Dzisiaj nakładem fabryki ukazuje się powieść autorki. Z tej okazji zapraszam szanowną autorkę do świeżo założonego wątku i uprzejmie proszę o przywitanie się i skreślenie kilku słów o swoim dotychczasowym dorobku literackim. Przedstawienie fabuły powieści (choćby w skrócie) będzie również mile widziane.
Z tego co znalazłam, to raczej nie. Opowiadanie Bezsilne jak bestie było publikowane w w pierwszym numerze FENIXA (1997 rok).
Nimfo gratuluję premiery!
Edit:
dalambert, zasadą jest zakładanie wątku w Mistrzach Autorom publikującym w SFFiH i jednocześnie zarejestrowanym na Forum.
JG i Kres też mają wątki na Pikniku.
Ostatnio zmieniony przez Agi 18 Września 2009, 09:18, w całości zmieniany 1 raz
Dzień dobry.
Łał, dostałam wątek i wcale o tym nie wiedziałam. Dziękuję za pw, Kruku!
Ano, nie pisałam do SFF&H. Napisałam jedno jedyne opowiadanie, ten feniksowy debiut. A kiedy zmarł Pacek, napisałam mu fanfik-świeczkę. I to wszystko.
Od tamtej pory minęło kilka lat. Opowiadanie napisane na pewien konkurs zamieniło się w Od nowiu do pełni. Z konkursu je wycofałam - i tak jakoś poszło dalej samo. O czym ono? Trudno powiedzieć. Pani z Fabryki poprosiła mnie o króciutkie wprowadzenie - napisałam jej tak:
Bernhard jest uczonym, człowiekiem z pasją. Podporządkowuje swoje życie zgłębianiu tajemnic świata - metodycznie, rozsądnie i na zimno. Ludzi traktuje podobnie - chłodno i instrumentalnie. Zaczyna inaczej patrzeć na świat dopiero wtedy, gdy jeden z eksperymentów przerasta go, a on sam staje się sprawcą ludzkiej tragedii. To chyba dobrze oddaje istotę sprawy.
Co dalej? Jeśli ktoś lubi humor absurdalny, to w antologii Nawiedziny, która ukaże się 9 października, jest moje opowiadanie. Absurdalne. Humorystyczne. Mam nadzieję, że śmieszne.
Od nowiu do pełni doczekało się kontynuacji - ale to świeża sprawa, w zapowiedziach nie pojawi się jeszcze długo.
I to chyba wszystko na początek.
_________________ Tłumaczenie niechlujstwa językowego dysleksją jest jak szpanowanie małym fiutkiem.
Zanim dopadnę Twoją książkę poczytam to stare opowiadanko z Fenixa. Nic z niego nie pamiętam, tyle że było. Szczerze mówiąc dawno już wyparłem istnienie Hanny Fronczak jako osoby piszącej. Ot, meteor, myślałem. A tu bach! Wracasz z hukiem i jeszcze się odgrażasz że więcej tego będzie. Hihihi
Tak trzymać!
_________________ Tu leży pisarz nieznany.
Marzył, że dorówna tuzom.
Talent miał niespotykany
lecz pisał sobie, a muzom.
Przeczytałem ale jeszcze sobie układam w głowie. Garść uwag na gorąco. Po pierwsze język - generalnie w porządku ale dla mnie odrobinę zbyt nowoczesny, to jednak dość odległe czasy a miałem wrażenie jakbym po współczesnej Pradze chodził. Po drugie struktura - bardzo luźna, wiem że jest taka metoda pisania powieści ale dla mnie był to jednak zbiór opowiadań. Po trzecie świat przedstawiony - mało! Znaczy mało tego świata sprzed wieków, trochę zbyt kameralna ta opowieść!
Po czwarte - cieszy mnie nie używanie zbyt wielu cudowności, widać też że pisząca nie jest rozchichotaną nastolatką wie to i owo o życiu. O blaskach i cieniach. Dzięki temu czyta się dzieje Bernharda jak historię żywego człowieka a nie golema (hihihi) udającego człowieka.
Bardzo spokojne historie, a jednak pulsujące podskórnymi emocjami. Jeżeli jest coś takiego jak kobieca literatura to tu mamy ją w bardzo dobrym wydaniu.
Zwolennicy łubudubu zaś spokojnie mogą tę książkę odłożyć i zaoszczędzić na wydatkach.
Pozostałych - serdecznie zapraszam do lektury.
Bo warto.
_________________ Tu leży pisarz nieznany.
Marzył, że dorówna tuzom.
Talent miał niespotykany
lecz pisał sobie, a muzom.
język - generalnie w porządku ale dla mnie odrobinę zbyt nowoczesny, to jednak dość odległe czasy a miałem wrażenie jakbym po współczesnej Pradze chodził.
Uznałam, że będę trzymać się z daleka od wszelkiego "postarzania" języka. Dlatego poza kilkoma dziś już nie używanymi formami istotnie wszystko może wydawać się mocno współczesne.
Kruk Siwy napisał/a
Po trzecie świat przedstawiony - mało! Znaczy mało tego świata sprzed wieków, trochę zbyt kameralna ta opowieść!.
Z założenia jest to opowieść o człowieku, nie o czasach. Ale dziękuję za bardzo cenną uwagę. Zresztą - na własnej skórze zaczynam się przekonywać o tym, o czym do tej pory tylko czytałam: że patrzy człowiek na swój tekst i myśli sobie, że teraz zrobiłby to zupełnie inaczej.
Marcin Robert napisał/a
Co to jest literatura ucieczkowa?
Nie mam bladego pojęcia. Myślę, że to termin ukuty przez autorkę recenzji. Wrzuciłam to sobie w Gógla i wyszło mi, że np. "Głową w mur" to według autorki recenzji też literatura ucieczkowa, czymkolwiek ta literatura jest.
_________________ Tłumaczenie niechlujstwa językowego dysleksją jest jak szpanowanie małym fiutkiem.
Uwaga możliwe spoilery! (Zależy kto co uznaje za spoiler)
Największym atutem jest wciągająca historia, a właściwie historie, bo to trochę taki upowieściowiony zbiorek opowiadań. Momentami brakło jakiejś głównej linii fabularnej (przemiana wewnętrzna bohatera jako główny wątek nie jest w moim odczuciu klasyczną linią fabularną) ale nie robiłbym z tego zarzutu - parafrazując Kruka - można i tak.
Bardzo mi się podobał sposób wykorzystania elementów fantastycznych jako pretekstu fabularnego, a nie w roli osi fabularnej (można by się nawet do szukać pewnych filozoficznych metafor odnośnie podejścia do życia, ale nie wiem czy sama autorka miała to gdzieś tam na myśli ).
Kolejny plus w z ewidentnymi spoilerami:
Spoiler:
Wykorzystanie prawdziwych zdarzeń bardzo na plus.
Największą frajdę miałem z pomysłu, że to bohaterowie stworzyli Rękopis Voyni(t?)cha jako podpuchę
Sama historia z sumem świetna - choć ten rozdział chyba najsłabszy w książce.
Skoro już uznałaś że trzeba zdradzić źródła inspiracji, to nie jestem pewien czy nie lepiej sprawdziłoby się, krótkie posłowie na koniec książki - komentarze odautorskie po rozdziałach odrobinę wybijały mnie z rytmu. No i nie przyznałaś się do Vojnitcha
Sam język mi się podobał, nie odczułem żadnego dyskomfortu wynikającego z jego współczesności. To samo z niewielką ilością świata przedstawionego - nie przeszkadza, ale pewnie nie zaszkodziłoby.
I na koniec potknięcia, które mi się rzuciły w oczy.
Co do błędu w arabskim nazwisku to już Ci mówiłem osobiście, powinno być As-Saleh nie Al-Saleh bo "s" jest literą słoneczną ale to zauważą głównie arabiści... i wszyscy którzy przeczytają tego posta ("e" choć nie ma go w arabskim może być w transkrypcji - bo ichnie "a" trochę tak brzmi).
Poza tym
Spoiler:
Amalia opowiada, że ta mniszka od drzew o trudnym nazwisku żyła pięćset lat wcześniej, a kilka stron dalej Bernhard zastanawia się nad metodą tej mniszki co to żyła osiemset lat wcześniej
Mam wrażenie, że trochę przyoszczędzili na korekcie i redakcji. Bo oprócz powyższego babolka często zdarzają się zlepione słowa.
Tyle dziegciu. Zaznaczam iż zupełnie to nie przeszkadza w rozkoszowaniu się świetną historią. Czekam na kontynuację z niecierpliwością. A innym czytaczom polecam!
Bardzo udany debiut
_________________ Czerwony Prorok i Najwyższy Kapłan Ortalionowego Boga
'Irony is wasted on some people.'-T.Pratchett
"Ozzborn, pogódź się z tym. Twoja uroda jest Twoim przekleństwem." (c) baranek
Bardzo mi się podobał 1. sposób wykorzystania elementów fantastycznych jako pretekstu fabularnego, a nie w roli osi fabularnej (można by się nawet do szukać pewnych filozoficznych metafor odnośnie podejścia do życia, 2. ale nie wiem czy sama autorka miała to gdzieś tam na myśli ).
1. Zawsze mnie kusiło użycie elementu fantastycznego jako elementu służebnego, narzędzia. No i się odważyłam.
2. AŁtorka miała, aczkolwiek pietra też miała. Benrhard jest antypatycznym typem. Czytelnik woli raczej identyfikować się z wporzo gościem, niż z neurotycznym sukinsynkiem. Ergo: czytelnik może dzieuo rzucić w kąt, bo w bohaterze może zobaczyć parę swoich durnych wad. Ale - nie ma ryzyka, nie ma zabawy
Odnośnie
Spoiler:
manuskryptu Voynicha
- w książce jest parę takich utajnionych kartofelków. To jeden z nich. Nie ujawniłam, bo jaką zabawę miałby czytelnik z ujawnionego? A kiedy sam się domyśli - to przyjemność chyba ma większą.
Cieszę się, że się spodobało.
_________________ Tłumaczenie niechlujstwa językowego dysleksją jest jak szpanowanie małym fiutkiem.
No i widzisz Nimfella? Dobrze jest! Masz już kolejnego fana. Ja bym na Twoim miejscu spytał tylko czy to fan piszczący - niepiszczący się nie liczą Sam bym Ci popiszczał, gdyby nie świńska grypa i ostre zapalenie krtani, ale prędzej czy później chyba z tego wylezę Ontopicznie - mój młodszy syn przeczytał Twoją książkę i stwierdził, że jest, cytuję - "całkiem niezła". Tak więc powoli zwiększa Ci się target
Nie ujawniłam, bo jaką zabawę miałby czytelnik z ujawnionego? A kiedy sam się domyśli - to przyjemność chyba ma większą.
To fakt... cieszyłem się jak gupek Więcej mówisz? Trza będzie jeszcze raz przeczytać z nastawieniem, bo albo uznałem one za oczywistość, albo poprzegapiałem
Navajero napisał/a
Ja bym na Twoim miejscu spytał tylko czy to fan piszczący
Piszczący nie bywam, za to zdrowo zadowolony z przyjemnej lektury na pewno
_________________ Czerwony Prorok i Najwyższy Kapłan Ortalionowego Boga
'Irony is wasted on some people.'-T.Pratchett
"Ozzborn, pogódź się z tym. Twoja uroda jest Twoim przekleństwem." (c) baranek
nimfa bagienna, Twoją książkę czytałam na raty. Pierwszy rozdział przeczytałam zaraz po kupieniu, a później odłożyłam, bo poczułam się zdegustowana cynizmem, a właściwie zimnym sku.......wem Bernharda. Ponieważ jednak łatwo się nie poddaję, ostatnio dokończyłam lektury i jestem zadowolona. Bardzo wiarygodnie pokazujesz rozwój bohatera, zakończenie tez mnie usatysfakcjonowało.
Piszczeć nie będę ale z przyjemnością sięgnę po zapowiadaną kontynuację.
Jednym słowem gratuluję debiutu!
Korekta nie popisała się niestety, o tym już szczegółowo Ozzborn napisał, nie będę powtarzać.
Przeczytałem.
Piszczącym fanem nie zostalem, ale jest dobrze. Opowieści wciągnęły mnie, czasami czułem się jakbym tam był. Podobała mi się kameralność utworów. Język bardzo w porządku. Spodobał mi się bohater i wcale nie po zmianie, ten z początku opowieści, suchy naukowiec też był w porządku
Nie podobało mi się to, że jest to zbiór opowiadań, który nazywa się powieścią. Czemu musiała to być powieść z rozdziałami, a nie zbiór opowiadań z jednego świata nie wiem. Ale jeżeli powieść to czemu prawie w każdym kolejnym rozdziale (tak do połowy gdzieś) mamy jakieś przypomnienie z poprzednich, jakby były to opowiadania pisane do czasopism, które ukazywały co parę miesięcy i trzeba było zrobić lekkie przypomnienie.
Podsumowując: nie wiem co chciałaś osiągnąć, ale jak dla mnie wyszło dobre czytadło z konkretnym bohaterem
Za tych piszczących fanów Navajero ma ode mnie... no, on już wie, co ode mnie ma. Jego szczęście, że dzieli nas pół Polski. Ale co się odwlecze, to tym mocniej uderzy.
Xan4, nie chciałam osiągnąć nic wielkiego. Chciałam opowiedzieć historię. I opowiedziałam ją.
Jeśli przypadła do gustu - to wspaniale. Jeśli nie przypadła, to jestem wdzięczna za wszelkie konstruktywne uwagi krytyczne, bo pozwolą mi się czegoś nauczyć. A to, czego się nauczę, kiedyś mi się przyda.
O. To tak.
_________________ Tłumaczenie niechlujstwa językowego dysleksją jest jak szpanowanie małym fiutkiem.
Tak, opowiedziałaś historie, jak dla mnie wciągająca historię. Nie mam żadnych konstruktywnych uwag krytycznych, bo ze mnie krytyk (recenzent) jak z ... itd. Ja czytam odczuciami i te Ci przedstawiłem.
Na początek sobie pomyślałem, ale sobie wymyśliła, ale z biegiem czytania opowieść się snuła i snuła. Nigdy bym nie przypuszczał, że można zrobić bohaterem, konkretnym bohaterem, naukowca z zagubionej w dawno minionych wiekach Pragi.
Tak sobie sięgnąłem na półkę z Fenixami i przypadkiem wyciągnąłem numer 60 ty czyli pierwszy z 1997 roku. A tam co? Ano Bezsilnie jak bestia zupełnie nieznanej autorki Hanny Fronczak.
Poczytałem. I już wiem dlaczego Jarek dał tytuł tego opowiadania na okładkę. Choć mógł dać opowiadanie Sheparda czy nikomu nieznanej pisarki Kossakowskiej. Bo to jest dobre opowiadanie. Czy nie ma wad? Ależ ma i to poważną: to nie jest opowiadanie fantastyczne. Doklejone dość odczapowo zakończenie nie czyni z tego tekstu fantastyki.
Ale zaprawdę powiadam wam - warto przeczytać!
A jeszcze jedno - w tym samym Fenixie reklamują opowiadanie niejakiego Bochińskiego: Trzy razy szczęście. Kurka, to już tyle lat?
_________________ Tu leży pisarz nieznany.
Marzył, że dorówna tuzom.
Talent miał niespotykany
lecz pisał sobie, a muzom.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum