Blogowanie na ekranie - Wheels of Fire
Kai - 4 Września 2010, 00:11
Agi, na to zad..ie ta firma chyba nie dociera. Wiele razy zaglądałam butom pod metkę i nawet sobie takiej nazwy nie przypominam. Dzięki za cynk, może po prostu przeoczyłam.
Agi - 4 Września 2010, 06:14
Kai napisał/a | Agi, na to zad..ie ta firma chyba nie dociera. |
Kai, jakie zadupie? Przecież pracujesz w Katowicach.
Kupuję buty w moim powiatowym niespełna dwudziestotysięcznym miasteczku.
Mają Ryłkę, Janę Naturel, sporo włoskich marek, również te produkujące buty z obcasem "antyshokk", http://www.caprice.pl/ind...tenty_antyshokk
mam dwie pary (kozaki i pantofle) i jestem bardzo zadowolona.
Kai - 4 Września 2010, 08:51
Agi, muszę zapewne poszukać w centrach handlowych, bo normalne sklepy niestety sprowadzają buty alko znanych IM marek, albo bardzo tanie, bo "nie schodzi". Zresztą jest ich naprawdę niewiele.
Zaciekawiły mnie te buty. Naprawdę nie widziałam u nas firmy Jana. Włoskich butów, szczerze mówiąc, trochę się boję, ale może przesadzam. Był czas, że były naprawdę "lipne", może teraz to się zmieniło. Dzięki za namiar w każdym razie.
Bardzo mnie ogranicza to, że szukam koturnów, ale tyle razy już poobdzierałam obcasy na niestabilnych i zrujnowanych chodnikach, o mojej biednej kostce nie wspominając, że mam dość.
Kai - 7 Września 2010, 09:26
No i kupiłam, jestem na razie zadowolona (to znaczy chodzę w nich jeszcze tylko w pracy, bo nigdy jeszcze nie udało mi się wyjść w nowych butach od razu i nie mieć otarć), połączenie skóry i nubuku szarego i czarnego. Koturn jakieś 7 cm, bardzo stabilne.
May - 9 Września 2010, 21:38
Kai, madra z ciebie kobieta...
zeby jeszcze niektore z moich siostr chcialy takich rad sluchac!
illianna - 10 Września 2010, 17:00
Agi, Kai, a wiecie, ze najbardziej znana marka "włoskich" butów GINO ROSSI jest polską produkcją, a nazywa się tak żeby sprzedaż poprawić
Agi - 10 Września 2010, 17:59
Od Gino Rossi nie kupowałam jeszcze butów, ale wiem, że to polska firma.
Wiele firm próbuje przyciągać klientów obco brzmiącą nazwą.
Kai - 11 Września 2010, 10:06
Też ich nie próbowałam.
Agi, wiesz, że Jana Naturel w ogóle nie ma w katowickich sklepach? Przynajmniej tak mówią Google, bo chodzić i pytać to nie miałam jeszcze czasu. Były tylko jakieś rushoffe kozaczki, kompletnie nie mój styl.
Moje buciki w poniedziałek przejdą próbę dojścia do domu.
Aha, jakby się kto pytał, tusz l'Oreal z milionem rzęs w nazwie jest świetny. Trochę się trzeba nauczyć manipulować tą ogrrrrromną szczoteczką, ale warto!
Kai - 17 Września 2010, 21:15
A to sobie pobloguję...
Do pewnego czasu nie wiedziałam, że istnieją ludzie pozbawieni inteligencji. Nie, nie z niskim IQ, po prostu pozbawieni czegoś, co jest dla innych oczywiste. Umiejętności rozumienia, kojarzenia, wyciągania wniosków.
Wczoraj pewien mój kolega spytał - co oznacza w ogłoszeniach aaaaaaaaaaaaaaa
Mimo wyjaśnień, nie zrozumiał.
Koleżanka, żona szalenie inteligentnego człowieka, wmawiała mi, że homoseksualizm jest uwarunkowany genetycznie. Nie dociera do niej wiele spraw, nie pamięta tytułów obejrzanych filmów/
Nigdy nie powiem o tych ludziach, że są głupi, Ale na pewno mają dziwne IQ.
Martva - 17 Września 2010, 21:23
Kai napisał/a | nie pamięta tytułów obejrzanych filmów/ |
Ja też nie pamiętam. Książek też. Zapominam słów, bywam potwornie rozkojarzona bez wyraźnego powodu. I nigdy nie byłam w stanie nauczyć się języka obcego w stopniu umożliwiający kontakt albo cokolwiek innego (próbowałam dwóch).
I aktorów nie kojarzę, znaczy nazwisk z twarzami (jest parę wyjątków), zresztą ze zwykłymi ludźmi mam podobnie
Kai - 17 Września 2010, 21:26
Martva, to może jest jakaś dziurka w mózgu? Bo ja na przykład potrafiłam nie poznać własnego ojca na ulicy. Jest jakaś część mózgu odpowiedzialna za rozpoznawanie twarzy. Może podobnie jest z zapamiętywaniem?
Inna sprawa, że ta kobieta po prostu jest... prosta. Jej te filmy nie interesują, dlatego ich nie pamięta.
Mam zdolności językowe. Po dwóch dniach zaczynam nawiązywać kontakt językowy. Ale takiego talentu jak Twój kolczykowy nie mam. Chyba to jakoś sprawiedliwie
merula - 17 Września 2010, 21:27
tytułów filmów, książek, piosenek, tekstów piosenek, słówek, nazw związków chemicznych i całej masy innych rzeczy również nie zapamiętują na dłużej. dyskwalifikacja?
Kai - 17 Września 2010, 21:30
merula, nie, to cały zespól różnych spraw. Nie chodzi o zapamiętywanie tytułu i akcji, tylko o obejrzenie ze zrozumieniem.
Też w sumie mam z tym problemy, ale google mi pomaga. Czasem nie jestem pewna tego, co mi się wydaje. Ale - nie umiem tego wyjaśnić, jest tak , jakby dziewczyna cały film przespała, NIC jej nie jest w stanie przypomnieć.
Godzilla - 17 Września 2010, 21:33
Kai, ja mam różne rodzaje sklerozy.
a) Jestem daltonistką samochodową. Swego czasu dzieliłam samochody na maluchy i resztę. Teraz nasz egzemplarz rozpoznaję z grubsza po kolorze i rejestracji.
b) Rozpoznawanie twarzy też mi doskwiera.
c) Co chwila się przejęzyczam, bo myślę trzy zdania do przodu.
d) Rzadko wiem kto śpiewa piosenkę, którą od ...dziestu lat znam na pamięć, i jaki jest jej tytuł.
e) Rozpoznać to ja mogę paru aktorów ze starszego pokolenia, oraz ew. Lindę, Pazurę, i jeszcze tego... no jak mu tam... a o resztę mnie nie pytajcie.
ilcattivo13 - 17 Września 2010, 21:50
a ja mam pamięć do cyferek i prawie że do niczego więcej... Ew. jakieś silnie emocjonalne wydarzenia/sytuacje mogą na dłużej zagościć w mojej pamięci. Imion kilku koleżanek z klasy pozapominałem już po roku czy dwóch od matury, o znajomych za studiów nie wspominam, bo może ze trzy bym z twarzą połączył. A skoro mowa o twarzach, to aż czasami mnie wkurza, że wiem, że znam osobę, ale nie mogę skojarzyć kto zacz i dlaczego ją znam...
Z tekstami piosenek czy wierszami - im jestem starszy, tym krócej pamiętam. Kiedyś piosenkę pamiętałem kilka lat, a teraz miesiąc - dwa.
Czas umierać? Posadźcie orchidee na moim grobie...
Martva - 17 Września 2010, 21:58
A, i jeszcze do tego wszystko gubię. Plotłam kotka, spadł mi na ziemię i nijak nigdzie go nie ma. Nie wiem gdzie sie może znaleźć, przeszukałam podłogę w odpowiednim promieniu z lampką w łapie i nic.
Przeważnie jak coś gubię, to okazuje się że leży centralnie na wierzchu, ale ja tego nie widzę. Muszę wstać i spojrzeć z daleka/pod innym kątem.
Kai - 17 Września 2010, 22:38
ilcattivo13, a ja pamiętam teksty po 20 latach. Czasami. "Pana Tadeusza" słuchanego na nocniku, całymi płatami. Niezbadane są meandry mózgu. Zjawisko, o którym piszę, nie całkiem to obejmuje.
Ale ludzie, o których piszę, są "inni" niż "inni". Wracając do faceta - ilcattivo13, miałeś kiedyś sytuację, aby nie chcieć się czegoś nauczyć? Ktoś Ci coś pokazuje (typu wymiana tonera w drukarce) a Ty wiejesz?
Martva, też tak mam. Plus zwiechy typu "jak to jest po polsku?".
Godzilla - 17 Września 2010, 22:40
ilcattivo13 napisał/a | Kiedyś piosenkę pamiętałem kilka lat, a teraz miesiąc - dwa. |
Ostatnio jest taka, która nawet mi się czasami przypomina, choć jest zupełnie świeża. Melodia... no, istnieje, choć po prawdzie jest tego trzy nuty na krzyż. Rytm i nastrój taki, że jednym uchem wleci a drugim wyleci. Ale ten tekst, ten tekst!
"I don't need a parachute baby if I got you,
Baby if I got you, I don't need a parachute,
You're gonna catch me, you're gonna catch me..." itd.
Normalnie Madzikowi zadedykuję
ilcattivo13 - 17 Września 2010, 22:52
Kai - czy ja miałem???
Spróbuj mnie czegoś o mechanice pojazdów nauczyć. O tym co jest pod maską (czy jak tam ta blacha się nazywa) w samochodzie A najśmieszniejsze jest to, że jak kiedyś mieliśmy w robocie służbowego Forda Couriera i widlaka "bułgara" (zwanego pieszczotliwie "Buzkiem") i jeśli tylko coś w nich się zepsuło, najczęściej zimą, przy -30'C, to od razu wiedziałem, że będę leżał na gołym betonie, z głową pod 4-tonowym obciążnikiem, który trzyma się tylko na dwóch śrubkach i będę "naprawiał". Co prawda zawsze miałem mechanika "do pomocy", ale i też zawsze słyszałem "odkręć to, bo jesteś młodszy, chudszy i silniejszy". I bezapelacyjnie głupszy
EDIt: Godzilla - ale ja zauważyłem, że mogę przez godzinę siedzieć z tekstem przed oczyma, uczyć się śpiewać i będę ją pamiętał parę tygodni. A kiedyś jak posiedziałem z tekstem F.Collinsa czy Green Day'a czy kogokolwiek, to po pięciu latach mogłaś mnie obudzić w środku nocy i bym Ci zaśpiewał.
Nie wiem, może rzeczywiście cierpię na przeciążenie informacyjne (symptomy się zgadzają w 100%)...
Kai - 18 Września 2010, 05:27
ilcattivo13, to strasznie trudno wytłumaczyć. Do tej pory sądziłam, że facet jest złośliwy, cwany i do tego obibok. Teraz spojrzałam na niego nieco inaczej i wydaje mi się, że tylko tak można wyjaśnić, że chłop nie widzi związku pomiędzy spisem zawartości a kolejnością dokumentów (jeśli mu się przypomniało odpowiednią ilość razy, zapamiętuje wreszcie), że kobitka powtarza zasłyszaną informację przekręcając ją w jawnie bezsensowny sposób i nie daje się przekonać, że przekręciła. Dodatkowo żadna z tych osób nie "tworzy" - i znów nie umiem tego wyrazić. Po prostu nie potrafi zrobić, napisać, wymyślić czegoś sama, nieustannie powiela gotowe wzorce. Jeśli działanie wymaga inicjatywy, ta osoba sobie za nic nie poradzi.
I nie, nie wierzę, że się nie chcesz nauczyć. Może nie potrafisz, może nie rozumiesz, ale nie - że nie chcesz.
Especially for you Było nie wspominać o widłaku.
Godzilla, mózg filtruje informacje. Z tego co zauważyłam, wiesz sporo o lotnictwie, masz potworny wręcz talent do robienia pięknych rzeczy, tak samo, jak Martva. Gdybyś chciała pamiętać wszystko, pewnie byś zwariowała. Ale - jakby to powiedzieć - każdy, kiedy coś robi, wkłada w tę pracę coś od siebie. Gotujesz - zmieniasz nieco przepis, żeby go dostosować do swoich upodobań, piszesz - formułujesz zdania "z głowy". Z tym zapamiętywaniem to trochę nie był dobry przykład, jeśli się danej sytuacji nie zna.
Martva, mnie do tego służy kot. Cokolwiek drobnego spadnie, gwarantowane, że kot mi to "wystawi".
ilcattivo13 - 18 Września 2010, 10:34
Kai napisał/a | I nie, nie wierzę, że się nie chcesz nauczyć. Może nie potrafisz, może nie rozumiesz, ale nie - że nie chcesz. |
mechaniki się nie chcę uczyć. Facet nie może być piękny, mądry, bogaty, opiekuńczy i jeszcze znać się na wszystkim
znam to, przynajmniej raz sam to linkowałem. "Piła" wysiada
Kai - 18 Września 2010, 10:43
ilcattivo13 napisał/a | Facet nie może być piękny, mądry, bogaty, opiekuńczy i jeszcze znać się na wszystkim | o romantyzmie zapomniałeś
A Klausa mam co roku na szkoleniu BHP, a właściwie OS&H. Plus jeszcze parę fajnych reklam elektronarzędzi. Jeden z kursantów wygląda dokładnie jak ten przepiłowany
ilcattivo13 - 18 Września 2010, 10:57
Kai napisał/a | o romantyzmie zapomniałeś |
wstydziłem się wspominać
Kai - 18 Września 2010, 11:03
A gdzie netowy ekshibicjonizm?
ilcattivo13 - 18 Września 2010, 11:07
Kai - ja mam same zalety, a wad ni-chu-chu
Kai - 18 Września 2010, 12:26
ilcattivo13, to nie istniejesz, a ja mam zwidy i rozmawiam z obłokiem bitów
ilcattivo13 - 18 Września 2010, 14:23
zdarza się, nie ma co rozpaczać
Kai - 18 Września 2010, 17:39
Nie, ale trzeba zmienić dilera
Słabiutki mecz, grają jak dwie lewe nogi stołowe. Gdyby nie to, że pracujący na popołudniu koledzy prosili, nawet wynik by mnie nie obszedł.
W sumie z tym niechceniem też coś jest... ja na przykład nie chcę nauczyć się piec. Nie i już.
Chyba z nudów zrobię pierogi
Kai - 20 Września 2010, 18:06
Zmagań z niskim IQ ciąg dalszy... Są chwile, kiedy nie ma nic do roboty, bo np nie ma dyrekcji, więc nie ma kto podpisać. Ja wtedy tłukę fuchy, reszta surfuje po internecie lub dyskutuje i oto pojawia się pytanie - czy jeśli dyskutują trzy osoby, oddalone od siebie o ok, 0,75 m to muszą być słyszalne aż na korytarzu? Proszę uprzejmie o zmniejszenie głośności, skutkuje na 5 minut. A tematy... cóż, godne IQ. Od niedobrej teściowej, poprzez politykę oczami babci, aż po tłumaczenie dowcipów...
Swoją drogą, mam okazję słuchać dwóch kolegów i ich nieustannych skarg na partnerki, teściów, życie, świat i w ogóle. To po grzyba się wiązali?
Grzyby, a właśnie.
Bierzemy piękny kawałek wołowiny, kroimy w drobną kostkę. Zalewamy maggi, sól, pieprz, zioła jakie kto lubi (ja ziele i liść laurowy, czasem jałowiec, czasem bazylia, tymianek). Na oliwie przysmażamy cebulę z czosnkiem - duuuużo. Wyjmujemy na talerz, na pozostały tluszcz wrzucamy pokrojone w kostkę mięso i smażymy do zrumienienia. W mojej wersji bez mąki, ale mąka nie jest zła. Zalewamy gorącą wodą do poziomu mięsa, wrzucamy cebulę z czosnkiem i dusimy. Za jakiś czas dodajemy pokrajane i podsmażane na maśle klarowanym grzybki. Teraz pieprz i... odchodzimy w drugi kąt kuchni, żeby przepłukać kaszę jęczmienną grubą, najgrubszą, jaka jest.
W rondelku rozgrzewamy olej, spłukaną kasze wrzucamy na niego i przez chwilkę smażymy, nie dopuszczając do zrumienienia, ma być lekko przezroczysta. Teraz dodajemy wrzątek - w proporcji mniej więcej 1 część kaszy : 2 części wody i niech się gotuje, aż zabierze wodę. Teraz dodajemy łyżkę masła i sól, mieszamy, zawijamy grubo w koc lub wsadzamy do ciepłego piekarnika (ok 100 stopni) i niech dochodzi.
A teraz - zakładam, ze wczoraj nie nastawiliśmy ogórków na kiszone, moze się uda kupić w sklepie - najlepsze są małosolne, ale kiszone też ujdą. Pokroić na plasterki z cebulką, solą, pieprzem i koperkiem, pokropić octem, odstawić.
Kaszę polewać gulaszem, obok ogórki na liściu sałaty. Do tego czerwone wino. Pycha.
Kai - 21 Września 2010, 18:51
18 lat temu odszedł mój Tato, najukochańszy człowiek, a przy tym największy dziwak świata. Do końca nie przyznał się, że ma raka, do końca chodził do piwnicy podpalać, nawet na chemii. Niesamowity, zdolny, mądry, traktował mnie jak człowieka, a nie jak pannę na wydaniu, której się trzeba pozbyć.
Zdążyłam Mu powiedzieć o dziecku. Tego dnia rozmawialiśmy przez telefon, miałam przyjechać po południu, a On nie doczekał. W samym środku wesołej rozmowy po prostu polożył się i... zasnął.
Bardzo mi Go brakuje.
|
|
|