To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Ludzie z tamtej strony świata - Stephen King

Fidel-F2 - 2 Listopada 2012, 23:07

illianna napisał/a
Oczy smoka, o ludzie jaka ku.... masa niedobrej literatury
to żałosny gniot jest zwyczajnie
Ziemniak - 3 Listopada 2012, 09:42

Fidel-F2, a skąd pomysł, że twoje zdanie kogoś interesuje?
Fidel-F2 - 3 Listopada 2012, 09:47

taki aksjomat
Ziemniak - 3 Listopada 2012, 09:55

Cóż, jaki myśliciel, taka logika ;P:
jewgienij - 3 Listopada 2012, 14:21

Ziemniak napisał/a
Fidel-F2, a skąd pomysł, że twoje zdanie kogoś interesuje?


Stąd?

Fidel-F2 - 3 Listopada 2012, 15:44

btw, zauważyłem, że gust mam mocno zbieżny z illianną
illianna - 3 Listopada 2012, 19:58

Fidel-F2, pominąwszy Sienkiewicza (choć jako dziecko też go uwielbiałam, zwłaszcza w wersji filmowej), to faktycznie bardzo zbieżny, też zauważyłam już jakiś czas temu.
Chal-Chenet - 4 Listopada 2012, 08:01

illianna napisał/a
Oczy smoka, o ludzie jaka ku.... masa niedobrej literatury :|

Czytałem za dzieciaka i całkiem mi się podobało.

Kruk Siwy - 4 Listopada 2012, 08:03

Bo to dla dzieci jest proszę wysokiego sądu.
Chal-Chenet - 4 Listopada 2012, 08:05

To może być główny powód takiego odbioru. Alibi mam, I hope so, mocne?
Kruk Siwy - 4 Listopada 2012, 08:07

Dosyć. Ale ja tak do pozostałego składu nawijam. Zobaczysz jak zjadą książeczki z serii "Poczytaj mi mamo". To dopiero były kichy.
Chal-Chenet - 4 Listopada 2012, 08:08

Damn, też je czytałem... znaczy... mama mi czytała?
Kruk Siwy - 4 Listopada 2012, 08:09

No jeśli mama toś jest usprawiedliwiony.
Chal-Chenet - 4 Listopada 2012, 08:10

Uff.
jewgienij - 4 Listopada 2012, 08:43

Łapię się na tym, że jedyne, co mnie bawi jeszcze u Kinga, to jego wstępy do książek i rzeczy niebeletrystyczne. Jeśli pominąć Lśnienie i Misery, to każdy kontakt z tą prozą kończy się dla mnie teraz niechęcią.
Jest coś w tym z przypadku Sapkowskiego, o którym skądinąd ostatnio tak ciekawie opowiadali koledzy w CZF. Podobnie jak AS, King dla mnie zamienił się we własną karykaturę, uwierzył, że jest Ojcem Opowieści, sympatyczne we wczesnych dziełach "słabostki" zamieniły się w nieznośne starcze manieryzmy, naturalny talent gawędziarski w zachwycony sobą słowotok. Coraz częstsze udziwnienia mają pewnie pretensje do oryginalności, ale zakrywają tylko powtarzany ten sam prosty schemat, który sprawdził się na początku za sprawą świeżości, pewnej może naiwności, ale urzekał, bez tych sztucznych horyzontów.
To się oczywiście wciąż jeszcze czyta, to "czarodzieje", za dobrzy, żeby czytelnika na chwilę nie omamić, ale dla mnie termin ważności tych czarów jest krótki, tak na kilkadziesiąt stron.

Za to kingowskie wstępy wciąż urzekają mnie młodzieńczą swadą

nureczka - 4 Listopada 2012, 08:47

jewgienij napisał/a
naturalny talent gawędziarski w zachwycony sobą słowotok

Bardziej ogólnie wspominał keidyś o tym zjawisku Maciek Parowski. Nieszczęściem Mistrzów wszelakich jest to, że nikt (włączając w to redakcję) im nie śmie zwrócić uwagi, wywalić nieptrzebnego akapitu, itd. W efekcie mistrz utwierdza się w przekonaniu o własnej świetności oraz nieomylności i traci niezbędny samokrytycyzm.

jewgienij - 4 Listopada 2012, 08:56

Jest coś takiego, że pewne cechy stylu są efektowne, może nawet efekciarskie, dla wielu czytelników to zwykle najsmaczniejsze kąski. Łatwo jednak przedobrzyć z takimi delicjami i w tym przypadku - Kinga i Sapkowskiego - zdaje mi się, że tak właśnie się stało.
U Stephensona zauważam podobne zagrożenie, ale jakiś diabelski instynkt wciąć go broni przed "pójściem na całość", chwała Bogu.

ed. a tajemnicę akuratności kingowskich wstępów właśnie pojąłem:

Wstęp nie może mieć 600 stron i nie uda się wepchać do niego szczegółowej historii o pisarzu alkoholiku, dziecku- mędrcu i kobiecie maltretowanej przez męża ;P:

ihan - 4 Listopada 2012, 09:48

Proza Kinga mocno się zmieniła, zwłaszcza po wypadku. Zgoda. Marudzenie o ufoludkowym nurcie stało się u mnie niemal nerwicą natręctw. Choć, gdy czytam jak piszesz o Misery i Lśnieniu zastanawiam się czy w tym przypadku akurat głównym problemem jest to, że King zaczął się rozwlekać (aż do monstrualności Bastionu), czy zmiana, rozwój czytelnika. I inaczej też się kiedyś odbierało, gdy książki ukazywały się w dłuższych odstępach czasu, niż teraz, gdy człowiek zrobi sobie kingowy maraton i przekonuje się, że facet non stop w zasadzie pisze o tym samym. Rzadszy kontakt jednak nie pozostawiał aż takiego uczucia, że to już było.
dzejes - 4 Listopada 2012, 10:35

jewgienij napisał/a
U Stephensona zauważam podobne zagrożenie, ale jakiś diabelski instynkt wciąć go broni przed pójściem na całość, chwała Bogu.


Ej, dla ciebie King jest przegadany i rozwlekły, a Stephenson się broni? Toś mnie zagiął.

Poza tym:
- Ręka mistrza
- Historia Lisey

ihan - 4 Listopada 2012, 10:39

Ale czy rozwiązaniem byłoby zmuszenie (kontraktami ofkorz) rozwlekającego do pisania np. 4, 5 książek w ciągu roku? Nie miałby czasu się rozpisywać tylko ciachałby samo mięso?
jewgienij - 4 Listopada 2012, 10:42

Ten ufoludkowy nurt był w nim od zawsze. Stukostrachy powstawały równolegle z Misery.

Misery i Lśnienie mają dla mnie wszystko co najlepsze u Kinga. Zanim przeczytałem Lśnienie, naczytałem się, jak to film przewyższył literacki pierwowzór. Zgoda, film perełka, ale książka też śliczna, utrzymana w ryzach, sugestywna, jak Misery, jak ewentualnie Smętaż

To, Bastion, Wieże to już elefantyzm i niestrawność, pour moi :)

Dzejes, tu nie o rozwlekłość idzie nawet, co o ukrywanie się pod grubą warstwą tanich sztuczek. U Stephensona pod błyskotkami stylu wciąż znajduję twardy grunt, u Kinga i ASa już nie

dzejes - 4 Listopada 2012, 10:50

ihan napisał/a
ciachałby samo mięso


Które to możesz znaleźć u 100 wyrobników. Ja chyba nie miałbym ochoty, mi się rozbudowanie o stronę obyczajową podoba - i chyba nie tylko mi, tak przynajmniej twierdzi konto rzeczonego Kinga ;)

jewgienij - 4 Listopada 2012, 10:53

Ta obyczajowa otoczka jest fajna, sam ją lubiłem najbardziej, znaczy czytałem z wypiekami, póki nie zaczął się horror :D
Ale po setnej takiej samej historii zaczyna to być dla mnie watą, a nie czymś kalorycznym.

ihan - 4 Listopada 2012, 10:53

To była ironia i złośliwość w czystej formie. Nie zaznaczyłam, przepraszam. :oops:
Bo jeśli ktoś kto w miarę operuje piórem dokłada i dokłada tych flaków to jest miło. Bo te sztuczki nie aż tak tanie, skoro nie każdy je zgrabnie wykorzystać potrafi.

EDIT: widzisz, bo tu nie niedostatki techniczne czy przegadanie są problemem. Tylko powtarzanie się nieznośne.

jewgienij - 4 Listopada 2012, 11:09

Zbytnia płodność literacka też jest brzemieniem.
King zarobił tyle, że nie musiałby już nic pisać dla kasy, pisze widać dla przyjemności, ale już nie mojej.
Nie ma aż takiej wizji Ameryki i Strachu, aby ją przekazywać w kolejnych tomach, moim zdaniem to, co miał do powiedzenia, rzekł na początku kariery, reszta to dolewanie wody do piwa, granice swojego talentu zakreślił od razu. Teraz opowiada byle co byle jak, dla mnie król jest nagi, niech żyje Masterton ( żartowałem)

ihan - 4 Listopada 2012, 11:12

Z tym Mastertonem sugerujesz żeby King zaczął pisać historyjki erotyczne w stylu 50 twarzy pisarza alkoholika?

Niewątpliwie King uświadomił mi jedno. Amerykanie są aspirynoholikami, aspiryna jest dobra na wszystko, ból zęba, ból głowy, ból mięśni, wampira i ufoludka w progu.

dzejes - 4 Listopada 2012, 11:15

Rekonstruując wasze marudzenia ( :wink: ), dochodzę do wniosku, że się wam nie podobają końcówki u Kinga. To one są najbardziej schematyczne i przewidywalne. Zresztą jest on powszechnie uważany za słabującego w tym punkcie, co wynika prawdopodobnie z filozofii pisania, jaką on przyjmuje, czyli bez planu, na żywioł. Nie sposób osiągnąć w ten sposób ciekawego, nieschematycznego zakończenia. Gry Endera to King raczej nie napisze.

Natomiast sama fabuła mi się wtórna nie wydaje, na pewno nie bardziej, niż Malazańska na przykład, gdzie bohater potrafi przez osiem tomów nie zmienić się ani o jotę, co przyznam - mnie denerwuje znacznie bardziej. king się podoba, bo pisze o ludziach, nie o potworach, czy apokalipsach. Ludziach, którzy się zmieniają, albo nie zmieniają, choć powinni.

EDIT: Oj, widzę że rozmowa z jewgienijem zakończona. Zacząłeś się nakręcać jak blaszany krokodylek kupiony na odpuście 8)

Martva - 4 Listopada 2012, 11:32

Bez wycieczek osobistych, proszę :)

A jeśli ktoś uważa że King pisze rozwlekle i z dłużyznami, i z zachwyconym sobą słowotokiem, to powinien poczytać naszego rodzimego Stefana :D

Jak skończę z Fandorinem, mam w planach Smętarz dla zwierzaków i trochę się boję.

jewgienij - 4 Listopada 2012, 11:34

Daruj sobie, Dzejes.
O zakończeniach nic nie pisałem, bo skoro mi się King w połowie książki nudzi, to finały mnie nie rozczarowują. Do zakończeń zresztą trudno mieć pretensje, jeśli się wyłożyło karty na 600 stronicowy stół, taka strategia nie idzie w finalną kulminację, bo trudno ją sobie wyobrazić nawet. Masterton na ten przykład w finale 100 stronicowej powieści robi Apokalipsę, rozpuszczając w totalny absurd to, co wcześniej budował, u Kinga musiałaby to być Megaapokalipsa, jeśli brać za dobre ten sposób budowania napięcia. Więc do zakończeń u niego nie mam pretensji, taki styl. Kiedyś na szczęście dochodzi do wniosku, że czas na koniec :D

dzejes - 4 Listopada 2012, 12:10

No już dobrze, nie wiedziałem, że jesteś taki delikatny.

Na zgodę polscy mistrzowie horroru, by złapać właściwy poziom do oceny Kinga :)



Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group