Piknik na skraju drogi [książki/literatura] - Ostatnio czytane
qbard - 18 Maj 2013, 17:59
Magnus Mills Plan pełnego zatrudnienia. Angielskie poczucie humoru. Na weekend w sam raz.
Memento - 18 Maj 2013, 22:42
Silentium Universi Dariusza Domagalskiego przeczytane. Dla mnie bomba.
mBiko - 19 Maj 2013, 21:29
Fidel-F2 napisał/a | mBiko napisał/a | Harrison - Młot i krzyż | no i? |
No i Harrison stanów średnich, po prostu czytadło.
grzgrzegorz - 20 Maj 2013, 12:31
Skończyłem 1-szy tom Imperium Mrówek i jestem mocno zawiedziony. Książka była strasznie nudna, tajemnica mało tajemnicza i w ogóle nieciekawie było. Nabyłem razem 3 tomy i chyba pozostałe pójdą na razie w odstawkę, bo nie dam rady skończyć trylogii.
Luc du Lac - 20 Maj 2013, 14:34
mBiko napisał/a | Fidel-F2 napisał/a | mBiko napisał/a | Harrison - Młot i krzyż | no i? |
No i Harrison stanów średnich, po prostu czytadło. |
bardzo średnio, żeby nie powiedzieć że słabo
Magnis - 20 Maj 2013, 21:02
Lincoln Child Utopia - powieść o najnowocześniejszym parku rozgrywki opanowanym przez terrorystów. Ciekawa historia i fajni bohaterowie. Bardzo dobry thriller i czyta się znakomicie.
Dauglas Reeman Ostatni krążownik - powieść przygodowo - wojenna rozgrywająca się w czasie drugiej wojny światowej. Opowiada historie okrętu i jej załogi podczas kilku bitew morskich. Czyta się dobrze.
ketyow - 21 Maj 2013, 10:12
Watts Ślepowidzenie. Dobre, ale nie aż tak, jak mówią (ale nadal dałem 5/6). Autor ma w moim przekonaniu niezbyt przyjemny styl, to znaczy często nie potrafi przekazać czytelnikowi tego, co ma na myśli. O dziwo, nie, wcale nie mówię o pojęciach naukowych, przeciwnie, w takich sytuacjach radził sobie całkiem nieźle z naprowadzeniem czytelnika na swoje tory myślowe. Natomiast w zwyczajnych sytuacjach potrafił jakieś czynności opisać tak, że właściwie nie było wiadomo co się w końcu dzieje. O ile King potrafiłby opisać jedzenie zupy na stu stronach tak, że trzymałoby to w napięciu i ogromnie ciekawiło, o tyle Watts potrafiłby opisać jedzenie zupy tak, że nie wiedzielibyśmy kto je, co je, czym je, a w skrajnych przypadkach nawet nie wiadomo by było, że chodzi o czynność jedzenia. Żeby to raz, ale sporo jest takich miejsc w książce, w których autor wyobraził sobie sytuację dużo bardziej szczegółowo niż ją opisał, przez co nie można jej sobie samemu wyobrazić. Albo używając takich poetyckich epitetów, przed którymi Kres notorycznie przestrzega w swojej Galerii złamanych piór. To to, co in minus (wybaczam to, że z żadnym bohaterem nie można się utożsamiać, bo wszyscy są nie teges z głową; ach, ten posthumanizm). Na plus właśnie cała naukowość - szczerze mówiąc, to najbardziej podobało mi się ze wszystkiego... posłowie. I szkoda, że autor nie zagłębił się bardziej w omówienie tego, co linkował w przypisach, bo odnoszą się do wielu ciekawych tematów, ale jeżeli on sam mówi o danej książce (z której czerpał pomysły), że jest dla niego ogromnie trudna do zrozumienia, a dla mnie może być też zwyczajnie niedostępna do kupienia, to co mi po tych przypisach? W zasadzie, to powieść głowy nie urywa, za dużo wstawek o wspomnieniach bohatera, klimatu niestety nie ma (co rozumiem przez klimat? a przeczytajcie sobie Clarke'a Spotkanie z Ramą). Szansę miała właśnie ta część naukowa i ostatecznie ogromna ilość pomysłów (i/lub ich rozwinięcie) została zaprzepaszczona przez fabułę, która autora ograniczyła. To znaczy, którą on sam siebie ograniczył. Gdyby zamiast powieści wydał takie swoje "przemyślenia naukowe", taką rozprawkę w stylu Lema - no czuję, że byłoby to dzieło kipiące od urywających głowę pomysłów. Choć wtedy faktycznie - może byłoby to tylko powielanie tego, co podczytał u innych, a wplatając to w fabułę uciekł od oskarżeń. Tak czy owak, miło było się dowiedzieć jak działają pewne mechanizmy ludzkiego mózgu, naprawdę interesujące rzeczy. Sama powieść (również przez swoją niedoskonałą budowę) została jednak przyćmiona pomysłami. Ostatecznie uczucia mieszane - powinien połączyć tę powieść z rozprawką naukową, posłowie powinno urosnąć do jakiegoś eseju - stu-, dwustustronicowego - wtedy byłaby to książka wybitna. Teraz jest "tylko" bardzo dobra - pozostawia żal nad niewykorzystanym potencjałem.
edit: poprawki stylistyczne
Fidel-F2 - 21 Maj 2013, 10:48
ketyow, bardzo ładna ocena
ilcattivo13 - 21 Maj 2013, 20:35
Felix, Net i Nika oraz Nadprogramowe Historie Rafała Kosika. 9.5/10
*********
ketyow napisał/a | ...O ile King potrafiłby opisać jedzenie zupy na stu stronach tak, że trzymałoby to w napięciu i ogromnie ciekawiło... | Nie wiem, co bierzesz, ale uważaj na wątrobę. I woreczek żółciowy. I prawą rzepkę. I górne piątki. I w ogóle.
ketyow - 21 Maj 2013, 20:51
ilcattivo13, ja tak mam, że jak czytam Kinga, to o czym by on nie pisał, a nawet jeśli mam zastrzeżenia do toku jego rozumowania, to nie umiem książki rzucić w kąt, bo on po prostu dobrze pisze - tak, że przykuwa, warsztat ma taki, że te książki się połyka. I choć w SF nie chciałbym widzieć mnóstwa odnośników do: dzieciństwa bohatera, jego ulubionego koloru, rozmiaru buta, powodów dla którego je burgery tylko z serem, dlaczego telewizję ogląda tylko w środy i piątki, a na ból zęba bierze tylko ibuprofen; to gdyby Watts miał tak świetny warsztat, tak dobrą umiejętność w przekazywaniu swoich myśli i wyobrażeń, i tak sprawnie utrzymywałby mnie przy tekście, to z jego naukowymi dodatkami mielibyśmy pisarza, którego mógłbym czytać w kółko, bo byłby po prostu Bogiem tekstu.
I ponownie odwołam się do Kresa - nawet najbardziej urywający tyłek pomysł nie jest w stanie przechylić szali, na której z drugiej strony jest warsztat - lepiej wypadnie pisarz, co gada o pierdołach, ale ma lekkie pióro, od tego co pojął już nawet sens istnienia, ale nie wie jak się podzielić tą wiedzą.
Wyśmienitym połączeniem pomiędzy nauką w tekście, a budową świetnej fabuły był wg mnie Michael Crichton, choć nie poruszał w swoich książkach wielu tematów, które mnie akurat interesowały. Ale był naprawdę świetny.
ilcattivo13 - 21 Maj 2013, 21:07
Ja wiem, że Ty tak masz. Ja Ci mówię, na co powinieneś uważać
Co do książek z naukowym zacięciem, to najlepsze są Nauki Świata Dysku (3 tomy), pisane przez Jacka Cohena i Iana Stewarta na przemian z Pratchettem. Ci pierwsi opisują jakieś teorie, a potem wchodzi Pratchett i owe teorie wprowadza w "życie". Kapitalna rzecz
ketyow - 21 Maj 2013, 21:23
ilcattivo13, nie lubię literatury humorystycznej. Lubię, kiedy od czasu do czasu pojawia się jakiś przerywnik dowcipny - potrafię parsknąć śmiechem i popluć kartki (znaczy ekran e-ink). No, całkiem przyjemnie się czytało Trzech panów w łódce. Ale jak siadłem do Autostopem przez galaktykę - po pewnym czasie chciało mi się rzygać od tego "humoru", a trzeci tom przeczytałem po ogromnym zmuszaniu się do tego. Pratchetta prewencyjnie omijam.
ilcattivo13 - 21 Maj 2013, 21:42
Może i masz rację. Do Pratchetta trzeba dorosnąć
ketyow - 21 Maj 2013, 22:48
No, jeśli z wiekiem mocno zgłupieję, to może przetrawię
charande - 21 Maj 2013, 23:01
ketyow, ja generalnie kompletnie (!!!!) nie toleruję literatury humorystycznej ("Autostopem przez galaktykę" nie byłam w ogóle w stanie zmęczyć), a Pratchetta czytało mi się całkiem miło (choć jedne książki podobały mi się bardziej, inne mniej). To nie jest taka typowa literatura humorystyczna, Pratchett pisze bardziej serio (i momentami gorzko) niż się wydaje na pierwszy rzut oka. Moja rada: spróbuj przeczytać "Wolnych Ciut Ludzi" w tłumaczeniu Piotra Cholewy albo zacznij klasycznie ab ovo, czyli od "Koloru magii". Je szczególnie dobrze wspominam "Kolor magii", "Blask fantastyczny", "Równoumagicznienie" i "Zbrojnych", oraz wspomnianych wyżej "Wolnych Ciut Ludzi" (ciągle przymierzam się do przeczytania kolejnych tomów o Tiffany i nie mogę się do tego zebrać).
fealoce - 21 Maj 2013, 23:14
Ja bym proponowała jednak zacząć od "Koloru magii"
Ciut ludzie mnie strasznie wymęczyli i chyba nawet nie skończyłam, podobnie było z "Zadziwiającym Maurycym..." i "Piekłem pocztowym". Za to wszystkie pozostałe powieści Pratchetta na których udało mi się położyć łapska były imho świetne. Jest dokładnie tak, jak pisze charande: w tych książkach jest więcej, niż się na początku wydaje.
Witchma - 22 Maj 2013, 09:43
ketyow napisał/a | Pratchetta prewencyjnie omijam. |
Dobrze, że Cię nie ma w pobliżu, bo musiałabym Cię wepchnąć pod wielbłąda.
ketyow - 22 Maj 2013, 09:46
Póki co mam jeszcze tyle do czytania, że fanem Pratchetta nie muszę jeszcze zostawać, ale dzięki*
*pisałem zanim Witchma dodała swój post
Luc du Lac - 22 Maj 2013, 10:07
ketyow napisał/a | Póki co mam jeszcze tyle do czytania, że fanem Pratchetta nie muszę jeszcze zostawać, ale dzięki*
|
spoko, Pratchett jest przereklamowany.
Też nie jestem fanem humorystycznej fantastyki (choć akurat Autostopem jest genialne - ale to nie fantastyka humorystyczna tylko absurdalna )
Magnis - 23 Maj 2013, 15:01
Robert Walker Krwawy Instynkt
Krwawy thriller opowiadający o nieuchwytnym psychopacie i próbie jego schwytania. Podobały mi się postać głównej bohaterki oraz czarnego charakteru jak też pokazanie jak u Deavera zbieranie śladów i próba na tej podstawie wysnucia wniosków. Nie ukrywam, że miejscami jest krwawo. Czyta się w szybkim tempie bo historia bardzo wciąga.
shenra - 23 Maj 2013, 15:24
Liżąc Ostrze Ćwieka. Ciekawe, aczkolwiek nie do końca wyjaśnienie do mnie przemówiło.
ilcattivo13 - 23 Maj 2013, 18:53
"Mgnienie ekranu" Pratchetta. Książka podzielona na dwie części, więc i oceny dwie. Za część poza-discworldową daję 6/10. Jest kilka bardzo dobrych/dobrych tekstów, kilka średnich i z jeden czy dwa, których w zbiorze mogłoby nie być. Część discworldowa dostaje 8/10. Pratchett pisząc te teksty miał już przynajmniej z grubsza wyrobiony styl i to widać niemal na każdym kroku. Szkoda tylko, że tak mało w tej części opowiadań, a aż tyle zapychaczy (w tym okołokonwentowych)...
Matrim - 23 Maj 2013, 23:19
Nadrabianie zaległości plus powrót do klasyki.
W ramach pierwszego The Call of Cthulu. Jako całość nie powaliło, choć przyznać muszę, że momentami byłem oczarowany - to bardzo ładnie napisany tekst. Pomieszanie różnych narracji też w sumie wychodzi tekstowi na dobre. Na pewno sięgnę po kolejne.
Powrót był do Feniksa na mieczu, czyli czytamy Conana w kolejności publikacji. I tutaj też zadziwił mnie barwny język, Conana czytałem daaawno, w tłumaczeniu i raczej chłonąc historię zamiast szczegółów. A tu i na poziomie języka jest bardzo dobrze, choć historyjka raczej banalna. No i potwierdza się stara prawda, że Arnie zaszkodził wizerunkowi barbarzyńcy. Uwiecznił, owszem, ale wykrzywiony przełokropnie.
Chal-Chenet - 24 Maj 2013, 00:43
Przenajświętsza Rzeczpospolita Jacka Piekary
Odnoszę wrażenie, że lepiej by się to wszystko sprawdzało w postaci mikropowieści lub dłuższego opowiadania. Idzie odczuć przeładowanie kontrowersyjnymi fragmentami, co zakłóca skupienie się na samej fabule. Ona z kolei zaczyna się po połowie książki, wcześniej jest to właśnie zbiór obrazków pornograficznej kopulacji. Zazwyczaj.
5/10
Ziuta - 24 Maj 2013, 08:39
Matrim napisał/a | Powrót był do Feniksa na mieczu, czyli czytamy Conana w kolejności publikacji. I tutaj też zadziwił mnie barwny język, Conana czytałem daaawno, w tłumaczeniu i raczej chłonąc historię zamiast szczegółów. A tu i na poziomie języka jest bardzo dobrze, choć historyjka raczej banalna. No i potwierdza się stara prawda, że Arnie zaszkodził wizerunkowi barbarzyńcy. Uwiecznił, owszem, ale wykrzywiony przełokropnie. |
Czyli czytałeś w oryginale? W sumie dobry wybór, bo z polskimi tłumaczeniami różnie bywało.
Matrim - 24 Maj 2013, 11:46
Ziuta, tak, w oryginale (niech żyje Projekt Gutenberg!). O ostatnio wydanej cegle wydawnictwa REA i jej przetłumaczeniu sam wspominałem w wątku Howarda. Niby jest jeszcze wydanie Rebisu, ale tego nie sprawdzałem. Chyba nigdy nie przeboleję, że gdzieś "zgubiłem" kilkadziesiąt tomów czarnej serii Amberu
Ziuta - 24 Maj 2013, 14:29
Wydanie Rebisu jest bardzo fajne, bo opiera się na oryginalnych rękopisach Howarda i próbuje odtworzyć jego styl. Razem z dodatkami wychodzi prawie że edycja krytyczna.
Amber to była ta straszliwa archaizacja?
Chal-Chenet - 24 Maj 2013, 15:10
James Luceno - Darth Plagueis
Kto pamięta słynna wymianę zdań między Palpatine'm a Anakinem w Operze, wie o kim jest ta powieść. Ukazanie legendarnego mistrza Dartha Sidiousa, tytułowego Dartha Pagueisa, wyszło dosyć ciekawie, ale też specyficznie. Mało tu akcji w klasycznym gwiezdnowojennym ujęciu, więcej pokazywania zakulisowych knowań, mających na celu zdobycie przez Sithów władzy w Galaktyce. Ma to swój urok, ale jak ktoś jest mniej odporny i spragniony innego rodzaju rozrywki, może także znużyć.
Mnie się generalnie podobało. Nie bardzo, ale wystarczająco.
7/10
shenra - 24 Maj 2013, 22:25
Dziewięciu Książąt Amberu Zelaznego, całkiem przyjemne czytadło.
Nocturn - 24 Maj 2013, 22:29
shenra,
Oh Oh
Ależ ja się kiedyś tymi kronikami zaczytywałem.
|
|
|