensywnie węsząc. Po godzinie przedzierania się przez zarośla poczuł jakże mu miły zapach kociego moczu. Na myśl o zbliżającym się posiłku zaburczało mu we wszystkich trzech żołądkach. Szybko przekształcił się w istotę z grubsza przypominającą niskiego człowieka i ruszył śladem zapachu. Nie chciał przecież, aby jego prawdziwa postać wystraszyła przyszłą ofiarę…
*

Wieczór szybko przeszedł w noc, lecz demony doskonale widzą w ciemności. Catnip dostrzegł więc cel swych poszukiwań niedaleko wykrotu olbrzymiej sekwoi. W ciemności na krótko zabłysły trzy pary kocich ślepi, z nadzieją łypiąc ku zbliżającej się postaci. Sądząc prawdopodobnie, że to matka wraca by je nakarmić, kocurki zaczęły cichutko prychać. Kociaki ukryły się w jednak zaroślach równie szybko, jak się pojawiły, gdy tylko dotarł do nich nieznany zapach przybysza. Bies powoli zbliżał się do miejsca ukrycia kociaków, przelotnie dziwiąc się ich wielkości. Ale coś co pachnie i wygląda jak kot, jest kotem, więc większy rozmiar oznacza tylko dłuższą wieczerzę. Nie przyszło mu do głowy, że kot kotu nierówny. Schylił się więc i zachęcająco zamruczał, tworząc jednocześnie ułudę roznoszącego się po okolicy zapachu kocimiętki wymieszanego z kocią karmą. Z rosnącą niecierpliwością czekał na wywabienie młodych, całkowicie przy tym zapominając o reszcie świata. Później po wielokroć wypominał sobie nieuwagę, zawsze jednak usprawiedliwiając się tym, że przecież nie miał wcześniejszego doświadczenia z dzikimi ostępami amerykańskich lasów. Kiedy tak trwał w oczekiwaniu na posiłek, nie doczekał się jednak kociąt, lecz powrotu ich matki. Trzeba przy tym zaznaczyć, że cała historia mogłaby potoczyć się całkiem inaczej, gdyby demon był bardziej uważny, zachował swą naturalną postać lub też gdyby kocica nie byłaby wyjątkowo wyrośniętym egzemplarzem pumy. Jednak tak nie było, a skoncentrowany Catnip nie usłyszał cichego trzasku gałązki powstałego w momencie skoku drapieżnika. Zorientował się, że coś jest nie tak dopiero na ułamek sekundy przed tym, jak kot – nie na darmo zwany górskim lwem – wskoczył mu na grzbiet. Momentalnie został przyciśnięty do ziemi ciężarem równym wadze dorosłego mężczyzny. Zdążył się tylko przelotnie zdziwić, że to on jest ofiarą, gdy poczuł potężną paszczękę wgryzającą się w kark. Już chwilę później nieszczęsny demon opuścił umierającą powłokę i wygnany z materialnego świata ponownie zastukał do bramy Piekła.
**

Puma wraz ze swoimi młodymi dopiero zaczęła pożerać ciało demona, gdy on już stanął przed sądem. Wiele przykrych rzeczy można powiedzieć o Piekle, czy też wymienić mnóstwo wad jego biurokracji, jednak diabelski wymiar sprawiedliwości słynął ze swej iście piekielnej sprawności. W sumie nic w tym dziwnego, przecież był tylko jednoinstancyjny, a sam Wielki Szef był jednocześnie obrońcą, oskarżycielem i sędzią stosującym przepisy, które sam ustanowił i jako jedyny znał w całości. Po krótkiej rozprawie Lucyfer wydał zwięzły, lecz surowy wyrok, a orzeczoną karę natychmiast wykonał. Władca Piekła nie mógł znieść tego, że zwykłe zwierze na sto lat wygnało z Ziemi jednego z jego biesów. Zwłaszcza, że szyderczy śmiech chórów anielskich doprowadzał go do furii.
***

Skazany demon pragnął niebytu jak nikt we wszechświecie. Jego kara została obmyślona z iście diabelską pomysłowością i z okrucieństwem nie do przyjęcia nawet w najniższym kręgu piekieł. Na mocy szatańskiego wyroku przez sto lat został zmuszony do opieki nad piekielnymi kotami. W zakres jego kary wchodziła ich codzienna pielęgnacja, karmienie i – o zgrozo – głaskanie w każdym momencie, w którym miały na to ochotę. Dodatkowo każdej nocy musiał spać wraz z nimi, uprzednio nacierając się kocimiętką. Obowiązkowo też śpiewał im kołysanki, pomimo tego że piekielne koty nie potrzebują snu. Przy czym nie mógł drasnąć żadnego z tych anielskich pomiotów - choćby nawet dla uspokojenia rozedrganych nerwów... Jednak to nie sama kara była najgorsza, a raczej koledzy, którzy zmienili mu przezwisko na Whiskas… Z każdym upływającym rokiem coraz silniej sobie uświadamiał, że nie istnieją na świecie podlejsze i bardziej złośliwe stworzenia, niż koty. A pumy są gorsze nawet od archaniołów…

KONIEC
 
 
corpse bride 
Marsjanin


Posty: 4085
Skąd: n. huta, krk
Wysłany: 25 Listopada 2012, 16:38   

Nie będę się wypowiadać, bo nie przeczytałam - styl mi za bardzo zgrzytał, żebym mogła. Przebiegłam tylko wzrokiem wyławiając akcję. No i podobnie jak ihan nie miałam pojęcia, co to jest kociamber, a nawet, że w ogóle jest takie słowo. Myślałam, że to wymyślone przez ciebie słowo.

Czemu Catnip a nie Kocimiętka?
_________________
blog o życiu, blog o gotowaniu i galeria biżuterii.
 
 
Lynx 
Wyduldas Napfluj


Posty: 7038
Skąd: znad morza
Wysłany: 25 Listopada 2012, 19:31   

Blue Adept, INTERPUNKCJA. Powtórzenia. Chaos. Totalny brak redakcji. Pomysł fajny, realizacja z powodu błędów taka sobie.
_________________
http://zrozumiecswiat.pl/7.html
 
 
Blue Adept 
Borg


Posty: 1543
Skąd: Warszawa
Wysłany: 26 Listopada 2012, 07:49   

corpse bride - Bo jestem pokręcony i ładniej mi brzmiało po angielsku.

Lynx - Racja.

Generalnie - Dzięki za uwagi. Nie będę już Was i siebie męczył przez kilka najbliższych tygodni. Trochę poćwiczę, napiszę dla siebie kilka rzeczy, na spokojnie je poprawię, skonsultuję na privie i dopiero wtedy - może - rzucę je na żer krytyki... :wink:
 
 
shenra 
Wielki Kosmiczny Chomik Naczelna Biskupa


Posty: 24980
Skąd: z Nikąd
Wysłany: 27 Listopada 2012, 12:37   

Blue Adept, muszę przyznać, że spośród ludzików, które wrzucały na Forum swoją twórczość, chyba jesteś najfajniej nastawionym na krytykę, porady i przede wszystkim sam do siebie. Brawo.
Aha, żeby nie było nie przeczytałam jeszcze :mrgreen:
_________________
Chomikowo obłędnie, lekko neurotycznie w granicach perwersji. "Niuplać dzyndzla" :D specially for smert :D
Przesiądź się!
Przegubowy kotecek!
chomik w świecie
 
 
 
Blue Adept 
Borg


Posty: 1543
Skąd: Warszawa
Wysłany: 27 Listopada 2012, 13:36   

shenra - Dzięki. Jak mam nie być fajnie nastawionym na krytykę, przecież choć chęci mam wiele, to mam świadomość, że warsztatu i talentu nie starcza... :cry: Przynajmniej na razie. :wink: Ale pracuję nad sobą.

P.s. Nie czytaj, nie warto. Autor to mówi... :wink:
P.s.2. Aha, jeszcze jedno, nie wiem czy mam się obrazić za ludzika... :wink: Ja tam czuję się nieludziem... ;P:
 
 
shenra 
Wielki Kosmiczny Chomik Naczelna Biskupa


Posty: 24980
Skąd: z Nikąd
Wysłany: 27 Listopada 2012, 13:51   

Blue Adept, fajne podejście, bo zazwyczaj ludziki nie wytrzymywały krytyki. Przejrzyj sobie wątki "blogowe" to zobaczysz.
_________________
Chomikowo obłędnie, lekko neurotycznie w granicach perwersji. "Niuplać dzyndzla" :D specially for smert :D
Przesiądź się!
Przegubowy kotecek!
chomik w świecie
 
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group