Strona Główna


UżytkownicyUżytkownicy  Regulamin  ProfilProfil
SzukajSzukaj  FAQFAQ  GrupyGrupy  AlbumAlbum  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj
Winieta

Poprzedni temat «» Następny temat
A bodaj to wszyscy diabli! - głosowanie do 4 grudnia

Jeden z jedenastu? Dwa z jedenastu? Ile z jedenastu?
1. Przysługa
10%
 10%  [ 10 ]
2. Z życia demonologa
13%
 13%  [ 13 ]
3. Live is brutal
1%
 1%  [ 1 ]
4. Miss Darkworld
14%
 14%  [ 14 ]
5. Ostatnia podroż Henocha
8%
 8%  [ 8 ]
6. Jeden diabeł wystarczy
6%
 6%  [ 6 ]
7. Eden
1%
 1%  [ 1 ]
8. A.Bodaj - to wszyscy diabli
8%
 8%  [ 8 ]
9. Igrając z diabłem
15%
 15%  [ 15 ]
10. Kwaszona kapusta
9%
 9%  [ 9 ]
11. Księga grzechów
14%
 14%  [ 14 ]
Do d...iabła z takimi szortami [znaczy: żaden z powyższych]
1%
 1%  [ 1 ]
Głosowań: 39
Wszystkich Głosów: 100

Autor Wiadomość
baranek 
Wróbel galaktyki


Posty: 5606
Skąd: Toruń
Wysłany: 20 Listopada 2011, 20:55   A bodaj to wszyscy diabli! - głosowanie do 4 grudnia

Przysługa

- A niech to wszyscy diabli! – Witek z wściekłością cisnął zmiętą kartką w kierunku kosza i odchylił głowę na oparcie fotela.
Powieki opadły na zaczerwienione, piekące ze zmęczenia oczy. Po raz chyba setny zaczynał obliczenia, dochodził do tego samego punktu – zaplanowania środków na zakupy, i utykał w miejscu. Gorzej nawet, odbijał się od preliminarza jak od pancernej szyby, za którą leżało rozwiązanie. Mścił się na nim brak rozeznania w dostępnym sprzęcie i aktualnych cenach, a psychiczna presja dokładała swoje; przygotowanie projektu zapewniającego otrzymanie dotacji wydawało się ostatnią deską ratunku.
- Cholera! Żebym chociaż miał komputer z dostępem do netu. – Niestety, bezduszny blaszak odmówił współpracy właśnie teraz, gdy jego właściciel nie mógł wydać dodatkowo ani grosza.
Przed chwilą wybiła północ, a o piętnastej mijał termin składania wniosków w konkursie grantów na założenie firmy szkoleniowej.
- Firma szkoleniowa... on, który koncertowo spieprzył co się dało, miał uczyć innych. Dobry żart! – pomyślał.
Wszystko szło nie tak. Najpierw, nie bez jego pomocy, splajtowała firma kolegi, później skończyły się oszczędności, a wraz z nimi „dozgonna” miłość Hanki. Widocznie zapewniając o uczuciach, była już żona, miała na myśli jedynie jego konto.
- Czy mam rozumieć, że jesteś gotowy? – obcy głos, który zadźwięczał w głowie sprawił, że mężczyzna zerwał się na równe nogi strącając kubek z resztką zimnej kawy. Nerwowo omiótł wzrokiem poddasze, ale oprócz kota, drzemiącego oczywiście na ulubionej kanapie Witka, nikogo nie dostrzegł.
- Zwariowałem – pomyślał z przerażeniem.
- Jeszcze nie – odpowiedział głos – ale jesteś na dobrej drodze.
Witek opadł z powrotem na fotel i ukrył twarz w dłoniach.
- Stary, nie pękaj. Mam propozycję – głos nie dawał za wygraną.
- Jaką? - nawet nie udawał zainteresowania.
- Dokończę projekt i sprawię, że dostaniesz pieniądze na założenie firmy.
- A gdzie tkwi haczyk? I kim ty u diabła jesteś? – Witek, z natury podejrzliwy, zareagował instynktownie.
- Twoim diabłem stróżem, niestety – westchnął głos – z takim nieudacznikiem dawno się nie męczyłem. Mam cię potąd! – Siłą rzeczy, głos nie pokazał pokąd go ma.
- I niczego nie żądasz w zamian? Nie wierzę. Nie ma darmowych obiadów – iskierka nadziei w przekrwionych oczach nieszczęśnika zgasła tak szybko, jak się zapaliła.
- Zresztą, wszystko mi jedno - mruknął po chwili.
- Muszę wreszcie wygrać! – tyle energii włożył w te słowa, że aż sam się zdziwił.
***


Jakiś czas po ogłoszeniu wyników do szczęśliwego zwycięzcy dotarła plotka o nagłym i dziwnym zniknięciu Hanki.
Cóż, w rzadkich chwilach namiętności zawsze powtarzał: Kochanie, jesteś moim życiem i duszą.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Z życia demonologa

Promienie popołudniowego słońca wpadały przez niewielkie okna wieży, rozlewając się jasnymi plamami po ścianach i posadzce komnaty. Drobinki kurzu wirowały w ich smugach, opadając statecznie na szklane retorty.
Wystrój komnaty jasno wskazywał na to, kto jest jej właścicielem. Pod ścianami, na których gdzieniegdzie wyryto pulsujące zielenią runy ochronne, stały olbrzymie regały uginające się pod opasłymi tomiskami. W centrum komnaty rozrysowano skomplikowany pentagram, przy którym, umieszczona na pulpicie, spoczywała wielka księga. Całości dopełniał wypchany demon, dyndający na łańcuchach pod sklepieniem, oraz pożółkła ze starości czaszka ze świecą na czubku.
Przy masywnym biurku, w wytartym, skórzanym fotelu siedział drobny, zasuszony starzec. Przy pomocy dziwacznych narzędzi, usiłował umieścić niewielki kryształ w skomplikowanym urządzeniu stojącym przed nim. Mruczał przy tym pod nosem z zaaferowaniem, przekrzywiając głowę i zezując przez szkło powiększające przymocowane nad lewym okiem. Zwał się Asgan Khan Sur i był demonologiem. Najstarszym i najpotężniejszym z żyjących, co w tym zawodzie jest imponującym osiągnięciem. Swoją pozycję zawdzięczał pedantyczności i uporowi w zdobywaniu wiedzy. Oraz pewnej drobnej wadzie, która zagwarantowała mu całkowity posłuch zarówno wśród demonów, jak i kolegów po fachu. Asgan był perfekcjonistą, tylko z tych wyjątkowo nerwowych. Potrafił wpaść w furię z byle powodu, przez co jego imię nawet w najgłębszych czeluściach piekielnych wzbudzało grozę. W trakcie jednego ze swoich słynnych ataków zdemolował kilka kręgów piekieł, a Nuaghartz’una, jednego z przedwiecznych arcydemonów, wypchał i powiesił pod sufitem.
Teraz, przygryzając koniuszek języka wsunął kryształ w mosiężną obudowę. Powoli wypuścił powietrze. Kryształ wysunął się z obejmy i z cichym brzęknięciem upadł na biurko. Asganowi zaczęła drgać powieka. Wstał, podnosząc zaciśnięte pięści do ust.
- Gnaaagh… - ogłosił całemu światu. Skomplikowana mosiężna konstrukcja przeleciała przez komnatę, rozbijając szkło laboratoryjne na jednym ze stołów. Za nią poleciał kryształ rozpryskując się w drobny mak. Asgan wybiegł zza biurka klnąc i miotając zaklęcia. W komnacie rozpętało się istne pandemonium, wypełnione wizgiem rykoszetujących od ścian czarów, brzękiem tłuczonego szkła i trzaskiem pękającego drewna. Demonolog dysząc ciężko stał pośrodku komnaty. Tuż przed nim z hukiem i brzękiem łańcuchów, zwaliło się trofeum spod sufitu. Potoczył wokół obłąkanym wzrokiem, wznosząc w górę zaciśnięte pięści.
- A bodaj to wszystkie demony! – wrzasnął.
Wieża zatrzęsła się w posadach. Rozległ się dźwięk przypominający darcie wielkiego prześcieradła. Zaśmierdziało siarką, spalenizną i czymś co dosadnie kojarzyło się z często używanym, a rzadko czyszczonym wychodkiem. W komnacie zrobiło się ciasno. Ciasno tak, jak jest to tylko możliwe gdy zbyt dużo materii znajdzie się w przestrzeni posiadającej kilka wymiarów za mało. Przez chwilę panowała pełna zakłopotania cisza, po czym gdzieś spośród plątaniny macek, rogów i kopyt dobył się zduszony, służalczy głos.
- Wzywałeś nas o Panie?
- On nam nie odpowie Xyrtgor’au– kwiknął spanikowany głos z okolic podłogi.
- Dlaczego?
- Tzay’notgur na nim siedzi – odpowiedział głos.
- Aha…
Zapadło złowrogie milczenie, kiedy demony przetrawiały dość niepokojącą perspektywę. W końcu padło przerażające swą konsekwencją pytanie.
- To kto nas odwoła?

***


Przez długi czas ludziom żyło się lepiej. Stali się otwarci, uczciwsi i mniej skorzy do wojen. Nikt nie zastanawiał się nad tą zmianą. No może oprócz egzorcystów i demonologów, którzy narzekali na pewien zastój w interesie.
Trwało to do pewnego dnia, gdy… Ale to już zupełnie inna historia.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Live is brutal

Dwa małżeństwa przyjechały do wynajętego na ich wspólną rocznicę ślubów domu, gdzie białe marmury zdobiły większość podłóg, bujna zielona roślinność pięła się po seledynowych ścianach, potężny czarno-złoty kominek delikatnie ogrzewał wnętrza, a tajemnicze żółte kule, niczym małe rażące słońca mocno przylegały do sufitu. Chłopcy bez namysłu rozsiedli się na wygodnych skórzanych sofach, które były rozlokowane w obszernym jasnym salonie. Z piwem w ręku i z drwiącym uśmiechem na ustach, skrycie coś do siebie szeptali. Koleżanki natomiast, niemal od razu zajęły przytulną kuchnię, gdzie przygotowując kolację, opowiadały sobie jakieś prześmieszne historie.
- Jak tam twój wczorajszy seks? – zapytała Klara.
- Beznadzieja – odparła Edit. – Stary przyszedł do domu, w trzy minuty zjadł obiad, po tym cztery minuty bzykania, i po krótkiej chwili już spał. A u ciebie?
Spojrzenie Klary mówiło wszystko, oczy błyszczały jej niczym żywe srebro.
- No u mnie rewelka, mała. Mężulo wpadł na chatę i porwał mnie na *beep* romantyczną wyżerkę. Później przez godzinę wracaliśmy spacerkiem przez miasto. Potem świece i godzinka gry wstępnej. Dalej, mała, przeszło godzina wyuzdanego, nieziemskiego seksu, i na koniec wyobraź sobie, że przez kolejne trzy tysiące sześćset sekund czule ze sobą rozmawialiśmy. Po prostu bajka!
W tym samym czasie podchmielony Alan pyta Alojza:
- Jak tam twój wczorajszy seks?
- Wspaniały! Przychodzę do domu, obiad na stole, pobzykałem i zasnąłem! A u ciebie?
Spuszczona głowa starszego z braci, nie wróżyła niczego dobrego.
- No u mnie k*rwa beznadzieja, brachu – zakwilił. – Wpadam, nie ma prądu, bo zapomniałem opłacić rachunek. Zabrałem więc żoneczkę na wyżerkę. Żarełko beznadzieja i takie drogie, że nie starczyło na złotówę. Musiałem zapierniczać do domu z buta. Dowlokłem się, a tam psia mać nie ma światła, więc znowu te cholerne świece. Byłem tak wkurzony, że najpierw przez godzinę nie chciał mi stanąć, a potem przez kolejną godzinę nie mogłem się spuścić. Na to wszystko tak się wnerwiłem, że przez trzy tysiące sześćset sekund jeszcze usnąć nie mogłem!
- A bodaj to wszyscy diabli! – wykrzyknął Alojzy.
…………………………………………………
Po drugiej stronie miasta spierali się ze sobą, oglądający telewizyjne reality show rodzice obydwóch bliźniaków. Na ekranie widzieli i słyszeli nieświadomych niczego synów, potem zobaczyli także rozbawione beztroską rozmową synowe.
- Dobry miałam pomysł, że poleciłam im ten dom – uśmiechnęła się Bety.
- Jesteś durna – odparł Ariel. – Ale chłopcy wymiatają... Moja krew!
Kobieta z niechęcią zerknęła na starego.
- Co oni paplają? – zastanawiała się, słuchając audycji. – Wszyscy mówią, że kobiety są z Wenus, a mężczyźni z Marsa, albo odwrotnie? Nie ważne zresztą, ale nasi chłopcy, to chyba spadli z księżyca – dodała, próbując wyłączyć odbiornik.
Mężczyzna z rozdziawioną szeroko gębą, gwałtownym ruchem powstrzymał ją przed tym.
- Zostaw! – warknął na nią. – I przynieś mi piwo, bo impreza dopiero się rozkręca…
Wyniki oglądalności programu przekroczyły wszelkie granice, a losy bohaterów śledziły przed telewizorami miliony widzów.
……………………………………………………
Alojzy próbując rozweselić zasmuconego brata, zaproponował:
- Wiesz co, a może wymienimy się żonami na tę jedną noc? Jest okazja, nikt się nie dowie. Przecież zawsze o tym marzyliśmy…
Oczy Alana zaświeciły się wtedy, jak stuwatowe żarówki.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Miss Darkworld

Czyściłem właśnie napierśnik z żółci potępieńców siódmego kręgu, gdy Xazyel wparował bez pukania, jak to miał w zwyczaju, do mojej kwatery.
- Zobacz, jak Belial Industries dba o swoich najdzielniejszych legionistów! - odsłonił tryumfalnie pożółkłe kły i pomachał mi przed ślepiami skrawkami czerwonego pergaminu. - Dwie wejściówki na dzisiejszą galę finałową Miss Darkworld. Piszesz się?
- A co, Hermenegilda cię rzuciła, że chcesz iść z kumplem? - pozwoliłem sobie n odrobinę złośliwości.
- Żeby tak prosto dało się od niej uwolnić - rozmarzył się głośno. - Powiedziała, że to poniżający spektakl i niech sobie znajdę jakiegoś szowinistycznego padalca do towarzystwa. No to przyszedłem do ciebie...
Wyszczerzyłem zębiska w przyjacielskim uśmiechu.

*


Sala Karmazynowa Pałacu Bestialstwa i Magii pękała w szwach od snobistycznego towarzystwa. Czuć było wielkie piekło, a zwinne hostessy roznosiły czarki ze świeżo utoczoną krwią potępionych. Na tle elegancików ubranych w smokingi z afroamerykańskiej skóry wyglądaliśmy z Xazyelem nieco przypadkowo, bardziej jak personel sprzątający aniżeli pełnoprawni goście. Dostaliśmy miejsca w dalszym rzędzie, obok wymuskanych gadżeciarzy dyskutujących o wyższości tabletu Hellfire nad produktami Forbidden Fruit.
Kandydatki wystąpiły najpierw w zbrojach. Projektanci w większości przedobrzyli i diablice były ledwie widoczne między fantazyjnymi płaszczyznami czarnej stali, złota i obsydianu.
- Jakbym w takim rynsztunku miał iść na front, to nawet cherubina był nie zarąbał - skomentował zdegustowany towarzysz.
Potem było trochę lepiej, taniec z ognistymi pejczami i pokaz w strojach do kąpieli smołowych. Tajne glosowanie wyłoniło mroczną trzynastkę. Prowadzący galę sodomiczny inkub piskliwym głosem oznajmił, że oto nadchodzi najciekawszy moment wieczoru, przesłuchanie finalistek przez jurorów.
Pierwsza na gorącą siarkę została rzucona śniada trzeciokręgowa diablica z burzą wężowych włosów.
- Jakie są twoje plany kariery zawodowej? - spytał stetryczały gargulec.
- Pracuję jako wolontariuszka w fundacji Zabierz im odrobinę nadziei - odparła, dygając. - Uczymy diablęta sączyć herezje w umysły kościelnych hierarchów. To jest właśnie moje powołanie, praca z młodzieżą.
Kolejną kandydatką był smakowity sukub o piersiach niczym dwa pociski moździerzowe.
- Gdybyś miała wybierać między pięknem a okrucieństwem, co byś wybrała? - padło pytanie.
- Piękno jest potrzebne w mojej pracy, to fakt - odpowiedziała, robiąc zamyśloną minę. - Ale czymże ono byłoby bez okrucieństwa? Jedynie bezwartościową skorupką. Będąc okrutna, mogę natomiast służyć diabelskiej sprawie na wiele sposób. Dlatego okrucieństwo jest ważniejsze od piękna.
Trzecie na scenę wyszła drobna demonica o wspaniałych krwistoczerwonych skrzydłach.
- Gdybyś wygrała konkurs, co zrobiłabyś z nagrodą? - spytał przewodniczący jury.
- Wciąż tyle dobrego dzieje się na Ziemi - jej oblicze teatralnie posmutniało. - Jako ambasadorka ciemności, jeździłabym po piekle i wspierała finansowo wszelkie inicjatywy na rzecz światowej wojny.
Xazyel zerwał się z miejsca i ruszył w stronę wyjścia. Podążyłem za nim, przeciskając się między zapatrzoną w scenę publicznością. Po chwili znaleźliśmy się w hallu.
- Nie zdzierżyłem - wysapał. - Rzygać się chce od tej politycznej poprawności.
Przytaknąłem, smętnie kiwając łbem.
- Chodźmy do mnie - zaproponował. - Chata wolna, Hermenegilda na zakupach. Mam coś z przemytu w szafie, odpalił mi znajomy malarz, który po tym dostaje obłędnych wizji - zniżył głos. - Paczka postnych sucharów...
Moje ślepia błysnęły entuzjazmem. Postne suchary - pomyślałem - a to dopiero perwersja!

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Ostatnia podroż Henocha

Przybył pierwszy. Wjechał na szczyt Hermon wojskowym jeepem, którego zabrał z opuszczonego posterunku. Po drodze zbierał najpotrzebniejsze rzeczy: opał, paliwo, ubrania i jedzenie. Zabierał tak dużo ile tylko weszło na samochód. Nie lubił jeździć do wyludnionych wiosek i miast poniżej. Obojętnie czy w Izraelu, Syrii czy Libanie, robiły
przygnębiające wrażenie. Wszędzie panowała ta sama martwa cisza przerywana wyciem wiatru i dźwiękiem silnika. Na szczycie nie było lepiej, do ciszy i wiatru dochodził mróz. Wiedział, że będzie musiał tu czekać na pozostałych, nie wiedział tylko jak długo.

Wiele zmieniło się od czasu kiedy spotkali się tutaj ostatnio. Teraz zastał tu rozerwaną kopułę radaru, rdzewiejący drut kolczasty, skorodowaną bramę, otwarty, pusty barak, wybite szyby w punkcie obserwacyjnym i wyblakłe litery UN na ścianie poniżej. Hotel Hermon – posterunek Sił Rozdzielająco-Obserwacyjnych ONZ. Od dnia, w którym
zjawił się tu po Apokalipsie też zaszły zmiany. Dotarli kolejni, przybyło aut, postawili nowe baraki, w których chronili się przed wiatrem i mrozem. Czas spędzali na rozmowach, nikt jednak nie wspominał o tym co było przed, nikt nie odważył się głośno pytać o to, co będzie
po. Wypatrywali kolejnych przybyszy i ich zwiastunów: tumanów kurzu wzniecanych przez samochody w ciągu dnia, świateł reflektorów po zmroku, ognisk palonych nocą.

W końcu czekali już tylko na dowódcę. Wypatrzył go Araziel, który spędzał w punkcie obserwacyjnym najwięcej czasu. To on przybył na szczyt pierwszy i przez te wszystkie miesiące oczekiwań wypatrywanie nadchodzących stało się jego głównym zajęciem. Natychmiast wezwał wszystkich by wyszli go powitać.

Stanął przed tłumem, wsparty na kosturze, w potarganej burce narzuconej na wojskowy mundur. Na jego anielskiej twarzy malowało się ludzkie zmęczenie. Jeden z tłumu wyszedł mu na spotkanie.
- Witaj Szemihaza. - odezwał się do przybyłego.
- Azazel - odpowiedział mu łamiącym się głosem wyczerpany dowódca.
Padli sobie w ramiona.
- Jestem ostatni? - Zapytał Szemihaza, wodząc wzorkiem po znajomych twarzach upadłych.
- Tak. Jesteśmy wszyscy. Całych dwustu. - Azazel uśmiechnął się smutno.
- Chodź ogrzejesz się i odpoczniesz, a wieczorem porozmawiamy.
Upadli aniołowie rozstępowali się przed swoim dowódcą. Poznali ograniczenia ludzkich ciał, wiedzieli, że musi odpocząć. Mieli nadzieję, że przyniósł odpowiedź na to jedno pytanie: Co dalej?

Wieczorem rozpalili ogniska i czekali na Szemihazę. Gdy ten wyszedł z bazy i ruszył do nich, zapadła cisza. Wszyscy czekali co powie. Nie zdążył powiedzieć nic. Powyżej szczytu pojawiło się światło, a z niego wyszedł starzec. Poznali go od razu. Przez tłum, niczym westchnienie, przetoczył się szept: Henoch.

Henoch spojrzał po nich i odezwał się donośnym głosem:
- Czuwający nieba przybywam tu z rozkazu Tego, który jest wielki, którego wielbią, Pana Duchów. Wysłał mnie w ostatnią podroż, bym oznajmił wam Jego wolę. Powróciliście na Ziemię w śmiertelnych ciałach, równi wobec siebie. Po tym jak Syn Człowieczy odejdzie ze Sprawiedliwymi, wyruszycie i odnajdziecie dwieście kobiet, które będziecie mogli wziąć za żony. Stworzycie nowe pokolenie, które zasiedli Ziemię. Będziecie żyć i umierać, jak niegdyś ludzie. Ci, którzy odwrócą się od Pana Duchów, po śmierci przestaną istnieć. Znacie tajemnice nieba więc korzystajcie z tej wiedzy, abyście spotkali Pana ponownie po waszej śmierci. - To rzekłszy odwrócił się i ruszył w stronę światłości. Gdy światło gasło, ujrzeli jeszcze Uriela, który zawsze podróżował z Henochem. Uśmiechał się do nich.

Zrozumieli, że oto dostali drugą szansę. Upadli aniołowie, zaczęli nowe, ludzkie, życie na zniszczonej przez Apokalipsę Ziemi.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jeden diabeł wystarczy

Na początku byli trochę zestresowani.
Spotykali się od paru miesięcy. Randki, spacery, wizyta u niej, wizyta u niego. Czuli wzajemną fascynację, rozmawiali, dotykali swoich dłoni, przytulali się i całowali. Miłość oszałamiała jak narkotyk i było naprawdę cudownie.
Aż nadszedł ten moment. Nie uzgadniali tego, nie było pytań, żadne z nich nie rzucało aluzjami. Po prostu wiedzieli, że to dziś. Zaprosił ją na kolację. Przygotował coś prostego i pysznego, pili wino, jedli i rozmawiali, płomyki świec rzucały długie cienie a kwiaty pachniały wprost oszałamiająco. I wiedzieli, oboje wiedzieli. Widzieli to w swoich oczach. Pragnienie i pewność. To dzisiaj.
Usiedli obok siebie, na sofie, z kieliszkami w dłoniach. Tak, byli onieśmieleni. Choć czuli już wcześniej, w tańcu, gdy tulili się do siebie, gdy się witali i żegnali. Ona – jego zdecydowane ramiona, szorstkie policzki i wzbierającą pod ubraniem męskość. On – jej kuszące usta, napierające na niego piersi i cudownie zniewalające biodra. A mimo to teraz… Usta spotkały się niepewnie, palce niezgrabnie i irytująco powoli rozpinały guziki, odstawiony z wahaniem kieliszek spadł na podłogę.
Potem było już lepiej. Delikatny, miękki pocałunek oszołomił ich, porwał, stał się namiętny i głodny. Całowali się, dotykając, tuląc, pieszcząc. Ubrania znikały powoli, jakby za sprawą magii. Ostatni krępujący moment, gdy ściągał sztruksy i już po chwili byli cali tylko dla siebie. Nawet nie wiedzieli, kiedy przenieśli się do sypialni.
Nie było już onieśmielenia. Oddali się sobie z żarliwą gorliwością. Odkrywali się i poznawali, rysowali na ciałach rozżarzone mapy drżących westchnień. Nie mówili sobie, czego chcą, co lubią, robili to instynktownie. Zatracała się we wszystkim, co robił. Podejmował z entuzjazmem każde wyzwanie, jakie przed nim stawiała. Nie rozmawiali, szeptali tylko gorączkowo, bez udziału woli, o pragnieniu, o tym, co czują. Nie rozumieli słów, pojmowali temperaturę szeleszczących głosów.
Wezbrali olbrzymią falą. Unieśli się na niej jak surfer, wysoko, pod same chmury i balansowali rozdygotani. Zapadli się w gorący tunel, mknęli nim wśród gwiazd. Aż w końcu fala opadła na nich, zamknęła w mocnym uścisku, zmieszała pot i łzy. W ciszy sypialni wibrował jeszcze opadający krzyk pierwszego spełnienia.
Patrzyła w jego oczy natarczywie, na dnie spojrzenia kwiliła rozedrgana struna, krzyczała bezgłośnie, że to teraz. Już!
Buzował. To już nie była kwestia prostego „chcę”. Muszę, potrzebuję, pragnę! – to rozpierało, ciągnęło, pchało. Nie było już swobody decyzji, wyboru. Nie było możliwości wycofania się, ucieczki. Tylko tu i teraz, wewnętrzna przemoc.
Był gotowy.
A mimo to, nagle, w kluczowym momencie, coś się stało. Wciąż płonął, ale… Spojrzał w dół, patrzył i nie rozumiał. Coś się zmieniło... Choć nie w nim, ale… tam.
– Ożeszszkrwfaaaa! – jęknął i zdusił przekleństwo.
Wszystko minęło. Pożądanie, wspólne emocje, wszystko wypaliła frustracja i dojmujący wstyd. Nie mógł. I nie mógł znieść upokorzenia.
– A by to wszystko diabli! – warknął i opadł bezwładnie na pościel.
Bezwiednie przyjął obronną postawę. Czekał na żarty, docinki, może pretensje. Albo na litościwe pocieszenie, każdemu się zdarza, kochanie, to będzie najgorsze. Unikał jej spojrzenia, odwrócił głowę i czekał. Czekał na pierwszy cios.
Coś poruszyło się w polu widzenia, mignęło z prawej strony. Widział to tylko kątem oka.
Na blacie nocnej szafki, obok jego zegarka, okularów i pudełka z prezerwatywami leżało coś, czego wcześniej tu nie było. Kwadratowy fragment plastikowej wytłoczki z tabletką w środku.
Pyknęło mu w uszach, jakby od zmiany ciśnień przy nurkowaniu i usłyszał w głowie wyraźny szept:
– A jeden biesik… wystarczy?

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Eden

Poniedziałek zaczął się pechowo. Nie dość, że budzik nie zadzwonił i Mariuszowi groziło spóźnienie się do pracy, to jeszcze miał zatkany nos i czuł drapanie w gardle. Jak nic przeziębienie! A przecież system powinien automatycznie korygować takie nagromadzenie błędów. No tak – przypomniał sobie – przecież w program wpisana jest okresowa stymulacja przez stres, aby mieszkańcom Idealnego Świata nie przewróciło się w głowach od nadmiaru szczęścia i dobrobytu. Czyżby właśnie nadszedł Ten dzień?

Klęknął obok łóżka i odmówił modlitwę dobrego pracownika. Natychmiast wszystkie objawy przeziębienia ustąpiły. Takie doświadczenia wzmacniają tylko ufność w opiekę Najwyższego. Szybko się ogolił, ubrał i włożył do aktówki jogurt wyjęty z lodówki. Śniadanie zje w pracy. Tuż przed wyjściem przypomniał sobie jeszcze, aby wrzucić budzik do ekologicznej niszczarki. W drodze powrotnej kupi sobie nowy. Chwilę później stał na parkingu przed blokiem, szukając kluczyków do samochodu. Wtedy na ścianie sąsiedniego bloku dostrzegł wizerunek diabła. Dokładnie takiego, jak na tym słynnym obrazie w Świątyni. Gdy na moment odwrócił wzrok, diabeł zniknął.

Do budynku Ministerstwa Gospodarki Mariusz dotarł spóźniony tylko kilka minut. Siadł za biurkiem w pokoju, który dzielił z dwiema koleżankami i zabrał się za lekturę stosu dokumentów. System Idealnego Świata zapewniał jego mieszkańcom wszelkie dobra i usługi, wymagał jednak od nich należytego zaangażowania. I to zarówno ciała, jak i umysłu. Do obowiązków Mariusza należało studiowanie modeli makroekonomicznych, a następnie modlenie się o to, aby ludzie postępowali zgodnie z ich przewidywaniami. W spełnionej utopii było to możliwe. Wszak pod opieką Najwyższego ludzkie umysły zawsze były kierowane ku dobru.

Przez resztę dnia nie zdarzyło się nic nadzwyczajnego. Do czasu, aż Mariusz wrócił wieczorem do domu i włączył telewizor, aby obejrzeć program rozrywkowy. Zamiast niego zobaczył potężną asteroidę uderzającą o powierzchnię Ziemi. Przez moment sądził, że to jakiś film przyrodniczy, lecz nagle na ekranie pojawił się czerwony napis:

Uwaga! Armagedon. Obywatel Mariusz Dykiel proszony jest o natychmiastowe stawienie się w Świątyni i zabranie klucza dostępu.

Położona w centrum miasta Świątynia była sercem Idealnego Świata. Mariusz wszedł do przedsionka i, zgodnie z instrukcją, krętymi schodami udał się na szczyt wieży. Wymacał włącznik światła, odsunął drewnianą szafkę opartę o ścianę i poszukał otworu, do którego miał włożyć klucz. Gdy to zrobił, nagle wszystko zniknęło w błysku światła.

Obudził się w pełnym galaretowatego płynu pojemniku. Na moment ogarnęła go panika. Podniósł się gwałtownie, próbując wyzwolić się z otaczających go kabli i nagle wszystko sobie przypomniał.

Mariusz Dykiel, multimilioner i szef "Projektu Osada" siedział za biurkiem w położonym na najwyższym piętrze wieżowca gabinecie. Cały budynek należał do stworzonej przez niego fundacji, która pozwalała kilku tysiącom ludzi oderwać się od przypadkowości realnego świata i zaznać życia w utopii. Po chwili drzwi otworzyły się i do gabinetu wszedł diabeł. Dokładnie taki, jak na obrazie w Świątyni.

– Cześć, Roman! – Mariusz powitał głównego księgowego fundacji. – I co cię tym razem sprowadza?
– No cóż – odezwał się przybysz – udawanie zwyczajnego człowieka w twoim raju dla ekonomistów jest z pewnością przyjemne. W realnym świecie mamy jednak kryzys finansowy, fundacja przeżywa ostatnio kłopoty, a rachunki płacić trzeba.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
A.Bodaj – to wszyscy diabli

Mefisto był mocno zdziwiony takim obrotem wydarzeń. Przed momentem został wyrwany z ciała czterdziestopięcioletniego Amadeusza Bodaja, które zamieszkiwał przez ostatnie dwie dekady. Ktoś ściągnął go z powrotem do Piekła. Nie taki był plan…
Usłyszał za plecami głośnie chrząknięcie i odwrócił się gwałtownie.
– Co tu się wyrabia?! – rzucił gniewnie w kierunku wysokiej postaci ubranej w modny, idealnie skrojony garnitur. Gdyby nie czerwona, napuchnięta gęba i długie rogi na łysym czerepie, można by pomyśleć, że osobnik jest wysokiej klasy biznesmenem. – I co ty w ogóle masz na sobie, Lucek?
– Eee… Taka nowa moda. Wybacz, że odciągam cię od twoich obowiązków, Mefi, ale Rada poprosiła mnie, abym podjął pewne kroki...
– Przecież jestem w trakcie realizacji Armagedonu.
– No właśnie. Armagedon. – Lucyfer zaczął krążyć wokół Mefista jak belfer, który przepytuje nieprzygotowanego ucznia. – A jaki był pierwotny plan Zagłady Świata, proszę kolegi?
– Tego… – Upadły wyraźnie stracił rezon. – Rada nakazała mi opanować ciało śmiertelnika, niejakiego Amadeusza Wincentego Bodaja i spłodzić z ziemską kobietą potomka, który w roku 2000 miał rozpocząć Apokalipsę.
– Mów dalej…
– No i syna spłodziłem. Tylko po jego urodzeniu nastąpiły drobne komplikacje.
– „Drobne komplikacje”?! Pozwoliłeś go ochrzcić, Mefi!!! – wybuchnął Lucyfer.
– Krycha mnie zmusiła. Nawet nie wiesz jak bardzo uparte potrafią być kobiety.
– Wszystko poszło ee… w diabły. Dwa tysiące lat przygotowań! Nawet wymyślona na poczekaniu „milenijna pluskwa” nie wypaliła, bo ziemscy informatycy poradzili sobie z nią szybciej niż się spodziewaliśmy. Ale nie to jest najgorsze. Tyś… tyś się dał obrzezać. Myślałeś, że się nie dowiemy?
Mefisto zrobił zawstydzoną minę.
– Nigdy nie eksperymentowałeś, Lucek?
– Jeśli chodzi ci o ten incydent z anielicą – tym razem Lucyfer wyglądał na zakłopotanego – to ona sama tego chciała…
– No widzisz. Nikt nie jest idealny. A na Ziemi jest tyle pokus… – Mefisto przymknął powieki i rozmarzył się.
– Dosyć! – krzyknął przewodniczący Rady Piekielnej. – Musimy szybko skończyć z tą farsą. Na tej przeklętej planecie Koniec Świata zyskał status święta ruchomego. Ale ciebie już ta sprawa nie dotyczy. Przenoszę cię na emeryturę. A teraz zejdź mi z oczu.
Mefisto chciał zaprotestować, ale widząc w oczach szefa szczery gniew, postanowił odpuścić. Zamienił się w obłok czarnej sadzy i zniknął.
Lucyfer wyciągnął z kieszeni marynarki komórkę.
– Dział Realizacji Apokalipsy? – rzucił do słuchawki. – Proszę mi przyśpieszyć tą asteroidę! Nowa data zagłady: 12.12.2012… Co?! Ludzie już ją odkryli? Budują broń, która będzie w stanie zniszczyć każdy meteoryt? – Twarz Lucyfera zrobiła się granatowa z wściekłości. – A planeta X? Może uda się doprowadzić do przecięcia orbit?... Kiepski pomysł? Zanim dotrze do Ziemi skonstruują statki kosmiczne i uciekną na Marsa?
Diabeł rzucił aparat i zaczął po nim skakać. Po chwili opanował się, poprawił garnitur i pstryknął palcami. Usiadł na fotelu, który zmaterializował się obok niego i zaczął dumać. W końcu wyciągnął drugi telefon i wystukał numer.
– Jahwe? Propozycja powrotu do Nieba aktualna?... Mam ładnie przeprosić i obiecać, że już będę grzeczny? Hmm… I co mam jeszcze zrobić?? Obciąć rogi?! – Upadły przetarł pobrużdżoną twarz drugą ręką i ścisnął kąciki oczu. – Dobra. Wygrałeś. Rzucam tą robotę, niech się ktoś inny męczy. Ale obiecaj mi jedno: nigdy więcej pracy z ludźmi!

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Igrając z diabłem

01.04 Anno Satani …
- A bodaj to wszyscy diabli wzięli! – potężny, aczkolwiek nieco piskliwy głos dobiegał od strony głównej komnaty.
- Szefie, czy coś się stało? – diablik, lekko utykający na prawe kopytko wyłonił się zza kotary wiszącej obok wejścia do czeluści dolnych.
- Widziałeś?! – wychudzony Pan Podziemia wymachiwał jakimś świstkiem papieru. – Czynsz nam podnieśli o sto procent dusz! Termin płatności do jutra! Czy oni tam na górze zwariowali!
- Ależ szefie, przecież to żadna tragedia. Wyśle się specjalistów i problem z głowy. Przecież ludzie lgną do nas jak muchy do miodu – zaśmiał się sługa.
- Bubik, czy ty się z aniołem przez ścianę macałeś? Weź no zerknij do spisu, kiedy myśmy ostatnio porządną rekrutację przeprowadzili? Wszyscy się opierdalają, urlopy zdrowotne biorą, że niby w ciężkich warunkach pracują. Piekło nam zamarza, bo do pieca nie ma kto paliwa dorzucać, a ty mi tu z miodem i muchami wyskakujesz!
- Szefie zawołamy Cimeriesa, przejedzie się po czarnym lądzie i załatwi nam opłatę na najbliższe pół roku – odparł nonszalancko diabeł.
Lucyfer zasępił się i pogrążył się w myślach, podgryzając kępkę sierści z czubka ogona. Belzebub za każdym razem, gdy przyłapywał szefa na wykonywaniu tej intymnej czynności, czuł się zakłopotany. Żaden szanujący się czart, a tym bardziej Władca Podziemia nie powinien skubać kitki publicznie. To było takie niesmaczne i zarazem takie… takie ludzkie.
Diabeł wzdrygnął się na samą myśl o człowieczej stronie natury szefa.
Po kilku minutach z triumfalnym tupnięciem, a raczej grzmotnięciem pokaźnego lucyferowego kopyta, decyzja o pozyskaniu trzech czwartych zasobów dusz czarnego lądu została podjęta. Odpowiednie pisma i pozwolenia rozesłano przez chochliki gończe. Odpowiedzialny za doprowadzenie zastępu potępionych otrzymał od szefa zgodę na użycie wszelkich dostępnych środków i nieprzekraczalny termin 23 godzin.
Lucyfer tak bardzo wziął sobie do czarnego serca przechytrzenie pierzastych aniołów, że ogłosił wszem i wobec, że jeżeli ktokolwiek przeszkodzi Cimiemu w sfinalizowaniu transakcji zostanie wydalony z Piekła w trybie natychmiastowym.
- Bubik!! Bubik!! – krzyczał władca Piekieł, gdy wskazówka zegara zatrzymała się na za pięć dwunasta. – Gdzież jest ten obdarty darmozjad!
- Szefie jeśli mogę wtrącić – Azazel spoglądał na wypielęgnowane dłonie.
- Byle z sensem.
- Widziałem go jak z wyjątkową dla siebie werwą przekonywał Cimiego, żeby odpuścił sobie duszołapstwo, panie – mruknął upadły wcierając w pazury niebieski krem odżywczy.
- Zdrajca! Judasz! – Lucyfer zapłonął ogniem wściekłości.
- Panie wzywałeś? – przygarbiona dusza wyłoniła się spod podłogi komnaty.
- Na Boga, tfuuu, na czarta, to była taka figura retoryczna – Lucyfer westchnął z rezygnacją. – Wracaj do siebie.
Nim z powrotem głowa Judasza zniknęła pod podłogą rozległ się donośny gong. Piekielny zegar wybił północ. Pan Podziemia jak oparzony wyfrunął z komnaty i pognał co sił do bram Podziemia. Już w połowie drogi zwolnił kroku, gdyż musiał się przeciskać przez skłębione mrowie dusz. U wrót dumnie wypięty na czarnym koniu czekał na Władcę Cimeries, obok którego stał Belzebubik, z przerażeniem spoglądający na płynące zewsząd zjawy.
- Ty czarci pomiocie zdradziecki! – warknął Lucyfer i zamachnął się potężną łapą na sługę.
Diabeł uchylił się przed ciosem.
- Ależ panie, to nie tak jak myślisz. To, to nieporozumienie. Żart taki był. Prima Aprilisowy.
Szatan zatrzymał się w półkroku i szczęka mu opadła.
- Na żarciki ci się zebrało, taaak? – syknął przez zaciśnięte zęby. – To teraz zajmiesz się zakwaterowaniem naszych nowych podopiecznych, osobiście.
- Ale, ale… - jęknął Belzebub.
- Żarcik – wyszczerzył się Władca.
- Serio?
- Nie.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Kwaszona kapusta

Był wczesny ranek. Mgła pełzła ponad żółtoczerwonym dywanem. W nocy chwycił mróz i kiedy tutaj szedłem kilka minut temu, liście cicho chrupały pod butami. Teraz idąc w ciszy kontemplowałem grę świateł w okruchach lodu, które oblepiły gałęzie. Ruszyłem ścieżką w dół zbocza, brnąc nieśpiesznie przez kłębowisko wspomnień.

Wiatr przyniósł mdły opar jesieni. Chciałbym odetchnąć głęboko tym zapachem. Ale to już przeszłość. Tak samo odległa i niedostępna jak smak ulubionych potraw. Sernika, truskawek posłodzonych słońcem, ruskich pierogów z kwaszoną kapustą, świeżo parzonej kawy w ulubionej filiżance. Tej z obtłuczonym uchem.

Miliony myśli, miliony skojarzeń gromadzących się na skraju przemijania. Majaczący gdzieś w tyle głowy obraz dyndającego ciała. Już bez bólu, bez więzów zaciskających się na przeszłości, przyszłości i teraźniejszości. Dlaczego? Z powodu kilku niespłaconych rat? Bo rzuciłem pracę? Bo… Niby nic nadzwyczajnego. Je*** proza życia.

I wreszcie jest, na samym skraju skarpy, nad szarym nurtem rzeki. Jego sylwetka wydaje mi się prawie dostojna. Kidy zbliżam się na kilka kroków, już nie ma odwrotu. Nie mogę spojrzeć za siebie.

Nikt nie wyciągnął do mnie ręki. I teraz jestem sam. Gdzie byliście, moi „przyjaciele”? A niech was wszyscy diabli!

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Księga grzechów

Siadł czart na polanie i rozmyślał z przejęciem:
„Cóż mam począć z tak trudną sprawą? Jak oznajmić ją władcy?”
Nie znalazł jednak rozwiązania, którego szukał, choć w głowie kłębiło mu się ich wiele. Zdecydował, iż pójdzie i wprost powie wszystko, a później będzie czekał na karę, która zostanie mu wymierzona.
Do jaskini wszedł bez problemu, ale podążając korytarzami, słyszał niepokojące szepty. Piekielni bracia nieśli wieść o jego przybyciu i nie brzmiało to bynajmniej jako dobra nowina.
Zagłębiał się w czeluści, aż dotarł do samego serca czarciego domu. Stanął przed ogromnymi kamiennymi drzwiami i uspokoił oddech, a następnie wszedł do środka.
- Witaj, mój drogi namiestniku! – Już u progu dobiegł go twardy głos.
- Witaj, władco czartów i biesów! – rzekł drżącym głosem, kiedy zobaczył swego pana.
Lucyper siedział wygodnie na tronie po środku komnaty i prześwietlał go przenikliwym wzrokiem. Po bokach stali doradcy: Boruta i Mefistofeles, którzy niezwykłą sławę pośród biesów ostatnimi czasy zdobyli.
- Jakie wieści niesiesz? Jak twe zadanie?
- Niestety, panie, nie przynoszę dobrych wieści. – Zobaczył jak na twarzy władcy pojawia się grymas niezadowolenia, ale nie miał żadnych nowin, mogących osłodzić porażkę. – Zagubiłem spis ludzkich dusz i nie mogę go odnaleźć.
Chociaż sala wydawała się pusta, na słowa czarta nagle rozległ się złowrogi pomruk.
- Jak to zgubiłeś?! – wrzasnął Lucyper, wstając ze swego tronu. – Jak można zgubić coś tak ważnego? Jak wyobrażasz sobie, że mamy teraz podczas Sądu Ostatecznego ludzi oskarżać? Jak udowodnimy ich grzechy i przewinienia?
- Nie złość się, o panie – bronił się czart. – Próbowałem odszukać zgubę, ale było to niemożliwe.
- A inne sposoby?! – krzyczał rozwścieczony władca piekieł.
- Udałem się do Świętego Mikołaja, coby może on pomógł. Ma przecież własne źródła, kto był zły, a kto dobry. Jednak stary piernik uwziął się i zaczął ględzić, że niby nie gramy w jednej drużynie. Rzekł, że nas nie wesprze, choćbyśmy nawet tak podgrzali ziemię, że przez całą zimę śnieg w pluchę by się zamieniał.
- Nieudaczniku! Jak śmiesz pokazywać mi się na oczy! Na łoże z nim i torturować aż do końca świata!
- Panie, czy mogę? – wtrącił spokojnie, stojący obok Mefistofeles. – Myślę, że nasza sprawa nie jest stracona.
- Czyżby? – zainteresował się Lucyper.
- Otóż – ciągnął Mefisto – kilka lat temu powołaliśmy do życia tajną formację, zwaną „Cukrowa Góra”, która miała za zadanie gromadzić dane o wszystkich duszach na świecie i kusić ich do grzechu.
- A jak to działa? – dopytywał władca.
- Formacja „Cukrowa Góra” dokonała całkowitego przełomu w naszych działaniach tworząc projekt, pozwalający duszom, mieć przekonanie zupełnej swobody, oraz wolnej i niczym nieskrępowanej woli. Poczuli się przez to dowartościowani na niespotykaną dotąd skalę i grzeszą na potęgę ku chwale twojej, mości władco.
Tu Mefisto przerwał na chwilę, aby sprawdzić czy został zrozumiały, a następnie kontynuował:
- Co więcej, wiemy o nich wszystko, bo sami nam te informacje przekazują. Wiemy gdzie grzeszą, jak grzeszą, z kim grzeszą, a nawet jak lubią grzeszyć! Niektórzy zaczęli wręcz żyć w naszym projekcie - zakładając farmy, prowadząc działania mafijne i wiele innych. Przesyłają nam zdjęcia i filmy, dzięki którym w Dniu Sądu Ostatecznego będziemy przygotowani!
Kiedy skończył, rozległy się okrzyki radości w całej jaskini, bo nawet w najdalszych zakątkach przysłuchiwano się przemówieniu Mefistofelesa.
Lucyper uśmiechnął się, ukazując swe ostre niczym rekin zęby.
- Jak nazywa się ten projekt?
- Facebook, mój panie.
- A co z duszami, które się nie zarejestrowały?
- A która zła dusza mogłaby się temu oprzeć? Dobre dusze nas przecież nie interesują...
_________________
Życie, ku*wa, jest nowelą.

"Pisze się po to, żeby było napisane" - Zygmunt Kałużyński
 
 
hijo 
Fziu Bździu


Posty: 6069
Skąd: Katowice
Wysłany: 20 Listopada 2011, 21:55   

No to otwieram stawkę:)

Na razie bez szerszego komentarza, bo autorów 2 tekstów podejrzewam jednego jestem wręcz pewien.

Powiem jedynie, że dyskwalifikuję szort: Live is brutal ten doiwcip dokładnie 2 tygodnie temu słyszałem przy wódce na kominie u mojego przyjaciela. Nie lubię plagiatów ;P:

Najlepszy moim zdaniemtekst nie otrzyma punktu. Kwaszona kapusta nadaje się zdecydowanie do szortalu, a nie na SFFiH.

głosy oddaję dwa:
Ksiega Grzechów
Miss Darkworld
_________________
God created Arrakis to train the faithful.
 
 
baranek 
Wróbel galaktyki


Posty: 5606
Skąd: Toruń
Wysłany: 20 Listopada 2011, 22:12   

hijo, dzięki za otwarcie stawki.
_________________
Życie, ku*wa, jest nowelą.

"Pisze się po to, żeby było napisane" - Zygmunt Kałużyński
 
 
hijo 
Fziu Bździu


Posty: 6069
Skąd: Katowice
Wysłany: 20 Listopada 2011, 22:18   

baranek, do usług :twisted:
_________________
God created Arrakis to train the faithful.
 
 
brajt 
Komandor Koenig


Posty: 642
Skąd: GGFF
Wysłany: 21 Listopada 2011, 06:36   

Live is brutal... jeśli to live bylo celowe, to fajna gra słów, ale jeśli nie, to... ;P

Niestety tekst jest przede wszystkim głęboko nie na temat i też go dyskwalifikuję. Resztę przeczytam później.

Oczywiście brawa dla autorów i Baranka. :bravo
 
 
Albion 
Kapitan Kirk


Posty: 1127
Skąd: Warsaw City
Wysłany: 21 Listopada 2011, 07:28   

Głosy idą na:

Miss Darkworld - za pomysł i wykonanie
Księga grzechów - za potwierdzenie słuszności mojego uprzedzenia co do fb
Kwaszona kapusta - bo sugestywne i pal sześć do czego lepiej się nadaje

oraz

Ostatnia podroż Henocha - za pomysł

i po namyśle

A.Bodaj - to wszyscy diabli - podeszło, choć można by nieco doszlifować



Od głębszej oceny, także tych bez punktów się powstrzymam, bo sam pomiot spłodziłem.
_________________
"Historia uczy tego, że ludzie niczego nie uczą się z historii"
(\_/)
(O.o) This is Bunny. Add Bunny to your signature
(> <) to help him achieve world domination.
 
 
baranek 
Wróbel galaktyki


Posty: 5606
Skąd: Toruń
Wysłany: 21 Listopada 2011, 12:07   

Albion, dzięki.
brajt, czekam na więcej.
_________________
Życie, ku*wa, jest nowelą.

"Pisze się po to, żeby było napisane" - Zygmunt Kałużyński
 
 
Kruger 
Zombie Lenina


Posty: 476
Skąd: Wrocław
Wysłany: 21 Listopada 2011, 13:00   

Super temat. Zaowocował wieloma ciekawymi pomysłami. Gratki za ten pomysł, Baranku.

Przysługa
Taki średniak. Ani specjalnie nie razi, ani nie wprawia w zachwyt.

Z życia demonologa
Nawet niezłe. Trochę mi brakuje takiego literackiego sznytu w warstwie językowej. Nie do końca też wierzę autorowi w konstrukcję bohatera. Nerwowy perfekcjonista, rozumiem, ale żeby wpaść w szał tak, żeby wszystko w diabły porozwalać i własnym życiem ryzykować – trochę to się rozjeżdża z perfekcjonizmem.
Dobra puenta. Może prosta, ale fajna. Miłe oku zakończenie otwarte, choć wydaje mi się, że bez ostatniego akapitu tekst byłby tak samo dobry.
Tytuł miałki nieco. I kłamliwy, bo tekst opowiada nie o życiu a o… No właśnie.

Live is brutal
Jak już zwrócono uwagę, fabuła słaba, od strony tego znanego dowcipu zwłaszcza. Pomieszane to jest z dwoma innymi wątkami i w efekcie żaden nie zostaje należycie wykorzystany. Boli to zwłaszcza w przypadku ostatniego wątku, słynny szekspirowski efekt bliźniaków jest tylko wzmiankowany a więc – płaski w wymowie.

Miss Darkworld
Zdecydowanie mi się podoba. Najfajniejsza w tekście jest inwersja moralności, wszystko, co dla nas jest złe, tam jest dobre i codzienne. Ale w jednym punkcie brakuje trochę konsekwencji…
Żona demona mówi o szowinistycznych padalcach. Hmmm, jako demonica powinna lubić szowinizm :)

Ostatnia podroż Henocha
Za bardzo zagmatwane dla mnie. Czy była jakaś Apokalipsa czy nie, czy ludzie żyją, bo jeśli tak to po co diabły mają Ziemię na powrót zasiedlać, a jeśli nie to skąd te żony dla diabłów? Skąd ta dobroć Boga że daje im szansę? I czemu muszą się zbierać by im to oznajmił?
Jest fabuła, ale ja jej nie rozumiem, zbyt porwana IMHO.

Jeden diabeł wystarczy
Tekst napisany dla klimatu, po to, by na końcu klimat odebrać i zostawić czytelnika z niczym. Bo dość słaby dowcip trudno uznać za „coś”.

Eden
I? Nie ma puenty, końcówki, zakończenia, choćby otwartego. Ostatnie zdanie Romana to zaledwie wstęp do zakończenia!
Sam pomysł… Ok., zjadliwy. Matrix trochę przeszkadza, ale dobra. Podstawowe pytanie, tylko, co to jest fundacja? Skoro kilka tysięcy osób zaznaje sobie przyjemności życia w utopiach, to kto za to płaci? Fundacja – to sugeruje, że płaci za to ktoś inny. W imię czyjego interesu? To się kupy nie trzyma.

A.Bodaj – to wszyscy diabli
Też niezły średniaczek.

Igrając z diabłem
Nie do końca rozumiem. Trochę to zamotane w drugiej części. To w końcu Bubik działał przeciw szefowi i przeciw duszołapstwu czy nie? I dlaczego Piekło ma płacić czynsz komukolwiek (i komu, Niebu? To już zupełnie bez sensu)?

Kwaszona kapusta
Ładne. Ładnie naszkicowany zarys fabuły. Ale tylko zarys. Brakuje konkluzji. Chłop nie żyje, tęskni za życiem i ma wyrzut do świata. I co dalej? Nic.
Minus za małą objętość.

Księga grzechów
Drażni mnie przestawiony szyk zdań, takie stylizowanie archaizacji. Nie widzę uzasadnienia dla tego zabiegu. W trakcie czytania miałem nadzieję, że treść uzasadni formę, że się okaże że to jakaś baśń czy podanie – ale nie. Więc kontestuję.
Druga rzecz, nie przekonuje mnie brak współpracy ze strony Mikołaja. Jeśli przyjąć, że funkcją Zła jest oskarżać na Sądzie Ostatecznym, to jest to funkcja dana przez Boga. W interesie Dobra jest, by ktoś wykazywał ludziom na sądzie zło. Mikołaj powinien to rozumieć. Już by mi bardziej pasowało, gdyby się okazał złośliwym zgredem i z tego powodu nie chciał pomóc.
I na koniec – pomysł z fejsbukiem mnie nie ujmuje. Jakaś taka moda się zrobiła na polewanie z fejsbuka. Ja tam tego nie kumam. Nie chce mi się, to nie zaglądam i tyle. Żeby jeszcze żart był bardziej wyrafinowany…

Punkty idą do:
Miss Darkworld – zdecydowanie najlepszy.
Z życia demonologa – bo się mnie spodobał jako drugi.
_________________
Niespełniony ałtor a także troll, tetryk i maruda.
 
 
baranek 
Wróbel galaktyki


Posty: 5606
Skąd: Toruń
Wysłany: 21 Listopada 2011, 14:14   

Kruger, dzięki.
_________________
Życie, ku*wa, jest nowelą.

"Pisze się po to, żeby było napisane" - Zygmunt Kałużyński
 
 
Przemo 
Frodo Baggins


Posty: 116
Skąd: Kraków
Wysłany: 21 Listopada 2011, 15:49   

Zdecydowanie Księga grzechów.
Fajny język, klimat i pomysł.

Zastanawiałem się jeszcze nad Igrając z diabłem , ale zgadzam się z Krugerem. Coś ta końcówka poszła w diabelnie złą stronę.
 
 
tullia 
Jaskier


Posty: 92
Skąd: w-m
Wysłany: 21 Listopada 2011, 16:54   

Ode mnie punty dostały:
Miss Darkworld - to mi się najbardziej podobało, rozbroił mnie ten tekst. :)
A.Bodaj - to wszyscy diabli - ma swój urok.
Igrając z diabłem - za kitkę ;P:
Księga grzechów - nawet fajne, dla mnie drugie miejsce.
 
 
Agi 
Modliszka


Posty: 39279
Skąd: Wielkopolska
Wysłany: 21 Listopada 2011, 18:32   

Przeczytałam, kilka z zainteresowaniem. Mam już kandydatów do punktu, ale muszę poczekać, żeby pierwsze wrażenia uleciały i wtedy zobaczę co mi zostanie w pamięci.
 
 
furious_wizard 
Luke Skywalker


Posty: 243
Skąd: Warszawa
Wysłany: 21 Listopada 2011, 19:05   

Ja już przeczytałem i znowu zaczynam mój taniec komentarzy z napojem energetyzującym jako partnerem. Na pierwszy rzut pójdą te popularne i wspomniane we wcześniejszych komentarzach.

Live is brutal
Tak szczerze, to do końca nie zrozumiałem tego tekstu. Autor za bardzo zamieszał. Chciał zacząć od dość starego dowcipu (już kilka lat temu go słyszałem) i później pogłębić jego znaczenie, ale to się nie udało.

I jeszcze co ważne - uważam, że nasz język jest tak piękny, tak barwny i tak plastyczny, że nie rozumiem, dlaczego tytuł jest po angielsku. Całkiem niepotrzebnie i nic to nie wnosi.

Już pierwsze słowa świadczą o tym, że autor nie postarał się nawet, żeby ten dowcip zamaskować. Wszystko jest tak jakby ktoś opowiadał dowcip. Bardzo mnie to drażniło.

Nie rozumiem też tego zdania:
Cytat
Żarełko beznadzieja i takie drogie, że nie starczyło na złotówę.
Czy chodziło tu o taksówkę?

Później kawał się kończy i zaczyna się dziwna (jak dla mnie - niedopracowana) scena, która znowu się kończy. Stanowczo za szybko, bo można było to pociągnąć dalej - byłoby wtedy bardziej zrozumiałe. Na koniec jest jeszcze sygnalizowany dodatkowy wątek - również krótko...

Podsumowując, tytuł mi się nie podobał. Fabuła i język części pierwszej z dowcipu. Część druga z fajnym pomysłem, ale zmarnowanym.
Nie podobało mi się.
_________________
"Faceci zawsze byli bardziej tolerancyjni w kwestii kobiet eksponujących swoje biusty."

baranek
 
 
furious_wizard 
Luke Skywalker


Posty: 243
Skąd: Warszawa
Wysłany: 21 Listopada 2011, 19:54   

Kolejny tekst Kwaszona kapusta.

Tekst trochę dziwny. Chyba aspirujący do poważnego przesłania. Podoba mi się forma kilku akapitów i generalnie narracja pierwszoosobowa, bo jakoś ostatnio jestem fanem takiego typu opowieści. Można w ten sposób dobrze oddać uczucia i emocje postaci.

Myślę też, że oszczędność słów to celowy zabieg autora i chyba w sumie dobrze, bo to w ten sposób tekst stał się bardziej mroczny i tajemniczy.

To co mi przeszkadza to może trochę za długi wstęp i za szybki koniec właściwej fabuły. Tak na prawdę połowa tego tekstu to wstęp, a później różne szybko dziejące się rzeczy, które są najważniejsze, a opisane bardzo krótko. Przy pierwszym czytaniu nawet nie zrozumiałem, o co chodzi. Zwłaszcza jeśli chodzi o tą postać na końcu. Dopiero za kolejnym razem.

Mało tu fantastyki, ale jest nastrój.

Nawet mi się podobało, ale chyba nie aż tak, żeby dać punkt. Chwilami ta oszczędność nie wyszła tekstowi na dobre. Przydałby się tu jeszcze jeden akapit... albo może nawet dwa.
_________________
"Faceci zawsze byli bardziej tolerancyjni w kwestii kobiet eksponujących swoje biusty."

baranek
 
 
baranek 
Wróbel galaktyki


Posty: 5606
Skąd: Toruń
Wysłany: 21 Listopada 2011, 20:12   

Przemo, dzięki.
tullia, też dzięki :)
Agi, poczekamy :)
furious_wizard, chaotycznie, ale konsekwentnie.
_________________
Życie, ku*wa, jest nowelą.

"Pisze się po to, żeby było napisane" - Zygmunt Kałużyński
 
 
furious_wizard 
Luke Skywalker


Posty: 243
Skąd: Warszawa
Wysłany: 21 Listopada 2011, 20:24   

baranek, taki już jestem... chaotyczny...
Ale to wina innych użyszkodników, że akurat od tych tekstów zaczęły się komentarze ;)
A ja jak ten cielak idę za tłumem :P
_________________
"Faceci zawsze byli bardziej tolerancyjni w kwestii kobiet eksponujących swoje biusty."

baranek
 
 
furious_wizard 
Luke Skywalker


Posty: 243
Skąd: Warszawa
Wysłany: 21 Listopada 2011, 21:31   

I ostatni na dziś: Miss Darkworld.

Tekścik przyjemny. Sprawnie napisany i dobrze się go czyta, ale nie zachwycił mnie szczególnie.

Pierwsza część to takie "przychodzi kumpel do kumpla". Mam wrażenie, że brakuje tu diabelskości w tych diabłach. Poza wypowiedziami kandydatek (o tym później), nie ma nic wskazującego na zło, czy choćby psotliwość tych czartów. Świadczy o tym np.
Cytat
pozwoliłem sobie n odrobinę złośliwości
. Jak dla mnie to diabły powinny być złośliwe! Dla siebie również. Zło to zło.

Nie pasuje mi tutaj też Hermenegilda. Diablica powinna być ostra i perwersyjna, a tu się okazuje, że to jakaś dziewuszka strojąca fochy.

Początek części drugiej z opisem zaczynał się fajnie, ale później weszły tablety... całkiem niepotrzebnie... można było to pominąć, albo napisać o czymś innym. Jakoś nie potrafię sobie wyobrazić diabłów z tabletami. Mają magię i jeszcze używają tabletów? Po co? Ale tutaj to może moja wyobraźnia słabo zadziałała.

Dalszy ciąg był dość prosty i przewidywalny. Odwrócenie dobra i zła było pomysłem wręcz świetnym!, ale wydaje się mi się, że nie do końca wykorzystanym. Podobała mi się pierwsza odpowiedź, ale już pozostałe były przeze mnie spodziewane. Myślę, że można było dalej i głębiej pociągnąć ten wątek.

I później było dość nudno. Znowu "kumpel z kumplem", aż o czasu ostatniego zdania. Suchary mnie rozwaliły! Bardzo fajne zakończenie!

Podsumowując, kilka dobrych pomysłów i chętnie poczytam inne dzieła tego autora (jak się za dwa tygodnie poznam jego tożsamość), ale punktu nie dam. Najbardziej drażniła mnie ta nadmierna ludzkość diabłów. Tak jakby skopiowane sytuacje z życia, ale bohaterowie mają rogi, ostre zęby, skrzydła, ogony i kopyta, a zero piekielnego charakteru.

Inne teksty innego dnia.
_________________
"Faceci zawsze byli bardziej tolerancyjni w kwestii kobiet eksponujących swoje biusty."

baranek
 
 
dziko 
Yoda


Posty: 949
Skąd: Warszawa
Wysłany: 21 Listopada 2011, 22:24   

Ciekawie to wyszło nawet. Sporo o o ciapowatych diabłach, to tak średnio mnie kręci. Jeszcze rozwiązanie, że sprytny gość kiwa jakiegoś mniej rozgarniętego Borutę jest OK, ale przedstawianie demonów jako bandy nieudaczników trochę mi tak zgrzyta. Niemniej, poziom edycji niezły.

Po dłuższym zastanowieniu PUNKTY dla:

Z życia demonologa - ot, klasyczne hihi-fantasy (nie mylić z hi-fantasy). Można by w paru miejscach doszlifować, postać demonologa może zbyt karykaturalna, ale pomysł dobry i fajne półotwarte zakończenie. Chyba dałoby się wziąć ogólną ideę i przerobić to na większy tekst.

Księga grzechów - uff, znaczy się, jestem bezpieczny ;) Dobrze napisane, sympatyczne. Facebook to wdzięczny temat, nawet jeśli oklepany.

Wyróżnienie dla:

Kwaszona kapusta - tu miałem wrażenie "dobry warsztat, ale machnięte na kolanie". Tekst ma coś w sobie, ale jednak zbyt enigmatyczny, tu powinno być "więcej mięsa".
_________________
pozdrawiam - Bartek
Dzikopis
 
 
baranek 
Wróbel galaktyki


Posty: 5606
Skąd: Toruń
Wysłany: 22 Listopada 2011, 17:40   

dziko, dzięki.
furious_wizard, a za tłumem to nie owieczka przypadkiem?
_________________
Życie, ku*wa, jest nowelą.

"Pisze się po to, żeby było napisane" - Zygmunt Kałużyński
 
 
marcolphus 
Batman


Posty: 514
Skąd: Kraków
Wysłany: 24 Listopada 2011, 11:43   

Przysługa - zabawne i sympatyczne. PUNKT
Z życia demonologa - j.w. PUNKT
Live is brutal - nie, już za dużo mam tego w TV
Miss Darkworld - bardzo fajne. PUNKT
Ostatnia podroż Henocha - zbyt dużo niezrozumiałych rzeczy
Jeden diabeł wystarczy - nie podeszło mi za bardzo
Eden - hmmm, ale o co chodzi? j.w.
A.Bodaj - to wszyscy diabli - bardzo fajne. PUNKT
Igrając z diabłem - beznadziejne
Kwaszona kapusta - też nie dla mnie
Księga grzechów - he he, dobre. PUNKT

Całkiem sporo punktów mi wyszło w tej edycji...
 
 
 
Arya 
Stefan Sławiński


Posty: 2628
Skąd: Lublin
Wysłany: 24 Listopada 2011, 15:36   

Przysługa, Live is brutal, A. Bodaj - to wszyscy diabli i Księga grzechów.
 
 
baranek 
Wróbel galaktyki


Posty: 5606
Skąd: Toruń
Wysłany: 24 Listopada 2011, 18:28   

marcolphus, Arya, dziękuję.
_________________
Życie, ku*wa, jest nowelą.

"Pisze się po to, żeby było napisane" - Zygmunt Kałużyński
 
 
baranek 
Wróbel galaktyki


Posty: 5606
Skąd: Toruń
Wysłany: 28 Listopada 2011, 11:15   

i co tak nagle zacichli wszyscy, hę?
_________________
Życie, ku*wa, jest nowelą.

"Pisze się po to, żeby było napisane" - Zygmunt Kałużyński
 
 
Kruk Siwy 
Wierny Legionista


Posty: 22004
Skąd: Szmulki
Wysłany: 28 Listopada 2011, 12:10   

diabli ich wzieni
_________________
Tu leży pisarz nieznany.
Marzył, że dorówna tuzom.
Talent miał niespotykany
lecz pisał sobie, a muzom.

ˆ Agi
 
 
shenra 
Wielki Kosmiczny Chomik Naczelna Biskupa


Posty: 24980
Skąd: z Nikąd
Wysłany: 28 Listopada 2011, 12:56   

Przeczytałam. Ogólnie na pierwszy rzut oka podobał mi się jeden tekst.

A tak a propos Live is brutal - fatalne przerobienie starego dowcipu. Przepraszam autora/autorkę, ale zero pomysłu wałsnego...

Co do reszty szortów zastanowię się, czy skomentuję. :wink:
_________________
Chomikowo obłędnie, lekko neurotycznie w granicach perwersji. "Niuplać dzyndzla" :D specially for smert :D
Przesiądź się!
Przegubowy kotecek!
chomik w świecie
 
 
 
Agi 
Modliszka


Posty: 39279
Skąd: Wielkopolska
Wysłany: 28 Listopada 2011, 16:52   

Po ponownym czytaniu punkty przyznałam dla:
- Jeden diabeł wystarczy
- Igrając z diabłem
- Kwaszona kapusta
 
 
baranek 
Wróbel galaktyki


Posty: 5606
Skąd: Toruń
Wysłany: 28 Listopada 2011, 16:58   

Agi, dzięki.
_________________
Życie, ku*wa, jest nowelą.

"Pisze się po to, żeby było napisane" - Zygmunt Kałużyński
 
 
Agi 
Modliszka


Posty: 39279
Skąd: Wielkopolska
Wysłany: 28 Listopada 2011, 19:09   

Kto będzie trzynastym dia... głosującym, znaczy? :mrgreen:
 
 
xan4 
Tatuś Muminków


Posty: 5116
Skąd: Dolina Muminków
Wysłany: 28 Listopada 2011, 19:58   

Tym razem ja :)

Ostatnia podroż Henocha
Kwaszona kapusta
Z życia demonologa
Miss Darkworld


dokładnie w tej kolejności
 
 
baranek 
Wróbel galaktyki


Posty: 5606
Skąd: Toruń
Wysłany: 28 Listopada 2011, 20:32   

xan4, dzięks.
_________________
Życie, ku*wa, jest nowelą.

"Pisze się po to, żeby było napisane" - Zygmunt Kałużyński
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group