|
|
|
Dzień po końcu świata - głosowanie do 10.02.2013 |
Da się przeżyć koniec świata? |
Erast i Dinuszka |
|
34% |
[ 15 ] |
Dzień, w którym zmiksowała się Ziemia |
|
2% |
[ 1 ] |
"Dzień po końcu świata;Reaktywacja" |
|
31% |
[ 14 ] |
"Raz się żyje" |
|
20% |
[ 9 ] |
Muzeum Końca Świata |
|
4% |
[ 2 ] |
Nie zgadzam się na taki koniec świata |
|
6% |
[ 3 ] |
|
Głosowań: 30 |
Wszystkich Głosów: 44 |
|
|
|
Autor |
Wiadomość |
Agi
Modliszka
Posty: 39279 Skąd: Wielkopolska
|
Wysłany: 27 Stycznia 2013, 21:27 Dzień po końcu świata - głosowanie do 10.02.2013
|
|
|
Pięć tekstów, pięć sposobów na koniec świata.
Wybór należy do Was. Zapraszam do lektury i głosowania.
Erast i Dinuszka
Przytul mnie, jestem smutna!
Erast zwolnił kroku, przechylił głowę i wlepił wzrok we wlokącą się nieco z tyłu Dinuszkę. Pozwolił zrównać się z sobą. Odkąd pomógł jej wydostać się z hałdy wciąż ciepłych, dymiących zgliszczy plastikowego domku, nader często wyrywały jej się mechanicznie wypowiadane słowa z tamtego, minionego życia. Starał się je ignorować, widząc przepraszający wyraz zniekształconej twarzyczki. Jednak te słowa jakoś dziwnie go dotknęły. Również się czuł paskudnie! Dina nie była wcale w swym smutku osamotniona. Erastowi też ciężko jest przedzierać się przez gruby pokład pokrywającego podłogę popiołu, oddychać kwaśnym jak ocet powietrzem i bić się z myślami, nieustannie starającymi się go przekonać, że zostali na świecie sami. Samiuteńcy jak dwie spalone zapałki w ogromnym kartonowym pudełku. On także się boi. Pamięta wczorajszy błysk, który zmiękczył ołów, stanowiący budulec jego ciała, i tchnął weń życie, podczas gdy wszystkie pozostałe żołnierzyki zwyczajnie roztopił. Obraz gorętszej od słońca jasności nadal go prześladuje, choć minęła już cała noc i większość kolejnego dnia.
Zobaczywszy jego zmarszczone oblicze, laleczka opuściła głowę. Erast jednak nie potrafił się na nią gniewać.
– To minie – spróbował ją pocieszyć. – Tamto życie minęło i chyba już nie wróci. Zobacz, możemy się poruszać, mówić, widzieć, słyszeć nawzajem. Ja już prawie nie czuję potrzeby zabijania, chociaż jestem… byłem żołnierzem. Pułkownik Erast Włodymirycz Pietiuchin to już nie ja. Nie żal mi nawet tego karabinu, który gdzieś zaginął. Teraz jestem po prostu Erast.
– Myślisz? – Ogromne, błękitne oczy Dinuszki silnie kontrastowały ze zwęglonym policzkiem, nadpalonymi włosami oraz ziejącą dziurami sukienką.
– Tak. Jestem tego pewien. Jak i tego, że znajdziemy twoją Dziewczynkę i mojego Chłopca. Oni nam powiedzą, co dalej.
– Jesteś dla mnie taki dobry.
Uśmiechnął się i ująwszy jej dłoń, pociągnął w dalszą drogę.
Tak. Musieli iść, jeśli chcieli odnaleźć swoje Dzieci. Erast pamięta twarz Chłopca jak przez mgłę. Wczorajszy błysk wyznaczał granicę pamięci, co jednak nie oznaczało, iż to, co się działo wcześniej nigdy nie istniało. W wielkim pudle stacjonowała brygada ołowianych wojów, wśród nich wielu oficerów, ale to on, Erast, był ulubieńcem Chłopca. Tak jak Dina była ulubioną laleczką Dziewczynki. Kiedy już się odnajdą, razem raźniej będzie przetrwać w gwiżdżącej w uszach pustce.
Były dowódca ołowianego pułku zatopił się we wspomnieniach, nie poczuł jak Dina puszcza jego dłoń. Nie usłyszał jak się zatrzymuje, dopóki nie rozbrzmiał jej głos.
– Erast.
Odwrócił się i zmartwiał, widząc malujące się na jej porcelanowej twarzyczce cierpienie. Laleczka opadła na kolana, wzbijając obłoki szarego pyłu i zapadając się w popiele niemal po talię. Ukryła zdeformowaną twarz w dłoniach.
– Co się ze mną dzieje? Tak okropnie…
Tego nie przewidział. Podarowano im oddech, wzrok, mowę i słuch. Pojawiały się stopniowo, jedno po drugim. Ale dano również odczuwanie.
Mechaniczny głos potwierdził jego przypuszczenia.
Boli. Daj tabletkę!
Dzień, w którym zmiksowała się Ziemia
O końcu świata rozprawiano wiele i często, prześcigając się w wieszczeniu jego rychłego nadejścia. Suma sumarum odbyło się to cicho i płynnie, bez zbędnych ekscesów lub fanfar.
W tamtej konkretnej chwili nie poczułam rozerwania kosmicznej łączności i kresu Wszechrzeczy, czy też drgań czasoprzestrzeni mających wywołać nakładające się na siebie anomalie przenikania linii czasowych. Tym bardziej nie zaobserwowałam wybuchów na słońcu, ani też świat nie rozpadł się na miliardy kawałków. W skrócie - szału nie było.
Za to dzień później nie miałam wątpliwości, że coś poważnie się spier.doliło. Przyznaję się bez bicia, że nie od razu zaczaiłam, co jest grane. Zdarza się najlepszym. Jednak sytuacje, które zaistniały później nie pozostawiły złudzeń, co do swojej… jakby to określić – wyjątkowości.
Zaczęło się koło dziesiątej, kiedy zostałam oddelegowana do zacnego zadania upychania kawy w saszetkach jednorazowych. Absurdalności tejże czynności nie trzeba wyjaśniać, aczkolwiek z kretynizmami władzy odgórnej się nie dyskutuje. A zatem, skitrana za kontuarem, rozsiadłam się wygodnie na zydelku i nabijałam torebeczki foliowe brązową mielonką. Im więcej ich zrobiłam, tym mniej puste stawało się pudełko, z którego nabierałam kawę.
Nagle, jak grom z jasnego nieba, dobiegł mnie piskliwy głosik kogoś, kto z trudem wystając zza lady starał się nakrzyczeć prosto na mnie.
- Ileż można się z tym pier.dolić?!
Wyrosłam zza baru niczym Goliat przed Dawidem. Nie zastanawiając się długo, rzuciłam o podłogę pudełko z kawą, która rozprysła się fontanną na wszystko wokół i warknęłam donośnie
- W takim razie sami to róbcie! W du.pie to mam!
Nie czekając na reakcję zaskoczonej N. chwyciłam swoje bety i zawinęłam się do wyjścia. Skoro nie docenia się pracy drugiego człowieka, jak idiotyczna by ona nie była, postanowiłam, że pójdę tam, gdzie mnie szanują. Wychodząc z baru obliczałam trasę na nie więcej niż kilkanaście kroków. Jednakże brukowana droga spadająca niemal pionowo w dół to nie była tym, czego się spodziewałam za drzwiami. I ch.uj. Się nie ma co się lubi, się lubi co się ma.
Piękną architekturę terenów zielonych, którymi spacer sprawił mi kupę frajdy, wieńczyła zacna arkada. Tuż za nią zaczynała się klasyczna ulica. Domki, chodnik i takie tam. Zanim przestąpiłam próg cienia, zauważyłam, że z bocznej uliczki dziarsko wyjeżdża na rolkach ojciec mój prywatny z całkiem niebrzydką dziewoją. Delikatne zdziwienie zarysowało się w okolicach jego czoła. Moje natomiast, całkiem spore, podejrzewam, że pokryło całość twarzy.
- No cześć – rzucił, jakbyśmy się widzieli wczoraj.
- Cześć – odparłam, ale już czułam, że w powietrzu wisi afera.
- Co słychać?
- A co cię to w sumie obchodzi? – Wypaliłam i słowotok popłynął niepohamowanym strumieniem. – Nigdy cię nie obchodziło. W du.pie mnie miałeś. Gó.wno mi zostawiłeś. A teraz interesanta zgrywasz, szlajając się z jakąś lalą. Bez urazy – dodałam w kierunku dziewoi.
- Ok., zadzwonię.
- O! Nie wiedziałam, że na Rakowcach komórki rozdają.
Podkurwiona jak jeż czesany pod włos wparowałam do pracy. Wszystkie patrzałki zerkały w moją stronę, ale miałam to gdzieś. Znalazłam sobie zajęcie. Apogeum tego wyjątkowo oryginalnego dnia stanowiła uwaga A.
- No, podobno zamiast do roboty, to się z facetami na ulicy romansuje.
- Taa, a konkretnie to z ojcem. Widzisz zabawna sprawa, stary od sześciu lat nie żyje. Kto by pomyślał, że chłopak się tak dobrze trzyma, nie?
Gdy dotarło do mnie co powiedziałam, nie miałam już złudzeń, że koniec końców coś się naprawdę spier.doliło.
„Dzień po końcu świata” – „Reaktywacja
„Piotrze!” – zagrzmiałem. Gdzie ten święty od siedmiu boleści się szwenda, gdy trzeba sobie radzić ze skutkami jego genialnego pomysłu? Dzień minął od końca świata, w Raju nadal panowało totalne zamieszanie, a on się włóczy! Tydzień temu zwrócił się do mnie z propozycją przeprowadzenia próbnego końca świata. Zaproponował, by po wykonaniu kopii zapasowej nieco poeksperymentować na oryginale. Początkowo byłem temu niechętny, uważając że po prostu mu się nudzi, ale ostatecznie dałem się przekonać po tym, jak wsparł go mój syn - argumentując, że trening czyni mistrza. No i się zaczęło…
Pierwszym problemem była kwestia wyboru metody zamknięcia ziemskiego interesu. Sugerowałem klasyczny Armageddon, reszta jednak – po konsultacji z dołami piekielnymi - przekonała mnie, że w erze demokracji należy co najmniej przeprowadzić sondaż. Wykonaliśmy badanie na reprezentatywnej próbie miliona niedawno zmarłych. Wynik były do przewidzenia – większość uznała, że koniec świata nastąpi po uderzeniu asteroidy, inni że po globalnym potopie, a pozostali wahali się w odpowiedziach od Ragnaroku po śmierć cieplną wszechświata. Ponieważ nie dyskutuje się z elektoratem odpaliłem milutką asteroidę o średnicy ponad pięćdziesięciu kilometrów. Nie chciałem by ktoś przeżył – w końcu Apokalipsa zobowiązuje. I tak, po zaledwie jednej poprawce – skubani Chińczycy zdążyli wystrzelić na orbitę kapsułę załogową – o godzinie 11.11 czasu Greenwich (jestem tradycjonalistą) skończył się świat. I rozpoczęły kłopoty. Naprawdę trudno być Bogiem.
Już po kilku godzinach wpłynęła skarga mnichów buddyjskich, że nie zdążyli policzyć moich imion, zaś odpowiadający za muzułmanów przekazali wniosek hurys o zwiększenie liczebności i rotację personelu w związku ze zwiększonym zapotrzebowaniem. Sceptycy, racjonaliści i agnostycy zgodnie wskazali, że ponieważ nadal myślą, więc są, a ponieważ są, to świat się nie skończył, a tak w ogóle to wątpią w życie pozagrobowe (i zażądali więcej piwa). Majowie pytali, kiedy zamierzam rozpocząć nowy cykl. Co poniektórzy żarliwsi chrześcijanie skarżyli się, że przy całej sprawie nie trzymałem się świętego tekstu, a inni marudzili o przeniesienie do Piekła, ponieważ w Raju po końcu świata nic się nie dzieje, a żarcie jest niesmaczne. Wyznawcy judaizmu narzekali, że nie tylko oni są wybrani, zaś animiści protestowali przeciwko rzekomej ich dyskryminacji. Praktycznie każdy departament utonął w powodzi skarg, wniosków i petycji. Jedynym resortem, który nie zgłosił narastających trudności, był Departament ds. Ateistów. Te urzędnicze aniołki - zgodnie z zasadą co było a nie jest, nie pisze się w rejestr - po prostu wykreśliły wszystkich z ksiąg. To nadało nowego znaczenia pojęciu martwe dusze. Oczywiście oficjalnie nieistniejący ateiści natychmiast stworzyli czarny rynek…
Wszystko przez tego świętoszka. Zawsze coś kombinował – a to trzy razy zaprzeczy, a to koniec świata wymyśli… Już go nagrodzę za takie poronione pomysły. Winowajca udawał, że nie słyszy, więc ściągnąłem go myślą sprawczą. Od razu dostrzegłem, że piekielnik wie, iż nabroił. Rzekłem: „Piotrze, po przyjrzeniu się efektom eksperymentu postanowiłem dokonać reaktywacji świata, a jego koniec odłożyć bezterminowo. Zaś w nagrodę za pomysłowość mianuję ciebie szefem Międzyresortowego Zespołu ds. Planowania Końca Świata z siedzibą w Limbo. Gratulacje!”. Po bezzwłocznym odesłaniu sprawcy całego tego zamieszania wreszcie odetchnąłem – skończył się pierwszy i ostatni dzień po końcu świata.
Nastał święty spokój.
Raz się żyje
Strugi szarego monsunu spływały po przeźroczystej kopule otaczającej osiedle Sopot Brodwino. Siedziałam na ławeczce przed apartamentem Olki, wygrzewając stare kości pod Żarówką, jak pieszczotliwie nazywałyśmy ten nowy typ sztucznego słońca. Cierpliwie czekałam, aż wyprawi do szkoły praprawnuki. Całą szesnastkę słodkich dzieciaczków – pomyślałam z chwilowym rozrzewnieniem, po czym włączyłam smarta, chcąc namierzyć Martę, która keszowała obecnie na Antypodach.
- Pieprzony ekran - wymsknęło mi się, gdy po raz trzeci próbowałam trafić w ikonkę fejsbuka, oraz...
- No żesz, nie strasz mnie - … kiedy Olka cichaczem podjechała od tyłu.
No dobra, może to nie było cichaczem, tylko po prostu znów implant się przytkał. Niemiecki badziew.
- To dla ciebie - wręczyła mi egzemplarz edycji limitowanej swojej najnowszej książki i wyszczerzyła zęby. - Wersja 5D z różnymi bajerami, sama zobaczysz.
- Dzięki. Czy znowu dostanę zawału? Sama wiesz, że to nic przyjemnego.
- Marudzisz. Jeszcze dwa zawały i wymienią ci serce na nowy model. Ja się zrobiłam strasznie spokojna na stare lata i mało rzeczy mnie irytuje. Starość, nie radość. Ech... - westchnęła.
- Starość, nie radość. Ech... - potwierdziłam.
Pogrążyłyśmy się w zadumie. Jednakże szeroki uśmiech Olki nie dawał mi spokoju. Zdecydowanie był podejrzany.
- Czy mi się zdaje, że masz nowe zęby?
- No żesz, przecież mówiłam ci w zeszłym tygodniu, że jadę je odebrać.
- Mówiłaś, ale zdawało mi się, że to chodzi o oczy.
- Nie. Zęby. Oczy wymieniłam w zeszłym roku.
- Aha. Coś mi się pomieszało. Pamiętasz, jak kiedyś mówiłyśmy, że nie dożyjemy emerytury, kiedy ten, no, nieważne, przesunął wiek emerytalny do siedemdziesiątki?
- Jooo. Przecież mając trzydziestkę, już się sypałyśmy.
- Patrz, teraz mamy po sto trzydzieści i znów się sypiemy.
- No i co z tego. Wymienią nas na nowy model. Im nowszy, tym lepszy. Może się mniej będziemy sypać. Słuchaj, chcesz piwo?
To cudowne w swej prostocie pytanie wytrąciło mnie zupełnie z babcinego wspominania.
- Co za pytanie, pewnie, że chcę. Podjedziesz do sklepu? Moje prawe kolano, pomimo dwukrotnej wymiany, dalej szwankuje.
- No przecież proponuję, to podjadę. Mam platynową kartę zniżkową, hyhy.
Jednak to było cichaczem. Najnowszy model jeżdżącego fotela na poduszce powietrznej, wyprodukowany przez FSM Tychy, sprawdzał się znakomicie. Rozparłam się wygodnie na ławce, która błyskawicznie dopasowała się do nowej pozycji ciała. Zapatrzyłam na pokryte plamami wątrobowymi ręce. Czy na pewno chcę znowu przez to przechodzić? Kolejne pobieranie tkanek, kolejny transfer... przecież tak można do końca świata. Właściwie to jestem już zmęczona. Sto trzydzieści lat... dostanę nowe ciało i co dalej? Spojrzałam na trzymaną w ręku książkę, przyłożyłam ją do smarta. Wyświetliła się pierwsza strona, a potem kolejna...
„ (...)Tylko siwy staruszek, który byłby prorokiem,
Ale nie jest prorokiem, bo ma inne zajęcie,
Powiada przewiązując pomidory:
Innego końca świata nie będzie,
Innego końca świata nie będzie.”
Czesław Miłosz
Tym razem ręka się nie trzęsła. Pewnie sunęła po wyświetlaczu, otwierając kolejne okna. Oświadczenie woli. Lekko zadrżałam, choć Żarówka świeciła mocno i było bardzo ciepło. Oświadczam, że rezygnuję z oferowanej mi możliwości transferu duszy w nowe ciało. Jestem świadoma, że Pol- transplant nie bierze odpowiedzialności za skutki powstałe w wyniku śmierci i nie odpowiada za to, co stanie się z duszą, gdy zostanie pozbawiona ciała.
A teraz w spokoju poczekam na piwo.
Muzeum Końca Świata
Świat ma zasady, a człowiek musi się do nich dostosować. Trzeba przestrzegać reguł i trzymać się planu. Wypróbowane metody są jedyną nadzieją i sprawiają, że lepsze jutro mamy już dzisiaj.
Takie bzdury wyświetlają się na mojej ścianie i za cholerę nie da się ich usunąć. Przy nich reklamy, które wirują wokół każdego elementu, są nieznacznym utrudnieniem w odbieraniu wartościowej treści. Ustawa rządowa zakazuje podprogów, ale kto ich tam wie? Dyrektywy, kodeksy, biblie. Wszystkie generują niepotrzebny nikomu bełkot, z którym oficjalnie zgadzać się trzeba. Nieoficjalnie…
Życie zaczyna się właśnie tutaj. Nieoficjalne i ukryte w zakamarkach Qworlda anomalie tworzą rzeczywistość, generują kody, które często nie mają najmniejszego sensu. Wprowadzają chaos.
- Panie Kowalczyk! – Głos profesora wyrywa mnie ze snu. – Jesteśmy na miejscu, prosiłbym, aby choć częściowo był pan obecny. Gdzie pan teraz jest?
- Tylko tutaj – oświadczam głosem czternastolatka.
- Bardzo dobrze. – Profesor zaczesuje włosy do tyłu. Zawsze to robi, gdy zamierza…
- Chciałem was pouczyć odnośnie muzeum – Zaczął, przeciągając głoski. – Tam obowiązują…
- …zasady… - mruknąłem.
- A zasady…
- … to rzecz święta.
Odcinam się tworząc swoje odbicie i przez chwilę wydaje mi się, że latam. Trwa to ułamek sekundy, lecz staram się go przedłużyć, zarzucając moje odbicie zadaniami i planami. Wije się wtedy trochę bezradnie i stara się połączyć ze swoim drugim ja, czyli ze mną. Nie chcę przesadzić.
- … i tego też nie wolno. – Wracam, gdy staruszek kończy wykład i zaprasza do wyjścia z autobusu.
Otacza mnie zimne powietrze i szarość. Domyślam się, że jesteśmy poza Miastami, gdzieś na granicy z Innym. Idziemy chodnikiem między niewysokimi zabudowaniami. Ceglane domki są o krok od bycia ceglanymi ruinami. Wszystko ma swój cel. W oddali kilku chłopców kopie piłkę, a gdy przechodzimy przyglądają nam się ciekawskimi, głodnymi oczami. Na futbolówce widnieje wytarty napis: Euro 2012.
- Macie papierosy? – krzyczy jeden z nich. Inni patrzą z chorym zainteresowaniem na nas. W nas. – Nie? To spierdalajcie! – wrzeszczy i wystawia siusiaka w naszym kierunku. Mocz wytryskuje z niewielkiej sikawki, i nie dotykając asfaltu wyparowuje.
- Szybciej chłopcy – pogania profesor i tworzy swoje alter. Odbicie profesora rusza w pościg za małymi chuliganami. – To ich nauczy moresu, to ich nauczy… - szepcze profesor.
Docieramy do budynku, gdzie szarość tynku dorównuje szarością papierowi toaletowemu. Jest bramka, przez którą trzeba przejść. Schodki z lekko ukruszonymi stopniami i wycieraczka, z której mamy obowiązek skorzystać. Takie zasady. Wchodzimy do środka parami. Dosłownie parami, bo wszystkie nasze Odbicia zostają skasowane. Czyści jak kartki papieru przemierzamy Muzeum Końca Świata, choć tak właściwie zebrane tu eksponaty, pokazują dzień po końcu świata. Niewiele z tego rozumiem. Przeszłość powinna odejść, powinna wyparować jak mocz chłopca, dla którego nie mieliśmy papierosów.
Idziemy, a obok przesuwają się eksponaty, zdjęcia, fragmenty filmów kiepskiej jakości. Wszędzie płaczący ludzie, płonące samochody, zamieszki na ulicach, parki, hangary, domy, gdzie zebrali się ludzie by popełnić masowe samobójstwo. Wraki samolotów, porzucone dzieci, wijące się z bólu nastolatki. Na innych, strzelający do kolegów chłopcy. Pod niektórymi zdjęciami informacje: „Dzień po usunięciu facebooka, świat oszalał!”, „Facebook odszedł, ludzie idą za nim”. Zastanawiam się tylko, czy warto było tu przyjechać? |
|
|
|
|
Selena
Frodo Baggins
Posty: 146 Skąd: Gdańsk
|
Wysłany: 27 Stycznia 2013, 22:07
|
|
|
Zagłosowałam na "Erasta i Dinuszkę" oraz "Raz się żyje".
Edit. Aczkolwiek monsun to raczej wiatr |
_________________ Głupoty |
Ostatnio zmieniony przez Selena 27 Stycznia 2013, 22:58, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
terebka
Filippon
Posty: 3843 Skąd: Nowogródek Pomorski
|
|
|
|
|
Agi
Modliszka
Posty: 39279 Skąd: Wielkopolska
|
Wysłany: 27 Stycznia 2013, 22:11
|
|
|
Dobry początek zrobiony.
Selena, terebka, dziękuję. |
|
|
|
|
baranek
Wróbel galaktyki
Posty: 5606 Skąd: Toruń
|
Wysłany: 27 Stycznia 2013, 22:27
|
|
|
Erast i Dinuszka - fajny, klimatyczny, do kilku drobiazgów można by się przyczepić, ale zawsze można. PUNKT.
Dzień, w którym zmiksowała się Ziemia - ni chu.ja, nie będzie punktu.
Dzień po końcu świata - świetny środek, gdyby wymienić krawędzie...
Raz się żyje - nie mam zdania.
Muzeum Końca Świata - liczyłem na więcej tekstów z fejsbukową puentą |
_________________ Życie, ku*wa, jest nowelą.
"Pisze się po to, żeby było napisane" - Zygmunt Kałużyński |
|
|
|
|
Agi
Modliszka
Posty: 39279 Skąd: Wielkopolska
|
Wysłany: 27 Stycznia 2013, 22:46
|
|
|
baranek, dziękuję przede wszystkim za komentarz. |
|
|
|
|
baranek
Wróbel galaktyki
Posty: 5606 Skąd: Toruń
|
Wysłany: 27 Stycznia 2013, 22:46
|
|
|
Agi, zwięzły |
_________________ Życie, ku*wa, jest nowelą.
"Pisze się po to, żeby było napisane" - Zygmunt Kałużyński |
|
|
|
|
meksico
Gollum
Posty: 13 Skąd: Juszczyn
|
Wysłany: 27 Stycznia 2013, 22:47
|
|
|
Dzień po końcu świata - ano środek świetny, choć reszta też mi się podobała.
Raz się żyje - śmiałem się. wystarczy. |
_________________ nie urodziłem się by umrzeć... |
|
|
|
|
marcolphus
Batman
Posty: 514 Skąd: Kraków
|
Wysłany: 28 Stycznia 2013, 11:32
|
|
|
Erast i Dinuszka - ładnie napisane, ale takie sobie
Dzień, w którym zmiksowała się Ziemia - w przeciwieństwie do pierwszego szorta fatalnie napisane. Okropne.
Dzień po końcu świata;Reaktywacja - bardzo fajne. PUNKT
Raz się żyje - niezłe, aczkolwiek mało porywające
Muzeum Końca Świata - myślę, że ten dzień nadejdzie szybciej niż myślimy i wcale konsekwencje nie będą takie straszne. W końcu parę wielkich portali już padło... I nikt nie płakał. Szort słaby. |
_________________ What Codringher Hears |
|
|
|
|
Agi
Modliszka
Posty: 39279 Skąd: Wielkopolska
|
Wysłany: 28 Stycznia 2013, 11:35
|
|
|
meksico, marcolphus, dziękuję za głosy i komentarze. |
|
|
|
|
Arya
Stefan Sławiński
Posty: 2628 Skąd: Lublin
|
Wysłany: 28 Stycznia 2013, 15:30
|
|
|
Mój głos poszedł na Erasta i Dinuszkę. |
|
|
|
|
Agi
Modliszka
Posty: 39279 Skąd: Wielkopolska
|
Wysłany: 28 Stycznia 2013, 15:32
|
|
|
Arya, dziękuję. |
|
|
|
|
marekz
Vampirella
Posty: 587 Skąd: z Bylekąd
|
Wysłany: 28 Stycznia 2013, 17:10
|
|
|
Żaden mi się nie spodobał, tak że głosuję na ostatnią opcję w ankiecie.
Natomiast zdecydowane wyróżnienie dla „Dzień po końcu świata” – „Reaktywacja - niektóre smaczki z trzeciego akapitu były naprawdę świetne, przy Majach to bez mała padłem. Szkoda, że pozostałe akapity były o tyle słabsze. |
_________________ Wieczność bywa naprawdę długa. Szczególnie pod koniec. |
|
|
|
|
Agi
Modliszka
Posty: 39279 Skąd: Wielkopolska
|
Wysłany: 28 Stycznia 2013, 17:56
|
|
|
marekz, dziękuję za komentarz i doceniam fakt poinformowania Autorów o negatywnym wyborze. Głosowanie anonimowe, nieważne in plus, czy in minus ma w sobie coś wstydliwego.
Zachęcam kolejnych oceniających do komentowania i głosowania. |
|
|
|
|
Freja
Luke Skywalker
Posty: 201 Skąd: Łódź
|
Wysłany: 28 Stycznia 2013, 18:16
|
|
|
Dzień po końcu świata - Reaktywacja - ze wszystkich szortów, ten najbardziej przypadł mi do gustu; fajnie napisany, dobrze się czytało. |
|
|
|
|
Agi
Modliszka
Posty: 39279 Skąd: Wielkopolska
|
Wysłany: 28 Stycznia 2013, 18:36
|
|
|
Freja, dziękuję pięknie. |
|
|
|
|
mesiash
Sedecimus
Posty: 1855 Skąd: Stolica
|
Wysłany: 29 Stycznia 2013, 11:20
|
|
|
Dałem plusa dla obu tytułów w cudzysłowach. Reaktywacja jest zabawna i po dwóch pierwszych wygląda bardzo pozytywnie, być może nie dostałaby ode mnie punktu, gdyby była jako pierwsza wrzucona. Natomiast Raz się żyje bardzo dobrze oddaje moje wyobrażenie o tym jak skończy się świat, i dostało głos właśnie za to. |
_________________ The difference between "space-based clean power station" and "unimaginably powerful orbiting death ray" is mostly semantics and hope. - ponoć Asimov |
|
|
|
|
Agi
Modliszka
Posty: 39279 Skąd: Wielkopolska
|
Wysłany: 29 Stycznia 2013, 11:54
|
|
|
mesiash, dziękuję za komentarz i głosowanie. |
|
|
|
|
Słowik
Cynglarz
Posty: 4931 Skąd: Kraków
|
Wysłany: 29 Stycznia 2013, 13:57
|
|
|
Przeczytałem, to i zagłosuję.
Trzeci i czwarty misię, reszta niemisię. |
_________________ I'd rather have a bottle in front of me than a frontal lobotomy. |
|
|
|
|
Agi
Modliszka
Posty: 39279 Skąd: Wielkopolska
|
Wysłany: 29 Stycznia 2013, 14:00
|
|
|
Dziękuję Słowiku. |
|
|
|
|
Anneliese
Tom Bombadil
Posty: 31 Skąd: 3City
|
Wysłany: 29 Stycznia 2013, 14:50
|
|
|
Najlepsze, moim skromnym zdaniem, „Dzień po końcu świata” – „Reaktywacja"- PUNKT.
Edit: Dlaczego? Ano, w lekki i przyjemy sposób podano ciężką tematykę. |
_________________ Truly bitten. TRUE BLOOD. |
|
|
|
|
Agi
Modliszka
Posty: 39279 Skąd: Wielkopolska
|
Wysłany: 29 Stycznia 2013, 19:55
|
|
|
Anneliese, dziękuję za głosowanie i komentarz. |
|
|
|
|
Adrianna
Luke Skywalker
Posty: 209 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: 29 Stycznia 2013, 21:26
|
|
|
Erast i Dinuszka - Klimatyczne i ładnie napisane. Mało tego końca świata, ale... Ale ma coś w sobie
Dzień, w którym zmiksowała się Ziemia - Nie, po prostu nie podeszło. Ani fabularnie, ani językowo, ani pomysłem.
„Dzień po końcu świata” – „Reaktywacja - Pomysł bajzlu w niebie trochę wtórny. Środek fajny, reszta taka sobie. Czytało się lekko, ale bez szału.
Raz się żyje - Podoba mi się wykorzystanie Miłosza i taka interpretacja końca świata. Do tego zgrabnie napisane.
Muzeum Końca Świata - Pomysł nawet ciekawy (aktualny? ), chociaż raczej mocno przesadzony. Jako osoba niefejsbukowa mogę się tylko zaśmiać. Ale poza tym nie porwało.
Ostatecznie punkt na Erasta i Dinuszkę oraz Raz się żyje |
|
|
|
|
Agi
Modliszka
Posty: 39279 Skąd: Wielkopolska
|
Wysłany: 29 Stycznia 2013, 21:32
|
|
|
Adrianna, bardzo dziękuję za dłuższe komentarze i głosowanie.
Nieźle Wam idzie, dwa dni i już 13 osób głosowało. |
|
|
|
|
Witchma
Jokercat
Posty: 24697 Skąd: Zgierz
|
Wysłany: 31 Stycznia 2013, 09:40
|
|
|
Oddaję głos na Dzień po końcu świata;Reaktywacja. |
_________________ Basically, I believe in peace and bashing two bricks together.
"Wszystkie kobiety są piękne, tylko po niektórych tego nie widać."
/Maria Czubaszek/ |
|
|
|
|
Agi
Modliszka
Posty: 39279 Skąd: Wielkopolska
|
Wysłany: 31 Stycznia 2013, 09:54
|
|
|
Witchma, dziękuję. |
|
|
|
|
merula
Pani z Jeziora
Posty: 23494 Skąd: przystanek Alaska
|
Wysłany: 31 Stycznia 2013, 22:14
|
|
|
Erast i Dinuszka i Dzień po końcu świata;Reaktywacja.
bo mnie ujęły. |
_________________ Kobiety dzielą się na te, które nie wiedzą czego chcą i na te, które chcą, ale nie wiedzą czego. |
|
|
|
|
Agi
Modliszka
Posty: 39279 Skąd: Wielkopolska
|
Wysłany: 31 Stycznia 2013, 22:40
|
|
|
merula, dziękuję za glosowaie. |
|
|
|
|
Magnis
Wyduldas Napfluj
Posty: 7011 Skąd: Okolice Wawa
|
Wysłany: 1 Lutego 2013, 17:53
|
|
|
Zagłosowałem na :
Erast i Dinuszka - Fajne opowiadanie i podobało mi się.
„Dzień po końcu świata” – „Reaktywacja - podczas czytania przypomniał mi się Marek Oramus ze swoją książką Święto śmiechu. Chociaż to krótki tekst to bawiłem się podczas czytania fajnie . I czytało się przyjemnie. |
_________________ Stefan Grabiński
Wielcy Przedwieczni : Dagon, Wielki Cthulhu i Wielki Staruch. |
|
|
|
|
Agi
Modliszka
Posty: 39279 Skąd: Wielkopolska
|
Wysłany: 1 Lutego 2013, 17:57
|
|
|
Magnis, dziękuję za komentarz i głosowanie. |
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
|
Dodaj temat do Ulubionych Wersja do druku
|
Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group |