To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Mechaniczna pomarańcza [film] - Bond, czy nie Bond? 007 powraca

Gustaw G.Garuga - 16 Listopada 2012, 04:09

Zerwano z próbą przeskoczenia konkurencji - i dobrze.
Spoiler:

Nie miałem wrażenia przegadania. Dialogi były dobre, nie tak pretensjonalne, jak w Casino Royale (od niby-błyskotliwej konwersacji w pociągu zęby bolały), ani tak żenująco zdawkowe, jak w Quantum of Solace. Gadanie może być równie emocjonujące, co gonitwa po dachach, a czasem i bardziej.
Spoiler:

No i wygląda, że przesławny reboot czy też restart serii poszedł się paść. W Casino mieliśmy dostać nowego Bonda, zrywającego z ciągłością poprzednich filmów, w celu dostosowania się do standardów narzuconych przez konkurencję. Ale jak to pogodzić choćby z tym, że
Spoiler:

Ale takie niekonksekwencje to właśnie magia kina :D

Last but not least, ścieżka dźwiękowa - David Arnold niezłym kompozytorem był, ale nowy soundtrack Thomasa Newmana jest jak powiew świeżego powietrza. Co nie znaczy, że klasyczna bondowska muzyka jest na wylocie - wręcz przeciwnie!

A mam pytanie - czy dobrze usłyszałem, że
Spoiler:

To by wyjaśniało, dlaczego cenzura republiki ludowej powiedziała "nie"...

Witchma - 16 Listopada 2012, 09:35

Gustaw G.Garuga napisał/a
czy dobrze usłyszałem, że


Tak :)

agrafek - 16 Listopada 2012, 14:18

A mnie trochę smuci, że aby zobaczyć prawdziwego (znaczy dla mnie) Bonda, muszę odpalić 7 sezon Dextera.

Tytus Pullo w garniaku uśmiechający się lekko, gdy tylko zdaje sobie sprawę, że wpadł w pułapkę i trzech typków z bronią w rękach właśnie rusza nań z silnym postanowieniem pozbawienia go życia, to właśnie stary, dobry "connerowski" Bond.

hrabek - 16 Listopada 2012, 14:23

A czym się to różni od premiera/prezydenta Putina w garniaku swobodnym tonem oznajmiającym najpierw wpatrzonej w niego dziewczynie, że zabije siejącego postrach terrorystę, a potem rozwalającego bez wysiłku trzech uzbrojonych ochroniarzy?
Gustaw G.Garuga - 16 Listopada 2012, 14:26

Sic transit gloria mundi :mrgreen:

IMO Craigowi całkiem udatnie wychodzi rozwinięcie akurat tego aspektu bondowskiego szarmu Connery'ego. Scena w Macau ze Skyfall jest tego potwierdzeniem.

EDIT: widzę, że hrabek jako replikę wobec tezy agrafka wybrał akurat tę samą scenę :twisted:

agrafek - 16 Listopada 2012, 14:29

hrabek napisał/a
A czym się to różni od premiera/prezydenta Putina w garniaku swobodnym tonem oznajmiającym najpierw wpatrzonej w niego dziewczynie, że zabije siejącego postrach terrorystę, a potem rozwalającego bez wysiłku trzech uzbrojonych ochroniarzy?


Po prostu Tytus Pullo ma w sobie trochę luzu, a Craig nie. Uśmiechy Craiga zawsze wydawały mi się sztuczne, nieszczere. Craig wygląda jakby cały czas był potwornie spięty, bo duma nad losami całego świata, ewentualnie zastanawia się, czy wyłączył żelazko przed wyjazdem na akcję.

Gustaw G.Garuga - 16 Listopada 2012, 14:30

agrafek, a tu akurat jestem skłonny się zgodzić. Connery był nonszalancki, Craig jest skoncentrowany. Ale na szczęście dla mnie nie przeszkadza mi to.
hrabek - 16 Listopada 2012, 14:32

No mi też absolutnie to nie przeszkadza. Zauważam wręcz, że uśmiech Craiga jest bardziej cenny, bo rzadszy, więc jak już się uśmiecha, to mówi to o nim bardzo wiele.
Witchma - 16 Listopada 2012, 15:20

hrabek napisał/a
uśmiech Craiga jest bardziej cenny, bo rzadszy, więc jak już się uśmiecha, to mówi to o nim bardzo wiele.


Uśmiech Craiga jest jednym z najbardziej charakterystycznych elementów jego wersji Bonda. W Skyfall w scenie na wrzosowisku odwraca się do Kincade'a tyłem i odchodzi, a i tak wszyscy widzą, że się uśmiecha w ten swój ironiczny sposób. Jak dla mnie rewelacja.

Gustaw G.Garuga - 17 Listopada 2012, 12:22

Cieszę się, że dożyłem czasów, w których bycie fanem Bonda nie jest obciachem :mrgreen: Wczoraj obejrzałem po raz trzeci, ze znajomym, również fanem, przy każdym "throwbacku" do bondowskiej tradycji wznosząc toast czerwonym winem (z braku martini i z niepiwnej pogody). Biorąc pod uwagę, jak przesycony nawiązaniami do poprzednich filmów jest Skyfall, skończyć się mogło w jeden tylko sposób :wink:
Witchma - 17 Listopada 2012, 16:44

My dzisiaj też obejrzeliśmy po raz trzeci. Podoba mi się coraz bardziej.
hrabek - 19 Listopada 2012, 10:45

A ja w weekend wrzuciłem Dr. No. Zastanawiam się jak wielki sukces odniósł ten film. W zasadzie jedyne do czego można się przyczepić, to trochę drętwe walki wręcz. Pościg samochodowy, wybuchy, efekty, scenariusz, to wszystko jest na najwyższym poziomie. W ogóle nie miałem wrażenia, że oglądam obraz pięćdziesięcioletni.
Matrim - 20 Listopada 2012, 21:01

A ja jeszcze nie widziałem Skajfola...
Witchma - 20 Listopada 2012, 21:38

Matrim, no aż mi wstyd czytać tego posta ;P:
Matrim - 20 Listopada 2012, 21:54

Wyobraź sobie jak mnie było wstyd to napisać :)

Cytat
- Mam na imię Paweł i jeszcze nie widziałem nowego Bonda.
- Cześć, Paweł.


Może do końca tygodnia mi się uda.

Witchma - 20 Listopada 2012, 22:03

Matrim, idź i nie grzesz więcej.
dzejes - 21 Listopada 2012, 00:32

Casino Royale - czemu mi nikt nie powiedział, że to taki fajny film? I że tak niewiele ma wspólnego z głupotkami, które do tej pory oglądałem?
corpse bride - 21 Listopada 2012, 01:31

Mi jakoś szczególnie Casino Royale nie zapadł w pamięć, więc nie pisałam ;)

Obejrzałam ostatnio Czy leci z nami pilot (i jeszcze sequel na deser) - dość to zabawne było :D Musiałam oglądać w dzieciństwie, bo większość scen zdawała się znajoma, kiedy już je widziałam.

Fidel-F2 - 21 Listopada 2012, 07:49

dzejes, czuję się ignorowany.
Gustaw G.Garuga - 21 Listopada 2012, 09:31

dzejes napisał/a
Casino Royale - czemu mi nikt nie powiedział, że to taki fajny film? I że tak niewiele ma wspólnego z głupotkami, które do tej pory oglądałem?

Pewne rzeczy w życiu trzeba odkryć na własną rękę.

dzejes - 21 Listopada 2012, 09:50

Fidel-F2 napisał/a
dzejes, czuję się ignorowany.


Rąsia, buzia, kwiatek, drzwi.

Gustaw G.Garuga napisał/a
Pewne rzeczy w życiu trzeba odkryć na własną rękę.


Niby tak, ale było bardzo blisko, bym "nowe" Bondy na dobre zignorował, bo skoro obrońcy purystości mówili, że są najgorsze z serii, to czułem się mocno zniechęcony.
Zwłaszcza po ostatniej próbie, gdy natknąłem się w telewizji na jakiegoś Bonda z Brosnanem. I ten Bąd wskoczył do samochodu, ruszył poprzez lodowe pola, nacisnął przycisk, i samochód zrobił się niewidzialny! Ale! Elektrycznego Chińczyka to NIE ZMYLIŁO!

Odpadłem.

Gustaw G.Garuga - 21 Listopada 2012, 10:01

Ten z niewidzialnym autkiem to był Bond ekstremalny, w żadnym razie nie typowy przedstawiciel gatunku. A Bondy z Craigiem wielu bardzo miło zaskoczyły, bo zapowiadano totalne odejście od formuły, a tymczasem Casino Royale to była całkiem udana synteza nowego i starego. Potem było potknięcie w postaci Quantum of Solace, a teraz synteza prawie doskonała, czyli Skyfall.

BTW, to był Koreańczyk :mrgreen:

dzejes - 21 Listopada 2012, 10:09

Tylko że ja nie wiem, co jest Bondem ekstremalnym, a co nie. I serio - włączyłem telewizor, żeby obejrzeć kawałek jakiegoś Bonda, no i dostałem tym, co opisałem. Koreńczyk? OK, nie wiedziałem, wyszedł ze mnie kolonizator i rasista.

Co do pozostałych Bondów z Craigiem, no to dziś Quantum, a jutro do kina na Skajfola.

Witchma - 21 Listopada 2012, 10:12

Gustaw G.Garuga napisał/a
Casino Royale to była całkiem udana synteza nowego i starego.


To przede wszystkim zaskakująco wierna adaptacja książki (łącznie z wieloma cytatami jak moje ulubione "The bitch is dead" :D ), tylko przetłumaczonej na współczesny świat. Halo! Czy ktoś jeszcze pamięta, że to filmy na podstawie książek, a nie filmów z Moore'em, których większość z książkami łączyły tylko tytuły? ;)

Gustaw G.Garuga napisał/a
potknięcie w postaci Quantum of Solace


A mnie QoS zachwyciło klimatem. Szkoda tylko, że to taki krótki film, ale jest tam mnóstwo pięknych, pięknie pokazanych miejsc, sporo starych bondów pokazanych na nowo, no i ładnie pozamykane wątki z CR.

dzejes, na bondy z Brosnanem lepiej spuścić zasłonę milczenia, bo mnie wstyd to było oglądać. A motyw z operacjami DNA i znikającym samochodem nadal śni mi się po nocach. Na szczęście tylko prawie udało im się zabić serię.

Fidel-F2 - 21 Listopada 2012, 10:21

Foch
Gustaw G.Garuga - 21 Listopada 2012, 10:31

Die Another Day (Śmierć nadejdzie jutro, NB tłumaczenie zupełnie na odwrót) to był Bond ekstremalny pod względem odjechania i gadżeciarskości. Porównywalny może być jeno Moonraker z Moorem, ale tamten film ratował przynajmniej humor. Na drugim biegunie są np. Pozdrowienia z Moskwy z Connerym, mała historia szpiegowska, gadżetów i wybuchów jak na lekarstwo, a zarazem suspensu i emocji na kopy (pojedynek w Orient Expressie)...
dzejes - 21 Listopada 2012, 11:35

Gustaw G.Garuga napisał/a
Die Another Day (Śmierć nadejdzie jutro, NB tłumaczenie zupełnie na odwrót) to był Bond ekstremalny pod względem odjechania i gadżeciarskości.


Według mnie pod tym względem Casino było absolutnie super i właśnie dlatego tak mi się film spodobał. Pokazać zespół nerdów pracujących na 007? To jest warte czterech niewidzialnych BMW. Które mam. Tylko im się popsuły przyciski do włączania tego pola.

hrabek - 21 Listopada 2012, 11:41

Gustaw G.Garuga napisał/a
Pozdrowienia z Moskwy z Connerym, mała historia szpiegowska, gadżetów i wybuchów jak na lekarstwo, a zarazem suspensu i emocji na kopy (pojedynek w Orient Expressie)...

W Pozdrowieniach z Moskwy onelinery powalają. Connery wypowiadając je od niechcenia jest asem i kotem w jednym. Pojedynek w Orient Expressie jako żywo za to przypomniał mi pojedynek na balkonie w Quantum of Solace. Ta sama intensywność, rozpaczliwa walka o życie z obu stron, a nie dżentelmeńskie macanie się po żuchwach. Tak jak w Dr. No walki były słabym punktem filmu, tak w Pozdrowieniach były na najwyższym poziomie.
Co do gadżetów, to w Dr. No nie było ich w ogóle. W Pozdrowieniach była walizka z gazem łzawiącym, schowkami na amunicję, paski z monetami i nóż. Walizka sztuk jeden, ale zastosowań kilka zależnie od potrzeb. Ilości wybuchów raczej nie pamiętasz, ale powiedziałbym, że było ich całkiem sporo, bo najpierw wybuchła siedziba tureckiego gospodarza, później wybuchł śmigłowiec, a jeszcze później Bond wzniecił pożar na wodzie wybuchając beczki z paliwem. To te najważniejsze, a wydaje mi się, że w międzyczasie jeszcze co nieco wybuchło. Już nie pamiętam, a oglądałem raptem przedwczoraj.

Gustaw G.Garuga - 21 Listopada 2012, 14:52

Musiały mi te wybuchy nie utkwić w pamięci - w końcu minęło kila lat - pamiętam głównie wybuch w komnatach owego Turka, którego eksplozja uratowała od seksu z namolną nałożnicą, czy raczej odwrotnie :mrgreen: Nie pełniły one jednak funkcji zastępczej względem interesującej fabuły, tylko były jej elementem, jednym z wielu. To była historia szpiegowska z akcją, a nie akcyjniak z wątkiem szpiegowskim. Co do gadżetów zaś - no, naprawdę, taki realistyczny sprzęt jak walizka z gazem to w ogóle nie gadżet wobec późniejszych wybuchających długopisów, że o rzeczonym znikającym autku nie wspomnę. My point stands :wink:
hrabek - 21 Listopada 2012, 15:21

Pamiętaj, że wybuchające auto było w 20 Bondzie. Po raz pierwszy gadżety pojawiły się w Bondzie drugim, na szczyty sławy wspinając się za czasów Rogera Moore'a. Mam wrażenie, że za kadencji Brosnana z gadżetów sobie zakpiono, proponując rozwiązania absurdalnie zbędne, o czym świadczyć mógł fakt, że Brosnan zwykł rozwalać je w tempie wprost proporcjonalnym do ich ceny.
No i po za tym wiadomo, przy zachowaniu chronologii, wraz z postępem technologicznym gadżety stawały się coraz bardziej skomplikowane, mniejsze i użyteczniejsze. W przedbrosnanowych czasach, w których były jedynie pretekstem do zabawnego dialogu Bonda z Q.

Co do jakości historii szpiegowskiej to pozwolę sobie trochę się nie zgodzić, bo Bond zamiast szpiegować, musi uciekać przed umizgami zakochanej rosyjskiej szpieżki. Z raczej kiepskim skutkiem, a historia szpiegowska toczy się w gruncie rzeczy sama.



Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group