Strona Główna


UżytkownicyUżytkownicy  Regulamin  ProfilProfil
SzukajSzukaj  FAQFAQ  GrupyGrupy  AlbumAlbum  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj
Winieta

Poprzedni temat «» Następny temat
Szorty - Heroina - głosowanie do 7 września 2009

Które trzy działki "Heroiny" najbardziej Cię sponiewierały
Biała Dama
5%
 5%  [ 6 ]
Cień wspomnień
16%
 16%  [ 18 ]
Gazowy gigant
3%
 3%  [ 4 ]
Heroina i drzewa
15%
 15%  [ 17 ]
Heroina kontra Predator
2%
 2%  [ 3 ]
Inna bajka
8%
 8%  [ 9 ]
Mas'A'Cra
18%
 18%  [ 20 ]
Naprzeciw całemu światu
1%
 1%  [ 2 ]
Narodziny Ateny (znów)
2%
 2%  [ 3 ]
Smok
5%
 5%  [ 6 ]
System
2%
 2%  [ 3 ]
Świetlista droga
2%
 2%  [ 3 ]
Umowa
3%
 3%  [ 4 ]
Wykopki
9%
 9%  [ 10 ]
Głosowań: 42
Wszystkich Głosów: 108

Autor Wiadomość
baranek 
Wróbel galaktyki


Posty: 5606
Skąd: Toruń
Wysłany: 24 Sierpnia 2009, 20:51   Szorty - Heroina - głosowanie do 7 września 2009

Przed Wami czternaście działek wybornej "Heroiny". Smacznego.


Biała Dama

Przyszła do mnie, gdy czułem się bardzo źle. Rzuciła czar, dając krasnoludzką siłę, elfią radość, ludzką chęć życia. Ofiarowała mi nowy świat.
I nigdy z niego nie wypuściła.


Cień wspomnień

Jestem cieniem. Niezauważona chodzę ulicami. Ludzie mijają mnie obojętnie, jestem dla nich tylko elementem tła. Nikt, kto mnie widział, nie zapamięta mojej twarzy. Nikt, kto mnie słyszał, nie przypomni sobie brzmienia mojego głosu. Nikt, kto ze mną rozmawiał, nie powtórzy moich słów. Jestem cieniem.

- Wybieraj – powiedzieli. – To albo on zginie.

Tak zostałam cieniem.

Wtedy jeszcze nie do końca rozumiałam. Nie wiedziałam, że to klątwa gorsza niż śmierć. Że nie rzucił jej nikt od pięciu wieków, od kiedy zakazano stosowania najokrutniejszych czarów. I że ten był na czele listy.

- W zasadzie to prawdziwy dar. Niektórzy wiele by dali za to, by w żaden sposób nie zapisywać się w ludzkiej pamięci – uśmiechnął się prawie przyjaźnie mag. Mój oprawca. – Tak będzie lepiej dla was obojga – dodał jeszcze z przekonaniem i zaczął recytować słowa zaklęcia.

Przyznaję, byłam głupia. Nie rozpoznałam następcy tronu. Bo i nikt inny nie rozpoznał go w młodym myśliwym, który zawitał tamtego wieczoru do karczmy. Nikt nie wiedział, że często wymyka się z zamku, żeby przez chwilę żyć, jak zwykły człowiek. I zakochać się, jak inni w jego wieku.

Szef straży uderzył mnie w twarz. Jak śmiałam. Jak udało mi się go zwabić i omamić.
A on przecież przyszedł sam. I chciał zostać na zawsze.

- Nie obchodzi mnie żadna cesarska córka. Chcę ciebie – zapewniał żarliwie, całując moje mokre od łez policzki. – Nikt nie może nas rozdzielić.


Było ich trzech i mogli wszystko. Oznajmili, że książę poślubi córkę cesarza albo zginie, bo tylko śmierć może zwolnić ze słowa danego Grottonowi VI. Powiedzieli, że mogą oszczędzić mu bólu rozstania, ale muszę współpracować.

- Jeszcze dobrze na tym wyjdziesz, będziesz szpiegiem doskonałym. Dużo zarobisz. A on przeżyje.

Na jego ślubie stałam w pierwszym rzędzie. Ostateczny test klątwy. Pan młody może trzy razy zatrzymał wzrok na mojej twarzy i za każdym razem patrzył na mnie jakby po raz pierwszy. Zemdlałam. – To na pewno od słońca i nadmiaru wrażeń – szczebiotały damy dworu.
Kiedy mnie wyniesiono nikt nie mógł zrozumieć, jak to się stało, że jedno z miejsc w pierwszym rzędzie pozostawiono puste. – Takie niedopatrzenie na cesarskim ślubie... – załamywały ręce damy dworu.

I tak zostałam zaledwie cieniem człowieka. Przeszkolili mnie. Nauczyli wykorzystywać nowy dar w służbie królestwa. Tego samego, którego przyszłość niemal utonęła w moich zielonych oczach. Nie jestem już wesołą dziewczyną, która znalazła swoje przeznaczenie w ramionach czarnowłosego myśliwego...

...jestem cieniem. Nie mam twarzy. Niepotrzebne mi imię. Nikt nigdy nie zapamięta mojego uśmiechu.

Ja pamiętam wszystko.

I co dzień błagam bogów, by pozwolili mi zapomnieć.


Gazowy gigant

Reesha odwróciła się gwałtownie. Tak, nie myliła się, te świnie, które ją ścigały właśnie wyłaniały się z lasu. Byli postrachem okolicznych wiosek. Obleśne uśmiechy i długie, posklejane brody od razu rzucały się w oczy. Krasnoludka zaraza. Największe ochleje i zboczeńcy świata.
Kobieta nie musiała uciekać, ale chciała się trochę zabawić, dlatego dała im złudzenie, że to oni ją ścigają. Dzięki temu scenariuszowi, krasnoludy miały cały czas ochotę za nią gonić. Gdy tylko opuściła miasteczko, zaczęli za nią podążać. Myśleli, że jest słaba i dlatego się przed nimi chowa. Prawda była zgoła inna, ale satysfakcję zobaczenia min kurdupli, gdy się o tym dowiedzą postanowiła zostawić na później. Ten czas w końcu nadszedł.
- Chodź tu cizio! – największy z pokurczy, sięgający jej do pasa szczerbaty staruch zarechotał obleśnie. – Zabawimy się! Już z daleka widać, żeś ciaśniutka, elficka szmato! – Reszta gromady wybuchła opętańczym chichotem i zaczęła entuzjastycznie kiwać głowami.
- Sami przyjdźcie, czekam na was z niecierpliwością, a zwłaszcza na ciebie, Hingu.
- O hoho, widzę, że dotarła do ciebie moja sława? Opowieści o rozdziewiczonych elfickich księżniczkach zrobiły i na tobie wrażenie? – rzeczony Hing pokraśniał, a niekompletny uśmiech jeszcze bardziej rozjaśnił mu mordę.
Na szczęście nie usłyszał odpowiedzi, w innym przypadku szybko by zawrócił i spieprzał gdzie pieprz rośnie, zabierając ze sobą rozwrzeszczanych kompanów.
- Cóż za pech, moi mili… Nie chodzicie widocznie do tych samych knajp co ja. Powinniście mnie rozpoznać. – powiedziała, gdy byli już dostatecznie blisko.
- Co ty wygadujesz ślicznotko? – Hing wyraźnie się niecierpliwił – Przestań gadać i nie stawiaj oporu, to wydupczymy cię szybciutko, a jak będziesz stękać, to przez tydzień nie będziesz mogła usiąść, hehehehe – zarechotał.
- Znasz imię Reesha?
- Co? Nie chcesz chyba powiedzieć…? – stary chyba się nieco zaniepokoił, na jego obleśnej twarzy pojawił się lekki wyraz niedowierzania.
- Tak, dziadu. To ja. A teraz czeka was kara za nieobyczajne zamiary.
- Nie, czekaj… - popłoch powoli wkradał się w szeregi krasnoludów, ale było już za późno.
Reesha odwróciła się i opadła na ręce, wypinając pośladki. Donośne pierdnięcie zakłóciło nienaturalną ciszę, a wystrzelone gazy, nazwane o wiele później „oparami śmierci Wielkiej Reeshy Pierdowładnej”, pomknęły w stronę krasnoludów, które na ten widok podjęły desperacką próbę ucieczki. Ale nie dane im było znaleźć schronienia, po chwili opary dotarły do nich a powietrze przeszył rozpaczliwy krzyk. Umierali w agonii gdy trujące wyziewy wdzierały im się do płuc, ich ciała kurczyły się w zastraszającym tempie, podlegając jakoby przyspieszonemu procesowi gnilnemu.
Po chwili było po wszystkim. Na ziemi leżały tylko zniekształcone strzępy ubrań, a po krasnoludach nie było nawet śladu.
Reesha odwróciła się i otrzepała brudne od ziemi ręce.
- Obleśne cepy. – powiedziała z pogardą, odwróciła się i poszła swoją drogą, by walczyć z kolejnymi zdeprawowanymi tworami, zagrażającymi temu pięknemu światu. By tworzyć swoją legendę.


Heroina i drzewa

Sołtys nerwowo chodził po izbie – może nie przyjdzie? Skręci na Zapyzów albo Ulojły.
Stary Pankrac tylko uśmiechnął się smutno i skinął głową w kierunku sadu; między drzewkami pędził zdyszany dzieciak Załazów – Idzieee, idzieee – dopadł chałupy i ciężko wydyszał – idzie!
– No; tośmy się doczekali. Co jeszcze mówili? – Sołtys nie dał małemu odetchnąć.
– Mówili, że na Wiklinach, to wybiła i te krowy co je przerobili na smoki, i połowę starszyzny, bo we wiosce to dyskryminowali niskich, a krasnoludki to już zupełnie, i wszyscy patrzyli na nią z góry, i nikt nie zauważył, że specjalnie brodę na wieczór zaplotła, i że ...
– Na Wiklinach, toż tam sami wysocy, chyba ziemia taka, ledwo co do roboty zdatni, to rosną jeden z drugą, chude a długie, jak elfy – Sołtys zmarszczył czoło – trza nam szybko coś wymyślić.
– Nie jest źle – stary Pankrac siedział pod ścianą z przymkniętymi oczami – mówią, że jak wyrżnie trochę potworów czy kogo innego, to w kolejny tydzień inne rżnięcie alibo kadzenie ją rajcuje. Dawać Czarusia, ma z krasnoluda wzrost i zarost, dostanie „Wieczór z Heroiną, praktyczny poradnik”, drugi obieg, z obrazkami, niech się dokształci. A ty Sołtys gadkę szykuj; co jak co, ale kadzić potrafisz. Trzeba tylko jakieś ambitne zadanie jej wymyślić, w końcu to zawodowa Heroina, i w stolicy bywała.
Sołtys aż poczerwieniał z wysiłku – Może smoka zrobić? Albo niech „złego” wypędzi ze młyna. Albo kto niech się za orka przebierze.
– Oj Sołtys, Sołtys; toż to miała ostatnio. Jeszcze z nudów wioskę z dymem puści. A „ochotnika” na „orka” to skąd weźmiesz?
– No to już nie wiem, ty uczony, wymyślaj – siedzieli chwilę w milczeniu.
– Może niech kryzys pokona.
– Że co? – Sołtys spojrzał nieufnie.
– Kryzys! Jak byłem w mieście, to mówili, że spadł na nich potworny kryzys. Herold ogłaszał, że coś-tam zżera ich oszczędności i tylko ostre cięcia mogą kraj uratować.
Sołtys skrzywił się – No, toporem to ona lubi robić, ale kryzys, jakim sposobem?
– Damy radę – Pankrac w zamyśleniu rozglądał się po izbie – jabłka!
– Co jabłka? – Sołtys wybałuszył oczy.
– Mamy nadprodukcję jabłek.
– Mamy?
– Oj, Sołtys … – Pankrac już się nakręcał – mamy nadprodukcję jabłek, kryzys zżera …, albo nie, kryzys zagraża naszej przyszłości, tylko ostre cięcia mogą uratować … Siadaj i pisz. Dodaj coś o krasnoludzkiej rzetelności, i że żaden krasnolud nie ma takiego ostrego topora, podobno jest na tym punkcie bardzo czuła. Do wieczora wkujecie z Czarusiem na pamięć.
*
Sołtys siedział na ławie przed chatą. Westchnął żałośnie patrząc na resztki sadów za wsią. Cięcia były ostre, jeszcze przez wiele lat nie zagrozi im widmo nadprodukcji. Mógł chociaż jakoś oznaczyć drzewka; ale kto by pomyślał, że jabłonek nie odróżni?
*
Heroina zatrzymała się na wzgórzu i z dumą spoglądała na widoczny na placu, świeżo wzniesiony obelisk. Napisali „Heroinie – za pokonanie kryzysu – wdzięczni mieszkańcy”; to miłe. Nawet nie wiedziała, że jest „wybitną ekspertką od rewitalizacji rynków regionalnych”. Jednak uwielbia pomagać ludziom.


Heroina kontra Predator

Razu pewnego piękna, wspaniale zbudowana heroina o pełnych kształtach, blond włosach i wielkim mieczu wędrowała przez Mroczną Dżunglę. Na swej drodze spotkała legendarnego Drapieżcę z obcych krain, postrach wszechświata. Zapatrzył się na wdzięki niewieście - i Heroina pokonała go już w trzecim zdaniu opowieści.


Inna bajka

Kłopoty miała we krwi. Onej wiosny matka jej, pokojowa księżnej Esmeraldy, po conocnych igraszkach z koniuszym Hortensjem udała się do wróża po płyn na dzieci, znaczy brak dzieci. Wróża nie zastała. Mag, który ją przyjął, wysoki, przystojny blondyn, zapłonął dziwną afektacją do Juanity i pomylił fiolki. A może coś innego pomylił… Tak czy siak ku frasunkowi matki urodziła się blada, ruda, piegowata dziewczynka. Skonfundowany Hortensjo odrzekł się jej natychmiast, prawiąc, że oboje z Juanitą smagli są i czarnowłosi. Samotna matka Scholastyką ją przezwała, jako że przez naukę była poczęta. Na skutki długo nie czekano. Ognistowłosy chudzielec kryjąc się przed kamieniami dworskiej dzieciarni zamykał się w pałacowej bibliotece i pochłaniał tam księgi w tempie armii moli. Dzieła dopełniło popołudnie, gdy Tyka spacerując w ogrodzie omal nie wlazła na żabę. Płaz krzyczał gromko „Całuj albo won z mojej grządki”. O całowaniu pojęcia nie miała i mieć nie chciała. Półkę z romansami omijała łukiem w drodze do działu snycerstwa, magii bojowej i konstrukcji machin wojennych. I tak oto wyrosła na samotną dziwaczkę w bardzo grubych okularach.

***
Tego dnia myśląc o zsyłającym na wroga świąd zaklęciu, jak zwykle gapiła się przez otwarte okno biblioteki, gdy wtem do środka wpadło umorusane stworzenie z łukiem i w jednym chodaku.
- Kryj mnie – wrzasnęło - zgubiłam buta i teraz jakiś głąb chce mieć ze mną dzieci. Tyka przestraszyła się nie na żarty. Dzieci były pierwsze na Liście Rzeczy Których Nigdy Nie Uczyni.
- Schowam cię, ale co potem? – odparła.
- Po zmroku uciekniemy powozem księcia Enrico. Zostawia zaprzężony, bo co noc jeździ do jakiejś zaspanej panny z siedmioma sługusami krasnoludami. – Zaproponowała łuczniczka. – A tak w ogóle to Kermita mnie wołają, od Kertensji Mirandy rzecz jasna.
- Ja jestem Tyka od Scholastyki – ruda poprawiła spadające z nosa okulary. – To gdzie się udamy?
- Znajdziemy melinę w kniei i nikt nam już nie będzie rzyci truł.
- Zgoda, ale bez całowania.
- No co ty jasne, że bez.
Bladym świtem pośrodku ogromnego, mrocznego lasu, daleko, daleko od pałacu, bo gnały co koń wyskoczy, natknęły się na chatkę o niespotykanej piernikowo-drobiowej konstrukcji. Zakopały poprzednią właścicielkę, padłą z przejedzenia chyba, sądząc po stosie świeżo obgryzionych kości wymieszanych z dziecięcymi ubrankami. Urządziły przytulnie chałupinkę i odtąd mogły zacząć życie bez całowania, dzieci i żab, no może nie całkiem bez całowania.

***
Żyły już całkiem długo i szczęśliwie, gdy którejś nocy Tykę obudziły upiorne odgłosy. Obok chrapała żaba.
- No nie – wrzasnęła kobieta i wyskoczyła z barłogu – oszukałaś mnie!
- Zaraz tam oszukałaś – mruknęło stworzenie i uchyliło jedno oko. – Jestem żabą-księżniczką z TYCH żab-ksieżniczek. Ten kretyn wyciągnął mnie z sałaty i z zaskoczenia cmoknął w tyłek. Co miałam robić. A poza tym chyba nie powiesz, że nie lubisz całowania ze mną.
Tyka pokiwała głową na zgodę i odtąd żyły jeszcze bardziej szczęśliwie. Gdyż od swojego przeznaczenia nie da się uciec za daleko, ale to już inna bajka.


Mas’A’Cra. Fragment „Księgi mitów i legend Miasta Tuzina Bogów przez szlachetnego A’No’Neema spisanej”.

Mas’A’Cra była wojowniczką. Cholernie dobrą wojowniczką. Doskonale władała mieczem i toporem. Bywało, że równocześnie. W rzucaniu sztyletami nie miała sobie równych. W strzelaniu z łuku, chociaż uważała tę broń za niehonorową, ustępowała jedynie najznamienitszym elfim łucznikom. Ba, nawet zwykły nóż i widelec stawały się w jej mocarnych dłoniach niebezpieczną bronią.
A do tego wszystkiego Mas’A’Cra była piękną kobietą. Miała prześliczną buzię. Długie kasztanowe włosy, splatała zawsze w dwa grube, sięgające prawie bioder warkocze. Warkocze te, obciążone ołowianymi kulkami w potrzebie mogły również stać się zabójczą bronią. Miała również Mas’A’Cra kształtne ramiona, którym potężne mięśnie dodawały jedynie uroku i długie, cudownie smukłe nogi, zwieńczone rozkosznie krągłą i kusząco wypiętą pupą.
Jeśli zaś chodzi o szczegóły kobiecej urody, które w eM’Te’Be uznawano powszechnie za najważniejsze... Cóż, w przypadku Mas’A’Cry było to zaiste szczegóły. Płaska była jak sosnowa deska. Wszystkie te skórzane fatałaszki, które z racji swej profesji zmuszona była nosić, a które winny aż trzeszczeć, naprężone do granic wytrzymałości, zwieszały się jeno smętnie. A przy silnym wietrze łopotały złośliwie, niczym jakieś proporce.
Mas’A’Cra zazdrościła innym wojowniczkom. Taka, dla przykładu, Tzy’Tza’Tha... Miecza nie potrafiła w dłoni utrzymać, ale o jej piersiach śpiewali wędrowni bardowie. Ze słynnym Ba’Year’Foolem na czele. Jego pieśń: „Pod kolczugą dwa arbuzy masz” znało każde emtebiańskie dziecko. Cóż, matka natura, która tak szczodrze obdarowała Mas’A’Crę przeróżnymi przymiotami ducha i ciała, w tym jednym względzie okazała się nader skąpa. I nic nie można było na to poradzić. Tak przynajmniej myślała dzielna wojowniczka do czasu, kiedy w jakiejś oberży nie podsłuchała rozmowy dwóch pijanych krasnoludów.
- My, krasnoludy, - dowodził jeden z nich - rzadko paramy się magią. Ale kiedy już się za nią bierzemy, nikt nam nie dorówna. Ani ludzie, ani elfy. A Hee’Roor’Gh jest najlepszym krasnoludzkim magiem. Mieszka w górach na dalekiej północy. Droga do niego długa jest i pełna niebezpieczeństw. Jednakowoż ten kto ją przebędzie i kto zdobędzie względy maga, liczyć może na spełnienie każdego życzenia. Każdego!
Mas’A’Cra uśmiechnęła się lekko pod nosem. Decyzja zapadła błyskawicznie.
* * *
Pół roku później, zasapana i brudna Mas’A’cra wpadła jak burza do groty Hee’Roor’Gha. I zanim zaskoczony krasnolud zdążył choćby mrugnąć oczami, przyciśnięty do granitowej ściany, dyndał w powietrzu nogami, a wojowniczka krzyczała mu prosto w twarz:
- Posłuchaj, cholerny pokurczu! Żeby tutaj dotrzeć, przebyłam pustynię, przepłynęłam morze, przedarłam się przez dżunglę i wspinałam się po ośnieżonych szczytach. I mam dość! Jestem zmęczona i wściekła jak raniony ogr. Krótko: chcę mieć cycki jak balony! Wiem, że potrafisz to sprawić i jeśli ci życie miłe, sprawisz. I *beep* mnie obchodzi jak tego dokonasz!
Przyduszony Hee’Roor’Gh uśmiechnął się złośliwie.
* * *
- Może byłam odrobinę za ostra? – myślała Mas’A’Cra szybując łagodnie ponad górami. – Może trzeba było po prostu grzecznie poprosić?


Naprzeciw całemu światu

Powoli przechodziła przez ciemny, gęsty las. Sama, naprzeciw całemu Światu. Zbuntowana i wyklęta królewska córka. Nagle coś zaszeleściło. Ogarnięta ciekawością, postanowiła sprawdzić źródło szelestu. Jej oczom ukazało się niewielkie stworzenie. Uklęknęła. Patrzyła na nią para oczu należących do maleńkiego smoka. Gdy wyciągnęła rękę, smoczę powiedziało że odeszło ze swojej krainy bo nie usłuchało swego ojca, władcy krainy. Zbuntowana uświadomiła sobie, że jest w podobnej sytuacji. Teraz było ich dwoje. Idących naprzeciw całemu światu w poszukiwaniu swojego miejsca.


Narodziny Ateny (znów)

Długa kolejka prowadziła do ogromnego namiotu rozbitego na środku niewielkiego rynku. Rozbicie wspomnianego było możliwe dzięki odciągom zaczepionym o kilka kominów, framug okien oraz dębową szafę, do której przybita była kartka z napisem "nie zamykać okna aż do wyjazdu teatru".
Uczestnicy "ogonka" przepychali się, a w powietrzu dało wyczuć się podenerwowanie i rywalizację ocierającą się o wrogość,
- Pan tu nie stał!
- Właśnie, że stałem!
- Ten elf się tu wepchnął!
- Uwaga na krasnoluda!
- Sam na siebie uważaj....
Krzyki trwały nieprzerwanie od samego rana, a kolejka zdawała się w ogóle nie zmniejszać.
Ludzie, elfy, kilka ogrów, cała grupa hobbitów... i jeden krasnolud ?
Wszyscy wokół spoglądali na niego z politowaniem. Krasnolud aktorem? To jakiś żart.
Wszyscy wiedzieli, że aktorzy muszą być piękni, uduchowieni i... no, nie mogą być krasnoludami.
Niski brodaty jegomość rzucał tylko wrogie spojrzenia na boki ignorując wszelkie kąśliwe uwagi z uporem, który może wykształcić się tylko przez setki lat treningu w głębokich sztolniach. Co on mógł poradzić na to, że czasem honor jest ważniejszy niż skrępowanie? Cholerny zakład. Powinien był się poważnie zastanowić zanim ustalił stawkę na "Zrobię co tylko powiesz". Z drugiej strony Kołtunobrody wymyślił zbyt surową karę, nawet jak na dziwaczne poczucie jego zwyrodniałego humoru.
W środku namiotu panował półmrok, a wycięta w dachu dziura rzucała trochę światła na stołek ustawiony w centralnym punkcie sceny. Krasnolud wtoczył się do środka roztrącając dwa pergaminowe krzaki i jedną kolumnę wykonaną z lekkiej wulkanicznej skały. Usadowił się na małym stołku, a mężczyzna siedzący na nadłamanym krzesełku naprzeciwko niego zmarszczył brwi.
- Bogowie! Krasnolud! W końcu! Chłopaki, dawać tu scenariusz!
Kilka niskich gnomów doniosło mu pokaźnych rozmiarów księgę obitą w popękaną skórę. Mężczyzna poślinił palec i zaczął przerzucać suche kartki.
Rozdział - Mity i Legendy - narodziny bóstw...
- Jak się pan nazywa? Panie Krasnoludzie?
- Gromowładny...
- Idealnie!
Niski jegomość nie podzielał entuzjazmu faceta nad księgą i gromił go wzrokiem, od czego zresztą wzięło się jego nazwisko.
- No dobrze. Pana rola wygląda tak : Jest pan Bogiem, włada pan gromami i scena ukazuje narodziny twojej córki, która wychodzi z twojej głowy...
Brew krasnoluda uniosła się lekko sugerując zdrowe pomieszanie zmysłów szefa teatru.
- A jak ja mam to zrobić niby? - Krasnolud zapytał lodowatym tonem
- Spokojnie wszystko tu mamy! - Ręka powędrowała do wewnętrznej kieszeni grubego płaszcza, i pojawiła się z powrotem ściskając fiolkę zawierającą trochę białego proszku. Na korku znajdowała się etykieta "Aten."
- Proszę to nasypać do nosa.
- Do nosa? - Krasnolud zrobił się podejrzliwy
- To tylko magiczny efekt. Niech pan spróbuje.
Krasnolud przyjął fiolkę i potrząsnął wprawiając biały proszek w ruch podobny do śnieżnej zamieci. Nie wyglądał na pewnego ale przechylił naczynko i wsypał zawartość do pokaźnych rozmiarów nosa.
- I niech pan zdejmie hełm...
Odgłos przypominał coś jak zrzucenie melona z dużej wysokości na kamienną posadzkę.
- Doskonałe ujęcie! Witaj najdroższa, jak Ci mijał czas?


Smok

Szła długą, cichą ulicą. Silne sprężyste nogi wybijały rytm. Mrok dotknął jej ud i umknął do przeciwległej bramy. Mrok to kot, który kocha ciepło.
Obudziła się w zimnym łożu, cieplejszym od jej skóry. Odszedł, by walczyć. Nie mówili nic przez całą noc. Ona udawała, że jej nie ma. Sen dotknął jej powiek lekko jak motyl i wtedy on zniknął.
Ulica była coraz dłuższa i cichsza. Spadła mgła. Schody czarne i gładkie prowadziły w głąb. Ciepło biło ze ścian. Zanurzyła się w smugi pachnącego piżmem dymu. Ogień rozstępował się przed nią i zmieniał w chłód starej piwnicy.
Smok czekał na nią od wielu lat. Przestał ją poganiać. Skrzydła niczym średniowieczne witraże katedr mieniły się tysiącem barw, uderzały pięknem misternych żyłkowań. Ciepłe rubiny oczu miały magnetyczną moc. Zamknęła go głęboko pod ziemią, tak bardzo się go bała. Jej smok.
-Nie kochasz mnie jasnooka.
-Oddaj mi go.
-Brzydzisz się mnie, unikasz jak ognia, dlatego on chciał mnie zabić. Głupiec.
-Nienawidzę cię!
-Pamiętasz tę noc, kiedy wzięłaś długi, ostry nóż, zimny jak twoje serce?
-Milcz!
-Zawahałaś się wtedy ułamek sekundy. Otworzył oczy. Upuściłaś nóż. Nie zauważył tego. Patrzył na pełne, białe piersi, krągłe biodra, silne, szczupłe uda. Ten widok, pozwolił mu zapomnieć, że jesteś trucizną.
-Zamilcz poczwaro! Oddaj mi go, chcę odejść!
-Zamroziłaś go.
-Zabiję cię raz na zawsze! – ale bijąc rozpaczliwie pięściami i nie mogąc nawet go zranić, bezsilna rzuciła się do drzwi.
-Będę cię kochać wiecznie... - szepnął smok.
Wspinała się długo po krętych schodach. Było w niej coraz mniej życia. Upadła na ostatnim stopniu. Otrzeźwiły ją spadające płatki śniegu. Każdy ruch był walką woli z mięśniami. Ciało pragnęło nie czuć niczego tak jak niczego nie czuło serce. Wolno uniosła się na kolana i zaczęła czołgać badając przed sobą przestrzeń jak ślepiec. Nie czuła bólu zdartej skóry.
Obudziła się, gdy już wzeszedł blady księżyc. Skóra przypominała porcelanę, blask wlewał się w nią i wyciekał mleczną poświatą. Długo nie umiała odszukać tamtych drzwi. Noc uciekała coraz szybciej. Nawet księżyc nie chciał jej pomóc, schował twarz przed zimnem. Odnalazła je w końcu, gdy chłodny świt spadł tumanem mgły.
Poszedł zabić smoka, aby przestała siebie nienawidzić. Wierzył we wszystkie jej kłamstwa. Szukał pokrytego śluzem, czarnego i cuchnącego stwora. Nie znalazł. Teraz leżał na łożu obok niej, cichy i zimny, z otwartymi oczyma, w których malowało się niedowierzanie. Patrzyła na niego tak długo, aż cały lód w niej zmienił się w słone gorące rzeki.
Zbudziła się, gdy wstawał kolejny świt. Szła długą, cichą ulicą. Padał deszcz. Drobne krople osiadały na rzęsach i włosach tworząc połyskującą aureolę, spływały strumyczkami pomiędzy pagórkami jasnych piersi, przeglądały się w oczach. Zeszła pod ziemię. Złoty smok uśmiechał się. Pogładziła czule jego duży kształtny łeb. Smok przyciągnął ją do siebie. Świat wybuchł i zniknął.

***
Słońce bursztynowym ciepłem dotknęło jej ramienia. Otworzyła niespiesznie oczy. On leżał obok i delikatnie gładził jej włosy. Dotknęła go nieśmiało. Poczuła ciepło.
Smok uśmiechał się.


System

Karczma „Pod Złotym Smokiem” była o tej porze niemal pusta. Jedynie w odległym kącie sali dostrzec można było elfa, krasnoluda i wysoką, ciemnowłosą kobietę, rozmawiających przy piwie. Kobieta miała na sobie szary płaszcz narzucony na skórzaną tunikę. Ogromny miecz w pochwie na plecach od razu zdradzał wojowniczkę z Gildii Łowczyń. Każdy tutejszy bywalec znał Antiope Waleczną.

– Twierdzicie więc – Amazonka zabrała się za podsumowanie dyskusji – że z każdym dniem czujecie się coraz bardziej zmęczeni, jakby ktoś pozbawiał was siły życiowej. Cóż, jeżeli nie złapaliście solitera, może faktycznie kryje się za tym jakiś mag. Łatwo to zresztą sprawdzić.
– Chcielibyśmy też odzyskać nasze prawdziwe ciała – dodał krasnolud.
– A te, które macie, nie są prawdziwe? – zdziwiła się.
– Przecież wiemy, że to tylko awatary systemowe – odparł elf. – Zresztą pamiętam, że w dzieciństwie wyglądałem inaczej.
– Zobaczymy, co da się zrobić. Ale teraz lepiej stąd wyjdźmy.

Gdy znaleźli się na podwórzu, Antiope wyciągnęła miecz i ciachnęła nim powietrze przed sobą. Błysnęło i nagle cała trójka znalazła się w obszernym biurze, pełnym urzędników pochylonych nad klawiaturami komputerów. Amazonka rozejrzała się i ponownie ciachnęła powietrze. Tym razem trafili na pustą nadmorską plażę, pod błękitnym niebem.

– Jesteśmy już blisko – powiedziała.
– Ciekawe, dlaczego nasze postacie się nie zmieniły, chociaż znaleźliśmy się w nowym sektorze? – spytał elf. – Nie wiem jak tutaj, ale w poprzednim powinniśmy stać się ludźmi.
– Bo nie użyliśmy bramek, tylko weszliśmy bezpośrednio, jakby przez ścianę. Dlatego System nie przydzielił nam nowych awatarów.

Znowu zamachnęła się mieczem i... znalazła się sama w dużym, mrocznym pomieszczeniu. Naprzeciw niej leżały pod ścianą cztery przezroczyste pojemniki, oświetlone słabymi lampkami. Wewnątrz dostrzegła omotanych przewodami nagich mężczyzn. Dwaj mieli otwarte oczy i poruszali rękami, próbując się wydostać. Łowczyni cięła mieczem wychodzące z obu kapsuł grube kable. Pojemniki otworzyły się, zalewając podłogę kleistym płynem. Antiope pomogła mężczyznom wyjść i wyzwolić się z plątaniny przewodów.

– Gdzie esmy? – wybełkotał pierwszy z nich.
– W sektorze złodziei energii życiowej – odpowiedziała. – Musimy go szybko opuścić. Ale najpierw uwolnię pozostałych.

– Jeszcze raz dziękujemy ci za oswobodzenie – powiedział były krasnolud, tym razem elegancko ubrany mężczyzna, gdy ponownie znaleźli się „Pod Złotym Smokiem”.
– A więc to są nasze prawdziwe postacie? – spytał ten, który jeszcze niedawno był elfem.
– Zależy, co uznasz za prawdziwe – odparła Antiope. – Najprawdopodobniej trafiliśmy na wasze zdublowane awatary.
– Ale przecież nie można okradać z energii czegoś, co jest tylko złudzeniem.
– Wystarczy napisać odpowiedni program.
– Zdradź nam więc, jak rozpoznać to, co istnieje naprawdę. – Były elf nie odpuszczał. – Przecież w Gildii was tego uczą.
– To proste. – Antiope opróżniła kilkoma haustami kufel piwa i otarła usta dłonią. – Prawdziwe jest wszystko to, co można kopnąć.

Potem wstała, wyjęła miecz i zniknęła w błysku światła.


Świetlista droga

Na skraju polany niknęły we mgle ostatnie sylwetki tragarzy. Olbrzymi stos pakunków otulała mgła i siąpiący deszczyk. Dżungla parowała gorącem.
-Diego, na cholerę myśmy targali tu tyle dobrego towaru - rzucił spod peleryny wysmukły Latynos.
- Co cię to obchodzi, El Presidente Hugo wie co robi i co każe - warknął krępy Indianin.
We mgle pojawiło się jasne światło i z niego wyskoczyło kilka smukłych sylwetek, czarnych z długimi siwymi włosami, trzymających w rękach łuki. Za nimi spokojnie kroczył rząd brodatych kurdupli o szerokich barach.
Kierowali się wyraźnie ku stercie towaru.
Diego podniósł broń, ale Indio go powstrzymał wskazując ręką w stronę świetlnej bramy.
Wysoką postać poprzedzało trzech barczystych brodaczy z workami w ręku.
Zakapturzona postać wskazała na worki , brodaci sypnęli zawartość na trawę.
AUUUU - jęknęła obstawa złożonych na polanie pakunków, które zaczęły już znikać niesione do świetlnej bramy przez brodatych kurdupli.
Z worków dostarczonych przez wysmukłą, zakapturzoną postać wysypały się rubiny, diamenty szafiry i szmaragdy.
Wysoki wysyczał szeptem:
- Powiedzcie El Hugo: następnym razem dwa razy tyle heroiny, ale ma być czysta, smoki jedzą tylko taką.
Dziwne postacie zniknęły w gasnącym świetle
- No widzisz Diego - radośnie powiedział Indio zgarniając z powrotem kamienie -
Otwarliśmy nowy „Świetlisty szlak”.


Umowa

Człowiek zdesperowany ma to do siebie, że chwyci się nawet brzytwy. Każdej brzytwy. Marcela zdecydowanie była zdesperowana. Była też zdziwiona. Podwójnie. Po pierwsze, nie spodziewała się, że zaklęcie zadziała (do tej pory żadne jej nie wyszło). Po drugie...
- Ech, znowu. Co tak stoisz małpko? Nie mów, że spodziewałaś się zwiewnych szat utkanych z pajęczej nici – srebrnowłosy mężczyzna, z poirytowaniem strzepnął pył z czarnego jedwabnego garnituru. - Od początku mówiłem Oberonowi, że to kiepski pomysł, ale on się upierał, że będzie niezły ubaw jeśli będziecie mogli nas wzywać. Jaasne, ubaw po pachy – wyraz twarzy mężczyzny był wymowny nawet mimo eleganckich ciemnych okularów.
Pierwszy szok minął, naprawdę się udało! Kubuś jest ocalony. Zatem do rzeczy, stanowczo lecz uprzejmie.
- Ekhm, witaj szlachetny Sidhe, na mocy starożytnego paktu czarowników zawartego z ludem Faerie wezwałam cię byś mi służył magiczną pomocą! – Miała nadzieję, że zabrzmiało to przekonująco.
- Tak, tak wiem. Pakty, zaklęcia, duperele. Co tym razem? Obalamy króla? Chcesz rozkochać w sobie kogoś specjalnego? A może małe wskrzeszonko? - Przybyszowi wyraźnie się spieszyło.
- Ależ nie. Mój młodszy brat ma złośliwy nowotwór, wezwałam cię byś go wyle...
- Nuudy – dziwny osobnik przerwał rudej dziewczynie wpół słowa - dawni czarodzieje byli znacznie ciekawsi, chcieli władzy, mocy, nic ich nie obchodziły takie drobiazgi.
Dziewczyna wyglądała na nieco zbitą z tropu. Trudno, desperacja rządzi się swoimi prawami.
– Zasady paktu są jasne, przyzwany faerie musi spełnić rozk... hmm, prośbę czarownika – w słowach dziewczyny było nieco mniej pewności siebie niżby sobie tego życzyła.
- OK., a czytałaś dopisek drobnym drukiem? – Uśmieszek na twarzy mężczyzny zapowiadał kłopoty.
- Drobnym drukiem? W grimuarze? – Pewność siebie była już tylko wspomnieniem.
- Jasne, każda umowa ma aneks drobnym drukiem, nieprawdaż? – Przybysz był wyraźnie rozbawiony. – Ojej, czyżby elfi drobny druk był zbyt drobny dla małpich oczek? Nie kłopocz się, już wyjaśniam. Otóż przyzywający musi w ramach rewanżu spełnić życzenie przyzywanego - uśmiech elfa zrobił się naprawdę paskudny. – To jak wchodzisz w to czy mogę sobie pójść?
Sprawy zaszły za daleko żeby się wycofać... desperacja to desperacja.
- Jestem gotowa do poświęcenia, zgadzam się na warunki paktu.
- Świetnie – nieznajomy zatarł ręce. - Może i Oberon nienajgorzej to wymyślił. Ale nigdy nie zrozumiem ludzi. Po co tak się poświęcać? Stary Will pewnie napisałby że jesteś „heroiną, cnót wszelkich krynicą” czy coś takiego. Chociaż nie... wszystkie jego bohaterki to paranoiczki, manipulantki albo mimozy... nic dziwnego, sam mu podsunąłem większość pomysłów – mężczyzna zachichotał. – Z resztą do dzisiaj zmywa u mnie gary w ramach rewanżu. Załatwię twój wydumany problemik, jak tylko pokażesz mi tego małego pasożyta. Co do drugiej części umowy... Jesteś wcale ładna jak na bezwłosą małpkę, w sam raz nadasz się na służącą do mojego pałacu.
- Chodźmy więc – powiedział elf zdejmując okulary. Ponad wyciągniętą ręką patrzyły oczy pozbawione białek, czarne niczym wrota otchłani.


Wykopki

Krasnolud Xeero Grwdzk wpatrywał się z zafascynowaniem w ekran magicznego skanera. Tymczasem puk Maleas Ellewick III, wykładowca Wykopek uniwersytetu w Polance, podskakiwał by móc dojrzeć co widzi jego szacowny, dwukrotnie wyższy brodaty konfrater – profesor zaprzyjaźnionego uniwersytetu w Skamielinie. Gromada włochatych puków, opartych o trzonki łopat, spokojnie czekała na wynik skanu. Jednak prócz żaków z Polanki, w wykopkach brali również udział elewi ze Skamieliny, a ci nigdy nie przepuścili okazji do awantury.
Prym wśród rozwrzeszczanych krasnoludów wiódł wyrośnięty, barczysty żak, wywijający kilofem jak piórkiem. Temat debaty był nieistotny. Ważne, aby drogę ku jedynym słusznym wnioskom wybrukowano jak największą ilością zębów tych, którzy nie mieli racji.
– Jestem Gruun, syn Gruuna – wrzeszczał zapalczywie. – I słuszność jest po mojej stronie.
Rzeczywiście, wokół niego leżało, krwawiąc i jęcząc, siedmiu dyskutantów, zaś ci, którzy go otaczali, krzyczeli z bezpiecznego oddalenia, dowodząc jedynie miałkości swych sądów.
Przy bierności grona naukowego, atmosferę doniosłości postanowiło oczyścić widmo Heroiny Matyldy. Nie odwracając wzroku od skanu, rzuciło podniesionym głosem:
– Może byś tak, klocu kopalniany, zamknął wreszcie kłapaczkę?
Gruun, syn Gruuna, sapnął i przestał wywijać kilofem. Wpatrzył się z nienawiścią w widmowe plecy Heroiny, jednak nie powiedział ani słowa.
Profesor Xeero wskazał palcem fragment skanu.
– To musi być to.
Profesor Maleas, któremu wreszcie udało się wcisnąć głowę pod pachę krasnoluda, powątpiewająco pokręcił wilgotnym nosem.
– No, nie wiem. Jakieś to małe takie. Co pani na to, droga Matyldo?
Widmo Heroiny nie odpowiedziało, zapatrzone w skan.
W pełnej napięcia ciszy rozległ się głos krasnoluda:
– Hej tam, młodzieży. Do roboty.

*
Nikt nic nie mówił, ale myśli wyraźnie uzewnętrzniały się na obliczach. Wykopki na prastarym cmentarzysku zorganizowało widmo Heroiny, zaś wynagrodzeniem miała być powłoka, ukrywająca jej doczesne szczątki. Legenda mówiła o wykonanym ze złota i platyny sarkofagu, tymczasem profesor Xeero trzymał w dłoni figurkę wielkości bez mała jednej stopy, w całości wykonaną z gliny. Gliną nie zapłaci się zaangażowanym w sprawę wydziałom obu uczelni, ani żakom za poniesiony trud.
Gdzieś za jej plecami rozległ się rubaszny śmiech.
– Wielka wojowniczka – rechotał Gruun. – Ulepiona z wody i *beep*.
Sfera widma rozjarzyła się na moment, jednak natychmiast bezradnie przygasła.
– Proszę, niech profesor postawi figurkę na ziemi i odsunie się. Wszyscy się odsuńcie.
Kiedy stało się podług jego woli, widmo pochyliło się nad figurką i zaczęło szeptać magiczne formuły.

*
Płacz Gruuna, syna Gruuna, słychać było chyba na skamielińskiej uczelni. Jednak Heroina nic sobie nie robiła z jego bólu. Trzymała go za kark z siłą imadła i trzonkiem jego własnego kilofa wymierzała w gołą rzyć uderzenie za uderzeniem. Po kilku minutach zrzuciła go z kolana i wyprostowała swą odrodzoną cielesną postać. Zwróciła dumne oblicze w kierunku zbitego w stadko, drżącego grona naukowców i żaków.
– Komu jeszcze zapłacić?
_________________
Życie, ku*wa, jest nowelą.

"Pisze się po to, żeby było napisane" - Zygmunt Kałużyński
 
 
baranek 
Wróbel galaktyki


Posty: 5606
Skąd: Toruń
Wysłany: 24 Sierpnia 2009, 20:54   

jeśli coś pochrzaniłem, to proszę na pw. jeden tytuł w ankiecie na pewno schrzaniłem. tam gdzie są dziwne znaczki, apostrofy powinny być. tytuł brzmi: "Mas'A'Cra". pomocy!!!
_________________
Życie, ku*wa, jest nowelą.

"Pisze się po to, żeby było napisane" - Zygmunt Kałużyński
 
 
Agi 
Modliszka


Posty: 39270
Skąd: Wielkopolska
Wysłany: 24 Sierpnia 2009, 20:57   

To już rano? :wink:
Skopiowałam sobie - 12 stron.
No to do lektury!
Edyta:
baranek napisał/a
tytuł brzmi: Mas'A'Cra. pomocy!!!

Poprawiłam :)
Ostatnio zmieniony przez Agi 24 Sierpnia 2009, 20:59, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
baranek 
Wróbel galaktyki


Posty: 5606
Skąd: Toruń
Wysłany: 24 Sierpnia 2009, 20:58   

Agi, jak poprawić ten schrzaniony tytuł w ankiecie?

e: dzięki.
_________________
Życie, ku*wa, jest nowelą.

"Pisze się po to, żeby było napisane" - Zygmunt Kałużyński
 
 
Chal-Chenet 
cHAL 9000


Posty: 27797
Skąd: P-S
Wysłany: 24 Sierpnia 2009, 21:05   

A czemu wynik będzie pokazany po zakończeniu trwania ankiety?
_________________
Nobody expects the SPANISH INQUISITION!!!

http://zlapany.blogspot.com/
 
 
baranek 
Wróbel galaktyki


Posty: 5606
Skąd: Toruń
Wysłany: 24 Sierpnia 2009, 21:11   

nie wiem. schrzaniłem. pierwszy raz ankietę robiłem. myślałem, że będzie się pojawiał dla każdego uczestnika ankiety po oddaniu głosu.
_________________
Życie, ku*wa, jest nowelą.

"Pisze się po to, żeby było napisane" - Zygmunt Kałużyński
 
 
Martva 
Kylo Ren


Posty: 30898
Skąd: Kraków
Wysłany: 24 Sierpnia 2009, 21:18   

Ale to w sumie może być ciekawe, ludzie nie będą podglądać ;)

Pierwsze czytanie za mną, dwóch potencjalnych faworytów :)
Ile jest głosów?
_________________
Potem poszłyśmy do robaków, które wiły się i kłębiły w suchej czerwonej glebie. Przewracały błoto i uśmiechały się w swój robaczy sposób, białe, tłuste i bezokie.
-Myślimy, ze słuszne jest i właściwe dla dziewczyny, by umarła. Dziewczyny muszą umierać, jeśli robaki mają jeść, jest w najwyższym stopniu słuszne, aby robaki jadły.

skarby
szorty
 
 
Ozzborn 
Naznaczony Ortalionem


Posty: 8409
Skąd: z krainy Oz
Wysłany: 24 Sierpnia 2009, 21:24   

baranek w nagłówku ankiety napisał/a
Które trzy działki Heroiny najbardziej Cię sponiewierały

:twisted:

edit: rzeczywiście ukryte wyniki wzmogą obiektywizm :P
_________________
Czerwony Prorok i Najwyższy Kapłan Ortalionowego Boga

'Irony is wasted on some people.'-T.Pratchett

"Ozzborn, pogódź się z tym. Twoja uroda jest Twoim przekleństwem." (c) baranek
 
 
Agi 
Modliszka


Posty: 39270
Skąd: Wielkopolska
Wysłany: 24 Sierpnia 2009, 21:31   

Znaczy, nie poprawiać?
Wydrukowałam sobie do spokojnej lektury, ale przecież miałam czytać przepisy o dotacjach! :idea:
 
 
Martva 
Kylo Ren


Posty: 30898
Skąd: Kraków
Wysłany: 24 Sierpnia 2009, 21:35   

W sumie jak będzie pokazywać ile jest głosów, to wystarczy - jeśli o mnie chodzi można zrobić eksperyment, nie wiem jak inni :)

A trzech działek nie zauważyłam, to z ekscytacji :oops:
_________________
Potem poszłyśmy do robaków, które wiły się i kłębiły w suchej czerwonej glebie. Przewracały błoto i uśmiechały się w swój robaczy sposób, białe, tłuste i bezokie.
-Myślimy, ze słuszne jest i właściwe dla dziewczyny, by umarła. Dziewczyny muszą umierać, jeśli robaki mają jeść, jest w najwyższym stopniu słuszne, aby robaki jadły.

skarby
szorty
 
 
Chal-Chenet 
cHAL 9000


Posty: 27797
Skąd: P-S
Wysłany: 24 Sierpnia 2009, 21:35   

Ja osobiście bym wołał tradycyjnie. :)
_________________
Nobody expects the SPANISH INQUISITION!!!

http://zlapany.blogspot.com/
 
 
Ozzborn 
Naznaczony Ortalionem


Posty: 8409
Skąd: z krainy Oz
Wysłany: 24 Sierpnia 2009, 21:37   

W sumie przez dwa tygodnie żyć w niepewności czy tym razem wygrałem, czy znó 2 miejsce... :wink:
_________________
Czerwony Prorok i Najwyższy Kapłan Ortalionowego Boga

'Irony is wasted on some people.'-T.Pratchett

"Ozzborn, pogódź się z tym. Twoja uroda jest Twoim przekleństwem." (c) baranek
 
 
baranek 
Wróbel galaktyki


Posty: 5606
Skąd: Toruń
Wysłany: 24 Sierpnia 2009, 21:38   

ja w sumie też bym chyba wolał tradycyjnie. chociaż nie głosuję.

e: Agi, zmień proszę, jeśli możesz.
_________________
Życie, ku*wa, jest nowelą.

"Pisze się po to, żeby było napisane" - Zygmunt Kałużyński
 
 
Agi 
Modliszka


Posty: 39270
Skąd: Wielkopolska
Wysłany: 24 Sierpnia 2009, 21:41   

No to poprawiam.
 
 
Martva 
Kylo Ren


Posty: 30898
Skąd: Kraków
Wysłany: 24 Sierpnia 2009, 21:42   

Ozzborn, właśnie mniej byś się stresował, nie ma nic gorszego niż jewgienij siedzący na ogonie. A tak nie masz możliwości sprawdzenia gdzie jesteś, nie wiesz czy ktoś Cię właśnie o włos (głos) nie wyprzedza, a na końcu masz niespodziankę ;)
_________________
Potem poszłyśmy do robaków, które wiły się i kłębiły w suchej czerwonej glebie. Przewracały błoto i uśmiechały się w swój robaczy sposób, białe, tłuste i bezokie.
-Myślimy, ze słuszne jest i właściwe dla dziewczyny, by umarła. Dziewczyny muszą umierać, jeśli robaki mają jeść, jest w najwyższym stopniu słuszne, aby robaki jadły.

skarby
szorty
 
 
Agi 
Modliszka


Posty: 39270
Skąd: Wielkopolska
Wysłany: 24 Sierpnia 2009, 21:43   

Już po herbacie. :wink:
 
 
dalambert 
Agent Chaosu


Posty: 23516
Skąd: Grochów
Wysłany: 24 Sierpnia 2009, 22:00   

Agi, jakie po herbacie? Teraz zaparz dobrą herbatkę, zasiądź w fotelu i bierz się do lektury :D
_________________
Boże chroń Królową - Dalambert
 
 
illianna 
Nathan Never


Posty: 4658
Skąd: z kazka ;-)
Wysłany: 25 Sierpnia 2009, 08:46   

głosuję, bo potem może nie być kiedy, robota pakowanie, wyjazd, szkoda, ze mnie nie będzie podczas ogłoszenia wyników :cry:

Ogólnie bardzo fajna edycja, dużo sympatycznych tekstów, myślę, że to dzięki tematowi między innymi :) a wiec głosy dla:

Heroina i drzewa, Mas'A'Cra, Wykopki
 
 
baranek 
Wróbel galaktyki


Posty: 5606
Skąd: Toruń
Wysłany: 25 Sierpnia 2009, 08:54   

illianna, dziękuję za głosy. :bravo dla pierwszej głosującej.
_________________
Życie, ku*wa, jest nowelą.

"Pisze się po to, żeby było napisane" - Zygmunt Kałużyński
 
 
Przemek 
Frodo Baggins


Posty: 122
Skąd: Lublin
Wysłany: 25 Sierpnia 2009, 11:08   

Biała Dama i Cień wspomnień
_________________
Strzelec ustrzelił Pannę.
 
 
Sandman 
Rumburak


Posty: 2079
Skąd: Sosnowiec
Wysłany: 25 Sierpnia 2009, 12:03   

W telegraficznym skrócie:

Biała Dama – krótkie, niezłe, nie na temat, na siłę wciśnięte krasnoludy i elfy.

Cień wspomnień – szort osadzony na byku logicznym, skoro nikt nie mógł zapamiętać ani jej, ani rozmów z nią, jak ją szkolono?
Cytat
Nikt, kto mnie słyszał, nie przypomni sobie brzmienia mojego głosu. Nikt, kto ze mną rozmawiał, nie powtórzy moich słów

Cytat
Przeszkolili mnie. Nauczyli wykorzystywać nowy dar w służbie królestwa

Niby jak to zrobili? I po co?

Gazowy gigant

Cytat
- Chodź tu cizio!


Zęby mnie zabolały.

Szort pewnie miał być zabawny. Niestety dla mnie nie był. Całkowicie niestrawny kawałek.

Heroina i drzewa – dobrze napisane, z jajem, PUNKT.

Heroina konta Predator - autor poległ w pierwszym zdaniu tej oceny.

Inna bajka – Niezłe, sympatyczne nawiązania, PUNKT

Mas'A'Cra – zabawne, nieźle napisane, z puentą PUNKT

Naprzeciw całemu światu

Cytat
Gdy wyciągnęła rękę, smoczę powiedziało że odeszło ze swojej krainy bo nie usłuchało swego ojca, władcy krainy.


Strasznie bełkotliwe i infantylne to zdanie wyszło. Całość też słaba.

Narodziny Ateny – językowo dobrze, ale nie trafiło do mnie.

Smok – niestety nie załapałem o co chodziło,

System – nie podeszło.

Świetlista droga – przyjemnie się czytało, niestety na punkt za słaby.

Umowa – niezłe, ale czegoś mi zabrakło...

Wykopki – nie przekonało mnie.
_________________
"Życie to taki dziwny teatr, gdzie tragedia miesza się z farsą, scenariusz piszą sami aktorzy, suflerem jest sumienie i nigdy nie wiadomo, kiedy otworzy się zapadnia."
Andrzej Majewski
 
 
 
dalambert 
Agent Chaosu


Posty: 23516
Skąd: Grochów
Wysłany: 25 Sierpnia 2009, 12:15   

Biała dama
Heroina i Predator
Naprzeciw całemu światu

-to jednak są spodenki, a nie gumka z majtek :twisted:
Cień wspomnień
Narodziny Ateny
Smok
System
umowa
Inna bajka

- przekombinowane, każde inaczej , ale.... :?
Świetlista droga
Gazowy gigant

-Takie sobie żarty ;P:
Mas'A'Cra
Wykopki
Heroina i drzewa

--Trafione-- :D
_________________
Boże chroń Królową - Dalambert
 
 
baranek 
Wróbel galaktyki


Posty: 5606
Skąd: Toruń
Wysłany: 25 Sierpnia 2009, 12:26   

orajutku, na chwilę z dzieckiem na spacer wyszłem (nie byliśmy daleko).
Przemek, Sandman, dzięki za głosy.
dalambercie, jak rozumiem głosowałeś również? dziękuję.
no i chyba NN jeden był. jemu również dziękuję.
no to jest pięć głosów. a to dopiero pierwszy dzień. i słońce jeszcze na niebie. czyli do wieczora będzie z dziesięć. i razy trzynaście dni do końca głosowania. to w sumie daje...

e: wybacznie jeśli coś pominę, lub co gorsza kogoś pominę. obserwowane z boku, te głosowania wyglądają całkiem inaczej.
_________________
Życie, ku*wa, jest nowelą.

"Pisze się po to, żeby było napisane" - Zygmunt Kałużyński
Ostatnio zmieniony przez baranek 25 Sierpnia 2009, 12:33, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
dalambert 
Agent Chaosu


Posty: 23516
Skąd: Grochów
Wysłany: 25 Sierpnia 2009, 12:32   

baranek, oczywiście głosowałem, ułożyłem małą kolejkę , a co trafione to zapunktowane :D
_________________
Boże chroń Królową - Dalambert
 
 
baranek 
Wróbel galaktyki


Posty: 5606
Skąd: Toruń
Wysłany: 25 Sierpnia 2009, 12:34   

dalambert, zatrybiłem. znaczy glosy poszły na te szorty na dole wyliczanki. dzięki.
_________________
Życie, ku*wa, jest nowelą.

"Pisze się po to, żeby było napisane" - Zygmunt Kałużyński
 
 
Stormbringer 
Marsjanin


Posty: 2243
Skąd: inąd
Wysłany: 25 Sierpnia 2009, 13:04   

Zdecydowany punkt dla Mas'A'Cry, za styl i pointę. Najlepszy szort edycji, dobra robota!

Właściwie na tym mógłbym poprzestać, ale trochę szkoda, więc jeszcze mały głos na Heroinę i drzewa. Bo sympatyczne.
 
 
baranek 
Wróbel galaktyki


Posty: 5606
Skąd: Toruń
Wysłany: 25 Sierpnia 2009, 13:06   

Stormbringer, dzięki za głosy.
_________________
Życie, ku*wa, jest nowelą.

"Pisze się po to, żeby było napisane" - Zygmunt Kałużyński
 
 
marcolphus 
Batman


Posty: 514
Skąd: Kraków
Wysłany: 25 Sierpnia 2009, 13:25   

Biała Dama, Heroina kontra Predator, Naprzeciw całemu światu - te szorty były wyjątkowo "szortowate" ;-) Ale nie dla mnie.

Smok, Wykopki, Narodziny Ateny (znów), Świetlista droga - w tych szortach nie wiem o co chodzi.

Gazowy gigant - zapewne miało być śmieszne, ale nie było.

Cień wspomnień - bardzo mi się podoba, pomimo nielogiczności wskazanej przez Sandmana. Ale klimat szorta świetny. Zdecydowany PUNKT

Mas'A'Cra - bardzo zabawne i sympatyczne. Kolejny zdecydowany PUNKT.

Heroina i drzewa, Inna bajka, Umowa - no i teraz dylemat. Tylko 3 punkty, 2 rozdane, 1 został, a ciekawych szortów do obdarowania aż 3. Po dłuższym namyśle, z ciężkim sercem, wybieram Heroinę i drzewa. PUNKT
 
 
 
baranek 
Wróbel galaktyki


Posty: 5606
Skąd: Toruń
Wysłany: 25 Sierpnia 2009, 14:00   

marcolphus, dziękuję.
_________________
Życie, ku*wa, jest nowelą.

"Pisze się po to, żeby było napisane" - Zygmunt Kałużyński
 
 
Rudus 
Langolier


Posty: 296
Skąd: Kraków/Gliwice
Wysłany: 25 Sierpnia 2009, 14:17   

Inna bajka.. Punkt

reszta... hmmm... nie wiem, jakos mi nie podchodzi ta edycja.
Smok mooooooze... Moze System. Oba za czesci a nie za jakas calosc.

Pisanie mi slabo szlo i jakos chyba po prostu fantasy to nie moj ulubiony gatunek
<marudzi bo ma marudny humor>
_________________
http://www.sinfest.net/co.../2009-11-02.gif
 
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group