Ja natomiast wczoraj obejrzałem do kotleta z wielkim opóźnieniem tego całego Łotra 1. To znaczy zamierzałem obejrzeć to do końca, ale nie dało rady, nagrałem sobie drugą połówkę, może kiedyś do tego wrócę. Jeżu malusieński, co za chłam.
_________________ Wieczność bywa naprawdę długa. Szczególnie pod koniec.
Bo Ostatni Jedi to film dla dzieci. Disney lokuje w nim nowe gadżety i maskotki dla dzieci. Disney wie, ze dorośli wychowani na Gwiezdnych Wojnach i tak najprawdopodobniej obejrzą ten film, a chodzi o nowe pokolenie, nowego widza. Stąd to taki film na poziomie animowanego Kopciuszka (starego), na końcu jest nawet scena jak z Kopciuszka z zamiataniem miotłą. Te kryształowe i słodkie zwierzęta, wewnętrzna logika filmu na zasadzie słodki i pomocny potwór czy beznadziejne planowanie militarne, którego przeciętny kilkulatek nie zauważy, za to będzie się ekscytował sytuacją. Niedoróbka Vadera z idealnymi włosami w aseksualnych spodniach z wysokim stanem, pozbawiona magnetyzmu twarz głównej bohaterki, która jest na tyle miałka, ze właściwie może być nią wizualnie każda dziewczynka, byle sobie związała włosy (ewentualnie potraktowane szamponem koloryzującym) w 3 koczki, powiesiła na sobie jakieś pocięte ubrania i chodziła z kijem... to jest film dla dzieci po prostu, który ma przynosić pieniądze i dostarczyć możliwości stworzenia nowej kolekcji pluszaków.
Szłam z takim nastawaniem po Przebudzeniu mocy i nie zgrzytałam zębami, bo takie to było.
Goria,
A widzisz, w taki sposób o tym nie myślałem. Wygląda, że masz rację.
Luc du Lac,
nie śmiej sie za bardzo . Jako fan świata GW widzę w nim logikę . Tu chodzi o wpadki fabularne:
Spoiler:
Skąd Luke miał swój miecz jak walczył z Kylo, skoro ten miecz zabrała ostatnia Jedni i od tego miecza zginął brzydki i zły? Co w pace robił koleś, który za pomocą papierka umiał otworzyć drzwi?
Ale właściwie Goria mi uświadomiła, że nie ma sensu dyskutować, bo heh z inną wizją szedłem na ten film
Mea Culpa, ale i tak misie nie podobał!
Zabicie swiętego jelenia. Uczciwie, nie wiem co o tym filmie myśleć. Ktoś napisał, że zmusza do wyjścia ze strefy komfortu, a ja myślę, że także do końca nie pozwala do niej wrócić. Można sobie poanalizować, ale chyba nie jestem zaskoczona tym kiedy odwracałam wzrok, bo nie chciałam, zwyczajnie nie chciałam patrzeć na ekran. Nawet wtedy gdy reżyser jednak nie prowadził do końca ścieżką, równie oczywistą jak odrażającą. Świetnie wpisuje się w film muzyka, drażniąca, niepokojąca, oooo, daleko poza strefą komfortu. Aktor grający Martina chyba zagrał nieźle, ale nie jestem w stanie ocenić, bo jego bohater był tak antypatyczny i odrażający. Ostatnio tak antypatycznego dzieciaka widziałam chyba w Babadooku. W zasadzie chyba ten film to jednak straszny kicz i megalomaństwo, ale gdzieś tam siedzi w mózgu. Eh.
_________________ Boże chroń mnie przed ludźmi wykształconymi ponad swoją inteligencję.
Zachęciłaś mnie swoją recenzją, ihan. W sumie kino powinno też czasami uwierać jak kamyk w bucie, choć to jarmarczny wynalazek. Niech będzie megalomańskie, kiczowate, byle na koniec "wszystko się w dokumentach zgadzało".
Za dużo jest mdłych pozycji, bezpiecznych, sympatycznych lub dobrze zrobionych. A że - niech mi będzie wolno wypłynąć na szerokie morze - jesteśmy w epoce pewnego zdziecinnienia, komiksyzacji, każdy film, który gdzieś kłuje, już zasługuje na to, aby go sprawdzić.
Z tego reżysera widziałem tylko "Lobstera". Nie spodobał mi się za bardzo. Ale sprawdzę Jelenia.
No, nie spodziewam się, że będzie się podobał. Raczej na granicy odrazy, tego czego oglądać nie chcemy. I nawet nie wiem czy warto oglądać. Chyba bym nie polecała, bo mocno specyficzne, ale nie żałuję czasu w sumie jednak. Choćby da współgrania obrazu z dźwiękiem,
_________________ Boże chroń mnie przed ludźmi wykształconymi ponad swoją inteligencję.
ihan , ja mam tak trochę z "To nie jest kraj dla starych ludzi"
Technika reżyserska mnie obezwładnia, chciałoby się każdą scenę oglądać z osobna. Ale ogólnie to coś, o czym chciałbym najszybciej zapomnieć. Film na pewno w pierwszej mojej trójce ever, jednak większości osób, które znam, nie poleciłbym.
SW: Ostatni Jedi. Nic z tym nie zrobię, ale nie potrafię być obiektywna, SW to moje dzieciństwo i większość życia mniej więcej. No trudno wielbię ślepo i bezgranicznie. Jar Jar Binksów wyparłam z pamięci i tamte części dla mnie nie istnieją, na szczęście czas ruszył z Przebudzeniem mocy. I dzięki Przebudzeniu już się nie boję iść na kolejne części. Trudno, twórcy skażeni są przekonaniem, że stworzenia ewoluujące poza ziemią koniecznie muszą być infantylne, ale póki nie przekraczają stężenie mikrojarjarbinksów zniosę to. Zdecydowanie Ostatniego Jedi dla mnie kupił Benicio del Toro i ponownie Maz. Choć i Anthony Daniels i to, że pozwolono zestarzeć się i Luke'owi i Lei (choć przyznam, świadomość, że Carrie Fischer nie żyje bardzo mocno była ze mną) daje mi rodzaj psychicznego zadowolenia. Kylo Ren jest mniej drażniący niż w Przebudzeniu, acz tu znów wygrywa generał Hux. Scena
Spoiler:
poprzedzająca atak Lepszej zmiany, znaczy Najwyższego Porządku na bazę Rebelii w sposób doskonały pokazuje w jakim kierunku poszedł świat. Vader w Nowej Nadziei i Imperium kontratakuje był Złym, jednobarwnym, bezdyskusyjnym, w tamtym czasie trudno mi sobie wyobrazić aby on albo Imperator był pokazany w sposób w jaki widzimy Kylo. Prywatnie przywódcy mocarstw mogli sobie być rozmaici, ale zewnętrzny przekaz raczej mocno różnił się od tego co widzimy teraz w dobie twitterów, bezpośrednich przekazów z sejmu, gdy okazuje się, że są na poziomie niezrównoważonego przedszkolaka bez żadnego trybu, no nie widzę w takim tonie pokazywanego Stalina czy Breżniewa.
Rey zdecydowanie zyskuje gdy się nie odzywa. Po raz kolejny po Przebudzeniu, a zwłaszcza po Łotrze, jest mocno-mocno szaro i to nie w znaczeniu barwnym, bo wizualnie jest satysfakcjonująco, a krwistoczerwona powierzchnia Crait rozegrana bardzo smacznie. Nie ukrywam, że pójdę jeszcze kilka razy, w zależności na ile wolny czas pozwoli. Zabawny jest za to trochę układ "uczuciowy", kalka niemal z Igrzysk śmierci, ale ja akurat lubię takie niejednościeżkowce.
_________________ Boże chroń mnie przed ludźmi wykształconymi ponad swoją inteligencję.
Powieść McCarthy'ego To nie jest kraj....bardziej ryje beret. Film, chociaż jest genialny, to jednak blado oddaje to, co udało się przekazać temu pisarzowi.
Na marginesie, Droga i Krwawy południk(czytanie tej ksiąźki sprawiało mi niemal fizyczny ból) to chyba moje najtraumatyczniejsze przeżycia czytelnicze.
_________________ W postach wyrażam własne poglądy i nie pretenduję do tytułu jedynej nieomylnej osoby na tym forum.
O super, to znaczy, że "To nie jest kraj dla starych ludzi" powinnam zobaczyć i przeczytać, będę pamiętać.
Co do traumatycznych przeżyć, mam tak, że czytelniczo mi łatwiej. Że i książka i teatr (no, teatr w 100%, znaczy uważam, ze teatr dla problematycznych podejść jest, a na Mayday szkoda czasu) mogą męczyć, film dla mnie ma raczej pełnić funkcje rozrywkową, odstresowacza, pieszczącego estetykę.
_________________ Boże chroń mnie przed ludźmi wykształconymi ponad swoją inteligencję.
Powieść McCarthy'ego To nie jest kraj....bardziej ryje beret. Film, chociaż jest genialny, to jednak blado oddaje to, co udało się przekazać temu pisarzowi.
Na marginesie, Droga i Krwawy południk(czytanie tej ksiąźki sprawiało mi niemal fizyczny ból) to chyba moje najtraumatyczniejsze przeżycia czytelnicze.
Pisarstwo McCarthy'ego ani trochę mnie nie rusza. O to wiecznie się spieram z Michałem Cetnarowskim. "Droga" jest wręcz sentymentalna i płytka, co ekranizacja tylko uwydatniła.
Tutaj mamy jednak do czynienia z przypadkiem, gdy film wzbogaca pierwowzór, a nie spłyca. Było kilka takich przypadków, choćby "Dziecko Rosemary", "Lśnienie", "Popiół i diament" - tak na szybkiego, pewnie znajdziesz więcej przykładów.
Dobra, rozumiem że twórczość pana Mc'a cię nie rusza, ale po niepotrzebnie mieszasz ją z ekranizacją. Film Droga, co prawda nawet niezły, do pierwowzoru nie dorasta, chociażby dlatego, że najdrastyczniejszej sceny w nim nie umieszczono. Literacka Droga moim zdaniem, ale nie jest ani płytka ani sentymentalna, ale może się nie znam.
Dziecka Rosemary nie czytałem, film uważam za udany, filmowe Lśnienie to inna jakość niż książkowa, Popiól i diament? Hm, oba dzieła paradoksalnie zdają mi się socrealistyczne.
Jedynie kinowe Milczenie owiec przerosło powieść, aczkolwiek dobrą, ale film to jeden z moich ulubionych ever.
Osobną kategorią jest Blade Runner i jego Dickowski pierwowzór, tu już naprawdę nie wiem co lepsze.
_________________ W postach wyrażam własne poglądy i nie pretenduję do tytułu jedynej nieomylnej osoby na tym forum.
Dziecku Rosemary udała się sztuka niemal niemożliwa, skonstruowanie całości na niedopowiedzeniu i niepewności, podczas gdy książka była dosłowna i bez niedopowiedzeń. I kołysanka Komedy, w zasadzie sama kołysanka mogłaby zrobić film. Podobnie ze Lśnieniem, które po pierwsze robi Nicholson, po drugie przynajmniej do pewnego momentu daje możliwość wyjaśnienia bez uciekania się do nadprzyrodzonego, czego znowu nie ma w książce. Swoją ścieżką Nicholson jest dla mnie szatańsko przerażający, zawsze zadziwiają mnie ludzie twierdzący, że jest seksowny.
Suburbicon. Tak jakoś dzisiejszy seans specjalny wpasował mi się w temat, przed pokazem Łukasz Maciejewski narzekał, że nie jest fanem Matta Damona, ale nie da się ukryć, że nie wyobrażam sobie tego filmu Clooneya z kim innym w roli Gardnera Lodge'a. A sam film bardzo słodko-kwaśny, ze szczyptą gorzkości.
_________________ Boże chroń mnie przed ludźmi wykształconymi ponad swoją inteligencję.
Dobra, rozumiem że twórczość pana Mc'a cię nie rusza, ale po niepotrzebnie mieszasz ją z ekranizacją. Film Droga, co prawda nawet niezły, do pierwowzoru nie dorasta, chociażby dlatego, że najdrastyczniejszej sceny w nim nie umieszczono. Literacka Droga moim zdaniem, ale nie jest ani płytka ani sentymentalna, ale może się nie znam.
Dziecka Rosemary nie czytałem, film uważam za udany, filmowe Lśnienie to inna jakość niż książkowa, Popiól i diament? Hm, oba dzieła paradoksalnie zdają mi się socrealistyczne.
Jedynie kinowe Milczenie owiec przerosło powieść, aczkolwiek dobrą, ale film to jeden z moich ulubionych ever.
Osobną kategorią jest Blade Runner i jego Dickowski pierwowzór, tu już naprawdę nie wiem co lepsze.
Milczenie owiec to dobry przykład. Tę książkę przeczytałem w Szkocji, przyjeżdżając tam z fatalną znajomością angielskiego. Nie miałem nic po polsku, to czytałem to, kupione w jakimś Charity za 70 pensów albo za 2 70. Wtedy to była dla mnie powieść ratująca smutne wieczory, ale teraz po polsku bym tego nie przetrzymał. Ekranizacja dopiero zrobiła z tego klasykę.
Co do MC, zdania nie zmienię. Jest to pretensjonalne. Pozbawione humoru, sztywniackie i głupie epatowanie "prawdziwością", z osłodą wieśniackiego kolorytu, sentymentalizmu i pseudopoezji. Brakuje tylko, żeby autor wyjął gana i zaczął strzelać do ludzi.
Obejrzałam wczoraj tego Ostatniego Jedi. I w sumie cieszę się że nigdy nie byłam dziką fanką starej trylogii - obejrzałam dość późno i raz, więc nie mam sentymentów i oczekiwań. Podobało mi się w większości, przymykam oczy na dziury w fabule i tak, chcę kryształowego liska.
_________________ Potem poszłyśmy do robaków, które wiły się i kłębiły w suchej czerwonej glebie. Przewracały błoto i uśmiechały się w swój robaczy sposób, białe, tłuste i bezokie.
-Myślimy, ze słuszne jest i właściwe dla dziewczyny, by umarła. Dziewczyny muszą umierać, jeśli robaki mają jeść, jest w najwyższym stopniu słuszne, aby robaki jadły.
Typowy Marvel, tym razem w bardziej teenagerskim wydaniu. Bawiłem się całkiem dobrze, głównie dzięki radosnej fabule i dobrze dobranym aktorom. Fajna, bezpretensjonalna rozrywka i film faktycznie bliski duchowi Pająka.
7/10
_________________ Nobody expects the SPANISH INQUISITION!!!
Obejrzałam wczoraj tego Ostatniego Jedi. I w sumie cieszę się że nigdy nie byłam dziką fanką starej trylogii - obejrzałam dość późno i raz, więc nie mam sentymentów i oczekiwań. Podobało mi się w większości, przymykam oczy na dziury w fabule i tak, chcę kryształowego liska.
Jest taki wewnątrzgatunkowy żart: Jaki jest Złoty Wiek Fantastyki?
Odpowiedź: 12 lat.
Kiedy byłem w tym wieku, podobało mi się niemal wszystko, a Gwiezdne Wojny to w ogóle "Ho-Ho!"
Udawanie, że mnie to dalej bawi do pewnego momentu wydawało mi się aktem solidarności z dwunastolatkiem uwięzionym w ciele 30/ 40 latka. Teraz już się nie napinam, te filmy są kręcone dla nowego pokolenia 12 latków, nie dla mnie. Niech dwunastolatkowie przejmą fanowską pałeczkę.
Kingsman: The Golden Circle (Kingsman: Złoty Krąg)
Nieco słabszy niż jedynka, ale wciąż jest to kawał solidnej rozrywki w profesjonalnym wykonaniu. Od czasu do czasu lubię filmy w takim stylu, celowo przeszarżowane i nic sobie nie robiące z logiki.
Ja bawiłem się podczas seansu naprawdę dobrze, a tego właśnie oczekiwałem.
7/10
Scott Pilgrim vs. the World (Scott Pilgrim kontra świat)
Jestem rozdarty, bo wizualnie jest to mistrzostwo świata (te sceny stylizowane na gry i komiksy są rewelacyjne), ale główny bohater wkurzał mnie od samego początku niemożebnie.
Fabularnie nie jest to nic skomplikowanego, ale ogólnie daje radę.
6/10
_________________ Nobody expects the SPANISH INQUISITION!!!
Nie mogę zrozumieć jak to możliwe, że takie filmy giną w zalewie tandety. Jakimś wielkim fanem jedynki nie byłem, ale zaryzykuję stwierdzenie że 2049 to jeden z lepszych SF ostatnich lat. Nie jest doskonały, ale bardzo soczysty a nadużywane ostatni CGI jest tylko wspomagaczem, a nie dominuje. Historia mądrze opowiedziana, choć reżyser mógłby sobie darować kilka łopatologicznych wstawek.
Snowman ale słabo, słabiutko. Spore zmiany fabularne i uproszczenia nie wyszły temu obrazowi na dobre. Zakończenie z d... wzięte, nagłe przyspieszenie śledztwa w finale w sumie nie wiadomo dlaczego(no tak, Harry nagle zrozumiał, o bosze...)
Próbowałem spojrzeć na ten film z perspektywy nieznającego literackiego pierwowzoru widza, i nawet wtedy się nie obronił.
Nie wiadomo kim był Hole, co sprawiło że jest taki jaki jest, a bohaterowie drugiego planu nie istnieją.
Jestem zawiedziony.
Mogłem sobie darować po fatalnych recenzjach.
Edit: Harry zamiast Jim Beana pije w filmie wódkę. Porażka.
_________________ W postach wyrażam własne poglądy i nie pretenduję do tytułu jedynej nieomylnej osoby na tym forum.
The Last Jedi,
film wymaga pocięcia, skrócenia wywalenia niektórych scen,
niektóre sceny ocierały się o kicz (czerwone nindźie) mocno nie równe fragmenty, parę razy wykazali sie brakiem logiki - Zachowanie załogi falcona milenilenium przeczy zdrowemu rozsądkowi, czemu nie rozwalili ..... kto oglądał to wie co powinni rozwalić
po raz pierwszy miałem takie coś na SW, że zastanawiałem sie, kiedy to się w końcu skończy
Wzorcowy nastolatek, z filmu był zadowolony ale nie wszystko załapała i niektóre rzeczy trzeba było jej wyjaśnić, córka zaczęła przygodę z tym uniwersum od przebudzenia
_________________ Powinniśmy szanować poglądy religijne bliźnich, ale tylko w takim sensie i do takiego stopnia,
do jakiego szanujemy czyjeś przekonanie, że jego żona jest piękną kobietą, a dzieci bardzo mądre.
Puszczają mi na jakimś kanale trailer Dunkierki.
Wygląda to z daleka na film radziecki z niższej półki, czyli wprawdzie rozmach, ale patos doprowadzony do granic śmieszności. Widzę, że jakiś gieroj płynie ratować świat, a drugi gieroj nad nim lata. To trochę jak w Dniu Niepodległości, gdzie farmer i prezydent siadają za sterami, aby zbić kosmiczne tyłki napastnikom.
Już Furia była śmieszna. Co będzie za kilka lat? Kaczor Donald będzie walczył z Niemcami?
Ostatni Jedi obejrzany. I yyyyy... Gdy zabiorę dzieci na seans, to im się bardzo spodoba .
Mam wielki sentyment do Star Wars. Przebudzenie mocy, mimo kilku zastrzeżeń, bardzo mi podeszło, ale Ostatni Jedi już tak średnio. Specjalnie szłam bez jakiegoś konkretnego nastawienia, by nie wymagać zbyt wiele. Ale tu nawet moje "luzackie" podejście nie dało rady
Ogólnie jest to bardzo fajna bajka dla dzieciaków. Mnie oglądało się przyjemnie, ale jednak niestety kilka razy wymknęło mi się "seeeeeerio?!?"
Spoiler:
Dla mnie miłą niespodzianka była Laura Dern, dawno jej nie widziałam. Fajnie wypadła jako admirał Holdo.
Luke i Leia wyszli naprawdę dobrze.
Ale te młodziaki, to... no cóż.
Równowagę Mocy mają podtrzymywać - średnio rozgarnięte, miłe dziewczę i mało bystry, porywczy chłopaczek. Świat się kończy
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum