To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Blogowanie na ekranie - Wheels of Fire

Kai - 15 Sierpnia 2011, 10:01

Poniedziałek rano.
Przygotowuję się do pierogów. Dawno zrobione i zamrożone nadzienie plus drugie tyle nowego. No i ziemniaczane, czyli ruskie.

Mam wrażenie, że gotowanie mnie uspokaja. Siedzę i dłubię i jest mi dobrze. Kuchnia is my castle. Zrobię wszystko, żeby tylko nikt mi tam nie przeszkadzał. Jeszcze ostatni zakup - zmywarka, bo jestem uczulona na płyny do naczyń - i będę samowystarczalna. Lodówka sprawdzona, daje +3 kiedy jest na +3 ustawiona. Piekarnik jest po prostu boski, z rożnem i rusztem. Niczego więcej mi do szczęścia nie trzeba.

Swoją drogą, pożyjcie trochę z lodówką, która daje +15 w szczycie wydajności, to zrozumiecie, jak mi teraz wspaniale korzystać z +3. A jak uslyszałam "przecież ją by jeszcze można naprawić, przeczyścić, po co Ci nowa..." to odpowiedziałam tylko "Bo chcę" i strasznie mnie to uszczęśliwiło. Zaraz zrobię to samo z pralką. Jeszcze 2 tygodnie.

ilcattivo13 - 15 Sierpnia 2011, 14:16

ja już sobie nie wyobrażam życia bez zmywarki, chyba, że to byłby biwak, a ja jadłbym wyłącznie kiełbasę z ogniska ;P:
merula - 15 Sierpnia 2011, 14:25

ej, no. Jaćkon to nie był biwak z kiełbasą z ogniska. przeważnie ;P:
ilcattivo13 - 15 Sierpnia 2011, 14:34

I dlatego ze trzy czy cztery razy cierpiałem przy zmywaku... :roll:
Kai - 15 Sierpnia 2011, 15:47

ilcattivo13, dobrze wiedzieć, że zmywasz :D
ilcattivo13 - 15 Sierpnia 2011, 22:12

spoko Kai, przynajmniej wiedziałem, z których talerzy można jeść :mrgreen:
Kai - 17 Sierpnia 2011, 19:28

Uff, będę żyć :D
Pani kardiolog mnie nie zabiła, nie ochrzaniła, delikatnie przepisała co trzeba, zleciła badania i w sumie chyba więcej było moich nerwów, niż dolegliwości. No a ucisk pod mostkiem ze zgagą mylić (czasami) to chyba histeria, nie?

ilcattivo13, nie masz cudnej kociej zmywarki to nie wiesz, po co jest ta elektryczna :D

ilcattivo13 - 17 Sierpnia 2011, 19:48

Kai - nie głodzę kota aż tak, żeby miał brudne talerze lizać ;P:
ketyow - 17 Sierpnia 2011, 20:25

Nawet pilnujesz, żeby zawsze sobie dobrze wypił i miał się gdzie odlać :twisted:
Kai - 17 Sierpnia 2011, 20:26

ilcattivo13, moi znajomi też kotów nie głodzą, po prostu zwyczaj jest taki, że po skończonym posiłku "żywina" (3 koty i pies) "zmywają" talerze. Czasem sama się dziwię, bo to różne przyprawy, czasem ostre, a toto wszystko wcina :D

Dla wyjaśnienia, kocie żarcie leży w trzech miskach. One jednak wiedzą, co dobre :D

merula - 18 Sierpnia 2011, 01:02

Kai napisał/a
moi znajomi też kotów nie głodzą, po prostu zwyczaj jest taki, że po skończonym posiłku żywina (3 koty i pies) zmywają talerze.


obrzydlistwo :evil:

Agi - 18 Sierpnia 2011, 06:36

merula, +1
Jak lubię zwierzaki, tak nie pozwalam im wchodzić na stół, ani lizać talerzy.
Ewentualne resztki zgarniam łopatką do miski.

Matrim - 18 Sierpnia 2011, 09:29

+2

Takie postępowanie to prosta droga do żebrania o każdy kęs, pies w końcu na sam widok talerza będzie uważał, że to już jemu się należy. A kot to już w ogóle... Ja swojego psa nie dokarmiam niczym przy stole (choć teść mi tą część szkolenia skutecznie czasem utrudnia), a ewentualne mięsne resztki N. dostaje do miski. Bo po to jest psia miska. Koty kilka razy próbowały włazić na stół i podjadać, ale kilka zasadzek z wodą też je skutecznie zniechęciły.

Kai napisał/a
Czasem sama się dziwię, bo to różne przyprawy, czasem ostre, a toto wszystko wcina :D

A to to już robienie krzywdy zwierzakom. Nie powinny jeść nic z ostrymi przyprawami, czy nawet przyprawami w ogóle: one o tym nie wiedzą, bo niestety zwierz "gupi" nie skojarzy choroby z wcześniej zjedzonym żarciem. To człowiek, jako odpowiedzialny, powinien pilnować zwierzęcej diety. Przykro mi, Kai, ale ja bym swojego zwierza pod taką opieką nie zostawił.

ilcattivo13 - 18 Sierpnia 2011, 14:07

ketyow - jak kot je surowe mięso, to nie musi pić. Sierściuchy mają ździebko inny organizm od ludzkiego :wink:

Kai - wcina, bo jest przyzwyczajone od małego. A poza tym, pewnie dostają tylko żarcie z puszek/suchą karmę, a ta też jest często doprawiana, na tej samej zasadzie, co gotowe żarcie (i gotowe przyprawy do potraw) dla ludzi - np. substancjami mającymi wywoływać apetyt, albo powodującymi większe wydzielanie śliny (w sumie i tak wychodzi na to samo). I dlatego uważam, podobnie jak Matrim, że ci Twoi znajomi tylko kaleczą swoje zwierzęta.

Kai - 19 Sierpnia 2011, 20:32

Ja się nie wtrącam do ich "wychowania", żywina chce talerze, to je dostaje, uważam to za ekscentryczne i dość kuriozalne. I owszem, mam swoje zdanie na ten temat, podobnie jak na temat wypuszczania rasowego ruska na podwórko razem z dachowcami (niestety, stopił się z asfaltem tak, że ktoś nie zauważył i rozjechał :( ) ale tak jak mówię, nie pozwalam się do mojego sposobu wychowania kota wtrącać nikomu i wzajemnie sama staram się nie udawać "mądrej" bo to i tak nic nie da.

Moja kota nie podjada, nie kradnie, nie dostaje nic poza karmą urinary i jakoś żyje, tfu, tfu... choć sądzę, że mogłaby się obyć bez saszetek, skądś te 7,5 kilo ma. Mogę zostawić wszędzie wszystko, poza jednym blatem i stołem, który służy raczej za biurko, nigdzie więcej nie wchodzi. Na blaty kuchenne ani jej się śni. Nie uczyłam jej tego. Sądzę, że kota trzeba nauczyć podżerać, albo co.

Co ciekawe, nie podjadała i nie żebrała nigdy. Widać kwestia charakteru. Albo właśnie to, że jej nie nauczyłam.

Owszem, z czarną Marą dzieliłam się nieraz surimi, ale to nie to samo co dać do wylizania całkiem ludzką potrawę z talerza. Zwłaszcza, że surimi to prawie ryba, a taka lazania niekoniecznie.

Z drugiej strony nieraz byłam świadkiem, jak ludzie dają się psu lizać po twarzy, podają mu coś do pyska po czym sami jedzą tą samą ręką i wydaje mi się to całkiem rozpowszechnioną praktyką, więc nie wiem, skąd te okrzyki oburzenia.

Kai - 20 Sierpnia 2011, 09:30

I wracam do moich kulinarnych majaczeń :)



To jest moja lazania :)

Kai - 20 Sierpnia 2011, 13:23

Matrim, toteż nie zostawiam :D

A teraz zapiekanka wcale nie na szybko.

Boczek i kiełbasę spokojnie przesmażamy z cebulką. Dużo cebuli. Kiedy już będzie miękka, a niektóre kawałeczki mięsa zarumienione, możemy odstawić.
Robimy beszamel - 3/4 l mleka wlewamy do stopionego i wymieszanego z mąką, a wcześniej wystudzonego masła. Gotujemy, dodając pieprz biały, gałkę muszkatołową i troszeczkę soli.
Ziemniaki - ugotowane, ale nie do końca, a mogą być też całkiem ugotowane z poprzedniego dnia, czemu nie.
No i żółty ser.

Teraz tak: na dno brytfanki beszamel, na niego plastry ziemniaków, posypać suszonym czosnkiem oraz przyprawą do ziemniaków, na to wędliny z cebulką, żółty ser i beszamel. I kolejna warstwa. Kończymy beszamelem, a na nim warstwa żółtego sera.

Ja piekłam 40 min w temperaturze 180 stopni. Można i 20, ale ser się nie zarumieni tak ładnie.

ilcattivo13 - 20 Sierpnia 2011, 13:45

Kai napisał/a
Z drugiej strony nieraz byłam świadkiem, jak ludzie dają się psu lizać po twarzy, podają mu coś do pyska po czym sami jedzą tą samą ręką i wydaje mi się to całkiem rozpowszechnioną praktyką, więc nie wiem, skąd te okrzyki oburzenia.


ja to zawsze tłumaczę tak, że taki pies lubi dbać o higienę i czyści sobie przy pomocy lizania różne części ciała (najczęściej tzw. "podogonie" i między-tylnio-nóże"). A jak panu zwierzątka z gęby jedzie, to kochany zwierzak poczuwa się do obowiązku i stąd takie "twarzowe lizanko" :wink:

Lis Rudy - 20 Sierpnia 2011, 17:52

Kai napisał/a
To jest moja lazania



JEŻU KOLCZASTY !!!

Człowiek lasagnia atakuje :mrgreen:


A propos zwierzaków-nasz Aziz dostaje jedzienie 1 raz dziennie. Specjalnie gotowana dla niego mielona wołowina lub wieprzowina lub indyczyna z drobno tartą marchwewką. Kiedy jemy, nie dostaje nic, wie doskonale że za wstawiane nosa na stół może dostać po mordzie (a z racji tego że ma fafle, jest w co trafiać) więc mamy spokój. Wie tylko skubaniec, że kiedy obrabiam/rozbieram mięso, i dla niego coś zostanie, do czego go zresztą go przyzwyczailiśmy. Ale to nie jest szkodliwe, mordziaty przyłazi tylko wtedy kiedy wywęszy mięsko.

Po twarzy też z żoną nie dajemy się lizać-szczytem miłości okazanej psu na powitanie jest dać polizać się po uchu. Tak jak zauważył ilcattivo13, lizanie po twarzy nie dość że jest niehigieniczne, to jeszcze w języku zwierząt oznacza prośbę o jedzenie. Vide wilki.

Kai - 20 Sierpnia 2011, 19:47

Ha, ja też nie znoszę być lizana przez psa. A ten znajomy pies ma nie tylko fafle, ale jeszcze ocieka śliną (nowofundland) i czasem naprawdę muszę przed jego czułościami uciekać. :D Zwłaszcza, że jest ogromny, waży pewnie z 50 kilo.

Kota czasem mnie "całuje", to znaczy dotyka noskiem :) albo poliże przez pomyłkę (liże namiętnie wszelkie folie, więc czasem się rozpędzi), ale na inne poufałości sobie nie pozwalamy, bo kot jednak mniej się narzuca, niż pies, a mnie to odpowiada. Za to Młodego regularnie gryzie (aczkolwiek nie za mocno), jest o niego zazdrosna okropnie. Jedyne na co jej pozwalam, to spanie ze mną - jest całkowicie domowa, nie wychodzi, śpi obok na swoim kocyku, a mruczenie fajnie usypia.

Kai - 24 Sierpnia 2011, 18:44

Czasem zadziwiam sama siebie (prawie Han Solo). Udało mi się przetłumaczyć ruski raport z badań transformatora wypisany pismem ręcznym, gdzie na przemian stosowano zapis "t" jako "t" oraz jako "m". Plus skróty myślowe.

A teraz sączę białe wino, za późno na coś konstruktywnego, na sen za wcześnie, więc pewnie wstukam parę scenek z Dathomiry i pójdę spać. Patent nawijarki to coś, co koty lubią najbardziej - więc jutro Star Wars, a pojutrze patent i jakoś się wyrobię.

Kai - 26 Sierpnia 2011, 21:40

Patent zrobiony i skasowany, połowa tłumaczenia poszła. Czy wreszcie prześpię noc?
Kai - 28 Sierpnia 2011, 20:49

Spędziłam cudowny weekend.
W sobotę wyrwałam do znajomych, tych od kociej zmywarki. Mnie to nie przeszkadza. Byli jeszcze inni ludzie, których znałam tylko z neta, a teraz poznałam w realu. W sobotę mieliśmy orzo z grzybami i raki do jedzenia palcami, w niedzielę pojechaliśmy do parku i włóczyliśmy się przez 2 godziny, a potem do centrum Katowic, odkryłam "koci sklep" czyli sklep z kocimi gadżetami i obrazkami, czytające, wdzięcznie wygięte kicie, takie tam. Potem dojechali kolejni znajomi z dzieckiem, okazało się, że jednak z dwójką, bo koleżanka jest w 4 miesiącu. A jak już wracałam, nagle ktoś mnie łaps w ramiona, patrzę kto to, a to mój kolega wojskowy informatyk, on ma dla mnie buty, ja dla niego stare kompy :)
No to tak w skrócie.
Jestem podkręcona i szczęśliwa. Fantastycznie było.

Agi - 28 Sierpnia 2011, 20:54

Kai napisał/a
orzo z grzybami

Co to jest?

Lis Rudy - 28 Sierpnia 2011, 20:57

Agi napisał/a
Kai napisał/a
orzo z grzybami

Co to jest?


:?: :?: :?:

a może Ouzo ?

Kai - 28 Sierpnia 2011, 20:57

Orzo to makaron w kształcie ryżu. Czasem używany zamiast ryżu do risotta. Bardzo fajnie wychodzi w risottopodobnych potrawach albo w sałatkach jako zagęszczacz.

Orzo

Lis Rudy - 28 Sierpnia 2011, 21:10

Kai, już sobie przypomniałem po tym linku. JEST taki makaron. True.
Ja za to podsyłam Ci linka do super, super, super polski makaronów:
http://www.goliard.com.pl/pl/oferta/
Szkoda robić samemu, bo te są rewelacyjne, wyjątkow smaczne i niespecjalnie drogie.

Kai - 28 Sierpnia 2011, 21:24

Lisie Rudy, sama robię makaron tylko wtedy, kiedy mi zabraknie farszu do pierogów. Gollarda znam, ale lubię też Lubellę i Malmę. Czasem w przypływie snobizmu kupię Agnesi albo Primo Gusto. Są też luksusowe włoskie makarony po 12 zł za pół kilo ale jakoś nie widzę, żeby były w czymś lepsze.
Dla mnie makaron jest dobry, kiedy da się ugotować al dente a nie z twardym środkiem. Malma i Lubella to spełniają, z wyjątkiem serii L. "Pełne ziarno" które jest totalną ściemą.
Ale smaczna ta ściema, zwłaszcza z sosem grzybowym :) tyle, że się nieco bardziej rozkluszcza i nie da się ugotować tak, jak lubię.
Właśnie Lubella wypuściła "inspiracje" czyli duże muszle. Zastanawiam się, jak je podać, masz jakiś pomysł, bo te w necie są z deczka pospolite?

Kai - 29 Sierpnia 2011, 13:06

ONI twierdzą, że im się do seksu nie spieszy.
ONI jadą w góry do babci, oby była postury Arniego...

JA nie wiem, i jestem totalnie zagubiona. Chyba się strasznie kochają, ale... ona ma coś, co ja jako uczennica wszystkich sezonów House'a diagnozuję jako petit mal. Ona się leczy na serce, a raczej ją leczą. Noooooooooooooo sama nie wiem. Powiedziałam wczoraj Młodemu, niech idzie dziewczę do neurologa. Obczaimy.

Lis Rudy - 29 Sierpnia 2011, 19:02

Kai napisał/a
ONI twierdzą, że im się do seksu nie spieszy.


Chłe, chłe, chłe :D
To znaczy że ze soba sypiają :mrgreen:
Mój Młody też tak gadał jak jechał w zeszłym roku na Sylwestra do ówczesnej miłości swojego życia. A ponieważ NIE SYPIALI ze sobą, to dostał trochę kasy na szampana i zestaw bezpieczeństwa w postaci gumek. I jedni i drugie najwyraźniej się sprawdziło. ;P:

A Jacksonna wykop bezwzględnie do kardiologa-to młoda dziewczyna, więc jak coś u niej z pikawą się dzieje, to jest to bardzo dobry moment aby to wyleczyć/zaleczyć. Potem może być już trudniej.
Serio, serio....



Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group