Strona Główna


UżytkownicyUżytkownicy  Regulamin  ProfilProfil
SzukajSzukaj  FAQFAQ  GrupyGrupy  AlbumAlbum  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj
Winieta

Poprzedni temat «» Następny temat
Recenzje Niny Wum
Autor Wiadomość
Nina Wum 
King Kong


Posty: 840
Skąd: Warszawa
Wysłany: 9 Stycznia 2012, 00:24   Recenzje Niny Wum

Post jest cholernie długi i właśnie dlatego wylądował tutaj, a nie w „Ostatnio oglądane.” Jeśli ktoś ma trochę czasu i nic szczególnego do roboty, to zapraszam.

Tekken 3D : Blood Vengeance.

Bywają w życiu takie chwile, że chciałoby się rzucić swój mózg na ruszt i posłuchać, jak skwierczy.
Niektórzy dzwonią wówczas po dealera. Ja zaś siadam ochoczo przed monitorem, by obejrzeć Niemożebnie Głupi Film (NGF.)

Zdefiniujmy NGF.
To taki film, o którym z góry i bezsprzecznie wiadomo, że będzie do luftu. Dotyczący go artykuł na Wikipedii jest nader zwięzły i zdawkowy w tonie. Niemalże słychać, jak pióro pracownika agencji PR - którego do owego zadania przymuszono - skrzypi z niechęcią. Nawet najbardziej zahartowani w bojach weterani gatunku przyznają takiemu filmowi pół gwiazdki. Czarujący erudyta i niewątpliwy znawca, jakim jest krytyk filmowy
Roger Ebert, mężnie ogląda i recenzuje wszystko (nawet "Human Centipede")
jednakże od zetknięcia z NGF dostałby fluksji.

Pytanie: po co ktoś w ogóle chciałby NGF oglądać?

Bo to wprowadza w stany psychodeliczne. Bez udziału dealera, przypominam, a więc i bez różnorodnych a malowniczych Konsekwencyj, wiszących nad karkiem.
Jeżeli ktoś ma taki cel na celu (tj. nawalenie się na sucho) śmiało zachęcam do obejrzenia
Tekken 3D: Blood Vengeance.

Kto miał okazję być dorastającym chłopcem w połowie lat dziewięćdziesiątych, temu słowo "Tekken" (jap. ŻELAZNA PIĘŚĆ) kojarzy się zapewne z ekscytującą rozrywką, dostępną za wsunięciem złocisza w szczelinę. Automatu do gier szczelinę, żeby nie było. Tekken jest grą komputerową z gatunku nawalanka, czyli: "wciel się w wojownika - madafakę w fikuśnych ciuszkach i unicestwij adwersarza, kopiąc go efektownie po mordzie; a wszystko to w systemie turniejowym". Anglosasi nazywają to arcade fighting game, przy czym słowo arcade (galeria handlowa) jest tutaj nie od rzeczy.

Wiele złotych godzin młodości spędziłam w takiej galerii. Nie w głowie mi była odzież czy inne dobra dostępne w handlu. Razem z przyjaciółką łupałyśmy w gry z automatów na monety.
Przyjaciółka doprowadzała obsługę kącika gier do rozpaczy. Przechodziła bowiem wszystkie poziomy Soul Calibura od jednego kopa.
Trzydzieści minut zabawy za złotówkę.
Mnie nie szło już tak dobrze.
Czasami Soul Calibur był zajęty - i tak poznałam Tekkena.
Nieszczególnie przypadł mi on do gustu. Mechanika gry oparta jest - luźno, bo luźno - na znanych ludzkości sztukach walki piąchą oraz nogą, toteż niczego malowniczo nadprzyrodzonego owi fighterzy raczej nie zaprezentują. Większość bohaterów to
karki na sterydach, odziane w porcięta ze lśniącymi lampasami. W pamięć zapadł mi szczególnie żywo pewien zawodnik, ubrany w:

a) tygrysią maskę,
b) wspomniane już portki,
c) wielkie, nadmuchiwane adidasy.

Jakoś nie porwała mię epickość Tekkena.

Film na motywach gry nosi podtytuł ZEMSTA KRWI.
Nietrudno pojąć, czego się spodziewałam: mnogości fikuśnie odzianych madafaków, tak barczystych, że przez drzwi do pokoju wchodzą wraz z framugą. Kopiących się efektownie po mordzie.
Względnie częstujących oponenta one-linerami w rodzaju: POSMAKUJ TRZEWI PIEKiEŁ!
Nie zaskoczę nikogo, gdy wyznam, iż dzieło interesująco zawiodło me oczekiwania.

Proponuję teraz włączyć sobie znany kawałek zespołu Jefferson Airplane (ten z „ feeeed your heeeeaaad!”). Będzie pasował.

Uwaga, leci fabuła. Skróty oraz pominięcia proszę darować; referuję tak, jak oszołomiony mózg to zapamiętał.

Ulicami miasta Kioto (Japonia) pędzi dorosła samica niedźwiedzia pandy. *
Z uczennicą w mundurku na grzbiecie.
Uczennica jest drobnokościstą Chineczką, ale przez wysokie ogrodzenie wokół budynku szkoły przeskakuje bez wysiłku. Widomie kung-fu zna.
Chineczka (imię jej Ling Xiaou - kto wie, jak to się wymawia, niechaj mnie oświeci) zaparkowała pandę wśród stojących pod szkołą rowerów. Wzywają ją do gabinetu dyrektora. Nachodzi mnie straszliwa myśl - czyżby panda zes...użyźniła teren szkolny?
Ale nie, to tylko naszą Xiaou wyrzucają ze szkoły. Pod ewidentnym pretekstem.
Młoda wszczyna awanturę i wtedy na scenę wkracza Niegustowna Kobieta.

Niegustowna Kobieta nosi tradycyjne chińskie qipao do ażurowych rajstop. Na tyłku ma zamontowaną wielką, odpustową kokardę. Niezrażona tym wszystkim, szantażem oraz demonicznym kontraltem nakłania naszą bohaterkę do PodjęciaTajnej Misji.
Zleconej Jej przez Tajną Organizację. (Jeśli ta organizacja ma stronę w sieci, to adres jej bez pudła brzmi pureevil.org.)
Xiaou zgadza się wejść w konszachty z PureEvilCorp, cóż ma robić. Zresztą, zadanie, które jej poruczono, do ambitnych nie należy: ma zmienić szkołę na inną i w tej innej zdobyć zaufanie pewnego chłopaka. Dołączyli zdjęcie chłopaka. Nazwijmy go Konwencjonalny Słodziak.

"Nie zgodziłabym się, gdyby nie był taki przystojny" wzdycha Xiaou, pętając się po nowej szkole w poszukiwaniu Słodziaka. To dopiero pierwszy kwadrans filmu, lecz w mej duszy już kiełkuje straszne podejrzenie, że na ZEMSTĘ KRWI trzeba będzie długo poczekać.
Szukając Słodziaka, Xiaou zdobywa przyjaciółkę. Oto dokładny opis przyjaciółki:

Intensywnie różowe włosy, we włosach margerytki. Twarz nie zdradzającą żadnych cech azjatyckich oraz strój godny radzieckiej łyżwiarki figurowej. Z różami, perłami itd. dyndającymi tu i ówdzie. Ma również słodziusieńki głosik oraz naiwny, egzaltowany, dziecięcy sposób bycia. Podstarzali otaku leją nad czymś takim łzy wzruszenia. Ja sięgam po młotek.
Młode spędzają czas wesoło, np. podglądając Słodziaka po prysznicem w jego własnym mieszkaniu (chłopcze, zamykaj drzwi - rada na przyszłość.) My widzimy jeno, że Słodziak jest jakiś nadnaturalnie podpakowany jak na maturzystę, potem kamera przezornie odjeżdża. Tak rodzi się między dziewczętami więź.
"Fajnie, że obie lubimy Słodziaka, będziemy mogły o niego walczyć" mówi autentycznie ucieszona różowowłosa, a ja gryzę poręcz krzesła i pytam: gdzie jest moja ZEMSTA KRWI, do cholery?
Na szczęście fabuła przyśpiesza. Oddział zamaskowanych wojaków żywcem wyjęty z KillZone'a porywa Słodziaka z terenów szkolnych, w biały dzień. Xiaou chce go ratować. Okazuje się, że słusznie sięgnęłam po ten młotek.
Różowowłosej znika z gębusi kretyński przyjazny uśmiech, natomiast wyrastają jej
PIŁY ŁAŃCUCHOWE z nadgarstków.
I ODRZUTOWE SKRZYDŁA z pleców.
Oraz inne takie. Następują rozpirz oraz rozwałka, gdy nasza Chineczka zmuszona jest walczyć w obronie miłego jej życia.
Everybody was kung-fu fighting.
Nigdy nie ufaj dziewczynie, która nie potrafi się sensownie ubrać.

Kung-fu fighting dostaje jeszcze trochę czasu antenowego, bo nasze przyjaciółki z jakichś przyczyn ochotnie wznawiają bój w pod Złotym Pawilonem (Kinkaku-ji) w Kioto.
Co jest dobre. Tradycja arcade fighting games nakazuje, by walki odbywały się w miejscach Znaczących tudzież Epickich. Czyż muszę dodawać, że Xiaou i robot w różowym rozpirzają bezcenny zabytek w drzazgi? O, radości. Tematycznie to jeszcze daleko do ZEMSTY KRWI, ale już bliżej niż dotąd.

Potem akcja cokolwiek klęśnie. Robot przełącza się z trybu rzeźnickiego na cywilny, odpala
human mode i znów jest głupią nastolatką. O dziwo, Xiaou to nie przeszkadza. Można kontynuować czułą przyjaźń.
Fabuła zasuwa do przodu jak dychawiczny terier; wojaki z KillZone’a szukają dziewcząt po lesie wokół zgliszczy pawilonu, więc trzeba uciekać. Na szczęście po sąsiedzku jest wypasiona pseudobarokowa hacjenda nauczyciela z ichniej szkoły (taki blondynek.) Nauczyciel wita nasze uciekinierki kordialnym: „Rozgoście się, mam 61 sypialni!”i nawet nie próbuje ich podmacywać. Robot wyciąga skądś kabel i podpina się do gniazdka. Zdejmuje również głowę, cały czas gaworząc przyjaźnie. Xiaou bierze prysznic.
Panda odpala plazmę i otwiera browca.

Następuje tzwana ekspozycja, która jest długa i nudna, więc nie będę Was nią zamęczać. Dziewczęta rozmawiają o zemście, także o krwi i trochę o jakimś demonicznym rodzie Mishimów, którego członkowie byli bogatymi madafakami, szefami Tajnych Organizacji, a poza tym prowadzili eksperymenty genetyczne na ludziach...i coś tam. Xiaou zwierza się robotowi, że miała kiedyś ukochaną lodówkę, do której lubiła się przytulać. Robot łapie tkliwą aluzję i rozświetla się ze szczęścia. Nie, ja naprawdę niczego nie zmyślam.

Chwila błogości nie trwa długo. Trzeba ratować Słodziaka, porwanego przez Tajną Organizację.
W pobliżu jest jeszcze jeden bezcenny zabytek – zamek Himeji – i tam też bez namysłu udają się nasze bohaterki.
I słusznie. Albowiem tam właśnie, precyzyjnie pośrodku wielkiego, pustego pomieszczenia czeka Słodziak. Skołowany i ogólnie jakiś nie tego. Wprawdzie uśmiecha się słabo na widok dziewcząt, lecz – WTEM!
Słyszymy demoniczny śmiech. Baryton.
Do pomieszczenia wkracza - PARARAMPAMPAM, PARARAM! - Człowiek z Brwiami.
Człowiek z Brwiami, jak sam opis wskazuje, ma brwi, które zawstydziłyby Toshiro Mifune
w „Tronie we krwi.”
Takie strome, malownicze i kręte. Ponadto ma także:

a) błyszczącą koszulę, rozpiętą zawadiacko na wysokości pępka;
b) fryzurę, usztywnioną na kamień za pomocą pasty fryzjerskiej;
c) rękawice do kick-boxingu. Czerwone. Z gustownymi ćwiekami. **

W mojej duszy rodzi się nadzieja, że jakaś ZEMSTA KRWI jednak nastąpi.

(Uwaga do chłopców: to jest Jin Kazama, rzecz jasna.)

Dziewczęta truchleją. Zwłaszcza truchleje Xiaou, która, jak się okazało, znała Człowieka z Brwiami jako sympatycznego maturzystę, nie zaś jako demonicznego szefa Tajnej Organizacji. Napięcie rośnie jak na sterydach. Gdy – WTEM!!
Słyszymy inny demoniczny śmiech. Głębszy baryton.
Do pomieszczenia wkracza Ojciec Człowieka z Brwiami.
Wygląda jak yakuza z pocztówek; na jego włosach można by urządzić ślizgawkę.
Ojciec i Syn z Brwiami nie lubią się za bardzo. Co jest zrozumiałe, zważywszy, że, jak się okazuje, kierują dwiema konkurencyjnymi Tajnymi Organizacjami. Wygląda na to, że Słodziak się rozerwie.
Już, już skłóceni madafakowie mają popaść w domową wróżdę, już wyglądam tej ZEMSTY KRWI jak kania dżdżu, gdy – WTEM!!!
Słyszymy śmiech tak donośny, głęboki, potężny i ochrypły, że idzie nam w pięty.
Pojawia się Monumentalny Starzec.
Monumentalny Starzec wygląda tak:

http://en.wikipedia.org/wiki/Heihachi_Mishima

Proszę zwrócić uwagę na elementy: umięśnienie ogólne, głowa typu „pomidor na trumnie”, kępy dumnego siwego włosia nad uszami, zawsze wskazujące północ - oraz drewniaczki geta. Żaden śmiertelnik nie byłby w stanie uprawiać madafackich sztuk walki, mając to coś na nogach. Monumentalny Starzec jest w stanie. Zaraz skopie swemu synowi i wnukowi części tylne.
Albowiem tak mu się podoba, a poza tym i tak zawsze był Nikczemnym Patriarchą.

Słodziak się ożywia, oczy mu zabłysły. Właściwie to zabłysł cały. Ściąga koszulę, demonstrując obecnym najbardziej obciachowy tatuaż, jaki można sobie wyobrazić (chyba tylko te poroża na nerkach, widywane latem w komunikacji miejskiej to przemagają) oraz drobny kłopot zdrowotnej natury. Nadnaturalnie podpompowany mięśniami tors Słodziaka świeci na zielono. Właściwie to migocze. Albowiem – niespodzianka! - Słodziak jest nieśmiertelnym mutantem, a Monumentalny Starzec tym, który go stworzył.
Słodziak startuje do Starca. Senior wyżyma nieśmiertelnego mutanta jak mokrą szmatę i odrzuca go precz ze wstrętem. Słodziak przestaje migotać i skutecznie umiera. Dziewczęta szlochają z cicha.
Następuje to, na co czekałam - czyli bezmyślna, nierealistyczna przemoc i one-linery .
(Tekst POSMAKUJ TRZEWI PIEKIEŁ należy do dziadka. Jak ja uwielbiam japońską popkulturę.)

Dziadek, Ojciec i Syn z Brwiami walczą zawzięcie metodą „każdy przeciw każdemu”.
Trwa to dość długo i zaczyna mi się ten film niemalże podobać. Niestety, choreograf doszedł do wniosku, że trzech to już tłok, w związku z czym Ojciec i Syn z Brwiami przejściowo łączą wysiłki i wybijają dziadkiem dziurę w zamku Himeji.
Na wylot.
Potem zaś obaj wytwarzają rogi, ogony, demoniczne oblicza oraz wielkie, skórzaste skrzydła – i dalejże kontynuować waśń w powietrzu. Ponieważ oprócz kopów, ciosów oraz bloków adwersarze stosują dość rozrzutnie technikę strugi piekielnego ognia prosto z paszczy, zamek obraca się w efektowną perzynę.
Wydaje się, że fabuła ugrzęzła na mieliźnie. Na szczęście dziadek nie był w ciemię bity; sobie tylko znanymi sposobami powoduje, iż masa zwęglonego, tlącego się na czerwono drewna, które było zamkiem Himeji, samorodnie zbiera się do kupy i powstaje pod postacią Gigantycznego Ożywionego Kolosa a la Godzilla. Teraz szanse są mniej więcej wyrównane.
(Co ci Japończycy mają z tą Godzillą, rany boskie?..)

Uświadomiłam sobie, że dojeżdżam do końca czwartej strony, a podsumowania wciąż brak.
Zaznaczę więc jeno, że świat został uratowany przed madafakami. Dzięki poświęceniu różowego robota. Robot ruszył w bój swój ostatni ze słowami: „Będę jak twoja lodówka! Dam z siebie wszystko!”

Ufff.

Film został w całości zrobiony w technice animacji komputerowej i jest to robota pierwszej klasy.
Płynność animacji, piękno kolorów tudzież epicki rozmach efektów specjalnych – przemysłowa ilość zwęglonego drewna formuje się w megajaszczura na naszych oczach, przypominam – dosłownie zapiera dech w piersiach. Czy też w tym, co tam kto ma.
Niezmiennie mnie dziwi - oraz napełnia boleścią - że można zaprząc potężne moce obliczeniowe, zaangażować najlepszych na świecie specjalistów od modelowania i renderingu, zapłacić ciężkie pliki waluty za urywające łeb doświadczenie natury wizualnej – i pozwolić, by scenariusz do tego doświadczenia wyglądał, jakby napisała go para dziesięciolatków. Niezbyt bystrych dziesięciolatków, szczerze mówiąc.
_

* Skąd wiem, że nie samiec? A bo ma bransoletki na wszystkich łapach.
** Ma też spodnie, oczywiście, ale nic w nich ciekawego.

edycja: poprawiłam nieścisłość.
_________________
www.ninawum.com
A tu moja biżuteria: https://www.etsy.com/shop...rty?ref=si_shop
Ostatnio zmieniony przez Nina Wum 9 Stycznia 2012, 15:31, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Dunadan 
Abraham van Helsing


Posty: 10250
Skąd: Warszawa/Tomaszów Maz
Wysłany: 9 Stycznia 2012, 04:31   

Nina Wum, ehh... szkoda :-/ tak zmarnować taką ciekawą fabułę - tak tak, już wiem idea turnieju walki nie jest nowa ale te postaci, te historie... ;) no cóż... pozaostaje pomedytować:
http://www.youtube.com/watch?v=bTn9AUo13sI

Szczerze to nie czytałem całego twojej recenzji bo jest 4:30 nad ranem :mrgreen: był Yoshi?

PS: sprawa mnie dziwi bo:
Nina Wum napisał/a
scenariusz do tego doświadczenia napisała para dziesięciolatków. Niezbyt bystrych dziesięciolatków, szczerze mówiąc.

Tekken to absolutnie nie jest gra dla dziesięcilatków - to chyba najbardziej techniczna "bijatyka" ze wszystkich, nie ten target :shock:
_________________
www.badelek.com

Luck yourself
 
 
dalambert 
Agent Chaosu


Posty: 23516
Skąd: Grochów
Wysłany: 9 Stycznia 2012, 09:31   

Nina Wum, - urocza lektura :D
Gry typu " wyścig małpy z komputerem" i "łubudubu brzęk" nigdy mnie nie interesowały , z oglądania opowieśći " kop w mordę drania" skutecznie wyleczył mnie "Strażnik Tekasau" / choć tam bywa fabuła/, ale twoja opowieść jest znakomika - czyta się z przyjemnością :D
_________________
Boże chroń Królową - Dalambert
 
 
Ozzborn 
Naznaczony Ortalionem


Posty: 8409
Skąd: z krainy Oz
Wysłany: 9 Stycznia 2012, 15:27   

a tera jeszcze blog... piekło zamarznie niechybnie :P
_________________
Czerwony Prorok i Najwyższy Kapłan Ortalionowego Boga

'Irony is wasted on some people.'-T.Pratchett

"Ozzborn, pogódź się z tym. Twoja uroda jest Twoim przekleństwem." (c) baranek
 
 
Nina Wum 
King Kong


Posty: 840
Skąd: Warszawa
Wysłany: 9 Stycznia 2012, 15:44   

Ozzi, na roznegliżowane zdjęcia nie ma co liczyć. ;P:
Dalambercie, cieszę się bardzo. Taki był mój cel. Czerpię osobliwą frajdę z obcowania z co bardziej kuriozalnymi wykwitami kultury popularnej.

Dunadan - tego nie pisały dzieci, rzecz jasna. Ujęłam to tak, coby podkreślić dogłębną wujowatość scenariusza. Już doprecyzowane.
Secundo - ależ kopanki są przede wszystkim dla małoletnich. Dzieciaki mają wiedźmiński refleks i "mechanika", jakkolwiek skomplikowana, wchodzi im dożylnie - widziałeś kiedy takiego juniora w boju?
Tertio - ten rodzaj kiczowatego machismo najsilniej przemawia właśnie do podrostków.
Po za tym, przy tego typu grze nie trzeba umieć płynnie czytać. :wink:
_________________
www.ninawum.com
A tu moja biżuteria: https://www.etsy.com/shop...rty?ref=si_shop
 
 
Ozzborn 
Naznaczony Ortalionem


Posty: 8409
Skąd: z krainy Oz
Wysłany: 9 Stycznia 2012, 16:12   

Nina Wum napisał/a
Ozzi, na roznegliżowane zdjęcia nie ma co liczyć. ;P:

oj tam oj tam.. metodą małych kroczków.. :mrgreen: ;P:
_________________
Czerwony Prorok i Najwyższy Kapłan Ortalionowego Boga

'Irony is wasted on some people.'-T.Pratchett

"Ozzborn, pogódź się z tym. Twoja uroda jest Twoim przekleństwem." (c) baranek
 
 
Dunadan 
Abraham van Helsing


Posty: 10250
Skąd: Warszawa/Tomaszów Maz
Wysłany: 13 Stycznia 2012, 20:29   

Nina Wum, ale właśnie Tekken ma to do siebie, że to cholernie techniczna a nawet taktyczna gra... jest relatywnie mało widowiskowa, ale to właśnie za technikalia jest tak lubiana. Widziałem kiedyś tabele z czasami reakcji różnych ciosów, w milisekundach, to podobno jest do ogarnięcia i mistrzowie to ogarniają :shock:
_________________
www.badelek.com

Luck yourself
 
 
Nina Wum 
King Kong


Posty: 840
Skąd: Warszawa
Wysłany: 13 Stycznia 2012, 21:10   

Dunadan, wierzę Ci.
Ja z kolei widziałam chłopaczka z podstawówki, który przybył (do automatu z Tekkenem), zobaczył - i zamiótł. Czy on się posiłkował tabelami, czy też walił w klawisze "na małpę" - trudno dociec, albowiem robił to ze straszliwą szybkością. Dwóm wówczas-piętnastolatkom obecnym na miejscu zdarzenia (tzn. kumpeli i mnie) zrobiło się cokolwiek łyso. :lol:
_________________
www.ninawum.com
A tu moja biżuteria: https://www.etsy.com/shop...rty?ref=si_shop
 
 
Iscariote 
Wiedźmikołaj


Posty: 4787
Skąd: Łódź
Wysłany: 14 Stycznia 2012, 11:38   

E tam Tekken, ja tak podszedłem do automatu z Soul Caliburem. Gram sobie pierwszy raz w życiu, tak dla zgrywy, napieprzam na pałe, a tu nagle tłumek za mną się robi. Rach, ciach, finałowa walka. Highscore na pierwszej pozycji. Zawiedziony Iscariot, że gra się skończyła wyrusza do domu :wink:
 
 
dzejes 
prorok


Posty: 10065
Skąd: City
Wysłany: 14 Stycznia 2012, 11:58   

O, dokładnie to samo miałem z Soul Caliburem. Przeszedłem od pierwszego strzału. Dodam, że wcale nie jestem jakimś wymiataczem w bijatyki. Nie wiem jak to się stało. Wziąłem kolesia z największym mieczem i już.
_________________
If we shadows have offended,
Think but this, and all is mended,
That you have but slumber'd here
While these visions did appear.
 
 
Nina Wum 
King Kong


Posty: 840
Skąd: Warszawa
Wysłany: 14 Stycznia 2012, 23:25   

Ha, czułam, że z tematu zrobi się gierny Hall of Fame. :lol:

P.S: Facet z dużym mieczem ma takie ciosy, ze z pół paska życia odrąbuje, a poza tym trudno go zablokować. Chłopaki, nie idźcie na łatwiznę - grajcie Mitsurugim:
http://www.youtube.com/watch?v=ZoeN25dJd84
_________________
www.ninawum.com
A tu moja biżuteria: https://www.etsy.com/shop...rty?ref=si_shop
 
 
Iscariote 
Wiedźmikołaj


Posty: 4787
Skąd: Łódź
Wysłany: 15 Stycznia 2012, 16:20   

Ja grałem Raphaelem :P ten z mniejszym mieczem
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group