Publicystyka - Najlepsza publicystyka numeru 14
Pfeifer - 28 Grudnia 2006, 22:33
U&O, zdecydowanie. Czekam na więcej
hrabek - 3 Stycznia 2007, 13:57
Mi jak zwykle publicystyka nie przypadla do gustu, ale bardzo spodobal mi sie wstep barona, w ktorym pisze, ze jak nie ma sie o czym pisac, to sie pisze o swiatach alternatywnych. Bardzo mnie to rozbawilo w kontekscie tego, ze Urbi & Orbi na sasiednich stronach juz trzeci raz chodza po alternatywnej Polsce. Taki przytyk niezamierzony? Ja to odebralem jednoznacznie, ale smutna prawda dla mnie jest taka, ze publicysci w SFFiH rzeczywiscie nie maja o czym pisac. Znowu bez punktu. Numer noworoczny zapowiada sie o wiele smakowiciej w tym elemencie. Na szczescie i wreszcie!
baron13 - 3 Stycznia 2007, 17:06
To nie przytyk, to autoironia. Przeczytaj jeszcze trochę, to zrozumiesz.
hrabek - 4 Stycznia 2007, 08:59
Wiem jakie bylo zamierzenie autora, niemniej jednak wymowa dla mnie byla jednoznaczna.
Nexus - 4 Stycznia 2007, 21:43
Głos na Adama. Powód jeden: problem komunikacji miejskiej we Wrocławiu
Jestem też z tym tematem (nie tylko Wrocławia) związany zawodowo...
zbry - 7 Stycznia 2007, 18:51
Urbi et Urbi podobali mi się, jak nigdy dotąd, ale i tak Adam rządzi. Jak zwykle zresztą.
hjeniu - 10 Stycznia 2007, 20:42
Osobiście problem komunikacji miejskiej obchodzi mnie średnio (sorry Nexus) a koniki uwielbiam Poza tym mam ostatnio awersję do techniki z powodu łap pociętych obudowami (czy tak drogie jest zaokrąglenie krawędzi blach w obudowie biurowego komputera ) więc głos pada na Urbi et Orbi. A co
Nexus - 10 Stycznia 2007, 21:43
hjeniu, to nie mnie przepraszaj, tylko Adama
Zaokrąglanie blach może nie jest drogie, ale w przypadku tanich obudów każda operacja cięcia, gięcia i wycinania laserem podraża koszt w znaczący sposób. Nie dziw się. Wybieraj droższe obudowy (jak masz wpływ). I głosuj na Adama (chociaż przyznaję, że Urbi et Orbi też ciekawie piszą).
hjeniu - 10 Stycznia 2007, 21:45
Jak mam wpływ to wybieram. Szczególnie te które mają pracować w pobliżu mojej skromnej osoby Co prawda głównie ze względu na sztywność, a zaokrąglone krawędzie dostaję jako bonus.
Indy - 12 Stycznia 2007, 00:27
Głos dla Adama, chyba nie musze tłumaczyć dlaczego.
Anko - 16 Stycznia 2007, 15:25
Ja w tym miesiącu o publicystyce krótko: Adam Cebula - genialny! To jest właśnie to, czego oczekuję. Po prostu bezkonkurencyjne.
Obalanie mitów, nowatorskie koncepcje, rozsądne podejście - no i skłania do myślenia. Nagle mnie olśniło, czemu tego wcześniej nie widziałam - tyle miejsc w autach się marnuje!
Czasem tylko sobie myślę, że niestety tyle ropy idzie w spaliny nie z konieczności, ale z ludzkiej potrzeby szpanu, bo ten i ów kupuje czołg na kółkach albo inną landarę, której nie sposób zaparkować - ale ON MA WIELKI WÓZ! No i jakie przyspieszenie! I może jechać 200km/h (a co tam, że ograniczenie do 30). Niebezpieczne? Toż o to chodzi - pochwalić się przed kolegami, niech im oko zbieleje!
Urbi & Orbi - nie trafili w mój gust, bo historia powyżej XVI wieku (panowie szlachta, itd.) to nie mój ulubiony temat. Zobaczymy, jak za miesiąc, góry zapowiadają się wdzięczniej, choć nie wiem, czy to Polskę duet dwojga samogłosek przeniesie do Szwajcarii, czy też wypiętrzy góry między Krakowem, Lwowem, Wilnem i Warszawą.
A... ten Roman Kargul to serio, czy też jakowyś "Alternatiff"?
P.S. Zainteresowałeś mnie, Baronie, tą kwestią ogrzewania mieszkań. Mógłbyś tak laikowi wyjaśnić? Co ma lodówka i dlaczego pobiera ciepło z otoczenia, bo się gubię? I cóż to takiego "przeciwbieżny wymiennik ciepła"? (Znaczy, piszesz, że w tym czymś porusza się woda i powietrze, ale dalej nie umiem sobie wyobrazić.)
Gustaw G.Garuga - 16 Stycznia 2007, 20:40
Lodówka pobiera ciepło z obiektów w środku i wypromieniowuje je na zewnątrz. Wymiennik ciepła to takie dwie rurki jedna w drugiej, w każdej jest inne ciśnienie... i tu się kończy moja wiedza Poczekajmy razem na autora.
NURS - 16 Stycznia 2007, 22:50
Anko, prosze cię... 200 kmh, to ma byc ten rajc?
A wagoniki też mozna miec wypasione.
baron13 - 16 Stycznia 2007, 23:32
Z konieczności zakładam, że czytelnikma jakąś wiedzę. W domyśle jest to mniej więcej tyle,ile mnie nauczyli w liceum do III klasy. O ile jeszcze pamiętam program. Przeciwbieżny wymiennik ciepła, to powiedzmy dwie rury stykające się ze sobą na przykład "rura w rurze" w których nosniki ciepła biegną w przeciwnych kierunkach. Taka konstrukcja może dać prawie całkowite przekazanie ciepła z jednego obiegu do drugiego. Jeśli zrobimy tak, że ogrzewamy powietrze wchodzące do mieszkania to ze strony wnętrza mieszkania wchodzi do wymiennika ciepła woda. Wychodzi z niego ciepłe powietrze. Od strony dworu wlatuje do wymiennika zimne powietrze. Styka się z wodą, która go ogrzewa. Wodamoże być zimniejsza od wnętrza mieszkania i ciut cieplejsza od temperatury powietrza. W ten sposób woda odda całe ciepło powietrzu. Następnie woda wędruje do pieca. Musi się poruszać w kierunku przeciwnym niż spaliny. Zimna woda o temperaturze trochę wyższej od temperatury powietrza na dworze schłodzi spaliny mocniej niż woda w klasycznym ogrzewaniu w którym kaloryfer jest pod oknem i temperatura wody na powrocie musi być wyższa niż temperatura wnętrza domu.. W ten sposób ogranicza się stratę kominową.
Rafał - 17 Stycznia 2007, 08:01
A co ciekawe mamy naszą rodzimą myśl techniczną zastosowaną w ostatniej części procesu. Prof.Kotowski jest współautorem generatora energii elektrycznej wykorzystującego ciepło spalin z tym, że zamiast wody w obiegu krąży penten. Instalacje działąją w Austrii i Niemczech, a producent pochodzi ze śląska. Przymierzam się do wprowadzenia takiego układu do swojej ciepłowni, a największym ograniczeniem jest utrzymanie temperatury spalin na przyzwoitym poziomie min.140 st.C na wylocie komina (kwestia skraplania się spalin). Jeżeli podobny układ działający jak opisał Baron na wodzie zajmuje masę miejsca - jest wprost olbrzymi, to układ pracujący na pentenie jest niezauważalny - turbinka ma wielkość zgrzewki piwa (praca na ciepłowni 30 MW)
baron13 - 17 Stycznia 2007, 09:06
Optymalizacja A codo spalin, kiedyś jadąc pociągiem szacowałem sobie. Biorąc pod uwagę współczynniki wymiany ciepła takie jak w elektronice, można by zjechać z temperaturą spalin do jakieś 8 stopni Celsjusza ponad temperaturę na dworze. Czyli powiedzmy przy - 10 mamy -2 i można już pomyśleć nie tylko o odzyskaniu ciepła skraplania, ale kondensacji pary wodnej. Ale to Swoją drogą widziałem na własne oczy, jak żre SO3. To jest problem wytrzymują tylko szwedzkie stale kwasoodporne. Na pewnonie takie, z jakich robi się garnki Zeptera. Jeszcze o lodówce: to pompa cieplna. trzeba by omówić silnik Carnota i jego sprawność i ztego wynika, jak z wiaderka węgla zrobić 8 wiaderek.
Anko - 17 Stycznia 2007, 15:07
NURS napisał/a | Anko, prosze cię... 200 kmh, to ma byc ten rajc? | Ależ o co Ty mnie prosisz?
Zresztą, w takich chwilach chce mi się powiedzieć: uderz w stół, a nożyce...
baron13 napisał/a | Z konieczności zakładam, że czytelnikma jakąś wiedzę. W domyśle jest to mniej więcej tyle,ile mnie nauczyli w liceum do III klasy. | Ano, ja fizykę, chemię, itp. zakończyłam na II klasie LO (chodziłam do klasy z rozszerzoną matematyką i geografią ). I co, głąb jestem zapewne.
R2R - 17 Stycznia 2007, 21:35
Glos na Adama, za pobudzający do myślenia artykuł (jestem "fizykiem" )
gorat - 22 Stycznia 2007, 21:46
Wyznanie offtopiczne: zapomniałem, że głosowałem, i czekałem, aż przeczytam i zagłosuję
To nikt nie załapał, do czego się uczepiłem (na poprzedniej stronie)?
flamenco108 - 22 Stycznia 2007, 22:06
Wizja u Adama Cebuli jak zwykle wzruszająca. Te wagoniki rozpaliły nam wyobraźnię, na szczęście panował świąteczny zastój, więc nic nie było do roboty. Silnik Stirlinga, cóż, tak samo jak VHS i Betamax, przyjął się standard gorszy, ale szybciej i o wiele taniej rozpowszechniany.
Ale tekst skłonił mnie do pogrzebania w internecie. Znalazłem nawet stronę miłośników silników Stirlinga - polską!
Urbi et Orbi - jak zwykle dobrze się bawiłem. Powinniście to kiedyś zebrać w jakąś książeczkę.
flamenco108 - 22 Stycznia 2007, 22:20
baron13 napisał/a | O ile jeszcze pamiętam program. Przeciwbieżny wymiennik ciepła, to powiedzmy dwie rury stykające się ze sobą na przykład rura w rurze w których nosniki ciepła biegną w przeciwnych kierunkach. Taka konstrukcja może dać prawie całkowite przekazanie ciepła z jednego obiegu do drugiego. Jeśli zrobimy tak, że ogrzewamy powietrze wchodzące do mieszkania to ze strony wnętrza mieszkania wchodzi do wymiennika ciepła woda. Wychodzi z niego ciepłe powietrze. Od strony dworu wlatuje do wymiennika zimne powietrze. |
Dodajmy dla dokładności, że takie układy już istnieją. Nazywają się naprzykład przeciwprądowe rekuperatory ciepła przy centrali wentylacyjnej. Akurat przegryzam się przez to, bo planuję coś takiego sobie zamontować w domu. Producenci przechwalają się, że osiąga to do 80% wydajności. Myślę, że jak naprawdę wyda 60%, to i tak nieźle. Za to na wlocie mam zaplanowany dół z okrąglakami, przez który przeleci powietrze, zanim wleci do systemu wentylacyjnego. Zatem zimą zostanie wstępnie podgrzane i nie włączą się nagrzewnice elektryczne centrali rekuperacyjnej. A latem, to może i nawet będzie troszeczkę chłodku dzięki gruntowemu wymiennikowi ciepła.
baron13 napisał/a | W ten sposób woda odda całe ciepło powietrzu. Następnie woda wędruje do pieca. Musi się poruszać w kierunku przeciwnym niż spaliny. Zimna woda o temperaturze trochę wyższej od temperatury powietrza na dworze schłodzi spaliny mocniej niż woda w klasycznym ogrzewaniu w którym kaloryfer jest pod oknem i temperatura wody na powrocie musi być wyższa niż temperatura wnętrza domu.. W ten sposób ogranicza się stratę kominową. |
A tu znowuż podobną technologią chwalą się producenci pieców gazowych tzw. kondensacyjnych. Rura wylotowa spalin puszczana jest w środku rury czerpiącej powietrze do zamkniętej komory spalania. Zatem spaliny zanim wylecą kominem, muszą oddać ciepło i wykrapla się źrący kondensat, który trzeba odprowadzać. Na podobnej zasadzie działają kominki tzw. z płaszczem wodnym, gdzie wokół czopucha komina owija się rurę wodną i woda do kąpieli grzeje się podczas kiedy my na dywaniku przed kominkiem uprawiamy fikimiki.
Emilia - 23 Stycznia 2007, 12:49
Ha! A ja, baronie13, znam odpowiedź na twoje pytanie dlaczego wolimy marnować energię. Jest ona banalnie prosta – wybieramy święty spokój gdy nas zbyt wiele nie kosztuje. Ale jeśli chodzi o te dziwne silniki, to nawet ci wierzę i dobrze, że istnieją skuteczne rozwiązania na wszelki wypadek. Chociaż twoje wagoniki mi się nie podobają, bo nie chciałabym wisieć nad ulicą, a poza tym jak miałyby wyglądać skrzyżowania, jak takim czymś zaparkować, gdzie wsiadać? Oj, coś niedokładnie to obmyśliłeś. Wiesz, w sumie bardziej interesuje mnie co dzieje się z elektrycznością, której nie wykorzystamy, a o tym nic nie powiedziałeś.
baron13 - 23 Stycznia 2007, 13:28
Jeśli chodzi o szczególowe rozwiązania, to już trochę sfera gdybologi. Ale proszę bardzo skrzyżowanie wygląda tak jak kolejowy rozjazd, ruch jest sterowany komputerem, zresztą bardzo łatwo jest zrobić "bezkolizyjne" skrzyżowanie. Parkowanie można rozwiązać na wiele sposobów, choćby na zasadzie kolejowej bocznicy. Jeśli chodzi o "wiszenie" wagonika to jest jedna z możliwości. Takie rozwiązanie ma moim zdaniem sporo mechanicznych zalet.
Emilia - 23 Stycznia 2007, 14:28
baron13 napisał/a | skrzyżowanie wygląda tak jak kolejowy rozjazd, ruch jest sterowany komputerem, zresztą bardzo łatwo jest zrobić bezkolizyjne skrzyżowanie. Parkowanie można rozwiązać na wiele sposobów, choćby na zasadzie kolejowej bocznicy. |
Hi, hi nie zapominaj baronie13, że taki wagonik wisi więc musi być odpowiednia przerwa na to by jego "ramię" mogło się przecisnąć między "torami", a wtedy potrzebna byłaby konstrukcja podpierająca takie ruchome zwrotnice, a wtedy nie byłoby miejsca na wagonik mający jakąś szerokość. Natomiast karuzela jak w garażu dla lokomotyw wymagałaby dodatkowych konstrukcji i obsłużyłaby tylko ruch na wprost. Bocznice do parkowania? Owszem, ale wtedy nie można mieć własnego wagonika (bo jak wyjechać ze środka) tylko brać pierwszy. A wyobraź sobie jak daleko od celu musiałbyś niekiedy wysiąść lub wsiąść parkując gęsiego. Bocznice wielotorowe zajęłyby zaś mnóstwo miejsca. Komputer do sterowania nie rozwiąże tych problemów. Nie, nie to wcale nie wygląda tak różowo w praktyce.
baron13 - 23 Stycznia 2007, 16:00
Wchodzimy w szczegóły. No cóż, jeśli chodzi o mechanikę, tu już w XIX wieku wymyślono różne cuda, jak przekładnie planetarne, czy słynny "przepuszczacz wału" o którym pisze Feynman. Problemem nie jest konkretne rozwiązanie, tylko wybranie z wielu takiego, które spełni naraz wiele warunków, jest tanie, nieawaryjne, wydajne itd. Dlatego, na etapie gdybania trudno bronić konkretnego technicznego rozwiązania. Ale skoro dało się zrobić "przepuszczacz wału" to da się i zwrotnicę dla kolejki. Żeby przedstawić konkretne rozwiązanie musiałbym zacząć rysować. W przypadku domniemanych wagoników o wadze powiedzmy do 600 kg nie ma problemów z mechaniką, jesteśmy ciągle w obszarze bardzo dobrego stosunku masa/wytrzymałość. Można sobie pozwolić na różne zaczepy, ruchome części torowiska itd. Parkowanie? Banalna konstrukcja z suwnicą, coś takiego. Magazyn z piętrowymi półkami na wagoniki, wyjdzie taniej niż piętrowy garaż. Ale konkretnie co, to już się trzeba zagłębić w analizę kosztów budowy eksploatacji i takie michałki.
dzejes - 23 Stycznia 2007, 16:15
No właśnie nie michałki - bo koszt przebudowy dużej aglomeracji byłby prawdopodobnie porażająco - wstrząsający, tym samym negujący sens projektu.
baron13 - 23 Stycznia 2007, 17:51
Nie chcniałbym wyjść na obrońcę jedynie słusznej koncepcji kolejki, ale właśniechodzi o to, żebynie było jakiejś wielkiej przebudowy, czy inwestycji na miarę budowy metra. Konstrukcja trochę solidniejsza od rusztowania, bez demolki budynków , kopania tuneli, bez budowania estakad o nosności kilkuset ton na ogromnych betonowych słupach. Lekki pojazd - lekka konstrukcja. Być może nawet bezwykupu jakiś gruntów. Dopiero gdyby sieć połączeń się rozrosła i ruch na ulicach zmalał, można by pomyśleć o likwidacjiautostrad przez miasto. Otóż, nie chodzi mi tu o koknkretne rozwiązanie . O pewną ideę, żeby na przykłąd zarzucić rozwiązania z XIX wieku cholernie kosztowne, jak metro. Zrobić to na możliwościach współczesnej automatyki i w oparciu o współczesne materiały i jeszcze tak, żeby rozwiązało problemy, a nie tworzyło nowych. Współcześnie robi się ciągle lokomotywy na kolei wedle pomysłu z XIX wieku z dociążeniami wagony zramami obliczanymi "na ciężar".
NURS - 23 Stycznia 2007, 19:23
Technicznie, taka kolejka, to żaden problem, kosztowo też niewielki. Bo to nie tylko wydatek z jednej strony, ale i oszczędnosci z drugiej. Na przykład koszt ziemi w centrum miasta jest tak wielki, że sprzedaż terenów spod głównych ciągów dałoby chyba więcej, niż potrzeba na budowę. poza tym mozna to robic etapami, systemowo.
Kwestia bocznic, to żadem problem, na przykład garazowanie wagoników poziomowe i rewolwerowe. na moim osiedlu nie ma już miejsc parkingowych i placów na kolejne parkingi, za 5 lat bedzie to cholerny problem i ktoś bedzie musiał go jakos rozwiazać.
janek - 24 Stycznia 2007, 09:59
baron13 napisał/a | Nie chcniałbym wyjść na obrońcę jedynie słusznej koncepcji kolejki, ale właśniechodzi o to, żebynie było jakiejś wielkiej przebudowy, czy inwestycji na miarę budowy metra. Konstrukcja trochę solidniejsza od rusztowania, bez demolki budynków , kopania tuneli, bez budowania estakad o nosności kilkuset ton na ogromnych betonowych słupach. Lekki pojazd - lekka konstrukcja. Być może nawet bezwykupu jakiś gruntów. Dopiero gdyby sieć połączeń się rozrosła i ruch na ulicach zmalał, można by pomyśleć o likwidacjiautostrad przez miasto. Otóż, nie chodzi mi tu o koknkretne rozwiązanie . O pewną ideę, żeby na przykłąd zarzucić rozwiązania z XIX wieku cholernie kosztowne, jak metro. Zrobić to na możliwościach współczesnej automatyki i w oparciu o współczesne materiały i jeszcze tak, żeby rozwiązało problemy, a nie tworzyło nowych. Współcześnie robi się ciągle lokomotywy na kolei wedle pomysłu z XIX wieku z dociążeniami wagony zramami obliczanymi na ciężar. |
Kosztowne XIX wieczne rozwiązanie, jakim jest metro, jeździ i w czasie śnieżyc. Twój system bylby wrażliwy na śnieg jak cholera.
Ale najgorsza jest jego podatność na awarie i błedy w oprogramowaniu.
Bałbym się coś takiego oprogramowywać.
Pako - 24 Stycznia 2007, 10:02
E tam... rakiety potrafią oprogramoawć, system bankowości cały działa ok, wszelkie dane NFZtu czy innych takich działają... Dzisiejsze umiejętności programistyczne i mozliwe rozwiązania pozwoliłyby spokojnie na oprogramowanie takiego ustrojstwa, przy odrobinie uwagi człowieka system móglby działać spokojnie i dobrze.
Wiadomo, że błędy zawsze będą, ale nie ma co demonizować, dziś też są i wszystko się jednak kupy trzyma.
|
|
|