To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Summa Technologiae - Dziwne zdarzenia z naszego życia...

Dunadan - 28 Listopada 2006, 18:08
Temat postu: Dziwne zdarzenia z naszego życia...
Czasem podczas, zwykłego, przeciętnego dnia coś się potrafi zdarzyć... coś... dziwnego, nietypowego, coś co teoretycznie nie powinno się zdarzyć a jednak... są to sprawy bardzo prozaiczne i zazwyczaj olewamy je zapominając o nich i nikomu nie mówiąc. Czasem nie zapominamy i zostają nam w naszych głowach, bo nie potrafimy ich wyjaśnić. Też tak miewacie? Nie chodzi mi tu o zjawiska a'la UFO itp. Podam przykład z... sprzed chwili:

Zrobiłem sobie kolację ( kanapki ) i tradycyjnie do kolacji herbatę. Tradycyjnie też zasiadłem przed monitorem i zacząłem czytać forum. Nie zacząłem jeść, bo lubię poczekać aż herbata się zaparzy i trochę ostygnie. Zamieszałem ją żeby cukier się rozpuścił i oparłem łyżeczkę tak że ciągle była w kubku, chwyciłem za sznureczek od herbaty ( ekspresowa ) i zacząłem wykonywać nim ruchy jednocześnie zaczytując się w jakieś wypowiedzi ( taki mam odruch :roll: ) W kończy przestałem mieszać woreczkiem i chciałem chwycić łyżeczkę ( ciągle patrząc się w monitor ), coby ów woreczek łatwiej mi było wyciągnąć ( herbata ciągle byłą gorąca ) i... no nie było łyżeczki. Zerknął w dół... łyżki nie ma... "e, położyłem ją na talerzu z kanapkami"... tam też jej nie ma. Zacząłem się rozglądać - pod klawiaturą, monitorem, na podłodze... nic. I wtedy zerknąłem do kubka... łyżka leżała w kubku, na jego dnie Pewnie zaczniecie się dziwić w jakich to kubkach ja pijam herbatę :D ano w zwykłych, żadna łyżeczka nie zmieściłaby się na jego dnie. TA się zmieściła bo... była pęknięta :shock: Przyznam że łyżka plastikowa, ale jednocześnie to jest łyżka firmy Tupperware, która specjalizuje się w robieniu sprzęty kuchennego z plastiku wysokiej jakości, przygotowanego na wysokie temperatury i inne czynniki ( ta łyżka byłą naprawdę mocna poza tym herbata to nie wrzątek - wspomniałem że była gorąca ale tylko na tyle że nie włożyłbym do niej ręki... )
Niech mi teraz ktoś wyjaśni jak to możliwe że łyżka tak sama z siebie pękła? i cichcem zsunęła się do kubka? ( bo nie usłyszałęm żadnego szmeru... ) Pomyślałem że spytam bo już nie mogę dłużej wytrzymać :/

Zdarzały mi się też inne rzeczy. Jak byłem mały mam zawsze szykowała mi ubranie na następny dzień do szkoły - czyste i uprasowane - i wieszała na moim krześle w pokoju. Pewnego dnia obudziłem się rano jak zwykle do szkoły i... ubrania nie było na krześle - było porozwalane po całym pokoju :shock: nie, nie ja to zrobiłem.
Innego dnia budzę się i nie mam na sobie pidżamy :shock: - obydwie części również leżały porozwalane w pokoju...

To są drobniutkie rzeczy, o których postanowiłem nie wspominać nikomu ale... to mnie trapi od dłuższego czasu. Ktoś potrafi wyjaśnić?
A jakie wy mieliście Dziwne Zdarzenia?

Fidel-F2 - 28 Listopada 2006, 18:16

Dunadan do ufo temu daleko
1. wada materiału + twoje zaaferowenie czytanym tekstem=połamana łyżeczka na dnie kubka
2. lunatykiem jesteś koleś
:mrgreen: :mrgreen:

a ontopicznie, kiedyś kubek z herbatą przesuwał mi sie po płaskim, poziomym (potem sprawdzałem) stole. Postawiłem, przesunął się o 10cm, automatycznie złapałem i postawiłem na poprzednim miejscu. Znów się przesunął. Teraz już z pewnym zaciekawieniem obejżałem stół i nie znalazłem anomalii. Przestawiłem jeszcze raz. Przesunął się. Znów przestawiłem. Ani drgnął. Nigdy wcześniej ani nigdy później nic podobnego się na tym stole nie wydarzyło (przynajmniej ja o tym nie wiem). To dziś nie znam wyjaśnienia.

Dunadan - 28 Listopada 2006, 18:23

Gdybyś widzał tę łyżeczkę leżacą na moim stole w dwóch kawałkach to by to wyglądało ciekawiej... wada nie wchodzi w grę - tę łyżkę uzywałem od dłuższego czasu ( nawet bawiłęm się ją wyginając... )
Lunatyk? nie wiem, może...

A co do twojego - wow, nieźle... to musiało być mocne... :shock: rzeczywiście nijak tego nie da się wyjaśnić. Ale jak ten kubek się przesuwał to słychać było szuranie? jak szybko się przesunął?
Kto da więcej?

Anonymous - 28 Listopada 2006, 18:43

Welcome in Matrix, Mr. Dunadan, Mr. Fidel-F2.
Dun, a może: there was no spoon... :mrgreen:

Fearfol - 28 Listopada 2006, 18:45

A co powiecie na Dejavu (Deżawi) :roll:

Kilka razy zdarzyło mi się doświadczyć czegość takiego - polegało to jednak że w pewnych sytuacjach wydawaje mi się że takowe sytuacje już się wydarzyły, jednak nie zwróciłem na nie ( w tedy ) uwagi , a gdy te zdarzenia następuję powtórnie , wtedy wspomnienia ( z poprzedniej sytuacji ) kołaczą się mi w głowie i jestem pewny że gdzieś już to widziałem i dośwadczyłem.

trochę to zawile przedstawiłem - cóż :D

czytałem na ten ten temat ( też nie pamiętam już gdzie :D ) i jednym z powodów takiego stanu rzeczy może być fakt że prawe oko "widzi" i "przesyła" obraz szybciej do mózgu niż to drugie - co sprawia że gdy sygnał z drugiego oka dotrze do mózgu to wtedy wydaje mi się że gdzieś to było !

nie zdarza mi się to po imprezach :lol:

elam - 28 Listopada 2006, 19:02

kiedys bawilismy sie pileczka ping-pongowa z bratem i siostra, odbijajac ja od sciany w salonie.
w pewnym momencie pileczka wyladowala na gorze mebli i juz nie spadla.
wspielismy sie na krzesla, zeby ja zdjac ale jej tam nie bylo. pod meblami tez nie.

niedlugo po tym przeprowadzalismy sie, wynosilismy meble itd, a wszyscy mielismy te pileczke w pamieci, bo tak dziwnie znikla.
i nie bylo po niej sladu.
po prostu przepadla, autentycznie i na zawsze, przeszla do innego wymiaru.

Dunadan - 28 Listopada 2006, 19:16

ale dea-vu zostało mniej więcej wyjaśnione... mnie chodziło o jakieś bardziej osobiste zdarzenia... Elaam... to z piłką jest też niezłe... na opko się nadaje ;)
elam - 28 Listopada 2006, 19:22

nie, nie nadaje :D
Dunadan - 28 Listopada 2006, 19:28

JAk to nie... pomyśl! opowiadanie o znikającej kulce ping-pongowej! :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
hjeniu - 28 Listopada 2006, 20:04

Fidel przesuwający się kubek to ja mam w robocie codziennie - wystarczy, że ulicą obok przejedzie ciężarówka :mrgreen:
Ziemniak - 28 Listopada 2006, 20:10

Ten fenomen jeżdżącego kubka można prosto wyjaśnić - jeżeli kubek ma lekko wklęsłe dno i gładkie, równe krawędzie dna i w dodatku postawimy go na gładkiej powierzchni to ciśnienie powietrza pod kubkiem wzrośnie i utworzy się poduszka powietrzna która zmniejszy nacisk kubka na stół i kubek pojedzie :D
gorim1 - 28 Listopada 2006, 20:46

to jak mi to wyjaśnicie
parę lat temu wsiadając do samochodu rozciąłem sobie głowę
po pierwsze drzwi ie miały ostrych krawędzi (takich co by mi mogły łepetynę rozwalić na taką głębokość)
po drugie niczego nie dotknąłem
po trzecie nie oberwałem czymkolwiek bo bym poczuł chyba

skończyło się na 8 szwach na głowie
(lekarz się zapytał kto mnie chlasnął nożem, tępym bo mi skóra pękła)

Dunadan - 28 Listopada 2006, 20:46

faktycznie, miałem takie coś ze starą soczewką od projektora. Jak się położyło na blacie to potrafiła sama jeździć po nim... ale kubek jest ciut większy i cięższy...
Ziemniak - 28 Listopada 2006, 20:54

Ale gorący, powietrze silniej się rozszerza :mrgreen:
Fearfol - 28 Listopada 2006, 21:04

Teza aby przyczyną zjawiska tego
była róznica szybkości sygnałów z oczu
jest słusznym rozwiązaniem problemu mego
z dejavu i z tymi sytuacjami .......dziwnymi - takimi


Zbierzmy jak najwięcej opowieści "niesamowitych" i niech ktoś stworzy komiks :D

Fidel-F2 - 29 Listopada 2006, 11:27

Ziemniak to ma sens ale przy w miarę lekich przedmiotach. IMHO kubek pełen płynu to chyba za dużo na taką poduszkę powietrzną. Ale kto wie. I jedyny niewyjaśniony cud w moim życiu doczekał się wyjaśnienia. Czuję się z czegoś okradziony. :cry: :mrgreen:
savikol - 1 Grudnia 2006, 10:54

O deja vu niedawno był spory artykuł, chyba na portalu Gazety. To zjawisko nie wynika z prędkości docieraniu obrazu do mózgu, wytłumaczone było w zupełnie inny sposób. Deja vu nazwano dla uproszczenia czkawką pamięci. Mózg omyłkowo przypisuje przezywany moment do pamięci długotrwałej, której przechowywane są odległe wspomnienia. Normalnie przeżycie najpierw trafia do pamięci krótkotrwałej, odbieranej przez człowieka jako teraźniejszość, a potem, po przetrawieniu trafia do wspomnień. W deja vu teraźniejszość omyłkowo trafia od razu do odległych wspomnień. Psychiatrii znane są przypadki permanentnego deja vu – to dopiero horror. Choremu wydaje się, że wszystko co widzi już się kiedyś wydarzyło. Szybko pogrąża się w apatii i depresji, życie całkowicie traci dla niego sens.

Wydaje mi się, że większość tajemniczych zjawisk można wytłumaczyć prawami fizyki i medycyny.

Dunadan - 1 Grudnia 2006, 12:08

Ciekawe wytlumaczenie ;)
Ale przyznzasz Savikolu ze czasem cholernie trudno, lub wcale nie da sie wytlumaczyc roznych spraw... choc najczesciej to kwestia braku odpowiedniego rozwoju technologicznego...

Henryk Tur - 1 Grudnia 2006, 12:19

Miewam czasem deja vu.
WYjaśnienie Savikola jest nad wyraz ciekawe.

Fearfol - 9 Grudnia 2006, 21:00

Podłoże opisane przez Savikola równierz wydaje mi się bardziej prawdopodobne od tej bajki z oczyma ( wtedy chyba miałbym deja vu non-stop ) :D
Aga - 10 Grudnia 2006, 17:54

A mnie ciężko jest przypomnieć sobie cokolwiek niezwykłego. Jak się tak zastanawiam, to chyba mi się nigdy nic takiego nie zdarzyło. A może to ja jestem mało spostrzegawcza.
Fearfol, błagam, weź sobie do serca dewizę: "słownik ortograficzny twoim przyjacielem".

Rafał - 11 Grudnia 2006, 16:32

Dziwne zdarzenia z naszego życia, hm, kiedyś było koło z kresek, tydzień czasu ludzie kuli naprzód, a ja wprost przeciwnie, brydżyk, impra, brydżyk, impra i tak w kółeczko. Przypadkowo zaplątałem się na to koło, tak z czystej ciekawości zobaczyć przed czym tak ludzie wymiękali, dostałem zadania, poczytałem, nudziło mi się, pić się chciało jak cholera, wziąłem ołówek do ręki i zacząłem z nudów te kreski rysować. I zdałem, a reszta nie, jak oni później patrzyli na mnie, z takim bólem w oczach, dziwne zdarzenie, nie?
Fidel-F2 - 11 Grudnia 2006, 16:55

też miałem coś takiego

Facet miał dwa przedmioty na naszym kierunku, jeden fakultatywny - zaliczenie za pomocą obecności, i drugi regularny - zaliczenie za pomocą pracy semestralnej albo testu. Ani na jednych ani na drugich nie byłem ani razu. Pod koniec semestru poszedłem na dyżur po wpisy :D . Z fakultetu wpis dostałem natychmiast, bez gadania. No i zaczęły się schody.
Pan doktor pyta czy pisałem pracę. No nie. A test? Też nie. To jak mam pana ocenić? A to już nie moja głowa. (dialog w 100% autentyczny :D )
Kazał mi pisać test. To była Gospodarka samorządowa czy jakoś tak. Test miał 50 pytań w stylu: Czy z tytułu takiego a takiego rada gminy (czy cokolwiek to było) może nałożyć podatek a)0,3% b) 1% c)3%. Dla mnie to mogło być i 30%. Nie znałem odpowiedzi na żadne :!: pytanie. Wszystko losowałem. Obok mnie siedział typ w podobnej do mnie sytuacji i ściągał ode mnie :D . Po jakimś czasie pan doktor pyta czy skończyliśmy. Ten gość obok mnie zerwał się pierwszy. Doktor pyta. No i jak panu poszło? Na co tamten: Chyba nie najlepiej. :cry: Bez zaglądania do testu dostał 3. Kolej przyszła na mnie. A panu jak poszło? Nie mnie to oceniać.
Wziął ode mnie test i go czyta. Pode mną nogi lekko się uginają. A on czyta, jedna stronę, drugą, wszystkie przeczytał. I mówi indeks proszę. Co było robić? Dałem. Bez zaglądania podziękowałem i wyszedlem. Na korytarzu okazało się, że mam 5. :P

Godzilla - 13 Grudnia 2006, 16:14

Hmm... Ja ekonomii na studiach nie miałam, ale tata miał, i całkiem dobrze wspominał ekonomię kapitalizmu. Logiczna, wszystko się ładnie łączyło, sumowało, jedno wynikało z drugiego. Za to potem zaczęła się ekonomia socjalizmu, którą rządził wyższy rodzaj logiki. Dla prostego inżyniera nieosiągalny. A potem egzamin czy kolokwium. Tata wykuł na pamięć różne tajne kody i zaklęcia magiczne, ezoteryczne formuły i bełkotliwe frazesy. Tak uzbrojony udał się na uczelnię. Egzamin był ustny. Ojciec najpierw zgubił grupę, potem zgubił się sam, a jak zgubił wykładowcę, dostał 4.
Haletha - 23 Grudnia 2006, 19:09

Elam, a próbowaliście z bratem szukać piłeczki w szafie? Bo wydaje mi się, że to szafa profesora Kirke'a, tego z Narni!;D


Ja raczej nie miewam przygód, których na upartego nie dałoby się logicznie wyjaśnić. Niestety. Mam jednak parę wspomnień, które z braku laku lubię traktować jako nadprzyrodzone.
Wspomnienie jeden. Pisałam tylko kiedyś w temacie Dunadana na innym forum o "spotkaniu z UFO";). Dwa razy obserwowałam przelatujące wdzięcznym łukiem nad moim blokiem duże, jarzące się jasnym światłem kule. Jedna była biała, druga intensywnie czerwona. I do dziś nie mam bladego pojęcia co to było, bo nie wyglądało na meteory, a już na pewno nie na światła samolotów.
Mama widziała czerwoną kulę i może potwierdzić.
Wspomnienie dwa. Licząc sobie dziesięć wiosen szłam z mamą do domu o dość późnej porze. Okolica, raczej bezludna, składała się w większości z pola z jakimiś trzcinami, a może nawet zbożem. W miejscu, gdzie zaczynało się pole, dostrzegłam majaczące w ciemności zarysy czyjejś sylwetki i wystającą z badyli, zwróconą w naszą stronę głowę. Pomyślałam, że kogoś przycisnęła potrzeba fizjologiczna i dlatego się chowa:-) Idąc dalej zauważyłam jednak, że ten na wpół widoczny łebek jakby przemieszczał się razem z nami. Kiedy byłyśmy na wysokości połowy pola, on też tam był. Potem wystawał z drugiego końca. Wydaje mi się nieco dziwne, żeby normalny człowiek bezszelestnie kicał pomiędzy trzcinami za przechodniami i wystawiał za nimi głowę.
Mama też widziała, może jeszcze pamięta i potwierdzi;)

Dunadan - 24 Grudnia 2006, 01:02

Orzeszty... to drugie to raczej ni miłe... :shock:
varquez_87 - 29 Grudnia 2006, 00:57

Co do dwóch pierwszych postów to zacytuje Matrixa : Ta łyżka nie istnieje :D

A co do moich takich przeżyć to miałem już wiele razy deja vu, ale też kilka razy miałem bardziej porąbaną wersje tego przeżycie - można powiedzieć, że przewidziałem deja vu... Siedziałem na krześle w klasie i nagle wiedziałem, że przeżyje deja vu i tak było........

Raz będąc na wsi u dziadków (było to wieeeeki temu) jechałem z moją siostrą na rowerze. W pewnym momencie spojrzeliśmy w niebo i widzieliśmy jakąś planetę (księżyc to na pewno nie był bo działo się to w lipcu ok godz 15-16), ale najlepsze jest to, że była ona tak blisko ziemi, że normalnie było widać kratery na niej, itp.. (tak 3-4 bliżej niż normalnie księżyc...) Jak na zdjęciach księżyca..... Ktoś może mi wytłumaczyć czy jest to możliwe, że raz jakaś planeta była tak blisko ziemi ????

Fidel-F2 - 29 Grudnia 2006, 05:58

Zjawisko które opisujesz to Księżyc. Nie ma w tym nic nadzwyczajnego, że widać go w dzień. Jest to nawt bardzo częste. Fakt, ze był 3-4 razy bliżej to złudzenie. Gdyby jakaś planeta znalazła się w tej odległości, niczego byś już nie pamiętał.
Haletha - 30 Stycznia 2007, 19:16

Przed chwilą zdarzyło mi się Niewyjaśnione Zdarzenie z serii znikniętej piłeczki i pękniętej łyżeczki. Wyskoczyła mi wsuwka z włosów:P Nie wiem jakim cudem, siedziała w koku bardzo mocno. Wyglądało to tak, jakby ktoś niepostrzeżenie mi ją wyjął. Była wpięta z lewej strony, a spadła łukiem przez prawe ramię. Leżała na środku parkietu, więc odsunęłam krzesło i schyliłam się... a ona zniknęła. Przeszukałam cale podbiurcze, zajrzałam pod dywan, łóżko i komputer i nie znalazłam. To na pewno jakiś duch. Ten, który w tym samym momencie walnął w okno.

Przepraszam, zaczyna mi odbijać;)

Agi - 30 Stycznia 2007, 19:35

Haletha, czym duch walnął :?: spinką :?:


Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group