Strona Główna


UżytkownicyUżytkownicy  Regulamin  ProfilProfil
SzukajSzukaj  FAQFAQ  GrupyGrupy  AlbumAlbum  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj
Winieta

Poprzedni temat «» Następny temat
Baśnie i legendy wszechświata - głosowanie do 29 marca

Legendarne baśnie czy baśniowe legendy?
Książę Józef
26%
 26%  [ 7 ]
Wróżkologia praktyczna
42%
 42%  [ 11 ]
Nasienie 3000
15%
 15%  [ 4 ]
Spojrzenie Medivy
15%
 15%  [ 4 ]
Głosowań: 15
Wszystkich Głosów: 26

Autor Wiadomość
Goria 
Borg

Posty: 1520
Skąd: Wawa/Amberg
Wysłany: 8 Marca 2015, 22:19   Baśnie i legendy wszechświata - głosowanie do 29 marca

Cztery teksty w tym jeden debiutanta. Jestem ciekawa jak Wam się spodobają :) ? Można oddać trzy głosy. Zapraszam do czytania, dzielenia się wrażeniami i oceniania.

Poproszę autorów o przejrzenie, czy z tekstami wszystko jest w porządku.

Cytat
Książę Józef

- … sąd uniewinnia Mariana Wasilka z postawionych mu zarzutów zabójstwa – biskup poprawił się na krześle, pociągnął spory łyk wina z kielicha. - Prawdopodobnym jest, iż to sam duch święty kierował ręką jego, gdy uderzył Janinę Nawrocką - mówił monotonnym głosem - która upadła, rozbiła sobie głowę i zmarła z powodu odniesionych obrażeń...
Biskup coś cicho powiedział do stojącego za nim zakonnika, ten odszepnął i dolał mu wina.
- No tak, chwalmy pana, hm co to ja, aha – popatrzył na papier trzymany w ręku i ciągnął dalej – Marian co prawda nie powściągnął gniewu swego. Grzech to jest, niby ciężko mu się dziwić, jego bogobojna żona Barbara zmarła przy porodzie, ale grzech pozostaje grzechem, dlatego Marianie Wasiluk odpracujesz sześć dniówek przy budowie bazyliki w celu odpuszczenia grzechów. Możesz usiąść synu.
- Józefie Nawrocki, powstań – biskup zdjął okulary – proces wykazał iż żona twoja Janina sprzeniewierzyła się nauką naszego kościoła świętego, będąc ginekologiem parała się zakazanymi praktykami invitro! - Biskup uniósł ręce do góry – Nakładam klątwę kościelną na Janinę Nawrocką, ciało jej zostanie spopielone a prochy rozrzucone w nieznanym miejscu. Bramy królestwa niebieskiego pozostaną na zawsze zamknięte przed jej plugawa duszą. Potępiona będzie cierpiała w piekle! - Wskazał palcem Józefa - Tyś synu dobrym chrześcijaninem jest. Ja cie znam, jako architekt dobrze służysz kościołowi. Piękna kaplicę zrobiłeś. W twym przypadku odstąpię od tradycyjnej konfiskaty majątku, wpłacisz tylko dwadzieścia tysięcy na cele kościelne i odbędziesz dodatkowe rekolekcje. Szkoda, naprawdę szkoda, że dałeś omotać się grzesznej kobiecie. Oczywiście twoje małżeństwo z nią zostaje unieważnione – ziewnął przeciągle. - Na tym kończymy posiedzenie sądu. Pomódlmy się teraz za duszę tragicznie zmarłej Barbary...

Salka w bocznej nawie kościoła już dawno opustoszała, Nawrocki dalej siedział w ławce i patrzył przed siebie pustym wzrokiem. Jeszcze tydzień temu był szczęśliwym człowiekiem, miał żonę, plany, całe życie przed sobą. Nie zostało mu nic. Został sam, bez żadnej nadziei. Siedział tak jeszcze długo aż sprzątaczka poprosiła by wyszedł.

- Potrzebujesz pomocy synu? Zaraz zamykamy - ojciec bibliotekarz zagadnął go kładąc mu rękę na ramieniu.
Józef podniósł wzrok znad notatnika do którego przerysowywał ilustrację z opasłej księgi leżącej przed nim. Udręczonym wzrokiem spojrzał w oczy starca.
- A to ty Józefie, wybacz, nie poznałem cie w pierwszej chwili. Szukasz zapomnienia w pracy? - zakonnik pokiwał głową w zrozumieniu - Potrzebujesz czegoś konkretnego?
- Inspiracji ojcze, wzorów do ornamentów, może coś w starych woluminach znajdę.
- Tak, tak, praca pomaga w trudnych chwilach, modlitwa też. Nie zapominaj o modlitwie. Muszę zaraz zamknąć bibliotekę, jeśli chcesz to możesz zostać. Przyślę kleryka po nieszporach to cię wypuści.
- Dziękuję ojcze.

Ledwie za bibliotekarzem zamknęły się drzwi już był przy komputerze z katalogiem. Sprawnie odszukał interesującego go pozycje, były w sekcji niedostępnej dla osób świeckich, ale tak jak zazwyczaj klucze leżały na biurku bibliotekarza. Przyniósł na stół interesujące go księgi i zagłębił się w lekturze. Nie za dobrze mu szło z łaciną, ale w końcu znalazł to czego szukał, dokładny opis kręgów piekielnych i hierarchię demonów oraz diabłów. Po godzinie już wiedział o piekle tyle ile potrzebował. W jego głowie zaczął tworzyć się iście szatański plan.


Józef siedział na podłodze pod samym ołtarzem. Krew z rozciętych nadgarstków powoli sączyła się na porozrzucaną wokoło hostię. Ostatkiem sił uniósł dłoń i pokazał wyprostowany środkowy palec wprost do obiektywu kamery systemu bezpieczeństwa. Starannie wybrał tą świątynię, miała stary system nagrywający wszystko na dyski, potem to sobie obejrzą. Dwa metry od niego leżały zwłoki jednego z zaufanych biskupa. Zwabił go do kościoła pod pozorem uzgodnień przed planowaną rozbudową. Podciął mu gardło od ucha do ucha, patrzył jak tamten umiera, krwi użył do wypisania bluźnierczych haseł na malowidłach ołtarza. Potem wyłamał drzwiczki do tabernakulum, porozrzucał po posadzce hostię, rozgniatał ją butami. Na koniec podciął sobie żyły.
Umierał z uśmiechem na ustał. Czekała go pośmiertna klątwa kościelna, nie mógł doczekać się spotkania z żoną. Zasiądą razem przy tronie Lucyfera, jako księżna i książę ciemności. Kadzie z wrzącą smoła i inne atrakcje dotyczą tylko zwykłych grzeszników. Lepiej być panem w piekle niż sługa w niebie.



Cytat
Wróżkologia praktyczna

To nie był dobry dzień dla Jima Starsa. Najpierw w serwisie powiedzieli mu, że jego niespełna ośmioletni ślizgacz wymaga wywiany dysz anty-grawitacyjnych, potem żona zrobiła mu awanturę bo zapomniał odebrać rzeczy z pralni a teraz dowiedział się, że będzie musiał patrolować korytarz podczas długiej przerwy.

Szkoła wieczorowa miała być jego szansą na dodatkowe pieniądze, łatwo zarobione pieniądze. Miał raptem trzech uczniów, reszta niebyła zainteresowana zaawansowanym kursem historii muzyki. Płacili mu sporo, lepiej niż za jego dzienna pracę. Rano był jednym z księgowych w firmie farmaceutycznej, a wieczorami uczył o swojej ukochanej muzyce.

Cała rodzinna była zszokowana kiedy oświadczył co idzie studiować, jego bracia wstąpili do korpusu kadetów a on poszedł na uniwersytet. Był jedynym studentem na tym kierunku, dyplom dostał z wyróżnieniem jak to zwyczaj bywa gdy pasjonaci zajmują się swoja dziedziną. Potem szybko obronił doktorat. Miał mieć ciepłą posadkę na uniwersytecie, ale przerobili go na politechnikę i pozamykali kierunki nietechniczne. Długo nie mógł znaleźć pracy, aż teść załatwił mu robotę w księgowości. Po trzech latach zadzwonił do niego stary kumpel z uniwerku, opowiedział o szkole wieczorowej, o programie resocjalizacji młodocianych przestępców. Zgłosił się, zatrudnili go od razu. Puszczał dzieciakom stare płyty i opowiadał o muzyce. Płacili za to pełną stawkę wzbogaconą o dodatki za pracę w niebezpiecznym środowisku. Większość z dzieciaków miała wyroki w zawieszeniu bądź przebywała na warunkowych zwolnieniach z zakładów karnych dla młodocianych. W dzień odpracowali swoje błędy w fabrykach odbywając praktyczną naukę zawodu a wieczorami mieli zdobywać wiedzę ogólną. Miało to ich resocjalizować i trzymać z dala od kłopotów. Szkoła była dla uczniów do dwunastego roku życia.

Do tej pory nie musiał patrolować korytarza podczas przerw. Z opowiadań krążących po pokoju nauczycielskim wiedział, że to dzikie i pełne przemocy miejsce. Kiedyś był tam monitoring ale kamery wymagały ciągłych napraw i zrezygnowano z niego. Elektroniczne systemy zastąpiono nauczycielem w stroju ochronnym. Zaschło mu w ustach jak pomyślał, że dziś to on będzie tym nauczycielem. Normalnie nauczyciele prawie nie mieli styczności z uczniami. Wchodzili do szkoły oddzielnym wejściem prowadzącym wprost do pokoju nauczycielskiego, stamtąd rozchodziły się specjalne przejścia, niedostępne dla uczniów, prowadzące do poszczególnych klas, a raczej do wydzielonych w nich stref dla nauczycieli, od dzieciaków oddzielały ich pancerne szyby.

Głęboki wdech, przejście przez śluzę i był w części przeznaczonej dla uczniów. Wszystko wykonane z samoczyszczącego się wojskowego polimeru o podwyższonym stopniu odporności na zniszczenia. Gładki na ścianach i suficie, chropowaty na podłodze. Wszystko w ciepłych pastelach. Przyspieszyło mu tętno, zobaczył przed sobą grupkę uczniów. Przerwali cokolwiek robili, coś zniknęło w plecaku. Udał, że nic nie dostrzega. Stali nieruchomo i gapili się na niego. Siląc się na obojętność przeszedł koło nich. Szedł czując na plecach ich spojrzenia. Byle dalej, byle tylko ich nie sprowokować. Mało nie dostał zawału w momencie, w którym z boku rozsunęły się drzwi. Traktując to jako potencjalna drogę ucieczki wszedł do środku. Omiótł wzrokiem pomieszczenie, przedsionek toalety, gorzej nie mógł trafić. Usłyszał jakieś krzyki, już miał wyjść, kiedy z toalety wyszedł jeden z uczniów. Wycelował w jego twarz pistolet.
- Gdzie *beep*?! Właź do środka!
„Czy jego kombinezon jest kuloodporny?” Zapomniał zapytać, wolał nie ryzykować, zrobił co tamten chciał.
W pomieszczeniu z umywalkami dwóch chłopaków przytrzymywało głowę trzeciego, ręce miał związane opaskami elektrycznymi. Twarz całą we krwi. Trzeci z oprawców trzymał w rękach jakieś obcęgi. W pojemniku na umywalce leżały zęby. Dzieciak z obcęgami spojrzał na niego.
- Świetnie, będzie następny, więcej kasy zarobimy! - zaśmiał się.
Ten z bronią popchnął go, upadł, koło głowy zauważył otwarta książkę.
„Zarys kultury i zwyczajów XX wieku” odruchowo przeczytał stopkę, praca zbiorowa, wydanie z 2103 roku, jeden z akapitów był zakreślony markerem:

… i dzieci odkładały swoje zęby pod poduszkę. Rano znajdowały tam pieniądze, które Wróżka Zębuszka zostawiała w zamian ...


Cytat
Nasienie 3000
„Spektakularna historia 9/10” – onet.pl

Trzy salwy. Tyle wystarczyło, aby transporter Sojuszu Patagonii rozleciał się na dziesiątki tysięcy części. Stanowczo za dużo, żeby żaden ze zwiadowców tego nie zauważył. Wśród teatru zniszczenia dostrzegli tylko jak uciekająca sonda alarmowa znika im z pola widzenis. To oznaczało, że wkrótce nastąpi zemsta.
Kapitan Cholewy, pułkownik Sober, nakazał natychmiastowy powrót do defensywnej strategii. Statek zawinął i popędził jak najdalej od miejsca zbrodni. Czasu pozostało niewiele. Prowadzenie odwrotu powierzył kapitanowi Marszczowi, a sam udał się do swojego gabinetu. Po drodze nakazał jeszcze porucznik Czeki, by poszła za nim. Była to zdecydowanie najpiękniejsza kobieta na statku, do której wzdychał każdy samiec. Stężenie feromonów, jakie produkowała, bywało nieraz nie do zniesienia. Miała jednak ponadprzeciętne umiejętności dedukcji, przewidywania i szybkiego uczenia się. Te cechy pozwoliły jej awansować bardzo szybko.
Sober krzątał się chwilę po gabinecie. Czeki stała pod drzwiami i czekała. Miała ogromny szacunek do przełożonego i, można powiedzieć, darzyła go platonicznym uczuciem.
- Czeki, znam Cię od małej. Popierałem w każdym działaniu, prowadziłem tam, gdzie żadne młode *beep* nie mogło się dostać. A ty tam byłaś i osiągałaś sukcesy. Jesteś szalenie uzdolniona i pracowita. Takiego porucznika nie ma żaden statek w żadnej galaktyce. Jesteś jedyna.
Dziewczyna zarumieniła się, zgubiła gdzieś swój spokojny wyraz twarzy. Stał się teraz bardziej maślany i rozpieszczony.
- Jednak nie ma czasu. Sojusz niedługo nas zniszczy, a ty masz największa misję do wykonania. Rozbieraj się.
Pułkownik zatkało, ale po chwili konsternacji rozebrała się do naga. Sober zrzucił wszystkie graty z biurka i wskazał, by się położyła. Szybko pozbawił się dolnej części ubrań. Zaczął ją macać, czegoś szukając.
- Cholera, gdzie to było. Gdzie ta funkcja... Jest! – wcisnął niewielki guziczek nieco powyżej biodra.
- Nasienie 3000 – ozwała się Czeki, ale nie swoim głosem. – Przygotowanie do przyjęcia dawcy. Trwa konfiguracja. Konfiguracja zakończona. Proszę przystąpić do penetracji.
Pułkownik bez pieszczot przystąpił do penetracji, a cała akcja trwała pół minuty. Nie poruszył się i nie zerknął na Czeki w ogóle. Głos oznajmij koniec penetracji.
- Bezinwazyjne – wyszczerzył się zadowolony. – Teraz ubieraj się szybko, straciliśmy tu za dużo czasu. Niedługo będą atakować. Co się tak patrzysz? Kochana, to ty nie wiesz? Nie jesteś przecież człowiekiem, nikt nie wygląda tak jak ty. Jesteś jedyna w swoim rodzaju. Dosłownie. Jesteś androidem, a twoją specyficzną funkcją jest przechowywanie nasienia nowej generacji, które pozwala na przedłużenie sobie życia w innym ciele – Czeki straciła mowę, patrzyła po sobie nie rozumiejąc jego słów. Nie była prawdziwa? To ogromnie zabolało, ale wykonywała wszystkie polecenia. Zgodnie z przysięgą. – Dawno temu przygotowałem kapsułę, którą uciekniesz. Wiedziałem, że wojna z Patagonią nie ma żadnego sensu. Jesteś androidem, więc możesz nigdy nie umrzeć, a moje Nasienie 3000 pozwoli nam odbudować potęgę naszej cywilizacji. Wiesz jak ogromne to przedsięwzięcie? Musisz dawkować moje nasienie na blisko 100 pokoleń. Będziesz wiedzieć jak to robić. Gotowa? Chodźmy.
Czeki szła za Soberem skulona i przerażona. Miała łzy w oczach, ale nie ufała im. Całą drogę przemilczała.
Pułkownik w końcu doprowadził do Strefy Kapsuł i Transportu, gdzie czekała na nich ekipa konserwująca. Patrzyli na Czeki niesamowicie dumni. Sobera powitali z iście generalską powagą.
- Załoga, przygotujcie porucznik Czeki do startu. Za pięć minut ma być gotowa – jeden z pracowników poprowadził Czeki do przebieralni. Po Cholewie przebiegła wiadomość o zbliżających się statkach Sojuszu. Mało czasu, syknął.
Pułkownik wziął Czeki na stronę. Wytłumaczył gdzie ma się dostać i co robić. Nakazał jej utrzymanie tajemnicy. Dodał, że na pewno się spotkają, bo Nasienie 3000 pozwoli mu przypomnieć sobie o wszystkim w nowym ciele. Razem zbudują statek i przywrócą Drakianom potęgę i chwałę. Ucałowała go gorzko, ze smutkiem.
- Proszę już iść, porucznik Czeki – Sober prędko zniknął za drzwiami Strefy. Przez interkom wybrzmiewały kolejne komendy.
Dziewczyna ułożyła się w ciasnej kabinie. Przykryto ją kloszem, a wentylacją wpuszczono przeraźliwie zimny żel. Pierwsza salwa Sojuszu dźgnęła Cholewę. Statkiem szarpnęło, lecz odpowiedział siarczystą serią pocisków. Czeki czuła jak traci władzę nad kolejnymi partiami ciała, aż w końcu zastygła w bezruchu i popadła w letarg. Załogant poinformował o zakończeni hibernacji, a Sober wydał kolejne rozkazy. Chwilę potem dosięgnął ich drugi, przepotężny cios, wyrywający dziurę w prawym skrzydle. Utracili silniki i zdolność manewrowania.
Czeki wystrzelono, a wszystkie siły Cholewy skierowano na jej obronę. Nie trwała długo – trzecia salwa rozerwała statek w strzępy.

***

Newton, Einstein, Hawking, Galileusz, Edison, Tesla, Lorentz, Faraday, Kopernik i inni wielcy – teraz już wiecie, skąd się wzięli.


Cytat

Spojrzenie Medivy

Szła zamgloną polaną, przypominającą bezkształtny obraz ponurego pobojowiska. Lewa ręka zwisała jej bezwładnie wzdłuż jej smukłego ciała niknącego w mrocznej zawiesinie. Wydawać by się mogło, że to jedynie zbłąkana dusza przemyka tym tajemniczym pustkowiem, oddając niewyobrażalny stan napięcia i zdenerwowania. Jednak to była ona. Miękkie kosmyki jasnych, delikatnie pofalowanych i bujnych włosów połyskiwały od czasu do czasu w świetle księżyca. Szła powoli. Zmęczona kolejnym starciem niemalże bezowocnej i nieopłacalnej pracy. Wolnym krokiem, zataczając się delikatnie, podążała w stronę wioski odległej jeszcze tylko o kilka mil. Wiedziała doskonale że czeka ją ciężka przeprawa przez leśny wąwóz. A jeszcze nigdy w całym swoim życiu nie czuła się tak bezradna, samotna i wycieńczona. Poluźniła gorset. Czuła niewyobrażalny ból w klatce piersiowej oraz nierówne bicie serca. Tak osłabionego trucizną, że aż ledwo wyczuwalne.
Taka wycieńczona - odbijało jej się echem w głowie - taka samotna
Raz po raz czuła, jak ból w skroniach nasila się, krew pulsuje wzbudzona w jej głowie. W uszach już jedynie dźwięcznie rozgrywa swą melodię kościelny dzwon zwiastujący nadchodzącą śmierć.
Jeszcze kilka kroków, już niedaleko - urwany szept powtarzał się co jakiś czas niknąc gdzieś w przestrzeni

Niepokojący szmer dobiegł gdzieś z boku. Chciała przyspieszyć kroku lecz jej ciało zmusiło się jedynie do powolnego truchtu. Ucieczka nie trwała zbyt długo, bezwładne ciało zaczęło ciąć powietrze i delikatnie opadać. Pełna gracji nieświadoma już swojego bólu, upadła w kępę gęstej trawy i mchu.
Cholera, dorwali mnie

Ciemność. Głuchy stuk kół wozu. Jest związana i zakneblowana. Straciła czucie w rękach i nogach pod wpływem działającej trucizny. Najprawdopodobniej postrzelili ją zatrutym bełtem, czuła to cholerne ukłucie tuż pod żebrami nim zemdlała. Powracając do zmysłów, próbowała otworzyć oczy - nic z tego. Na głowę nałożyli jej worek najprawdopodobniej po końskim żarciu, bo zapach był tak mdlący, że nie była w stanie oddychać. Kiedy rozsądek powrócił, uświadomiła sobie, że żyje. Najprawdopodobniej jest im jeszcze potrzebna skoro jej nie zabili.
Jak wydostać się z tego *beep*? Cała ta sytuacja jest chorym wyzwaniem. Kiedy tylko uda mi się pozbyć tego dziadostwa, to wyrżnę wszystkich. Parszywe gnidy, spiję krew z ich ciał - tajemniczy głos w jej głowie ciągną ten wywód jeszcze raz za razem - Wyrżnę ich, rozszarpię gardła

Był on natarczywy i nienaturalny, brzmiący złowrogo i demonicznie. Mahra w nagłych konwulsjach zaczęła się rzucać szaleńczo. Dzikie spazmy zdecydowanie zaniepokoiły stręczycieli. Chaotycznie łapali ją za ręce i nogi by uspokoić sytuację. Bili ją po twarzy, związaną i bezbronną, pozbawioną jakiejkolwiek możliwości sprzeciwu. Niektórzy sięgnęli już po noże trzymane przy swoich skórzanych pasach. Na ich twarzach miarowo pojawiał się ten sam ponury grymas oznaczający przerażenie, chęć mordu i gwałt. Zew krwi.

Z Mahrą zaczęły dziać się niewyobrażalne rzeczy. Jej ciało prężnie wyrywało się napastnikom, pozostawiając ślady jak po oparzeniach i liczne skaleczenia. Jej oczy niegdyś szare, teraz przypominały rozżarzone węgle, uderzające jaskrawą rubinowa barwą tam, gdzie tylko spojrzała.
Jestem Mediva. Nie martw się mała, pomogę Ci z tymi draniami hihihi - zachichotał bezczelny głos

Ciało dziewczyny zaczęło przeobrażać się w coś piekielnego. Z pleców, w miejsce kręgów nastroszyły się kolce, w miejscu łopatek wyrastało coś na pozór skrzydeł, rozrywając i kalecząc skórę. Z kości ogonowej wyrósł zakończony szpikulcem ogon, wijący się szalenie w swoim tańcu.
Zaczęła ranić i krwawić. Obrażenia zadawane przez napastników były okrutne ale nie bolesne. Chciała by zbliżyli się do niej. I wtedy się zaczęło. Piekielna rzeź dusz.
Oczy dziewczyny zapłonęły żywym ogniem. Usta otworzyły się, obnażając potworne i ostre kły. Przeskakując od jednego oprawcy, do drugiego, wbijała swoją szponiastą dłoń w ich serca, wysysając całą esencję człowieczeństwa i duszy, pozostawiając tylko pustkę. Śmiertelną nicość.
Jednemu z mężczyzn udało się do niej dotrzeć gdy mordowała jego towarzyszy. Swoim długim nożem, zamaszyście przeciął jej gardło. Wtedy wszystko przepadło.
Mahra przebudziła się bólem głowy. Nie rozumiała co się stało, jedynie łapiąc się za gardło, poczuła, że jest rozcięte. W zasadzie nie przeszkadzało jej to. Nie czując bólu i nienawiści, powędrowała szlakiem dalej przed siebie. Zapominając o walce i swojej magicznej przemianie. Nieskazitelna biel aż biła od niej łuną światła. Jedynie gdzieś w oczach, migotały czasem niespodziewanie rubinowe iskry.

Pykając starzec leniwie fajkę, siedzącym w karczmie, opowie swą bajkę. Podróżując raz szlakiem spotkał kobietę. Wpatrzoną w bezkres lasu, tragiczną postać z poderżniętym gardłem.
Była to kobieta fascynująca lecz każdy milimetr jej urokliwego ciała był przesiąknięty złem. A biel, na pozór czystości była jej barwą i symboliczną oznaką niebezpieczeństwa jakie niosła ze sobą przez życie
 
 
nureczka 
Mama Pufcia


Posty: 6205
Skąd: Nowa Iwiczna
Wysłany: 9 Marca 2015, 08:29   

A dlaczego nie ma opcji "żaden"? Nie żebym chciała użyć, tylko tak z ciekawości pytam, bo zawsze była.
_________________
Zapraszam do odwiedzania mojej strony oraz bloga
 
 
baranek 
Wróbel galaktyki


Posty: 5606
Skąd: Toruń
Wysłany: 9 Marca 2015, 08:31   

Głos poszedł na Księcia Józefa. Nie bardzo widzę związek z tematem, ale to jedyny szort w stawce, który daje się bez bólu przeczytać.
Wróżkologia praktyczna - dobry pomysł, ale wykonie słabiutkie.
Nasienie 3000 - słabiutki pomysł, wykonanie... Cóż, też słabiutkie.
Spojrzenie Medivy - to nie jest szort, to jest masakra. Tu nawet nie ma co poprawiać. To można jedynie napisać od początku, ale nie jestem pewien czy warto.

Nie wiem, odnoszę wrażenie, że te trzy ostatnie szorty były pisane w ostatniej chwili. Żeby było co wrzucić. Moim zdaniem lepiej było nie wrzucać.
_________________
Życie, ku*wa, jest nowelą.

"Pisze się po to, żeby było napisane" - Zygmunt Kałużyński
 
 
LadyBlack 
Babcia Weatherwax


Posty: 863
Skąd: z rubieży
Wysłany: 9 Marca 2015, 09:09   

Nie narzekajcie, Mości Baranku, szorty teraz to "towar deficytowy", wyproszony, wyżebrany. Ja się cieszę, że są szorty i że aż tyle ;P: Książę Józef dobry, fajny pomysł, ładnie skomponowane, do korekty kilka drobiazgów, nic poważnego. Jak widać na tym obrazku, pewne opowieści nie odchodzą do lamusa.
Reszty jeszcze nie czytałam. Zobaczę później co tam się urodziło :wink:
 
 
konopia 
Marudny maruda marudzący


Posty: 2032
Skąd: DN36
Wysłany: 9 Marca 2015, 09:14   

Czaga, beep'ami się zajmij. Chciałbym wiedzieć co autor miał na myśli a nie domyślać się.
_________________
Powinniśmy szanować poglądy religijne bliźnich, ale tylko w takim sensie i do takiego stopnia,
do jakiego szanujemy czyjeś przekonanie, że jego żona jest piękną kobietą, a dzieci bardzo mądre.
 
 
Goria 
Borg

Posty: 1520
Skąd: Wawa/Amberg
Wysłany: 9 Marca 2015, 10:23   

Dziękuje za komentarze!

baranku, do uwagi LadyBalack chciałabym także dodać iż w tej zabawie chodzi także o to (a być może przede wszystkim o to), by doskonalić warsztat pisarski dzięki krytyce użytkowników Holery.
Mi takie wytykanie błędów bardzo pomogło. W ciągu ostatniego roku trochę się podciągnęłam z prozy (w każdym razie tak mi się wydaje). Zdałam sobie sprawę z powtórzeń, nadużywania bogactwa zaimków itd... Każdy gdzieś i kiedyś zaczyna. Wydaje mi się, że członkowie Latającej Holery powinni być dumni ze swojej pracy prostowania warsztatu!!! W końcu gdyby nie oni oraz ich krytyka, sporo osób nie zdawałoby sobie sprawy z wielu niedociągnięć. A tak dzięki tym uwagom człowiek z rzeczy forumowych zaczął/ma szansę publikować gdzieś indziej. Oczywiście jeżeli zdecyduje się popracować nad stylem.

konopia, z przyjemnością :D , ja tam lubię dobre przekleństwa, ale teksty dotarły do mnie już z "beepami". Poproszę więc autorów o kontakt i przesłanie mi przekleństw np. z jakąś kropką w środku, coby ich nie wybeepowało w wiadomości?
 
 
konopia 
Marudny maruda marudzący


Posty: 2032
Skąd: DN36
Wysłany: 9 Marca 2015, 10:58   

Książe Józef, hm, IMO to jak najbardziej związek z tematem ma. Religia jest w końcu jakąś tam mitologią, zbiorem legend, baśni i innych opowieści niesamowitych.
Świat pełen maniaków religijnych, wstrząsająca wizja państwa kościelnego, horror normalnie.
Dzieci czekające na wróżkę, na pieniążki za ząbki, są w pewien sposób "słodkie", mam taką dziesięciolatkę w domu, ostatnio była zaskoczona, że nie ma funta tylko dalej ząb leży :roll: :lol:
Byłem przekonany, że z tego już wyrosła, bo z takich opowieści się wyrasta. Szkoda tylko, ze z religii się nie wyrasta. Inteligentni ludzi klęczą przed "obrazem" i czekają na cuda :fp:
wyznawcy pokojowych religii niszczący stare zabytki bo nie są w zgodzie z ich światopoglądem, zapuszczają brody i mordują innych, tego pojąc nie mogę.
Wróżki zrozumieć mogę, chyba łatwiej się znosi stratę zęba z pieniążkiem w ręku. Chyba zagłosuję na wróżkę...


Nasienie 3000 - czyżby Fidel to napisał? Kolejne spojrzenie na boska cząstkę? Ingerencja kosmitów, długotrwała manipulacja.. tylko czemu ten onet?

Ostatniego nie ogarniam :?
_________________
Powinniśmy szanować poglądy religijne bliźnich, ale tylko w takim sensie i do takiego stopnia,
do jakiego szanujemy czyjeś przekonanie, że jego żona jest piękną kobietą, a dzieci bardzo mądre.
 
 
Goria 
Borg

Posty: 1520
Skąd: Wawa/Amberg
Wysłany: 9 Marca 2015, 11:23   

konopia - dziękuję.

Mój głos poszedł na Wróżkologię praktyczną. Rozbawiło mnie :)

Zachęcam do głosowania!!! A także, jeżeli coś wam się nie podoba, do pisania "dlaczego". Głęboko wierzę, że takie uwagi pomagają.
 
 
Starscreem 
Mechagodzilla


Posty: 661
Skąd: Gdańsk
Wysłany: 9 Marca 2015, 12:19   

To jak jest zapotrzebowanie na dokładniejszą analizę, to ja sobie pozwolę.

Książę Józef zawiera sporo literówek, brakuje kilku "ogonków" (ąę). Jest też jeden większy błąd: "Janina sprzeniewierzyła się nauką naszego kościoła". Tu już chyba jako błąd ortograficzny się klasyfikuje.
Brakuje mi trochę wyraźniejszego rozdzielenia scen, choćby jakiejś gwiazdki przed akapitem, ale nie utrudnia to bardzo odbioru.
A poza tym bardzo miło się czytało. For the glory od satan, of course! :twisted:

Reszta potem :)
 
 
nureczka 
Mama Pufcia


Posty: 6205
Skąd: Nowa Iwiczna
Wysłany: 9 Marca 2015, 12:36   

Starscreem napisał/a
choćby jakiejś gwiazdki przed akapitem

Przy limicie długości każdy znak jest na wagę złota! Jak tu go marnować na gwiazdki :)
_________________
Zapraszam do odwiedzania mojej strony oraz bloga
 
 
baranek 
Wróbel galaktyki


Posty: 5606
Skąd: Toruń
Wysłany: 9 Marca 2015, 12:48   

Cytat
Spojrzenie Medivy

Szła zamgloną polaną, przypominającą bezkształtny obraz ponurego pobojowiska. Lewa ręka zwisała jej bezwładnie wzdłuż jej smukłego ciała niknącego w mrocznej zawiesinie [rozumiem, że wciąż chodzi o mgłę?]. Wydawać by się mogło, że to jedynie zbłąkana dusza przemyka tym tajemniczym pustkowiem, oddając niewyobrażalny stan napięcia i zdenerwowania. Jednak to była ona [zatem dobrze się wydawało, to jednak ta ‘zbłąkana dusza’]. Miękkie kosmyki jasnych, delikatnie pofalowanych i bujnych włosów połyskiwały od czasu do czasu w świetle księżyca. Szła powoli. Zmęczona kolejnym starciem niemalże bezowocnej i nieopłacalnej pracy [nie komentuję, próbuję skumać]. Wolnym krokiem, zataczając się delikatnie [zaiste, zwiewną była i delikatną], podążała w stronę wioski odległej jeszcze tylko o kilka mil. Wiedziała doskonale że czeka ją ciężka przeprawa przez leśny wąwóz. A jeszcze nigdy w całym swoim życiu nie czuła się tak bezradna, samotna i wycieńczona. Poluźniła gorset [w gorsecie do pracy? Niemalże bezowocnej i nieopłacalnej?]. Czuła niewyobrażalny ból w klatce piersiowej oraz nierówne bicie serca. Tak osłabionego trucizną, że aż ledwo wyczuwalne [serce osłabione, bicie ledwo wyczuwalne. Prawdopodobnie].
Taka wycieńczona - odbijało jej się echem w głowie - taka samotna
Raz po raz czuła, jak ból w [ewidentnie brakuje tutaj słowa „jej”] skroniach nasila się, krew pulsuje wzbudzona w jej głowie. W uszach już jedynie dźwięcznie rozgrywa swą melodię kościelny dzwon zwiastujący nadchodzącą śmierć [nie skomentuję, bo musiałbym właściwie całość tekstu podkreślić].
Jeszcze kilka kroków, już niedaleko - urwany szept powtarzał się co jakiś czas niknąc gdzieś w przestrzeni

Niepokojący szmer dobiegł gdzieś z boku. Chciała przyspieszyć kroku lecz jej ciało zmusiło się jedynie do powolnego truchtu [a mówią: moje ciało i mogę z nim robić co chcę]. Ucieczka nie trwała zbyt długo [przy tak nieposłusznym ciele i powolnym truchcie nie mogło być inaczej. Gdyby to był błyskawiczny trucht…], bezwładne ciało zaczęło ciąć powietrze [młócić powinno być, siłą bezwładności się młóci] i delikatnie opadać [jako ten listek na wietrze. Słabym wietrze. Zefirku takim.]. Pełna gracji [kobieta upadła. Ale jednak z gracją] nieświadoma już swojego bólu, upadła w kępę gęstej trawy i mchu.
Cholera, dorwali mnie

Ciemność. Głuchy stuk kół wozu. Jest związana i zakneblowana. Straciła czucie w rękach i nogach pod wpływem działającej trucizny. Najprawdopodobniej postrzelili ją zatrutym bełtem, czuła to cholerne ukłucie tuż pod żebrami nim zemdlała [faktycznie, ukłucie bełtem może być delikatnie odczuwalne. Może niepotrzebnie poluzowała gorset]. Powracając do zmysłów, próbowała otworzyć oczy - nic z tego. Na głowę nałożyli jej worek [worek na głowie naprawdę może uniemożliwić otwarcie oczu] najprawdopodobniej po końskim żarciu, bo zapach był tak mdlący, że nie była w stanie oddychać. Kiedy rozsądek powrócił, uświadomiła sobie, że żyje. Najprawdopodobniej jest im jeszcze potrzebna [to wysoce prawdopodobne. Jako kobieta upadła we wcześniejszym akapicie, może okazać się przydatna] skoro jej nie zabili.
Jak wydostać się z tego *beep*? Cała ta sytuacja jest chorym wyzwaniem [otóż to!]. Kiedy tylko uda mi się pozbyć tego dziadostwa, to wyrżnę wszystkich. Parszywe gnidy, spiję krew z ich ciał - tajemniczy głos w jej głowie ciągną ten wywód jeszcze raz za razem - Wyrżnę ich, rozszarpię gardła

Był on natarczywy i nienaturalny, brzmiący złowrogo i demonicznie. Mahra w nagłych konwulsjach zaczęła się rzucać szaleńczo. Dzikie spazmy zdecydowanie zaniepokoiły stręczycieli [bo były dzikie. Oswojone spazmy niepokoją niezdecydowanie]. Chaotycznie łapali ją za ręce i nogi by uspokoić sytuację. Bili ją po twarzy, związaną i bezbronną, pozbawioną jakiejkolwiek możliwości sprzeciwu. Niektórzy sięgnęli już po noże trzymane przy swoich skórzanych pasach. Na ich twarzach miarowo pojawiał się ten sam ponury grymas oznaczający przerażenie, chęć mordu i gwałt. Zew krwi.

Z Mahrą zaczęły dziać się niewyobrażalne rzeczy [poprzednie rzeczy wyobrazić można sobie bez trudu]. Jej ciało prężnie wyrywało się napastnikom [co na to Mahra?], pozostawiając ślady jak po oparzeniach i liczne skaleczenia. Jej oczy niegdyś [dwie sekundy temu? Cztery?] szare, teraz przypominały rozżarzone węgle, uderzające jaskrawą rubinowa barwą tam, gdzie tylko spojrzała .
Jestem Mediva. Nie martw się mała, pomogę Ci z tymi draniami hihihi [to ten słynny szatański chichot?] - zachichotał bezczelny [oraz natarczywy i nienaturalny, brzmiący złowrogo i demonicznie] głos

Ciało dziewczyny zaczęło przeobrażać się w coś piekielnego. Z pleców, w miejsce kręgów nastroszyły się kolce, w miejscu łopatek wyrastało coś na pozór skrzydeł, rozrywając i kalecząc skórę. Z kości ogonowej wyrósł zakończony szpikulcem ogon, wijący się szalenie w swoim [nawet ogon powinien mieć swojego] tańcu.
Zaczęła ranić i krwawić [samookaleczenia?]. Obrażenia zadawane przez napastników były okrutne ale nie bolesne. Chciała by zbliżyli się do niej. I wtedy się zaczęło [nareszcie coś się zaczęło dziać]. Piekielna rzeź dusz.
Oczy dziewczyny zapłonęły żywym ogniem. Usta otworzyły się, obnażając potworne i ostre kły. Przeskakując od jednego oprawcy, do drugiego, wbijała swoją szponiastą dłoń [widocznie ich dłonie nie były dość szponiaste] w ich serca, wysysając całą esencję człowieczeństwa i duszy, pozostawiając tylko pustkę. Śmiertelną nicość.
Jednemu z mężczyzn udało się do niej dotrzeć gdy mordowała jego towarzyszy. Swoim długim nożem, zamaszyście przeciął jej gardło. Wtedy wszystko przepadło [dobitne].
Mahra przebudziła się bólem głowy. Nie rozumiała co się stało, jedynie łapiąc się za gardło, poczuła, że jest rozcięte. W zasadzie nie przeszkadzało jej to [w końcu komu by to przeszkadzało?]. Nie czując bólu i nienawiści, powędrowała szlakiem dalej przed siebie. Zapominając o walce i swojej magicznej przemianie. Nieskazitelna biel aż biła od niej łuną światła. Jedynie gdzieś w oczach, migotały czasem niespodziewanie rubinowe iskry.

Pykając starzec leniwie fajkę, siedzącym w karczmie, opowie swą bajkę. Podróżując raz szlakiem spotkał kobietę. Wpatrzoną w bezkres lasu, tragiczną postać z poderżniętym gardłem [smutną czemuś?].
Była to kobieta fascynująca lecz każdy milimetr jej urokliwego ciała był przesiąknięty złem [szczególnie poderżnięte gardło]. A biel, na pozór czystości była jej barwą i symboliczną oznaką niebezpieczeństwa jakie niosła ze sobą przez życie


Tyle wychwyciłem przy pierwszym czytaniu. Mam nadzieję, że pomogłem.
_________________
Życie, ku*wa, jest nowelą.

"Pisze się po to, żeby było napisane" - Zygmunt Kałużyński
 
 
Goria 
Borg

Posty: 1520
Skąd: Wawa/Amberg
Wysłany: 9 Marca 2015, 12:59   

Starscreem, baranek, nureczka, - dziękuje bardzo! Baranku, nie wiem jak autor, ale ja jestem pewna, że pomogłeś. Nawet jeżeli uwagi trochę bolą, to po jakimś czasie przeważnie człowiek dochodzi do wniosku, że były słuszne.
 
 
baranek 
Wróbel galaktyki


Posty: 5606
Skąd: Toruń
Wysłany: 9 Marca 2015, 13:03   

Czaga, muszą boleć. Inaczej są bezużyteczne. Oglądałaś "Wielkiego Szu"? ;P:
_________________
Życie, ku*wa, jest nowelą.

"Pisze się po to, żeby było napisane" - Zygmunt Kałużyński
 
 
Goria 
Borg

Posty: 1520
Skąd: Wawa/Amberg
Wysłany: 9 Marca 2015, 13:21   

Tak, lata temu :)
 
 
nureczka 
Mama Pufcia


Posty: 6205
Skąd: Nowa Iwiczna
Wysłany: 9 Marca 2015, 14:10   

Głos oddany.
_________________
Zapraszam do odwiedzania mojej strony oraz bloga
 
 
Starscreem 
Mechagodzilla


Posty: 661
Skąd: Gdańsk
Wysłany: 9 Marca 2015, 14:13   

Wróżkologia praktyczna - ogólnie styl kuleje, ale mogło być znacznie gorzej. Wygląda na pisane szybko, na kolanie.

Przecinki, przecinki, przecinki...

dysz anty-grawitacyjnych - a nie antygrawitacyjnych?

Cytat
Szkoła wieczorowa miała być jego szansą na dodatkowe pieniądze, łatwo zarobione pieniądze.

To powtórzenie nie jest potrzebne. Nie służy niczemu.

niebyła - nie była

Cytat
Rano był jednym z księgowych w firmie farmaceutycznej, a wieczorami uczył o swojej ukochanej muzyce.

Tu można było ładniej zarysować emocje i postać, np. wspominając o znudzeniu i udręce bycia księgowym.

Cytat
Cała rodzinna była zszokowana kiedy oświadczył, co idzie* studiować,** jego bracia wstąpili do korpusu kadetów, a on poszedł na uniwersytet. Był jedynym studentem na tym*** kierunku, dyplom dostał**** z wyróżnieniem, jak to zwyczaj bywa, gdy pasjonaci zajmują się swoja dziedziną.


* kolokwializm - może lepiej zamierza?
** i tu bym postawiła jednak kropkę, bo teraz wydaje się, że decyzja braci była skutkiem jego postanowienia
*** niepotrzebny zaimek i w ogóle na jakim tym kierunku? Nie zostało to powiedziane
****brzmi, jakby nie włożył w to wysiłku, - może lepiej "obronił"? i bez inwersji


Cytat
Miał mieć ciepłą posadkę na uniwersytecie, ale przerobili go na politechnikę...

Kogo przerobili? Bohatera czy uniwersytet? Bo podmiotem jest bohater. Poza tym "przerobili" brzmi niezbyt ładnie, bo nie powiedziano, kto przerobił. W ogóle uniwersytetów się nie przerabia. Skoro bohaterem jest wykształcony człowiek, humanista, to jednak zgrabniej będą brzmiały określenia: przeszedł restrukturyzację, został zreorganizowany. A może są jakieś zupełnie fachowe określenia, na takie sytuacje?

Cytat
Puszczał dzieciakom stare płyty i opowiadał o muzyce. Płacili za to pełną stawkę wzbogaconą o dodatki za pracę w niebezpiecznym środowisku. Większość z dzieciaków miała wyroki w zawieszeniu bądź przebywała na warunkowych zwolnieniach z zakładów karnych dla młodocianych.

Powtórzenia można była bez wysiłku uniknąć. Skrót myślowy.

odpracowali - to jest forma dokonana, jakby była mowa o jednorazowej czynności - odpracowywali?

Cytat
Szkoła była dla uczniów do dwunastego roku życia.

To nie jest najlepsze miejsce na tę informację ;) Lepiej ją wpleść gdzieś na początku akapitu.

Cytat
to dzikie i pełne przemocy miejsce

...czyli placówka resocjalizacyjna raczej nie spełnia swojej funkcji... Co na to NIK? ;)

Cytat
Kiedyś był tam monitoring ale kamery wymagały ciągłych napraw i zrezygnowano z niego. Elektroniczne systemy zastąpiono nauczycielem w stroju ochronnym. Zaschło mu w ustach jak pomyślał, że dziś to on będzie tym nauczycielem. Normalnie nauczyciele prawie nie mieli styczności z uczniami. Wchodzili do szkoły oddzielnym wejściem prowadzącym wprost do pokoju nauczycielskiego, stamtąd rozchodziły się specjalne przejścia, niedostępne dla uczniów, prowadzące do poszczególnych klas, a raczej do wydzielonych w nich stref dla nauczycieli, od dzieciaków oddzielały ich pancerne szyby.


Hm... :? System organizacyjny szkoły zasadniczo nie trzyma się kupy i w sumie to najpoważniejszy minus opowiadania. Skoro nauczyciel nie mógł mieć bezpośredniego kontaktu z uczniem, skoro dzieciaki nadal były agresywne, to co mobilizowało je w ogóle do siedzenia na tych lekcjach i słuchania? I dwa - duże pieniądze zainwestowano w tę szkołę najwyraźniej: przyzwoite wynagrodzenia nauczycieli, wojskowe polimery, pancerne szyby... Ale na ochronę już nie starczyło? A nie można był kamer jakoś zabezpieczyć tym polimerem? I dlaczego uczniów nie przeszukiwano przy wejściu?

Cytat
Wszystko w ciepłych pastelach.

Oj, czy to naprawdę ważne? Ale sentymentalna łezka się w oku kręci, ja też lubię sobie posadzić takie kwiatki w tekście ;)

Cytat
W pomieszczeniu z umywalkami dwóch chłopaków przytrzymywało głowę trzeciego,(tu bym kropkę dała...) ręce miał związane opaskami elektrycznymi. (...a tu przecinek) Twarz całą we krwi. Trzeci z oprawców trzymał w rękach jakieś obcęgi. W pojemniku na umywalce leżały zęby. Dzieciak z obcęgami spojrzał na niego.


Uh! Resocjalizacja pełną parą :D
Brakuje mi jednego dłuższego zdania pod koniec tego opisu sytuacji. Nie jest ona bardzo dynamiczna, więc zdania pojedyncze nie są aż tak konieczne dla zaznaczenia klimatu.

Mimo tych błędów, zakończenie bardzo mi się podoba. Mocne, proste. Typowo szortowe :)
I podoba mi się temat poruszony w tekście - rosnąca agresja wśród dzieciaków przy jednoczesnym całkowitym braku rozsądku (żeby nie użyć określania nastoletni półdebile :P ).

Styl się poprawi, a pointa zostanie w pamięci. :)
 
 
Starscreem 
Mechagodzilla


Posty: 661
Skąd: Gdańsk
Wysłany: 9 Marca 2015, 14:15   

baranek napisał/a
muszą boleć. Inaczej są bezużyteczne.

Święte słowa.
Mnie nadal tyłek boli na wspomnienie niektórych (wytkniętych mi) błędów. Nic tak nie pomaga, jak ten ból. I chęć uniknięcia go w przyszłości :)
 
 
mesiash 
Sedecimus


Posty: 1855
Skąd: Stolica
Wysłany: 9 Marca 2015, 14:42   

Czuję że fajnie będzie się czytało i oceniało, bo znowu mi nie wyszło napisanie.
_________________
The difference between "space-based clean power station" and "unimaginably powerful orbiting death ray" is mostly semantics and hope. - ponoć Asimov
 
 
Goria 
Borg

Posty: 1520
Skąd: Wawa/Amberg
Wysłany: 9 Marca 2015, 16:16   

nureczka - dziękują za głosowanie!

mesiash, Starscreem - dzięki za uwagi i podtrzymywanie autorów na duchu :)
 
 
Starscreem 
Mechagodzilla


Posty: 661
Skąd: Gdańsk
Wysłany: 9 Marca 2015, 16:35   

Nasienie 3000 ,

1. Nie jestem pewna, czy dobrze zrozumiałam. Pani android zostaje wystrzelona w kapsule ratunkowej, aby odnaleźć w kosmosie odpowiedni habitat do odtworzenia ludzkiego gatunku z przechowywanych plemników?
No, to mam złą wiadomość :twisted:
To nie jest zarzut - w szkole uczą czegoś zupełnie innego. I każdy kto myśli, że dziedziczymy połowę genów od taty, a połowę od mamy - jest ofiarą uogólnienia graniczącego z nieprawdą. (Uwaga, będzie trochę biologii, choć też ogólnej, bo sama już dużo zapomniałam) Nasze DNA znajduje się w dwóch miejscach w komórce - w jądrze (ogromna większość) i w mitochondriach (kilkanaście genów). Wszystkie geny mitochondrialne dziedziczymy po matce. W plemniku jest tylko DNA pochodzące z jądra komórkowego. W związku z tym nie ma takiej możliwości, żeby z dwóch plemników skompletować pełen ludzki genom - bo bez sprawnych mitochondriów żyć się nie da. Natomiast można z dwóch komórek jajowych ulepić ludzika, co wie każdy, kto oglądał Sexmisję 8) Choć nie jest to wcale takie proste.

Podsumowując - jeśli pani porucznik nie miała prócz owych plemników choć jednej ludzkiej komórki, najlepiej jajowej to lipa - mission failed.

2. Po kiego grzyba hibernować androida? Toż to robot!

3. Najsłabszym momentem opowiadania jest:
Cytat
- Bezinwazyjne - wyszczerzył się zadowolony. - Teraz ubieraj się szybko, straciliśmy tu za dużo czasu. Niedługo będą atakować. Co się tak patrzysz? Kochana, to ty nie wiesz? Nie jesteś przecież człowiekiem, nikt nie wygląda tak jak ty. Jesteś jedyna w swoim rodzaju. Dosłownie. Jesteś androidem, a twoją specyficzną funkcją jest przechowywanie nasienia nowej generacji, które pozwala na przedłużenie sobie życia w innym ciele – Czeki straciła mowę, patrzyła po sobie nie rozumiejąc jego słów. Nie była prawdziwa? To ogromnie zabolało, ale wykonywała wszystkie polecenia. Zgodnie z przysięgą. - Dawno temu przygotowałem kapsułę, którą uciekniesz. Wiedziałem, że wojna z Patagonią nie ma żadnego sensu. Jesteś androidem, więc możesz nigdy nie umrzeć, a moje Nasienie 3000 pozwoli nam odbudować potęgę naszej cywilizacji. Wiesz jak ogromne to przedsięwzięcie? Musisz dawkować moje nasienie na blisko 100 pokoleń. Będziesz wiedzieć jak to robić. Gotowa? Chodźmy.

Za szybko się wszystko dzieje, za mało jest reakcji, za dużo słów wypowiedzianych przez pułkownika. Ja-czytelnik, nie zdążyłam stworzyć najmniejszej nawet więzi z panią porucznik, aby teraz jej współczuć i domyślać się, co ona czuje, więc chciałabym, żeby autor mi opisał jej uczucia. Tymczasem nic z tego, bo energiczny Sober zasypuje mnie i swoją podwładną potokiem słów. A podobno mało czasu jest... ;)
Rzuca mi się w oczy też inna niespójność. Sober bardzo lekko stwierdza, że Czeki jest androidem, jakby to nie było żadne tabu. Jak to się więc stało, że nigdy wcześniej nikt nawet słówkiem jej nie zasugerował, że nie jest człowiekiem? Gdyby pojawiła się choćby najmniejsza sugestia, to bez wątpienia osoba o "ponadprzeciętnych umiejętnościach dedukcji, przewidywania i szybkiego uczenia się" zaczęła by łączyć wątki.

Poza tym:
- brakuje mi jakiegoś drobiazgu, który we wstępie by zasugerował, że coś jednak z Czeki jest nie do końca ok. Niby taki obleciany zabieg, ale ja go lubię.
- Czeki to jest dobre imię dla psa ;) Psów nie robi się porucznikami.
- Dopiero pod koniec tekstu skumałam, że Cholewa, to nie jest kolejny bohater tylko statek.
- Czy Sober to jakiś podtekst lingwistyczny? Bo jak dla mnie, zachowuje się jakby był po kresce :P Więc niezbyt trzeźwo.
- Nie czuć atmosfery grozy, która powinna towarzyszyć ludziom świadomym, że zguba jest blisko. Jeśli tekst miał być żartobliwy (bo w sumie tak go trochę odebrałam, dzięki nadpobudliwemy Soberowi), to można było mimo wszystko ukazać ten strach w krzywym zwierciadle. A jego nie ma w ogóle.
 
 
baranek 
Wróbel galaktyki


Posty: 5606
Skąd: Toruń
Wysłany: 9 Marca 2015, 17:26   

Starscreem, też myślałem w pierwszej chwili, że Cholewa to kapitan. A wystarczyło cudzysłów dać. No i ta cała Czeki raz jest porucznikiem, a raz pułkownikiem.
_________________
Życie, ku*wa, jest nowelą.

"Pisze się po to, żeby było napisane" - Zygmunt Kałużyński
 
 
Goria 
Borg

Posty: 1520
Skąd: Wawa/Amberg
Wysłany: 9 Marca 2015, 17:31   

Starscreem napisał/a
Wróżkologia praktyczna
Cytat
Szkoła wieczorowa miała być jego szansą na dodatkowe pieniądze, łatwo zarobione pieniądze.

To powtórzenie nie jest potrzebne. Nie służy niczemu.


Ja to odbieram jako powtórzenie dla podkreślenia faktu, że te pieniądze miały być łatwo zarobione. Takie wyrzucanie sobie w myślach z lekką ironią, zapowiadającą, że w tym raju pojawi się dysonans.


Starscreem napisał/a
Cytat
Cała rodzinna była zszokowana kiedy oświadczył, co idzie* studiować,** jego bracia wstąpili do korpusu kadetów, a on poszedł na uniwersytet. Był jedynym studentem na tym*** kierunku, dyplom dostał**** z wyróżnieniem, jak to zwyczaj bywa, gdy pasjonaci zajmują się swoja dziedziną.


* kolokwializm - może lepiej zamierza?
** i tu bym postawiła jednak kropkę, bo teraz wydaje się, że decyzja braci była skutkiem jego postanowienia
*** niepotrzebny zaimek i w ogóle na jakim tym kierunku? Nie zostało to powiedziane
****brzmi, jakby nie włożył w to wysiłku, - może lepiej obronił? i bez inwersji


a mi to przypomniało moją niemiecką studentkę. Jedyną w rodzinie od kilku pokoleń, która skończyła licencjat. Jej rodzice, prości bauerzy, chcieli mi dać świnię w ramach wdzięczności. Skończyło się na zaszlachtowaniu prosiaka na kiełbaski. Biedny prosiak! Na szczęście nie każdy kto skończy studia ma rodzinę "ę" i "ą".


Starscreem napisał/a
Cytat
Miał mieć ciepłą posadkę na uniwersytecie, ale przerobili go na politechnikę...

Kogo przerobili? Bohatera czy uniwersytet? Bo podmiotem jest bohater. Poza tym przerobili brzmi niezbyt ładnie, bo nie powiedziano, kto przerobił. W ogóle uniwersytetów się nie przerabia. Skoro bohaterem jest wykształcony człowiek, humanista, to jednak zgrabniej będą brzmiały określenia: przeszedł restrukturyzację, został zreorganizowany. A może są jakieś zupełnie fachowe określenia, na takie sytuacje?

Znam masę muzyków - żaden z nich nie jest super obeznanym z językiem polskim humanistą. Większość preferuje klęcie i jest po kierunkach ścisłych, które studiowali dla przeżycia. Z moich obserwacji wynika, że wykształceni ludzie mówią strasznie. Może to wina tego, ze uzyskanie papierka jest takie proste, albo tego, iż bez cenzury jakoś języka polskiego w mediach spadła drastycznie i prawie nikomu już nie zależy.


Starscreem napisał/a
Hm... :? System organizacyjny szkoły zasadniczo nie trzyma się kupy i w sumie to najpoważniejszy minus opowiadania. Skoro nauczyciel nie mógł mieć bezpośredniego kontaktu z uczniem, skoro dzieciaki nadal były agresywne, to co mobilizowało je w ogóle do siedzenia na tych lekcjach i słuchania? I dwa - duże pieniądze zainwestowano w tę szkołę najwyraźniej: przyzwoite wynagrodzenia nauczycieli, wojskowe polimery, pancerne szyby... Ale na ochronę już nie starczyło? A nie można był kamer jakoś zabezpieczyć tym polimerem? I dlaczego uczniów nie przeszukiwano przy wejściu?


Mi to jakoś przypomina projekty stworzone "bo tak trzeba, bo ktoś dał kasę", South park i Simpsonów w jednym :) .

Starscreem napisał/a

Mimo tych błędów, zakończenie bardzo mi się podoba. Mocne, proste. Typowo szortowe :)
I podoba mi się temat poruszony w tekście - rosnąca agresja wśród dzieciaków przy jednoczesnym całkowitym braku rozsądku (żeby nie użyć określania nastoletni półdebile :P ).

Styl się poprawi, a pointa zostanie w pamięci. :)


Mi także :) i chyba to jest najważniejsze :)
 
 
CzterySilnia 
Frodo Baggins


Posty: 116
Skąd: Rzeszów
Wysłany: 9 Marca 2015, 21:57   

Starscreem napisał/a
Nasienie 3000 ,

1. Nie jestem pewna, czy dobrze zrozumiałam. Pani android zostaje wystrzelona w kapsule ratunkowej, aby odnaleźć w kosmosie odpowiedni habitat do odtworzenia ludzkiego gatunku z przechowywanych plemników?
No, to mam złą wiadomość :twisted:
To nie jest zarzut - w szkole uczą czegoś zupełnie innego. I każdy kto myśli, że dziedziczymy połowę genów od taty, a połowę od mamy - jest ofiarą uogólnienia graniczącego z nieprawdą. (Uwaga, będzie trochę biologii, choć też ogólnej, bo sama już dużo zapomniałam) Nasze DNA znajduje się w dwóch miejscach w komórce - w jądrze (ogromna większość) i w mitochondriach (kilkanaście genów). Wszystkie geny mitochondrialne dziedziczymy po matce. W plemniku jest tylko DNA pochodzące z jądra komórkowego. W związku z tym nie ma takiej możliwości, żeby z dwóch plemników skompletować pełen ludzki genom - bo bez sprawnych mitochondriów żyć się nie da. Natomiast można z dwóch komórek jajowych ulepić ludzika, co wie każdy, kto oglądał Sexmisję 8) Choć nie jest to wcale takie proste.

Podsumowując - jeśli pani porucznik nie miała prócz owych plemników choć jednej ludzkiej komórki, najlepiej jajowej to lipa - mission failed.


Zdawałem swego czasu maturę z biologii rozszerzonej i takie rzeczy miałem w małym paluszku. Co do tego zagadnienia, to uznałem to za oczywiste, że jednak potrzebna będzie partnerka do tego całego procederu. Najlepiej człowiek. Android ma tylko przechowywać jakimiś tam metodami xd. Jeżeli i to trzeba dokładnie opisywać, to przepraszam, nie znam się (sądziłem, że to dość logiczny ciąg: wysyłamy nasienie, żeby zaaplikować do organizmu, który tymi plemnikami można zapłodnić)...

2. Po kiego grzyba hibernować androida? Nawet jeśli to android, to dlaczego ma być nieśmiertelny? Skoro to są bajki, czy legendy, to może się zdarzyć taki android, który nieśmiertelny nie jest.

Cytat

3. Najsłabszym momentem opowiadania jest:
Cytat
- Bezinwazyjne - wyszczerzył się zadowolony. - Teraz ubieraj się szybko, straciliśmy tu za dużo czasu. Niedługo będą atakować. Co się tak patrzysz? Kochana, to ty nie wiesz? Nie jesteś przecież człowiekiem, nikt nie wygląda tak jak ty. Jesteś jedyna w swoim rodzaju. Dosłownie. Jesteś androidem, a twoją specyficzną funkcją jest przechowywanie nasienia nowej generacji, które pozwala na przedłużenie sobie życia w innym ciele – Czeki straciła mowę, patrzyła po sobie nie rozumiejąc jego słów. Nie była prawdziwa? To ogromnie zabolało, ale wykonywała wszystkie polecenia. Zgodnie z przysięgą. - Dawno temu przygotowałem kapsułę, którą uciekniesz. Wiedziałem, że wojna z Patagonią nie ma żadnego sensu. Jesteś androidem, więc możesz nigdy nie umrzeć, a moje Nasienie 3000 pozwoli nam odbudować potęgę naszej cywilizacji. Wiesz jak ogromne to przedsięwzięcie? Musisz dawkować moje nasienie na blisko 100 pokoleń. Będziesz wiedzieć jak to robić. Gotowa? Chodźmy.

Za szybko się wszystko dzieje, za mało jest reakcji, za dużo słów wypowiedzianych przez pułkownika. Ja-czytelnik, nie zdążyłam stworzyć najmniejszej nawet więzi z panią porucznik, aby teraz jej współczuć i domyślać się, co ona czuje, więc chciałabym, żeby autor mi opisał jej uczucia. Tymczasem nic z tego, bo energiczny Sober zasypuje mnie i swoją podwładną potokiem słów. A podobno mało czasu jest... ;)

Warto podkreślić, że nie ma gadania o pierdołach, jaka pogoda na Słońcu itp. Wypowiedzenie tego fragmentu to maksymalnie 30 sekund, czyli czasu za mało nawet na ubranie się :) . Może i fakt, uproszczenie, ale moim zdaniem na pewno nie za dużo gadania. Sober jest pułkownikiem, ma na głowie cały statek, ale i dba o swój los. Rzekłbym, że przedkłada go ponad statek. Musiał jej podać instrukcje i najpotrzebniejsze informacje.
To, że nie można się z nią utożsamić wynika z samego problemu przed jakim zostaje postawiona. Wyobraź sobie, że ktoś Ci mówi, że nie jesteś człowiekiem, jak reagujesz? Śmiechem, większość postąpi. Warto zobaczyć jak Czeki traktuje Sobera, widzi w nim wodza, guru, nieomylnego. Zgadza się na seks bez szemrania, to chyba o czymś świadczy (czy nie?). Więc ufała mu, a on wali do niej, że nie jest człowiekiem. Dodatkiem do tego jest ten dziwny głos, którym się ozwała przed stosunkiem, a co normalne nie jest. Nie ma czasu na opisywanie emocji, okazywanie współczucia, bo nikt nie współczuje robotom, a wszystko dzieje się za szybko.


Cytat

Rzuca mi się w oczy też inna niespójność. Sober bardzo lekko stwierdza, że Czeki jest androidem, jakby to nie było żadne tabu. Jak to się więc stało, że nigdy wcześniej nikt nawet słówkiem jej nie zasugerował, że nie jest człowiekiem? Gdyby pojawiła się choćby najmniejsza sugestia, to bez wątpienia osoba o ponadprzeciętnych umiejętnościach dedukcji, przewidywania i szybkiego uczenia się zaczęła by łączyć wątki.

" osoba o "ponadprzeciętnych umiejętnościach dedukcji, przewidywania i szybkiego uczenia się"" - wiesz, że to o androidzie? Z tego wniosek, że pozostali nie byli aż tak wypimpowani, żeby to ogarnąć. Za często myśleli częścią poniżej paska u spodni, żeby coś podejrzewać. Poza tym androidy to nie są głupie robociki, żeby się da je przejrzeć ot tak. Równie dobrze android mógł być pod przykrywką, żeby nie zaczęły się dziać jakieś cuda na statku. Fakt, że były inne kobiety, ale jak widać nie pełniły nawet odpowiedzialnych stanowisk.


Poza tym:
- brakuje mi jakiegoś drobiazgu, który we wstępie by zasugerował, że coś jednak z Czeki jest nie do końca ok. Niby taki obleciany zabieg, ale ja go lubię. [/qoute]
Wystrzelenie w bezkresny kosmos w lodowatym żelu, z czyimś nasieniu w środku, to za słabe, hm?
Cytat

- Czeki to jest dobre imię dla psa ;) Psów nie robi się porucznikami.


Gdyby napisane było Cheqhkii, to by już było mega epicko :) .
Cytat

- Dopiero pod koniec tekstu skumałam, że Cholewa, to nie jest kolejny bohater tylko statek.

"Kapitan Cholewy, pułkownik Sober, nakazał natychmiastowy powrót " - wydaje mi się, że to zdanie jasno określa kto jest tutaj pułkownikiem, a słowo kapitan występuje jeszcze tylko ze zda zdania niżej. Później nie ma o kapitanie żadnej wzmianki. Jeśli nie okłamały mnie przecinki, to zdanie jest jednak zrozumiałe. Jeśli nie, pardon.
Cytat

- Czy Sober to jakiś podtekst lingwistyczny? Bo jak dla mnie, zachowuje się jakby był po kresce :P Więc niezbyt trzeźwo.


Trochę tak

Cytat

- Nie czuć atmosfery grozy, która powinna towarzyszyć ludziom świadomym, że zguba jest blisko. Jeśli tekst miał być żartobliwy (bo w sumie tak go trochę odebrałam, dzięki nadpobudliwemy Soberowi), to można było mimo wszystko ukazać ten strach w krzywym zwierciadle. A jego nie ma w ogóle.


Tekst miał być, hm, normalny. Nazwy wymyślone w sposób luźny. Sober wyszedł jaki wyszedł. Nie uważam, żeby Sober był nadpobudliwy. Nie skrobał ścian stopami. Zachowuje się jak dowódca. Nie czuć atmosfery, bo jej czuć nie ma. Dlaczego od razu każdy tekst musi być przesiąknięty grozą? Czy szort jest o tym jak ginie statek, czy skąd pochodzą geniusze na Ziemi? Według mnie właśnie to drugie. Btw. jeśli była wojna i rozwalili wrogi statek, co na pewno dostrzegli już zwiadowcy, to śmierć jest niemal pewna. Sober zarządził odwrót, żeby bezczynnie nie czekać, a sam zajął się swoimi sprawami. Ludzie odpowiedzialni za przygotowanie Cheqhkii do wystrzelenia traktowali go na równo z bogiem, bo dla nich jego status był nie do osiągnięcia. Również Cheqhkii była dla nich symbolem niesamowitego poświęcenia.

Tak to widzę. Spokojnie podszedłem do tekstu. Napisany na drugi dzień od ogłoszenia konkursu, odleżał z 1,5 tygodnia w spokoju, potem druga edycja. Wysyłałem do oceny rożnym osobom, żeby ocenili, skrytykowali (ale nie kolegom, żeby powiedzieli, że fajnie. Konkretna, rzetelna opinia), a i tak, jak zwykle zresztą, dowiaduje się, że "Nasienie 3000 - słabiutki pomysł, wykonanie... Cóż, też słabiutkie. ", co stanowi niesamowicie motywujący komentarz do efektu czyjejś pracy. Dziękuje za komentarze bardziej rozbudowane (chociażby ten, który komentuję), bo moge rozwinąć swoją myśl, czego w szorcie nie każdy mógł wyłapać.
Cóz też w tym pomyśle jest taki słabiutkie? Że motyw kosmosu przeplata się od zawsze? Kosmici? Podróże kosmiczne? To fakt, ciężko być w tej chwili oryginalnym. Wojny na różnym gruncie są od zawsze, a ludzie ślinią się na "Snajpera" z Bradleyem Cooperem. Przykłady można mnożyć. Do głowy wpadł pomysł, to napisałem. W 5000 znakach można zapisać wiele, ja wybrałem to. Sugerowałem sie sytuacją, w której poczciwy dziadek odpowiada wnunkom przed snem o pewnej baśni o powstaniu geniuszy na ziemi. To baśń, płynie z tego morał, dość prosty i zwięzły, ale płynie. Gdybym nie wierzył w to, co napisałem, to w ogóle bym się tutaj nie wypowiadał, bo nigdy nie komentuję tego, co napisałem. W tym przypadku uważam, że pomysł nie jest "słabiutki".

Pozdrawiam
_________________
Zerknij na mojego bloga :)
 
 
Starscreem 
Mechagodzilla


Posty: 661
Skąd: Gdańsk
Wysłany: 9 Marca 2015, 22:05   

To jeszcze zanim się zabiorę za ostatniego szorta, to odpowiem :)

Czaga napisał/a
Ja to odbieram jako powtórzenie dla podkreślenia faktu...

Ja też, ale to podkreślenie jest absolutnie zbędne. Każdy z nas ma co najmniej kilka epizodów z własnego życia, kiedy miało być lekko, miło i przyjemnie, a wyszło jak zwykle :) Pierwsza część zdania dała mi wystarczającą pewność, że właśnie o takim przypadku jest tutaj mowa, więc podkreślenia już nie potrzebowałam :)


Czaga napisał/a
Znam masę muzyków (...) Większość preferuje klęcie i jest po kierunkach ścisłych

To może być jeden z powodów ;) Politechniki to nie są najbardziej uduchowione miejsca. Sprawdzałam to osobiście ;)

Czaga napisał/a
Może to wina tego, ze uzyskanie papierka jest takie proste, albo tego, iż bez cenzury jakoś języka polskiego w mediach spadła drastycznie i prawie nikomu już nie zależy.

Strasznie mnie boli, jak Polacy traktują swój język, który jest jednym z filarów tożsamości narodowej i pierwszym przejawem patriotyzmu powinna być dbałość o niego.

Czaga napisał/a
Starscreem napisał/a

Styl się poprawi, a pointa zostanie w pamięci. :)


Mi także :) i chyba to jest najważniejsze :)

Owszem :)
 
 
Starscreem 
Mechagodzilla


Posty: 661
Skąd: Gdańsk
Wysłany: 9 Marca 2015, 23:48   

Przepraszam, że post jeden pod drugim, ale i tak pobijam chyba jakieś rekordy długości.

CzterySilnia napisał/a
...uznałem to za oczywiste, że jednak potrzebna będzie partnerka do tego całego procederu. Najlepiej człowiek. Android ma tylko przechowywać jakimiś tam metodami xd.

Nie wspomniałeś, dokąd dokładnie leci Czeki, ani nie opisałeś koncepcji odbudowy gatunku. Stąd moje kombinowanie. Oczywiste, że najprostszym sposobem, jest znalezienie kobiety.


CzterySilnia napisał/a
Po kiego grzyba hibernować androida? Nawet jeśli to android, to dlaczego ma być nieśmiertelny?

W sumie to chodziło mi o terminologię. Hibernacja, choć dla ludzi jest pojęciem fantastycznym, jest popularnym motywem i każdy z nas wie, o co w niej chodzi. Nie trzeba nic tłumaczyć. Ale do androida ona nie pasuje, tak jak nie pasowała by doń transfuzja krwi :) Skoro jednym przyciskiem na biodrze można było pannę Czeki przełączyć na tryb seksualny, to innym ukrytym przyciskiem można by jej zaserwować tryb wstrzymania. Nie mam pretensji o żel w kapsule itd. Chodzi o samą hibernację, która wg mnie jest pojęciem związanym ściśle z żywymi organizmami.

CzterySilnia napisał/a
Wyobraź sobie, że ktoś Ci mówi, że nie jesteś człowiekiem, jak reagujesz?

Wyślij mnie do psychiatry, ale ja bym nie zignorowała sprawy, gdybym usłyszała coś takiego od poważnej osoby, wypowiedziane w poważnej rozmowie. Jak oglądam wiadomości ostatnio, to zaczynam się modlić, żeby cały ten świat okazał się tylko moim chorym snem.

CzterySilnia napisał/a
Nie ma czasu na opisywanie emocji, okazywanie współczucia, bo nikt nie współczuje robotom

:shock: Pan Data byłby wstrząśnięty ;)
A co do "nie ma czasu na emocje". Wg mnie fundamentalny błąd w Twoim rozumowaniu. I mówię tu bardzo poważnie. Po co czytamy beletrystykę? Dla przeżywania emocji i odkrywania ciekawych idei. Emocje muszą być.
Cytat
Dwight V. Swain ''Warsztat pisarza''

Od czego więc powinno się zacząć?
Od uczuć. Własnych uczuć.
Opowieść to jak samochód napędzany uczuciami. Jego paliwem są emocje autora. Jeśli ich zabraknie, to najwspanialszy nawet chromowany literacki silnik zamieni się w kupę złomu.


W tekście szukamy emocji. Chcemy przeżywać życie bohaterów. W twoim szorcie widać dość dobrze emocje Sobera. Ale bohaterką jest też Czeki. Jej emocje też są ważne.
Wybrałeś narrację w trzeciej osobie - to daje możliwość dokładnego opisywania myśli i uczuć każdego bohatera, bo narrator jest "wszechwiedzący". Wystarczyłoby kilka detali, żeby tchnąć więcej życia w dziewczynę i byłoby fajnie.
Czytałam gdzieś (nie paiętam niestety gdzie), że niektórzy gdy tworzą prozę, piszą pewne fragmenty kilka razy - za każdym razem wczuwając się w inną uczestniczącą w danej scenie postać, aby (patrząc jakby jej oczami) lepiej wczuć się w sytuację.
A my tu trochę za słabo widzimy sprawę oczami Czeki. Sober wyszedł wyrazisty, ale za bardzo zdominował innych, przez to właśnie nie widzę dobrze, że inni tak bardzo go szanują. Wykonanie polecania "mundur zdejm" przez Czeki bardziej przypisywałam wojskowemu porządkowi (rozkaz, to rozkaz) niż respektowi dziewczyny do pułkownika.

CzterySilnia napisał/a
osoba o ponadprzeciętnych umiejętnościach dedukcji, przewidywania i szybkiego uczenia się - wiesz, że to o androidzie?

Pan Data płacze ;)
Oczywiście, że wiem. Uważam, że jeśli ktoś, będąc sztuczną inteligencją w ciele idealnie imitującym ludzkie, nie jest w stanie zauważyć sam tego faktu iż jest robotem - to znaczy że jest osobą.

CzterySilnia napisał/a
Z tego wniosek, że pozostali nie byli aż tak wypimpowani, żeby to ogarnąć. Za często myśleli częścią poniżej paska u spodni, żeby coś podejrzewać.

Tu widzę sprzeczność. Sober mówi:
Cytat
Kochana, to ty nie wiesz? Nie jesteś przecież człowiekiem, nikt nie wygląda tak jak ty.

To brzmi tak, jakby wszyscy w całym uniwersum wiedzieli, tylko Czeki jedna jedyna nieuświadomiona. Stąd od razu wywnioskowałam, że cała załoga ogarnęła temat ;)

CzterySilnia napisał/a

Poza tym:
- brakuje mi jakiegoś drobiazgu, który we wstępie by zasugerował, że coś jednak z Czeki jest nie do końca ok. Niby taki obleciany zabieg, ale ja go lubię.


Wystrzelenie w bezkresny kosmos w lodowatym żelu, z czyimś nasieniu w środku, to za słabe, hm?


Na końcu to już wszystko wiadomo :) Chodziło mi o sam początek tekstu. Kiedy piszesz o niej, to wtrącić coś w stylu "ruszyła za nim lekko mechanicznym krokiem" - No, może teraz przeginam, ale o coś w ten deseń mi chodziło :)


Cytat
Gdyby napisane było Cheqhkii, to by już było mega epicko :)

Ok, masz mnie ;)
Ale jakoś tak mi się skojarzyło z kudłatym ryjkiem ze schorniska...
Głodnemu chleb na myśli - nie mogę swojego samca namówić na przygarnięcie czworonoga.


Cytat
- Dopiero pod koniec tekstu skumałam, że Cholewa, to nie jest kolejny bohater tylko statek.

CzterySilnia napisał/a
Kapitan Cholewy, pułkownik Sober, nakazał natychmiastowy powrót - wydaje mi się, że to zdanie jasno określa kto jest tutaj pułkownikiem

Tak tak, potem to już było jasne. Ale w pierwszym momencie widziałam to tak:
Cytat
Kapitan Cholewy, pułkownik Sober i porucznik Czeki szli ciemnym korytarzem do sali narad

I jeszcze sobie próbowałam z angielska nazwisko pana kapitana przeczytać :mrgreen:
A wystarczyłby cudzysłów, jak radzi Baranek.

Apel. Nigdy się nie tłumacz, dlaczego coś napisałeś. Napisałeś, tak jak czułeś i to najważniejsze. Cieszymy się wszyscy, że Ci się chciało i życzymy, żeby chciało się częściej. To, czy napisałeś coś porządnego, czy słabego, to jest zupełnie inny temat.
Moim zdaniem jest sporo rzeczy do poprawienia jeszcze, ale nie jest słabo. Ciśnij dalej, z tekstu na tekst będzie lepiej.

Rady możesz sobie wziąć do serca mniej, bardziej lub wcale - nie naciskamy i nikt tu sobie nie uzurpuje prawa do bycia wyrocznią. Sam oceń, czyje słowa Ci mogą w pomoc w dążeniu do lepszego pisania. Jeśli czujesz, że to co mówię ja lub inni, nijak nie pasuje do Twojego procesu twórczego, to olej :) Nic na siłę.

Jednak jest na forum nie mało ludzi, dla których literatura to nie sposób na wypełnienie nudnego popołudnia, tylko życiowa pasja, przygoda i również praca - warto posłuchać, co uważają (znaczy ja do tego grona się nie zaliczam, żeby nie było wątpliwości ;) ). Wiem, jakie to uczucie, kiedy wszystko w środku krzyczy, że "przecież dałam z siebie wszystko - czemu wam się nie podoba? No, niech wam się podoba! Podobajcie mojego szorta!" ;) Ale po przemyśleniu piąty raz argumentów, musiałam się wielokrotnie przyznać do porażki.
I jestem za to wszystkim bardzo wdzięczna. Jedna z ważniejszych lekcji w moim życiu, nie tylko w kontekście pisarskim.

I jeszcze jeden cytat z przytoczonej wcześniej książki:
Cytat
Nie ma formuły na odniesienie sukcesu - mówi Herbert Bayard Swope - ale znam formułę na poniesienie porażki - staraj się zadowolić wszystkich.


Szkoda, że się przyznałeś już teraz, że to Twój szort.
 
 
Starscreem 
Mechagodzilla


Posty: 661
Skąd: Gdańsk
Wysłany: 10 Marca 2015, 00:30   

Spojrzenie Medivy
Chciałam się rozpisać, jak poprzednio, ale Baranek już spuścił lanie autorowi, więc odpuszczę.

Jak to zwykle bywa - ostry przypadek zaimkozy i przymiotnikozy. Uleczalne! Pojawiają się (trudne do wyjaśnienia i przeoczenia) powtórzenia - prawdopodobnie. Potrzeba więcej kontroli nad słowem w czasie pisania.
Tekst jest... hmmm... Nie da się go poprawić. Trzeba by napisać od początku (co oczywiście nie ma w sumie sensu). Historia dałaby radę, choć kilka rzeczy trzeba by albo wyjaśnić, albo usunąć. Nie jest to nic odkrywczego - taka tam opowiastka mroczna. Ale koncepcja zdecydowanie nie jest zła.

Ja widzę potencjał. Jest próba budowania mocnego klimatu. Jest podjęte wyzwanie tworzenia złożonych, metaforycznych opisów (trzeba jednak opanować emocje i sprawdzić, czy metafory mają sens).
Pozostaje wypiąć tyłek, przyjąć kilka pouczających klapsów i zacząć dobrze pisać :)

W sumie to może napiszę jutro coś więcej? Dziś już za późno.
 
 
LadyBlack 
Babcia Weatherwax


Posty: 863
Skąd: z rubieży
Wysłany: 10 Marca 2015, 08:27   

Uhuhu :shock: :bravo
Ładnie się bawicie :wink: .
Potem dorzucę cosik od siebie.
 
 
Goria 
Borg

Posty: 1520
Skąd: Wawa/Amberg
Wysłany: 10 Marca 2015, 09:03   

Starscreem napisał/a

To może być jeden z powodów ;) Politechniki to nie są najbardziej uduchowione miejsca. Sprawdzałam to osobiście ;)



hihi, muszę stanąć w obronie humanistów! :P Moi najbardziej rozklęci znajomi pochodzili z historii i na równi z tymi z Politechniki nie wylewali za kołnierz. Nie znałam jednak wśród tych historyków ani jednego muzyka.

Starscreem, CzterySilnia, a na poważnie, dziękuję za analizy!! :) i pomoc w spojrzeniu "z innej strony".
 
 
baranek 
Wróbel galaktyki


Posty: 5606
Skąd: Toruń
Wysłany: 10 Marca 2015, 09:15   

CzterySilnia, zauważ, jeśli rozżalenie Ci pozwoli, że nie napisałem iż pomysł jest wtórny, mało oryginalny, tylko, że jest słaby. Że ja uważam go za słaby. Kojarzysz różnicę? Ty uważasz że jest dobry? Oczywiście, w końcu to Twój pomysł.
Że komentarz krótki? Dostałeś dłuższy od Starscreem. I też nie wydajesz się usatysfakcjonowany.

Pani, która okazuje się androidem, a właściwie nawet nie androidem, tylko bankiem spermy. Wszyscy geniusze tego świata pochodzący od, najwyraźniej wszechstronnie uzdolnionego, pułkownika gwiezdnej floty. Chociaż sama akcja, tytuł nawet, sugerują czytelnikowi, że rzecz cała dzieje się w przyszłości. Nie podoba mi się.

I jeszcze jedno. Jako autor upubliczniający swoje teksty musisz się liczyć z faktem, że nie każdy Twój czytelnik zdawał rozszerzoną maturę z biologii i może nie zatrybić wszystkich niuansów Twojego tekstu. Przez co tekst może do niego zagadać. I ten czytelnik może wyrazić swoje zdanie. Jego prawo.

Moje zdanie może Ci się nie podobać. Podobnie jak mnie nie podobał się Twój tekst.
Obaj wyraziliśmy swoje zdanie.
Ja wyszedłem na głupka, który nie trybi rzeczy, które są oczywiste dla każdego, kto zdawał rozszerzoną maturę z biologii.
Ty zaś... Cóż, autor broniący swojego tekstu i objaśniający go czytelnikom? Zawsze przyjemnie poczytać.
_________________
Życie, ku*wa, jest nowelą.

"Pisze się po to, żeby było napisane" - Zygmunt Kałużyński
 
 
Goria 
Borg

Posty: 1520
Skąd: Wawa/Amberg
Wysłany: 10 Marca 2015, 09:44   

Starscreem napisał/a
Nasienie 3000 ,

1. Nie jestem pewna, czy dobrze zrozumiałam. Pani android zostaje wystrzelona w kapsule ratunkowej, aby odnaleźć w kosmosie odpowiedni habitat do odtworzenia ludzkiego gatunku z przechowywanych plemników?
No, to mam złą wiadomość :twisted:
To nie jest zarzut - w szkole uczą czegoś zupełnie innego. I każdy kto myśli, że dziedziczymy połowę genów od taty, a połowę od mamy - jest ofiarą uogólnienia graniczącego z nieprawdą. (Uwaga, będzie trochę biologii, choć też ogólnej, bo sama już dużo zapomniałam) Nasze DNA znajduje się w dwóch miejscach w komórce - w jądrze (ogromna większość) i w mitochondriach (kilkanaście genów). Wszystkie geny mitochondrialne dziedziczymy po matce. W plemniku jest tylko DNA pochodzące z jądra komórkowego. W związku z tym nie ma takiej możliwości, żeby z dwóch plemników skompletować pełen ludzki genom - bo bez sprawnych mitochondriów żyć się nie da. Natomiast można z dwóch komórek jajowych ulepić ludzika, co wie każdy, kto oglądał Sexmisję 8) Choć nie jest to wcale takie proste.

Podsumowując - jeśli pani porucznik nie miała prócz owych plemników choć jednej ludzkiej komórki, najlepiej jajowej to lipa - mission failed.


W tekście nie pada słowo "plemnik" tylko "Nasienie 3000", które jest "stuningowane" i pozwala przekazywać pamięć osoby, od której pochodzi. Szczerze pisząc jakoś automatycznie założyłam, że nie były to zwykłe plemniki, tylko coś bardziej przypominające hym... zygotę? Coś gdzie "matka" jest bardziej inkubatorem, bo wszystko inne jest już zaprogramowane.

Starscreem napisał/a
2. Po kiego grzyba hibernować androida? Toż to robot!

licho wie - ja to sobie wytłumaczyć. Może miała jakieś ludzie elementy (skóra, oczy), które łatwiej było zachować nienaruszone dzięki hibernacji? A może było to dodatkowe zabezpieczenie nasienia - tak jak przesyłki z łatwo tłukącymi się rzeczami pakuje się w kilka warstw. Może też nie chcieli by w trakcie lotu Czeki się odwidziało, w końcu skoro miała uczucia, to może i zalążek wolnej woli (?) i nie poleciała gdzieś indziej olewając misję?

Starscreem napisał/a
3. Najsłabszym momentem opowiadania jest:
Cytat
- Bezinwazyjne - wyszczerzył się zadowolony. - Teraz ubieraj się szybko, straciliśmy tu za dużo czasu. Niedługo będą atakować. Co się tak patrzysz? Kochana, to ty nie wiesz? Nie jesteś przecież człowiekiem, nikt nie wygląda tak jak ty. Jesteś jedyna w swoim rodzaju. Dosłownie. Jesteś androidem, a twoją specyficzną funkcją jest przechowywanie nasienia nowej generacji, które pozwala na przedłużenie sobie życia w innym ciele – Czeki straciła mowę, patrzyła po sobie nie rozumiejąc jego słów. Nie była prawdziwa? To ogromnie zabolało, ale wykonywała wszystkie polecenia. Zgodnie z przysięgą. - Dawno temu przygotowałem kapsułę, którą uciekniesz. Wiedziałem, że wojna z Patagonią nie ma żadnego sensu. Jesteś androidem, więc możesz nigdy nie umrzeć, a moje Nasienie 3000 pozwoli nam odbudować potęgę naszej cywilizacji. Wiesz jak ogromne to przedsięwzięcie? Musisz dawkować moje nasienie na blisko 100 pokoleń. Będziesz wiedzieć jak to robić. Gotowa? Chodźmy.

Za szybko się wszystko dzieje, za mało jest reakcji, za dużo słów wypowiedzianych przez pułkownika. Ja-czytelnik, nie zdążyłam stworzyć najmniejszej nawet więzi z panią porucznik, aby teraz jej współczuć i domyślać się, co ona czuje, więc chciałabym, żeby autor mi opisał jej uczucia. Tymczasem nic z tego, bo energiczny Sober zasypuje mnie i swoją podwładną potokiem słów. A podobno mało czasu jest... ;)

hihi no ba jak tylko przekazuje jej nasienie, to pewnie mu się nudzi, ani sobie nie pościska, ani nie popcha, to gada zamiast tego. Faceci są czasem specjalnej troski. Specjalnie ci gawędziarze z wydumanym ego. A ten ego musiał mieć wydumane. :)

Starscreem napisał/a
Rzuca mi się w oczy też inna niespójność. Sober bardzo lekko stwierdza, że Czeki jest androidem, jakby to nie było żadne tabu. Jak to się więc stało, że nigdy wcześniej nikt nawet słówkiem jej nie zasugerował, że nie jest człowiekiem? Gdyby pojawiła się choćby najmniejsza sugestia, to bez wątpienia osoba o ponadprzeciętnych umiejętnościach dedukcji, przewidywania i szybkiego uczenia się zaczęła by łączyć wątki.


też mi to trochę zgrzytnęło. Próbowałam znaleźć rozwiązanie, ale nie przychodzi mi do głowy nić konkretnego, poza zwykłym zaniedbaniem twórców projektu (nikt jej nie powiedziała, a ona sama nie chciała dopuścić takiej opcji)

Starscreem napisał/a
Poza tym:
- brakuje mi jakiegoś drobiazgu, który we wstępie by zasugerował, że coś jednak z Czeki jest nie do końca ok. Niby taki obleciany zabieg, ale ja go lubię.
- Czeki to jest dobre imię dla psa ;) Psów nie robi się porucznikami.
- Dopiero pod koniec tekstu skumałam, że Cholewa, to nie jest kolejny bohater tylko statek.
- Czy Sober to jakiś podtekst lingwistyczny? Bo jak dla mnie, zachowuje się jakby był po kresce :P Więc niezbyt trzeźwo.
- Nie czuć atmosfery grozy, która powinna towarzyszyć ludziom świadomym, że zguba jest blisko. Jeśli tekst miał być żartobliwy (bo w sumie tak go trochę odebrałam, dzięki nadpobudliwemy Soberowi), to można było mimo wszystko ukazać ten strach w krzywym zwierciadle. A jego nie ma w ogóle.


Czeki jest piękna, niesamowicie uzdolniona i rozsyła feromony jak nikt inny - szczerze pisząc od początku myślałam, że coś z nią jest nie tak .Tylko stawiałam bardziej na dzieło genetyków. Przypomniała mi się superagentka-GMO z książki, którą czytałam dawno temu. Ona przenosiła w sobie zygotę pary cesarskiej z najlepszego laboratorium GMO do pałacu cesarza - podrasowywanie ludzi było oficjalnie zabronione, dlatego to była tajna misja i cesarzowa nie mogła się pojawić w laboratorium by wprowadzić w nią zarodek przyszłego supercesarza.

Brakuje strachu - może dlatego, że oni wiedzą, iż nie zginą? Bo ich "istota" zostanie przekazana i przetrwają dzieki temu "Nasieniu 3000". Ci protoplaści wielkich ludzkich naukowców są inni specjalni - naukowcy wymienieni na końcu tekstu także byli "inni i specjalni". Dochodzili do wniosków sprzecznych z doktryną, za co w pewnych okresach rozwoju naszej cywilizacji groziły fatalne konsekwencje.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group