Strona Główna


UżytkownicyUżytkownicy  Regulamin  ProfilProfil
SzukajSzukaj  FAQFAQ  GrupyGrupy  AlbumAlbum  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj
Winieta

Poprzedni temat «» Następny temat
SZORTY - Temat dowolny - Przeczytaj i zagłosuj - do 4.05 !

Masz 2 głosy i tuzin tekstów.
1. Przewodnik multigalaktyczny...
9%
 9%  [ 6 ]
2. Temat Dowolny
1%
 1%  [ 1 ]
3. Olśnienie
4%
 4%  [ 3 ]
4. Statek kosmiczny
15%
 15%  [ 10 ]
5. Góra
15%
 15%  [ 10 ]
6. Transylwania
14%
 14%  [ 9 ]
7. Antila
6%
 6%  [ 4 ]
8. Uzależnienie
0%
 0%  [ 0 ]
9. Zagraj mi to jeszcze raz
15%
 15%  [ 10 ]
10. Proste, jak budowa cepa
4%
 4%  [ 3 ]
11. Barykada
1%
 1%  [ 1 ]
12. Filozofia mrówki
9%
 9%  [ 6 ]
Głosowań: 34
Wszystkich Głosów: 63

Autor Wiadomość
mad 
Filippon


Posty: 3816
Skąd: Wielkopolska
Wysłany: 20 Kwietnia 2008, 21:30   SZORTY - Temat dowolny - Przeczytaj i zagłosuj - do 4.05 !

Witam!

Oto 12 szortów o rzeczywiście różnorodnej tematyce. W jednym tekście znacząco przekroczono liczbę znaków. Zawiadamiam o tym na czerwono w stosownym miejscu.

Teksty są poukładane i ponumerowane - od najdłuższego do najkrótszego.

Dwa tygodnie czasu na przeczytanie i zagłosowanie powinno wystarczyć.

A teraz - do dzieła! Życzę przyjemnej lektury - ja byłem zadowolony!

EDIT - Skrócony najdłuższy szort (propozycja autora), zaznaczenie na czerwono - nieaktualne.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------
--------------------------------------------------------------------------------------------------------


1. Przewodnik multigalaktyczny , wersja dla mieszkańców Odaa - fragment.
Część czwarta - Planety zamieszkałe poza Federacją, nieobjęte ochroną

16. Tuvukaa [TPK]


Planeta o podłożu stałym, dominuje krzem nieinteligentny, o atmosferze azotowo – tlenowej, z dużymi zasobami wody; zamieszkała przez formy nielogiczne, oparte na wyłącznie lewoskrętnych aminokwasach i prawoskrętnych węglowodanach. W budowie zewnętrznej widoczna symetria, w wewnętrznej – zazwyczaj brak. Szeroki wachlarz gatunków, od zupełnie pozbawionych świadomości, po usiłujące tworzyć kulturę. Większość dwupłciowa. Spotyka się prymitywne formy życia jednopłciowe, wielopłciowości nie odnotowano. Życie skupia się na terenach, gdzie panują temperatury w normach ciekłego bromu.
Gatunek dominujący TPK, rozproszony na powierzchni całego niemal globu, dzieli się na liczne małe grupy, używające w swoim obrębie kilka tysięcy kodów komunikacyjnych, najczęściej zupełnie niekompatybilnych. Nie posiada zdolności telepatycznych ani telekinetycznych, co znacznie ułatwia nam poruszanie się po planecie. Tworzy kulturę fizyczną, opartą na dźwięku i obrazie utrwalanym przy pomocy nieskomplikowanych struktur węglowych, krzemowych lub zjawisk magnetycznych. Technika w zasadzie w całości opiera się na metalu i krzemie nieinteligentnym. Gatunek pasożytniczy; eksploatuje zasoby planety w stopniu zdecydowanie przekraczającym wszelkie dopuszczalne normy i granice naszej wyobraźni! Jako taki, od roku Hr 15. 322. 459 figuruje na liście gatunków pozbawionych ochrony Federacji.

Nasze Towarzystwo Wypoczynkowe “Upoluj i zjedz” organizuje wczasy na Tuvukaa w cenie jedynie trzech uszu Yoopola od uczestnika.

Ramowy plan wycieczki :
1. Dzień pierwszy: doba TPK = 0,461 doby Hr - przybycie, zakwaterowanie.
*luksusowe apartamenty podwodne w Beer–muu–daa.
Zwiedzanie oceanu. Nocleg – 1,5 doby TPK.
2. Dzień trzeci TPK: Aklimatyzacja na powierzchni.
Zwiedzanie miast wielkie skupiska ludzi, gatunku dominującego.
*Proponujemy podróże do najwiekszych skupisk, jak : New Dehli, Los Angeles, Tokyo.
*Oferujemy najnowszej klasy awatary, kostiumy tele-biogeniczne, w których w ogóle nie poczujecie dyskomfortu posiadania jedynie dwóch par odnóży.
W programie zwiedzania miasta m.in.: podróż środkami lokomocji publicznej, muzeum, poznawanie kultury [koncert muzyki współczesnej], konsumpcja potraw ludzi [gatunek ten spożywa inne rozwinięte formy białkowe, często bardzo do niego zbliżone], zachód słońca, seks z przedstawicielem gatunku w dzielnicy rozrywkowej. Powrót do Beer–muu–daa, nocleg.
3. Dzień piąty TPK. Polowanie.
*Najlepiej smakują w zasadzie młode osobniki płci męskiej. Ze względu na dobrze rozwiniętą tkankę mięśniową polecamy wiek 12–15 lat; przedstawiciele ludzi po 20. roku życia obrastają nadmiernie tkanką tłuszczową, co zdecydowanie psuje ich walory smakowe. Osobniki takie są łatwo znajdywalne po zmroku na obrzeżach wielkich miast, gdyż mają zwyczaj gromadzić się tam w gangach, w celu zbiorowego wyładowywania agresji. Proponujemy dwie formy polowania:
* – “Psychopata” w awatarze – bezpośrednie starcie na miejscu, w naturalnym środowisku ofiary, bądź
* – “Predator” - uprowadzenie w bardziej odosobnione miejsce [pustynia, dżungla], i polowanie pod własną postacią. Konsumpcja, powrót na nocleg.
4. Dzień siodmy: Przelot nad różnymi rejonami planety. Powrót na Odaa.
*Za specjalną opłatą umożliwiamy wywóz człowieka w celu hodowli na Odaa. Polecamy bardzo młode osobniki płci żeńskiej, lepiej znoszące stres i łatwo aklimatyzujące się w nowych warunkach. Wymagane szczepienie i kwarantanna.

***
Upoluj i zjedz wielkiego szkodnika – może w ten sposób uratujesz Tuvukaa przed zagładą?


---------------------------------------------------------------------------------------------------------

2. Temat Dowolny

Berlin, 10 listopada 1989
-Zgaś to, kretynie! - syknął Lukas, szturchając przyjaciela łokciem.
-Przecież sam mówiłeś, że żołnierzy już nie ma! - Szepnął Christian z wyrzutem.
Niedbałym ruchem palca wyłączył latarkę i kontynuował. - Widziałeś rano, wycofali wszystkich z placu...
-Powiedziałem, że wydaje mi się, że już ich nie ma. Mur już otwarli, ale na geistbanhofach metro się jeszcze nie zatrzymuje. Cholera wie, czy ktoś ich jeszcze będzie pilnował.
Szli w milczeniu. W ciemnym tunelu rozlegało się jedynie pobrzękiwanie ich plecaków.
-Jak o tym pomyśleć, to uparłeś się na strasznie dziwną miejscówkę. - Christian przerwał ciszę, która zaczęła go niepokoić. - Zwykle idziemy tam, gdzie będzie nas potem widać, a teraz przebijamy się podziemiem do strefy patrolowanej… Jasne, jeśli ktoś po nas wpadnie na ten sam pomysł, to super, szczęka mu opadnie do ziemi, ale czy to warte ryzyka?
-He, – rozmówca uśmiechnął się przebiegle – to miejsce tylko teraz jest niewidoczne. Niedługo, ja wiem, za parę dni, może tygodni, znowu otworzą geistbahnhofy. No, po tym, co się stało na górze… – Lukas wskazał palcem na sufit, prawdopobnie celując w Plac Poczdamski. - I wiesz co zobaczą na miejscu?
-Aha, łapię. Stary, lepszym miejscem mógł być chyba tylko tyłek Honeckera!
Lukas zatrzymał towarzysza gestem dłoni. Dostrzegł koniec tunelu. Przywarł do ściany i bezszelestnie zbliżył się do granicy peronu. Stąd dostrzec mógł jedynie brzeg platformy. Zamarł w bezruchu na kilka minut, przypominających kilka godzin, nasłuchując jakichkolwiek oznak ludzkiej bytności.
Cisza.
Wychylił się odrobinę. Peron zdawał się być pusty, lecz Lukas wiedział, że nawet mimo przyzwyczajenia do nocnych eskapad, w ciemności nie powinien całkowicie ufać swej percepcji. Zdecydował się na jeszcze jeden test. Wyjął z kieszeni spodni monetę pięćdziesięciopfennigową i cisnął ją na drugi kraniec stacji. Ta odbiła się kilkakrotnie, głośno brzękając.
Żadnej reakcji. Odetchnął z ulgą.
-Christian, - odwrócił się i zawołał - rzuć jakieś światło i przynieś tu puszki! Temu miejscu trzeba zapodać trochę porządnej sztuki!
Z latarkami w rękach rozejrzeli się dookoła. Geistsbahnhofy w pełni zasłużyły sobie na swoją nazwę: poza śladami wojskowych butów na podłodze, nic się tu nie zmieniło. Ze ścian wciąż spoglądały, poprzez gęste od kurzu powietrze, ogłoszenia i tabliczki z 1961 roku. Zmurszały rozkład jazdy zdawał się wciąż czekać na pociąg sprzed kilku dekad. Przyblakłe reklamy podejmowały desperacką próbę sprzedania dawno już nie istniejących produktów.
Część niepokojącej magii tego miejsca prysła, gdy Christianowi udało się znaleźć włącznik światła. Stacja Duchów stała się z powrotem po prostu starym dworcem.
-Jak sądzisz, lepiej malować na ścianie naprzeciw wejścia, czy na tej długiej? - Spytał przyjaciela Lukas.
-Jak masz chęć na giganta, to bierz długą, ale przed wejściem będzie najlepsza wrzuta.
-Rany, Christian, to nie może być po prostu wrzuta. Wrzucać to ja sobie mogę na bloku, ale to, – grafficiarz rozłożył ręce i obrócił się dookoła – to jest kawałek historii. Kiedy ludzie tu wejdą, to będzie taki, wiesz, symboliczny moment. Nie możemy ot, tak sobie pomazać ścian. To musi być coś z przekazem, coś co będzie można z dumą wkleić do podręczników i kronik, wyraz prawdziwej duszy ulicy…
Lukas wstrząsnął puszkę i wbił w ścianę puste spojrzenie. Stał przez chwilę, zamyślony.
-Tylko, jak już tu przyjdą… - Kontynuował - to w sumie, co my im mamy do powiedzenia?
Christian wzruszył ramionami.
-Temat dowolny.


---------------------------------------------------------------------------------------------------------

3. Olśnienie

Było to w czasach, gdy wszelkie królestwa już nie istniały. Tylko szczątki zamków na zboczach i szczytach gór świadczyły o ich dawnej świetności. Nie było już prawie na tym świecie ludzi. Ich garstka ostała się gdzieś u podnóża pasm górskich, zamieszkując ukryte w labiryntach skał jaskinie. Tylko bujne lasy, jak gęste włosy, obrastały Ziemię i kryły w swym wnętrzu spokój, ciszę i rozkosz dla przechadzających się gdzieniegdzie robaków, których jak zwykle było najwięcej.

Po pustych, nieuprawianych od dawna polach, latały watahy much, motyli i pszczół. Po borach i puszczach przechadzały się łosie, niedźwiedzi, rysie i zające. Na łąkach tłoczyły się gąsienice, stonki i pasikoniki. W przestworzach obok gołębi, fruwały orły i jastrzębie. Nie walczyły ze sobą. Każdy wiedział w czyim dziobie czy szczękach jest jego miejsce. Świat bez zawiści i przemocy, w którym wszystkiego jest pod dostatkiem. Prócz ludzi.

A więc był to w końcu świat właściwy. Aczkolwiek nieciekawy. Bóg o tym wiedział, lecz nie chciał cofnąć swej decyzji sprzed kilku stuleci, kiedy to zesłał na ziemię “drugi potop”. Człowiek jest jak dzban – myślał Bóg – jak dzban, do którego ciągle nalewam wody, a on nigdy nie ma dość.

Jahwe stawiał swoje stopy na żyznych łąkach, po której biegały wesołe na jego widok stworzenia. Ręce założył do tyłu jakby przeprowadzał obchód, opuścił głowę i zamknął oczy. Czuł się paskudnie. Czuł, że postąpił niewłaściwie. Bardzo nie lubił tego uczucia. Myślał, że minie po pierwszym, może drugim stuleciu. Jednak nie minęło po piątym i kolejnym. I Bogu wydawało się, że nie minie nigdy, choć sto lat mijało dla Niego tak, jak dla ludzi zwykły dzień. A gdy teraz szedł nieopodal wejścia do groty, czuł to znowu, z siłą nie mniejszą niż owego pamiętnego dnia “drugiego potopu”. Poczuł wiejącą z jaskiń nienawiść i ogrom smutku łopoczący w sercach mieszkańców podziemi. Ani potop niczego ich nie nauczył, ani cząstka bożej duszy, którą nazwali synem Najwyższego - Mesjaszem, również nie przemówiła im do rozumu. Pozostało jego Słowo. Ciemne, nadające kształt wszelakim rzeczom. Słowo budzące grozę.

Bóg zamykając pozostałą przy życiu ludzkość w jaskini, narzucił na nią klątwę, dzięki której każdy człowiek, który wyjdzie z groty zginie w paszczy najbliżej znajdującego się zwierzęcia. Wyjścia z grot pilnowało także tysiące pająków i skorpionów, węże ślizgały się złowieszczo w pobliżu jaskiń, a potężne moskity czekały na pobliskich skałach by obsiąść gromadą pierwszą głowę, która odważy się wyjrzeć na światło dzienne. Jednak ludzie zaznajomieni ze sztuką ognia, palili małych jadowitych strażników setkami, bo te boskim nakazem nie mogły wejść dalej niż do ostatniego refleksu światła, jaki wdzierał się do jaskini.

Bóg usiadł na kamieniu i zamyślił się. Długo w jego głowie krążyła wizja ponownego oddania świata w ludzkie ręce. Boży duch, po raz nie wiadomo który, w ułamku sekundy przetwarzał setki tysięcy argumentów “za” i “przeciw”, jednak zawsze kończyło się to klęską człowieka. Nagle boski duch doznał pierwszego w swym wiekuistym bycie olśnienia. Jednym gestem odegnał strażników jaskiń, w których mieszkali ludzie i wszedł do środka. Przez krótką chwilę słychać było krzyki, lamenty i płacze. Potem wszystko ucichło. Bóg wyszedł z pieczary razem z niewysokim mężczyzną o ogłupiałej twarzy i pustym wzroku. Po chwili powiedział do niego: “To jest teraz twoja ziemia. Jesteś człowiekiem i masz na imię Adam. Aha, wyjąłem ci jedno żebro...żebyś od jutra nie miał za łatwo”.


--------------------------------------------------------------------------------------------------------

4. Statek kosmiczny

Statek kosmiczny. Tak, musi być jakiś element fantastyczny. Statek będzie dobry. Dobry jako element, bo przecież maszyna nie może być dobra ani zła. Odpowiedni, o! Coś na dobry początek jest. Cholera, znów to samo. Ale przecież tak się tylko mówi – „dobry początek” – nie znaczy to wcale, że początek…chwila. Przecież jak będę tak brał wszystko dosłownie, to w życiu się nie zmieszczę w limicie znaków. Więc na statku nie ma załogi. Po co komplikować sytuację jakimiś dialogami, opisami. Ten wygląda tak, tamta siak, ani się obejrzę i limit przekroczony. Pusty statek zatem. Tak. Ktoś był i znikł, opuszczony, dryfujący w przestrzeni statek. Nikt nigdy go nie odnajdzie, bo jak niby. Życie to nie Star Trek, nie ma sensorów dalekiego zasięgu ani tricoderów. Czyli mamy statek bez załogi, którego nikt nie odnajdzie i nikt nie szuka. Aha! Kto powiedział, że nikt go nie szuka? Nikt. Miało nie być bohaterów, ale jak sam wyszedł, to niech będzie. Na statku żyje Nikt. Dla wygody nazwę go Nict. Nick. Komandor Nick.
Nick stracił załogę w ataku obcych. Hmm, nie. Powiedzmy, że Nick po prostu został na pokładzie na ochotnika, kiedy cała załoga bawi na pobliskiej planecie. Urlop taki. Nie, żeby zostać na ochotnika, musiałby być kretynem, wylosował tak. Jest wkurzony jak cholera, ale los tak chciał. A teraz Nick okaże się szczęściarzem, bo spotka go coś ekstra, natomiast lawina nieprzewidzianych wypadków zamieni urlop pozostałych w koszmar. Haha! Widzisz Nick, zbierzesz całą śmietankę. Co? Że wtórne? Człowieku, to mój drugi szort, uczę się pisać. Jak tak dalej będziesz psioczył, to poćwiczę pióro na opisach szwankującego komputera pokładowego i zamiast wizyty Kosmicznych Syren spragnionych opieki silnego mężczyzny, będziesz miał towarzystwo drugiego HALA. Daj spokój. Zaślinisz mi stalówkę. Już dobrze.
A zatem.

Nick nigdy bardziej się nie złościł. Nie był co prawda zawistny, ale gdy komputer pokładowy wylosował go jako tego, który zostaje i pilnuje statku, gdy reszta odpoczywa na planecie, korzystając z ofert niezliczonej liczby punktów rekreacyjnych, restauracji, holo spektaklów itp., Nicka po prostu krew zalała. Drugim z powodów złości była gwarantowana nuda. Dlatego, gdy trzeciego dnia męczarni komputer pokładowy powiadomił go o zbliżającym się statku, Nick postanowił przyjrzeć się gościom bliżej. Wysłał zaproszenie do wideotransmisji i po chwili na ekranie pojawiła się przedstawicielka Kosmicznych Syren. Najdoskonalsza przedstawicielka, jaką Nick mógł tylko sobie wyobrazić. Posiadaczka pięknych, jędrnych, pełnych piersi. Właścicielka owych cudeniek, o prześlicznej w dodatku twarzyczce, odezwała się w te słowa:
- Komandorze, pomocy!. Szwankuje system podtrzymywania życia na naszym statku. Czy możemy skorzystać z pańskiej gościnności Komandorze kochany?
Nickowi opadła szczęka, ale nie można odmówić mu ogłady i dobrych manier. Odpowiedział błyskawicznie:
- Będę zaszczycony, ile kajut mam


No sorry Nick, nic nie poradzę, limit znaków, to limit znaków. Muszę przestrzegać zasad konkursu. Przestań. To poniżej godności Komandora. Nie. Co? Maszyna do pisania? A skąd niby postać fikcyjna, którą sam wymyśliłem załatwi mi maszynę do pisania? Mnie też ktoś pisze? No nawet jeśli to prawda, to jak ty mógłbyś wpłynąć na…Poczekaj, dzwonek do drzwi.

Ok. Wygrałeś. Dopiszę epilog z wizyty Syren, ale poza konkursem. Tak, tak, dopilnuję, żeby nie wrócili przed czasem. Nic się nie martw, moje pióro jest niedoświadczone, ale potrafi być pikantne.
Tak, to był listonosz.


---------------------------------------------------------------------------------------------------------

5. Góra

Adam siedział oparty plecami o pień drzewa leniwie żując źdźbło trawy. Okolica wyglądała na niezamieszkaną, tylko łąki, samotne drzewa i góra kilka kilometrów dalej. Na jej szczycie coś delikatnie świeciło lub odbijało światło, nie był tego pewien. Nie pamiętał jak się tu znalazł, wieczorem kładł się do łóżka, a kiedy otworzył oczy leżał na łące. Pomimo absurdalności całej sytuacji nie czuł strachu, piękno okolicy i jej sielskość tłumiły wszystkie niepokoje. Zapach rozgrzanej ziemi i cichy szum wiatru rozleniwiały. Przymknął oczy i wsłuchał się w otaczające dźwięki próbując rozróżnić ich jak najwięcej.

Stanął u podnóża góry. Większą część łagodnego zbocza porastał las, dopiero kilkadziesiąt metrów od szczytu teren robił się stromy i skalisty. Usiłował dostrzec co świeci na szczycie, ale w końcu dał za wygraną i wszedł między drzewa. Po kilkudziesięciu minutach wyszedł na polanę, na której rósł stary dąb. Aż przysiadł z wrażenia. Znał każdy centymetr tego drzewa, to była jego kryjówka z dzieciństwa, do której uciekał gdy ojciec wracał pijany do domu. Chował się wtedy między konarami i marzył o przygodach na dalekich lądach. Powoli obszedł je dotykając pnia jakby chciał się upewnić, że naprawdę tu jest. Wspomnienia z dzieciństwa zalały go obezwładniającą falą. Przyklęknął i oparł czoło o chropowatą korę. Noce spędzone poza domem, kiedy bał się do niego wrócić, pierwszy pocałunek z sympatią ze szkoły, obrazy kolejno przelatywały mu w pamięci. Stracił poczucie czasu, myśli i stare marzenia plątały mu się w głowie jak w wielkim kotle. Gdzie jestem? Dlaczego jest tutaj to drzewo? Nie znajdował jednak odpowiedzi.

Ruszył w dalszą drogę na szczyt, choć czasem miał wrażenie, że obchodzi górę dookoła. Natykał się na przeróżne rzeczy i miejsca wywołujące pojedyncze wspomnienia, lub ich lawinę. Na jednej z polan znalazł szopę dziadków, pachnące sianem i kurzem miejsce dziecięcych zabaw i radości. Ojciec przywoził go do swoich rodziców na całe wakacje i znikał. To były wspaniałe chwile. Na innej polanie stały meble z akademika. Odrapane biurko, przy którym uczył się do każdej sesji, skrzypiące łóżko, szafa i rozpadające się krzesła. Czasem w lesie znajdował jakiś drobiazg jak model dużego fiata - jego pierwszego samochodu. Wraku kupionego za pieniądze z korepetycji i innych dorywczych zajęć, ale jeździł. I był jego!

Nie wiedział ile czasu spędził w tym dziwnym lesie nim wyszedł na niewielką przełęcz, powyżej której zaczynały się skały, aż do samego szczytu. Od strony światła, które teraz zdawało się być zimne i sztuczne dochodził przytłumiony i niezrozumiały szept. Zaczął się wspinać, wytrwale podążając w górę. Szept umilkł nim wszedł na tyle wysoko by go zrozumieć. Nagle wszystko wokół zaczęło drżeć. Ziemia z kamieniami osypywała mu się z pod nóg. Od horyzontu szybko postępowała ciemność pochłaniając wszystko na swojej drodze. Wstrząsy nasiliły się, po jednym z nich Adam stracił oparcie i runął w dół.

Kakofonia jęków i pisków powoli ustępowała wraz z tym jak lekarz wyłączał kolejne alarmy i monitory.
- Postąpiła pani słusznie. Skrzep blokujący dopływ krwi do mózgu usunęliśmy już na tyle dawno, że jeśli miałby się wybudzić to zrobiłby to. Musiało dojść do nieodwracalnych zmian spowodowanych niedotlenieniem. Przykro mi.

Edyta po raz ostatnio spojrzała na męża. Nie płakała już, miała wrażenie, że przez ostatnie tygodnie wypłakała wszystkie łzy. Skinęła tylko głową, kiedy zamykano oczy Adama wpatrujące się sztywno w jarzeniówkę nad łóżkiem.


---------------------------------------------------------------------------------------------------------

6. Transylwania

Profesor Rac znów nie uratował pacjenta. Zmęczony usiadł w fotelu i z przygnębieniem spojrzał przez okno zakładu psychiatrycznego na ponure miasto. Mimo porażek, od jakiegoś czasu przedkładał rzeczywistość szpitalną nad blaski i cienie „zdrowego” świata. Niestety, wyłącznie dlatego, że zostały tylko cienie. Dwa lata temu nad sponiewieraną w wyniku ekonomicznego krachu ludzkością zapanowali różnej maści zbrodniarze i szaleńcy. Rozprzestrzeniła się mafia, haracze stały się bardziej dotkliwe niż podatki w neosocjalistycznej UE, której krach z satysfakcją przyjęto na co najmniej pięciu kontynentach. Oliwy do ognia dolał papież, publikując katastrofalną w skutkach encyklikę „O nieobecności Boga w naszym świecie”. Następca Piotra, mianujący się wizjonerem, ogłosił wszem i wobec, że Bóg z naszego świata... odszedł. „Papież nie może być ateistą” – zeznał później na procesie zamachowiec... Tak – pomyślał Rac – wtedy ostatecznie ludzie stali się źli, wyrosły im szpony, a świat przykryła ciemność.
Wstał z fotela, zrobił parę kroków wzdłuż okna. Z zadumy wyrwał go głos pielęgniarki:
- Profesorze, jest pan proszony do dyrektora.

- Dyrektorze, nie chcę!
- Ktoś musi tam jechać! Dostaniesz ochronę.

O ponurości Transylwanii nie trzeba nikogo przekonywać. Ziemia Drakuli budziła grozę nawet w pierwszej dekadzie XXI w., gdy wesołym światem rządziły: Hollywood, sitcomy i popcorn. Rac nie przyjął z entuzjazmem decyzji zwierzchnika, ale musiał się z nią pogodzić. Został oddelegowany na sympozjum poświęcone schizofrenii, odbywające się gdzieś na Wyżynie Siedmiogrodzkiej. Podobno profesor Conescu osiągnął świetne rezultaty terapii.

- Zapraszam na obchód. Zobaczymy najcięższe przypadki schizofrenii, a na końcu coś specjalnego.
Dwudziestoosobowa grupa naukowców zwiedzała poszczególne sale niczym wycieczka szkolna muzeum. Kolejni pacjenci czekali na wizytę na coraz niższych piętrach szpitala usytuowanego w starym zamku. Kogo tam nie było? Armia Jezusów, oddziały Presleyów i Stalinów – wymieniać można by długo.
Wreszcie zeszli na najniższe piętro. Korytarze stawały się coraz ciemniejsze, wyraźnie było czuć wilgoć i jeszcze jakiś nieokreślony zapach.
- Co powiecie na nietypowy przypadek schizofrenii podwójnej? – Conescu uśmiechnął się szelmowsko.
- Pacjentowi wydaje się, że jest kilkoma osobami naraz – odezwał się Rac. – Takie przypadki to codzienność, niekoniecznie od razu sensacja.
- Cóż, częściowo się z panem zgadzam.
- Nie rozumiem.
- A jeśli pacjent, jakby tu powiedzieć, ma w jakiejś mierze słuszność?
W korytarzu rozległ się szmer, niektórzy goście nie ukrywali szyderczych uśmiechów.
- To by znaczyło, że chorzy są zdrowi, a nas trzeba leczyć – Rac próbował się odgryźć, lecz Conescu nie wykazywał zainteresowania kontynuacją sporu:
- Cały czas powtarzam, że ma pan rację. Częściowo.
Dotarli do ostatnich drzwi.
- Nie wejdziemy do środka, byłoby to zbyt niebezpieczne. Moi alchemicy i magowie przygotowali bariery ochronne, pacjent jest ogłuszony, ale mimo wszystko nie warto ryzykować.
- Pan sobie kpi? Jacy alchemicy? – krzyknął któryś z zaproszonych profesorów.
- Magowie prosto z piekła! – uśmiechnął się Conescu. – Proszę podejść do okna, a zobaczycie pacjenta, który jest największym dziwem natury. I daję słowo, spróbujemy go wyleczyć!
Profesorowie ujrzeli w ogromnym pomieszczeniu blado świecące kule. Raz zbliżały się do siebie, innym razem oddalały.
- Co to u licha jest? – nie wytrzymał Rac.
- Trójca Święta. Do diabła, wyleczmy ją. Wyleczmy ich!


---------------------------------------------------------------------------------------------------------

7. Antila

Przez pierwsze kilka dni nie mogłem oderwać od niej wzroku. Cudownie było oglądać jak bada nasz świat, jak jej trójpalczasta dłoń dotyka przedmiotów, ogromne, fiołkowo-złote oczy przyglądają się wszystkiemu, błona otaczająca całe błękitne ciało wybrzusza się zgodnie z wolą właścicielki a przezroczysty płyn wewnątrz tej błony delikatnie pulsuje.
Wydawała z siebie cichutkie gulgotanie, słodkie jak szept. Przypominała człowieka bardziej niż się spodziewałem. Na jej Antilskiej twarzy, choć tak różnej, malowały się wyraźnie ludzkie uczucia.
***
Nagłe pojawienie się na Ziemi Obcych wywołało szok. Niemniej, Antile były równie zdziwione istnieniem naszej cywilizacji. Nawiązano kontakt, zaproponowały wymianę badawczą, postawiły bramę, pozwalającą przebyć miliony lat świetlnych dzielących ich planetę od Ziemi i nastąpiło wzajemne poznawanie się obu światów.
Nigdy mnie nie kusiło, żeby udać się na ich, podobno piękną i niezwykłą planetę, ale Antile stały się moją obsesją. Natychmiast zgłosiłem się na ochotnika do projektu wymiany. Wreszcie się udało!
***
- Burp! Bluurp! – przedrzeźniałem ją, ale nie reagowała, zupełnie jakbym nie istniał. Oglądanie przedmiotów i badanie konstrukcji domu pochłaniało ją całkowicie. Fascynowała mnie i drażniła tą swoją obojętnością. Marzyłem, by mną zainteresowała się z takim pietyzmem jak domem i ogródkiem. Nic z tego. Mogłem do niej mówić, krzyczeć, ba,
nawet dotykać jej, wszystko ignorowała. Z dnia na dzień czułem postępujące rozczarowanie. Poświęciłem mnóstwo czasu i pieniędzy, podpisałem masę kretyńskich umów jak zobowiązanie, że nie wyjadę nigdzie w przeciągu roku czy że nie dopuszczę, by Antila zetknęła się z dezodorantem. I to wszystko tylko po to, bym mógł czuć narastającą frustrację jej obojętnością. Cholera. Gdyby nie to, że była kosmitką, tworem zupełnie obcej cywilizacji, pomyślałbym, że się w niej beznadziejnie zakochałem.
***
- Wiesz czemu nie pozwalają dać im spray’ów? Bo to na nie DZIAŁA!
Słowa kolegi krążyły mi uporczywie po głowie. Od chwili gdy znalazłem pod łóżkiem perfumy mojej eks, nie myślałem o niczym innym. Czyżby to było tak proste? Czy naprawdę by podziałało? Spojrzałaby na mnie tylko dlatego, że prysnąłem w nią mgiełką perfum? Podświadomie wiedziałem, że nie wytrzymam, że to zrobię wbrew podpisanej deklaracji. Pal licho deklarację, musiałem w końcu ją zdobyć, nieważne jakim kosztem. Podszedłem i po chwili wahania spryskałem ostrożnie. Reakcja była zaskakująca. Jej skóra momentalnie zmieniła odcień na intensywny niebieski, a ogromne, piękne oczy wreszcie na mnie spojrzały.
- Gllrruulp – zagruchała delikatnie i miękko, niemal z czułością. Była moja. Cudownie ludzka w tym, co potem zrobiła. Wchłonęła mnie, nagiego, pod błonę, pozwalając, by pulsujący płyn obmywał całe moje ciało. Byliśmy jednością, w ekstazie przewyższającej jakiekolwiek ziemskie doznania. Czułem się jak na niesamowitym haju i jednocześnie rozmyślałem, czy te perfumy podziałały na nią tak, jak ona na mnie.
Odpłynąłem do raju.
***
Obudziłem się, czując dziwny niepokój. Bosa stopa natrafiła na nieprzyjemną wilgoć, zamiast na ciepłe kapcie. Nigdy nie byłem wierzący, zwłaszcza po wizycie Antili, ale wtedy modliłem się żarliwie, by to nie była prawda.
Omal nie zemdlałem.
Leżała pod przeciwległą ścianą. Naga, bez błony i niemal czarna. Trójpalczaste dłonie zaciśnięte na czaszce i szeroko rozwarte fiołkowe, martwe oczy.
- Zabiłem ją! – wrzasnąłem, patrząc na własne ręce, splamione jej krwią.
Były błękitne.


---------------------------------------------------------------------------------------------------------

8. Uzależnienie

Byliśmy blisko, jak można było się spodziewać miejsce było obstawione: galeryjka, brama, wyjście awaryjne oraz kratki wentylacyjne. W sumie 10 przeciwników uzbrojonych w karabiny maszynowe. Było jasne, że mieli przewagę liczebną, ale to po naszej stronie stał efekt zaskoczenia.”Paka” znajdowała się już na swoim miejscu. Podzieliliśmy się na 2 grupy operacyjne ja razem z Gerardem i Johny'm wchodziliśmy od zaplecza. Druga grupa przedostała się do hali tunelami wentylacyjnymi. Zbliżał moment szturmu, przede mną ubrany na czarno Gign'in sprawdzał mocowania granatów błyskowych – Gerard był bardzo doświadczonym szturmowcem. Zaczął trenować na długo przed pozostałymi z grupy. Poza tym będzie to już nasza 5 „akcja”, więc nabrałem do niego pełnego zaufania. Johny był młody, późno do nas doszedł, chciał się pokazać - „zabłysnąć”. Takie zachowanie jednak szybko mogło doprowadzić go na skraj własnego grobu. Kamera wciśnięta pod drzwi pokazała nam ustawienie terrorystów, wszystko wydawało się proste, na jeden sygnał zarzucamy ich granatami błyskowymi i wkraczamy do środka.
Wszystko zaczęło się błyskawicznie, dwa granaty błyskowe i jeden dymny na nasze pozycje poleciały w pierwszych sekundach natarcia, Gerard wchodził jako pierwszy, z miejsca załatwił precyzyjnym strzałem w głowę najbliższego przeciwnika, za nim ja krótką serią z mojej m16 ściągnąłem klienta na galeryjce. Oglądam się za Johnym, przeraziło mnie to co zobaczyłem, SAS krwawił, jeden z wystrzelonych na ślepo pocisków Ak-47 dosięgnął jego bark. Wyraz twarzy Johnego powiedział mi dużo: ból i rozczarowanie, wielki żal do życia, że się tak szybko skończyło. Jednak bezlitosny jest zawód antyterrorysty, nie miałem czasu zająć się przyjacielem, bo w tej samej chwili z przeciwległego końca hali rozległ się huk. Myliliśmy się jednak co do tego, że to nasi zaskoczyli terrorystów. Było odwrotnie, przez radio rozległ się krzyk i wrzask umierających towarzyszy, zmasakrowali ich mikro ładunkami wybuchowymi i granatami. Zostaliśmy sami. Nie było jednak miejsca na strach. Gerard rozprawił się się z kolejnymi wrogami, działał jak w amoku. Sam też to poczułem, w jednego z nich wpakowałem cały magazynek, strzelałem by zabić nie było mowy o litości. W jednej chwili promieniujący ból przeszył moją nogę, ktoś spartaczył robotę, nie dobił jednego z nich. Glock miał dużą siłę wystrzału, moja łydka była w strzępach. Napastnik skonał jednak szybko trafiony przez Gerarda w szyję. Zostaliśmy sami. Nie było mowy o ucieczce, nie mogłem się ruszyć. Gerard dobrał się do bomby, było jednak jasne że nie zdąży. Nie uciekał zamierzał ze mną zostać do końca. Co może czuć człowiek, gdy wie, że za 10 sekund umrze? Panikę ? Nie, oduczono nas jej już dawno, żal ? Na pewno, żal, że tym razem nie kończy się wszystko szczęśliwie. 5,4,, ostatnie myśli, wyraz twarzy Gerarda, płakał , przeze mnie, bo jego życie się nie liczyło.3, 2, całe życie przelatuje przez głowę , rodzicie , szkoła , żona dzieci, czy powiedziałem im wczoraj że ich kocham ? 1, 0 .....
Terrorist Win

uff Gerard gramy jeszcze raz ? Wiesz może zmień tym razem planszę na de-Dust. Ten Counter-strike to jednak naprawdę uzależnia...........


---------------------------------------------------------------------------------------------------------

9. Zagraj mi to jeszcze raz

- Czy już nikt nie liczy się z moim zdaniem?- mruknęła Agnieszka skubiąc brzeg fotela - Naprawdę wolałabym Sarbinowo!
Nie powiedziała tego z wyrzutem. Raczej z typowo kobiecą zadziornością, która od wieków zmuszała pleć brzydką do uległości.
- Byliśmy nad morzem w zeszłym roku... – Paulina podciągnęła pod siebie bose stopy, obojętna na kokieterię koleżanki.
Stałem pod ścianą zaciągając się smukłym damskim papierosem. Podobno mentolowe powodowały u mężczyzn bezpłodność. Stypa...
- Marek! - Aga nie dawała za wygraną – Ty się ze mną zgodzisz prawda? Na wakacje jedzie się odpoczywać, a nie biegać z plecakiem po wertepach i wpieprzać oscypki!
Spojrzałem na Marka. Apodyktyczny charakter wybranki walczył w nim z jego miłością do gór.
Bądź odwrotnie.
Mnie na szczęście jeszcze nie wciągnięto do dyskusji. Właściwie nie miałem zdania, mógłbym jechać gdziekolwiek, przed nami jeszcze tyle lat, mogliśmy zakosztować wszystkiego.
- Krzysiek jeszcze się nie wypowiedział.
- Dziękuję Paulinko- uśmiechnąłem się gasząc papierosa w mosiężnej popielniczce. – Faktycznie nad morzem byliśmy w zeszłym roku. Jeśli Marek się zgadza, myślę, że Zakopane zostało przegłosowane.
Marek podniósł na nas spłoszony wzrok, jednak słowa padły, gdy ponownie utkwił go w podłodze.
- Nie jadę.
Agnieszka poruszyła się niespokojnie. Zobaczyłem jak zamierają rysy jej twarzy, a smukłe palce zaciskają się na poręczy.
Nie tylko jej.
- Z jakiegoś konkretnego powodu? – Paulina przecięła ciszę.
- Właściwie przyszedłem się z wami pożegnać. – podniósł się z fotela tylko symbolicznie.
Powoli docierało do nas co właściwie się dzieje.
- Marek!- nasze spojrzenia spotkały się – Nie rób tego. Porozmawiajmy.
- Porozmawiajmy?- skrzywił się – Porozmawiajmy?! Nic nie robimy tylko rozmawiamy. Nie rozumiecie? Ja już nie mogę! Nie potrafię! Nie chcę!- ostatnie słowa wykrzyczał.
- Marek błagam! - Agnieszka uniosła się ruszając w jego kierunku.
- Nie maleństwo - nie patrzył już na nas – Żegnajcie.
Owionął nas delikatny zapach ozonu, a Marek zniknął.

- Cienias – mruknęła Paulina. Aga, klęcząc w miejscu w którym jeszcze chwilę temu stał Marek, obrzuciła ją morderczym spojrzeniem.
Nie chciało mi się już na to patrzeć. Tłumiąc przekleństwa wyszedłem z sieci.

Hełm opadł na betonowa posadzkę. Obok wylądowały niedbale rzucone czytniki ruchu.
Byłem sam.
Leżałem jeszcze chwilę w fotelu nawigacyjnym oswajając się ze świadomością, że kilka kilometrów ode mnie, w identycznym jednoosobowym bunkrze, Marek zażywa tabletki, upuszcza krew, albo celuje sobie w usta z jednostrzałowego pistoletu w który w porywie litości wyposażono każdy schron. Azyl. Więzienie.
Cokolwiek, byle tylko nie znosić kolejnego dnia samotności. Kolejnego dnia trzysta metrów pod ziemią, wiedząc, że to co nad tobą, już dawno skończone. Nie było powrotu.
Codziennie odchodziło tak kilku.

Krzysztof podniósł się i wstawił wodę na herbatę. Położy się dziś wcześnie. W końcu jutro jadą w te cholerne góry.


---------------------------------------------------------------------------------------------------------

10. Proste, jak budowa cepa

Jak zbudowany jest cep, wie każdy. Ma dzierżok do trzymania, bijok do bicia i to cuś co je łączy, czyli gązwę. Nic prostszego. Antoś nie kontemplował jednak budowy narzędzia, skupiał się raczej na żwawym wymachiwaniu tymże. A skupić mu się było ciężko, bo w głowie cały czas miał obraz pięknej Pani, którą to spotkał wczoraj w lesie. Aż rumieńce mu wychodziły na policzki i oddech przyspieszał, zatem Antoś tym zajadlej prał cepem, żeby ojciec i dwaj starsi bracia, którzy pracowali obok, myśleli, że to od roboty. A jak się porządnie zmęczy, to może i myśli o Pani przejdą.

Myśli jednak nie przeszły i Antoś jeszcze tej nocy założył czystą koszulę, wykradł ze skrzyni ojca buty i przy świetle księżyca pognał do lasu. Panią spotkał tam gdzie ostatnio, nieopodal leśnego bajorka. Siedziała na pniu zwalonej brzozy, zupełnie jakby na niego czekała. Gdy podszedł, wstała bez słowa. Uśmiechnęła się tylko i wyciągnęła w oczekiwaniu dłoń. Antoś wiedział co ma zrobić. Ojciec będzie zły, że nie odda mu już butów, ale trudno. Ręka jakby sama zagłębiła się w ciele, rozcinając koszulę niczym pajęczynę, by po chwili wydobyć parujące serce. Już nie czując nic, Antoś złożył je Pani na dłoni. Zdziwiło go tylko, że wyrwanie sobie samemu serca może być takie proste.

Jakieś sto lat później

Paweł szedł do domu z przystanku. Właśnie wracał z kilkudniowego wypadu za miasto z kumplami, taszcząc plecak, śpiwór i inny biwakowy szmelc. Coś nie dawało mu spokoju i raczej nie chodziło tu o wizję nadchodzącego za parę dni roku szkolnego. Mimo, iż postanowił potraktować klasę maturalną poważnie, nadal trwały wakacje, a w związku z tym, Paweł skupiał się na rozrywce. Tym co zaprzątało jego umysł była kobieta. Spotkał ją w lesie podczas wyjazdu. W sumie to widział ją tylko z daleka, ale było w niej coś tak kuszącego, że pragnęło się ją znów zobaczyć.
Z drugiej jednak strony, Paweł nie wierzył w pierdoły, typu miłość od pierwszego wejrzenia. W XXI wieku to już przeżytek. Pewnie tam w lesie przeholował z gandzią. Za to wierzył, że nie ma to jak poderwać laskę na kilka imprez, trochę się z nią zabawić i poszukać następnej. A taka nawiedzona, co biega w nocy po lesie, bo pewnie naczytała się Harrego Pottera i wydaje się jej że jest ta, jak jej tam, Hormona, raczej oznacza tylko kłopoty. Paweł wolał prostsze związki. Jurto jest impreza u Perkoza. Poderwanie jakiejś głupiutkiej laski powinno być proste, jak budowa cepa.


---------------------------------------------------------------------------------------------------------

11. Barykada

Barykada wznosiła się w poprzek ulicy. Wysoka na trzy metry sterta zbudowana w pośpiechu z tego, co było pod ręką. Skonfiskowane przez bojówkę samochody, tramwaj, uliczna latarnia, dziesiątki chodnikowych płyt, wreszcie jakaś zabłąkana śmieciarka z zakładu oczyszczania miasta. Bez wątpienia, nie była to doskonała budowla obronna, ale stanowiła ostatnią twierdzę wolności, w imię, której, powstańcy byli gotowi zginąć. Tydzień temu, Reaktywowany Trybunał Świętej Inkwizycji spalił na stosie dziesięciu manifestantów, za jak to określono, szerzenie herezji. Musieli ogłosić insurekcję, reżim wyznaniowy nie dawał im wyboru.
Kiedy Synod uznał, że Unia Europejska jest siedliskiem grzechu i określił ją jako związek państw o charakterze antychrześcijańskim, Polska wypowiedziała traktat akcesyjny, a Watykan wspaniałomyślnie przeniesiono nad Wisłę. Wkrótce Kościół przejął pełnię władzy, wprowadzając jednocześnie ustrój państwa wyznaniowego. Odtąd przed Papiestwem Watykańskim Narodu Polskiego miała jawić się jedynie świetlana przyszłość. W rzeczywistości zrodził się religijny reżim, przy którym Iran ajatollahów, ba nawet Afganistan pod rządami talibów były niewinnymi fraszkami.
Wartownik na szczycie zahukał jak sowa i w dole natychmiast zapanowała nerwowa krzątanina. Komisarz nawoływał, komenderował, ale wrzawa nie ustawała, wszyscy przekrzykiwali się nawzajem. Ktoś wzywał „na barykady”, kto inny niemiłosiernie przeklinał czarną mafię, rządzącą krajem. Drobna dziewczyna wtulona w przewróconą budkę telefoniczną niczym w skorupę żółwia, łkała przestraszona. Kiedy głos sowy dał znak po raz wtóry, w szeregach uspokoiło się momentalnie. W przeczuciu nadchodzącego zagrożenia, ludzie chwycili za broń i milcząc, wspięli się na wał barykady. U wylotu ulicy pokazały się dwa czołgi z ukrzyżowanym Chrystusem wymalowanym na burtach wieżyczek. Obok przemykały uzbrojone sylwetki w hełmach - oddział Policji Religijnej, zwanej potocznie „templariuszami” gotował się do szturmu. Koktajle Mołotowa, kilka Kałaszy, jakieś strzelby-samoróbki nie mogły być skuteczną bronią przeciwko czołgom, powstańcy zdawali sobie z tego sprawę.
Nagle ktoś krzyknął:
- Idą!
Faktycznie, czołgi ruszyły powoli, gąsienice z chrzęstem przewalały się po asfalcie. Komando Templariuszy pod osłoną tarcz poczęło maszerować w zwartym szyku. Zatknięty na szańcu sztandar w kolorze krwi łopotał na wietrze…


---------------------------------------------------------------------------------------------------------

12. Filozofia mrówki

- Jestem nieszczęśliwa – powiedziała mrówka do królowej.
- I co z tego? – odburknęła zdegustowana matrona. Czuła wstręt do własnego pomiotu. Nie lubiła głupich odwłoków marnotrawiących krótkie życie na podążanie ścieżkami między mrowiskiem a ścierwem leśnych zwierząt.
- Jestem nieszczęśliwa – powtórzyła mrówka.
- Nie mam dobrych wieści. Nie chcę cię okłamywać, bo żyję z twojej pracy. Zapamiętaj więc: jeśli nie pokochasz tego, co spotykasz na co dzień, do końca swego marnego życia będziesz nieszczęśliwa.

- Jestem nieszczęśliwy – powiedział pacjent do psychoanalityka. Leżał na szerokiej, wygodnej kozetce, z kolei psycholog siedział na obrotowym krześle, trzymał w ręku gruby notes w twardej oprawie i raz po raz coś notował.
- Ma pan prawo czuć się nieszczęśliwy. To niezbywalna cecha wolnego i w pełni świadomego człowieka.
- Nikt mi wcześniej tego nie mówił.
- Powinien pan to powtarzać codziennie, do następnego spotkania za tydzień – psychoanalityk podniósł wzrok z rozanielonej twarzy pacjenta i dyskretnie spojrzał na zegarek. Wreszcie nadszedł czas zapłaty i zdjęcia maski.
- Mam prawo czuć się nieszczęśliwy – psycholog usłyszał ginący w korytarzu głos.
- Uczciwie za swoje prawo zapłaciłeś – dodał szeptem, gdy tylko pacjent znalazł się po drugiej stronie drzwi.
 
 
Przemek 
Frodo Baggins


Posty: 122
Skąd: Lublin
Wysłany: 21 Kwietnia 2008, 09:10   

"Góra" - świetne ujęcie tematu.
"Filozofia mrówki" - prawdziwa perełka.
Szkoda tylko, że obydwa teksty są dość pesymistyczne.

Co do "Filozofii mrówki" to ten psychoanalityk pomylił zawody. Każdy ma prawo do szczęścia.
_________________
Strzelec ustrzelił Pannę.
 
 
Agi 
Modliszka


Posty: 39270
Skąd: Wielkopolska
Wysłany: 21 Kwietnia 2008, 10:29   

Głosy oddaję na:

-"Góra" - za nastrój i umiejętne posługiwanie się językiem.
- "Statek kosmiczny" - za humorystyczno - ironiczne podejście do tematu. Tylko, dlaczego akurat listonosz?

Wyróżnienie dla "Filozofii mrówki" - cyniczne do bólu.

Edit: Kto oddał głosy bez pochwalenia się?
 
 
Taselchof 
Yans


Posty: 2182
Skąd: Ćwierkacz
Wysłany: 21 Kwietnia 2008, 11:23   

Zagraj mi to jeszcze raz - PUNKT bo jakoś mnie poruszyło :)
Góra - podobnie jak powyżej nastrój i załamanie...

wyróżnienie dla "Olśnienia" właściwie byłby punkt gdyby nie sma koniec czegoś mi brakowało :) , bliskie mi było także "uzależnienie" bo z życia wzięte ;P:
_________________
Gdybym nie wiedział że to głupota pomyślałbym że to prowokacja...
 
 
dzejes 
prorok


Posty: 10065
Skąd: City
Wysłany: 21 Kwietnia 2008, 12:13   

1. Przewodnik...

No ale ja przepraszam, gdzie tu opowiadanie, gdzie tu treść? Gdzie historia? O co chodzi domyśliłem się gdzieś w okolicach trzeciego zdania, a językowo nie zabijało na tyle, żeby czytać z przyjemnością. Żarty dość wymuszone, finezji w nich mało było.

Bez szans na punkt.

2. Temat dowolny

A fantastyka? Dyskwalifikacja.

Gdybym miał jednak oceniać – to bez rewelacji. Językowo poprawnie, fabularnie – rozpacz.

3. Olśnienie

Cóż, Boga olśniło, mnie nie – nie rozumiem zakończenia. Nowy start? Skoro człowiek się nie zmienił, co było podkreślone kilkukrotnie w tak krótkim tekście – to jaki to ma sens?

A wizja gołąbka bez złości i zawiści dającego się zjeść jastrzębiowi mnie urzekła.

Bez szans na punkt.


4. Statek kosmiczny

Obowiązek obowiązkiem jest, szort musi posiadać sens. Temu sensu brak.

Wiedziałem, że będą takie teksty, wiedziałem, że pozornie to najłatwiejszy sposób przedstawienia „tematu dowolnego”. Pozornie, bo diabelnie łatwo wpaść w banał, schemat i insze takie. Tu Autor nie tyle wpadł, co wskoczył z głośnym CHLUUP!

Bez szans na punkt.


5. Góra

No takkkk... Jak wspomnienia, to koniecznie lawina, fala. Jak wspominamy – to obowiązkowo ojciec pijak, pocałunek z sympatią i studia. Schemat schematem schemata pogania ;)

Zakończenie – plus za to, że nie domyśliłem. Poza tym – gdzie tu fantastyka? Dyskwalifikacja!


6. Transylwania

Okropne. Jeszcze bardziej okropne jest to, że zakończenie całkiem ok. Szkoda, że tak koszmarny początek. To wprowadzenie – no okropne.

Bez szans na punkt.



7. Antila

Dlaczego?! No dlaczego?! Dlaczego tak koszmarnie przewidywalne i banalne zakończenie?!

Jakieś szanse na punkt są.

8. Uzależnienie

Cytat

ja razem z Gerardem i Johny'm


Na dzień dobry pac po łapach za błąd. Skoro Johnny'm, to czemu nie Gerard'em?

Cytat

przede mną ubrany na czarno Gign'in sprawdzał mocowania granatów błyskowych – Gerard był bardzo doświadczonym szturmowcem.


Jak się ma jedno do drugiego? Czy to ta sama osoba? Tylko gdzie informacja o tym?

Cytat

jeden z wystrzelonych na ślepo pocisków Ak-47 dosięgnął jego bark.


Co? Czego? Po co?

I znów brak fantastyki - dyskwalifikacja!

9. Zagraj mi to jeszcze raz

Dobry tekst, tylko zakończenie przegadane. Dramatyzmu trochę, szort to szort, nie eksperymentalny film z pierwszego okresu twórczości Bergmana.

Szanse na punkt są.

10. Proste, jak budowa cepa

Świetny tytuł! Pasuje jak cep.. znaczy ulał. Szort prosty jak budowa cepa.

Bez szans na punkt.


11. Barykada

Cytat

Drobna dziewczyna wtulona w przewróconą budkę telefoniczną niczym w skorupę żółwia[...]


:lol: :bravo

Gdzie tu jest jakaś historia? Jakiś sens, zakończenie jakieś?

Bez szans na punkt.

12. Filozofia mrówki

Gdzieś tu jest głębia. Na pewno – gdzieś jest. Tylko, cholera jasna gdzie?!

Dziękuję Autorom za miłą przerwę przy kawie z miodem gryczanym.

Punkty rozdam wieczorem.
_________________
If we shadows have offended,
Think but this, and all is mended,
That you have but slumber'd here
While these visions did appear.
 
 
rumeli 
Narzeczona Frankensteina


Posty: 304
Skąd: że znowu!
Wysłany: 21 Kwietnia 2008, 13:43   

W tej edycji punkty idą na teksty:
"Transylwania" - mroczne i mocne
"Barykada" - sympatyczna scenka

Gratulacje dla autorów. Inne szorty tez mi się podobały (nr: 1, 3, 7, 9, 10 - dosyć dobre, blisko punktu).
_________________
Cnota jest w sercu, a nie gdzie indziej - Balzac
 
 
Tomcich 
Tigana


Posty: 6557
Skąd: Ino
Wysłany: 21 Kwietnia 2008, 19:12   

Widzę, że powoli ruch w interesie się rozpoczyna. :D
Jako samorzutny podziękowywacz koalicji PO-PIS (POtencjalnych PISarzy) pozwolę sobie pełnić honory. :wink:
A więc dla Przemka podziękowania przekaże nasz ulubiony, swojski, polski gollum. Może jego mina tego nie mówi, jednak w głębi jego serce krzyczy - DZIĘKI ZA ODDANY GŁOS! :wink:

Dla Agi podziękowania z prędkością wibrującej pięści zadającej cios śmierci przekazuje król kung-fu, champion stylu modliszki, czyli MASTER MANTIS.

Dla Taselchofa, któż mógłby przekazać podziękowania jak nie wierny (i trochę zaśliniony) ODIE

dzejesowi podziękować może tylko jego żółty przyjaciel. Więcej takich wnikliwych ocen :bravo
PoKlIkAsH? :wink:
A gdyby jednak zapomniał oddać obiecane głosy. :twisted:

I na końcu rumeli podziękowania w postaci baryłki rumu zaniesie bernardyn ELA.

Choć patrząc na niego, to dostaniesz raczej baryłkę PO rumie. :mrgreen:

Głosował ktoś jeszcze, ale się nie przyznał. :roll: Nie wstydźcie się a i wam podziękuję. :twisted:

Samozwańczy podziękowywacz PO-PIS. Czytajcie! Oceniajcie! Głosujcie! TE SZORTY CZEKAJĄ NA CIEBIE!

_________________
- Jak tam życie?
- Muchom by się spodobało..
 
 
 
Agi 
Modliszka


Posty: 39270
Skąd: Wielkopolska
Wysłany: 21 Kwietnia 2008, 20:00   

Tomcich, znakomite!
Czy mogę sobie MASTER MANTISA pożyczyć do avatara? Poobnoszę go troszkę. :D
 
 
Tomcich 
Tigana


Posty: 6557
Skąd: Ino
Wysłany: 21 Kwietnia 2008, 20:05   

Ależ proszę bardzo 8) MASTER MANTIS nie będzie miał nic przeciwko temu. :D
_________________
- Jak tam życie?
- Muchom by się spodobało..
 
 
 
mad 
Filippon


Posty: 3816
Skąd: Wielkopolska
Wysłany: 21 Kwietnia 2008, 20:30   

Tomcich, jesteś niezastąpiony.
Mam nadzieję, że do soboty dużo głosów przybędzie. Wyjeżdżam w góry, hej! Wrócę w sobotę przed północą. Pa! Szorciarze!

EDIT: A niech tam, jeszcze przed wyjazdem zagłosuję, co tam będę odwlekał :idea:

Po naprawdę głębokim namyśle - w końcu te szorty przeczytałem jako pierwszy! - głosy moje idą na "Przewodnik" i "Olśnienie". Od klasycznej SF do metafizycznej fantastyki - to mad lubi.
 
 
Tomcich 
Tigana


Posty: 6557
Skąd: Ino
Wysłany: 21 Kwietnia 2008, 23:42   

madowi podziękowania leci złożyć jego kolega imiennik - Marvin Marsjanin.

Choć tak po prawdzie to on trochę z innej bajki jest. :wink:



Kto da więcej? Szorty się niecierpliwią. :mrgreen:
_________________
- Jak tam życie?
- Muchom by się spodobało..
 
 
 
Jaden Kast 
Indiana Jones


Posty: 400
Skąd: Zabrze
Wysłany: 22 Kwietnia 2008, 09:20   

OK, głosowałem wczoraj, ale dopiero teraz jest czas coś napisać :P

Więc pierwszy głos idzie do "2. Temat Dowolny". Nie ma to nic wspólnego z fantastyką, ale w końcu temat był "dowolny", a opowiadanie ma nietypowe realia i głównie tym zasłużyło na głos.

Drugi punkt dla "6. Transylwanii", za pomysł i przewrotność (spodziewałem się jakiegoś Draculi, Frankensteina albo innego ustrojstwa :twisted: ).
 
 
 
Tomcich 
Tigana


Posty: 6557
Skąd: Ino
Wysłany: 22 Kwietnia 2008, 19:22   

Któż mógłby podziękować Jaden Kastowi :?: :roll:
Chyba tylko jeden człowiek będzie tego godzien. :mrgreen:

Tak Gregory, nie dziw się tak. To o Ciebie chodzi. 8)
A więc prosimy o podziękowania

Ależ Gregory :shock: Jak tak możesz :roll:

No tak cały ON :mrgreen: I na końcu jeszcze zwiał. :mrgreen:

Czytać, oceniać i głosować, bo jak mad wróci to.... :twisted:
_________________
- Jak tam życie?
- Muchom by się spodobało..
 
 
 
Fidel-F2 
Wysoki Kapłan Kościoła Latającego Fidela


Posty: 37529
Skąd: Sandomierz
Wysłany: 22 Kwietnia 2008, 20:04   

Statek kosmiczny
Góra
_________________
Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
 
 
dzejes 
prorok


Posty: 10065
Skąd: City
Wysłany: 22 Kwietnia 2008, 20:51   

Antila - z uwagi na język, który nie zgrzytał.

Zagraj mi to jeszcze raz - z uwagi na... bez uwag.
_________________
If we shadows have offended,
Think but this, and all is mended,
That you have but slumber'd here
While these visions did appear.
 
 
Tomcich 
Tigana


Posty: 6557
Skąd: Ino
Wysłany: 22 Kwietnia 2008, 21:29   

Kto inny może podziękować naszemu Fidelowi jak El Commandante

:wink:
Kto da pierwszą dziesiątkę?
_________________
- Jak tam życie?
- Muchom by się spodobało..
 
 
 
Selithira 
Connor MacLeod


Posty: 1571
Skąd: Stamtąd
Wysłany: 22 Kwietnia 2008, 23:14   

Filozofia mrówki za prawdziwość. I Antila - bo tekst czymś mnie ujął.

Zastanawiałam się też nad Górą, ale skądś już chyba znałam ten schemat, dlatego szort mnie nie zaskoczył i może nie wywołał takiego, jak powinien, wrażenia.
_________________
Wiedźma wie wszystko!!!
----------------------------------------------------
"Dobra zła droga nie jest zła." - koVaal :D
 
 
 
Grindhouse 
Gollum

Posty: 8
Skąd: Posen
Wysłany: 23 Kwietnia 2008, 15:34   

Bardzo fajne są teksty Zagraj mi to jeszcze raz i Olśnienie. Góra też świetna. Spodobała mi się też Transylwania. Zresztą w tym zbiorze są chyba dwa teksty, które są zdecydowanie słabsze od innych (nie będę pokazywał palcem), więc trudno się zdecydować. W każdym razie już zagłosowałem, choć z ciężkim sercem zaznaczałem te kwadraciki...;)
 
 
hrabek 
Kapo di tutti frutti


Posty: 12475
Skąd: Szczecin
Wysłany: 23 Kwietnia 2008, 16:01   

Na plus wyroznily sie Gora i Zagraj mi to jeszcze raz. Reszta przecietna, albo slaba. Przy tych dwoch sie nie meczylem, a i zakonczenia mnie zaskoczyly pozytywnie.
_________________
5 zdań na temat
 
 
merula 
Pani z Jeziora


Posty: 23494
Skąd: przystanek Alaska
Wysłany: 24 Kwietnia 2008, 14:24   

Najbardziej przypadły mi do gustu "Statek kosmiczny" oraz "Filozofia mrówki". Choć nie był to wybór oczywisty.
_________________
Kobiety dzielą się na te, które nie wiedzą czego chcą i na te, które chcą, ale nie wiedzą czego.
 
 
Linteath 
Gollum

Posty: 24
Skąd: WLKP
Wysłany: 25 Kwietnia 2008, 13:24   

Transylwania. Świetny pomysł. Zakończenie mnie urzekło.
 
 
 
Tomcich 
Tigana


Posty: 6557
Skąd: Ino
Wysłany: 25 Kwietnia 2008, 20:05   

Nie bójcie się! :D :roll: A może właśnie bójcie :?: :twisted:

Samorzutny podziękowywacz koalicji PO-PIS nie zapomniał o WAS :!: :mrgreen:

Dla Selithiry podziękowania za oddany głos napływają specjalną pocztą Air-Witch. :wink:


Grindhousowi podziękowania zostaną złożone w postaci pewnego barowego dowcipu. :mrgreen: Dowóz na miejsce ma zapewniony gratis. :twisted:

Któż inny może złożyć podziękowania hrabkowi jak tylko inny przedstawiciel arystokracji.

Do meruli pędzi już jej dobry znajomy.

Tak, dobrze poznaliście :D fragment Alaski na forum :wink:

Linteathowi, jako przedstawicielowi gospodarnej WLKP podziękowania wytrykają koziołki :D

Samozwańczy podziękowywacz PO-PIS dziękuje za uwagę. Czytajcie :!: Oceniajcie :!: Głosujcie :!:
PO-PIS czeka na WASZ głos :!:
_________________
- Jak tam życie?
- Muchom by się spodobało..
 
 
 
merula 
Pani z Jeziora


Posty: 23494
Skąd: przystanek Alaska
Wysłany: 25 Kwietnia 2008, 20:46   

Tomcich, śliczny ten mój znajomy :mrgreen:
_________________
Kobiety dzielą się na te, które nie wiedzą czego chcą i na te, które chcą, ale nie wiedzą czego.
 
 
Gwynhwar 
Tarmogoyf


Posty: 9817
Skąd: Z forum SF
Wysłany: 26 Kwietnia 2008, 16:18   

Góra :)
 
 
Hubert 
Wyduldas Napfluj


Posty: 7089
Skąd: Dziki Wschód - Białystok
Wysłany: 26 Kwietnia 2008, 17:33   

Mrówa. Krótko, zwięźle i cynicznie.
 
 
elam 
Gremlinek


Posty: 11118
Skąd: kotlinka gremlinka
Wysłany: 26 Kwietnia 2008, 19:07   

mrowka i budowa cepa.

ja tam nie wiedzialam, z czego cep jest zbudowany ;)
_________________
Ten się śmieje, kto umrze ostatni.
 
 
 
Lump Kałmuk 
Klapaucjusz


Posty: 973
Skąd: Suchedniów
Wysłany: 26 Kwietnia 2008, 22:28   

Statek kosmiczny - luźne podejście do szortów, rozbawiło mnie. Nie żeby to był przełom w pisaniu miniatur, ale niewątpliwie czymś mnie urzekło. - PUNKT

Transylwania - spróbowałem sobie wyobrazić sytuację, gdy ktoś przede mną otwiera drzwi do celi, gdzie siedzi zamknięta Trójca Święta i na dodatek ten ktoś tłumaczy mi, że może ją wyleczyć - pomysł niesamowity. Dla tej jednej scenki nawet najpodlejszy tekst zasłużyłby na PUNKT

Na podium, ale już bez punktu, znalazło się Zagraj mi to jeszcze raz. Niby bunkry i samotność w zniszczonym świecie to nie nowy temat, ale jakoś lubię takie przygnębiające historie.
_________________
In the depths of the mind insane
fantasy and reality are the same
 
 
 
mBiko 
Кощей


Posty: 17377
Skąd: The Boat
Wysłany: 27 Kwietnia 2008, 21:05   

Punkty dla: Góra i Zagraj mi to jeszcze raz.
Dla Barykada wyróżnienie ideologiczne. Byłbym tam.
_________________
Wcale nie jestem pod wypływem kolaholu niek jaktórzy w zas pogli momyśleć.
Nie niestem jawet wpiłowie tak pojany jak pożecie mymyśleć.
 
 
mad 
Filippon


Posty: 3816
Skąd: Wielkopolska
Wysłany: 27 Kwietnia 2008, 21:53   

Głosów przybywa, co cieszy. Do rekordowego osiągnięcia wiele nam jednak brakuje.

Kto zostanie dwudziestym głosującym?
 
 
mad 
Filippon


Posty: 3816
Skąd: Wielkopolska
Wysłany: 28 Kwietnia 2008, 20:26   

Uprzejmie prosimy o ujawnianie się głosujących i podawanie choćby szczątkowych uzasadnień.
Nie wiadomo, kto był 20-tym głosującym.

Kto zaliczy "oczko" :wink: ?
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group