Strona Główna


UżytkownicyUżytkownicy  Regulamin  ProfilProfil
SzukajSzukaj  FAQFAQ  GrupyGrupy  AlbumAlbum  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj
Winieta

Poprzedni temat «» Następny temat
Szorty - "Bez przebaczenia" - do 17. VIII.

Komu zostanie wybaczone?
1. SEX AFERA
0%
 0%  [ 0 ]
2. TAK KOLOROWO
9%
 9%  [ 5 ]
3. Bez przebaczenia
0%
 0%  [ 0 ]
4. Po znajomości
13%
 13%  [ 7 ]
5. Bajka pt. Trolla Jarosława przypadki okrutne
11%
 11%  [ 6 ]
6. Ostatnia posługa
7%
 7%  [ 4 ]
7. Trudno być Bogiem
13%
 13%  [ 7 ]
8. Przynieście mi głowę mordercy
13%
 13%  [ 7 ]
9. Nauczymy cię wszystkiego
7%
 7%  [ 4 ]
10. ...a milczenie złotem
16%
 16%  [ 9 ]
11. Zemsta
3%
 3%  [ 2 ]
12. Kwadratowy człowiek
3%
 3%  [ 2 ]
Głosowań: 29
Wszystkich Głosów: 53

Autor Wiadomość
MOFFISS 
Connor MacLeod


Posty: 1576
Skąd: Okolice wawki
Wysłany: 23 Października 2008, 14:25   

obiecałem, że poprawię swojego szorta, co niniejszym uczyniłem, nie wiem czy z korzyścią, ale słowa trzeba dotrzymywać.

Człowiek do kwadratu

Punktualnie o 7.30, dźwięk alarmu budzika rozdarł ciszę.
Bezwładna dotąd ręka mężczyzny nabrała raptem samodzielności i z rozmachem uderzyła w nocną szafkę. Budzik z impetem spadł na podłogę i zamilkł na zawsze. Mężczyzna zaklął szpetnie, właśnie rozwalił trzeci zegar w tym miesiącu
Przemógł się i z wysiłkiem uniósł na łokciu. Kac jak cuchnący kloszard natrętnie żebrał o porządnego klina. Seta czystej byłaby w sam raz. Westchnął. Mrużąc oczy, łypnął bezmyślnie na oblaną porannym brzaskiem sypialnię. Odrzucił pierzynę, zwlókł się z łóżka, po czym kołysząc ciałem dla złapania równowagi, ruszył na stronę by złożyć kanalizacji należny jej bursztynowy dar. Już był prawie u celu, gdy zupełnie niespodziewanie z czymś się zderzył się. Kolejne przekleństwo wyleciało z ust jak nieświeży oddech.
Przetarł oczy, potrząsnął obolałą głową, ale niczego nie zobaczył przed sobą.
- Tylko bez takich! – powiedział i naparł z całych sił na tę nietaktowną zawalidrogę. Nie osiągnął jednak niczego ponad to, że pęcherz nie wytrzymał wzbierającego ciśnienia. Przekleństwa zabębniły sprośnym echem, jedno za drugim, odbijając się od ścian. Spojrzał na mokry dół piżamy, starając się trzymać fason.
- Co za cholera jedna! Przeleciał jęzorem po spierzchniętych ustach. A do tego suszyło go coraz dotkliwiej. Rozmarzył się - podchodzi do lodówki, wyjmuje zimne piwo i…
Zapadł w trans. Nagle ciało, bez udziału świadomości, wykonało szereg czynności motorycznych i znalazło się w kuchni. Po chwili, upragnione piwo wlewało się szerokim strumieniem wprost do gardła.
Ocknął się. Co za ulga…Dreszcz rozkoszy przebiegł od lędźwi aż po czubek głowy. A mówią, że seks jest najlepszym lekarstwem.
Chyba nie powinienem tyle pić. Skierował się do łazienki, myśląc tylko o prysznicu. Ale znowu coś zatrzymało go w pół drogi. To przecież niemożliwe! Piwna kuracja dała pierwsze rezultaty, umysł wchodził we właściwe obroty.
Odstawił pustą już butelkę po piwie i ostrożnie wysunął ręce przed siebie. Poczuł jedynie stanowczy opór, żadnych innych wrażeń jakby przeszkoda była z niczego. Przesuwał się wzdłuż niej, rysując w głowie kształt. Kwadratowe ściany. Kwadratowa podłoga. Niewidzialne więzienie, ograniczone do dwumetrowej przestrzeni.
Czegoś brakowało o tej porze. Gdzie podział się gwar przechodniów, warkot przejeżdżających samochodów, czy nawet szczebiot ptaków…choćby bzyczenie much? Tknięty złym przeczuciem, podszedł do otwartego okna.
Tam była ulica, ale...Jak martwy może być cmentarz? Dziesiątki stojących samochodów, a w nich lub obok zwłoki ludzi, w różnych martwych pozach. Gdzieniegdzie walały się martwe zwierzęta: ptaki, psy, koty… I porażająca cisza. Strach wdzierał się do świadomości jak wzbierająca górska rzeka w czasie ulewnych deszczów, wlewając przerażenie do jego duszy.
Czy ja nadal śnię? Musiał koniecznie z kimś podzielić się tym makabrycznym odkryciem, ale przypomniał sobie, że telefon zostawił w łazience, kilka metrów dalej, a nie miał „trzymetrowej wizy" w tym dwumetrowym świecie. Bezradnie rozejrzał się dookoła.
Mam! Myśl wyraźnie poprawiła humor. Obok lodówki stało radio. O tej godzinie zawsze podawali wiadomości, urządzenie nie działało. Awaria zasilania?
Oparł się bezsilnie o ścianę. Ogarnęło go otępienie, z którego wyrwał go dopiero smród moczu. Pragnął się odświeżyć i zmyć z siebie cały ten koszmar. Wyobrażenie było wyraziste...Jak wchodzi do łazienki, wskakuje pod prysznic. Gdy zimna woda smagnęła skórę, wróciła mu świadomość. Teraz do niego dotarło. Jednak można się przemieszczać poza …kwadratem?
Przypomniał sobie o komórce. Dostrzegł ją na umywalce, podłączoną do gniazdka zasilającego, bateria wyczerpała się.
Zaklął siarczyście. Rdzawą czkawką konający strumień wody obwieścił koniec cielesnych uciech. Poczochrał się po włochatym torsie, sięgnął po wiszący ręcznik. W głowie pojawił się plan, ewakuacyjny.

Nie wątpił, że napotka kogoś żywego. Po kilku miesiącach, od momentu, gdy wydostał się z budynku, jego nadzieję grzebała wszechobecna roślinność, szczelnie zakrywająca wspomnienia o dawnych i znanych miejscach. Zaś wszędobylski wiatr żałobnik wył nieznośnie, targając na swym grzbiecie kurz i zapach życia po życiu. Mężczyzna nie poddawał się, wędrował od miasta do miasta. Coraz częściej rozmawiał sam ze sobą, czasem mamrotał modlitwy, albo rzucał przekleństwa, patrząc z nienawiścią w niebo.


Przemieszczanie się po tym kwadratowym świecie, po uzyskaniu pewnej wprawy, okazało się proste. Wystarczyło znaleźć punkt odniesienia poza kwadratem, w którym aktualnie przebywał i oczami wyobraźni stworzyć obraz przyszłej sytuacji. Im większe emocje towarzyszyły wyobrażeniu tym szybciej ciało samodzielnie przemieszczało się – pragnienie, wiara i oczekiwanie jak magiczne słowa-klucze otwierały niewidzialne drzwi do następnego kwadratu.

Niedawno zauważył, że czas w kwadratach płynie różnie. Każdy kwadrat, w którym przebywał, zwalniał bieg czasu tak jakby jego świadomość zakłócała istniejący stan rzeczy jak kamień rzucony w tryby wielkiego zegara. Jeden dzień wewnątrz odpowiadał mniej więcej dziesięciu dniom na zewnątrz. Czuł się intruzem lub anomalią w tym kwadratowym świecie. Ta natarczywa myśl stale go prześladowała, stając się nieodłącznym kompanem w podróży.

Dzisiaj dotarł do małej mieściny. - O Boże, to już sto sześćdziesiąt trzy dni od tego…!
Bał się zakończyć zdanie, choć wiele słów cisnęło się na usta - kataklizmu, przemiany, inwazji, końca świata?
Idąc główną ulicą zauważył zardzewiały metalowy słup. Przymocowany billboard informował: "Wielki Cyrk..." - dalej napis był nieczytelny. Za słupem stał porzucony samochód.
Rozglądał się uważnie po okolicy. Część budynków zawaliła się, pozostawiając chude szkielety konstrukcji na pastwę pnącego się zielska. Tam, gdzie drapieżna przyroda nie odcisnęła jeszcze swojego piętna, dostrzegał trawione czasem zwłoki ludzi i zwierząt. Miasteczko, jak wiele innych napotkanych wcześniej, stało się milczącym grobowcem.
Po lewej stronie, tuż za rozpadającym się budynkiem stacji benzynowej, dostrzegł wielki cyrkowy namiot, podziurawiony jak sito - resztki szarego materiału trzepotały wściekle, chłostane uderzeniami wichury.
Dziwne! - rozejrzał się, w przylegających kwadratach wiatr wiał raczej umiarkowanie. Postanowił to sprawdzić. Kiedy mijał stację benzynową zauważył coś niezwykłego. Czas wyraźnie przyspieszył na zewnątrz. Zieleń eksplodowała pąkami, pędami, liśćmi, drapieżnie zagarniając wolną do tej pory przestrzeń. Kompletnie nieprzygotowany wpadł w objęcia dżungli.
Zmusił umysł do pracy na najwyższych obrotach. Wyobraźnia z trudem popychała ciało do przodu, emocje zaciekle walczyły o każdy kwadrat. Dzień zlewał się z nocą. Słońce pojawiało się by zaraz zniknąć za horyzontem. Wichura szalała, piszcząc przeraźliwie, konary drzew pękały z trzaskiem. Tumany piasku i kurzu drażniły płuca. Rozpętało się piekło. Zlany potem, poharatany przedzierał się raz dołem, a raz górą. Strzępy ubrania wisiały na nim jak zakrwawione plastry z opatrunkiem. Jeszcze tylko ostatnie dwa metry. Nie pamiętał jak dotarł do wejścia.

Musiał spać długo, bo krew na ciele już zakrzepła. Ogarnął wzrokiem otoczenie. Dżungla zniknęła. Po cyrkowym namiocie nie było śladu. Znajdował się w pustej przestrzeni, wypełnionej jedynie bladym światłem, dochodzącym znikąd. Czyżby dotarł do końca swojej podróży?
Podniósł się, z trudem łapiąc równowagę. Nie mógł oprzeć oczu na niczym konkretnym, nie dostrzegał żadnych punktów odniesienia. Klnąc pod nosem, ruszył chwiejnym krokiem. W końcu odkrył, że jest w zamknięty w kwadratowej klatce, dwa na dwa metry.
Nagle stanął jak wryty. Serce skoczyło do gardła. Tuż przed nim pojawiła się postać starej kobiety - twarz z nieproporcjonalnie dużym nosem, pomalowanym na czerwono, przerysowane usta białą szminką; na głowie siwe włosy zakryte błyszczącą sylwestrową czapką, przekręconą na bakier. Za szerokie spodnie w zielono-niebieską kratę wisiały na grubych, parcianych szelkach. Różowa koszula z wielkim białym kołnierzykiem wyłaziła na wierzch spodni. Czarne jak smoła oczy nie wyrażały żadnych emocji. Bezduszne, nieludzkie spojrzenie przenikało go na wskroś.
- Udało ci się! – usłyszał chrapliwy głos nieznajomej. Uklękła przed nim, schylając nisko głowę.
- Kim ty jesteś, do cholery ? – powiedział. Ciarki przebiegły mu po plecach..
– Jestem twoim awatarem – usłyszał. Usta kobiety wykrzywiły się paskudnie, nadając twarzy diaboliczny wygląd.
- Awatarem stworzonym z jednego Boga Ojca Wszechmogącego, Stworzyciela wszystkich rzeczy widzialnych i niewidzialnych, przez którego wszystko się stało, co jest w niebie i co jest na ziemi, który dla ludzi i dla ich zbawienia zstąpił i przyjął ciało, stał się człowiekiem, cierpiał by ponownie wstąpić do nieba i sądzić żywych i umarłych!

Upadł na kolana. Ukrył twarz w dłoniach. Szloch wstrząsał całym ciałem. Łatwiej wierzyć w Boga niż uwierzyć w siebie samego. Stał się człowiekiem. Wiedział, co powinien zrobić. Obraz w jego umyśle stał się tak wielki jak tylko może być wszechpotężna wyobraźnia.
- Powstańcie z martwych. Wybaczam wam na wieki wieków
 
 
Fearfol 
Pilot Pirx


Posty: 1098
Skąd: Przylesie Większe-Wałcz
Wysłany: 23 Października 2008, 14:31   

ale to chyba nie jest te 3500 znaków.
 
 
 
MOFFISS 
Connor MacLeod


Posty: 1576
Skąd: Okolice wawki
Wysłany: 23 Października 2008, 14:34   

nie obiecywałem, że będzie 3500, tylko że poprawię, czy też dopiszę cdn
 
 
Bellatrix 
Batman


Posty: 531
Skąd: Warszawa
Wysłany: 23 Października 2008, 15:41   

Moffiss a obiecasz ze napiszesz na temat 'ryzyko'? :D Prosze prosze prosze!!!! 8)
_________________
Rzuć mięsem, skomentuj szorty!
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group