Blogowanie na ekranie - Techniczne życia problemy i inne aspekty marudne
ketyow - 20 Maj 2010, 16:50
Obiecałem sobie, że napiszę to krótkie opowiadanie, więc zrobiłem to. Mogą być jakieś drobne błędy, nie mam głowy, żeby wnikliwie sprawdzić, jednak nie o to chodzi...
Odszedł Największy
Nie mógł uwierzyć w to, co się stało. Cały świat ogarnęła dziś rano jakaś paranoja. Wariactwo, mówię wam, wariactwo! Usiadł w kuchni zalanej promieniami słońca, postawił na stoliku poranną kawę – mocną, czarną, bez cukru i śmietanki – i rozłożył przed sobą gazetę. Nie, to jakieś żarty! Przyglądał się tekstowi w nagłówku, jednak nie docierało do niego to, co było tam napisane.
Z zewnątrz słychać było ciągłe krzyki, czyjś płacz, pisk opon samochodów, od czasu do czasu odgłos jakiejś mniejszej stłuczki, czy w końcu sygnały służb ratowniczych. Najwyraźniej cały świat ogarnęła paranoja. I właściwie nie byłoby w tym nic dziwnego, odgłosy takie słyszał przecież codziennie. Tym razem jednak, jakby tysiąckrotnie głośniej, miał wrażenie, że zaraz rozsadzą mu czaszkę. Dobrze, że kubek kawy czekał już tylko, aż go opróżni – bez niego nie potrafił normalnie rozpocząć dnia. Ale nawet kawa smakowała inaczej, straciła swą moc. Wszystko zdawało się inne.
Tknięty nagłym impulsem wyjrzał przez okno – nad Kaplicą Sykstyńską unosił się czarny dym. No cóż, może to szaleństwo, czymże jednak by było, gdyby unosił się biały? Wrócił do gazety, wciąż niedowierzając temu, co widzi w tytule. A jednak wszystko wskazywało na to, że dzieje się to naprawdę. „Po ciężkiej chorobie, dzisiejszego ranka zmarł Bóg” mówił nagłówek. Jak do diaska może umrzeć Bóg? W gazecie przeprowadzono długie dywagacje na różne tematy związane z Bogiem, z tym, co może to dla nas wszystkich oznaczać, nie było jednak żadnych szczegółowych konkretów. „Podano do publicznej wiadomości, że Bóg nie żyje”. U licha ciężkiego – jak to „podano do wiadomości”?
Co zatem będzie dalej? Bóg nie żyje, namiestnicy kościelni snują wybory na temat kandydatów do przejęcia pałeczki, jak jednak ma to zostać zrealizowane? Czyż Bóg czasem nie był jeden jedyny? „Umarł największy geniusz, Twórca którego na zawsze zapamiętamy. Niewielu zrobiło dla nas tyle co On” – mówiła gazeta. „Bez Niego nasz świat nie będzie już taki sam. Jego życzliwość nie miała granic, wszyscy dobrze wspominają spotkania z Nim. Nikomu nigdy nie wyrządził krzywdy, w niejednego tchnął wiarę i skłonił do głębokich refleksji. Wielu obrało właściwą ścieżkę życia już za młodu, mając Go za swój autorytet i chcąc naśladować Jego czyny. Kochali Go, a On kochał ich. Odczuwali radość mogąć być blisko Niego, słuchali Jego głosu i podążali drogą przez Niego wyznaczoną.”
Upił ostatnie łyki kawy, pogrążony w refleksjach. Ale jakże to wszystko możliwe? Czyż Bóg nie miał żyć wiecznie, czy nie był nieśmiertelny? To niedorzeczne – któż mógłby go kiedykolwiek zastąpić? Co się z nim teraz dzieje – czy zaznał radości jak ci, których wcześniej sam wzywał ku sobie? Cały swój żywot poświęcił nam, ludziom, nigdy nie miał za złe tym, którzy go odrzucali, dał nam wybór. A teraz go nie ma? Kto się nami zajmie?
Wstał od stolika, zerknął na zegarek – już czas. Musi wyjść do pracy, choć nie wiedział jak dzisiaj miałoby to wyglądać. Nie wyobrażał sobie siebie za biurkiem, przerzucającego dokumenty, wzywanego na konferencje, pytany o rzeczy do zrobienia. Zawsze podejmował decyzje, wiedząc że będzie miał się do kogo odezwać i przed kim wytłumaczyć, w razie popełnienia błędu. Kto zaś wesprze go dziś? Czyjego głosu posłucha?
Włożył lekki, wiosenny płaszcz i udał się na zewnątrz. Wyszedł przed kamienicę, na niewielką alejkę, którą pomaszerował w stronę głownej ulicy, gdzie złapie taksówkę. Na chodniku i jezdni walały się gazety, każda o podobnie pogrążającym nagłówku: „Bóg odszedł”, „Dzisiejszy dzień spędzimy bez Boga”, „Umarł Bóg, nie(ch) żyje Bóg”. Słońce w Rzymie grzało dziś silnie już od rana, w sercu nosił jednak chmury. Strach pomyśleć, jak wyglądać będzie każdy kolejny dzień. Czy pozbieramy się i dojdziemy do siebie po tej stracie? Czy jest ktoś jeszcze dostatecznie wielki, by mógł go zastąpić? Pytania nie dawały mu spokoju.
Doszedł do głównej i machnął ręką na taksówkę. Zatrzymała się z piskiem opon. Wsiadł i beznamiętnie rzucił w kierunku taksówkarza nazwą ulicy. Ten ruszył, by po chwili przerwać milczenie:
- Słyszał pan, prawda? – zapytał.
- Tak – odpowiedział mu spokojnie.
- Nie sądzi pan, że to jakiś spisek? – zagadywał w dalszym ciągu kierowca. – Przecież to niemożliwe. Uwierzyć mogę w różne rzeczy, jednak by to on odszedł? On? Ten, który był dla nas tak ważny?
- Tak, to z pewnością zastanawiające, proszę pana. Nie mogę się z tym pogodzić.
W radiu rozbrzmiewał znajomy mu utwór:
Boże czy mnie słyszysz?
Jestem zagubiony i taki samotny.
Proszę cię o to byś mnie prowadził.
Czy nie zejdziesz ze swojego tronu?
Taksówka wreszcie osiągnęła zamierzone miejsce. Wysiadł, zapłacił i pożegnał się z kierowcą. Dziś wszyscy byli w smutnych nastrojach. Na ulicy, przed budynkiem jego firmy, stała grupa starszych kobiet, śpiewająca i zalewająca się łzami. Minął je, unosząc kapelusz w kulturalnym geście i przeszedł przez szklane, automatycznie otwierane drzwi.
- Dzień dobry – zagadnął go portier.
- Witam – odpowiedział i wsiadł do windy.
Dojechał do swojego piętra, przeszedł koło sekretarki, kłaniając się jej nisko, zawiesił płaszcz na wieszaku i wszedł do swojego gabinetu. Na biurku spoczywał stos dokumentów, nie miał dziś jednak nastroju by babrać się w numerkach. Zerknął na ścianę i coś wzięło nad nim górę. Podszedł do pięknej, zdobionej boazerii i zdjął z zamontowanych uchwytów gitarę elektryczną. Usiadł w wygodnie w fotelu, podłączył ją i oddał się całkowicie jej dźwiękom. Grał długie solowe riffy oraz znajome mu i ukochane przez niego melodie. W jego głowie układały się słowa:
So live for today
Tomorrow never comes
Jak to możliwe, że jego już nie ma? Jak to możliwe, że ten, którego ścieżką całe życie podążał, przestał istnieć? A może nie? A może na zawsze będzie już żywy, w jego sercu, w sercach milionów, którzy na zawsze już pozostaną mu wierni? Przecież to niemożliwe, by o nim zapomnieć. Nie. Teraz zrozumiał, że bez względu na to, czy jest pośród nich, czy już nie – na zawsze pozostanie przecież to, co im dał. A dał tak wiele, jak nikt inny. Jego dzieło na zawsze pozostanie w pamięci, na zawsze pozostanie w duszach.
Spojrzał jeszcze raz na ścianę. Wisiał na niej plakat, przedstawiający niskiego, starszego faceta, w długich włosach. Miał wyciągniętą w górę rękę, w geście znanym na całym świecie – rogatej dłoni – mano cornuta. No tak, przecież Dio po włosku znaczy Bóg.
Kai - 21 Maj 2010, 06:50
Bardzo mi się podoba Pomysł skorzystania z gry słów jest świetny. Daj je do Sithów też.
ketyow napisał/a | Ubrał lekki, wiosenny płaszcz | - lepiej będzie brzmiało "włożył".
ketyow - 21 Maj 2010, 09:26
Racja, zaraz poprawię. Cieszę się, że się spodobało. Chciałem wrzucić od razu, bo potem bym odwlekał z doszlifowaniem tekstu i w końcu przestałby być aktualny, a chwilę po napisaniu ledwo już widziałem na oczy, to nie za bardzo byłem w stanie to czytać.
ketyow - 22 Maj 2010, 16:55
A może znalazłaby się dobra dusza, która przetłumaczyłaby to w wolnej chwili na angielski? Moja znajomość języka jest zbyt ograniczona, a chciałbym się tym wpisać na oficjalnym forum, w miejscu pożegnań.
Kai - 23 Maj 2010, 05:28
ketyow, jutro, jak wyślę ofertę.
Nie będzie to pewnie 100% bezbłędnie, ale zawsze możesz komuś dać do poprawki.
ketyow - 23 Maj 2010, 10:37
Dziękuję bardzo
Będę ogromnie wdzięczny
Kai - 23 Maj 2010, 14:22
Spoko, wszystko co złe się skończyło i będę próbować wracać do literatury. Będziesz moim kłulikiem doświadczalnym
ketyow - 24 Maj 2010, 20:25
Oglądając film Next, przypomniało mi się opowiadanie Dicka Złotoskóry, którym był on inspirowany. I wtedy uświadomiłem sobie, że większość książek w swoim życiu przeczytałem w wieku 7-15 lat. Jakoś mając te 7-8 lat przygodę swą zacząłem z Diuną Herberta (wcześniej czytałem tylko Tytusa, Romka i A'Tomka, Kajka i Kokosza czy Asterixa i Obelixa). Co może zaskakiwać, za książkę chwyciłem dlatego, że strasznie spodobała mi się ówczesna gra na Amigę - Dune 2. Nie pamiętam co było dalej, ale kiedyś w Action Redaction w CD-Action wyczytałem wychwalanie Dicka, Vonneguta i Tolkiena. W domowej biblioteczce trafiłem na Ubika i... pożarło mnie. Biblioteka stała się w pewnym stopniu miejscem kultu, SF stało się moim drugim życiem. Kiedy kumple dostawali na gwiazdkę jakieś walkmany czy zdalnie sterowane samochody, pod moją lądowała trylogia Władcy Pierścieni (który zafascynował mnie dzięki fragmentowi z Morii, zawartemu w książce do polskiego - i na tym zakończyło się działanie szkoły zachęcające mnie do czytania. Dodam tylko, że tak nudziłem się na polaku, że przypadkowo z braku zajęcia zacząłem czytać ten fragment Władcy, przypominając sobie właśnie z CDA to nazwisko - Tolkien). Objechałem masę książek Lema, Le Guin, Dicka, Clarke'a i innych wielkich twórców. W końcu mając 16 lat przeniosłem się do internatu, gdzie ciągle się coś działo, na książki niemal nie było czasu i czytałem może jedną na miesiąc. A teraz mieszkając sobie w spokoju na stancji, odnawiam tytuły które zapamiętałem, zamawiam na allegro i czytam książki swojego dzieciństwa. Po tylu latach i biorąc pod uwagę wiek w jakim byłem, z niektórych nie pamiętam prawie nic, co nawet cieszy, bo drugi raz przeżywam to co się w nich dzieje. Jednak z dnia na dzień uświadamiam sobie, jak cholernie dużo książek za dziecka przeczytałem. Poza Kingiem, którego dużo kupuję, praktycznie wszystko co teraz czytam, już przerabiałem lata temu. Jakiś czas temu czytałem Lemowski Powrót z Gwiazd, by po połowie książki w końcu powiedzieć sobie - kurde, ja to musiałem już czytać! Pamiętam jakieś fragmenty książek, których tytułów nie mogę sobie też teraz przypomnieć... Kurde, to dziwne uczucie - jakby to się w innym życiu działo. I właśnie owy Złotoskóry... Gdyby nie ten film nie miałbym pojęcia, że kiedykolwiek czytałem jakieś zbiory opowiadań Dicka, ale rozprostowując powoli mózg przypomniały się trochę dwa z nich... Niby człowiek od skończenia tych 7 lat raczej już swoje życie pamięta, a jednak treść książek z mojej głowy skutecznie zniknęła.
ketyow - 27 Czerwca 2010, 10:52
Wróciłem do domu. Olsztyńska przygoda po 6 latach zakończona. Prawdopodobnie do końca tego tygodnia przenoszę się do Warszawy na trzy miesiące, a stamtąd uciekam do Gdyni i zgodnie z zapowiedzą idę na Akademię Morską. Raczej już nic nie pokrzyżuje mi planów. Mam tylko nadzieję, że w Wawie dorwę jakąś w miarę robotę i uda się na te studia zarobić.
Wczoraj wyprowadzając się załadowałem trzeci samochód rzeczami, nie wiedziałem że tyle tego mam. Całą elektronikę i sprzęt, nawet kompa wywiozłem do ojca, bo zostawić w domu nie mogę, bracia rozniosą wszystko co moje. Zostawiam tylko książki. Wyprowadzka była dość męcząca, w ostatniej turze. Nie spodziewałem się, że tyle będzie zapierdzielania - pokonałem 60 pięter pod górę i 65 w dół (w dół ze sporym obciążeniem obładowany rzeczami) bez przerw. Przy ósmym zejściu w ogóle już nic nie czułem. Nie wyobrażałbym sobie, żebym miał tak po schodach poginać w normalnych warunkach, ale cóż, nie miałem wyjścia.
W domu nie mam swojego miejsca. Dziś chyba uporządkuję swoje graty i jak się uda spadam do Olsztyna z powrotem do koleżanki i u niej odsiedzę do wyjazdu do Wawki. Choć muszę jeszcze pranie zrobić i zdjąć je jak wyschnie, to dziś się chyba nie wyrobię (jeśli pozwolę to zrobić komuś za mnie to albo połowy rzeczy nie znajdę, albo będzie w psiej sierści - a pies jest biały/ciuchy mam tylko czarne). Ewentualnie pojadę do ojca. Ostatnio jakoś mamy lepsze stosunki, a ja w chacie autentycznie - nie mam gdzie usiąść w spokoju, gdzie postawić laptopa... Zrobiłem sobie wakacyjny pokój na strychu trzy lata temu, żebym miał dokąd wracać, ale teraz oczywiście zawalony jest jakimś złomem i śmieciami "co to kiedyś mogą się przydać" i są wiecznie na ten strych znoszone. Doprowadzenie tego do porządku zajęłoby dłużej niż tu będę.
Od wczoraj dysponuję mocno ograniczonym dostępem do neta, więc na forum raczej za często nie będę. W Wawie dziewczyny mają tylko jednego play mobile 2GB, na cztery osoby to nie za wiele, więc ograniczenia są znaczne. Gdybym potrzebował pomocy co do Avy, odezwę się ewentualnie na komę do Żerania lub Ozzborna, więc jeśli o to chodzi, to raczej bezproblemowo będę.
Gdyby wynikło, że w ogóle od tego neta się odetnę na wakacje - powodzenia wam wszystkim życzę i mile spędzonych urlopów i/lub weekendów, no i oczywiście nieprzepracowania
Ozzborn - 27 Czerwca 2010, 10:56
ketyow, trzymaj się, zarób sobie dużo i się nie przepracuj I jakby co odzywaj się na kom.! Pozdro!
Poza tym pamiętaj, że czasami można nas spotkać w czwartki w Paradoxie
Kai - 28 Czerwca 2010, 10:52
ketyow, baw się dobrze, zaglądaj do Pubu czasem
ketyow - 1 Lipca 2010, 21:10
Wysłałem dziś papiery na AM. I nie boję się, że się nie dostanę, ale co innego zaczęło mnie dręczyć - że może być tak mało chętnych, że kierunku nie utworzą. Zawsze niby znalazło się te 40-50 chętnych osób, ale jestem zarejestrowany na ich forum i jak spotkałem ze 30 osób chętnych na nawigację, 3 na mechanikę, tak ani jednego na elektrotechnikę.
ketyow - 3 Lipca 2010, 10:49
Jutro z rana lecę zagłosować i uderzam na Warszawę. Udało mi się namówić ojca, żeby mnie zawiózł (oczywiście pokrywam za wachę), jak już zajadę na miejsce będę miał pewnie mocno ograniczony dostęp do neta. Kupuję router TP Linka TP-WR543G, który ma posłużyć jako klient i podłączę antenę i spróbuję złapać jakąś niezabezpieczoną sieć (podałem model, gdyby ktoś doradzał inny router do stówy to napiszcie tu), ale trzeba zakładać, że na forum zajrzę tylko od czasu do czasu. Będę pewnie nie na czasie z tematami itd. więc jakbyście przed Avą robili jakąś czwartkowo-paradoxalną ustawkę piwno-tabaczno-demotywującą-do-wstania-w-piątek lub coś w ten deseń, niech ktoś z Warszawian da mi cynk na komę.
Ziemniak - 3 Lipca 2010, 12:44
Bardzo dobry router, mam taki sam tylko używam jako AP. Napisz jak się sprawuje jako klient.
Kai - 3 Lipca 2010, 13:25
Ja mam dość wiekowego Asmaxa, też ładnie pracuje. Już jakieś 5 lat
ketyow - 3 Lipca 2010, 14:03
Ziemniak, mam już taki jeden w domu jako klient i spisuje się doskonale (minus, że jak odbiera po radiu, to przekazuje już tylko po kablu, no ale niestety na podwójne wifi mnie nie stać póki co). Czasem tylko gdy podłączam swojego laptopa (ale tylko swojego) kablem, to nie chwyta połączenia, wtedy muszę wyłączyć i włączyć w lapku, więc chyba wina nie stoi po stronie routera. Tak czy owak potrzebuję jeszcze jeden router dla siebie i byłem ciekaw czy są może jakieś lepsze w tej kategorii cenowej.
Kai - 12 Lipca 2010, 07:03
ketyow, patrz ino:
Jutro wdrażamy nowe forum, wiec chyba nie obrazisz się, ajk nie zajmiemy się Twoim problemem na tej wersji forum?
Pozdrawiam.
ketyow - 18 Lipca 2010, 22:33
Zobaczyłem tę "nową wersję" i jest STRASZNA. Portale przechodzą ostatnio zupełnie zbędne im metamorfozy. Filmweba skopali, połowa rzeczy nie działa, teraz lab... I fakt faktem lab był stary i niezgodny z żadnymi standardami xhtml, ale to nie powód, żeby layout też rozwalić.
Kai - 19 Lipca 2010, 08:02
Fakt, kiszki się skręcają, ale wersja ma fajne rozwiązanie PW - widzisz je jako rozmowę i to mi się bardzo podoba.
ketyow - 21 Lipca 2010, 18:34
Miałem pisać w co nas śmieszy, ale może w blogu będzie lepiej zbierać takie perełki.
------
- Jeden tera, to jest proszę Pana około tysiąc gigabajtów.
- Ożeż w mordę!
- Dlaczego mi te baterie alkaliczne nie chcą się ładować w telefonie?
- Poproszę jakiś telewizorek do gry w piłkę nożną z komputera.
- A orientacyjnie jaka wielkość i w jakim przedziale cenowym?
- No tak za dziewięc tysięcy.
- Przepraszam, gdzie tu jest optyk? Okulary nowe potrzebuję.
- Macie tu gdzieś aptekę?
Agi - 21 Lipca 2010, 18:51
ketyow, to wrażenia z pierwszego dnia pracy, jak rozumiem?
ketyow - 21 Lipca 2010, 18:59
Z drugiego, wczoraj przez 5h szorowałem LCD, nie miałem specjalnie czasu wysłuchiwać klienckich problemów
A jak już jestem na swoim blogu, to mogę powiedzieć, że praca jest całkiem spoko. Wiadomo, zarobki specjalne nie są, choć minimalnie większe niż w Media Markt, ale współpracownicy fajni, raczej będzie to praca bezkonfliktowa. Czasem trafiają się uperdliwi klienci, a ja jestem specem od komputerów i powinni zrozumieć, że który aparat fotograficzny o identycznych parametrach producenta jest lepszy, to mogę tylko zgadywać, kiedy jestem tam świeży i jeszcze nawet nie wiem co mamy na półkach, ale cóż. Każdy kiedyś zaczynał i chyba oczywiste jest, że trzeba czasu na ogarnięcie wszystkiego. W każdym razie, zwalam wtedy robotę na kolegów, ja i tak pierwszy miech nie mam prowizji od sprzedaży.
A, no i pierwszy nabór na elektrotechnikę na Akademii Morskiej wytypowany, 72 chętnych i ja wśród nich. Zatem oficjalnie potwierdzone
Rodion - 21 Lipca 2010, 19:12
Oj bidoku
Myślisz ze pierwszy zaznałeś tego miodu?
Jeden z bizantyjskich empików scena spomiędzy półek:
Blondyneczka o oczach tęskniących za rozumem i uroda modelki z CKM podchodzi do Ciebie i mówi " Szukam książki... takiej z pieskiem na okładce "
Kasa któraś tam godzina pracy ( system blokuje prace kasy gdy jest w niej więcej jak 5000 ), a tu podchodzi star lafirynda, holująca za plecami śliniącą się czeredkę pomyłek genetycznych kładzie na ladzie pudło z nowiutka konsola, stertę gier i wyciąga z kieszeni przykrótkich szortów grubaśny plik 50cio złotówek.
Agi - 21 Lipca 2010, 19:13
ketyow napisał/a | A, no i pierwszy nabór na elektrotechnikę na Akademii Morskiej wytypowany, 72 chętnych i ja wśród nich. Zatem oficjalnie potwierdzone |
No to oficjalnie gratuluję.
ketyow - 21 Lipca 2010, 19:24
Dzięki. A w ramach narzekań, dowiedziałem się, że gdy zaczynają się prowizje, to ucinają mi połowę podstawowej pensji, więc wtedy trzeba się postarać żeby wyjść na zero w stosunku do pierwszego miecha, a dopiero potem może uda się nieco przekroczyć podstawkę i dorobić więcej. Oczywiście kierownictwo o tym nie wspomniało.
Kai - 21 Lipca 2010, 21:51
ketyow, umarłam.
U mnie w pracy dzisiaj podobnie.
- Zepsulem drukarkę. Drukowała to co nie chciałem, wyłączyłem i papier został w tych łapach.
- Było myśleć co drukujesz, nic się nie stało, zaraz wyciągnę
- Tak na siłę?
- Nie, pocałunkiem...
Fidel-F2 - 21 Lipca 2010, 21:56
ketyow napisał/a | - Poproszę jakiś telewizorek do gry w piłkę nożną z komputera.
- A orientacyjnie jaka wielkość i w jakim przedziale cenowym?
- No tak za dziewięc tysięcy. | cudo
terebka - 21 Lipca 2010, 22:10
Kai,
ketyow - 25 Lipca 2010, 18:23
Ostatnio ciągle mi chodziło po głowie. Babcia mi czytała jak byłem mały, chyba mój ulubiony wiersz.
Julian Tuwim Lokomotywa
Stoi na stacji lokomotywa,
Ciężka, ogromna i pot z niej spływa -
Tłusta oliwa.
Stoi i sapie, dyszy i dmucha,
Żar z rozgrzanego jej brzucha bucha:
Buch - jak gorąco!
Uch - jak gorąco!
Puff - jak gorąco!
Uff - jak gorąco!
Już ledwo sapie, już ledwo zipie,
A jeszcze palacz węgiel w nią sypie.
Wagony do niej podoczepiali
Wielkie i ciężkie, z żelaza, stali,
I pełno ludzi w każdym wagonie,
A w jednym krowy, a w drugim konie,
A w trzecim siedzą same grubasy,
Siedzą i jedzą tłuste kiełbasy.
A czwarty wagon pełen bananów,
A w piątym stoi sześć fortepianów,
W szóstym armata, o! jaka wielka!
Pod każdym kołem żelazna belka!
W siódmym dębowe stoły i szafy,
W ósmym słoń, niedźwiedź i dwie żyrafy,
W dziewiątym - same tuczone świnie,
W dziesiątym - kufry, paki i skrzynie,
A tych wagonów jest ze czterdzieści,
Sam nie wiem, co się w nich jeszcze mieści.
Lecz choćby przyszło tysiąc atletów
I każdy zjadłby tysiąc kotletów,
I każdy nie wiem jak się natężał,
To nie udźwigną - taki to ciężar!
Nagle - gwizd!
Nagle - świst!
Para - buch!
Koła - w ruch!
Najpierw
powoli
jak żółw
ociężale
Ruszyła
maszyna
po szynach
ospale.
Szarpnęła wagony i ciągnie z mozołem,
I kręci się, kręci się koło za kołem,
I biegu przyspiesza, i gna coraz prędzej,
I dudni, i stuka, łomoce i pędzi.
A dokąd? A dokąd? A dokąd? Na wprost!
Po torze, po torze, po torze, przez most,
Przez góry, przez tunel, przez pola, przez las
I spieszy się, spieszy, by zdążyć na czas,
Do taktu turkoce i puka, i stuka to:
Tak to to, tak to to, tak to to, tak to to,
Gładko tak, lekko tak toczy się w dal,
Jak gdyby to była piłeczka, nie stal,
Nie ciężka maszyna zziajana, zdyszana,
Lecz fraszka, igraszka, zabawka blaszana.
A skądże to, jakże to, czemu tak gna?
A co to to, co to to, kto to tak pcha?
Że pędzi, że wali, że bucha, buch-buch?
To para gorąca wprawiła to w ruch,
To para, co z kotła rurami do tłoków,
A tłoki kołami ruszają z dwóch boków
I gnają, i pchają, i pociąg się toczy,
Bo para te tłoki wciąż tłoczy i tłoczy,,
I koła turkocą, i puka, i stuka to:
Tak to to, tak to to, tak to to, tak to to!...
merula - 25 Lipca 2010, 19:17
Zaraza rozniesiona. Musiałeś słyszeć jak recytowaliśmy to z Jarkiem Musiałem w Paradoxie
|
|
|