Powrót z gwiazd - Co nam się śni
corpse bride - 18 Czerwca 2007, 14:04
a ja miałam sen, na którego przykładzie widać doskonale, jak sny powstają.
generalnie był dość rozbudowany, ale najlepiej pamiętam część z kumplem. byłam bardzo zabiegana, bo pracowałam w jakimś dziwnym sklepie z zabawkami, gdzie do buirek ekspedientów ustawiały się kolejki dziwnie poważnych ludzi. i gdzieś w biegu spotkałam tego kumpla. był smutny i wyglądał jak siedem nieszczęść (normalnie wygląda jak sześć). zamieniłam z nim parę zdań i zapytałam, czy to prawda, że kręci z elizką od siebie z roku. coś mi odpowiedział. i chyba coś mi dał. potem poszedł się spotkać ze swoją byłą dziewczyną, którą chciał prosić, żeby do niego wróciła. wyglądała inaczej niż w rzeczywistości i miała inaczej na imię. jakoś dziwnie rozmawiali, potem pojawił się nóż. nie wiem, czy on jej coś chciał zrobić tym nożem, ale go miał. potem miała go ona. on odwrócił się i zgarbiony odszedł. ona rzuciła się za nim i wbiłam mu nóż w plecy. nóż złamał się w środku i odłamek wędrując zabił mojego kumpla. ktoś chciał go ratować, ale on powiedział umierając, że dobrze się dzieje, że on tam (chyba do domu) już chce wracać. a ja potem miałam wyrzuty sumienia, że z nim nie porozmawiałam, i że gdybym była to zrobiła to może by do tego nie doszło.
z czego składał się sen:
- kumpel - sytuacja z nim jest dość rzeczywista (te dziewczyny i to, że nie miałam dla niego ostatnio czasu)
- zabijanie - oglądałam death note przed snem, odcinek, w którym zabili "L" i było mi smutno, że nie płaczę, widocznie potrzebowałam kataraktycznego snu, w którym kogoś opłakuję
- i jeszcze jakieś inne nawiązania, których teraz nie pamiętam
PS - dzwoniłam jednak do kumpla rano i wszystko u niego w porządku, a z elizką to plotka
Pankracy - 18 Czerwca 2007, 17:57
Tak pobieżnie różnych snów, które pamiętam:
- Walka z jakimiś dzikopodobnymi istotami o panowanie nad jakimś laskiem (walczyłem dla innego plemienia dzików)
- Zamiast łóżka miałem kostkę wody.. i na podłodze pełno kijanek (choć ja wiedziałem że to nie kijanki tylko wieloryby)
Często sny o tematyce Kościelnej :
- Byłem Jezuskiem i paliłem Złych ludzi
- Pod Kościołem w mym mieście była taka wielka impreza.. tysiące ludzi i wielkich krzyży.. Ksiądz śpiewał "Masz okazję? Płoń na krzyżu" .. a ludzie po kolei przybijali sie do krzyży i podpalali.
Było jeszcze takich psychicznych snów od cholery.. Jak sobie przypomnę to napisze
Hubert - 20 Czerwca 2007, 10:52
Pankracy, też czytujesz Piekarę często?
Pankracy - 20 Czerwca 2007, 16:56
Jacka Piekare?... oj.. nie wiele jego dzieł czytałem.. z jedno.. może dwa.. gdzieś kiedyś. I nawet za bardzo nie pamiętam o co tam chodziło ^^
Martva - 22 Czerwca 2007, 09:21
Miałam dziś straszną masę snów, powiązanych ze sobą mniej lub bardziej. Głównie mniej.
Pamiętam że z Kobietą Mojego Życia trafiłyśmy gdzieś nieopodal mojego domu na poletko, na którym rosły wilcza jagoda i bodajże lulek czarny. Wilcza jagoda miała ładne jagódki wygladające zupełnie inaczej niż powinny. Zaczęłysmy je skubać, ale zjawiła się para azjatyckich naukowców (chyba chińskich), którzy zaczęli nam coś o nich opowiadać. Poszłyśmy z nimi do jakiegoś pomieszczenia na obiad? Herbatę? okazało się że moja przyjaciółka przemyciła ze sobą sporą garść jagód, którą następnie kelnerka/służąca przyniosla jej w miseczce, z cukrem. Nachyliłam się i szepnęłam 'ale wiesz że 20 sztuk to smiertelna dawka?' A ona zrobiła przerażoną minę, bo trochę już zjadłyśmy a w miseczce było więcej niż 20 sztuk (nie wiem skąd to wiedziałam, ale we śnie wie się takie rzeczy).
Potem sceneria się zmieniła, z Kobietą Mojego Życia i jeszcze jedną osobą płci żeńskiej przemykałyśmy ciemnymi, wilgotnymi uliczkami, a potem weszłyśmy do jakiegoś budynku. Był to ni to dom, ni to muzeum, ni to cyrk, miał w sobie coś z zamtuza. Cichutko, na placach i szepcząc przechodziłyśmy przez kolejne korytarze i pokoje, minął nas facet, dla którego straciłam ostatnio głowę; obrażonym głosem stwierdził ze nie powinnyśmy tu być, bo strasznie hałasujemy i kłócimy się, a zwłaszcza ja. Potem przyszła jakaś para, która pokazywała jakieś sztuczki. Potem coś powiedziałam mojemu niedoszłemu facetowi a on w odpowiedzi mówił że tak, szczeliny w bruku powinno się pokryć złotogłowiem, żeby kopyta jego konia nie robiły takiego hałasu.
elam - 24 Czerwca 2007, 09:03
snila mi sie ucieczka z piekla. byla nas grupka osob, swiezo do piekla zeslanych, jakos umknelismy diablom-straznikom, wiodacym nas w dol niskimi, waskimi korytarzami, zgubilismy ich w labiryncie...
korytarza przecinaly sie czesto, niektore szly lekko do gory, inne w dol, byly niskie - trzeba bylo na czworakach isc a czsem nawet sie czolgac, zeby przejsc do jakiegos wyzszego poziomu.
czesto korytarz, w ktory chcielismy wejsc, zalewala nagle woda - najczesciej zolta lub brazowa, czasem pomaranczowa. zauwazylam, ze jesli sie nie cofne, ale bede myslec o tym, ze woda ma zniknac - to ona zniknie. w ten sposob szlam dalej, ale czesc grupy przez te wode sie od nas odlaczyla, zgubila, i w koncu zlapano nas.
wowczas dopiero naprawde zaczelam sie bac (wczesniej bylam zaabsorbowana ucieczka). zaprowadzono mnie przed oblicze glownego diabla, jako prowodyrke ucieczki.
byl piekny (wygladal jak Ba'al ze Stargate ) i zamiast wrzucic mnie do kotla ze smola, dotknal mnie i zamienil w przepiekna diablice - bylam szczupla, smukla, mialam duze oczy, pelne, ksztaltne wargi, delikatna skore...
dalszego ciagu snu nie opowiem, hmm, kilkaset lat temu spalonoby mnie za niego na stosie bez zadnej dyskusji
ale co najlepsze w tym snie, to ze rano uswiadomilam sobie, ze to byla noc swietojanska....
bylam z diablem na sabacie .....
hjeniu - 25 Czerwca 2007, 09:02
Co wy pijecie przed snem?
elam - 25 Czerwca 2007, 16:43
ja zwykla herbate...
Martva - 25 Czerwca 2007, 17:47
Ja różnie, ale są to przeważnie zupełnie legalne substancje
feralny por. - 25 Czerwca 2007, 19:04
Pojawiłem się na jakimś dziwacznym przyjęciu (?), wszystko było jakieś dziwne, miejsce, muzyka, napitki i przystawki, a zwłaszcza sami obecni. W ogóle mi się to miejsce nie podobało, tak samo z resztą jak ci, którzy na to niezwykłe spotkanie przybyli. Jakoś nie chciałem mieć niczego wspólnego z towarzystwem, które się tam znajdowało. Choć jednocześnie wydaje mi się, że przynajmniej niektórych z obecnych już wcześniej spotkałem, a to nie podobało mi się jeszcze bardziej. Czułem się zupełnie nie na miejscu i miałem ochotę wiać stamtąd gdzie pieprz rośnie, a może i dalej, tylko jakoś nie mogłem. Dziwne to wszystko było. Wziąłem sobie drinka i „po angielsku” skierowałem do jakiegoś pokoiku na uboczu. Na szczęście nikt się mną nie interesował, a przynajmniej niczego takiego nie zauważyłem. Niby nic złego się nie działo, ale nerwy miałem napięte jak postronki, zaszyłem się zatem w ciemnym kącie coraz bardziej zaniepokojony całą sytuacją. Miałem nadzieję, że nikt mnie nie znajdzie i jakoś przeczekam całe zajście, w końcu kiedyś się obudzę, prawda? Oczywiście mój przebiegły plan spalił na panewce, bo zanim jeszcze dobrze rozejrzałem się po pomieszczeniu, w którym miałem zamiar się przyczaić w drzwiach stanął ktoś kogo w ogóle nie powinienem spotkać, a już na pewno nie miałem na to najmniejszej nawet ochoty. W zasadzie to mieliśmy się już nigdy nie spotkać, albo raczej spotkać już tylko raz, ostatni raz i to na pewno nie w takich okolicznościach. Przynajmniej coś takiego wynikało naszej ostatniej rozmowy. No chyba, że to jest właśnie ten ostatni raz. Szlag.
Tak, czy siak serce mi prawie stanęło w miejscu kiedy ją zobaczyłem, tym bardziej, ze tym razem wyglądała olśniewająco. Ciemniejsza niż sama noc suknia opadała do samej ziemi, cudowne czarne oczy błyszczały tysiącem gwiazd, czerwone jak krew usta wygięły się w delikatnym uśmiechu, a włosy połyskujące niczym krucze pióra sięgały do połowy pleców. Tym razem pokazała się w całej swojej przerażająco – cudownej okazałości.
- Tutaj mi się schowałeś – powiedziała.
No pięknie, teraz to już nie miałem wątpliwości, ze to o mnie chodzi, no i zaczynałem rozumieć kto za tym wszystkim stoi i dlaczego nie mogłem się wydostać z tego snu, choć zupełnie mi się nie podobał. Nie mogłem bo to nie ja tutaj rozdawałem karty. Tyle tylko, że cała ta wiedza ani trochę nie poprawiła mojej sytuacji. Tutaj nerwy mi puściły i rzuciłem focha o ścianę.
- Wcale się nie chowam, a w ogóle to zupełnie mi się tu nie podoba. Na mnie już pora. – wypaliłem, zanim zdążyłem ugryźć się w język, z tą panią lepiej nie dyskutować.
Chciałem ją ominąć w drzwiach, ale zatrzymała mnie jej ręka oparta o futrynę.
- Musimy zatańczyć – oświadczyła.
- Zatańczyć? Nic z tego, ja nie tańczę. Nie umiem, nie lubię, a przede wszystkim nie chcę, a już na pewno nie teraz, nie tutaj i nie z ... – przerwałem w pół słowa, bo sam nie wiedziałem dlaczego zrobiłem się taki niemiły, zwłaszcza, że w zaistniałych okolicznościach nie było to ani konieczne, ani uzasadnione, ani bezpieczne, szczególnie to ostatnie. O dziwo w jej oczach dostrzegłem rozbawienie, uśmiechała się do mnie nadal, może nawet szerzej niż na początku.
- Och przestań już. To tylko jeden mały taniec, malutki. Doprawdy nic wielkiego. –
Powiedziała z rozbrajającym uśmiechem, a w jej oczach zatańczyły iskierki radości. Akurat nic wielkiego. Dobre sobie.
- Nie – mruknąłem, choć wiedziałem, że mój opór mnie miał najmniejszego sensu, bo już chwyciła moją dłoń. Zimno jej dotyku przeszyło mnie aż do szpiku kości. No pięknie za chwilę zatańczę ze Śmiercią – pomyślałem – nic dobrego z tego nie wyniknie, bo zresztą co dobrego mogłoby z tego wyniknąć? Niech to wszyscy diabli, kilka lat ukrywania się na zadupiu i trzymania od wszystkiego z daleka na nic. Nie wtrącałem się w niczyje sprawy, nawet w swoje własne, a teraz coś takiego - taniec ze Śmiercią. O co w tym wszystkim chodzi? No i właściwie po co mnie znalazła, zmieniła zdanie i znalazła we śnie, choć miała tego nie robić, po co? Właśnie po co? To jest kluczowe pytanie. To wszystko musi mieć jakiś cel i to taki, którego pewnie w cale nie chcę poznać. Zaczyna się jakaś paskudna historia, o której wolałbym nawet nie słyszeć, a tymczasem jestem w samym jej centrum.
Zaczęliśmy tańczyć i po chwili nie było już niczego, tylko ruch i jej oczy jak zimowe niebo w bezksiężycową noc, czarne jak atrament, skrzące się tysiącem gwiazd twardych jak diamenty. W końcu znikneły i one, ogarnęła mnie pustka zniknął nawet niepokój. Sen się skończył. Obudziłem się zupełnie nie w sosie, zwłaszcza, że trzeba było iść do roboty. Sen się skończył, ale jego konsekwencje dopiero nadejdą. Zaczęła się gra. Gra, w której nie mam ochoty brać udziału, a tymczasem zostałem wybrany na pionka. A kiedy gra dobiegnie końca nic już nie będzie takie samo, z resztą już nie jest, przynajmniej dla mnie.
elam - 25 Czerwca 2007, 20:01
- calkiem zgrabne opowiadanko
feralny por. - 25 Czerwca 2007, 20:55
Dziękuję
Godzilla - 7 Lipca 2007, 10:28
Śniło mi się, że byłam na spacerze z jakąś koleżanką. Napadła na nas grupa jakichś ludzi, właściwie chodziło im o tą koleżankę, ale że byłam z nią razem, strzelili też do mnie z łuku - konkretnie strzelała dziewczyna - i po tym strzale zmieniłam się w zombie. Miałam w każdym oku dwie pionowe źrenice błyszczące na zielono. Musiałam wyglądać dość okropnie, bo straszyłam ludzi. Szukałam tej bandy, która nas napadła, ale potem z koleżanką stwierdziłyśmy, że powtórzymy to zdarzenie. Znowu byłam normalna, znowu ta dziewczyna do nas strzelała, a ja uciekałam do przejścia podziemnego pod blokiem z wielkiej płyty na Bródnie, i w ostatniej chwili drasnęła mnie strzała, i znowu byłam zombie. Koleżanka postanowiła się zemścić, ale do tego koniecznie potrzebna była jej taka spódnica, jaką miała tamta łuczniczka. Skończyło się na przetrząśnięciu sklepu z tanimi ciuchami, gdzie kupiłam sobie ozdobną torebkę (nieźle, jak na nieumarłą ), a potem bieganiną po schodach ruchomych po trzydziestu piętrach pewnego biurowca (jeśli to naprawdę był ten, w którym pracuję, to tam żadnych schodów ruchomych nie ma, ale we śnie były, cały labirynt). Chyba znowu straszyłam ludzi i poruszałam się bardzo szybko. Ponadto w kiosku nabyłam plan Warszawy, który wyglądał jak panorama i pokazywał kawał nieba nad miastem. Na tym niebie widać było kolorowe hologramy, mapę jakiejś krainy związanej z nowym Harrym Potterem. Wyglądało to jak w grze komputerowej, i rzeczywiście te hologramy widać było na niebie na tle gwiazd. Pokręcone to strasznie.
elam - 7 Lipca 2007, 10:37
kurcze, ja tez miewam takie sny o powtorzeniach, bieganinach w wiezowcach z mnostwem wind i klatek schodowych ...
Tomcich - 7 Lipca 2007, 12:36
Wieżowce, windy, klatki schodowe... Freud mógłby tu wiele powiedzieć.
feralny por. - 9 Lipca 2007, 18:31
Od kilku tygodni miałem w pracy urwanie łba, „sraczka 500”, jak mawiają niektórzy. Czułem, że nerwy powoli zaczynały mi puszczać, nawet sypiać zacząłem gorzej, choć życie nauczyło mnie spać wszędzie i w każdych warunkach. Zdecydowanie mój stan nie był najlepszy. W dodatku to był dopiero początek zamieszania, przez skórę czułem, że akcja zaczyna przyspieszać. Świadomość tego bynajmniej mi nie pomagała.
Którejś nocy, kiedy napięcie było bliskie zenitu, miałem dziwaczny sen. Kiedy tylko zamknąłem oczy ogarnął mnie niepokój, coś było cholernie nie w porządku, nie bardzo jednak wiedziałem co. Błądziłem w ciemności zupełnie nie wiem gdzie i po co. W pewnym momencie kogoś zauważyłem, a kiedy zobaczyłem kto to jest włosy zjeżyły mi się na karku. To była moja dziewczyna. Teraz już byłem pewien, że działo się coś złego, bardzo złego. Odruchowo cofnąłem się o pół kroku i obróciłem do nie j bokiem. Stała nieruchomo, dopiero teraz zauważyłem, że była naga i była, a niech to wszyscy diabli porwą, była, to już przesada, ona była ... w zaawansowanej ciąży. O rzesz w mordę, co jest grane? O co tutaj chodzi? – pomyślałem, ale nie pytałem o nic, z resztą nie miało to większego sensu, ona nie miała zamiaru powiedzieć mi czegokolwiek. Obejmowała wzdęty brzuch i uśmiechała się, tak, że krew w żyłach tężała. A najbardziej przerażające było to, że nie była sama, ktoś, kogo twarzy nie widziałem, stał za nią, obejmując jej ramiona. Uśmiechał się równie paskudnie, a może nawet jeszcze paskudniej i z całą pewnością nie był to jej mąż. Tak, tak moja dziewczyna wyszła za mąż a mojego kumpla, przezabawna historia swoją drogą. Ale skoro to nie jej mąż, to kto? W co ta mała czarownica znowu się wpakowała? I przede wszystkim co ja mam z tym wspólnego?
Jednego byłem pewien działo się coś bardzo złego, aż mnie nosiło, powinienem coś zrobić, tylko zupełnie nie wiedziałem co. Powinienem coś robić, ale co? Powinienem być, gdzie indziej, tylko gdzie? Czasu było coraz mniej, a ja wciąż nie wiedziałem, o co chodzi? Znikneli, już za późno, sen się skończył, stało się coś okropnego, a ja nic nie zrobiłem.
Do roboty pojechałem z duszą na ramieniu, o dziwo na miejscu okazało się, że nikomu nic nie dolega i właściwie wszystko było we względnym porządku. Niepokój jednak mnie nie opuszczał. Dwa dni później dowiedziałem się, że w nocy kiedy miałem ten dziwaczny sen powiesił się mój wuj, ale to, z pewnością tylko zbieg okoliczności, prawda?
elam - 9 Lipca 2007, 18:33
prawda.
nie mozna snu o bylej dziewczynie laczyc z wujem - chyba, ze sie dobrze znali.
feralny por. - 9 Lipca 2007, 19:18
W ogóle się nie znali, z resztą ja niczego nie łącze.
Martva - 14 Lipca 2007, 18:20
Dziś śniła mi się moja biżuteria. I że ktoś chciał mi dać 10 zł za 2 naszyjniki z materiałów za 30 zł czy jakoś tak. Masakra.
A poza tym śniły mi się tradycyjnie małe wężyki. Ale nie tak jak normalnie, pełzające wokół mnie i wprawiające mnie w stan paraliżującego przerażenia, tylko w postaci prawie że miazgi, jakby przejechane. Przyglądałam im się z naukową ciekawością.
Ciekawe co by na to powiedział papa Freud
Martva - 28 Sierpnia 2007, 08:29
A dziś nad ranem totalny senny chaos, zapamiętałam tylko filety z rybek akwariowych, zarażanie schizofrenią przez krew i coś z obcinaniem koniuszków małych palców u niemowląt, ale to już nie pamiętam czemu...
Fidel-F2 - 28 Sierpnia 2007, 08:35
o ja cież....
Martva - 28 Sierpnia 2007, 08:43
Żadnego alkoholu, dużo aspiryny, doxycyklina, jakies mocne Strepsilsy, Bioparox, miód, sok malinowy. I masz
Fidel-F2 - 28 Sierpnia 2007, 08:45
muszę zanotować skład
elam - 5 Września 2007, 19:56
snila mi sie zlota rybka. i tradycyjne trzy zyczenia. ale powiedziala:
- zastanow sie dobrze, zanim wypowiesz, i niech beda precyzyjne, bo potem reklamacji nie przyjmuje, nie ma, ze byl jakis haczyk.
no to mysle.
i moje pierwsze zyczenie bylo:
- chcialabym sie teraz dowiedziec, kiedy umre.
Fidel-F2 - 5 Września 2007, 20:55
i co dalej?
elam - 5 Września 2007, 20:58
moje drugie zyczenie bylo: chce dozyc w dobrym zdrowiu fizycznym i psychicznym az do trzeciego dnia przed smiercia ...
a trzecie bylo tradycyjne, o wygrana w totka - a precyzja polegala na tym, ze mam jako jedyna osoba trafic szostke - i odebrac nagrode - kiedy bedzie kumulacja powyzej 5 mln zl, do konca roku 2007
Fidel-F2 - 5 Września 2007, 21:03
proste to te Twoje sny nie są
a jaka Ty w nich rzeczowa i wyrachowana
elam - 5 Września 2007, 21:04
a ty bys nie byl, gdybys mial taka okazje??
gdybym wygrala te 5 mln, kupilabym ci taka fajna harmonijke ustna
Słowik - 5 Września 2007, 21:07
Załóżmy, że najpierw musiałabyś podać życzenia, bez odpowiedzi na pierwsze z nich. Co by było, gdyby życzenia się wykluczały?
Fidel-F2 - 5 Września 2007, 21:08
a na ... co mi ... ustna?
|
|
|