To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Ludzie z tamtej strony świata - Rafał Dębski

NURS - 31 Października 2005, 11:27
Temat postu: Rafał Dębski
Zapraszam na spotkanie autorskie z kolejną gwiazdą młodego pokolenia. Rafał Dębski (nie mylić z Ed-em) to ktoś, kto "pisze jak Sapkowski, tylko lepiej", cytat za forum poświęconym twórczości AS'a.
I jest w tym wiele racji, jego "Dotyk kata" znalazł się w czołówce Nautilusa 2004. "Łzy nemesis" jak na razie zbierają znakomite recenzje.
Po prostu grzechem byłoby nie porozmawiać z Rafałem, który jest oczywiście wśród forumowiczów.

Ziuta - 31 Października 2005, 12:16

Mnie bardzo podobał się tekst "50 dni po zmartwychwastaniu" (bodaj przedostatni numer SF). Świetnie napisane opowiadanie grozy (proszę nie mylić z horrorem :D ) – dla mnie tekst numeru. "Łzy..." wypadałoby też przeczytać w wolnym czasie.
A "Dotyk kata" gdzieś leży, w stercie czasopism na kanapie.

NURS - 31 Października 2005, 12:28

To polecam, bo rzecz też niezła. Za polecankę niech będzie że Maciejka to odrzucił:-)
Ika - 31 Października 2005, 13:16

Nie gadaj nie gadaj - NUMP tez Rafała ceni - bo ów jest klasą sam w sobie
NURS - 31 Października 2005, 14:21

Ale co on odrzuci, to u nas się świetnie sprzedaje:-) Patrz Ballada o Czerwonym tomku Orbita:-) na ten przykład. To juz do rangi anegdoty urosło, że Łukasz wysłał do NF i do mnie te same teksty i gdy zadzwonil przepraszając, że MP juz wybrał, to okazało się, że wziął niemal wszystko to, co ja odłożyłem a zostawił, co wybrałem:-)
Stąd forma odrzucenia przez Maciejkę, jest dla mnie rekomendacją. A ten tekst odrzucił był.

Ziuta - 31 Października 2005, 17:21

NURS napisał/a
To polecam, bo rzecz też niezła.

Właśnie przeczytałem.
Mocna rzecz; świetnie napisana, mocno zakręcona i z niezłym zakończeniem. Akademia nasuwa lekkie kafkowskie skojarzenia. Labirynt korytarzy, wszędzie szczury i zgnilizna. Na dodatek (lubię takie motywy) wszyscy dokoła wiedzą więcej niż bohater.


NURS napisał/a
Ale co on odrzuci, to u nas się świetnie sprzedaje:-)

O podobnej zależności czytałem gdzieś u Horacego Safrina :)

Kaxi - 31 Października 2005, 19:28

Nie wiem, czy autor to czyta, ale chciałbym, żeby wiedział, iż dla mnie "50 dni po Zmartwychwstaniu" to najlepsze opowiadanie jakie do tej pory czytałem :!: W moim prywatnym rankingu bije nawet Muzyklantów Sapkowskiego. A może powie ktoś, coś więcej o jego powieściach, bo jak do tej pory się nie spotkałem z żadną, a opowiadanie w 50 SF jest swietną rekomendacją.
bogow - 31 Października 2005, 19:29

Ci kórzy czytają obydwa periodyki, mają więc okazję zapoznać się z większością opowiadń publikowanych w nich autorów. Skoro jeden Redaktor wydrukuje to co drugi odrzucił... :) Zawsze wydawało mi się, przynajmniej w najlepszych czasach, że oba pisma nieźle sie uzupełniają.
NURS - 31 Października 2005, 19:57

Jak na razie Rafał ma wydana jedna powieść, fantasy rozgrywające się w czasach wypraw krzyzowych - wypisz wymaluj historia jak z Królestwa niebieskiego, ale o niebo lepsza i bardziej fantastyczna.
bogow - 31 Października 2005, 20:01

Nawet zastanawiałem się, dlaczego Ares nie wydał jej w pobliżu premiery KoH. Później dowiedziałem się o kłopotach z serią, a ostatnio... Zresztą sam film nie był jakoś specjalnie promowany.
NURS - 31 Października 2005, 20:14

Prawde mówiąc chcieliśmy podpiać sie pod film, ale khem, uznaliśmy, że to nie najlepszy pomysł porównywać sie z tym dziełem:-) Łzy odstapiłem, bo musiałyby u nas przeleżeć doprzyszłego roku, a zależało mi na tym, żeby ta ksiązka wyszła.
Argael - 1 Listopada 2005, 12:53

Właśnie skończyłem czytać "Łzy Nemezis". Bardzo dobra książka. Polecam wszystkim.
Mam pytanie do Rafała. Czy możesz polecić jakieś książki lub strony www na temat sztuki walki Arabów w średniowieczu (jakakolwiek epoka historyczna)? Interesuje mnie zwłaszcza uzbrojenie i to, czy mieli jakąś usystematyzowaną szkołę szermierki.

RD - 2 Listopada 2005, 10:17

Na początek małe wyjaśnienie i przeprosiny - ewentualne opóźnienia odpowiedzi z mojej strony wynikają z faktu, iż nie posiadam w domu dostępu do netu, więc korzystam z niego tylko w pracy (a na to często nie bywa czasu) i w kafejkach. Proszę więc o cierpliwość i wyrozumiałość.

Argael napisał/a
Mam pytanie do Rafała. Czy możesz polecić jakieś książki lub strony www na temat sztuki walki Arabów w średniowieczu (jakakolwiek epoka historyczna)? Interesuje mnie zwłaszcza uzbrojenie i to, czy mieli jakąś usystematyzowaną szkołę szermierki.


Polecić mogę "Renesans Islamu" Adama Meza, a jeszcze bardziej "Dzieje wypraw krzyżowych" Stevena Runcimana. Są także francuskie źródła, jak chociażby pozycje Regine Pernaud, ale Francuzi mają to do siebie, że są iestaranni, sadzą straszne buraki i można się przejechać na ich informacjach (dla Pernaud, na przykład w mongrafi o Ryszardzie Lwie Serce, władca Cypru Izaak Komnenos i cesarz Konstantynopola Izaak Angelos to ta sama ooba). I u Meza, i u Runcimana znajdziesz bogatą bibliografię. Ja sam przestudiowałem tysiące stron różnych tekstów, w dużej mierze anglojęzycznych, zanim napisałem Łzy. Zajrzyj też na stronę www.historycy.pl. Jest tam sporo linków. Zresztą dużo rzeczy można zwyczajnie wyguglać. Jednak trzeba ostrożnie podchodzić do rewelacji zawartych w sieci. Sam kiedyś znalezłem na poważnej stronie informację, że Sieciech był h e t m a n e m księcia Władysława Hermana. Hetmanem...
Jeśli chodzi o usystematyzowanie szkół szermierczych świata arabskiego, niepecjalnie różnią się one od tego, co można znaleźć w dostępnych traktatach europejskich, tym bardziej, że oba światy przenikały się i kształtowały nawzajem. Cała ta systematyzacja jest interesująca, ale prawdziwa walka i tak wygląda inaczej niż na rycinach, szczególnie jeśli chodzi i bitwy. Mówię to z własnego doświadczenia :) .

RD - 2 Listopada 2005, 10:33

Kaxi napisał/a
Nie wiem, czy autor to czyta, ale chciałbym, żeby wiedział, iż dla mnie 50 dni po Zmartwychwstaniu to najlepsze opowiadanie jakie do tej pory czytałem :!: W moim prywatnym rankingu bije nawet Muzyklantów Sapkowskiego. A może powie ktoś, coś więcej o jego powieściach, bo jak do tej pory się nie spotkałem z żadną, a opowiadanie w 50 SF jest swietną rekomendacją.


Autor to czyta i bardzo się rumieni... W ogóle tyle ciepych słów w tym wątku... Naprawdę nie jestem przyzwyczajony. Powiem więcej, spotykam się częściej z reakcjami wręcz przeciwnymi...
Co do powieści, jak to już wyjaśnił Robert, na razie ukazała się ta jedna. W grudniu zostanie wydana następna (tytuł "Przy końcu drogi"), ale to stricte przygodówka historyczna , a właściwie romans rycerski z czasów Władysława Hermana, bazujący na jego konflikcie z synami. Tu wątek fantastyczny jest ledwie zaznaczony o tyle, o ile pisząc o średniowieczu trudno obejść się zupełnie bez odrobiny magii.
Piszę także następną powieść fantastyczną, ale kiedy pójdzie do druku, diabli wiedzą, bo skoro czekałem dwa lata w przypadku "Łez" i prawie dwa lata w przypadku "Przy końcu drogi", może się zdarzyć podobnie i tym razem, tym bardziej, że zwyczajowo już wydawnictwa, do których się zwracałem z ofetą nie pałają chęcią współpracy, a jeśli nawet wyrażają zainteresowanie, to bardzo oględnie.
Ale ja jestem cierpliwy, przebiegły i zdeterminowany. To konieczne, jeśli człowiek chce w naszym kraju pisać. No... przydałoby się jescze byc bogatym z domu... :)

Votan - 2 Listopada 2005, 12:20

bogow napisał/a
Nawet zastanawiałem się, dlaczego Ares nie wydał jej w pobliżu premiery KoH. Później dowiedziałem się o kłopotach z serią, a ostatnio... Zresztą sam film nie był jakoś specjalnie promowany.


IMHO dobrze się stało, że książka nie jest kojarzona z filmem. Bo ten sławetny obraz jest kompletnie o d... i mógłby tylko zaszkodzić.
Już gratulowałem Autorowi, ale jeszcze raz - GRATULACJE! Jak dla mnie książka powinna być żelaznym kandydatem do Zajdla. Ale ciiicho, żeby nie zapeszyć...

NURS - 2 Listopada 2005, 12:35

no to podwójnie żałuję, że oddałem :? :?
Argael - 2 Listopada 2005, 13:27

Dziękuję za wyczerpującą odpowiedź. Postaram się dorwać te księgi i poczytać w wolnym czasie. Kiedyś w księgarni widziałem książkę (nie pamiętam tytułu) o wyprawach krzyżowych widzianych oczami arabskich kronikarzy. Bardzo żałuję, że ją wtedy odłożyłem na półkę.
Szermierka mnie interesuje bardziej pod względem pojedynków jeden na jednego, niż bitew. Poza tym chciałem porównać technikę walki szablą arabską (zwłaszcza tą szeroką, zwaną czasem sejmitarem) i chińską (trochę podobna z wyglądu, a mam jakieś przeszkolenie w posługiwaniu się nią) i stąd to zainteresowanie.

Chyba trzeba będzie znów zainstalować Medievala i podbić Europę w imię Allacha.

Votan - 3 Listopada 2005, 09:26

RD napisał/a
W grudniu zostanie wydana następna (tytuł Przy końcu drogi), ale to stricte przygodówka historyczna , a właściwie romans rycerski z czasów Władysława Hermana, bazujący na jego konflikcie z synami. Tu wątek fantastyczny jest ledwie zaznaczony o tyle, o ile pisząc o średniowieczu trudno obejść się zupełnie bez odrobiny magii.


No to ja jestem mocno zainteresowany. To jest ten okres historii, który bardzlo lubię. Jak tylko się ukaże, daj znać.

RD napisał/a
Piszę także następną powieść fantastyczną, ale kiedy pójdzie do druku, diabli wiedzą, bo skoro czekałem dwa lata w przypadku Łez i prawie dwa lata w przypadku Przy końcu drogi, może się zdarzyć podobnie i tym razem, tym bardziej, że zwyczajowo już wydawnictwa, do których się zwracałem z ofetą nie pałają chęcią współpracy, a jeśli nawet wyrażają zainteresowanie, to bardzo oględnie.
Ale ja jestem cierpliwy, przebiegły i zdeterminowany. To konieczne, jeśli człowiek chce w naszym kraju pisać. No... przydałoby się jescze byc bogatym z domu... :)


Może teraz, kiedy wyszły "Łzy Nemesis" przestaną być tacy oględni. A poza tym czy Copernicus nie zechce wydać Twojej następnej książki?

RD - 3 Listopada 2005, 10:04

Oczywiście, że dam znać :) .

Jeśli chodzi o Copernicusa, nie wiem. Ale wydają mi w tej chwili dwie powieści w krótkich odstępach czasu, więc nie sądzę, zresztą dobrze jest zastosować mały płodozmian. Tę książkę, która jest w przygotowaniu zaoferowałem komu innemu, wyraził wstępnie zainteresowanie i czekam na ostateczną odpowiedź już dość długo.

Votan - 3 Listopada 2005, 11:18

Wynika mi z tego, że ciężkie jest życie pisarza. Inni też tak mają?
RD - 3 Listopada 2005, 11:20

Votan napisał/a
Wynika mi z tego, że ciężkie jest życie pisarza. Inni też tak mają?


Trzeba by zapytać innych :) . Z tego, co wiem, jedni mają łatwiej, inni trudniej i trudno tutaj znaleźć chyba jakąś żelazną regułę.

Haletha - 3 Listopada 2005, 14:04

Skończyłam czytać "Łzy Nemezis" i jestem usatysfakcjonowana. Książka jest przemyślana, bohaterowie ciekawi, a akcja dobrze rozplanowana w czasie (nie ma żadnych gwałtownych skoków). Zakończenie faktycznie "prawdopodobne" - jak należy. Podobało mi się.
Narracja powieści bardzo przyzwoita, aczkolwiek przyznać muszę, że bardziej pod tym względem cenię opowiadania, np. "50 dni...". Tam język jest wycyzelowany do granic perfekcji, co stwarza znakomity, nieco poetycko-liryczny klimat (bardziej niż sama treść, bo ta jest prosta). Za to właśnie cenię twórczość omawianego autora, niemniej zdaję sobie sprawę, że powieść to coś innego, niż długie opowiadanie i rządzi się nieco innymi prawami. Acha, "Doryk kata" zrobił na mnie naprawdę duże, pozytywne wrażenie:)


I ja również mam pytanie do Rafała, o ile taka chęć gotowców na tacy nie godzi w prawa wyszukiwacza:) W książce pojawia się wzmianka o wróżeniu z kart Tarota. Z moich informacji wynika, że zwyczaj ten narodził się między XIII a XIV wiekiem, najstarsza zaś zachowana talia pochodzi zaś z XV wiecznych Włoch. Nie jestem specjalistką w tej dziedzinie, ale sam klimat Tarota kojarzy mi się ze Wschodem i dlatego potraktowałam wątek Karimy jako jakiś ślad. Skąd i kiedy wzięło się to wróżenie/granie? Pytam poniekąd wiedziona chęcią rekonstrukcji historycznej, a odtwarzam Polskę, nie żadne Włochy, ani kraje arabskie;-)

RD - 3 Listopada 2005, 18:55

Kiedyś sam zajmowałem się Tarotem. Rzeczywiście przyszedł ze Wschodu, a opiera się w dużej mierze na żydowskiej kabale. W Europie początkowo traktowane były jego obrazki jako karty do gry (przegrywano wówczas prawdziwe fortuny, co często prowadziło do samobójstw). W zasadzie przyjąłem za pewnik, że pod koniec dwunastego wieku na Wschodzie jakaś wróżycha mogła używać symboli owych kart do wróżenia, niekoniecznie w dzisiejszym tego rozumieniu. Na pewno zresztą nie w tym rozumieniu. Wszak dzisiejszy Tarot i dzisiejsza symbolika to wiek XVIII. Jak sobie coś interesującego przypomnę, od razu napiszę :) .
RD - 4 Listopada 2005, 13:05

Haletho!

Parę informacji masz na privie

Votan - 6 Listopada 2005, 14:01

Małe pytanie do Rafała. Czy tańczący derwisze to nie jest jakiś anachronizm? Bo zdaje mi się, że początek tego ruchu to wiek już trzynasty, a nie koniec dwunastego? Nie żeby mi to przeszkadzało w odbiorze książki, ale tak z ciekawości :lol:
RD - 6 Listopada 2005, 14:18

Votan napisał/a
Małe pytanie do Rafała. Czy tańczący derwisze to nie jest jakiś anachronizm? Bo zdaje mi się, że początek tego ruchu to wiek już trzynasty, a nie koniec dwunastego? Nie żeby mi to przeszkadzało w odbiorze książki, ale tak z ciekawości :lol:


Zgadza się. Ruch tańczących derwiszów powstał niewiele później, ale rzeczywiście już w XIII wieku. Dlatego włożyłem w usta Al-Adila słowa, że nigdy dotąd rzecz podobna nie miała miejsca i jest czymś niezwykłym. Właśnie żeby uniknąć nieporozumień i posądzenia o posadzenie buraczka.
Zresztą duchowny, który zainicjował ten sposób modlitwy nie musiał być taki zupełnie pierwszy :) . Taniec to taniec. Aż się prosi o wykorzystanie.
Tak na marginesie i przy okazji - w średniowieczu Kościół europejski musiał zabronić wiernym tańców podczas nabożeństw...

Margot - 6 Listopada 2005, 14:26

RD napisał/a
Tak na marginesie i przy okazji - w średniowieczu Kościół europejski musiał zabronić wiernym tańców podczas nabożeństw...

Czy dlatego, że taniec związany był z większością obrzędów tzn. pogańskich, które przecież Kościół asymilował w pewien sposób? Znaczy, to dość wczesne średniowiecze było...

RD - 6 Listopada 2005, 14:45

Oczywiście to też, a przede wszystkim chodziło tutaj o tradycję branli - grupowych tańców, które przeradzały się nierzadko w bardzo przyjemne orgie :) (to, rzecz jasna, wyjaśniam na użytek osób mniej zorientowanych w historii muzyki, nie Twój, Margot;))
Ale na rzeczy była także powaga mszy i to przede wszystkim miałem na myśli. Bo po upowszechnieniu się metrum trójdzielnego ludzie zaczynali ochoczo pląsać podczas kościelnych uroczystości.
Sam zresztą, kiedy słucham niektórych średniowiecznych religijnych pieśni mam ochotę poszaleć, najlepszy przykład - pewne utwory ze zbioru pieśni pielgrzymów do Santiago di Compostella.

Margot - 6 Listopada 2005, 15:59

Też mi się to skojarzyło przy triadzie harmonicznej :D
Przypomniałeś mi, Rafale, po prostu dążenie wczesnośredniowiecznego Kościoła chrześcijańskiego do wyraźnego rozgraniczenia sacrum i profanum - w kultach pogańskich mocniej się obie wartości wiązały, dążeniem chrześcijańskich hierarchów było natomiast mocne rozgraniczenie => wyniesienie autorytetu kapłańskiego, uzależnienie wyznawców od rytuałów, które niedostępne są bez udziału osób wyświęconych, etc.

Rozpisałabym się, ale muszę uciekać => mam nadzieję, że do tematu jeszcze zdążymy wrócić, bo fajny i ciekawy :D

RD - 7 Listopada 2005, 12:16

Margot napisał/a
Przypomniałeś mi, Rafale, po prostu dążenie wczesnośredniowiecznego Kościoła chrześcijańskiego do wyraźnego rozgraniczenia sacrum i profanum - w kultach pogańskich mocniej się obie wartości wiązały, dążeniem chrześcijańskich hierarchów było natomiast mocne rozgraniczenie => wyniesienie autorytetu kapłańskiego, uzależnienie wyznawców od rytuałów, które niedostępne są bez udziału osób wyświęconych, etc.


I tak jakoś nigdy im się do końca nie udało :) . Zawsze gdzieś wyłaziły i wyłażą te pogańskie obrzędy i zapędy, które mają tendencje do zmniejszania dystansu między owym wielkim kapłanem a tak zwanymi owieczkami. Kościół musiał się pogodzić z takim stanem rzeczy, stąd akceptowane przez duchownych misteria wielkanocne, szopki, zwyczaj kolędowania (tak w ogóle to przez dziennikarkę Kolendę-Zaleską mam nieustanny zgryz, jak się to pisze...) czy tak wesoła imprezka jak konsolacja...
Zresztą walcząc o swoje musiała ta szacowna instytucja przyswajać pogańskie święta. Jak chocby datę 25. grudnia jako dzień narodzin Chrystusa. W istocie rzeczy z narodzinami Syna Bożego nic wspólnego ten dzień nie ma. Było to zwyczajowe święto ku czci Mitry, niezwykle popularnego w Imperium Rzymskim boga (związane także z przesileniem zimowym). Że zaś z reguły takie uroczystości łączone były z tańcami itp., stąd może też wywodzić się pewne uczulenie hierarchów na taki właśnie sposób spędzania przeznaczonego na modlitwę czasu.
A przecież biblijny król Dawid tańczył ku czci Pana...



Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group