To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Blogowanie na ekranie - moje śmietnisko

Fidel-F2 - 25 Marca 2013, 00:29

To niesamowite. Mój ojciec też twierdzi że cola niweluje mu senność. Ja wypijam kawę z pięciu łyżeczek, kładę się do łóżka i zasypiam w 20 min. Za to emocje sprawiają że nie śpię. Kiedyś dawno temu komplikacje sercowe spowodowały że nie spałem przez cztery doby z rzędu.
corpse bride - 25 Marca 2013, 00:57

Mnie bardziej by interesowało, jak byś się czuł odstawiwszy kofeinę. Moja mama pije sporo kawy "od zawsze" i mówi, że by się nie obudziła, gdyby nie wypiła rano. Nie wiem, na ile to przyzwyczajenie, a na ile faktycznie organizm się uzależnił od dodatkowych pobudzaczy.
Fidel-F2 - 25 Marca 2013, 01:35

Normalnie jeśli chodzi o herbatę, trafiają się dni, że nie piję, nic to nie zmienia. Kawę pijam rzadko, nawet bardzo rzadko ale jak już piję to musi mieć intensywny smak. Nie rozumiem po co pić lurę. Herbatę piję nie dla pobudzenia a dlatego że lubię. Mocna, gorzka i gorąca. Delicje.
Agi - 25 Marca 2013, 07:37

Fidel-F2 napisał/a
Mocna, gorzka i gorąca. Delicje.

Podzielam pogląd. W biurze piję liściastą Yunnan w dużym kubku. Kawę piję dla przyjemności, musi być dobra gatunkowo, świeżo zmielona. Siedemdziesiąt procent efektu daje aromat.

corpse bride - 25 Marca 2013, 10:04

Byłam kiedyś na miłej wycieczce do Ikei z bratem. Miłej, bo raz, że lubię Ikeę, dwa, że brat nie kazał mi się spieszyć i oglądaliśmy wszystko powoli, przysiadaliśmy w pokoikach, a potem zatrzymaliśmy się w kafeterii. Trzy, że kupowaliśmy talerze itp na pierwszą wigilię u nas w domu. W tej kafeterii brat pił kawę i rozmawialiśmy o smakach. Powiedziałam, że to dziwne, że ludzie tak lubią kawę, przecież to gorzkie. Na co brat mi odpowiedział, że w kawie nie chodzi o smak tylko o aromat i dlatego dobrze jest ją sobie rozchlapywać po podniebieniu. No i można spróbować zatkać nos pijąc, wtedy kawa przestaje mieć sens. Jak czekolada zresztą.
Zdziwiło mnie to, ale spróbowałam i faktycznie. Zapytałam, kiedy on się zrobił taki mądry w temacie kawy. Powiedział, że był na wykładzie o kawie w takiej jednej krakowskiej kawiarni. Na co ja powiedziałam: a, Sweet Surrender, czym go wprowadziłam niemal w osłupienie, bo o tę kawiarnię właśnie chodziło. (To były czasy, kiedy w pracy robiłam przegląd prasy, więc dużo wiedziałam o tym, co się dzieje w mieście i na świecie).
Anyway, z herbatą pewnie jest podobnie, pewnie dlatego to liptońskie ścierwo nie ma smaku.

Fidel-F2 - 25 Marca 2013, 10:15

corpse bride napisał/a
No i można spróbować zatkać nos pijąc, wtedy kawa przestaje mieć sens. Jak czekolada zresztą.
We wszystkich przypadkach smak to w większości zapach. Były robione testy. Ludzie z zawiązanymi oczami i zatkanym nosem nie potrafili odróżnić smaku banana od budyniu waniliowego czy pure ziemniaczanego.

corpse bride napisał/a
Powiedziałam, że to dziwne, że ludzie tak lubią kawę, przecież to gorzkie.
a piwo? bez goryczy? po co to pić? a parę jeszcze innych rzeczy w ten deseń? ludzkość lubi różnorodność również i w smakach.
nimfa bagienna - 25 Marca 2013, 10:49

Fidel-F2 napisał/a
corpse bride napisał/a
Powiedziałam, że to dziwne, że ludzie tak lubią kawę, przecież to gorzkie.
a piwo? bez goryczy? po co to pić? a parę jeszcze innych rzeczy w ten deseń? ludzkość lubi różnorodność również i w smakach.

Konfitury z pomarańczy ze skórką. Ale takie prawdziwe, bez środków żelujących, długo smażone. Aż się zaśliniłam.

Zgaga - 25 Marca 2013, 15:48

nimfa bagienna, do tych konfitur dodać imbir, koniecznie.

corpse bride, kiedyś, gdy rzeczywiście piłam kawę litrami, odstawiłam i zrobiłam sobie odtrucie. Miałam syndrom odstawienia, fizyczny i psychiczny.
Teraz tak dużo kawy nie piję, to raz. I faktycznie piję kawę dla smaku/zapachu - w tym coś jest, zwietrzała, bezzapachowa kawa jest błeeeeee. A jak chcę się postawić na nogi, bez kołatania serduszka itd, z czystym umysłem - Jerba.
Ale tu się faktycznie do smaku należy przyzwyczaić. Na początku smakuje jak fermentowana trawa.

Fidel-F2 - 25 Marca 2013, 15:50

Zgaga napisał/a
Ale tu się faktycznie do smaku należy przyzwyczaić. Na początku smakuje jak fermentowana trawa.
jak wędzona makrela, to dla mnie na razie nie do przeskoczenia, pić zaparzoną wędzoną makrelę bleeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee...
Zgaga - 25 Marca 2013, 15:59

Fidel-F2, ja już nie jestem na takim etapie. Kubki smakowe reagują pozytywnie i nawet już mogę wybierać gatunki, które bardziej mi odpowiadają.
Fidel-F2 - 25 Marca 2013, 16:13

dorsz, halibut, makrela...
corpse bride - 26 Marca 2013, 09:20

Mi czerwona herbata zajeżdżała z początku rybą, ale yerba? Podobnie zresztą mogą się kojarzyć czarne wędzone herbaty, chyba oolong się nazywają. Ja je bardzo lubię, ale wiem, że niektórzy nie.
Martva - 26 Marca 2013, 10:33

Czerwona herbata śmierdzi kompostem. Wędzona pachnie i smakuje identycznie jak szampon dziegciowy (nie pytajcie). Yerby nie piłam.
ilcattivo13 - 26 Marca 2013, 14:42

Ja z herbat nie cierpię zapachu Earl Greya. Śmierdzi takimi badziewnymi chińskimi pachnidełkami, które były modne gdzieś w połowie lat 90-tych i co sobie je przypominam, to mię na wciórności nachodzi. Bleh.
Rafał - 26 Marca 2013, 15:38

Znaczy się afrodyzjak taki na dźwiedzie ?
ilcattivo13 - 26 Marca 2013, 15:57

tia, farfocjodyzjak ;P:
Martva - 26 Marca 2013, 16:38

ilcattivo13 napisał/a
Ja z herbat nie cierpię zapachu Earl Greya.


A ja mam olejek bergamotowy i jest jednym z moich ulubionych, mrrrrru! <3

ilcattivo13 - 26 Marca 2013, 17:35

Znaczy, że lubisz zapach badziewnych chińskich pachnidełek? ;P:
Martva - 26 Marca 2013, 17:59

Najwyraźniej :D
ilcattivo13 - 26 Marca 2013, 18:55

dobrze wiedzieć :)
corpse bride - 26 Marca 2013, 20:49

No wiesz, co Martva - ciebie bym nie podejrzewała o takie podejście :D Yerba smakuje delikatnie, jak napar z sianka (jak go sobie wyobrażam). Kiedy ją kupiłam po raz pierwszy setki lat temu myślałam, że to jakiś rodzaj zielonej, tylko taki delikatniejszy.
joe_cool - 26 Marca 2013, 20:59

ilcattivo13 napisał/a
Ja z herbat nie cierpię zapachu Earl Greya. Śmierdzi takimi badziewnymi chińskimi pachnidełkami, które były modne gdzieś w połowie lat 90-tych i co sobie je przypominam, to mię na wciórności nachodzi. Bleh.

A bo te wszystkie tanie ergreje to perfumowane są jakimś badziewiem. Te burżujskie nie śmierdzą kadzidłem, nutka bergamotki jest w nich bardzo delikatna.

Martva - 26 Marca 2013, 21:04

corpse bride napisał/a
No wiesz, co Martva - ciebie bym nie podejrzewała o takie podejście


Ale jakie 'takie'? ;) Napar z sianka brzmi nieźle, muszę spróbować jak będę miała okazję. Mój ex się ekscytował yerbą, ale on jest strasznym gadżeciarzem, kupował jakieś tykwy Bogini wie skąd i w ogóle.

ilcattivo13 - 26 Marca 2013, 22:51

joe_cool, mnie tam Earl Grey śmierdział nawet wtedy, jak nam go ciocia z Francy przywoziła :wink: Chyba po prostu nie trawię tego zapachu, tak jak niektórzy ludzie nie trawią butaprenowego zapachu dojrzałych melonów Galia ;P:
LadyBlack - 26 Marca 2013, 23:21

Earl Grey liściasty z cytryną kiedyś zakupiłam i był bardzo dobry. Earl Greye torebkowe niestety są fuj! Obczaiłam ostatnio fajny sklep z herbatami i kupuję na wagę po trochę różnych mieszanek. Dobre są i aromatyczne. Niestety nietanie.
corpse bride - 27 Marca 2013, 00:08

Ja lubię earle greye, nawet tanie. No, powiedzmy, że toleruję.

Martva, ja zawsze piłam yerbę parzoną normalnie, jak herbatę, jako, że najpierw myślałam, że to herbata, a potem bo wiedziałam, że można i tak :D Jest fajna mieszanka w saszetkach z bio activu z yerba mate (chyba tą bardziej prażoną), kakao i wanilią. Bardzo fajny smak. W wakacje braliśmy ją do termosu na wycieczki rowerowe. Teraz nie wiem, czy by mnie nie postawiła na nogi na kilka dni, ale może spróbuję.

Witchma - 27 Marca 2013, 08:45

Przekonaliście mnie, że muszę uzupełnić sobie zapasy earl greya z bławatkiem :)
Martva - 27 Marca 2013, 09:42

corpse bride napisał/a
że można i tak


Znaczy to były jakieś tykwy co niby Indianie robili z żywych tykw, za jakieś kosmiczne pieniądze. Tylko były jakieś niedorobione i mu pleśniały, mniam ;P:

corpse bride - 27 Marca 2013, 16:41

Hm, czyli mój pewien opór co do tykwowych bombilli, że takie chropowate w środku i niehigieniczne okazuje się nie taki znowu od rzeczy.
Zgaga - 28 Marca 2013, 12:02

Skoro pleśniały, to były źle utrzymane.
Z tego względu mam gliniany garnuszek i metalową bombilę, rozkładaną.
Co do yerby to parzenie jej jak zwykłej herbaty jest bez sensu.
Yerby sypie się dużo. Parzenie i kolejna dolewka ma mieć temperaturę ok. 80 stopni.
Jak więcej robi się nic niewarte, gorzkie paskudztwo.
A tak, ładnie gasi pragnienie, odpędza senność i reguluje trawienie.



Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group