To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Piknik na skraju drogi [książki/literatura] - Polskie realia w fantastyce

Pako - 8 Listopada 2005, 17:12

Jak kończysz ten tekst, to przyłązc się do akcji - polska fantastyka w polsce się dzieje!
Nagrody (satysfakcja z szeroko pojętego patriotyzmu ;) ) gwareantowane!

NURS - 8 Listopada 2005, 17:16

mr.maras napisał/a
No ale Forum Fantastów na Forum Nowej Gildii znaleźć można bez problemu ;]
.


Chciałem sprawdzić spisy starych numerów różnych pism, i nie ma dostępu.

Mara - 8 Listopada 2005, 17:54

NURS napisał/a
Plan niezły. Podoba mnie się:-) BTW po tych przemianach na gildii znaleźć cokolwiek sztuka i kawałek...

Plan dobry, ale autor planu kompletnie nie ma czasu, żeby ruszyć go z miejsca :-(
Ciągle trwa pełna reaktywacja wszystkich działów, ale niestety Gildia Literatury personalnie trochę się "wysypała"... Ja sama też nie jestem bez winy. Mam jednak nadzieję, że wszystko się dobrze ułoży ;-)

mr.maras - 8 Listopada 2005, 18:08

NURS napisał/a
mr.maras napisał/a
No ale Forum Fantastów na Forum Nowej Gildii znaleźć można bez problemu ;]
.


Chciałem sprawdzić spisy starych numerów różnych pism, i nie ma dostępu.


O ile pamiętam, to już po "rewolucji" na Forum Fantastów vel Literatury, udało mi się znaleźć w jakis sposób ów spis pism fantastycznych, który zniknął (a raczej go wcięło i większa jego część już nie wróciła na stronę). Jak tego dokonałem - nie pamiętam ale na pewno przy pomocy googla.

Anko - 8 Listopada 2005, 18:16

Margot napisał/a
Wydaje mi się, że kiedy rzecz dzieje się w miejscach, które znam, staje się bardziej namacalna, łatwiej odwiesza mi się niewiarę, silniej działa na mnie opowiadana historia. Znaczy: swojskie realia wydają mi się sposobem na uzyskanie większej sugestywności utworu. Właśnie dlatego, że nie są egzotyczne, obce, dziwne.


A ja mam na odwrót. Kiedy akcja dzieje się na Marsie, w jakiejś niby-landii albo na Ziemi zniszczonej kataklizmem, gdzie dawnych państw nie ma w ogóle, to wtedy bardziej w to wierzę. Czuję, że autor mi mówi: "oto mój świat, zapraszam", a ja z chęcią weń wchodzę. Kiedy zaś jest to Polska, a nie daj Bóg Wrocław (coście się wszyscy na niego uparli?), to autor już nie mówi "to mój świat", tylko "to ten świat, co za oknem", a ja wyglądam przez to okno i myślę: wampirów nie ma.

Cóż, jestem realistką w życiu a fantastykę cenię na płaszczyźnie fikcyjnej. I nie lubię przekonywania, że zaraz zza rogu wyskoczy na mnie potworne-nie-wiadomo-co albo Imperator z Marsa albo Bardzo Odległej Galaktyki.

I dlatego trudno mi się wczuć w realia "fantastyki bliskiego zasięgu", jak to kiedyś określono, czy realia są polskie, czy amerykańskie. Seralów typu "Buffy" czy "Roswell" nie oglądałam. Wolałam "Xenę", gdzie właściwie wiadomo było, że to typowe fantasy, a odwołania do historii starożytnej to tylko zabawa, bo z "urealnianiem" historii nie miały nic wspólnego.

Moda na polskie realia została wylansowana, ale mam nadzieję, że to nie oznacza, że redakcja patrzy przychylniejszym okiem na opowiadanie w polskich realiach - bo przecież tu także są rzeczy lepsze i gorsze, a nie chciałabym, żeby te "gorsze" były nobilitowane przez samą "polskość i swojskość".

Z drugiej strony, choć lubię swoje miasto, z którego pochodzę i lubię też to, w którym teraz mieszkam, choć potoczne opinie Polaków nt. tych miast niekoniecznie są pochlebne, jednak opowiadanie, w którym III Wojna Światowa albo Kosmiczna Inwazja spada na moje miasto raczej by mi się nie spodobało. A niech sobie spada na USA, ale niby dlaczego u mnie?! :P

Aha, filmów pewnego pana o nazwisku na S., gdzie USA jest ofiarą wszelkich możliwych naturalnych, supernaturalnych i fantastycznych katastrof i najazdów, nie cenię i raczej nie oglądam (choć trudno ich nie zauważać, kiedy przed każdym seansem w kinie leci tona zajawek). Niektórzy biorą te filmy na poważnie i analizują nieścisłości naukowe... Ale mnie się nie chce w to zagłębiać, skoro wiadomo, że to ma być oszałamiające widowisko, a nie prawda naukowa czy inna.
Jednak płodzenie tekstów na poziomie takich filmów (tzw. katastroficznych) uważam za zajęcie jałowe, bo te filmy opierają się na specach od F/X, komputerowej grafiki i dźwięku surround. Od literatury oczekuje się jednak czegoś innego.

Anko - 8 Listopada 2005, 18:18

NURS napisał/a
Ywaldeiro, przeczytaj, jesli masz dostęp, Autobahn nach Poznań, a potem porozmawiamy, czy raziło cie to, że masz Polskę w tle.


A jeśli mogę coś dodać - mnie raziło to, że ostatecznie Polacy okazali się największymi skur***. No, wiem, że opowiadanie tak by się skończyło, bez względu na narodowość bohaterów, ale że jednak to byli Polacy, to mnie zabolało.

mr.maras - 8 Listopada 2005, 18:37

"Autobahn..." było o.k. ale bardzie podobała mi się "Noteka..." Lewandowskiego i przede wszystkim "Pięknie jest w dolinie" Ziemkiewicza. Swojskie realia były ogromną zaletą obu tych tekstów. Inna sprawa, że bywają (imo wiadoma seria Eugeniusza Dębskiego) teksty bardziej amerykańskie od amerykańskich. I to (ktoś powie "celowy zabieg" autora) mi zgrzyta.
Anko - 8 Listopada 2005, 18:38

P.S. Cóż, nie mogę edytować postu, nie wiem, czemu, więc dopiszę jako nowy moje jeszcze jedno przemyślenie - nie chodzi mi o to, że te polskie realia są dobre albo złe. Może to po prostu kwestia tego, że nie przepadam za tym konkretnym gatunkiem fantastyki, jakim jest horror/urban fantasy, etc. Niech bohaterem będzie Polak, a nie Amerykanin - z tym się zgadzam. Jednak czasem wolę, kiedy jest jak u Kossakowskiej w "Zakonie Krańca Świata" - miejsce jest sugestywne, ale bardzo oględnie zakorzenione w tzw. realiach. Miasto postapokaliptyczne - ale nie Wrocław czy Kraków.

Fakt, wymienienie w tekście nazwy miasta sprawi, że ludzie będą się czepiać "a tam tego nie ma". Zresztą, domy się burzy i buduje, ulice przerabia, już po upływie pewnego czasu nie można założyć, że autor się "pomylił", bo "kładki nie ma". Kładka może zniknąć w jeden dzień... Dlatego, jeśli opowiadanie może się dziać w dowolnym mieście, to wolę, kiedy jego nazwy się nie wymienia. A tzw. "smaczki" w rodzaju: "bo to ta ulica, którą znam, na której jest bar, gdzie co dzień chodzę", jakoś do mnie nie przemawiają... Przykro mi. :oops:

Ziuta - 8 Listopada 2005, 18:59

Chyba tez skrobnę coś "polskiego". Na próbę, bo na razie specjalizuję się w pisanych naprędce shortach satyrycznych. Mam nawet parę inspiracji; na przykład moja najbliższa okolica (osiedla, dzielnica) są przeryte schronamii, i poaustriackimi fortami. Jakieś trzy, cztery kilometry od mojego domu wybudowali taki dla 3000 ludzi, a cały kompleks starcza dla jakchiś 18 tys.
Teraz tylko zrzucić na ten cyrk głowicę i mamy pierwszorzędną post-apokalipsę :)

NURS - 8 Listopada 2005, 20:00

Przepraszam, ale chyba mówimy o dwóch róznych rzeczach. IMO umieszczenie akcji tekstu w Polsce nie ma polegać na sztucznym połączeniu realiów z wymysloną akcją. Przeciez to musi sie uzupełniać. Apokalipsa w realiach ameryjkańskich byłaby setna powieścia o tym samym, ale umiejscowiona w Polsce może pokazać nie tylko gdzie jest przysłowiowa kładka, bo to najmniej istotne, ale uwarunkowania w jakich Polacy z całym bagażem historycznym i politycznym muszą sie poruszać.
I tak jest w każdym innym tekście. Dobrze opisane realia świadcza o jakości tekstu, dlatego amerykanie pisza o Ameryce a japończycy o Japonii. Bo na tym najlepiej się znają. Pisanie o kraju w którym nigdy sie nie było pozwala jedynie na szkicowanie obrazu znanego z telewizji a te, przykro to powiedzieć jest bardzo zafałszowany.

Teofil - 8 Listopada 2005, 20:53

Anko napisał/a
Kiedy akcja dzieje się na Marsie, w jakiejś niby-landii albo na Ziemi zniszczonej kataklizmem, gdzie dawnych państw nie ma w ogóle, to wtedy bardziej w to wierzę. Czuję, że autor mi mówi: oto mój świat, zapraszam, a ja z chęcią weń wchodzę. Kiedy zaś jest to Polska, a nie daj Bóg Wrocław (coście się wszyscy na niego uparli?), to autor już nie mówi to mój świat, tylko to ten świat, co za oknem, a ja wyglądam przez to okno i myślę: wampirów nie ma.

Aleście się dzisiaj rozszaleli... Co to, nikt tu do roboty nie chodzi? Sami rentierzy jacyś, wygrali w totolotka, zyją z odsetek, i non stop przy kompach siedzą. Takim to dobrze... A ja próbuję to wszystko ogranąć i oczopląsu dostaję.
Ale ad rem. Świat w literaturze powinien być przekonujący. A więc dobrze autorowi znany. A więc albo rejony, w których autor żyje lub przynajmniej często bywa, albo jakaś nibylandia (nibylandię też autor zna, w końcu sam wymyślił). Jeżeli ja znam z autopsji kawałek Polski ograniczony linią Barania Góra - Olsztyn (k. Częstochowy) od zachodu i linią Łysogóry - Roztocze od północy (z małymi wypustkami w kierunku Kazimierza/Puław i Tomaszwa Mazowieckiego), a z zagranicy dwa kawałki jednego kraju tylko - to dlaczego miałbym umieścić akcję np. w Kołobrzegu albo w Colorado? Mogą mi z tego wyjść tekturowo-styropianowe dekoracje.

Kaxi - 8 Listopada 2005, 20:54

Ale czy w drugą stronę konieczne jest odwiedzenie danego kraju do umieszczenia tam powieści/opowiadania? Moim zdaniem nie. Podróże zagraniczne to nie jest pstryknięcie palcami, a niekiedy konieczne jest umiejscowienie akcji w danym kraju, bo fabuła nierozerwalnie łączy się z kulturą tegoż regionu.
Mara - 8 Listopada 2005, 21:00

Ja, w przeciwieństwie do Anko, lubię czasami przeczytać, że rzeczywistość, która mnie otacza, nie do końca musi być tym, co widzę. Z dziką radością czytam, że cieć z kamienicy obok jest utajonym wyznawca Baala, a kobieta ze sklepu monopolowego przyleciała z Plutona. W taką swojską rzeczywistość dużo łatwiej jest mi się wczuć niż w przytaczaną już prozę amerykańską. Poza tym wydaje mi się w pewien swoisty sposób "świeższa".
Między innymi z tego też powodu bardzo dobrze oglądało mi się "Nocną straż" - klimaty bardzo podobne do naszych zza okna.

bogow - 8 Listopada 2005, 21:08

Kaxi napisał/a
Ale czy w drugą stronę konieczne jest odwiedzenie danego kraju do umieszczenia tam powieści/opowiadania? Moim zdaniem nie. Podróże zagraniczne to nie jest pstryknięcie palcami, a niekiedy konieczne jest umiejscowienie akcji w danym kraju, bo fabuła nierozerwalnie łączy się z kulturą tegoż regionu.


A czytałeś wywiad z Rafałem Kosikiem ? Autor potrafi czasem zrobić wszystko żeby zachować realia :)

Jak tekst jest dobry, to wszystko OK. Złego i najwierniejsze realia IMO nie uratują...
Mnie z kolei rozbroiła pętla tramwajowa na Nowym Bieżanowie u Łukasza Orbitowskiego :)

mr.maras - 8 Listopada 2005, 21:42

NURS napisał/a
Przepraszam, ale chyba mówimy o dwóch róznych rzeczach. IMO umieszczenie akcji tekstu w Polsce nie ma polegać na sztucznym połączeniu realiów z wymysloną akcją. Przeciez to musi sie uzupełniać.


To do mnie? Ja np. mógłbym przenieść akcję swojego opka bez większego bólu. Nie miejsce i realia są tam imo najistotniejsze. Ważna imo jest tzw. zagwozdka, tło raczej uniwersalne, tzw. "zachód" ogranicza sie w sumie do niektórych imion, wspomnianych raz Gwardii Narodowej (tu przyznaję, nie wiem czym zastąpić w polskich realiach) i CIA (może być WSI, lub co tam powstanie w miesjce ABW) oraz szeryfa (może być policjant). Pytanie po co ten zatem ten zachód? Ze względu na drobiazgi. Przykłady? U nas jeszcze nie ma np. swobody w myśleniu o komunikacji lotniczej, bo tzw. sypialanie wielkich miast to u nas nadal blokowiska, a nie ładne dzielnice zadbanych domków. No i jakoś głupio brzmiałoby gdyby jedna z postaci zwracała się do bohatera np. "Daj spokój Grzegorz" lub "Posłuchaj Grzegorz" - u nas nikt tak nie mówi. Ale np. "Daj spokój James" albo "Posłuchaj James" brzmi imo znacznie lepiej dla ucha.

NURS - 9 Listopada 2005, 10:32

A jak się u nas mówi do Grzegorza?:-)
Romek P. - 9 Listopada 2005, 10:36

NURS napisał/a
A jak się u nas mówi do Grzegorza?:-)


Najładniejsza wersja, jaką słysząłem: "Te, Grzechot, przyhamuj, co?"

mr.maras - 9 Listopada 2005, 11:09

;];];];];]

U nas mówi się: "Słuchaj" albo "Słuchaj dupku" ;) . Nic a nic nie zrozumiałem ze swojego poprzedniego posta... Ale wyjaśnić te zawiłości nie jest łatwo.
Podczas pracy nad tekstem, z różnych powodów dochodzi do sytuacji ;], gdy pewne słowa paść muszą i to jeszcze w określonej konfiguracji... :) . Obok treści merytorycznej mają owe słowa jeszcze inne ważne zadania, np. muszą współgrać meleodycznie z otoczeniem :) . I tutaj właśnie zaistniał w mojej pracy problem. W jakich okolicznościach dorosły facet zwraca się do innego dorosłego faceta słowami "Słuchaj Grzegorz", jeżeli obaj (lub chociażby jeden z nich) nie są osobnikami o innej orientacji seksualnej, ani też środowiskiem owego dialogu nie jest polski film dla dzieci i młodzieży? Nie ma takich okoliczności. Z Jamesem, wierzcie mi, bywa inaczej...:)

Edit: Dodam jeszcze że Grzegorz To mały pikuś. Wypowiedź typu: "Posłuchaj mnie Robercie" brzmi jeszcze bardziej sztucznie. Gdyby można było powiedzieć: "Posłuchaj mnie Robert" to jakoś by jeszcze poszło...
A we wspomnianym tekście, jeden z bohaterów non stop zwraca się do drugiego po imieniu, zazwyczaj kończąc tym imieniem zdanie, np. "Co chcesz wskórać z tym żelastwem James?". Gdyby tam postawić "Roberta" byłaby katastrofa. Zaraz poleciałbym z górki i wyszłoby "Co chcesz wskórać z tym żelastwem Doktorku?".

Pako - 9 Listopada 2005, 16:51

A to jest aż takie ważne, zeby imię było tam na końcu? Bo przecież można dać:
"Robert, posłuchaj" - brzmi dobrze. Ja się podobnie do kumpli zwracam i nikt promlemów nie robi. Inne zdania, które podałeś da się tak samo przerobić. A to imię też tam musi być? Bo zamiast "Posłuchaj Robercie" można dać przecież samo "posłuchaj - zwrócił się do Roberta". I będzie dobrze. J.polski jest na tyle bogaty, że wszystko da się napisać na dziesiątki (jeśli nie setki) sposobów.
A co do realiów - mogę czytać powieści w ameryce osadzone, ale wolę te w polsce, bo są bardziej sugestywne. A o to w niektórych powieściach chodzi, żeby były sugestywne. Łatwiej sie wczuć w bohatera, wyobrazić, jakbym postąpił na jego miejscu itp. I to sobie cenię wysoko.

mr.maras - 9 Listopada 2005, 17:37

Pako napisał/a
A to jest aż takie ważne, zeby imię było tam na końcu? Bo przecież można dać:
Robert, posłuchaj - brzmi dobrze. Ja się podobnie do kumpli zwracam i nikt promlemów nie robi. Inne zdania, które podałeś da się tak samo przerobić. A to imię też tam musi być? Bo zamiast Posłuchaj Robercie można dać przecież samo posłuchaj - zwrócił się do Roberta. I będzie dobrze. J.polski jest na tyle bogaty, że wszystko da się napisać na dziesiątki (jeśli nie setki) sposobów.


Ja wiem że język polski jest bogaty. Uwierz mi, ma być tak jak pisałem i w życiu facet, o którym piszę nie zwróciłby się do bohatera: "Robert, posłuchaj". POza tym to nie są kumple ;) . A "posłuchaj - zwrócił się do Roberta" to inna bajka.

Edit: Dobra, zanim zupełnie odpłynę - powyższe dywagacje miały posłużyć jedynie do zobrazowania, że o tym, iż niejako "z automatu" wybrałem realia "zachodnie" decydowały duperele. Na ostatnim etapie pracy nad tekstem, jak już wspomniałem, pomyślałem nad przeniesieniem akcji w realia polskie. I natrafiłem na kilka drobiazgów, także w warstwie językowej, które utrudniały sprawę. Za powyższe, nieco bełkotliwe i nie do końca poważne wypowiedzi w tym temacie, serdecznie przepraszam...;)

NURS - 9 Listopada 2005, 19:16

Jakos tak przypadkiem bacy też jest Robert, i baca mówi: a co takiego dziwnego w tym powiedzieniu, posłuchaj robert (BTW angole tez mają swoich Robertów, wymawianych tam jakoś tak miękko łabełt:-)
Jakiś sztuczny problem robicie, kumie:-)
Wiele razy pisałem teksty dziejące się w Polsce i wiele czytałem ale nigdy nie miałem wrażenia, że jest z nimi cos dziwnego, przy imionach. Do cholery w tym kraju żyja tysiące Grzegorzy i jakoś ludzie do nich mówią, tak samo jak do Robertów itp.

mr.maras - 9 Listopada 2005, 19:24

Akurat edytowałem swój poprzedni post.
Ale odpowiem na "zarzut" NURS-a: w życiu i rozmowach codziennych bardzo rzadko używamy czyjegoś imienia. Koledzy mówią do siebie zazwyczaj z pominięciem imienia, używamy często ksyw, a zwrotów pieszczotliwych zwracając się do żony lub dziewczyny. Zaś w kontaktach oficjalnych jest zazwyczaj "Pan Grzegorz". W tym konkretnie tekście zależało mi na tym, by jedna z postaci, nieco protekcjonalnie, zwracała się do drugiej w pewien konkretny sposób, właśnie po imieniu. I za każdym razem, gdy dokonywałem swoistej "translacji" na realia polskie, brzmiały te dialogi strasznie sztucznie.

NURS - 9 Listopada 2005, 19:32

Maras, ale zastanów się, gdybys mial rację to racji bytu nie ma cała polska literatura współczesna. bo ona jest o polakach i polsce. To tylko ty masz z tym problem:-) Jako wymieniany z imienia powiem ci, że rozmawiam z wieloma ludźmi i odmianianie imienia robercie itp przyjmuje normalnie i naprawde nie rozumiem w czym masz ten problem. Pomysl nad tym dialogiem a spokojnie znajdziesz taka formę, która nie jest sztuczna, bo nasz język ma takie formy.
Arlon - 9 Listopada 2005, 19:42

Też nie rozumiem istoty problemu, może otaczają mnie sami nienormalni, niezrównoważeni dziwacy - nie przeczę - ale zwracają sie do mnie po imieniu - i vice vesa - wcale często. Nie uznajemy tego za poetycką stylizację.
Margot - 9 Listopada 2005, 19:48

mr.maras napisał/a
I tutaj właśnie zaistniał w mojej pracy problem. W jakich okolicznościach dorosły facet zwraca się do innego dorosłego faceta słowami Słuchaj Grzegorz, jeżeli obaj (lub chociażby jeden z nich) nie są osobnikami o innej orientacji seksualnej, ani też środowiskiem owego dialogu nie jest polski film dla dzieci i młodzieży? Nie ma takich okoliczności. Z Jamesem, wierzcie mi, bywa inaczej...:).

Nie rozumiem, Mr.Marasie :D
Znaczy: rozumiem, że "Słuchaj, Grzegorzu" jest równie naturalne w polszczyźnie współczesnej, jak "Słuchaj, dzieweczko". Co do tego, żadnych wątpliwości nie mam - że używam wołacza, to mój niecny wybór. Bo jeszcze mogę wybierać między wołaczem i mianownikiem.

Co do faceta, który do drugiego faceta mówi: "Słuchaj, Grzegorz", czy też "Posłuchaj mnie, Robert", to nie rozumiem. Wołacz gramatyczny sztuczny jest, nie zaprzeczę. Zastępuje go mianownik w funkcji wołacza. I to bynajmniej nie jest sztuczne, sztuczny wydaje mi się problem, o którym mówisz, Mr.Marasie. Rzecz jasna, nie znam utworu - jeżeli decydują inne istotne czynniki (spójność fabularna, niezbędność, etc.) to sprawa jest dla mnie jasna. Ale językowo, podobnie, jak NURS, problemu nie widzę....

mr.maras - 9 Listopada 2005, 19:54

NURS napisał/a
Maras, ale zastanów się, gdybys mial rację to racji bytu nie ma cała polska literatura współczesna. bo ona jest o polakach i polsce. To tylko ty masz z tym problem:-) Jako wymieniany z imienia powiem ci, że rozmawiam z wieloma ludźmi i odmianianie imienia robercie itp przyjmuje normalnie i naprawde nie rozumiem w czym masz ten problem. Pomysl nad tym dialogiem a spokojnie znajdziesz taka formę, która nie jest sztuczna, bo nasz język ma takie formy.


Oczywiście. Jak pisałem - chodzi o ten konkretny tekst i zaistniałe w nim okoliczności. Naprawdę mam kłopoty z ową "sztucznością", a robię przecież w "słowie" zawodowo. Inne kłopotliwe drobiazgi dotyczyły samych realiów, przykłady już podawałem. Zapewne gdyby tekst powstawał od początku w polskich realiach problemu by nie było - ta sztuczność zabrzmiała mi dopiero przy wspomnianej "translacji". I naprawdę długo szukałem polskiego imienia, które tę sztuczność by zlikwidowało. Uwierzcie mi na słowo, że jest to to problem.

Czarny - 9 Listopada 2005, 19:54

Może Robert, to nie to samo co Grzegorz. Mnie też razi taki oficjalizm. W rozmowie używa się raczej zdrobnień, bądź ksywek. Pełnego imienia, to można się spodziewać po "Panie". Część imion (np. Grzegorz) tak wypowiadana, skłania myśli ku kpinie, albo patosie, które akurat nie są planowane w danej sytuacji.
mr.maras - 9 Listopada 2005, 19:58

Czarny napisał/a
Może Robert, to nie to samo co Grzegorz. Mnie też razi taki oficjalizm. W rozmowie używa się raczej zdrobnień, bądź ksywek. Pełnego imienia, to można się spodziewać po Panie. Część imion (np. Grzegorz) tak wypowiadana, skłania myśli ku kpinie, albo patosie, które akurat nie są planowane w danej sytuacji.


Czarny, cieszę się, że ktoś jeszcze czuje i rozumie (po części) moje rozterki...

kruczywiatr - 9 Listopada 2005, 20:12

Jak ktoś do mnie mówi "Bartoszu", to mam wrażenie jakby obok mnie stał jakiś średniowieczny biskup i to on był adresatem. Ale jak ładne dzierlatki rzekną do mnie : Bartku, Bartusiu; to się nie obrażę :P
mr.maras - 9 Listopada 2005, 20:35

Właśnie. Podobnie Tomaszu, Mariuszu, Pawle itd.. A facet z mojego opowiadania nie powie do bohatera Tomku lub Bartku.


Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group