To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Piknik na skraju drogi [książki/literatura] - Nasz pierwszy raz II

Gustaw G.Garuga - 1 Listopada 2005, 04:39
Temat postu: Nasz pierwszy raz II
Niedawno zostałem zmuszony do sięgnięcia pamięcią wstecz i przypomnienia sobie, jak się u mnie z fantastyką zaczęło. Niełatwo było sobie przypomnieć moją pierwszą lekturę fantastyczną (choć czasem trudno rozgraniczyć literaturę jeszcze baśniowa od już fantastycznej), i nie jestem wcale pewien, czy pamięć mnie nie zawiodła. Czy Wy potraficie przypomnieć sobie początek swojej "przygody z fantastyką"?
NURS - 1 Listopada 2005, 09:58

Kurcze, ja zaczynałem od Muminków a pierwszym kontaktem z prawdziwą fantastyka był Verne. Wstyd sie przyznać może, ale żeby miec w domu ulubiona powieść - 20 000 mil podmorskiej żeglugi... nie, nie podiwaniłem jej z biblioteki, nie kupiłem też:-)
Przepisałem ją sobie do grubego zeszytu:-)
I tak mi to pisanie weszło w krew... hmmm...:-)

Haletha - 1 Listopada 2005, 10:32

Pierwszą książką oficjalnie uznaną za fantasy była w moim wypadku "Ronja, córka zbójnika":) zaczynałam wtedy szkołę i długo jeszcze nie wiedziałam, że specjalny gatunek. Potem były "Opowieści z Narni" i Verne, następnie długi przestój. Po raz pierwszy świadomie sięgnęłam po fantasy w wieku szesnastu, czy siedemnastu lat i był to gniotek "Zapach magii" autorstwa Andre Norton:) Stwierdziłam, że nie jest to co prawda kamień milowy w historii literatury, jednakowoż nie ma tam stad potworów i gołych babek z mieczami, których się obawiałam. Potem był Sapkowski i Le Gun, którzy utwierdzili mnie w przekonaniu, że gatunek spokojnie da się czytać. Tolkien przypieczętował sprawę. Do SF natomiast przekonal mnie Lem, aczkolwiek niewiele czytam z "naukowej" fantastyki, bo to jednak nie moje klimaty:)
Logan - 1 Listopada 2005, 11:24

"Na srebrnym globie" Żuławskiego. W siódmej klasie podstawówki. Wg mnie całkiem ostry początek. :) A potem to już było z górki...
Nivak - 1 Listopada 2005, 11:56

Logan napisał/a
Na srebrnym globie Żuławskiego.

Wprawdzie nie jest to mój pierwszy tytuł w klimatach f/sf, ale mam do niego sentyment, bo czytałam tę książkę po nocach przy świtle księżyca. Prawda, że klimatycznie?

A co było pierwsze, to już nie pamiętam. Wiem za to, że przewertowałam całą bibliotekę w podstawówce w poszukiwaniu zboczonych horrorów. I to mnie właśnie dziwi, że nikt nie sprawdzał co w tych horrorach jest. Mogłam czytać wszystko :shock: To skrzywiło na zawsze moją delikatną psychikę.

Haletha - 1 Listopada 2005, 14:27

Tak to już zwykle bywa w bibliotekach ze sprawdzaniem zawartości książek fantastycznych (albo w ogóle spoza "klasyki"). W podstawówce usłyszłam od miłej pani, że "Ivanhoe" to powieść o siedemnastym wieku, czy coś takiego. Trudno się więc dziwić, że krwawe horrowy (i ile nie mają czegoś zdrożnego na okładce) z racji "odlecianej" tematyki mogą uchodzić za książki dla dzieci. Średnio takie podejście zachęca dzieci do czytania... Może dlatego zdarza się, że "debiut" może nastąpić dość późno.

Logan napisał/a
Na srebrnym globie Żuławskiego.

Odkąd parę lat temu zobaczyłam na wystawie ilustracje Żechowskiego, obiecuję sobie, że przeczytam:) Jeśli zaś chodzi o klimaty, "Frankensteina" poznawałam na parapecie w czasie burzy z piorunami. Ale jakoś nie poczułam grozy;)

Romek P. - 1 Listopada 2005, 16:01
Temat postu: Re: Nasz pierwszy raz II
Gustaw G.Garuga napisał/a
Czy Wy potraficie przypomnieć sobie początek swojej przygody z fantastyką?


Dziecięciem będąc w kołysce, łeb hydrze... :) to znaczy, bratu podkradł "Non stop" Aldissa, "Dzień tryfidów" Wyndhama i "K jak Kosmos" Bradbury'ego. I czytał z latarką, pod kołdrą...
I juz sie nie odczepiła fantastyczna zaraza... P co gorsza, po latach nadal uważam, że książka Aldissa jest jedną z najlepszych, jakie popełniono na poletku SF...

Ziuta - 1 Listopada 2005, 16:35

Mój początek – Verne, gdzieś w końcówce drugiej klasy podstawówki. Szybko zaliczyłem kanon vernowski, później (przez czysty przypadek) dorwałem się za Żuławskiego, który mną wsrząsnął. I takie wrażenie robi do dziś.

Potem poszło z górki: Wells, Bradbury, Clarke, Harrison, Pohl. Najdziwniej było z Tolkienem, bo za niego zabrałem się dosyć późno, bo krótko przed kinową premierą "Drużyny Pieścienia".

NURS - 1 Listopada 2005, 18:06

Mieliście to szczęście, że już sporo było, jak zaczynaliście:-) W końcówce lat sześćdziesiątych to raczej ciężko było z czymkolwiek w tym gatunku.
Romek P. - 1 Listopada 2005, 18:10

NURS napisał/a
Mieliście to szczęście, że już sporo było, jak zaczynaliście:-) W końcówce lat sześćdziesiątych to raczej ciężko było z czymkolwiek w tym gatunku.


I to nam wyjaśnia, dlaczego masz taki spaczony gust :P :P :P

Ale co racja, to racja - ja akurat załapałem sie na fajny wysyp pod sam koniec lat siedemdziesiątych... sporo dobroci wtedy wyszło.

Keiran - 1 Listopada 2005, 19:11

Hmm, jak to ze mna bylo? Dzisiaj latek mam 21, czytac ksiazki zaczalem oczywiscie w podstawowce. Trudno mi sobie przypomniec co z fantastyki bylo pierwsze, na pewno czytalem duzo basni. Jakoś w polowie podstawowki dorwalem tolkiena i z trudnosciami strawilem Hobbita i Wladce, wtedy oba bardzo mi sie podobaly. W podobnym okresie udalo mi sie zakupic Ciemna Strone Mocy (taaak, to SW) przypadkiem dojrzana w ksiegarni i wtedy juz zlapalem konkretnego fantastycznego bakcyla.
Pako - 1 Listopada 2005, 19:59

Pierwsza książka stricte fantasy - Władca... Pierwsza fantastyczna - nie pamiętam, to było coś Verna - "W osiemdziesiat dni dookoła świata" dokładniej. Taka średnio fantastyczna książka jak na dzisiejsze czasy, ale wtedy to było coś :)
A w podstawówce to czytywałem Szklarskiego (nigdy nie pamiętam, czy to było nazwisko bohatera, czy autora). W każdym bądź razie coś o Tomku jakimśtam... No i bajki/baśnie :) Nie było ze mną źle w sumie. Brat i matka mnie książkowo wychowywali :)

Chris R. - 1 Listopada 2005, 20:27

Moja przygoda z fantastyką zaczęła się dosyć późno, w liceum. Kolega pod ławką czytał coś strasznie wyniszczonego i był tak na tym skoncentrowany, że jak nauczycielka go dorwała to za nieuwagę dostał dwóję. Podszedłem później do niego i pożyczyłem. Była to bodajże "Planeta śmierci" Harrisona, tzw. klubówka. Jako że kolega handlował tym na giełdzie to miałem regularne dostawy. Trwa ta fascynacja do dzisiaj.
Teofil - 1 Listopada 2005, 21:05

Ja zaczynałem od Verne'a. Konkretnie - Tajemnicza wyspa. Potem dopiero Broszkiewicz - Wielka, większa i największa i Ci z dziesiątego tysiąca. Wszystko w drugiej klasie podstawówki.
DiPoint Ragoon - 1 Listopada 2005, 21:11

Nie pamiętam kiedy wziąłem do ręki pierwszą "fantastyczną" książkę. Ale weim do dziś co nią było: "Aristoi" Waltera Jona Williamsa. Później już ruszyło z górki. "Wieża w kamiennym lesie" Patricii A. McKillip, "Żuk w mrowisku" braci Strugackich - i pierwszy autor polski "Limes Inferior" Zajdla. Jak dziś...

"Ale to już było..." *zanucił*
A będzie jeszcze więcej! *dorzucił na tę samą nutę*

Kaxi - 1 Listopada 2005, 21:44

Jako, że należę raczej do młodszego pokolenia, nie pamiętającego czasy kiedy zabrakło teleranka, fascynacją atmosfery niesamowitości zaraziłem się z TV. Gwiezdne Wojny, Star Trek, X-Files.

Z rzeczy fantastycznych czytałem jako maluch chyba Pierścień i Smok i Jerzy (czy jakos tak). Ale pierwsza książką, którą wziąłem z zamiarem "będe czytał fantastykę" to był Adept Magii raymonda Feista, który dzięki temu stał się moim ulubionych autorem, moim guru fantasy i posiadam 15 jego książek w domowej kolekcji.

kruczywiatr - 1 Listopada 2005, 22:52

Ja zaczynałem od filmów, w wieku dziesięciu lat dostałem tom komiksu o przygodach Thorgala, a w wieku jedenastu lat kupiłem moją pierwszą książkę fantasy: "Conan Obieżyświat" (moje ulubione opowiadanie to "Płomienny Nóż" :D ). Pierwszą książkę science-fiction dostałem od mamy gdy miałem lat dwanaście. Był nią "Świt 2250" Andre Norton. A póżniej to już szło w całe setki (książki, filmy, no i sporo gier komputerowych).
Harkonnen2 - 1 Listopada 2005, 23:03

Oj jakoś w liceum toto było, w momencie kiedy nie mogłem znaleźć w bibliotece żadnego ciekawego horroru (to zaczęło się akurat jeszcze w podstawiaku :) ) Stwierdziłem, a co tam i wziąłem "Gwiazdę" Arthura C. Clarke'a. Nie pamiętam za dobrze, ale wcześniej mogła być jeszcze "Wyspa doktora Moreau" Wellsa, albo "2001: Odyseja kosmiczna". Ale tak naprawdę nałogowo, to właśnie od "Gwiazdy", a potem poszły antologie Hugo, Nebula i zbiory opowiadań m. in. Dicka. Tak już właściwie zostało :)
Gustaw G.Garuga - 2 Listopada 2005, 01:14

No i zabiłeś mi klina Robert, bo teraz się zastanawiam, czy aby na początku nie była "Zima Muminków" :? Mroki niepamięci...
sulka - 2 Listopada 2005, 10:57

A ja za ch**ere nie moge sobie przypomniec, pewnie nawet jak cos wczesniej czytalem, to nie bylem w stanie za bardzo okreslic czy to sf-f czy nie... Podobno skleroza nie boli, tylko tak wstyd jakos...

Jedyne co mi sie na pewno kojarzy to poczatki liceum i horrorki Mastertona (autor generalnie jest do bani i za duzo o seksie mysli/pisze..., ale podczas czytania pierwszej ksiazki po nocach spac nie moglem :| ), z fantasy to serie ze Smoczej Lancy (wiem, wiem :oops: ), a z sf to chyba dopiero 'Mars' Kosika, 'A wg P.J.' NURSa, Ziemianski i jego autostrady, no i wtedy wlasnie sie przestawilem glownie na polska fantastyke...

Argael - 2 Listopada 2005, 12:57

U mnie zaczęło się od "Conana z Cimmerii" wydanego przez Alfę. Kolega mi pożyczył w siódmej klasie podstawówki. Wcześniej czytywałem jakieś "Karolcie" i inne takie, ale moja przygoda z literaturą fantastyczną jako gatunkiem zaczęła się właśnie od Conana. Do dzisiaj mam wielki sentyment do tej postaci.
mawete - 2 Listopada 2005, 15:18

Siergiej Sniegow - "Ludi kak bogi" Niestety w tłumaczeniu (którego tytułu nie pamiętam..), oryginał przywiozłem sobie sam wiele lat później. Warto było...
Dracena - 3 Listopada 2005, 21:55

Moją pierwszą książką fantastyczną była „Ronja córka zbójnika” Astrid Lindgren potem kilka baśni to o czarownicach, księżniczkach, ale zawsze najbardziej lubiłam o jednorożcach i smokach. Moja pierwsza baśń była właśnie o smoku- „Chłop, smok, koń i lis” Tylko tamten smok był zły, ale po latach trafiłam całkiem na innego smoka Filippona autorstwa pana R. Pawlaka i znowiło moje zamiłowanie do smoków i stworów smokopodobnych.
palik - 4 Listopada 2005, 09:35

"Cudaczek Wyśmiewaczek"!! Nie tylko pierwsza fantastyczna książka, ale i pierwsza w ogóle... pamiętam do dziś, że nie mogłem się doczekać aż mi mama przyjdzie mi poczytać, wziąłem do ręki, popatrzyłem na znaczki i... okazało się że powoli składam je w słowa a te w zdania! Sam byłem zaskoczony a cała zasługa należy się mojej babce która jeszcze przed zerówką uczyła mnie literek i cyferek :) no i nauczyła :) .

Po połknięciu kilku podobnych dziecięcych fantasy, oraz (co ważne) Koziołka Matołka (animal-fantasy) byłem już gotów na takie dzieła jak "Hobbit", "Słoneczny Wiatr" (pani b. dziwnie patrzyła jak 3 raz to pożyczyłem w bibliotece), "Conany" (teraz wiem już komu zawdzięczam tę niewątpliwą przyjemność, czytałem kilka razy :P ) no i seria pani Norton...

A jak już się nieco obrosło w piórka przerzuciłęm się na polskie political-fiction (zajdle głównie) i hard sf (lem, dick, sheckley itd)... co do dziś mi zostało :) . No i po Fenixie mam sentyment do opowiadań wszelakich krótkich :) .

Czereśnia - 4 Listopada 2005, 13:05

hmmmm... cos mi sie majaczy. Pamietam, ze w tym niecnym procederze mialy swoj udzial paskudne, male niebieskie ludziki, nazywajace siebie Smerfami (na komiksie o Smerfach nauczylam sie czytac :mrgreen: ). A potem - Broszkiewicz, Verne... Przypadkiem - "Hobbit", na poczatku podstawowki, choc dlugo nie moglam sie przedrzec przez pierwsze kilkanascie stron, ale jak juz sie wgryzlam, to poszedl i Wladca, i Silmarillion, i Niedokonczone... Oprocz tego - Feist, Lackey i Piers Anthony; "swiadome" sf zaczelam troche pozniej. A potem to juz poszlo z gorki :)

(jak mawiaja, mile zlego poczatki :twisted: )

Margot - 4 Listopada 2005, 15:23

Ja zaczęłam bardzo oryginalnie od Lema. W księgozbiorze rodziców była "Cyberiada" i miała takie fascynujące ryciny. To przeczytałam opasłe tomiszcze. Obawiam się, że niewiele więcej zrozumiałam wtedy, oprócz spójników, bo byłam jeszcze mało kumata i moje doświadczenia czytelnicze ograniczały się do dwóch książek - podręcznika do historii starożytnej dla klasy V szkół podstawowych i "Mitów greckich" Parandowskiego. Przeczytanie "Cyberiady" zajęło mi kilka miesięcy, ale, jak twierdzą rodzice, wykazałam się uporem. "Cyberiada" wygrała nawet z arcyfascynującym, pełnym obrazków, podręcznikiem anatomii człowieka.
Niestety, nie mogę powiedzieć, że lektura dostarczyła mi jakichkolwiek wrażeń, bo choć umiałam już czytać, zrozumienie było jeszcze problematyczne...

Dunadan - 6 Listopada 2005, 23:37

UWierzcie albo nie ale moje fantastyczne początki zaczęły się od pierwszego numeru miesięcznika Science Fiction. Wazelina on - jestem wdzięczny NURSowi i Ziemiańskiemu... wazelina off.
Chwast - 7 Listopada 2005, 00:12

Z tego co pamiętam to moja styczność z taką już "poważniejszą" :mrgreen: fantastyką zaczęła się od Fantastyki albo Nowej Fantastyki. Nie pamiętam, która to wtedy istniała. Pamiętam za to, że gazete dostałem od Ojca i że wciagneło mnie pewne opowiadanie o człowieku, który był szczurem laboratoryjnym. Później poszło już z górki :)

A..Właśnie sobe przypomniałem, że ogólna fascynacja tematem fantastycznym zaczęła się od komiksu, który dostałem od Dziadka. Komiksem tym była "wieczna wojna" i przeczytałem ja w wieku 6/7 lat :) Mój dziadek prawdopodbnie nie zdawał sobie sprawy, że komiks, który mi daje nie jest przeznaczony dla dzieci:) no ale cóż stało się jak się stało i jestem z tego powodu szczęśliwy. Od tamtej pory komiks ten przeczytalem już z dobre kilkadziesiat razy. Zapoznałem sę także z innym dziłami Joe'a Hldemana, które tak na marginesie bardzo mi sie podobają( pewno typowy efekt perwszeństwa :) )

Marek1964 - 7 Listopada 2005, 07:18

Pierwszy był chyba PAN KLEKS, którtego czytała mi babcia. A potem... Zacząłem od PROXIMY Borunia i Trepki. Walało się takie tomiszcze z lat pięćdziesiątych po domu, a ja mając osiem lat uwielbiałem pozować na młodego intelektualistę! Zacząłem więc pokazywać się z tą książką w miejscach publicznych (tak żeby rodzice widzieli). Udając, że czytam w końcu zacząłem czytać i... I już nie mogłem się oderwać. Ja także trafiłem na ten okres przełomu lat 70 i 80, w którym pojawiło się wiele "smacznych" książek. Zadziwiające jest też to, iż również uważam "Non stop" za jedną z najlepszych ksiażek SF. Sam nie wiem, może to tylko sentyment? Do trylogii Borunia i Trepki także mam sentyment. Na poszczególne tomy polowałem później przez osiem lat. ZAGUBIONĄ PRZYSZŁOŚĆ przeczytałem w piątej klasie, a KOSMICZNYCH BRACI dopiero w liceum. Natomiast siążkami, które zadecydowały, że pozostałem przy fantastyce były: MISJA MIĘDZYPLANETARNA van Vogta i CZŁOWIEK W LABIRYNCIE Silverberga.
Mara - 8 Listopada 2005, 14:48

Nie biorąc pod uwagę bajek (nawet "Bajek robotów" Lema, które czytała mi siostra, bo sama jeszcze nie potrafiłam dobrze składać literek :D ) i słuchowisk radiowych (Solaris w Programie I Polskiego Radia), to pierwsze oficjalne zetknięcie z fatastyką jako taką, wiążę ze styczniowym numerem Fantastyki z 1988 r. Była tam galeria Michalangelo Mianiego i pewno opowiadanie o biednym i pacyfistycznym obcym (występującym w formie latającego sześcianu chyba), którego chciało załatwić dwóch wrednych ziemian.
I tak to się zaczęło... :wink:



Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group