To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Piknik na skraju drogi [książki/literatura] - Lektury szkolne i edukacja

Adanedhel - 12 Lutego 2007, 13:01

Powiedziałbym, że winą może być niedopasowanie lektur do uczniów :) Pomijając już to, że wielu uczniów ma organiczny wstręt do lektur, wiele z nich jest po prostu przestarzałych, napisanych niedzisiejszym językiem, zbyt trudnych w odbiorze. Sporą część z nich powinno się wypisać, a na ich miejsce wstawić inne - jest mnóstwo książek lepszych niż, na przykład, "Nad Niemnem", które z tajemniczych powodów nie znalazły się w zestawieniu.
hrabek - 12 Lutego 2007, 13:02

EDIT: generalnie odpowiadam Godzilli. Adanedhel sie zmiescil przede mna.

Ale popatrz, bo czytajac dyskusje zaczalem sie nad tym zastanawiac, ale nie chcialo mi sie pisac. Skoro wrocilas do tych tematow to ja moze o czyms takim:
na mnie ta Rozalka zrobila ogromne wrazenie. I ten Janek tez. Ale czy dzisiaj one odnioslyby ten sam skutek? Dzieciaki pewnie wysmialyby ta nowelke, bo w wiadomosciach dzien wczesniej powiedzieli o matce, co piatke dzieci w beczkach trzymala, albo cos w podobnym guscie. Wtedy to bylo cos niesamowitego, dzisiaj glupota i zezwierzecenie niektorych rodzicow jest tak wielkie (i eksponowane w roznorakich Uwagach, Na celowniku, itp.), ze nie robi to na nikim wrazenia. A i okrucienstwo wsrod samych dzieciakow tez jest coraz wieksze. Wydaje mi sie, ze racje maja ci, ktorzy mowia w tym watku, ze lektury, ktore fascynowaly naszych ojcow i dziadkow, bo mialy wtedy zywe przeslanie teraz juz bez tego przeslania i odniesienia do tamtej rzeczywistosci nie maja racji bytu. Nie rozumiem dlaczego lektura przy omawianiu czasow "potopowych" nie moze byc Komuda. Skoro przy omawianiu starozytnosci mozna czytac Sienkiewicza, ktory tworzyl kilka tysiecy lat pozniej, to mozna i Komude, ktory pisze o czasach odleglych o lat kilkaset. I na tej zasadzie znalezc kilku rzetelnych wspolczesnych autorow, ktorzy wspolczesnie opisuja dane epoki i na tej podstawie omawiac historie.
No chyba, ze chodzi o poznanie jezyka (w sumie to dosc logiczne, natomiast jakos nie bardzo pamietam z lekcji polskiego, zebysmy sie zajmowali konstrukcja zdania u Sienkiewicza, Prusa, czy innych w miare wspolczesnych autorow piszacych proza). Tylko wtedy gdzie sa te lekcje o jego rozwoju, sposobie pisania wtedy i dzisiaj (patrz nawias).

Godzilla - 12 Lutego 2007, 13:10

Naprawdę wiele lektur czytało się świetnie. Reymont, Sienkiewicz, Prus, wiersze Morsztyna, Sępa-Szarzyńskiego, i inne. "Nad Niemnem" było bardzo fajne (ciekawe, że akurat ta książka budzi tak skrajne odczucia, jedni lubią a inni wieszają psy), dawało się czytać "Chłopów". Nie przebrnęłam przez "Noce i dnie" ( :mrgreen: ulubiona lektura mojej teściowej) - zmęczyłam tylko pierwszy tom. Z bólem wątroby czytałam "Granicę". Generalnie im większe zagęszczenie zgorzkniałego realizmu życiowego, tym gorzej. Najkoszmarniejsze lektury to te wojenne, ze szczególnym uwzględnieniem obozowych. Raz czytałam, więcej nie będę.

Edit: za długo tworzyłam tego posta, już parę osób zdążyło się wypowiedzieć. Fakt, że dzisiaj jesteśmy zasypywani koszmarnymi wiadomościami, przy których Janko czy Rozalka to mały pikuś. Ale dzieci jednak zachowują wrażliwość, przynajmniej niektóre. Mój Grzesiek czasem smutnieje, coś w sobie chowa, trudno od niego wyciągnąć, co na nim takie wrażenie zrobiło. Trzeba to wyłowić, być przy nim w takich chwilach.

Tak się jakoś składa, że nie ciągnie mnie do kina. Może było mi to pisane od pieluch. Mam jednak wrażenie, że ma tu swój udział szkoła, która z upodobaniem prowadzała nas na filmy wojenne. Wiecie, patriotyzm, powstanie, obozy koncentracyjne, uliczne łapanki i egzekucje. Dzieciom ku nauce i rozrywce.

Adanedhel - 12 Lutego 2007, 13:20

count, ale tak jakoś (zdaje mi się), trochę się uzupełniliśmy (choć bardziej ty mnie :D )
Godzilla - wedle moich obserwacji podział opinii na temat "Nad Niemnem" przechodzi, mniej więcej, przez linię podziału kobiety-mężczyźni :) Jest to oczywiście w całości moje zdanie. Dla mnie ta książka mogłaby w ogóle nie istnieć. Przyznaję, że wiele lektur, także tych starych jest świetnych - zgodzę się przykładowo z większością tego, co wymieniłaś - ale część nadaje się do wykreślenia. Osobiście wywaliłbym na przykład Żeromskiego. W zamian proponowałbym "Wojnę i pokój" :mrgreen: Zamiast lektur obozowych, czy też "Dżumy", można by dać przykładowo "Dziennik roku zarazy" Defoe - IMO jest lepiej napisane, ciekawsze, a przy tym (i tu nie zmyślam) Camus pisząc "Dżumę" trzymał "Dziennik..." na kolanach. Chyba lepiej wybrać pierwowzór.
I tak dalej. Chociaż i tak pod tym względem nigdy nie dojdzie się do porozumienia. Ludzie zbyt różnie oceniają poszczególne książki, by wszyscy zgodzili się w całości na jakąś jedną listę.

Haletha - 12 Lutego 2007, 13:29

Godzillo, ale nie chcesz chyba przez to powiedzieć, że literaturę wojenną należy z lektur wykreślić? Przecież jej zadaniem jest właśnie zdrowo trzepnąć. I żeby stwierdzenie dziecka "raz czytałem, więcej nie będę" było równoznaczne z pewnością, że "więcej taka historia się nie powtórzy". Alternatywą dla małolata są filmy i gry batalistyczne, które często nie pokazują prawdziwego oblicza wojny. A potem małolat chce, żeby wojna w Iraku trwała i żeby mógł tam pojechać i fajnie postrzelać. Słyszałam takiego w telewizji.

Tak, niektóre lektury są nudne, lub odrzucająco naturalistyczne (co rusz ktoś w tym temacie stwierdza to odkrywczo;>). Ale naprawdę jest w tym cel: wiedza. U dentysty też trochę boli, za to potem mamy wyleczone ząbki. Uczeń też musi przejść swoje, skoro zdecydował się na pójście do szkoły; to nie darmowe rozdawanie cukierków. Co proponujecie w zamian za nadający się do wywalenia pozytywizm? Nie kojarzę napisanej w ostatnim stuleciu książki, która w równie kompetentny, a przy tym ciekawszy sposób zajmowała się tym zakresem tematycznym. Więc póki co musimy zostać przy Żeromskich i Orzeszkowych. A zachęcać do czytania lekturami nadobowiązkowymi, lub na godzinie wychowawczej. Albo organizować jakieś imprezy, nie wiem. To da się zrobić.


Nie pamiętam czy pisałam o tym w stosowym temacie, ale Justyna Orzelska to obok Jane Eyre moja literacka postać-identyfikator. Po prostu trzeźwa, normalna kobita i nie rozumiem co się może w niej nie podobać;-)

Godzilla - 12 Lutego 2007, 13:32

"Dżuma" dobra była, a jeżeli "Dziennik" jest lepszy - no to więcej dobrych książek! I kurczę, dobrych nauczycieli, żeby nie obrzydzili całych tematów i epok. U mnie w liceum nauczanie polskiego to była skomplikowana historia z zakrętami, wzlotami i upadkami. Nie wiem, czy gdzieś pisałam, ilu nauczycieli się przewinęło i jak różnych. W podstawówce też równo nie było. Pod koniec ósmej klasy nadrabialiśmy gigantyczne luki tyleż w materiale, co w podstawowych umiejętnościach, czyli np. jak napisać składne i sensowne wypracowanie, bo tej sztuki nas wcześniej nie nauczono. No i mam wrażenie, że w ogóle jakiś sensowny zestaw lektur zaczął się w liceum, bo wcześniej oprócz różnej jakości utworków dziecięco-młodzieżowych na tapecie były tylko nowele antykapitalistyczne.

EDIT: Haletha, nie napisałam, że należy wyrzucić pozytywizm i wojnę, pewnie szczególnie w naszych czasach. Jak ja byłam dzieckiem, starsze pokolenie jeszcze wojnę pamiętało, i w domu niejedno można było usłyszeć. Dziś już nie. Bardziej starałabym się przywrócić proporcje, bo wtedy było tego po prostu za dużo. No i są skutki uboczne tak drastycznej terapii, np. moja niechęć do filmu. Zresztą nasi belfrzy dali parę razy ciała. W ósmej klasie byliśmy na "Urodzinach młodego warszawiaka". Oprócz typowo wojennych rozrywek była tam scena łóżkowa, jak na obecne czasy bardzo dyskretnie pokazana. Ale to były inne czasy i publika w wieku lat czternastu. Więc oczywiście chichoty na widowni, zmieszanie itd. A nauczycielka oburzona, jacy to byliśmy beznadziejni, bo ona akurat wtedy najbardziej się wzruszyła. Cóż, trzeba było wcześniej ruszyć d*** i obejrzeć samemu, a dopiero potem prowadzić tam podstawówkę.

hrabek - 12 Lutego 2007, 13:33

Adanedhel: generalnie tak, ale zeby nie bylo zaraz ze cos komus imputuje, to wolalem sie zabezpieczyc editem :)
Adanedhel - 12 Lutego 2007, 13:44

Wydaje mi się, że odnośnie tego małolata przytoczyłaś jakiś ekstremalny przypadek. Chyba jednak w dzisiejszym świecie dominuje pacyfizm. O tym, jaka jest wojna powinna, moim zdaniem, uczyć historia, niekoniecznie lektury. Nie mówię tu o wszystkich przypadkach, ale nie ze wszystkich lektur wyrobisz sobie prawdziwy pogląd na rzeczywistość.

I jeszcze się spytam - w jaki sposób do dzisiejszego świata można odnieść Orzeszkową? Bo Żeromskiego, zgodzę się, jeszcze da radę, co nie znaczy, że nie dałoby rady znaleźć czegoś ciekawszego.

Lektury muszą być ciekawe. Inaczej uczeń albo nie przeczyta, albo przeczyta i natychmiast zapomni. A jaka wówczas będzie z tego nauka?

NURS - 12 Lutego 2007, 13:45

Haletho, a nie uważasz, że to zadanie poznawcze, to mozna na historii o wiele lepiej odrobić? Zadaniem lektur nie powinno być wkuwanie reliktów minionych epok, ale poznawanie literatury na czasie. Jak najbardziej aktualnych, a Żeromscy powinni być uzupełnieniem.
wiesz, to troche tak, jakby elektroników uczono głównie o Bellu, a o komputerach gdzieś tam w tle, albo na zajeciach dodatkowych.

Haletha - 12 Lutego 2007, 13:57

W takim razie zamiats o lekturach pogadajmy może o trybie nauczania historii. Bo nie w każdej szkole uczeń ma do czynienia z dziejami myśli, obyczajów, realiów danej epoki. Nawet realiów II WŚ. Historia to tysiąclecia i dwie godziny tygodniowo.
Potem przeciętny obywatel myśli, że średniowiecze dzieliło się na rycerzy i księżniczki, ewentualnie jeszcze smoki. Przykładowo.

Czarny - 12 Lutego 2007, 13:59

No o komputerach, to bardziej na Informatyce, czyli na zajęciach dodatkowych :wink:
NURS - 12 Lutego 2007, 14:08

Ja mówiłem o elektronikach, nie o zwykłych uczniach :-)
A. Pilipiuk - 12 Lutego 2007, 20:40

Haletha napisał/a
W takim razie zamiats o lekturach pogadajmy może o trybie nauczania historii.


to sie nazywa podpuszczanie pisarza żeby nie miał czasu pisać książek ;P:
wyczuwam tu rękę sapokowskiego ;P:

a tak juz poważniej zrobmy sobie może krótką listę tematów nakazanych i zakazanych - tzn to co ie uczniom wbija do głow mówiąć że było to fajne i to co sie na wszelki wypadek zamilcza na śmierć...

można tez zrobić jeszcze jedna listę: tematy schizofreniczne. np. tę zas... demokrację ateńską wakuje się na wszelkie mozliwe sposoby i reklamuje nachalnie jako fajny ustrój (choć to rzady demokratów kompletnie zdemoralizowały i rozłozyły gospodarczo oraz kulturalnie tę polis). jednocześnie przemilcza sie całkowicie fakt że ustrój quasi republikański istniał na Islandii i Grenlandii przez dbre 300 lat i o wdziwo działał...

a temat zakazany? Hanza...

A. Pilipiuk - 12 Lutego 2007, 20:50

-A co było potem? Krzyżacy nie chcieli opuścić Gotlandii przez siedem lat. Hansatag zbierał się w tym czasie dwa razy, radząc, jak się ich pozbyć. I co się stało? Nagle polski król Jagiełło zaczął kupować ogromne ilości żelaza. Nagle w połowie Polski zadymiły mieleże do wypału węgla drzewnego, a warsztaty płatnerskie rozbrzmiały hukiem młotów. Nagle z południa przez górskie przełęcze wyruszyły wozy załadowane beczkami najlepszego prochu strzelniczego. Nagle znikąd, w ciągu kilku miesięcy zaledwie, na granicy państwa zakonnego wyrosła wielotysięczna, świetnie uzbrojona i wyekwipowana polska armia.
-No i? – Peter grał po mistrzowsku, wydawał się szczerze zainteresowany opowieścią.

/Oko Jelenia Tom II "Srebrna Łania z Visby"/

Piech - 13 Lutego 2007, 17:33

Adashi napisał/a
Drugi problem to spadek czytelnictwa w społeczeństwie, żyjemy w szybkim tempie i po prostu nie ma czasu na czytanie.


Cytat
Światowy Dzień Telewizji został ustanowiony decyzją Zgromadzenia Ogólnego Narodów Zjednoczonych, upamiętniając m.in. pierwsze Światowe Forum Telewizji, które odbyło się 21 listopada 1996 roku. Dzień ten może być ogłoszony świętem 99,8 proc. Polaków, bo taki procent osób w wieku powyżej 4 lat ogląda telewizję – wynika z najnowszych badań telemetrycznych AGB Nielsen Media Research. Średnio Polak spędza przed telewizorem 4 godziny i 9 minut dziennie. Więcej czasu spędzamy przed telewizorem w weekendy niż w dni powszednie (3 godziny 58 minut/4 godziny 40 minut). Przeciętnie w polskim domu telewizor włączony jest przez 8 godzin w ciągu dnia. Co ciekawe, nie mamy świadomości, że tyle czasu spędzamy przed telewizorem, większość szacuje, że ich rodzina nie spędza przed telewizorem więcej niż 4 godziny.


http://www.tvsat.pl/archiwum/numer.php?numer=202

NURS - 13 Lutego 2007, 19:33

Bo to piechu nie boli, i nie wymaga myslenia. siadasz i masz mecza, kryminała, a i półlitera, tego od nagrody, mozna obalić. To dokładnie to, o czym mowimy. Ci, którzy posiadaja potencjał intelektualny, sa zbyt zmeczeni dłuzśzą praca, reszta , jak ma czas, to oglada big Brothera, bo może jakas frytka wpadnie komuś do rozporka.
tomay - 13 Lutego 2007, 19:42

w koncu telewizja jest dla mas podobnie jak internet z ta roznica ze wybor pomiedzy trescia ktora chcesz przyjac jest w tv duzo mniejszy...

po za tym przewaga tv jest nie tylko to ze trafia do tych co maja mniej wyobrazni, ale przede wszystkim to ze nie wymaga skupienia w takim stopniu jak ksiazka i w czasie jej ogladania mozna robic miliony innych rzeczy...

co do lektur...
samo zmuszanie do czytania jest juz chore, ksiazka musie byc naprawde swietna zeby komus zmuszonego do jej przeczytania sie spodobala i niewazne czy to lektura czy nie...

NURS - 13 Lutego 2007, 20:19

Książka jest jednym z elementów kultury, w miare zmian cywilizacyjnych, jej znaczenie może byc marginalizowane i to jest teza, która nalezy poważnie rozważyć.
A. Pilipiuk - 14 Lutego 2007, 21:35

z tym 99% Polaków ogladajacych telewizję to jakaś totalna bzduuura. znam kupę ludzi ktorzy w ogóle tego pudła nie mają w domu albo uruchmiają sporadycznie.

***

wracajac do watku lektur szkolnych - "zdążyc przed Panem Bogiem" H.Krall. Badziew upiorny... siadł sobie p. Edelman i przez kilka godzin wciskał kobiecie straszliwe kity a ta to potem skrzętnie zanotowała. Potem co roku czytalo to 150 tyś dzieciaków ucząc się zarazaem kompletnie wypaczonej historii powstania w gettcie.

NURS - 14 Lutego 2007, 21:37

Andrzej, ta kupa to własnie 0,1% :-) czyli 38 000 ludków wychodzi na nasz pikny kraj, wcale nie mało.

A o co chodzi z tym Edelmanem?

A. Pilipiuk - 14 Lutego 2007, 23:50

odpowiem pokrótcebo nas moderator znowu wywali gdzieś gdzie diabeł mowi dobranoć i nakaze zakładać nowy wątek.

Edelmam przedstawił tezę: powstanie w warszawskim gettcie było dziełem ok. 250 bojowników pod wodzą M.Anielewicza i M.Edelmana. Bojownicy ci należli do Bundy i innych przedwojennych organizacji socjalistycznych. A Polacy (jak wiadomo antysemici) pomogli tyle co nic.

problem w tym że pan doktor o paru kwaestiach "zapomniał" - a dziennikarka nie dopytywyła ani nie chciało jej sie doczytać... wystrczy bowiem postyudiować poważniesze opracowania by ukazał sie naszym oczętom diametralnie odmieny obraz.

głowny cięzar walk wziął na siebie nie bund tylko Zydowski Zwiazek Wojskowy - organizacja zalożona przez kilkunastu polskich oficerów narodowości żydowskiej którzy zamknięci w gettcie stworzyli tam konspirację, naiwiązali kontakty z AK i delegaturą na kraj, zgormadzili broń oraz przeszkolli odpowiednie kadry. W chwili powstania dysponowali siłą ok 600 ludzi, ufortyfikowali całkiem nieźle pałacyk na Gęsiej (dwaną siedizbę judenratu) oraz mieli przygotowanych kilkanąscie innych punków oporu, z żelbetowymi bunkrami włacznie. Przez cały okres walk dysponowali dwoma podziemnymi tynelami komunikacyjnymi (kilkaset metrów dlugosci z oświetleniem i wentylacją) którymi odsyłali poza getto rannych a ze strony aryjskiej otrzymywali broń amunicję, oraz wsparcie ochotników głównie z AK - którzy dzieki temu zdobywali cenne doświadczenie w partyzantce miejskiej.

Tylko że byla to organizacja prawicowo sanacyjna i częściowo syjonistyczna - więc Edelman stwierdził widac że lepije udawać że nigdy ich nie było... w kilu tylko miejscach pólgębkiem coś o tym bąka. Smutne.

tym smutniejsze że młodzi polacy po lekturze jego wspomnień zapamiętaja obraz nie majacy wiele wspolnego z rzeczywistoscią...

NURS - 14 Lutego 2007, 23:56

Dzięki, zapytałem, bo nie wiedziałem.
BTW cała historia tak jest pisana, zaklamano chyba wszystkio, co sie dało, na naszych oczach tez to się dzieje. Punkt widzenia, zalezy od punktu siedzenia. Każdy siebie wynosi pod niebiosa a innych zrzuca w niebyt. Ludzie...

Adashi - 15 Lutego 2007, 09:44

A. Pilipiuk, Edelman mówi zdaję się o ŻOB, poza tym akurat ową książkę czyta się dość gładko. Niezgodzę się też z opinią na temat "Przedwiośnia", to nie jest żadna gloryfikacja komunizmu (obraz rewolucji w Baku jakiś taki mało wzniosły raczej; no i Cezary walczy na wojnie z bolszewikami). Zresztą, jak pamiętam "Przedwiośnie" też czytało się fajnie. :wink:
Haletha - 15 Lutego 2007, 10:26

tomay napisał/a
samo zmuszanie do czytania jest juz chore, ksiazka musie byc naprawde swietna zeby komus zmuszonego do jej przeczytania sie spodobala i niewazne czy to lektura czy nie...

Zmuszanie do nauki matematyki jest dla większości zmuszanych nieludzkim okrucieństwem, a jednak się przydaje. I nie ma się spodobać ma się przydać w życiu. W lekturach nie chodzi o zachęcenie do czytania (w każdym razie nie jest to główny cel), tylko o przekazanie pewnych konkretnych informacji.
Zaraz okaże się, że szkoła w ogle jest chora poprzez fakt, że zmusza się w niej dzieci do nauki. Może zrobić tak, żeby podstawówka była nieobowiązkowa? Będzie ciekawie, kiedy połowa społeczeństwa cofnie się rozwojowo do epoki kamienia łupanego.

tomay - 15 Lutego 2007, 10:35

Haletha napisał/a
tomay napisał/a
samo zmuszanie do czytania jest juz chore, ksiazka musie byc naprawde swietna zeby komus zmuszonego do jej przeczytania sie spodobala i niewazne czy to lektura czy nie...

Zmuszanie do nauki matematyki jest dla większości zmuszanych nieludzkim okrucieństwem, a jednak się przydaje. I nie ma się spodobać ma się przydać w życiu. W lekturach nie chodzi o zachęcenie do czytania (w każdym razie nie jest to główny cel), tylko o przekazanie pewnych konkretnych informacji.
Zaraz okaże się, że szkoła w ogle jest chora poprzez fakt, że zmusza się w niej dzieci do nauki. Może zrobić tak, żeby podstawówka była nieobowiązkowa? Będzie ciekawie, kiedy połowa społeczeństwa cofnie się rozwojowo do epoki kamienia łupanego.


owszem racja, zobacz ile % osob lubi matematyke i wtedy bedziesz mial odpowiedz dlaczego ludzie nie czytaja ksiazek...
szkola potrafi obrzydzic wszystko...
boje sie pomyslec co by bylo jakby nauczali seksu... ;)

cofna sie w rozwoju? IMO juz sa...

NURS - 15 Lutego 2007, 10:50

Haletho, no to wymień mi czego nas ma nauczyć Nad Niemnem, albo Noce i dnie, albo Krzyżacy?
Adashi - 15 Lutego 2007, 11:00

"Krzyżacy" mają nas nauczyć nienawiści do członków Hitlerjugend, którzy teraz
Cytat
pofzdrawiają fszystkich Pfolaków

:mrgreen: Dobra, wiem, wiem - kiepski żart.

Haletha - 15 Lutego 2007, 11:15

Ale to, czego uczy "Nad Niemnem" i reszta ("Nocy i dni" nie czytałam:)) jest przecież omawiane na lekcjach (jeśli zamiast tego dyskutowaliście np. o szczegółach gardedoby pana Różyca, gratuluję polonisty). I omawiane od początku tego tematu. Chyba wszyscy się powtarzamy.
Moim zdaniem powieść [dla nas historyczna] "NN" w prosty i ładny sposób obrazuje mentalność epoki, w której powstała, codzienne warunki życia poszczególnych kręgów społecznych, ich marzenia i priorytety. "Krzyżacy" poniekąd też, bo warto na nich spojrzeć poprzez pryzmat szukającego rozrywki i pociechy Polaka z czasów rozbiorów. A jeżeli w/w książki komuś zwyczajnie się nie podobają - trudno, każdemu jego porno. Przecież nie sposób wszystkim dogodzić.

Szkoła potrafi obrzydzić wszystko - no dobra, powtórzę: w takim razie co z tym fantem zrobić? Zamknąć? Bo nie wyobrażam sobie innego trybu uczenia matematyki.

A. Pilipiuk - 15 Lutego 2007, 15:08

Adashi napisał/a
A. Pilipiuk, Edelman mówi zdaję się o ŻOB,


ŻOB to własnie była taka zbieranina - głowny trzon stanowili ludzie z bundu.
powiedzmy tak: pisze chyba prawdę o działaniach tej grupy. mam dso nieog pretensje za pominęcie tych którzy osłaniali im plecy od połunia i południowego wschodu.

Cytat
poza tym akurat ową książkę czyta się dość gładko.


tylko tu widizmy jeden problem: jesli gładko wchodzi wersja wypaczona to przecież gorzej niż gdyby wchodziła jak po grudzie. Przez tę gładkośc wersja Edelmana staje się tym bardziej szkodliwa.

Cytat
Niezgodzę się też z opinią na temat Przedwiośnia, to nie jest żadna gloryfikacja komunizmu (obraz rewolucji w Baku jakiś taki mało wzniosły raczej; no i Cezary walczy na wojnie z bolszewikami).


khm... zdaje się życiowy dorobek tatusi oddał "towarzyszom" (za wyjątkiem części którą matka przytomnie ukryła...) i na ich zebrania tez zdaje sie chodizł bez przmysu. myslec zaczął jak po capnięciu księznej i śmierci matki dostał torchę od komuny po tyłku.

rozsądku starczyło mu na króciutko. gdy tylko dotarł do Polski marksizm wrócił mu bolesną czkawką. Znajdź choćby ohydną scenę gdzie gada z dziewczyną z kresów o tym że w jej dworku jest teraz pewnie wiejska szkoła.

Swoja drogą jabym tego gada Barykę spotkał to bym mu chyba w mordę zasunął. menda wyjatkowa.

z drugiej storny ksiąka ta jest w ciekawy sposób prawdziwa psychologicznie (choćby per analogiam z postacią gen. Wojciecha J.).

Cytat
Zresztą, jak pamiętam Przedwiośnie też czytało się fajnie. :wink:


aaa... Przeczytaj "przez kraj ludzi zwierząt i bogów" i "Lenin" F.A.Ossendowskiego. Potraktuj jako odtrutkę.

A. Pilipiuk - 15 Lutego 2007, 15:12

Haletha napisał/a

Zmuszanie do nauki matematyki jest dla większości zmuszanych nieludzkim okrucieństwem, a jednak się przydaje. I nie ma się spodobać ma się przydać w życiu.


tu postawię ostre veto.

co potrzebujemy z matematyki? umiejętość dodawania, odejmowania monżenie i dzielenia
oraz informacje o procentach - coby nas bank nie wykiwał od razu tylko musiał pokombinować.

99% tej nauki wiekszości ludzi nie przydaje sie do niczego i nigdy.

to co sie przydaje można wbi dzieciom do głowy w 1 klasie podstawówki i na tym zabawę zakończyć.



Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group