To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Piknik na skraju drogi [książki/literatura] - Ostatnio czytane

Dabliu - 2 Listopada 2017, 10:51

Czym więcej korzystamy z nowych mediów i nowoczesnego wchłaniania treści pisanych, tym trudniejszy będzie odbiór literatury XIX i początku XX wieku; tzw. "dorastanie" może tu działać wręcz odwrotnie. Z dnia na dzień - dzięki internetowi, filmom, własnym podróżom - coraz mniej potrzebne są nam opisy jesiennego liścia spadającego z drzewa i porwanego nurtem rzeki, bo widzieliśmy takich liści z pierdyliard i opis taki działa usypiająco na naszą wyobraźnię.
Nocturn - 2 Listopada 2017, 11:21

Dabliu,
To akurat, znaczy ten liść, to taki przykład tego co męczyło mnie w pozytywistycznej literaturze.
Za to jako człowiek ciut starszy niż kiedyś może zobaczę i zrozumiem to co mi umykało jako nastolatkowi.

Obaczym. I sie podziele wrażeniami, bo sam jestem ciekawy.

Agi - 2 Listopada 2017, 12:30

Kazuo Ishiguro, "Pogrzebany Olbrzym". Do książki powiodła mnie ciekawość, którą mogę określić pytaniem: Za cóż jemu Nobla dali?
"Pogrzebany olbrzym", to bardziej przypowieść niż powieść fantasy. Od pierwszych akapitów uderza teatralność postaci, sztuczność wypowiadanych przez nie kwestii. Stopniowo jednak odkryłam, że za teatralną fasadą kryją się kwestie fundamentalne: zbrodnia, nienawiść, zemsta, wybaczenie. Czy mgła niepamięci, spowijająca nieco baśniową Brytanię w czasach, gdy jeszcze żyją ostatni rycerze króla Artura, pozwalająca plemionom Brytów i Saksonów na pokojową koegzystencję, ale jednocześnie zabierająca wspomnienia dobrych chwil jest lepsza od pamięci wymagającej podejmowania trudnych decyzji? Autor pozostawia czytelnika bez odpowiedzi na postawione pytania.
Oczywiście, Kazuo Ishiguro nie dostał Nobla za tę akurat powieść. Sięgnęłam po nią jako pierwszą, na liście do przeczytania jest jeszcze kilka pozycji.

Romek P. - 2 Listopada 2017, 13:47

"Okruchy dnia" (powieść, chociaż film także) bardzo mi się, więcej grzechów nie pamiętam.
Agi - 2 Listopada 2017, 15:28

"Okruchy dnia" już kupiłam, będę czytać.
Jako odpoczynek potraktowałam "Szaławiłę" Marty Kisiel. Krótkie opowiadanie dołączone do drugiego wydania "Dożywocia", stanowi dobry przykład, że można pisać lekko i zabawnie, poruszając przy tym ważne kwestie.

Beata - 2 Listopada 2017, 19:24

Heh, ja także mam syndrom liścia. ;) Ale kiedyś na pewno spróbuję się z "Nad Niemnem", bo ileż w końcu można mieć takich wyrzutów sumienia?

Tymczasem przeczytałam Wilcze leże Pilipiuka. No i niestety, opowiadania "bezjakubowe" z tomu na tom ciut słabsze, ze słabą lub oczywistą lub trącącą nachalnym smrodkiem dydaktycznym puentą ("List z wysokich gór"). Cóż zatem sprawia, że je czytam? - otóż ciekawostki historyczne, jak choćby ta o dość szczególnym swetrze z włókien jedwabiu pomysłu Jana Szczepanika z "Lalki"...

Rafał - 3 Listopada 2017, 09:05

Fidel-F2 napisał/a
i nie baw się sofistyką boo mnie nie złapiesz ale też to nieetyczne jeśli traktujemy rozmowę poważnie, rozmawiamy o Achaii a nie o niektórych rzeczach Ziemiańskiego, np. niektóre rzeczy z Daimoniona są świetne
No, a kto zjechał na klimaty bimbrowe? hę? Może ja? 8)

Z tego wszystkiego dokończyłem Viriona, no i Dalambert ma rację - im dalej tym lepiej, a pod koniec nawet całkiem fajna przygodówka wychodzi. Ktoś w redakcji powinien wziąć wielkie nożyce i co najmniej połowę książki wyciachać.

Tymczasem przebijam się przez Ambasadorię i póki co - nie porywa.

Fidel-F2 - 3 Listopada 2017, 09:47

znów sofistyka, wybacz, że oleję dyskusję z Tobą w tym aspekcie

---

Mieville ma pomysły ale pisze jak noga. Kiedyś napisałem:
Cytat
Ambasadoria za mną. Wcześniej czytałem jedno słabe opowiadanie w Fantasy & Science Fiction. I jak zacząłem Ambasadorię to po kilkudziesięciu stronach się załamałem. Ale po kolei. Ramy - w tym względzie autor niczego szczególnego nie wymyślił. Nurt to morza i oceany, okręty to brytyjskie żaglowce a zanurzacze to kadra oficerska tych żaglowców. Sama Ambasadoria to dzielnica zachodnich ambasad w Pekinie pod koniec XIX w. a cała historia oparta jest na powstaniu bokserów i oblężeniu przez nich owej dzielnicy. W tle mamy wojny opiumowe i brytyjską politykę imperialną. Oczywiście Mieville wszystko to fikuśnie ponazywał i przybrał w kwiatki SF. Naturalnie rzecz nie jest przeprowadzona literalnie. Trochę mnie to rozczarowało, trochę bawiło, podczas lektury miałem zajęciem z dopasowywaniem historii do fikcji. Druga sprawa to sposób pisania, narracja. Rajciu, jak ten facet potrafi nawsadzać waty i plastiku. Na szczęście po 200 stronach zmniejsza tę dawkę a bardziej skupia się na fabule i akcji. Niestety większości postaci Mieville'a nie rozumiem, nie przekonują mnie ich motywacje, emocje, nie bardzo wiem o co im chodzi, po co łażą w te i we wte i po co smucą drętwe teksty. Z mojego punktu widzenia budowanie tła i rysowanie postaci wychodzi mu bardzo słabo. Paradoksalnie bardziej do mnie dotarli Ariekeni niż ludzie. Na szczęście mamy warstwę z konceptem językowym i to jest majstersztyk i w połączeniu z większym naciskiem na akcję w drugiej połowie książki ratuje sytuację. Dla tej drugiej połowy warto znieść katusze pierwszej i ostatecznie jestem jednak zdania, że książkę warto przeczytać, pomysł z językiem jest wyjątkowy.
Miałem dać sobie spokój z Mievillem ale dam mu jeszcze szansę i przeczytam Dworzec..., acz nieprędko, mogłoby to się dla mnie źle skończyć.
tak, że tego, nie ustawaj w wysiłkach, pomysł z językiem naprawdę warto poznać, bo to rzecz wyjątkowa, diamencik
Rafał - 3 Listopada 2017, 11:35

Dawno nie zaglądałem widać, że spoważniałeś. OK.

Jestem przed połową Ambasadorii i faktycznie jak dotąd ani akcji, ani fabuły, postacie szwendają się to tu, to tam. Nic specjalnie ani szokuje, ani nie daje do myślenia. Język póki co jest jeszcze niewiadomą, nie wiem czy i na na ile określa samych Ariekenów - mam nadzieję na rozwinięcie tego tematu. Przez weekend się dowiem :D

Fidel-F2 - 4 Listopada 2017, 13:39

Fabryka absolutu - Karel Čapek

Ludzkość otrzymuje fantastyczny wynalazek, silnik, który wyzwala sto procent energii zawartej w materii. Bezstratnie. Ponieważ jednak w tym procesie materia przestaje istnieć jako materia, zawarty w niej boski czynnik wydziela się i rozprzestrzenia. Jako, że ludzkość natychmiast zaczyna korzystać z wynalazku na skalę masową, czysty Absolut staje się powszechny. I niestety zaczyna wpływać na ludzi. Początkowo trudno przeczuwać, że jest w tym coś złego. Następuje gwałtowny skok religijności, miłość bliźniego osiąga niebotyczne rozmiary, nagminne stają cuda, uzdrowienia, zmartwychwstania i ogólny cyrk. Raj na ziemi. Niestety koniec końców wszystko to przeradza się w powstanie fanatyzmów na niespotykaną skalę. Każdy jeden oświecony pragnie uszczęśliwić resztę ludzkości jedynie prawdziwą prawdą. Zazwyczaj na siłę. "Ludzkość zbawię, ale ciebie, bracie, zabiję". Przez świat przetacza się wojna jakiej dotąd, nomen omen, świat nie widział. Wszyscy rzezają wszystkich.
Čapek, w tej satyrze, ukazuje wrodzone wady człowieka, który w imię idei, nawet najwznioślejszej, jest gotów czynić rzeczy najpodlejsze. Poza tym, przenikliwie prorokuje. Powieść napisana sto lat temu bardzo akuratnie diagnozuje kształt dzisiejszego społeczeństwa. Autor zdaje się mówić, że czy to bóg, dobra materialne, czy cokolwiek innego, w nadmiarze, nie są dobre dla człowieka. Trudno się z nim nie zgodzić.
Może nigdy nie było inaczej i inaczej nie będzie, a jedynie nieliczne jednostki są w stanie spojrzeć odrobinę dalej niż na kraniec własnego ego, tfu, nosa? Może ludzkość skazana jest na nieustanne dramaty wywoływane przez jedynych sprawiedliwych, których niestety imię Legion, a którzy spalą cię na stosie by cię zbawić? Być może lektura Fabryki absolutu, przybliży cię czytelniku do odkrycia odpowiedzi na to pytanie. Zdecydowanie warto przeczytać.
10/10

m_m - 7 Listopada 2017, 21:03

Raz na jakiś czas poczytuję sobie Mistrza i Małgorzatę.
Tym razem zakupiłem tłumaczenie Jana Cichockiego, przekład z wersji ostatecznej.
Nie ukrywam że jestem przywiązany do wersji Lewandowskiej i Dąbrowskiego, i zdaje mi się że to właśnie tłumaczenie zrobione jest z większa swadą, z czarniejszym humorem.
Po raz kolejny żałuję że nie znam rosyjskiego, dla tej powieści warto byłoby się nauczyć tego języka.

Kruk Siwy - 7 Listopada 2017, 21:06

Coraz więcej zapominam z rosyjskiego, ale pamiętam, że fantastykę czytalem bez większych trudności zaś Mistrza musiałem studiować ze słownikiem w garści. Bogactwo i elegancja języka niesamowite.
Luc du Lac - 8 Listopada 2017, 10:49

Reminescencje

Kroniki Amberu.Corwin - Roger Zelazny.

Nie czytałem tego z 20 lat. Pamięć nie ta, więc choć wydawało mi się że znam tą książkę (cykl), to miałem rację - wydawało mi się. Z grubsza pamiętałem historię – ale kilka twistów mnie zaskoczyło :D ciekawe doświadczenie.
Miszkurka napisał że teraz się inaczej pisze – faktycznie, objętościowo to inna liga. Oryginalnie pięcioksiąg Corwina wydany był na przestrzeni bodaj 8 lat, każda z książek zawiera się na ok. 120 stornach (+/-) – w dzisiejszych czasach to rzecz nie do pomyślenia, teraz 120 stron to ma konspekt cyklu fantasy.
Jednocześnie Roger Zelazny opisał historię w pierwszej osobie – dzisiaj to już prawdziwa rzadkość (dawno nie widziałem – ale może się mylę, choć jak tak pomyślę to chyba zawsze było rzadkie). Dzięki temu historia skupia się na „tu i teraz”, nie ma dywagacji, nie ma zejścia na drugi krąg, przeskoków w czasie :D i przestrzeni . Postaci innego kalibru, nie zajmują się pierdołami – kiedy trzeba zbierać armię to ją zbierają, kiedy trzeba maszerować to maszerują – na przestrzeni kilku stron – bo po co więcej?
Po tylu latach Zelazny (wciąż)miażdży pytą dzisiejszych pisarzy fantasty swoją kreacją ”świata”, czy magii. Na stu+ stronach rysuje swoją „rzeczywistość” na poziomie który jest nieosiągalny dla większości z nich. Postacie, akcja, dialogi„intryga” na najwyższym poziomie – kanon fantasy.
W dzisiejszych czasach Zelazny chyba odchodzi lekko w zapomnienie :(
przydałby się serial - a Amber świetnie się do tego nadaje.

m_m - 8 Listopada 2017, 13:51

Zgadzam się z powyższym, z tym że owszem, napisane jest to pierwszoosobowo, ale raczej nie w czasie teraźniejszym.
Luc du Lac - 8 Listopada 2017, 17:26

m_m napisał/a
Zgadzam się z powyższym, z tym że owszem, napisane jest to pierwszoosobowo, ale raczej nie w czasie teraźniejszym.


Racja :)

Chal-Chenet - 12 Listopada 2017, 21:43

Andrzej Ziemiański - Virion. Wyrocznia

Cóż, zawsze lubiłem trylogię o "Achai", nie będę tego ukrywał. To sympatyczna, sprawnie napisana rozrywka, którą czytało się wręcz wybornie. "Virion" to powrót do tego okresu w, nazwijmy go, "świecie Achai". Jak wypadł? Jak dla mnie dobrze. Ziemiański nic nie stracił stylowo, wciąż ma talent do prozy lekkiej i przyjemnej. "Wyrocznia" opowiada o wczesnych losach późniejszego szermierza natchnionego. Na razie poznajemy go jako zwykłego chłopaka i jesteśmy świadkami ostatnich dni jego normalnego życia. Lubię w literaturze motyw młodości, kształcenia i nabywanie doświadczenia, więc nie odebrałem początkowych rozdziałów jako nudnych. Mnie od gustu przypadły, a im dalej w książkę, tym jest nawet lepiej, bo akcja przyspiesza i coraz bardziej angażuje.
Będą zapewne narzekania, że Ziemiański, że prosto, że rozrywka, że torturowanie kobiet (tak, tu też jest taka scena), ale ja podczas lektury bawiłem się dobrze. Na tyle dobrze, że chyba niedługo pójdę dalej z "Pomnikiem", bo na razie jestem dopiero po pierwszym tomie.
7/10

Beata - 20 Listopada 2017, 17:58

Dyktator Mariusza Zielke. Jest średnio. Owszem, są bardzo dobre fragmenty charakteryzujące postać, szczególnie te, w których uwidacznia się sprzeczność między tym, co bohater o swoich motywach mówi, i - jak o tym mówi (wyciągnięcie wniosków pozostawiono czytelnikowi, i bardzo dobrze, +1 do oceny). Skojarzenie z "Fletem z mandragory" pcha się samo, ale efekt końcowy znacząco słabszy. Moim zdaniem z dwóch powodów.
Po pierwsze - autor, niestety, postanowił objaśnić tzw. okoliczności towarzyszące (wstęp, przedmowa, posłowie i takie tam), najwyraźniej zapominając, że książka powinna obronić się sama, a takie kawałki znacznie lepiej zagrają w wywiadach. Tym bardziej, że są czytelnicy [dzień dobry :) ], którzy przed lekturą skrzętnie unikają zapoznawania się z wywiadami, opiniami, recenzjami, a nawet notkami z czwartej strony okładki, i bardzo nie lubią podstępnego ujawniania nawet najmniejszego detalu. -1 do oceny.
I po drugie: zakończenie misię bardzo niekoniecznie, dużo chętniej widziałabym coś o wymowie bardziej uniwersalnej - scenę ze złotym tronem odbieram jako smrodek dydaktyczny, przesadzony (jak to zwykle ze smrodkiem dydaktycznym bywa) i w związku z tym całkowicie pozbawioną waloru przestrogi. Znów -1.

m_m - 22 Listopada 2017, 12:44

Czytam sporo, ale jakoś nie chce mi się każdej książki komentować. Starość czy lenistwo? A może brak odzewu?
No nic, napiszę o Czasomierzach Davida Mitchella, czyli jak z małego pomysłu zrobić grubą powieść.
Napisane jest to pięknie, obrazowo, ale czy naprawdę są konieczne te wszystkie wątki?
Gdyby autor się postarał, zmieściłby wszystko na 300 stronach, IMO książka by na tym zyskała. Już bardziej Atlas chmur mi podszedł. Na pewno kiedyś powrócę do prozy Mitchella, ale nie w najbliższym czasie.

Bracia Sisters Patricka deWitta to dokładne przeciwieństwo Czasomierzy, skondensowana proza, wyraziści bohaterowie, a wszystko na ponad 300 stronach. Może nie jestem zachwycony, ale czytało się przyjemnie.

Aha, zawziąłem się na P.K. Dicka, czytam chronologicznie, doszedłem już do Cudownej broni, pominąłem powieści niefantastyczne, odrzuciłem po kilku rozdziałach Czas poza czasem i Możemy cię zbudować, jakoś mi nie podeszły.

Chal-Chenet - 24 Listopada 2017, 19:52

Jacek Piekara - Alicja

Piekara snuje bardzo ładną opowieść o byciu człowiekiem, odnajdowaniu przez bohatera swojego prawdziwego oblicza i walce z pokusami. Pierwotne tropy, że będzie to jedynie książka o relacjach dorosłego mężczyzny z młodą dziewczyną i wynikających z tego faktu implikacjach, są mylne.

Podobać w "Alicji" może się to, że jest to powieść niejednoznaczna. Niektórzy uznają ją za wartościową, inni nie zrozumieją, znajdą się też pewnie i tacy, którzy powiedzą, że rozważania są błahe i bywały już prezentowane w ciekawszej formie przez innych pisarzy. Ja należę do tych, którym lektura sprawiła sporo przyjemności, a na taki stan rzeczy złożyła się tematyka powieści, ciekawy miks świata realnego z baśniowym, płynny styl Piekary i intrygujący bohaterowie.

"Alicja" to jak dla mnie jedno z bardziej interesujących dzieł Piekary. To też, co nie jest typowe dla tego autora, zamknięta całość. Prezentuje się naprawdę dobrze i nie miałbym nic przeciwko, gdyby ponownie wymyślił coś oderwanego od uniwersum Mordimera Madderdina (choć, też tego bohatera bardzo lubię), bo zwyczajnie mu to wychodzi.
7/10

m_m - 25 Listopada 2017, 11:28

Taaaa....Piekara potrafi sporo, na przykład napisać najgorszą książkę w historii polskiej literatury.
Zgadnijcie która to?

Fidel-F2 - 25 Listopada 2017, 11:31

Achaja?
Chal-Chenet - 25 Listopada 2017, 12:20

Pewnikiem "Przenajświętsza", to głównie ona zbiera takie opinie.
m_m - 25 Listopada 2017, 12:32

Chal, wygrałeś talon na balon
ihan - 25 Listopada 2017, 12:37

Ekhem, eknhem, da się coś gorszego od Achai? Wow. Wow.
m_m - 25 Listopada 2017, 12:56

Szacun, prawda?
Przenajświęsza Rzeczpospolita to naprawdę kawał dobrej roboty jeśli mówimy o obrzydzeniu czytania.

Fidel-F2 - 25 Listopada 2017, 13:16

m_m, znaczy nie czytałeś Prawa śmierci Dąbały, Dziennika czasu plagi Ziemiańskiego czy też Ja Gelerth Pasikowskiego. Nie czytałem Przenajświętrzej ale stawiam najbliższą wygraną w kasynie, że jest lepsza ze dwa levele od powyższych.
m_m - 25 Listopada 2017, 13:47

No nie czytałem, dlatego się o nich nie wypowiadam.
Luc du Lac - 25 Listopada 2017, 13:52

Gelertha gdzieś w ksiegarni nawet ostatnio widziałem ;)

Także mm, wszystko przed tobą

m_m - 25 Listopada 2017, 14:04

Chyba sobie z gryzonia ściągnę.
Beata - 27 Listopada 2017, 20:17

W królestwie Monszatana. GMO, gluten i szczepionki Marcina Rotkiewicza. Bardzo dobra książka. Rzeczowa. Udokumentowana. Wielu rzeczy nie wiedziałam, albowiem nie śledzę wszystkich histerii ideologicznych, jakimi żyją internety i inne media. Fascynujące, w jakie bzdurstwa niektórzy wierzą. I jednocześnie oburzające, że politycy uchwalają przepisy sankcjonujące te durnoty - pół biedy, jeśli tylko w swoim kraju (zawsze można powiedzieć, że tak se obywatele wybrali, to niech nie mają pretensji), ale stawianie ultimatum innym krajom, np. afrykańskim za uprawianie GMO to jakaś granda jest.


Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group