To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Piknik na skraju drogi [książki/literatura] - Ostatnio czytane

Luc du Lac - 11 Kwietnia 2018, 12:05

nie zrozumiałeś książki/ nie podeszła ci zupełnie - twoja prawo, ale wycenianie w takiej sytuacji na 3/10 dyskwalifikuje twoją opinię
Fidel-F2 - 11 Kwietnia 2018, 12:31

Ponieważ frytki?
nureczka - 12 Kwietnia 2018, 20:44

Czytam trzeci tom Cixina Liu. Autor poszedł na całość - nie żałuje papieru i opowiada historię od zarania dziejów. Chwilowo upadł Konstantynopol (dosłownie, nie metaforycznie).
nureczka - 14 Kwietnia 2018, 14:32

Brnę dalej przez Cixina Liu. Szykuje się mocny kandydat do tytułu "Rozczarowanie roku". :( :(
dziko - 14 Kwietnia 2018, 23:50

nureczka napisał/a
Brnę dalej przez Cixina Liu. Szykuje się mocny kandydat do tytułu Rozczarowanie roku. :( :(


A ten początek trzeciego tomu to jest zwodniczy, "będzie Pani zadowolona" :D

dalambert - 15 Kwietnia 2018, 12:50

nureczka, dziko, No to chybać dobrze, że się na tr chińskie bajki nie załapałem :wink:
bio - 15 Kwietnia 2018, 21:59

Każdy robi se dobrze na miarę swych możliwości.
Silaqui - 15 Kwietnia 2018, 23:38

Fidel-F2 napisał/a
:?:

No ok, wizjonerski. Przewidujący. Przerażająco aktualy w wielu kwestiach dotyczących regresu społeczeństwa.
Napisałeś "fascynujące jak czytanie encyklopedii". A ja lubiłam i lubię czytać encyklopedie wszelakie ;)

Nocturn napisał/a
Spokojnie możesz sięgnąć po Trylogie ciągu. Ale tam naprawdę mocno czuć, że to trąci myszką.


Tego się obawiam, chociaż owe trącenie myszką zazwyczaj mi jakos strasznie nie przeszkadza. Raczej spotkałam się z głosami, że Gison lepiej potrafił w opowiadania niż w powieści.

Nocturn napisał/a
Co to są Artefakty i czemu piszesz to wielka literą?
Jakaś seria wydawnicza?
Jezeli tak to czyja i co w niej będzie?


To seria MAGa, tutaj link do tego, co już wydano (wznowienie 451 Farenheita już w środę :omg: ) http://www.mag.com.pl/katalog/10

Fidel-F2 - 16 Kwietnia 2018, 01:18

Czytasz encyklopedie w całości?
Luc du Lac - 16 Kwietnia 2018, 17:40

Bez literki F
Fidel-F2 - 18 Kwietnia 2018, 01:05

Na Zachodzie bez zmian - Erich Maria Remarque

Nie będę się rozpisywał bo to lektura z gatunku tych, o których można powiedzieć, że człowiek wie o czym jest i zna przesłanie nawet jeśli jej nie przeczyta. Nie będzie odkryciem jeśli powiem, że to manifest antywojenny ukazujący bezsens wojen i ich zgubny wpływ. Od oczywistego sprowadzenia bezpośrednich cierpień i śmierci do niszczenia życia tych co przetrwali. Czytałem w przekładzie Napierskiego, przedwojennym, przed lekturą miałem obawy czy bardziej współczesny nie byłby lepszy. Ale nie żałuję, ówczesny język był dla mnie w pełni zrozumiały i czytało się doskonale, dodatkowo dobrze pasował do czasów o których mówi powieść. Sam wątek fabularny jest bardzo prosty, to zapis życia w jego najbardziej elementarnych przejawach. Brak tu wydumanych rozważań, potęga przekazu bierze się z kontekstu i zakładanej wrażliwości czytelnika, który obserwując, z biegiem lektury, zaczyna odczuwać straszliwy dramat jaki spotyka głównego bohatera i jego towarzyszy. Mistrzowsko przeprowadzona rzecz.

Pierwsze wydanie pojawiło się w 1929 roku, co ciekawe w tym samym roku Julian Tuwim opublikował "Do prostego człowieka", wiersz o podobnej do powieści Remarque'a wymowie. Skutki I wojny światowej wzbudziły w ludziach wrażliwych, empatycznych, sprzeciw, opór do niezrozumiałych zachowań. Niestety zawsze znajdzie się jakiś menda prezes, jakiś kretyn prezydent czy jakaś inna tłusta świnia w purpurach, którzy będą krzyczeć "Bóg, Honor, Ojczyzna" - chyba najbardziej debilne idee jakie ludzkość wypracowała przez dzieje - i będą robić wszystko, by ludzie się mordowali w imię tych idei. Jakby to miało jakiekolwiek znaczenie, do jakiego wymyślonego boga będą się modlić, czy w jakim języku mówić.

"Na zachodzie bez zmian" powinno być lekturą szkolną, to książka ważniejsza od całej twórczości tych wszystkich Mickiewiczów, Słowackich i reszty.

Doskonała rzecz, która nie potrzebuje tysiąca stron i skomplikowanej formy by przekazać coś ważnego.

10/10

Beata - 18 Kwietnia 2018, 17:31

Skończyłam Koniec śmierci. :) Wyłącznie kapitalne pomysły naukowe ratują tę książkę (i "Gwiaździsta noc" van Gogha). Językowo jest bardzo słabo, a chwilami paskudnie patetycznie, postaci słabiutko wykreowane, główna bohaterka nie rozwija się, nie uczy się dzięki doświadczeniom i w związku z tym irytuje straszliwie - jest po prostu jak pień. W ogóle z indywidualizmem autor ma kłopot, cała ludzkość karnie robi to, co jej się nakaże, nikt się nie jakoś specjalnie nie wyłamuje, a jak jeden się zbuntował, to go szybciutko zapakowano do hibernatora. Zero kontrowersji, zero różnorodności. Konstrukcyjnie "Koniec śmierci" nie jest typową powieścią, przypomina raczej pozycję z pogranicza kroniki i książki popularnonaukowej, z lekko tylko sfabularyzowanymi rozdziałami. Fabularnie jest nie najlepiej, kilka razy autor używa deus ex machina, by w ogóle móc kontynuować opowieść. Ale za to jest wyobraźnia, rozmach, n-wymiarowa fizyka, czarne dziury, śmiała hipoteza nt. Wszechświata, pięknie opowiedziana baśń jako część składowa książki. Autor zdecydowanie potrzebuje dobrego redaktora/współautora.

Zaczęłam Białe łzy Kunzru'ego. Pierwszoosobowa narracja, dwóch facetów różnych jak ogień i woda, ale z pasją do muzyki, przy czym jeden nienawidzi cyfrowych brzmień, a drugi jest zafascynowany zabawą z dźwiękami, to on właśnie opowiada. Mijam właśnie 10%, misie bardzo, na razie nie wyczuwam żadnej sztuczności, żadnego głaskania autorskiego ego. Plastyczny, sugestywny język, ale nienachalny. Czyli czytam dalej. :)

nureczka - 19 Kwietnia 2018, 21:18

Beata napisał/a
n-wymiarowa fizyka, czarne dziury, śmiała hipoteza nt.

Przeczytaj "Piękno wszechświata". Niestety, moja recenzja (w sensie recenzja "Piękna Wszechświata") utknęła gdzieś w poczekalni Fahrenheita. Jest jak "Krótka historia czasu" tylko jeszcze lepsze. Mam nieodparte wrażenie, że Cixin Liu to czytał i się zainspirował.

Beata - 19 Kwietnia 2018, 21:47

Dzięki. Czy w książce są kolorowe zdjęcia/ilustracje (w sensie: czy czytnik łyknie)?
Silaqui - 20 Kwietnia 2018, 10:12

Luc du Lac napisał/a
Bez literki F

Teraz już bez :P

A tak serio i bez złośliwości Fidel z chęcią przeczytałabym jakieś inne stare SF, które tak trafnie przewidziało zmiany społeczne.

Nocturn - 20 Kwietnia 2018, 10:33

Przeczytałem "Pustka:Sny" Petera Hamiltona.
To pierwszy tom trylogii Pustka.

No, gość ma rozmach. Rok 3580, ludzie nieśmiertelni, zdolni do odtworzenia w razie wypadku, postludzie, obcy, dziwne religie, ruchy społeczne, rozwój przez technologię do wewnątrz technologii, wielociała, wieloumysly.... Czego w tym nie ma? Wszystkiego jest dużo, no właśnie, za dużo.
Za dużo bohaterów, oni zmieniają imiona, wygląd i ciała, więc w pewnym momencie straciłem kontrole nad tym kto jest kim... Aha, i za dużo seksu, no ... to porno jest i to twarde, chociaż z drugiej strony wszyscy ci wizjonerzy przyszłości widzą sex jako dziedzinę która będzie biznesem i przyjemnością która będzie zajmować nam coraz więcej życia.

Za to niesamowicie mnie wciągnęła wielostopniowa fabuła, opisy technologii i kilku bohaterów, których mam nadzieję nie pogubiłem za bardzo. I jeszcze to, że ta powieść jest spójna pomimo tak dziwnych rzeczy, które tam są.
Na pewno wezmę tom drugi, trzeci chyba jeszcze nie wyszedł.

Fidel-F2 - 20 Kwietnia 2018, 14:13

Ja nie mam nic do przewidywania. Przeszkadza mi zbędne 400 stron.
nureczka - 22 Kwietnia 2018, 14:59

Beata napisał/a
Dzięki. Czy w książce są kolorowe zdjęcia/ilustracje (w sensie: czy czytnik łyknie)?

Są czarno-białe ( a właściwie niebiesko-białe) ilustracje, ale za to jest sporo analogii do przestrzeni trójwymiarowej. Zero wzorów! Zero wykresów. Matematyka tylko w przypisach, dla zainteresowanych - można pominąć bez szkody dla zrozumienia całości. Myślę, że czytnik łyknie. Pewnie, że wykładowcą fizyki człek po tej lekturze nie zostanie, ale coś się tam w głowie poukłada i odłoży. Dla mnie była to lektura fascynująca (aczkolwiek zaznaczam, żem mimo wszystko inżynier).
W mojej ocenie rzecz łatwiejsza (w znaczeniu "przystępniej napisana") niż "Krótka historia czasu". Oczywiście tu i ówdzie należy się skupić, bo to jednak nie romans :)

Edyta: literówka

Freja Draco - 22 Kwietnia 2018, 23:04

Uniwersalny język (Omnilingual) Henry Beam Piper. Dłuższe opowiadanie z 1957 przedstawiające pracę marsjańskich archeologów (bo dziesiątki tysięcy lat temu była tam wymarła marsjańska cywilizacja) badających ją w okolicach roku 2000.

Nie wiem jak wy, ale ja lubię sobie czasami poczytać różne urokliwe ramotki, które więcej zazwyczaj mówią o epoce, w której powstały niż utwory niefantastyczne. Na plus trzeba autorowi zaliczyć feministyczną perspektywę, bowiem głównym bohaterem jest kobieta (niejedyna tu zresztą), próbująca odczytać marsjańskie pismo.

Co się natomiast strasznie rzuca w oczy to jakiś atropomorfizm a wręcz europomorfizm badanych Marsjan, bo nie tylko wyglądali jak my, budowali jak my, liczyli w systemie dziesiętnym, ale jeszcze używali pisma alfabetycznego z (no to już domniemanie) samogłoskami i spółgłoskami. Marsjańska cywilizacja i kultura też po zbóju ludzka i praktycznie wszystko, co szanowni archeologowie znajdą, to i potrafią zrozumieć i opisać jego przeznaczenie. Wyjąwszy samo pismo znajdowane na inskrypcjach i plastikowych książkach.

Freja Draco - 22 Kwietnia 2018, 23:17

Houston, Houston, czy mnie słyszysz, James Tiptree. Taka specyficzna antyseksmisja, bowiem wyjściowy koncept jest podobny i polega na zderzeniu trzech mężczyzn z XX wieku z futurystycznym, postapokaliptycznym kobiecym społeczeństwem.

Różnica jest taka, że o ile Seksmisja (chociaż była i pozostaje niepomiernie śmieszna) śmierdzi na odległość patriarchalnymi uprzedzeniami, co widać zwłaszcza obecnie, bo wtedy taki po prostu był świat i w filmie dostrzegaliśmy wówczas głównie szyderstwo z totalitarnych ustrojów, o tyle w Houston przedstawiona jest chyba bardziej wyważona analiza "męskiej cywilizacji" i "kobiecej cywilizacji" z pewnym przegięciem z kolei na stronę feministyczną.

Niemniej uderzający jest fakt, że tekst prawie dziesięć lat starszy od Seksmisji stanowi jednocześnie utwór bardziej postępowy (jak by na to nie patrzeć) od naszego kultowego filmu. Po zastanowieniu dochodzę zaś do wniosku że Houston praktycznie się nie zestarzał, a przy drugim czytaniu wszedł mi nawet wyraźnie lepiej niż dawno temu opublikowany na łamach "starej" Fantastyki.

Fidel-F2 - 23 Kwietnia 2018, 00:34

Freja Draco napisał/a
Seksmisja [...] śmierdzi na odległość patriarchalnymi uprzedzeniami
i właśnie dlatego wszyscy męscy bohaterowie to egoiści, mięczaki, gamonie i oszuści? I tę wyliczankę można by jeszcze dobrą chwilę pociągnąć.
Freja Draco napisał/a
filmie dostrzegaliśmy wówczas głównie szyderstwo z totalitarnych ustrojów
mów za siebie, niekoniecznie wszyscy pozostali podzielają Twoje ograniczenia
Freja Draco - 23 Kwietnia 2018, 12:00

Cytat
i właśnie dlatego wszyscy męscy bohaterowie to egoiści, mięczaki, gamonie i oszuści?

Wszyscy męscy bohaterowie Seksmisji czy w ogólności fantastyki?

Tak czy siak odpowiedź brzmi: nie.

Cytat
mów za siebie, niekoniecznie wszyscy pozostali podzielają Twoje ograniczenia

A to przepraszam. Ja w tamtej zamierzchłej dekadzie dość mocno szczylowata byłam.

Niemniej masz rację. Faktycznie - przypominam sobie jakąś recenzję chyba w "Filmie", gdzie autor sugerował, iż w czasie projekcji na zachodzie kinom grozą ataki feministek, a ja się zastanawiałam, o co mu w ogóle chodzi. Hm... może to ty ją pisałeś? ;)

Fidel-F2 - 23 Kwietnia 2018, 14:15

Freja Draco napisał/a
Wszyscy męscy bohaterowie Seksmisji czy w ogólności fantastyki?
w ogóle całej galaktyki, i wszystkie samce na sawannie



skończmy tę dyskusję, szkoda czasu

Freja Draco - 23 Kwietnia 2018, 16:06

Fidel-F2 napisał/a
Freja Draco napisał/a
Wszyscy męscy bohaterowie Seksmisji czy w ogólności fantastyki?
w ogóle całej galaktyki, i wszystkie samce na sawannie
Obrazek
skończmy tę dyskusję, szkoda czasu


Powiadasz? ;)
Spoiler:

Beata - 23 Kwietnia 2018, 16:45

Nureczko, dzięki. Się mię forma skonkretyzowała się. :)
nureczka - 27 Kwietnia 2018, 11:32

Beata napisał/a
Nureczko, dzięki. Się mię forma skonkretyzowała się. :)

Objawiła się moja recenzja "Piękna Wszechświata", o tutaj.
W sumie nic nowego - trochę rozwinęłam to, co w skrócie napisałam na forum.

Luc du Lac - 27 Kwietnia 2018, 21:37

Smaka narobiłas
Fidel-F2 - 29 Kwietnia 2018, 17:32

Akwaforta - Kirsten Jane Bishop

Manifest tolerancji, niezależności i szacunku.

Powieść ma kilka niezaprzeczalnych atutów.
Pierwsza rzecz, która się rzuca w oczy to plastyczność, malarskość tworzonych obrazów; dopracowana, wysmakowana estetyka. Biorąc pod uwagę, że mamy tu w zasadzie klasyczną narrację (poza jednym drobiazgiem) opowiadająca jakąś historię (choć bez konkretnego zakończenia), rzecz czyta się bardzo przyjemnie.
Druga sprawa to postacie. Bardzo rzadko zdarzają się w literaturze, zwłaszcza współczesnej, postacie tak doskonale przedstawione, z całym skomplikowaniem właściwym realnym ludziom. Gwynn, będący postacią, którą w skrócie można by nazwać złą, wszak jest żołnierzem mafiosa, wykonuje najokrutniejsze rozkazy bez zmrużenia oka, trudno policzyć ilość trupów na jego koncie, nie wierzy w żadnych bogów, itp., otóż, ów Gwynn, rozważa jednak swe czyny w aspekcie etyki, nieobca jest mu bezinteresowność, wielkoduszność, szacunek dla innych czy emocje związane z przyjaźnią i miłością. Z drugiej strony Raule, osoba którą ogólnikowo można sklasyfikować jako postać dobrą, jako że jej niepodważalnym priorytetem jest pomoc innym, ratowanie życia i zdrowia, niepokojąco łatwo przechodzi do porządku dziennego nad faktem, że jej sumienie to tak naprawdę cień sumienia, że wystarczająco duże pieniądze (które oczywiście przeznaczy na słuszny cel) wystarczą by zawiesiła swe zasady moralne na kołku. "Zły" Gwynn miewa słabsze momenty ale jest zdolny do poświęcenia w najbardziej ryzykownych sytuacjach, "dobra" Raule poświęca się pomocy innym ale w ryzykownej sytuacji bywa mordercza. Jeszcze inną sytuację mamy w przypadku Beth Constanzin, która nie jest ani dobra ani zła, lecz jest postacią o trudnej do uchwycenia deformacji, jednocześnie jest zmysłowo pociągająca i groteskowo szpetna i w zasadzie to nie wiadomo kim lub czym tak naprawdę jest. Albo kapłan, będący osobą słabą, która w zasadzie straciła wiarę i się stacza, próbuje z uporem godnym lepszej sprawy nawrócić zadeklarowanego ateistę, dopatrując się w tym aktu prywatnego odkupienia.

Akwaforta to kolejna pozycja UW. Tym razem ładna i przy pierwszym spojrzeniu bez głębszej myśli do przekazania. Jednak po zastanowieniu, wydaje się, że jest to pochwała tolerancji i różnorodności, szacunku poprzez przyznawanie prawa do bycia innym, do popełniania własnych błędów. Wszyscy ci bohaterowie, tak różnorodni, pozostają jednak ze sobą w rozmaitych relacjach. Przyjaźń, miłość, partnerstwo (choć żadna z tych relacji niej jest prosta i jednoznaczna). Jak inaczej to nazwać jak nie szacunek poprzez tolerancję?

Powieść nie ma większych wad. Co prawda nie grzeszy oryginalnością w kwestii scenerii, autorka pozbierała dekoracje stąd i stamtąd, po czym tu i tam powywracała na nice i umieściła w quasi XIX wiecznej scenerii. Jednak, stworzony w ten sposób collage, jest nad wyraz zgrabny i przyjemny estetycznie, a bądź co bądź, nie o światotwórstwo w tej powieści chodzi.
Na początku lektury zirytował mnie mały drobiazg, dowodzący, że autorka ma marne pojęcie o użytkowaniu zwierząt pod wierzch. A bohaterowie, którzy kilka lat niebezpiecznego życia spędzili w siodle, powinni jednak coś wiedzieć i ogarniać. Powinni ogarniać, że galop służy do ucieczki wyłącznie spoza zasięgu kul i raczej nie da się go utrzymać przez cały dzień, a w przypadku gdy wróg porusza się na takich samych wierzchowcach i jest za nimi dziesięć mil, to najlepszą metodą ucieczki jest mieszanka stępa i szybkiego kłusa, czy co tam wielbłądy mają w tym miejscu. I jeśli mamy luzaki, to w przypadku przeciągającej się ucieczki, od czasu do czasu warto się przesiąść. Drobiazg, ale to mój, nomen omen, konik.

Tłumaczenie w ogólnym zarysie jest dość przyzwoite, niemniej tu i tam są niezgrabności a nawet błędy w tłumaczeniu idiomów.

Tu zakończę, bo się rozpisałem i tyle powinno wystarczyć, bo jeszcze trochę i nikomu nie będzie się chciało tego czytać. Niemniej jest jeszcze sporo punktów którym warto by poświęcić kilka zdań, być może czasem nawet sprzecznych.

8/10

Nocturn - 1 Maj 2018, 19:02

Fidel-F2 napisał/a
Akwaforta - Kirsten Jane Bishop

Manifest tolerancji, niezależności i szacunku.

<ciach>


Pamiętam jak to czytałem po raz pierwszy to mnie ta plastyczność i wysmakowana estetyka wciągnęły. Za drugim razem ta niejednoznaczność bohaterów dodała mi smaku.
Wygląda na to, że chyba wstawię gdzieś na listę do przeczytania.

Fidel-F2 - 1 Maj 2018, 20:44

Trzeci raz?


Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group