To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Ludzie z tamtej strony świata - Andrzej Sapkowski

Adon - 4 Grudnia 2013, 23:19

Zacząłem dziś w drodze do pracy. Jakieś 70 stron za mną i jest bardzo dobrze. :D
agrafek - 5 Grudnia 2013, 11:07

Czytam niektóre tematy z opóźnieniem, więc i reaguję z opóźnieniem. W efekcie mogę rozgrzać spór, który chyba zdążył już wygasnąć. Cóż jednak, gdy czasem zdaje mi się, że trzeba.

Odnoszę się do nieporozumień związanych z wypowiedziami Ziuty. Otóż mnie się ostatnia powieść Sapkowskiego spodobała (czego dowodem wpis na gikz), ale ze słowami Ziuty się zgadzam. To, co cieszyło mnie parę lat temu, teraz zaczęło uwierać. Te wszystkie popkulturowe igraszki, mrugnięcia okiem, porechotywanie z naszej kulawej rzeczywistości w pewnym momencie zaczęło mnie bardziej drażnić niż cieszyć.

Owszem, świat wiedźmina zawsze był popkulturowym miszmaszem. Dlatego nie przeszkadzało mi np., że zaplątała się nad swojską rzekę postać z mitologii chińskiej, a gromada czarodziejów działa jak współczesny tajny instytut badawczy. Ale już "faktury" i nadmiar łaciny mnie zmęczyły. AS przefajnował tu w moim przekonaniu i w efekcie bajkę zaczęła mi momentami przesłaniać karykatura (bo - i o tym także napisał Ziuta - odniesienia do naszej rzeczywistości są u ASa wobec niej raczej krytyczne).

Akurat "zagraj to jeszcze raz Jaskier", choć subtelne jak pieszczota Gołoty, mnie nie zabolało. Takie chwyty należały i wcześniej do urody tekstów o wiedźminie. Chociaż wydaje mi się, że drzewiej Sapkowski posługiwał się nimi zręczniej. Możliwe też, że fakt iż tam, gdzie kiedyś Sapkowski brylował samopas teraz szaleją już inni, jak np. Ćwiek lubujący się w podobnych zagraniach, sprawia, że pojawił się u mnie przesyt? Sapkowski ma prawo nie przejmować się epigonami, ale część czytelników może odczuwać już pewne zmęczenie taką grą. Mnie się to podczas lektury "Czasu burz" parę razy przytrafiło. Bo bywały takie chwile, w których odnosiłem wrażenie, że zgrywa wygrywała z opowieścią.

CzterySilnia - 5 Grudnia 2013, 13:09

Faktycznie, nagromadzenie łaciny było z czasem męczące.
Adon - 5 Grudnia 2013, 13:21

To, o czym pisał Ziuta mnie odrzuciło przy pierwszym podejściu do trylogiii husyckiej. Po latach przeczytałem i znów mi nie przeszkadzało i czytało się świetnie. Teraz też mi nie przeszkadza. Ale byłem nastawiony, że Sapkowski będzie to robił.
Ziuta - 5 Grudnia 2013, 13:54

Oj tak, Trylogia husycka to dopiero problem. Ja ją lubię, chociaż w formie kontynuuje rozbuchanie Pani jeziora. Ale rozumiem, postanowił AS wyjść w kierunku nowego czytelnika. I jak to u niego bywa – przesadził.

Sorry, że teraz rozgrzebię starą rzecz, ale teraz doczytałem, że ihan pisała:
ihan napisał/a
Ziuta, widzisz, a ja nie wiem o co tobie chodzi z kolei.

Już tłumaczę. Nieco wcześniej napisałaś tak:
quote napisał/a
Nie wiem dlaczego nie drażni mnie szlachetność Geralta, jak mnie drażni dr House pochylający się nad pacjentami zamiast być czystym sku....lem. Nie wiem dlaczego nie wkurza mnie ckliwość, jak Andrzej Sapkowski robi to, że mnie nie denerwuje, jak ślizga się na granicy między wzruszeniem a banałem. Nie wiem, nie wiem, nie wiem.

...i się zdziwiłem.
Dlaczego w ogóle miałaby cię drażnić szlachetność Geralta i to, że nie jest czytsym s.ku..lem. Po pierwsze, nigdy nim nie był. Skrupuły i wątpliwości ma od pierwszego opowiadania, a potem jest ich więcej i więcej. Geralt to najszlachetniejsza, najzacniejsza i najprzyzwoitsza postać w polskiej literaturze fantastycznej od czasów pilota Pirxa. A że łajdaczył się, zdradzał i nadużywał miecza? Nie jego wina, sytuacja go przerosła. Wyuczyli go, wychowali na prostego zabójce potworów, co ma ubić maszkarę, zainkasować nagrodę, po czym ruszyć dalej. W sprawy ludzi się nie angażować. Tymczasem życie stawia go przed dużo bardziej złożonymi problemami. Każdy by się pogubił.
Po drugie – co jest takiego w tym postironicznym, cynicznym s-syństwie, że za nim tylu ludzi szaleje? Już któryś raz z czymś takim się spotykam. Dlaczego ludzie w literaturze i filmie kibicują postaciom, którymi właściwie powinni się brzydzić się i się ich bać? Zjawisko wręcz karykaturalne.

ihan napisał/a
Chyba, że istnieją świetni rozrywkowcy na podwórku, proszę o namiary na nich i wówczas przeproszę za szkalowanie, że jedynym istniejącym jest Sapkowski.

Głowacki, Dehnel. Podobno Witkowski też, ale jeszcze nie czytałem, stoi na półce. Z fantastyki Orbitowski, Małecki, zawsze i wszędzie trzeba chwalić Wegnera, ale to zupełnie inna literatura, niż AS.
Może w tym jest problem – Sapkowski swoim stylem, postaciami, wizją literatury i (literacką) osobowością tak bardzo odcisnął się na gustach pokolenia, że utożsamili sobie dobrą literaturę rozrywkową z literaturą AS-a. I robi się błędne koło. Dobrą, ale niesapkowską książkę odrzucą, bo to nie AS. Naśladowcę odrzucą, bo podróba. Zostaje im tylko jeden jedyny, niepowtarzalny Andrzej Sapkowski – a i przy nim pokręcą nosem.

Witchma - 5 Grudnia 2013, 14:19

Ziuta napisał/a
co jest takiego w tym postironicznym, cynicznym s-syństwie, że za nim tylu ludzi szaleje? Już któryś raz z czymś takim się spotykam. Dlaczego ludzie w literaturze i filmie kibicują postaciom, którymi właściwie powinni się brzydzić się i się ich bać? Zjawisko wręcz karykaturalne.


Wiesz, ci do granic moralni wydają się podejrzanie nierealni. Jak tu się z takim identyfikować? :D

hrabek - 5 Grudnia 2013, 14:25

Ziuta napisał/a
Oj tak, Trylogia husycka to dopiero problem. Ja ją lubię, chociaż w formie kontynuuje rozbuchanie Pani jeziora. Ale rozumiem, postanowił AS wyjść w kierunku nowego czytelnika. I jak to u niego bywa – przesadził.

Czemu przesadził? Mnie trylogia urzekła, formą przede wszystkim, ale i treścią. To naprawdę kawał znakomitej literatury i nie widzę tu żadnej przesady. Rozbuchania też nie widzę, wręcz odwrotnie - opisuje dokładnie wydarzenia, które opisać musi, żeby fabułę skleić w całość. A że pomyślał sprawę szeroko geograficznie i w czasie, to tak mu wyszło. Nie bardziej to rozbuchane niż Władca Pierścieni.

Ziuta napisał/a
Może w tym jest problem – Sapkowski swoim stylem, postaciami, wizją literatury i (literacką) osobowością tak bardzo odcisnął się na gustach pokolenia, że utożsamili sobie dobrą literaturę rozrywkową z literaturą AS-a. I robi się błędne koło. Dobrą, ale niesapkowską książkę odrzucą, bo to nie AS. Naśladowcę odrzucą, bo podróba. Zostaje im tylko jeden jedyny, niepowtarzalny Andrzej Sapkowski – a i przy nim pokręcą nosem.

Pytanie, dlaczego kręcą nosem na Sapkowskiego. Bo ja absolutnie nie kręcę. Oczywiście nie ma dla mnie uroku nowości, nie dałbym temu utworowi najwyższej oceny, ale to dokładnie ten Wiedźmin, którego pamiętam. Z humorem, znakomitymi dialogami, nawiązaniami. Mi te nawiązania nie przeszkadzały w niczym, uśmiechałem się do siebie tylko, na pewno nie pomstowałem na kolejne oko do czytelnika. Fabularnie co prawda nie jest to jakieś specjalne mistrzostwo, ale formą Sapkowski znakomicie przykrywa ten brak. Mi się bardzo podobało.

charande - 6 Grudnia 2013, 01:53

Mnie zbyt nachalne postmodernistyczne wtręty w "Pani jeziora" odrzucały strasznie (mam wrażenie, że w poprzednich częściach sagi były wstawiane z większym wdziękiem), natomiast w trylogii husyckiej zupełnie nie przeszkadzały, bawiłam się przy lekturze jak norka. W ogóle powiem coś, co może zostać uznane za herezję - wolę trylogię husycką od sagi wiedźmińskiej: jest i mroczniejsza, i śmieszniejsza, i bardziej przemyślana.

A na "Sezon burz" dopiero sobie ostrzę ząbki :D

Edit:
Cytat
Sapkowski postmodernizm cytuj ile wlezie w pewnym momencie zaczął się robić niestrawny i przypominać parodię samego siebie.


Ja tak odbierałam niektóre toporne aluzje literackie/popkulturowe/polityczne w sadze wiedźmińskiej. Były też momenty, gdy odrzucał mnie nachalny patos. W trylogii husyckiej jakoś łatwiej łykałam to wszystko, może dlatego, że humor mnie bardziej bawił.

Kruk Siwy - 6 Grudnia 2013, 08:27

Trylogię skończyłem gdzieś w drugim tomie. Ale spróbuję jeszcze raz bo może za bardzo chciałem powtórki wiedźmaka. Chociaż pamiętam, że okropnie mnie wkurzyło łapanie/ ucieczki Reynevana. No ile można?
Witchma - 6 Grudnia 2013, 08:41

Ja przeczytałam tylko pierwszy, a potem się wkurzyłam, że trzeba tak długo czekać na kontynuację.
merula - 6 Grudnia 2013, 08:45

teraz już nie trzeba czekać :wink:
Witchma - 6 Grudnia 2013, 08:46

Teraz jakoś nie mam ochoty do tego wracać :)
Adon - 6 Grudnia 2013, 12:55

A warto. Ja chyba też przychylę się do heretyckiego stwierdzenia Charande: jako całość chyba wolę Trylogię Husycką, w detalach wiedźmaka.
mesiash - 6 Grudnia 2013, 14:00

A mi się podobały pierwsze dwa tomy trylogii, potem trochę za bardzo abstrakcyjnie jak na mnie, ale całość oceniam lepiej niż sagę wiedźmińską. Może te kilka lat różnicy zrobiło swoje.

Ale dostałem w swoje łapki Sezon burz, i pomimo przeciwności pogodowych udało mi się do 30-ej strony doczytać w drodze do pracy. Będzie dobrze.

ihan - 6 Grudnia 2013, 21:22

Ziuta, agrafku, dzięki, dzięki, dzięki, ludzie, popolemizujcie trochę, bo intelektu nie ma na czym zawiesić na forum.

Niestety, większość problemów wynika z problemów osobistych rozmówcy, odrzuca mnie fizycznie od opowieści choć zahaczających o historię, więc trylogie husycka zakończyłam na tomie pierwszym. Ale może powrócę, nie jest to zarzut do książki, raczej przykład na ograniczenie intelektualne czytelnika.

Ziuta napisał/a

...i się zdziwiłem.
Dlaczego w ogóle miałaby cię drażnić szlachetność Geralta i to, że nie jest czystym s.ku..lem.

I znów, przypadek psychiatrycznego czytelnika. Już będąc dziecięciem przedszkolnym kibicowałam Fantomasowi, a nie szlachetnym policjantom. W bajce o Czerwonym Kapturku martwiłam się o wilka, któremu rozpruli brzuch. W późniejszym czasie oglądając Zabójców z Sylwkiem i Banderasem denerwowałam się, bo wiedziałam, że znowu ten cholerny szlachetniejszy wygra. No, tak mam, że kibicuje tym złym. Geralt jest jedynym bohaterem pozytywnym, który wzbudza moje dobre uczucia, o którego się martwię, za którego trzymam kciuki i obchodzi mnie, że "umarł". Pozwolisz więc, że pozachwycam się, że Sapkowski potrafi mnie do tego zmusić :wink: Być może jestem karykaturalnym czytelnikiem (dla jasności, nie żebym się obrażała, obruszała i w ogóle, gdybyś mnie znał in vivo nie musiałabym tłumaczyć, ale wolę uprzedzić, bo w necie często ludzie innych odbierają inaczej), no ale tak mam :mrgreen:

Ziuta napisał/a

Głowacki, Dehnel. Podobno Witkowski też, ale jeszcze nie czytałem, stoi na półce. Z fantastyki Orbitowski, Małecki, zawsze i wszędzie trzeba chwalić Wegnera, ale to zupełnie inna literatura, niż AS.


O widzisz, dzięki jeszcze raz. Głowackiego nie znam, Dehnela też, czyli powinnam się za nimi porozglądać. Orbitowski i Małecki, mimo, że lubię, (choć akurat bohaterowie Orbita są dla mnie nieprzekonujący psychicznie, ale to może być mój jednostkowy casus, więc się nie czepiam) nie są dla mnie rozrywkowi w worku z Sapkowskim. Rozrywkowo dla mnie z tej samej działki jest np. Bacigalupi, którego mogę sobie poczytać dla przyjemności. Wagner to całkowicie, kompletnie nie moja bajka, naprawdę mam uczulenie na fantasy, które może przemóc jedynie trójca: Sapkowski, Kres, Erikson.

dalambert - 6 Grudnia 2013, 21:32

ihan napisał/a
Wagner to całkowicie, kompletnie nie moja bajka,

No cóż opera wagnerowska to naprawdę nie łatwa bajka ;P:

ihan - 6 Grudnia 2013, 21:37

Ups, :oops: :mrgreen: .
Adon - 6 Grudnia 2013, 21:39

Ale ihan może miała na myśli fantasy Wagnera? Karla E. Wagnera? I to jej nie odpowiada? Co się czepiasz, dalambercie? ;P: :mrgreen:
Ziuta - 6 Grudnia 2013, 21:50

ihan napisał/a
I znów, przypadek psychiatrycznego czytelnika. Już będąc dziecięciem przedszkolnym kibicowałam Fantomasowi, a nie szlachetnym policjantom. W bajce o Czerwonym Kapturku martwiłam się o wilka, któremu rozpruli brzuch. W późniejszym czasie oglądając Zabójców z Sylwkiem i Banderasem denerwowałam się, bo wiedziałam, że znowu ten cholerny szlachetniejszy wygra. No, tak mam, że kibicuje tym złym.

To nie jest jakaś rzadkość. W końcu sukces Dextera polegał na tym, że stał się ulubionym seryjnym zabójcą milionów Amerykanów. Ja tam w ogóle odrzucam "kibicowanie" jako kategorię literacką.

ihan napisał/a
nie są dla mnie rozrywkowi w worku z Sapkowskim.

Ha! O to mi chodziło :mrgreen: Sapkowszczyzna przeorała definicję rozrywkowości.

dalambert - 6 Grudnia 2013, 22:02

Adon napisał/a
Co się czepiasz, dalambercie?

Ja się nie czepiam, ja się droczę ;P: :mrgreen:

Rodion - 6 Grudnia 2013, 22:16

Sapkowszczyzna jako wykładnik :roll:
ihan - 6 Grudnia 2013, 22:22

No niestety, kibicowanie Dexterowi wymaga od widza uwierzenia, że bohater jest bezuczuciowym socjopatą, trzeba uwierzyć na słowo, bo zachowanie gościa przejmującego się wszystkim, z dość mocną mimiką w dodatku, przeczy temu. Dla mnie Dexter, tak jak House są niewiarygodni, bo mam wierzyć w charaktery postaci po ich czynach, a nie na podstawie czyichś (głosu z offu zwykle) zapewnień.
Ziuta, to też nie tak, Małecki choćby jest interesujący, ale językowo mnie nie bawi, prędzej bym nie wiem, w Karpowicza celowała, jasne, Dukaj , ale to już nie rozrywka czysta. Tu się rozmijamy (błagam, porozmijaj się, choćby dla zasady) bo na przykład ja piszę: chcę rozrywki z dobrym językiem, z zabawą zgranymi schematami (postmodernistyczną, cokolwiek to znaczy, ale od czasu bodajże, jeśli mnie pamięć starcza nie myli, Parowskiego słowo to robi oszałamiająca karierę stanowiąc zlepek Sapkowski-postmodernista), a ty mi piszesz, no ale językowo będzie trochę inaczej, schematami też się nie pobawimy, jak w tym kawale, wiesz, to takie nazwisko, na C, na pewno, a potem się okazuje, że w nazwisku ani jednego "c" nie ma.

Ziuta - 6 Grudnia 2013, 22:27

Czyli po prostu chcesz Sapkowskiego i nikogo więcej?
ihan - 6 Grudnia 2013, 22:39

Upraszczasz. To znaczy fajnie, że się nie zgadzasz, ale jednozdaniowo niewiele pogadamy, w stylu Fidela najwyżej zejdziemy to pojedynczego "zejdę". Pisałam wyżej. Bawi mnie Bacigalupi, bawi mnie Chiang (no dobrze, Chianga wielbię), nie widzę odpowiedników na rynku naszym. A ty mi wmawiasz tylko Sapkowskiego, proponując gości, którzy nie spełniają warunków, a potem udowadniając tezę, że tylko Sapkowski. No, proszę cię. Nie wiem, może najbliżej bym Palińskiego widziała, choć jeszcze nie w tym momencie.
Ziuta - 6 Grudnia 2013, 22:50

Dobra, trochę się droczę, głównie dlatego, żeby pobronić paru autorów. Twoje warunki przypominają ustawiony przetarg, w którym niby każdy ma równe szanse, ale kiedy wgłębić się w papiery, to wszystko wskazuje na jedną konkretną firmę. Bo patrz:
ihan napisał/a
chcę rozrywki z dobrym językiem, z zabawą zgranymi schematami

Orbitowski by pasował. Rozrywka jest, dobry język jest (co tam dobry, rewelacyjny), zabawa zgranymi tym bardziej. No nie?

ihan - 6 Grudnia 2013, 23:03

Ha, ha, gdyby puścić przetargi na żywioł to by człowiek został z najtańszym chińskim badziewiem w rękach, a potem by się zastanawiał co zrobić z zepsutym sprzętem, którego serwis jest w Chinach. I jeszcze sprzętem, który jest niekompatybilny z resztą sprzętów w labie.
Pisałam, że bohaterowie Orbitowskiego nie przemawiają do mnie, no nie wierzę w ich zachowanie, nic nie poradzę. Ale pomijając, mówimy o rozrywce sprawiającej przyjemność, si? A ja mogę szlochać w poduszkę, martwić się od pierwszego tomu, że nie może się dobrze skończyć, pociągać nosem przy "Coś się kończy coś się zaczyna", mieć gulę w gardle przy wzmiankach o Sodden, ale jednak lektura nie zostawia człowieka przeżutego i wyplutego jak nie przymierzając po Krajewskim.

m_m - 7 Grudnia 2013, 02:03

Po przeczytaniu Sezonu Burz, przy śledzeniu tej dyskusji, zadałem sobie ,,trud'' przeczytania pierwszego Wiedźmina, po raz setny, czy tysięczny, sam nie wiem.
I odnoszę wrażenie, że ci którzy piszą iż AS się nie zmienił, są w błędzie. Zmienił się jego styl, ale zmieniał się płynnie, widać to gdy czyta się opowiadania jedno po drugim. Owszem, ten postmodernizm Parowskiego był do pewnego momentu tylko zabawny, potem zaczął irytować, na co wielu z Was zwróciło uwagę. Ale przecież czytacie to, prawda? Zgrzytacie zębami, ale czytacie z wypiekami na twarzy, śmiejąc się gdy zrozumiecie nawiązanie :lol:
Trylogię Husycką i tak mam za najwybitniejsze dzieło Mistrza, nie obrzydzajcie że ucieka, że łapią i nic się nie dzieje oprócz tego, bo dzieje się wiele. Poza tym, dwa razy płakałem czytając książkę, raz przy Wyborze Zofii, wiecie w którym momencie, i drugi raz(daję spoiler bo jak widzę, sporo osób odpadło po pierwszym tomie)
Spoiler:
a to chyba o czymś świadczy, moje kamienne serce przez moment skruszało :mrgreen:

Rafał - 7 Grudnia 2013, 08:43

Bo Sapkowski to sukinkot, dziad odpustowy i w ogóle dzikus niekorzesany, jak już człowiek polubi bohatera i się z nim zżyje to ta franca od razu go w łeb i nawet jak od razu nie ubije to tak wymęczy, że aż żal. A to co z głównymi bohaterami wyrabia to już o pomstę do nieba woła. Jako autor ma być odpowiedzialny za swoich ludzi, a on nie dość, że im jakiejś godziwej emerytury nie zapewnia, ot choćby w funduszu "Długo i szczęśliwie", to jeszcze takie cierpienia funduje, że aż Markiz de Sad usiadł w swoim kotle i się zadziwiony wali w czoło, że o tym nie pomyślał.

Słowem - dziad. Ale tak po sprawiedliwości Dziad, pisany z dużej litery :wink:

Edit: A i tak Wegnera wolę na tej niwie ;P: :wink:

Witchma - 7 Grudnia 2013, 10:24

Kończę "Chrzest ognia". Jeśli nic się u mnie nie zmieniło, jeszcze "Wieżę jaskółki" jakoś przebrnę, a "Pani Jeziora" mnie strasznie zmęczy. Czy nawiązania mnie denerwują? Nie, bez nich to nie byłby Sapkowski. Co najbardziej u niego lubię? Dialogi. Nadal mnie bawią. A ostatnio jakoś polska literatura zaraziła się od kina - bardzo niedobre dialogi są.

Rafał napisał/a
Sapkowski to sukinkot, dziad odpustowy i w ogóle dzikus niekorzesany, jak już człowiek polubi bohatera i się z nim zżyje to ta franca od razu go w łeb i nawet jak od razu nie ubije to tak wymęczy, że aż żal.


To jak byś opisał Kresa? :mrgreen:

Wegner to jest trochę inna bajka. I to wredna, bo potrafi mnie zmusić do płaczu, a to niewielu pisarzom się udaje.

Rafał - 7 Grudnia 2013, 11:07

Oj tak, ci najwredniejsi są najlepsi :twisted:


Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group