To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Blogowanie na ekranie - Techniczne życia problemy i inne aspekty marudne

Luc du Lac - 18 Maj 2015, 20:33

Flota inwazyjna?
ketyow - 18 Maj 2015, 21:29

Różne rzeczy mogą być w kontenerach, ale zielonych ludzików się nie spodziewam ;P:
Magnis - 18 Maj 2015, 22:18

Skąd wiesz co jest w kontenerach ;P: . Zaglądałeś do nich ;) .
Fidel-F2 - 18 Maj 2015, 22:51

widziałeś jakiego ma kota?
Magnis - 19 Maj 2015, 07:34

No widziałem, ale Fidel nie mów mi, że ma w oczach rentgena :wink: .
ketyow - 19 Maj 2015, 19:37

No i ugrane, w niedzielę lub poniedziałek do Francji, a stamtąd już statkiem do Stanów. Oczywiście traf znowu chciał, że na statek mnie biorą, bo jest tak zdezelowany, że potrzebują dodatkowych rąk do roboty ;P: Pieniądze kiepskie, ale cóż, jak to w RPGach, tak i w życiu - na początek ważniejszy EXP niż złoto :wink:

Tutaj łajba i możliwość podglądania gdzie akurat będę
http://www.marinetraffic..../vessel:COLETTE

Luc du Lac - 19 Maj 2015, 20:57

ketyow napisał/a
No i ugrane, w niedzielę lub poniedziałek do Francji, a stamtąd już statkiem do Stanów. Oczywiście traf znowu chciał, że na statek mnie biorą, bo jest tak zdezelowany, że potrzebują dodatkowych rąk do roboty ;P: Pieniądze kiepskie, ale cóż, jak to w RPGach, tak i w życiu - na początek ważniejszy EXP niż złoto


szkoda że nie w sobotę. .... ;)
Nie wygląda tak źle.
Jeżeli to nie tajemnica - to jakie stawki obowiązują i tak na prawdę za co? ( rejs? Dniowki? Miesiąc? Mile? )

ketyow - 19 Maj 2015, 21:07

Na początku murzyńskie, na poprzednim kontrakcie wyciągałem ok. 1200 dolarów za mies. (to było sporo szczęścia, rzadkość, często bywa to 500 dolców i 6-miesięczny rejs), jednak czasami liczba godzin pracy wynosiła dwa lądowe etaty. Teraz płynę z innej kompanii i muszę odklepać, można to ująć "staż" u nich, a to oznacza 600 euro z hakiem za mies. :roll: Stawka godzinowa wychodzi pewnie lepsza w biedronce, ale taka kolej rzeczy, dopóki nie masz dyplomu oficera, jesteś nikim. Z dyplomem oficera (12 miesięcy wypływane trzeba mieć, no i oczywiście ukończoną Akademię w Gdyni) sprawa nabiera zupełnie innego obrotu, stawki poniżej 4000 euro uważa się za murzyńskie, jak ktoś ma świetnego skilla, dobre znajomości i bardzo dużo szczęścia, żeby trafić na bardzo dobry statek, to stawki miesięczne przekraczają i 10000 dolarów. Dlatego warto przeboleć te nędzne początki.

Mnie zsyłają teraz na 5 miechów, ale w zależności od statku czasami kontrakty są i miesięczne z miesięczną przerwą na lądzie. Czyli pół roku urlopu.

Kasa zależy od typu statku. Najniżej stoją kontenerowce itp. przewóz pierdół, najlepsza kasa to offshore'y związane z przemysłem naftowym czy np. kablowce do przyłączania farm wiatrowych. Ostatnio widziałem na kablowca ofertę pracy dla kapitana - ponad 90000 zł/mies. Ale to jest jedynie bajka dla nielicznych szczęśliwych geniuszy, elektrykowi też tam na pewno tyle nie płacą. To taki tylko skrajny punkt, nieosiągalny praktycznie dla nikogo.

gorat - 19 Maj 2015, 21:23

No to czekamy, aż będzie "[ketyow] znaczy kapitan" ;)
Luc du Lac - 19 Maj 2015, 21:26

A jakieś ekstrasy za niebezpieczne wody? zdarzeniami losowe? masz tam swoją jednoosobową kajute? czy jakieś grupowe? Co możesz zabrać na pokład?
a jak z kobietami? Jest równouprawnienie?

Luc du Lac - 19 Maj 2015, 21:27

gorat napisał/a
No to czekamy, aż będzie [ketyow] znaczy kapitan ;)


Na blogu ;)

ketyow - 19 Maj 2015, 22:07

Za zdarzenia losowe to co najwyżej walka z ubezpieczycielem o odszkodowanie. O ekstrasach nie wiem, ale za mało mam za sobą, takie rzeczy raczej od razu są wliczone w kontrakt i tyle, po prostu wyższa stawka. Ale mój poprzedni statek pływał w rejonie nawiedzanym regularnie przez tajfuny i nic takiego nie było: po prostu wszyscy na radarze spieprzali przed tajfunami gdzie popadnie ;P:

Kobiet na statki towarowe etc. raczej nie biorą do załogi, z rzadka się zdarzy jedynie, przeważnie jako oficerka na mostku, ale naprawdę rzadko. Mechanikom czy elektrykom kobietom nikt za specjalnie nie zaufa, zresztą elektrycznego wydziału za wiele nie kończy, a te co jednak są rozgarnięte i skończą, i tak nie mają za bardzo drogi w morze. W wielu kontraktach jest z góry zaznaczone, że przyjmują tylko faceta i koniec.

Na pasażerach kobiety w obsłudze hotelowej jak najbardziej.

Kabinę jednoosobową, małą lub większą dwupomieszczeniową (+łazieneczka) - większa zwykle dla oficerów. Ale ja ostatnio miałem kabinę malutką, co nie znaczy, że by mi większa była do czegoś potrzebna - i tak leżysz w wyrze z laptopem albo czytnikiem ebooków po robocie. Jak się trafi statek z wysoką nadbudówką, gdzie jest dużo miejsca do zagospodarowania, to może być i nieduży basen do pływania dla załogi. Teraz będę już na nieco większym statku, ucieszę się jeśli basen będzie, przynajmniej to mi odkupi brak roweru w te wakacje.

Luc du Lac - 19 Maj 2015, 23:24

Po pokładzie nie można rowerowac? Nie wolno? Nie da się?

A kursy na o. Indyjskim w okolicach Somalii? Są tam jakieś super kontrakty?

ketyow - 20 Maj 2015, 09:12

Luc du Lac, najpierw trzeba by mieć na statku rower. Ale nie wiem czy jakby był (czasami są do wypadów na ląd) to byłoby dozwolone jeżdżenie nim po pokładzie - pewnie byłoby równoważne z utratą ubezpieczenia. Po prostu podłoże tam się buja.

W okolicach Somalii pływają tylko marynarze wierzący, bo jedyne co możesz, to modlić się, że się uda spierdzielić. Bonusów za to nie ma. Co najwyżej odszkodowania jak ci się uda uciec z klatki.

Matrim - 21 Maj 2015, 10:45

ketyow napisał/a
Dlatego warto przeboleć te nędzne początki.

ketyow, poleciałeś Komorowskim bez mrugnięcia ;)

Spokojnych wód. I mało zwarć.

ketyow - 21 Maj 2015, 14:48

Podobne słowa w odniesieniu do różnych rzeczy raz mogą być świętą prawdą, a innym razem tanim łgarstwem :-P Niestety, polscy urzędnicy wytrwale pracują na to, żeby w kolejnych krajach marynarzom nie opłacało się pływać. Jak ktoś ciężko zapierdziela i zarabia lepiej niż pani w okienku przy kawie, to trzeba mu dowalić, choć oczywiście w grę wchodzą i odgórne wytyczne. Będzie trzeba zacząć szukać sposobu na obce obywatelstwo jak ten przyjazny kraj będzie dalej szedł w tym kierunku.
Luc du Lac - 21 Maj 2015, 14:50

ale że co masz konkretnie na myśli ?
ketyow - 21 Maj 2015, 15:01

Zależnie od tego jaki kraj Cię zatrudnia są masy przepisów regulujących podatki, żeby nie trzeba było płacić w dwóch krajach jednocześnie na przykład. Ktoś kiedyś popodpisywał korzystne dla marynarzy umowy między wieloma państwami, a teraz te umowy są niszczone, tj. wchodzą zmiany na niekorzyść marynarzy, żeby zdoić z podatków. Ponadto większość urzędów w Polsce niemal nie ma do czynienia z marynarzami, nie zna przepisów, nie wie na jakiej podstawie oblicza się podatki, co z nich zwalnia i jakie dokumenty są wymagane. Ale paradoksalnie to urzędy na Pomorzu, gdzie wiedzą najlepiej jak to działa, wydają największy odsetek sprzecznych interpretacji i niezgodnych z prawem. I sami prawnicy, którzy potem się z nimi sądzą, mówią wprost, że to zwyczajna urzędnicza złośliwość. Bo po prostu nie ponoszą żadnych konsekwencji, a gryzie je w oczy ile ci marynarze czasem zarabiają.

Wystarczy powiedzieć, że ok 95%decyzji jest na korzyść marynarza a nie urzędu. Ale niestety, nerwów się trzeba najeść i ogólnie napierdzielić z tym wszystkim.

Luc du Lac - 22 Maj 2015, 08:04

ketyow napisał/a
Zależnie od tego jaki kraj Cię zatrudnia są masy przepisów regulujących podatki,.


aa, no właśnie - wynagrodzenie/opodatkowanie marynarzy to ciekawy problem ( o ile można mówić w tych kategoriach)
jak to wygląda ? gdzie płacisz podatki - gdzie odprowadza pracodawca o ile w ogóle odprowadza? - w Polsce ? w kraju firmy ? czy może w kraju pod jaką banderą jest statek ?? - i tak w ogóle na podstawie czego płacisz ten podatek ? na jakim dokumencie (PIT? czy raczej INF ?)

ketyow - 22 Maj 2015, 12:36

Podatek zależy od miejsca, w którym ma główną siedzibę oficjalnie firma, która na papierze mnie zatrudnia. I tutaj zaczynają się schody - prawnik to najlepszy przyjaciel marynarza. Bandera statku może być w kraju A, załoga z kraju B, zatrudnia Cię biuro w kraju C, statek należy do armatora z kraju D, czarteruje go kraj E, a na umowie masz jakąś firmę jako pracodawcę wpisaną z kraju F. Mało tego, ta firma może mieć główny zarząd w kraju G, musisz to sobie sprawdzić, bo to od tego zależy, z jakim krajem się rozliczasz. Są ogólnie umowy o unikaniu podwójnego opodatkowania między Państwami. Jakby kraj G chciał z nas ściągać podatek, to oczywiście Polska nie może być gorsza i też chce, żeby u nas płacić - to jest najgorsza opcja, bo po takim opodatkowaniu zostanie ci tyle, że w ogóle na morzu robić nie ma sensu. Czasami są umowy, że płacisz albo gdzieś tam, albo w Polsce, zależnie od tego ile zarobiłeś, albo w Polsce płacisz podatek "z góry" choć się on Polsce nie należy i wtedy prowadzisz wojnę z US, żeby ci go zwrócili (często sądową), ale jak go z góry nie zapłacisz, to niestety jesteś już oszustem podatkowym, bo trzeba (oni sobie potem rozpatrują dopiero czy trzeba czy nie). Są jakieś abolicje, zwroty, z każdym krajem generalnie może być inaczej. Dlatego najlepszą opcją są takie kraje, z którymi stosunku są kompletnie neutralne - wtedy nie płacę podatku dochodowego ani tam, ani w Polsce. Ale ostatnimi czasy Polska dąży do tego, żeby nas skutecznie opodatkować i niszczy takie umowy. Jakie składa się PITy to nawet nie wiem, bo na prawnika mnie nawet nie stać (jest taki jeden gość, który się na tym bardzo dobrze zna, jeździ autem na oko za ponad pół miliona), więc zwyczajnie unikam kontraktów z krajami, z którymi Polska ma nędzne umowy i musiałbym płacić dochodowy. No, bo jeśli ten podatek trzeba zapłacić, to już nie sam fakt zabierania pieniędzy jest najgorszy, ale poziom skomplikowania przepisów i to, że każda baba w jednym US zinterpretuje to inaczej. Jak wypłyniesz w rejs na miesiąc i zostaniesz mimo wszystko cztery miechy, to możesz nie mieć jak tego udowodnić przed US, że faktycznie byłeś dłużej na statku, więc kolejne miesiące też zarabiałeś (a wtedy zdaje się magiczne 75% kary, no i sąd). W świetle prawa nie musisz, ale wytłumacz się z tego... Można by o tym mówić, ale 90% przepisów i tak nie znam, a jak faktycznie to działa, to w Polsce rozumie do końca tylko jeden człowiek. Poważnie. Burdel jest nieziemski. Armatorzy starają się więc przenosić swoje główne siedziby (formalnie) na jakieś egzotyczne wyspy, żeby sprawę ułatwić, ale nie zawsze.

Czasami jak wypływasz w rejs w grudniu, a wracasz w maju-czerwcu, to nie wiem jak do cholery złożyć PITa czy co tam się składa (jako marynarz) do 30-go kwietnia. Na szczęście pływając dla państw korzystnych podatkowo, nie muszę w Polsce składać niczego i takich na razie się trzymam. Po prostu chodzi o nerwy, bo nie ma u nas przecież jasnych przepisów, zaczynasz zarabiać gdzieś indziej, to zaczynasz biegać po sądach.

Takie rzeczy jak ubezpieczenie zdrowotne, składki emerytalne, rentowe - musisz sobie płacić samemu z wypracowanych pieniędzy.

ketyow - 22 Maj 2015, 12:43

A tak na marginesie - będę pływał z Rotterdamu, przez Hawr i Savannę (US) do Nowego Jorku. I tak w kółko.
Godzilla - 22 Maj 2015, 12:45

Cudownie. Z tymi podatkami.
ketyow - 22 Maj 2015, 12:55

A tak swoją drogą jeszcze się odniosę: w przypadku kiedy trzeba płacić podatek w Polsce, zastanawia mnie z jakiej paki płaci się go od zarobków miesięcznych. Czemu nie od godzinowych? Przecież jak się złapię w dalszy pułap podatku progresywnego to mi obetną nie za to, że zarabiam więcej (bo godzinowo wcale nie), tylko że pracuję ciężej i dłużej. Chory system. Na statku pracuję godzinowo nawet po dwa etaty miesięcznie. Dodatkowo muszę mieć przerwę na lądzie, kiedy nie zarabiam, więc zarobki z burty trzeba podzielić na dwa. Wtedy dwa etaty ze statku rozkładam na dwa miesiące, jeden pracujący, jeden niepracujący, ale tak naprawdę wychodzi po prostu na to samo, jakbym robił dwa miesiące po jednym etacie. Ale opodatkują mnie jakbym po prostu był bogaczem*. Niestety, ciężka robota jest w tym kraju tępiona.

*tzn. na razie zarabiam jak murzyn, patrzę na sytuację tych co pływają już dłużej.

Agi - 22 Maj 2015, 13:11

ketyow napisał/a
A tak swoją drogą jeszcze się odniosę: w przypadku kiedy trzeba płacić podatek w Polsce, zastanawia mnie z jakiej paki płaci się go od zarobków miesięcznych. Czemu nie od godzinowych?

Płaci się od zarobku rocznego. Miesięcznie odprowadzane są zaliczki na podatek dochodowy (obowiązek pracodawcy), ale pracownik rozlicza się raz w roku. Próg podatkowy też jest globalny, aktualnie powyżej ok. 85.000.

hrabek - 22 Maj 2015, 13:23

ketyow napisał/a
Czasami jak wypływasz w rejs w grudniu, a wracasz w maju-czerwcu, to nie wiem jak do cholery złożyć PITa czy co tam się składa (jako marynarz) do 30-go kwietnia.

Przez internet. Robię tak z powodzeniem od chyba 4 lat. Nawet mimo tego, że nie pływam. Serio. Ba, ściągnięty z internetu darmowy program do rozliczania PITa sam robi to za ciebie.

ketyow - 22 Maj 2015, 13:50

Agi, faktycznie, popierdzieliło mi się od myślenia o tych zaliczkach na poczet podatku z wyprzedzeniem. Ale to nie zmienia zupełnie postaci rzeczy: bo wtedy będzie po ludzku przy ściśle określonym stosunku pracy do wolnego (zależnie od liczby godzin pracy na statku w stosunku do pracy lądowej), np. 50:50%. Ale często jest tak, że w morzu jest się 8 miechów (więc pracujesz tyle co człowiek na lądzie w np. 16 miesięcy), a na lądzie 4 i poraz kolejny niekorzystnie się wychodzi na tym, że liczba godzin pracy jest większa.

hrabek, nie wiem co robią ludzie na statkach w takiej sytuacji, bo na statku nie skontaktujesz się z prawnikiem, a internet zwykle ogranicza się do poczty email (i to jeszcze bez załączników).

Aha, jeszcze jeden bonus marynarski. Najlepiej nie pracować* w Polsce w ogóle, bo wtedy automatycznie trzeba wykazywać wszystkie przychody, składać papiery do US i z urzędu brane jest pod uwagę przy opodatkowaniu to co się zarobiło w morzu. Generalnie więc marynarze na lądzie nie dorabiają, bo się nie opłaca. A mógłbym dużo rzeczy robić (choćby ebooki składałem Alkowi - teraz już bym nie mógł), no ale taki kraj...

*nie uzyskiwać żadnych przychodów.

Szczerze mówiąc, jak patrzę na to wszystko przez pryzmat mojej pracy, a nie ogółu państwa, to mógłbym z czystym sumieniem głosować na JKM.

hrabek - 22 Maj 2015, 14:09

ketyow napisał/a
Agi, faktycznie, popierdzieliło mi się od myślenia o tych zaliczkach na poczet podatku z wyprzedzeniem. Ale to nie zmienia zupełnie postaci rzeczy: bo wtedy będzie po ludzku przy ściśle określonym stosunku pracy do wolnego (zależnie od liczby godzin pracy na statku w stosunku do pracy lądowej), np. 50:50%. Ale często jest tak, że w morzu jest się 8 miechów (więc pracujesz tyle co człowiek na lądzie w np. 16 miesięcy), a na lądzie 4 i poraz kolejny niekorzystnie się wychodzi na tym, że liczba godzin pracy jest większa.

Ale co to ma do rzeczy? Zarabiasz - płacisz podatek. Każdorazowo od zarobionej kwoty, bez znaczenia czy zarobiłeś ją w godzinę, czy w pół roku. Jak przekroczysz próg kwotowy, od nadwyżki powyżej progu płacisz wyższy podatek, również bez znaczenia czy zarobiłeś to w rok czy w godzinę. To czy pracujesz przez 4 miesiące, czy przez 8, czy przez 12, czy machnąłeś jedna robótkę w 2 godziny i przytuliłeś za to okrągły milion, nie ma kompletnie znaczenia, wysokość podatku jest procentowa od kwoty, a nie od kwoty rozłożonej w czasie. Co najwyżej będziesz mógł mniej odliczyć kosztów uzyskania przychodu, jeśli przez 4 miesiące nie pracujesz, ale to zależy od skonstruowanej umowy, bo jeśli cały czas "blokujesz etat" jak kandydat PiSu, to oczywiście odliczenie ci się należy, a jeśli pływasz od kontraktu do kontraktu i pomiędzy jesteś bezrobotny, to wtedy nie odliczysz, bo oficjalnie nie pracowałeś.

ketyow - 22 Maj 2015, 14:12

No i właśnie to mi się nie podoba - że za to że pracuję WIĘCEJ mogę przekroczyć próg kwotowy, tak, żeby mi się to WIĘCEJ nie opłacało. Ale to już w sumie rzecz do innego wątku.
hrabek - 22 Maj 2015, 14:17

Jedno z drugim nie ma nic wspólnego. Znam człowieka, który próg przekracza w pierwszej pensji w roku, wcale nie pracuje specjalnie więcej, po prostu za "nieco" większą stawkę.
Przy czym osobiście uważam, że ustawienie progu wyższego podatku (w domyśle: "dla ludzi zamożnych") na poziomie ceny średniej klasy samochodu i to bez szaleństw w wyposażeniu (przypominam: to całe roczne zarobki "prawie" brutto, więc netto zostanie jeszcze mniej, nie mówiąc o tym, że trzeba nie mieć żadnych wydatków), to jawna kpina z Polaków.

ketyow - 22 Maj 2015, 14:25

hrabek, no to mówię Ci, że w moim przypadku może mieć. To zależy od formy pracy i kwot zarobków. Przy moim trybie pracy z podatkiem (już nie mówiąc o podwójnym) mogłoby się okazać, że większy sens na powrót na ląd, dlatego dla szarego człowieka to jest coś na co on nie ma wpływu, a u mnie takie "pierdoły" mogą decydować o sensowności całego trybu życia. Nie oszukujmy się, w morze nie idzie się z miłości, bo to cholernie ciężka robota, idzie się dla szmalu. Choć tak jak mówisz, próg tego progresywnego (jak i kwoty wolnej od podatku) jest tak absurdalny, że być może w ogóle nie będę miał w przyszłości co o tym myśleć. W każdym razie, póki co dobrze, że są jeszcze kraje dla których można pływać, bez babrania się z papierkową robotą. Mam nadzieję, że tak szybko tego nie rozmontują.


Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group