[Martva]

Na startup, oczywiście.

[Martva]

Dałam sobie postawić bańki. O dziwo, na kaszel podziałały - jestem w stanie przespać noc, budzę się o trzeciej żeby kaszlnąć dwa razy (zamiast dostać ataku i musieć łyknąć drugą pigułę z substancjami odurzającymi), w dzień wyraźnie płytszy i mniej męczący. Za to chyba coś mi włazi w zatoki (co wyraźnie sugeruje szczep paskudztwa od mojej siostry, też tak miała).
Denerwuje mnie bezruch zawodowy, dżisas. Chciałabym wstać, robić rzeczy, sprzedawać rzeczy, robić zdjęcia do sklepu. Od piątku próbują mi przełączyć domeny, gotowe błyskotki mam gdzieś w stosie pudeł poprzeprowadzkowych i nawet nie wiem w którym są, a po kasę (bez której nie mogę sprzedawać) moooże uda mi się pojechać w czwartek. To chyba najdłuższe chorowanie od podstawówki, już prawie trzy tygodnie.

[Goria]

Faktycznie cię rozwaliło!!!! W takim razie szybkiego powrotu do zdrowia. Kuruj się!! :*

[May]

[Martva]

Kupiłam kasę. Wydaje się dość prosta w obsłudze, ale byłam tak skupiona na tym żeby nie kaszleć że zapomniałam zapytać kiedy może wybuchnąć.

Oraz żrę antybiotyk.

Oraz przyszła mi żywica i proszek co świeci po ciemku Najgorsze w tej sytuacji jest to, że nie mam w domu pomieszczenia które jest równocześnie ciepłe i z dobrą wentylacją, a foremki dotrą pewnie za miesiąc. Argh.

[Goria]

Może za miesiąc będzie już na tyle ciepło, ze można będzie pracować przy otwartych oknach (by zwiększać wentylację?)

Kasy nie mam, ale co do antybiotyku, to mogę przybić piątkę. Jeszcze 2,5 dnia.

:*

[Martva]

Zdrowiej

Nie wytrzymałam i pobabrałam się w tej żywicy. Okazała się śmierdzieć tylko trochę, za to jest lepka i dziwna i wszędzie. Poświęciłam kilka oprawek wisiorkowych (i to był błąd, okazało się że dostanie moich ulubionych oprawek w ludzkiej cenie w Polsce graniczy teraz z cudem ) na testy, wyszły wybitnie niesprzedażowo na razie, ale zachęcająco i wiem co poprawić następnym razem. Znaczy nie wiem czy można powiedzieć 'wyszły' przed mniej więcej jutrem, na razie siedzi toto w inkubatorze i tężeje (mam nadzieję).

[Goria]

Jak wyjdzie, to się pochwal! i ty też zdrowiej!

[Martva]

Nie jestem do końca zadowolona, jedyny który wyszedł ładnie i ma gładką powierzchnię, jest w wujowej oprawce. Piątka w ładniejszych oprawkach jest wyraźnie niedopracowana. Ale już wiem że następnym razem trzeba skombinować czarny barwnik, zrobić mniej a w dwóch porcjach (czarna i potem bezbarwna), przygotować dużo więcej rzeczy niż się naprawdę chce zrobić, bo 10ml to jest naprawdę dużo jeśli chodzi o zalewanie w oprawkach (jak dotrą foremki to będzie inna rozmowa). Teraz powinnam zrobić coś z masami plastycznymi dla równowagi i żeby mieć co żywicować następnym razem. Ale chyba nie dziś, bo jak wstałam z łóżka i staram się nadgonić zaległości to tadam, kiełkująca migrena mówi dzień dobry.

---

IMG_2586.JPG

Plik ściągnięto 37 raz(y) 39,12 KB

[Goria]

Jest piękny!!!!! <3

[Martva]

Galopujący kicz. Ale ja jestem dziką fanką kiczu więc

[Goria]

Oj tam kicz, odłamki gwiazd zmieszane z opalem!

[merula]

Taki kicz też lubię

[Martva]

Ogarnęłam troszeczkę pracownię, wczoraj próbowałam ją spalić. Po miesiącu totalnego nieróbstwa pomalowałam trzy kaboszony (na błękit, błękit i błękit) i uszyłam kolczyki. Nowe techniki muszą poczekać jeszcze chwilkę aż uszyję drugie kolczyki i zrobię sesję zdjęciową tym wszystkim gotowym błyskotkom z pudełek, tym razem może nie paląc pracowni

[Martva]

Pożyczyłam namiot bezcieniowy. Przetestowałam na zamówionych kolczykach. Popełniłam zdjęcia w namiocie z zestawem lamp. I bez namiotu z zestawem lamp. I bez namiotu z jedną lampą. I najlepsze imho wyszły na parapecie ze światłem zastanym, człowiek się nie zastanawia czy kryształki są na pewno transparentne.
Chyba jestem równie świetną fotografką jak menadżerką.

[Goria]

Martvuś, weź przestań sobie dowalać. Nie wiem, czy można teraz znaleźć profesjonalne zdjęcia robione bez programów graficznych, a łatwiej się je aplikuje na rzeczy z mniejszą ilością cieni i jednolitym tłem.

[Martva]

Pożyczyłam od konkubenta świecące wąskie pudło i poprosiłam żeby przyjechał, złożył i ustawił wszystko, czyi lampę, pudło, stół, statyw i aparat tak żeby było dobrze. Wyszło że jestem ślepa, bo nie widzę co robi filtr polaryzacyjny (czy coś o równie dziwnej nazwie) dopóki nie zrobię zdjęcia. Ale ogólnie mam to rozstawione, zagraca mi pół pracowni ale jestem całkiem zadowolona z efektów. Sfociłam wczoraj pięć sztuk z mnóstwa. Mnóstwo jest pojęciem względnym, w listopadzie miałam tych wisiorów naprawdę dużo, a teraz albo zaplątałam gdzieś jedno pudełko z zapasami albo powinnam siąść na tyłku i malować

[konopia]

Martva, przypomnij mi jaki masz aparat proszę,
w przypadku lustrzanki, takiej prawdziwej z lustrem w środku i patrzeniem przez wizjer optyczny działanie filtra polaryzacyjnego widać od razu, kręcisz nim i odblaski, refleksy znikają.
W przypadku aparatu w którym kadruje się na LCD moż eto być utrudnione do zauważenia.
Jeśli masz wizjer optyczny to korzystaj niego, nie z LCD.

[Martva]

Canon 700D. Mój konkubent widzi i nie chciał mi uwierzyć że ja nie, ale serio, nie widzę nijak Ja naprawdę bywam dość ślepa w niektórych aspektach dlatego mi zależało żeby przyjechał i ustawił tak żeby było dobrze i żebym tylko musiała zmieniać błyskotki w kadrze.

[konopia]

sie nie da na zapas ustawić polara, przecież każda 'błyskotka" będzie miała powierzchnię ustawiona pod innym kątem do padającego światła
w przypadku wielkopowierzchniowych elementów, załamanych krawędzi itp, polarem można kreować ciekawe efekty.

Canon twój powinien umożliwiać tethering, tzn na żywo podgląd na ekranie podpiętego komputera (laptopa) na ekranie powinno być łatwiej komponować kadr jak i bawić się polarem (wielkość robi różnicę)
https://www.youtube.com/watch?v=Q4DbvyLSE8g - od 5 minuty jest pokazane jak to można mieć

[Martva]

Jezu, wiem że się polara nie da na stałe, ale da się całą resztę Kręcę tym na ślepo i patrzę jak wychodzi. Muszę sobie rozparcelować rzeczy i mogę wydzielić takie które będą tylko do sprzedaży na żywo, bo na zdjęciach tracą bardziej niż inne. Takie wredne z dużą ilością brokatu na przykład

[Martva]

Wczoraj udało mi się coś zepsuć, dziś naprawić (mocno przypadkiem) no i nagle zaczęłam widzieć te cholerne aury i pstrykam jak jest najciemniej Sfociłam zielenie i złotka, jeszcze czerwienie, fiolety, brokatosreberka, i błękity. Błękity stanowią tak z połowę kolekcji. A potem kolczyki. I beading. Liczę że jak to będę robić partiami, malując i plotąc w międzyczasie, to nie zwariuję

[Martva]

Przyszła paczuszka z Chin. Znaczy, poszłam po nią na pocztę. Oczywiście pudełko wrzucone w foliowy worek i adnotacja że przesyłka nadeszła uszkodzona, ale jest wszystko. I zachwyciłam się, bo oprawki w kształcie sów naprawdę są na kaboszony 20mm, nie 25 - a myślałam że to pomyłka sprzedawcy. Są absolutnie urocze. Oczywiście że nie mam kaboszonów 20mm, ale to najmniejszy problem

[Martva]

Zrobiłam drugą próbę z żywicą. Z trzecią to jednak poczekam na foremki, foremki są głębsze i chyba łatwiejsze we współpracy. Od drugiego marca mają status że są w samolocie, bądź w powietrzu, możliwe że wysyłają je latawcem.

Od wczoraj bierze mnie znów jakieś świństwo, wygląda na zapalenie zatok. Mamę złapało dzień wcześniej i ma totalnie inne objawy. Nie ogarniam. Ale stwierdziłam że nie ma co kombinować, zrobiłam dzisiejszą porcję zdjęć i wpakowałam się do łóżka z lapkiem żeby je poprzerabiać w gimpie. Chyba że zasnę

[Martva]

Od tygodnia trzaskam komplety na festiwal tańców orientalnych. Na nagrody. Myślałam że organizatorka będzie chciała tak z 5, póki co mamy 22 kategorie solowe (zaczęło się od 15) i mam nadzieję że tylko jedna zespołowa bo w zespołach potrafi być mnóstwo ludzi a ja mam Pyrkon pod koniec miesiąca (jeszcze palcem nie ruszyłam w kwestii Pyrkonu, jakieś zakupy by się przydało zrobić przed ale na razie nie mam za co).

Jakby ktoś w najbliższą sobotę był w okolicach Stalowej Woli, to siedzę w tamtejszym domu kultury 14:00-20:00

[Goria]

Ej, to pięknie. Pewnie wykańczające, ale przynajmniej nie ma problemu ze zbytem .

[Martva]

Mhm, tylko a/nie bardzo mam co zabrać na stoisko żeby było w klimacie, b/zaczynam mieć poważne pęcherze na palcach (wiem że to głupio brzmi, ale pracuję na ogół z igłą i nitką a tu dzień w dzień szczypce, zawijanie, odginanie i cięcie drutu), c/z tym Pyrkonem się martvię, znajomi harują od miesiąca a ja nawet o nim nie myślę.

[Goria]

To nie brzmi głupio, z tymi pęcherzami. I ja tam w ciebie wierzę

[Martva]

Wczoraj rano znalazłam przypadkiem 200 euro. Potem niestety było już tylko gorzej. Bus miał opóźnienie i wysadził mnie w dziwnym miejscu, żadnych przechodniów, musiałam zadzwonić do konkubenta żeby mi powiedział gdzie iść, nie zdążyłam wpaść na kawę i pizzę tylko upolowałam coś na szybko w Biedrze. Przetrwałam dzień o batoniku i kawie (znalazłam bufet przypadkiem), nasłuchałam się komplementów ale sprzedaż była raczej rozczarowująca (złości mnie że czekałam do końca gali a wszyscy z niej wyszli drugim wyjściem omijając trójkę przysypiających wystawców). W połowie dnia bardzo nagle, niespodziewanie i gwałtownie dopadła mnie kobieca fizjologia, wzbudzając później ze dwa ataki paniki. Potem poszłam na pamięć do akademika, wtaszczyłam walizkę na trzecie piętro, wzięłam dłuuuuuuuugi prysznic, zjadłam krem z groszku na zimno z bagietką i camembertem i poszłam spać. O szóstej trzydzieści wyrwały mnie ze snu dzwony, a potem gdzieś za ścianą rozbrzmiała prosta melodyjka. Siedem nutek. W kółko. Po dwóch godzinach miałam tak dość że wyszłam, zahaczając o pusty, ciemny MDK (miałam nadzieję na kawę ale posiedziałam godzinę w błogiej mrocznej ciszy drzemiąc) i polazłam na bus. I jestem w Krakowie i rany, jest wiosna i ciepło jak nie wiem. Chyba pójdę spać.

Swoją drogą klienci mnie zaskoczyli. Specjalnie wykończyłam partię bransoletek na palec, w takiej delikatniejszej bardziej 'cywilnej' wersji niż te na nagrody. Nie sprzedała się żadna, za to wisiorki z kotami i sowami - cztery sztuki. Bardzo mnie to bawi - i ma plusy, mam gotowe na sezon i nie muszę dorabiać na szybko nowych męcząc moje biedne obtarte paluszki

[krisu]