To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Piknik na skraju drogi [książki/literatura] - Nasz pierwszy raz II

Selithira - 14 Maj 2007, 00:04

A widzisz, przypomniałeś mi, że też już mało pamiętam, chociaż nie tak dawno czytałam :mrgreen: I na pewno wrócę do lektury.
Dunadan - 14 Maj 2007, 06:36

uff... czyli ze mną wszystko OK - a już myślałem że jestem jakiś inny bo wszystko zapomniałem tak szybko :mrgreen:
aqulka - 14 Maj 2007, 13:07

eeee nie jesteś inny - jak człowiek dużo czyta to normalne, bo przeciez inaczej głowa nie pomieściłaby tych wszystkich książek, więc co jakiś czas robi miejsce na nowe;)

Ja też szybko zapominam co mnie deberwuje prxzy Patrolu Zmroku, bo nie pamietam za dobrze poprzednich, a nie mam w domu i nie mam jak sobie przypomnieć:))

Mirandel - 14 Maj 2007, 13:20

Moje początki były takie, że w wieku 11 lat, moja szanowna ciotka, która pracowała w Wydawnictwach Komunikacji i Łączności, zaczęła mi znosić do domu takie dziwne kulorowe cóś co zwało sie Fantastyką. Zupełny przypadek, że akurat jej redakcja mieściła się w tym samym budynku ;) Na początku oglądałem z wypiekami fantastyczne galerie, a potem zabrałam się do czytania. Wypieki pozostały do dziś :)
Rafał - 14 Maj 2007, 13:26

Ja nie mam zielonego pojęcia jak to ze mną było. Czytałem małym dziecięciem będąc i wszystko, dokładnie wszystko. Trylogię Sienkiewicza w dwa dni połknąłem jak miałem grypę i do szkoły nie musiałem chodzić. Chyba Verne mnie ukierunkował, te podróże do wnętrza ziemi i inżynier Cyrrus Smith. Zna ktoś tego gościa?
Kruk Siwy - 14 Maj 2007, 13:29

Facet orkiestra... czytywałem wielokroć z wielką lubością. Od psiej obroży do kolei parowej i statku... Wiara w ludzki umysł.
Rafał - 14 Maj 2007, 13:32

Nawet próbowałem nitroglicerynę zrobić w/g jego przepisu. Dobrze, że się nie udało :lol:
Kruk Siwy - 14 Maj 2007, 13:36

Wracam do ulubionych fragmentów, choć mój sposób postrzegania świata obecnie już zupełnie nie przystaje do Tajemniczej Wyspy.
mawete - 14 Maj 2007, 13:36

Rafał napisał/a
Nawet próbowałem nitroglicerynę zrobić w/g jego przepisu. Dobrze, że się nie udało :lol:

Miałem kolegę, chemika - robił różne "ciekawe" rzeczy :mrgreen:

Słowik - 14 Maj 2007, 13:38

Czy czas przeszły sugeruje, że udało mu się np. z nitrogliceryną?
Kruk Siwy - 14 Maj 2007, 13:42

RIP
Dunadan - 14 Maj 2007, 14:01

Hmm... ja też 'znałem' ( internetowo ) jednego chemika. Też robił różne rzeczy :D
Godzilla - 14 Maj 2007, 14:04

Znam takiego, który zakopał na działce fiolkę z merkaptanami, bo nie miał co z nią zrobić (cholerstwo śmierdziało mimo opakowania w kilka pojemników uszczelnionych parafiną). Niestety zapomniał, w którym miejscu. Potem się martwił, co się stanie, jeśli ktoś w to trafi łopatą przy okazji kopania czegokolwiek - rowu pod kable albo coś innego.
savikol - 14 Maj 2007, 14:13

Ja też byłem fanem Cirrusa Smitha! Tajemnicza Wyspa to dopiero było science fiction.

Co do nitrogliceryny, to do produkcji potrzebny jest stężony kwas siarkowy i 100 % kwas azotowy. O ile to pierwsze łatwo nabyć, to setka azotowca jest praktycznie nie do zdobycia. Można próbować z mniej stężonymi roztworami kwasu azotowego, ale wytwarzają się wtedy wybuchowe produkty ubocze (tlenki). Estryfikacja gliceryny to wyjątkowo paskudna reakcja i amatorom nie polecam. Sam bym też się bał w to bawić.
Są inne substancje wybuchowe, bardzo łatwe do otrzymania np. ta którą arabowie się wysadzali w londyńskim metrze. Banał, pół godziny roboty i można zrobić bombę jak ta lala. Oczywiście nie mogę podawać szczegółów.

Dunadan - 14 Maj 2007, 14:17

OK, na priv... :mrgreen: ( joke )
savikol - 14 Maj 2007, 14:28

Cytat
Znam takiego, który zakopał na działce fiolkę z merkaptanami, bo nie miał co z nią zrobić (cholerstwo śmierdziało mimo opakowania w kilka pojemników uszczelnionych parafiną).


O tak, merkaptany to prawdziwa bajka. Doskonałe do dywersji i małego sabotażu. Wystarczy kropelka np. w wywietrznik samochodu nielubianego polityka, a samochód będzie się nadawał tylko na złom. Albo dyskretna kropelka w niesympatycznej restauracji. W zależności jakiego merkaptanu użyjemy może śmierdzieć nawet parę miesięcy. Czym mniej lotny tym lepiej, dłużej będzie parował. Wystarczą śladowe ilości w powietrzu, by dla człowieka smród był niewyobrażalny. Trudno ten fetor do czegoś porównać, jakby zgniła kapusta, ekskrementy, z delikatną nutką mysich sików i odrobiną dekadencji…

Cytat
OK, na priv... ( joke )


Nie da rady, ale każdy chemik ci powie ;-)
Nie takie rzeczy można przeczytać w dostępnej literaturze, np. Technologia materiałów wybuchowych Urbańskiego, itp.

Edit: ortografy

mawete - 14 Maj 2007, 14:42

Słowik napisał/a
Czy czas przeszły sugeruje, że udało mu się np. z nitrogliceryną?

Niestety - wypadek samochodowy.

Piech - 14 Maj 2007, 14:54

Ja też, po lekturze Tajemniczej Wyspy, próbowałem zrobić nitroglicerynę. Zakupiłem nawet w sklepie chemicznym butelkę stężonego kwasu solnego. Na strychu poprzesuwałem trochę stare gazety i inne śmieci, żeby zrobić miejsce na laboratorium chemiczne. Ustawiłem tam starą szafkę kuchenna i pomalowałem ją "farbą ognioodporną" wg receptury z książeczki "Moje laboratorium chemiczne" czy coś w tym stylu. Zrobiłem palnik spirytusowy z kałamarza. Receptura na zrobienie kwasu azotowego też była w tej książeczce, ale nie doszedłem tak daleko. Zmartwił mnie trochę fakt, że "farba ognioodporna" zaczęła się luszczyć zaraz po wyschnięciu. Przerzuciłem się na produkcję innych materiałów wybuchowych, które można było zrobić na sucho.

Co do merkaptanów, b-merkaptoetanol nie jest zły. Nie pachnie zgnilizną i nieźle przetyka zakatarzony nos.

Anonymous - 14 Maj 2007, 15:44

W starych podręcznikach chemii dla politechniki podobno można znaleźć przepis na amfetaminę .
gorim1 - 14 Maj 2007, 17:25

strach się przyznać ale mając zaledwie 11 lat zacząłem od czytania Świata czarownic Andre Norton jaką później z tą autorką niespodziankę przeżyłem wręcz szok co to kobieta.
Później łykałem wszystko co było pod ręką z fantastyki (60 tomów conana) i tak jakoś się mi ostało

May - 27 Maj 2007, 09:55

gorim1, przyznawanie sie do lektury Swiata Czarownic to zaden wstyd :wink: tez przeczytalam - i to wszystkie tomy :wink: (a mialam troche wiecej lat niz 11)... Za to z conanow przeczytalam tylko te Howardowe
gorim1 - 27 Maj 2007, 13:38

May, tylko że ja komplet świata czarownic mam w domu na półce
Martva - 27 Maj 2007, 13:51

Ona tez ma :)
mBiko - 27 Maj 2007, 16:31

gorim na cały cykl to mi cierpliwości nie starczyło, ale kilka tytułów pani Norton i ja mam na półce i jakoś nie czuję wstydu.
Azirafal - 29 Maj 2007, 10:05

Ja czytałem Norton w podstawówce, bo w bibliotece szkolnej były cztery tomy, a wtedy łykałem każdą fantastykę, jaka mi w ręce wpadła ;P:
Freva - 4 Sierpnia 2007, 17:31

Moje początki z fantastyką tak na powaznie tez byly dosc pozno bo w liceum . Datąd czytalam co mi tam wpadlo w lapki i albo bylo fajne albo i nie. Jedyna pasją w ktora sie zaglebialam byla muzyka- metal :) Dopiero w liceum zaczelam zaglebiac sie bardziej w ten swiat ,szukac, czytac nowe opowiadania, sledzic rynek wydawniczy...no i wzielo mnie ;) dzis niewyobrazam sobie zycia bez dobrej fantastycznej lektury :)
gorat - 4 Sierpnia 2007, 21:02

Freva napisał/a
Moje początki z fantastyką tak na powaznie tez byly dosc pozno bo w liceum . Datąd czytalam co mi tam wpadlo w lapki i albo bylo fajne albo i nie. Jedyna pasją w ktora sie zaglebialam byla muzyka- metal :) Dopiero w liceum zaczelam zaglebiac sie bardziej w ten swiat ,szukac, czytac nowe opowiadania, sledzic rynek wydawniczy...no i wzielo mnie ;) dzis niewyobrazam sobie zycia bez dobrej fantastycznej lektury :)

Mężczyzno, chyba czas zmienić znak?

przemek07 - 27 Wrzeœśnia 2009, 22:20

Chyba Harry Potter, ale ciężko to do prawdziwej fantastyki zaliczyć.
Z prawdziwej to chyba Jakub Wędrowycz od Pilipiuka

illianna - 27 Wrzeœśnia 2009, 22:38

7 klasa podstawówki, Tolkien, I część trylogii, to dziwne bałam się okropnie i doczytałam do przeprawy przez las, potem ze strachu nie mogłam czytać dalej, może to ta atmosfera kolni, byłam wtedy w Sarbinowie, 3 tygodnie, było mało jedzenia, nuda i wilgoć w pokoju, jedyną rozrywkę stanowiły dyskoteki, na których gasili światło na 3 minuty i grali Przeżyj to sam, jakby to była jakaś pościelówa, potem wróciłam do lektury i było nadal ciężko, Toma Bombadila podejrzewałam o jakieś niecne zamiary, przejście przez kurhany było mordęgą, umierałam ze strachu, Aragorn też wydawał mi się lewy, a Gandalf to już w ogóle, w końcu był Gandalfem Szarym, myślę, że klimat kolonijny wywołał we mnie wiele emocji, że tak jakoś to odebrałam cokolwiek paranoicznie, to pewnie przez to, że jak gasło światło każdy po cichu wpierniczał słodycze przysłane przez rodziców :mrgreen: , nie przeczytałam wtedy trylogii, utknęłam na przejściu przez góry w kierunku Morii, wróciłam do czytania fantastyki dopiero na pierwszym roku studiów w 1996 i do tej pory mi zostało ;P:
jewgienij - 27 Wrzeœśnia 2009, 23:11

Też Tolkien plus Trzy serca i trzy lwy Paula Andersona puszczane w fantastyce. Tolkiena przeżywałem bardzo fizjologicznie - jak byli głodni, to i ja byłem głodny, jak się bali, to ja też się bałem. Doszło do tego, że zrobiłem planszę na cały pokój, wszystkie wojska toczyły bitwę chyba na zasadzie rzucania kostką. Ale pracowicie każdego uczestnika wycinałem z tektury.


Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group