To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Autostopem przez galaktykę - Jaja młodości :D

Kostucha Drang - 4 Grudnia 2007, 12:34

mawete,

Bączki z saletry ! Pamietam - to był ubaw. Niektórzy wrzucali do klatek schodowych..
Ostatnio chciałem zademonstrować bączki ( saletrzane oczywiście :mrgreen: ) synowi i nigdzie nie mogłem dostac saletry ! !

Z tej serii pirotechnicznej - pamiętacie może jeszcze tzw. "skubanie korków" (kapiszonów) w celu wyjęcia z nich czrewonej substancji, która wybuchała pod wpływem uderzenia ? Wyskubaną substancje gromadziło się i czasami wybuch większej ilości powodował prawdziwe spustoszenia.

Iwan - 4 Grudnia 2007, 12:51

taaak :D też się tym zajmowałem :D ale ulubionym naszym zajęciem było wrzucanie do ognia pustych dezodorantów :D lub łusek napełnionych siarką :D
Kostucha Drang - 4 Grudnia 2007, 13:17

deozdoranty :bravo to był czad - he he.
Iwan - 4 Grudnia 2007, 13:50

najlepsze były te po gazie do napełniania zapalniczek :mrgreen:
savikol - 4 Grudnia 2007, 14:18

Cytat
Ostatnio chciałem zademonstrować bączki ( saletrzane oczywiście ) synowi i nigdzie nie mogłem dostac saletry ! !

I raczej nic z tego. Saletra potasowa była kiedyś dostępna w sklepach spożywczych, bo dodawało się ją do mięsa jako środek konserwujący. Jest też silnym utleniaczem i można ją stosować jako składnik materiałów wybuchowych. Bączki były ich dziecięcą wersją. Przy odpowiednim użyciu można by użyć tego do zrobienia w pełni groźnej bomby. W dzisiejszych czasach ogranicza się powszechny dostęp do tego typu substancji. Walka z terroryzmem i tego typu sprawy. Nie kupisz saletry potasowej w sklepie, to zabronione.

A z dziecięcej pirotechniki pamiętam jeszcze karbid kradziony z budów. Wrzucało się do słoika, zakręcało nakrętkę z dziurkami, wlewało trochę wody (można od biedy napluć) i do ognia. Nieźle potrafiło walnąć. Teraz wiem, że w reakcji z wodą wydzielał się acetylen. Dziś sprzedawany już gotowy, w butlach. Zatem ta zabawa też odeszła do lamusa.

aniol - 31 Grudnia 2007, 11:42

dziecieciem raczej grzecznym bylem
rozrabiac zaczalem dopiero w liceum
jeden z ciekawszych eksperymentow chemcznych polegal na wrzuceniu sporej bryly sodu (grubo owinietej w sralny papier) do szkolnego kibla i spuszczenie wody
szyb tez kilka natluklem (min machajac nunchakiem w mieszkaniu)
byl tez jeden epizod ktorego teraz z perspektywy lat wydaje mi sie jakos mniej smieszny - w liceum ojciec kumpla sprowadzal z zachodu jakis super klej co to laczyl wszystko ze wszystkim i sie niczym nie dawal rozpuscic
a ze pan od fizyyki byl nielubiany... pewnego razu na przedniej szybie swojego opla znalazl przyklejona cegle, tak akurat na wysokosci oczu kierowcy
wtedy bardzo mnie bawilo jak sam musial sobie szybke w aucie wypi.. znaczy wybic
a bylo o ninjowskich gwiazdkach - na mom osiedlu poszlismy krok dalej , co jesieni postrachem parkingu byla mlodziez w wieku roznym stracajaca orzechy kamieniami, kijami itp. no a kiedys wpadlismy na pomysl ze dno od blaszanego wiadra, ponacinane w zabki wokol krawedzi (taka wielka ninjowska gwiazdka) sie bedzie swietnie sprawdzac do zrzucania orzechow
fakt latalo toto jak pila latajaca tarczowa (byl chyba nawet jakis chinski film pod tym tytulem - nie jestem pewien czy z niego nie czerpalismy natchnienia)
zabawa byla swietna dopoki nasza "gwiazdka" nie wbila sie w dach czyjegos auta
ale generalnie spokojny bylem jako dziecko

ilcattivo13 - 3 Października 2008, 13:51

Zrobiłem dziś kawał bratowej i dzieciom:

Z wczorajszych, zmielonych i suchych resztek jabłek ukręciłem "balaska" (kolor i fakturę miał idealną) i położyłem go przy drzwiach do części domu, w której mieszka brat. Rano zaczekałem aż go znajdą i gdy już mieli się brać za sprzątanie (nieco zielony na twarzy dwunastoletni bratanek) wkroczyłem do akcji. Spytałem się, kto pomylił drzwi wejściowe z łazienkowymi. Potem stwierdziłem, że skoro się nikt nie przyznaje, to trzeba sprawdzić organoleptycznie. Wziąłem "balaska" w dłoń i powąchałem (pozieleniała reszta dzieci), a potem odgryzłem kawałek. Tego nawet bratowa - kobieta ze wsi - nie zdzierżyła. Co za mięczaki :mrgreen:
Swoją drogą to ciekawe, bo nikt nie zwrócił uwagi na brak smrodu. To chyba autosugestia była.

Ziemniak - 3 Października 2008, 14:39

:bravo :bravo ilcattivo13, Numer roku. Uśmiałem się jak rzadko :mrgreen:
Iwan - 3 Października 2008, 15:25

u mnie w robocie kumpel kiedyś zrobił coś podobnego :D tyle że ukleił go z gliny i położył na środku biura odpraw :D nikt nie odważył się tam wejść :D
Fidel-F2 - 3 Października 2008, 15:35

u mnie facet od techniki trzymał cos takiego na biurku, wyglądało na psie
ilcattivo13 - 3 Października 2008, 17:02

Ziemniak - skoro Ci się podobało, to jeszcze dwa z kawałów, w jakich brałem udział.

1. Dawno temu, będąc na wakacjach u brata (który teraz mieszka u mnie), nie pojechaliśmy na zabawę. Za to postanowiliśmy uprzyjemnić powrót z zabawy innym. Do tego celu użyliśmy resztek kury nadjedzonej przez lisy (szkielet się trzymał kupy, zostało też sporo piór i mięsa), sznurka do snopowiązałki (nie mylić z tym białym, którego używa się w prasie), nabitego korkowca + młotka i gwoździ.
Wiedząc którędy ferajna będzie wracała z zabawy, zrobiliśmy tak. Truchło powiesiliśmy nad leśną drogą, na wysokości szyby w polonezie. Jako, że tamtędy wożono siano z nadbiebrzańskich łąk, gałęzie były dość wysoko powycinane, więc musieliśmy użyć bardzo długiego sznurka. Na drzewie, które rosło kilka metrów dalej zamocowaliśmy korkowiec, odpalany za pomocą sznurka przeciągniętego przez drogę. I poszliśmy spać.
Rano się dowiedzieliśmy, że imprezowicze zmienili trasę, więc zawiedzeni poszliśmy zdemontować pułapkę. A tu się okazało, że jednak zadziałała (częściowo, bo niezabezpieczony korek w korkowcu zamókł od rosy). Co więcej, ofiara całkiem nieźle użyła traktora do karczowania lasu. Ktoś bladym i zamglonym świtem jechał tą drogą traktorem i po tym jak kura trafiła w traktor, wystraszył się i "pojechał po bandzie".

2. Wywoływanie ducha. Ten sam brat przyjechał razem z siostrą do mnie, na ferie zimowe. Siostra poszła wieczorem, do mojej kumpeli, która mieszkała po sąsiedzku na piętrze. A że we wcześniejszej rozmowie dziewczyny mówiły, że duchów nie ma, a nawet jak są, to się ich nie boją, postanowiliśmy z bratem zweryfikować ich zdanie przy pomocy prostego testu. Efekty dźwiękowe uzyskaliśmy przy pomocy puszczonej w zwolnionym tempie taśmy ze Smoleniem. Do Lekko przymkniętego okna przyczepiliśmy cieniutką żyłkę, którą następnie przewlekliśmy w kilku miejscach przez firankę, a później poprowadziliśmy za łóżkiem i szafą na drugi koniec pokoiku.
Zawołaliśmy dziewczyny i przy świetle świec zaczęliśmy wywoływać duchy metodą "na talerzyk'. Po chwili brat zaczął leciutko poruszać żyłką, tak, żeby firanka tylko troszeczkę się zamachała. Kiedy uznaliśmy, że dziewczyny już są odpowiednio przygotowane do testu (oczy im się zaczęły świecić), ruszyliśmy na całego. Brat udając, że prostuje nogę pociągnął mocno za żyłkę, a ja ostrożnie podpiąłem magnetofon do sieci (start był już wcześniej włączony, żeby uniknąć trzasku przełączania, a wtyczka siedziała do polowy w przedłużaczu). Efekt był super. przy wtórze "potępieńczych jęków" otworzyło się okno, a firanka przesunęła się gwałtownie, dodając jeszcze hałas przesuwanych żabek w karniszu. A siostra i kumpela z dzikim wrzaskiem wyleciały na klatkę schodową i zaczęły się dobijać do mieszkania sąsiadki. Ja z bratem dobre piętnaście minut tarzaliśmy się ze strachu.

A wracając do jabłkowego "balaska" dobrze wiedzieć, że nie wyszedłem z wprawy :mrgreen:

ihan - 3 Października 2008, 22:17

ilcattivo, sorry, ale kawał z kurą, który mógł skończyć się wylądowaniem samochodu na drzewie, niespecjalnie mnie śmieszy.
Fidel-F2 - 3 Października 2008, 22:34

W podobnych klimatach. W akademiku, w czasie sesji czasem był niedobór 'cichaczy'. Pewna panna z innego piętra, zawłaszczyla kuchnię na naszym piętrze, zamykając się popołudniami od środka, zwykle na długie godziny. By polożyć kres temu niecnemu procederowi postanowiliśmy dać jej małą nauczkę. Nad drzwiami umocowaliśmy 1kg mąki, torebka miała mocno perforowany obwód denka, które połączyliśy taśmą z drzwiami w ten sposób by podczas ich otwierania denko zostalo oddarte. Pułapka zadziałała perfekcyjnie, więcej kleżanki w kuchni nie widzieliśy.
ilcattivo13 - 3 Października 2008, 23:03

ihan - jeśli ktoś ma tak narąbane we łbie, żeby grzać jak wariat krętym leśnym duktem, gdzie korzenie drzew co metr wyłażą na powierzchnię, to już tylko do niego można mieć pretensje. Tam nawet traktorami jeździ się powoli, bo można przyczepę na wybojach zgubić. A nasza ofiara, to najprawdopodobniej był jakiś rolnik, wracający z sąsiedzkiego "tankowania". Bo nikt inny niedzielnym świtem by tamtędy nie jechał. Poza innymi imprezowiczami.
Słowik - 9 Października 2008, 13:47

ilcattivo13, wystarczyło przyznać, że to było po prostu głupie i z perspektywy czasu zupełnie nieśmieszne, to nie boli.
ilcattivo13 - 9 Października 2008, 14:16

Słowik - mnie to ciągle śmieszy, a żebym wtedy miał tyle doświadczenia w dziedzinie robienia kawałów co teraz, to pewnie byłoby jeszcze śmieszniejsze...
dzejes - 9 Października 2008, 15:08

Serio, powiedz głośno "To było głupie". To naprawdę jest takie proste :wink:
dareko - 9 Października 2008, 15:25

ilcattivo13 napisał/a
Słowik - mnie to ciągle śmieszy, a żebym wtedy miał tyle doświadczenia w dziedzinie robienia kawałów co teraz, to pewnie byłoby jeszcze śmieszniejsze...

ilcattivo13, Mine bys podlozyl? Po co dawac szanse na przezycie pijakom i piratom? Co Cie powstrzymuje?

Fidel-F2 - 9 Października 2008, 16:44

ależ wy bez poczucia humoru jesteście
ilcattivo13 - 9 Października 2008, 16:47

dareko napisał/a
ilcattivo13, Mine bys podlozyl?


Tobie tylko krowią - więc "be prepared" :mrgreen:

a na serio, upierdliwie przyczepiliście się do mnie jak do *beep* co zrzuca płytki chodnikowe z estakady nad autostradą. Jeszcze raz powtarzam - na tym odcinku leśnego duktu (podkreślam, bo może nie wszyscy to wcześniej wyłapali), gdzie "straszyła" kura, nie da się jechać więcej niż 20 - 30 km/h. A jak już się da, to nie więcej niż raz, bo zawieszenie, miska olejowa, i inne części samochodu nie mają szans takiej jazdy wytrzymać. A jak ktoś kiedykolwiek jechał Władymircem, "trzydziestką" albo "sześćdziesiątką" ten też wie, jak to jest przyjemne na dużych wybojach. Gmina nawet nie uznaje tego skrótu przez las jako drogi.

dzejes - nie bardziej niż chodzenie na spacer z psem i "kosą" :wink:

dzejes - 9 Października 2008, 20:52

Jak widzisz zdania w temacie są podzielone.
ilcattivo13 - 9 Października 2008, 23:24

dzejes - akurat w tamtym temacie trzymam Twoją stronę. Tylko, że zamiast kosy wybrałbym paralizator - będzie skuteczniejszy, legalny i jak użyjesz go na właścicielu to nie pójdziesz siedzieć. A i tamtego psa bardziej zaboli...
dareko - 10 Października 2008, 09:20

ilcattivo13 napisał/a
Tobie tylko krowią - więc be prepared

Bede chodzil w kaloszach. :mrgreen:
ilcattivo13 napisał/a
Jeszcze raz powtarzam - na tym odcinku leśnego duktu (podkreślam, bo może nie wszyscy to wcześniej wyłapali), gdzie straszyła kura, nie da się jechać więcej niż 20 - 30 km/h.

ilcattivo13 napisał/a
Co więcej, ofiara całkiem nieźle użyła traktora do karczowania lasu. Ktoś bladym i zamglonym świtem jechał tą drogą traktorem i po tym jak kura trafiła w traktor, wystraszył się i pojechał po bandzie.

Gdyby jechal samochodem to wykarczowalby las, czy rozwalil sie na drzewie?
Czy zwrociles kase za uszkodzenia jakie spowodowales?

ilcattivo13 - 10 Października 2008, 13:36

"niestety", nie znaleźliśmy na miejscu żadnych śladów świadczących o uszkodzeniach pojazdu (szkła, blachy, urwane koła). Nikt też nie przeprowadzał dochodzenia w tej sprawie. Więc strat pewnie nie było.
Iwan - 10 Października 2008, 17:19

kiedyś wracając z festiwalu w Jarocinie wpadliśmy na pomysł żeby jednego kumpla poowijać w bandaże, tak więc obandażowaliśmy mu głowę i zawiesili rękę na temblaku i z tak obstrojonym kolegą wracaliśmy do domu, a że jego mama miała balkon skierowany na drogę prowadzącą z dworca i akurat na nim stała to jak go zobaczyła to mało zawału nie dostała :D potem jak wszystko wyszło na jaw dostaliśmy porządny ochrzan i przez 2 tygodnie nawet na dzień dobry nie odpowiadała :D
ilcattivo13 - 10 Października 2008, 23:38

podobny dowcip zrobili kiedyś mieszkańcy Filipowa (pow. suwalski) dla mnie i moich znajomych (a głównie dla mojej znajomej lekarki z Augustowa). Akurat z rodziną lekarki byłem na biwaku nad J. Białym. Ona, razem z mężem i moją mamą, pływała po jeziorze łódką, jakieś 100 metrów od naszego obozowiska. Nagle do obozowiska przybiegło kilku mieszkających niedaleko chłopaków. Na cały głos wrzeszczeli i wołali pomocy. Jeden z nich miał "prawie oderwaną rękę", z której co raz sikała "krew". Żeby było ciekawiej, zdrowi biegali w kółko po obozowisku, ciągając za sobą "rannego" i nie dopuszczając nas do niego. W mgnieniu oka wszyscy obozowicze byli spanikowani i też zaczęli wrzeszczeć "Pomocy!" i "Ratunku!". Mąż lekarki tak szybko wiosłował do brzegu, że cała łódka wjechała na piach. Jak lekarka dopadła rannego (najpierw ją też trochę przetrzymali), to się okazało, że gościu miał do ręki przymocowany wężyk z gruszką na końcu i przyciskając tę gruszkę pod pachą sikał z wężyka sokiem malinowym.
Gdy dowcip wyszedł na jaw, lekarka śmiała się najbardziej z nas wszystkich (i chyba właśnie to z nas wszystkich - panikarzy - najbardziej), a najbardziej poszkodowanym był jej mąż, bo mało mu pikawa nie siadła od szybkiego wiosłowania.

ihan - 11 Października 2008, 12:04

Halo, czy my nadal jesteśmy w temacie: "Jaja młodości"? Bo co jeden kawał, to coraz mniej zabawny. :evil:
Iwan - 11 Października 2008, 16:43

ihan, wtedy to było śmieszne szczególnie dla tych co te kawały robili :D

a ty jakie żarty robiłaś pinezki na krzesła albo gumę do żucia przyklejałaś :?: :wink:

ilcattivo13 - 11 Października 2008, 22:04

Właśnie. Nie powiesz przecież, że byłaś jedną z tych wiecznie "spiczniałych" i oburzonych na resztę kujonek. Nigdy nikomu nie zrobiłaś w młodości żadnego kawału? Jak napiszesz, że nie zrobiłaś, to i tak nie uwierzę. Bo każdy ma coś na sumieniu. Choćby zrobił coś niechcący lub przypadkiem, ale zawsze coś będzie...
Martva - 11 Października 2008, 22:12

Kurczę, a ja nigdy nie robiłam takich rzeczy. A do kujonki mi było daleko. Ale w ogóle byłam dziwnym dzieckiem, nie śmiałam się z upadających staruszek ani nic takiego... :roll:


Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group