dzejes - 1 Czerwca 2012, 22:12 Tak. No i Grę GeraldaKai - 1 Czerwca 2012, 22:29 Mniam. Aczkolwiek już pisałam, że Gra Geralda mi się dziwnie kojarzy z Misery.hrabek - 4 Czerwca 2012, 09:32 dzejes: jak się dobrze zastanowić, to King horrory pisał tylko w pierwszym etapie swojej kariery. Tu nie rozchodzi się sprawa o 3-4 ostatnie książki, ale o jakieś 20 ostatnich lat jego pisarskiej kariery, oczywiście z wyjątkami. W tym okresie zdecydowanie przeważają thrillery psychologiczne z elementami fantastyki czy horroru w tle. Trudno moim zdaniem Zieloną milę, Łowcę snów czy nawet Dolores Claiborne zaliczyć do horrorów.Kai - 4 Czerwca 2012, 14:28 Czemu ja nie czytałam Łowcy Snów?
Dolores Claiborne do dzisiaj mi się przypomina, muszę do niej wrócić. Powiedziałabym, że to thrillery z dość sporą warstwą psychologiczną. Te postaci żyją.dzejes - 4 Czerwca 2012, 16:25
hrabek napisał/a
King horrory pisał tylko w pierwszym etapie swojej kariery. Tu nie rozchodzi się sprawa o 3-4 ostatnie książki, ale o jakieś 20 ostatnich lat jego pisarskiej kariery, oczywiście z wyjątkami. W tym okresie zdecydowanie przeważają thrillery psychologiczne z elementami fantastyki czy horroru w tle. Trudno moim zdaniem Zieloną milę, Łowcę snów czy nawet Dolores Claiborne zaliczyć do horrorów.
Masz oczywiście rację. Chodzi mi o postrzeganie autora - ja na ten przykład długo miałem zakodowane postrzeganie Kinga jako autora horrorów "z wyjątkami". I teraz się zastanawiam na ile tak mają inni.
Nie wiem też jak sam King widzi siebie, bo w niemal każdej wypowiedzi w tym temacie podkreśla fakt, że wychował się na szeroko rozumianych opowieściach grozy i że do takiej estetyki mu najbliżej. Swoją najnowszą książkę wyda jako paperback w Hard Case Crime i nie wyda jako e-book "przez jakiś czas", jak rozumiem bo chce się poczuć jak autor opowiastek spod znaku ekhem dymiącego pistoletu?
Tak więc - czy za czterdzieści lat "To" będzie opisem życia w USA w połowie XX w tak jak wspomniany Dickens jest opisem życia w wiktoriańskiej Anglii?hrabek - 5 Czerwca 2012, 07:41
dzejes napisał/a
Nie wiem też jak sam King widzi siebie, bo w niemal każdej wypowiedzi w tym temacie podkreśla fakt, że wychował się na szeroko rozumianych opowieściach grozy i że do takiej estetyki mu najbliżej.
Trzeba by go dokładnie wypytać, co rozumie przez grozę. Bo niewątpliwie jego atutem jest kreowanie bohaterów doprowadzonych do i poza granicę ludzkiej wytrzymałości i nie da się ukryć, że wieje wtedy grozą. Ale grozy w rozumieniu horrorowym jest u niego coraz mniej.
Co do najnowszej książki, to wiesz, kto bogatemu zabroni? Dar bajania Kinga jest tak wielki, że nawet słynne opowiadanie o krwiożerczym maglu jest do przełknięcia. Przyznam też, że po słabych Komórce i Historii Lisey odpuściłem sobie Kinga na jakiś czas i przeczytałem teraz dopiero Dallas. Ominęły mnie dwie powieści, które w niedługim czasie nadrobię, ale w tej chwili nie do końca jestem na bieżąco z jego twórczością. Może chciał odetchnąć od tych wszystkich alternatywnych i przyszłościowych wizji, które ostatnio serwował? No i przecież kryminał, w którym będzie "crime, mystery and ghosts" to jest właśnie estetyka Kinga, więc może się okazać, że tak naprawdę wcale nie będzie to dalekie od jego wcześniejszych dokonań (takiej np. Desperacji).ihan - 28 Czerwca 2012, 20:38 Jestem koło trzysetnej (?!) strony Dallas'63 czyli 11/22/63 bodajże. I ulżyło mi, bo już podejrzewałam, że gość z żółtą kartką jest ufoludkiem.
edit: i chyba powinnam w ramach sobie "To" odświeżyć, tylko nie wiem czy mam ochotę.ihan - 6 Lipca 2012, 10:13 No i Dallas za mną. Niewątpliwie, King pisać i zainteresować potrafi. Jakkolwiek by mnie nie złościł w trakcie i po skończeniu, to dobrnęłam do końca (czego o Komórce, porzuconej po setnej stronie, powiedzieć nie mogę). I wywołuje sporo uczuć głębokich.
Najpierw rozbawienie,
Spoiler:
przy okazji rozważań, czy opłaca się ratować Carolyn Paulin, bo skorzystać na tym mogą co najwyżej liliowce.
Potem dysonans poznawczy,
Spoiler:
gdy po pierwszym resecie, w cudowny sposób znika rana na głowie Jake’a vel George’a, ale nie ulega w cudowny sposób uleczeniu jego noga po kolejnym resecie, ani nie znika nowotwór Ala, którego się dorobił w przeszłości
Przedwczesna ulga
Spoiler:
, gdy łudziłam się, że nic nie jest na rzeczy z gościem z zieloną kartką, niestety, powinnam ufać pierwszej intuicji.
Głupawka
Spoiler:
bo romans i cała postać Jake’a jest strasznie, strasznie papierowa. Jake najpierw jest cholernym harcerzykiem, co to pięćdziesiąt razy musi się upewnić, czy w gościach, których chce powstrzymać nie drzemie jednak dobro. O dziwo, nie drzemało. No, zaskoczenie niewiarygodne. Sadie, związek z Sadie, no kurcze, gdzie tu choć cień Kinga jako obserwatora obyczajowego, co się udało choćby w Dolores. Przecież tu jest tona bezy z watą cukrową, och, i ach, słodziutko i mniamuśnie, jak w książce dla różowych nastolatek. Jakieś zgrzyty? no przecież musi być poprawnie politycznie, więc kobiety zgrzytają tylko gdy pojawiają się jakieś tajemnice, które one koniecznie, natychmiast poznać muszą, najpewniej po to, żeby rozpaplać. I pomijając, naprawdę, gość z XXI wieku, z jakąkolwiek elementarną wiedzą, trujący najpierw o motylkach (o pszczółkach też by potruł, ale nie zdążył), beztrosko włazi sobie w układ z kobietką z przeszłości zaopatrzony jedynie w prążkowane prezerwatywy? Zabawne mocno.
Złość, taka ze zgrzytaniem zębami.
Spoiler:
No bo na cóż te kilkadziesiąt ostatnich stron? IMHO dużo, dużo lepiej gdyby zakończył śmiercią Sadie. I niech czytelnik się głowi co teraz, co Jake powinien zrobić, zostać, wracać do 2011, resetować? A tak to kupka.
EDIT: jeszcze jedno mnie męczy, bo nijak dopasować sobie nie umiem
Spoiler:
Jake zna Ala „z poprzedniego wieczoru” bez nowotworu, choroba się rozwija w przeszłości. Al wraca „w teraz + 2 minuty”? Skąd bierze się w teraźniejszości pielęgniarka Ala, kiedy zdążył konsultować w teraźniejszości chorobę? Pewnie coś mi umknęło, ale za diabła mi się nie zgadza.
Fajne, acz spoilerogenne. dzejes - 6 Lipca 2012, 12:11 Ihan no mówiłem, że romans ihan - 8 Lipca 2012, 08:48 Umówmy sie, że 99% książek jest romansami, tylko są różne proporcje. IMHO King mocno waha się na granicy, gdy wszystko nie-romansowe nie ma większego znaczenia, w wielu miejscach niebezpiecznie ją przekracza. Romans jest perspektywą, przez którą toczy się cała historia. A ja wolałabym trochę więcej mięsa, trochę więcej klimatu lat 60-tych. Bo nie czuję tej różnicy, nie czuję zmiany w mentalności, w "moralności", no może wołowina była wtedy tańsza . I przy wszystkich tych zarzutach doczytałam do końca, więc jeszcze raz: King umie opowiadać historie. Choć przy papierowości bohaterów strasznie trudno mi przejmować się ich losami. Naprawdę miałam ochotę potrząsnąć głównym bohaterem i powiedzieć mu:
Spoiler:
pieprz Sadie, jesteś tu żeby załatwić Oswalda i zajmij się tym do cholery
.dzejes - 8 Lipca 2012, 10:44 Sam wątek bohater vs Oswald i moce Historii to pomysł na opowiadanie, nie powieść. Byłby ten wątek niemiłosiernie rozwleczony i przekombinowany, gdyby brakło czegoś więcej. No i nie uważam, że bohater jest papierowy, on raczej jest konsekwentny i gdyby nagle przestał zachowywać się wytyczoną przez Kinga ścieżką, to byłby krzyk, że jak to, taki harcerzy w życiu np.
Spoiler:
by nie olał Sadie
.ihan - 8 Lipca 2012, 21:26 No doobrze, ale z drugiej strony wywoływał we mnie wzrastający krzyk
Spoiler:
daj spokój temu Oswaldowi, to przecież porządny facet, bawił się z June gumową kaczuszką, zajmij się Sadie do cholery, a nie smęć ciągle o tym prezydencie
A na poważnie, akurat bohaterowie Dallas są mi całkiem obojętni, bo gdybym miała napisać np. prace maturalną, którego bohatera lubię bla, bla, bla, to nie byłabym w stanie. Obojętni totalnie. Przejęłam się nieszczęściem Creedów w Smętarzu dla zwierzaków, martwiłam się o Sheldona w Misery, trzymałam kciuki za Dolores. A w Dallas, no ni chu chu.
I dalej mówimy o książce, którą doczytałam do końca . I mam jak z filmem Apollo 13, gdzie wkurzałam się, gdy podjęli decyzję o powrocie. No nie rozumiem i już.ihan - 22 Lipca 2012, 12:05 Post pod postem, ale miło czasem z kimś interesującym porozmawiać
Desperacja Kinga. Tak w ramach przypomnienia, bo na wątki ufoludkowe narzekałam. I odświeżając sobie pamięć, doszłam do wniosku, że jak chodzi o bohaterów i historię, to byłby King jakiego lubię. Byłby, gdyby wywalić Taka i zwierzątka, bo zwłaszcza w końcówce były obciachowe i nawet zastanawiałam się czy chce mi się to czytać. No, poza tym, OK., miło sobie udowadniać na ponad 600 stronach, że Bóg jest okrutny, ale zawsze mnie zadziwia taka mania zapominania, że w innej części świata inne religie jednak istnieją, taki Jahwecentryzm porównywalny do antropocentryzmu przy przedstawianiu Obcych. Nic nie poradzę, ale strasznie mi takie coś zgrzyta.dzejes - 29 Października 2012, 23:54 Co się okazuje, umiłowani w Kingu? Otóż zakończenie do Dallas '63 napisał, bądź też wymyślił Joe Hill. A "prawdziwe" zakończenie można przeczytać tutaj.
Nie żartuję.Kruk Siwy - 2 Listopada 2012, 07:34 Przeczytałem Dallas. Nie jestem zadowolony. Ze sto stron przekartkowałem bo Mistrz mnie okrutnie znudził. Oczywiście bez przesady King dalej pisze znakomicie, ale cuś mu w Dallas nie wyszło. W zasadzie diagnoza ihan jest słuszną. Najbardziej szkodzi temu Dallasu papierowość głównego bohatera. Za holelę nie mogłem się przejąć jego przeżyciami.
I sam nie wiem po co i dlaczemu czytałem dalej zamiast piżgnąć tomiszczem o pawiment.
A to oznacza, że Mistrz dalej jest Mistrzem. Ino ręka mu się na ten raz gibła. Tylko dlaczego na ponad 800 stronach!
A z innej beczki: Ihan a co jest nie tak z decyzją załogi Apollo 13 o powrocie? Pytam bo to jeden tych filmów, które oglądałem więcej niż dziesięć razy. No, mój ci on jest.fealoce - 2 Listopada 2012, 09:23 Zakończenie Hilla jednak lepiej pasuje.ihan - 2 Listopada 2012, 09:39 Kruku, co do Apollo 13, (i to naprawdę moje odczucia, więc proszę specjalnie się tym nie przejmować) niesamowicie złościło mnie, że nie podjęli decyzji o lądowaniu. Z uwzględnieniem wszystkich konsekwencji, bla, bla, bla. Gdy można spełnić swoje marzenia, coś dla czego poświęciło się ileś tam życia, no kurczę nie rozumiem i denerwuje mnie. Jak wycieczka na wzgórza za domem, powtórzymy w następny weekend. Wiem, nie było łatwo, wiem, na podstawie prawdziwych zdarzeń, wiem to wszystko, wiem. A i tak mnie denerwuje.nureczka - 2 Listopada 2012, 09:56 fealoce, też tak sądzę.Kruk Siwy - 2 Listopada 2012, 10:18 Rozumiem, ale to był łan łej tiket. Marzenia marzeniami a zostać się bohaterskim albo głupiem jak kto woli trupem to inna sprawa.
A w realu to nawet domyślnie ta kwestia nie była stawiana, bo dowódca miał raczej ducha technika niż rozmarzonego artysty.ihan - 2 Listopada 2012, 11:18 I to wszystko też wiem. I, niestety, dalej mnie denerwuje.Kruk Siwy - 2 Listopada 2012, 11:24 Znaczy chciałabyś żeby popełnili 100 samobójstwo i to że tego nie zrobili cię wnerwia. Hm.ihan - 2 Listopada 2012, 11:30 No. O to mniej więcej chodzi. W tym kontekście.illianna - 2 Listopada 2012, 21:26 Oczy smoka, o ludzie jaka ku.... masa niedobrej literatury Ziemniak - 2 Listopada 2012, 21:42 illianna, nie wiesz co mówisz illianna - 2 Listopada 2012, 22:06 Ziemniak, ponoć już w latach 80 była tego negatywna recka w Fantastyce, szkoda że nie wiedziałam o tym przed lekturą fealoce - 2 Listopada 2012, 22:11 illianna, straszne, czy obrzydliwe? Bo tego akurat nie czytałam...Ziemniak - 2 Listopada 2012, 22:14 Ojtam ojtam, mnie się tam podobało. Nie jest to może arcydzieło, raczej eksperyment nie do końca udany, ale mimo wszystko warto tą książkę przeczytać.illianna - 2 Listopada 2012, 22:25 fealoce, po prostu nudnawe, fantasy bez polotu, taki gniot.fealoce - 2 Listopada 2012, 22:28 O, to dobrze wiedzieć.