To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Powrót z gwiazd - Rozmowy religijne

aqulka - 28 Marca 2007, 07:55

dlatego, że nauka religii nie jest obowiązkowa i nie rozumiem na jakiej podstawie ocena z niej ma się wliczać do średniej?
ja w ogóle jestem przeciwna nauczaniu religii w szkole. Uważam, że powinno się jej nauczać tak jak kiedyś - przy kościele. Owszem - państwo mogłoby płacić pensje nauczycielom - katechetom, czy księżom, ale nie było by tego mimowolnego przymusu, który jest w szkole.

hrabek - 28 Marca 2007, 08:17

Jesli chodzi o religie w szkole, to ja widze tu jeden problem, ale zupelnie inny: mianowicie ksieza, bracia czy siostry zakonne nie maja zadnego przeszkolenia pedagogicznego, a nauczaja. Nie wiem nawet, czy nie jest niezgodne z przepisami, ale juz abstrahujac od tego, nie sa przeszkoleni do nauczania, w zwiazku z czym moga nie wiedziec jak przekazac wiedze, albo jak poradzic sobie z grupa kilkudziesieciu dzieciakow.

Jesli natomiast chodzi o wliczanie do sredniej, to tu problemu nie widze, tym bardziej, ze i tak z reguly wszyscy maja piatki na koniec, wiec ocena ta moze srednia najwyzej podwyzszyc, rzadziej obnizyc. Piszesz, ze nie rozumiesz na jakiej podstawie ma sie wliczac do sredniej. No coz, ja nie widze na jakiej podstawie mialaby sie nie wliczac. Jest przedmiotem w szkole, to niech sie wlicza. Jest mi to generalnie obojetne, czy sie wlicza czy nie, ale skoro jest nauczana w szkole (zakladam, ze wedlug jakiegos programu zatwierdzonego przez ministerstwo) to powinna sie wliczac.

gorbash - 28 Marca 2007, 08:21

count napisał/a
Jesli natomiast chodzi o wliczanie do sredniej, to tu problemu nie widze, tym bardziej, ze i tak z reguly wszyscy maja piatki na koniec, wiec ocena ta moze srednia najwyzej podwyzszyc, rzadziej obnizyc.

Ja mialem raz 2 (wtedy to byl mierny). Nie bylo mnie na lekcji przy wystawianiu ocen, a moi najlepsi koledzy wkrecili katachetke, ze sie z kims tam zalozylem ze bede mial 2 no i kobiecina nie mogla mnie zawiesc...
Babcia prawie zemdlala.

Ziemniak - 28 Marca 2007, 08:24

count napisał/a
Jesli natomiast chodzi o wliczanie do sredniej, to tu problemu nie widze, tym bardziej, ze i tak z reguly wszyscy maja piatki na koniec, wiec ocena ta moze srednia najwyzej podwyzszyc, rzadziej obnizyc.


I to właśnie jest niesprawiedliwe, Chodzący na religię będą mieli sztucznie zawyżaną średnią - ale może właśnie o to chodzi :D

Anonymous - 28 Marca 2007, 08:37

Ziemniak napisał/a
I to właśnie jest niesprawiedliwe, Chodzący na religię będą mieli sztucznie zawyżaną średnią - ale może właśnie o to chodzi


Otóż to. Skoro jest nieobowiązkowa, nie powinna być wliczana. Przynajmniej dopóki we wszystkich szkołach nie będzie etyki, z której mogłaby być wystawiona ocena.

Zakończenie każdego roku szkolnego to walka o średnią, o prymusa szkoły, walczą i uczniowie i wychowawcy. A szóstka z religii może wiele zmienić... :twisted:

hrabek - 28 Marca 2007, 09:14

Sluchajcie, religia w sensie religioznawstwo mogloby byc przedmiotem obowiazkowym (czy jako czesc filozofii). Dzieciaki uczy sie wszystkiego poza abstrakcyjnym mysleniem i roznymi punktami widzenia. A to bardzo wazne w zyciu. Wtedy religii powinni uczyc nie katoliccy ksieza tylko ludzie po socjologii czy jakiejs filozofii majacy szerokie pole widzenia. Ale to inna sprawa.

Jesli natomiast chodzi o religie, to co w tym zlego, ze jest wliczana? Bo ci co nie chodza sa dyskryminowani? No prosze was. A jak wuefista rzuca pilke nozna na ziemie i dzieciaki graja w pilke to nie ma dyskryminacji? Wszedzie jest. I taka dyskryminacja jest o wiele gorsza, bo WF jest obowiazkowy, a religia nie, wiec mozna sobie ewentualnie olac. Ale jesli juz sie chodzi to niech sie wlicza. Moze ten, kto dostanie szostke z religii wynagrodzi sobie troje z wuefu, bo nie umie grac w pilke nozna. I na nic tlumaczenia, ze jest mistrzem Polski juniorow we florecie czy plywaniu. Dla mnie to dziala w druga strone - jest mozliwosc podniesienia sobie sredniej dzieki religii, to niech sobie bedzie.

Zreszta do czego ta srednia tak naprawde jest potrzebna? Do czerwonego paska, zgadza sie? Zeby dostac czerwony pasek trzeba miec srednia jakas tam cos kolo 4,7 (nie wiem dokladnie, pamietam, ze na maturalnym tyle trzeba bylo miec). Czyli taki uczen i tak musi miec wiekszosc piatek ew. szostek i tylko dwie-trzy czworki. W zwiazku z tym ta piatka z religii niewiele zmieni.

OK, widze tu pewien problem. jesli to bedzie ta piatka, ktora wlasnie zmieni srednia o ten brakujacy ulamek procenta, a drugi uczen z identycznymi ocenami nie chodzacy na religie nie bedzie mial takiego dodatku, to jeden dostanie czerwony pasek, a drugi nie. No coz, nie mam na to argumentu, poza "life's a bitch and then you die" (tak mi sie Liroyowato skojarzylo). Znaczy nie wiem, co powiedzialbym swojemu dziecku, ktore przyszloby do domu bez czerwonego paska, a kolega z lawki pasek by mial, bo chodzil na religie. Ale to tylko jedyna mozliwosc, kiedy to tak naprawde ma znaczenie. I wciaz jestem za tym, zeby sie wliczalo. Piszac posta wymyslilem nawet, co powiem synowi ;P:

aqulka - 28 Marca 2007, 09:37

Count - mamy pata:))
Ale mi tez chodzi o inną rzecz - o to, że byc może pewnego dnia jasnie panujący MENister uzna, że skoro wiekszy procent uczniów - powiedzmy 97% (liczba wzięta oczywiście z sufitu, żeby mi nikt nie zarzucał) chodzi na religię i oceny wliczają się do średnie, to na religię powinni chodzić wszyscy, bo katolicyzm jest dominująca religią, więc wszyzsy powinni ją poznać.
Możliwe ze popadam w paranoję, ale z takimi rządzacymi czasem trudno nie popaść.

hrabek - 28 Marca 2007, 09:44

Wtedy tez sie zdenerwuje. Mi najbardziej przeszkadza religia prowadzona w obecny sposob. W zasadzie nikt nie kontroluje tego, w jaki sposob jest prowadzona. W zwiazku z tym nikt nie jest w stanie kontrolowac wypowiedzi katechetow, a te czasami sa bardzo brutalne i calkowicie niezgodne z prawda (wszyscy wiedza jakie jest stanowisko kosciola w sprawie aborcji. Ja przepraszam, ale jesli mam corce pozwolic, zeby jedyna metoda antykoncepcji byl kalendarzyk i mierzenie temperatury, to oni chyba na glowe upadli).
Anonymous - 28 Marca 2007, 11:45

count napisał/a
Jesli natomiast chodzi o religie, to co w tym zlego, ze jest wliczana? Bo ci co nie chodza sa dyskryminowani? No prosze was. A jak wuefista rzuca pilke nozna na ziemie i dzieciaki graja w pilke to nie ma dyskryminacji? Wszedzie jest. I taka dyskryminacja jest o wiele gorsza, bo WF jest obowiazkowy, a religia nie, wiec mozna sobie ewentualnie olac. Ale jesli juz sie chodzi to niech sie wlicza.


Jasne, tylko po co stwarzać dodatkowe możliwości dyskryminowania uzniów? Na wuef chodzą jednak wszyscy, a już od szkoły i nauczyciela zależy, jak wygląda ocenianie itd. Rozumiem, że katecheci chcą, by religia była wliczana do średniej, gdyż mieliby dzięki temu "haka" na uczniów, którzy w przeciwnym razie są bezkarni - póki co, nie można nie zdać z religii, z tego co wiem. Czerwony pasek to jedna sprawa, ale oprócz tego co roku jakiś uczeń otrzymuje tytuł prymusa szkoły i całkiem wartościowe nagrody - stawka jest bardzo wyrównana i ten ułamek z pewnością będzie sie liczył.

Gdyby religia wróciła do kościołów, gdzie jej miejsce IMO, nie byłoby problemów z ocenami. Tym bardziej, że program nauki religii obejmuje głównie zakuwanie modlitw na pamięć.

A czy słyszeliście kiedyś o zajęciach Wychowania do Życia w Rodzinie? Są to zajęcia nieobowiązkowe. W naszej szkole prowadzi je pani, która prowadziła też mój kurs przedmałżeński. Nigdy nie posłałabym dziecka na takie zajęcia - jednym z tematów było "Antykoncepcja to zło", pani w ogóle jest zainteresowana głownie tematami antykoncepcji, aborcji, eutanazji, oczywiście przedstawiając sprawę wyłącznie z punktu widzenia Kościoła, a raczej Radia Maryja - agresywnie, z całkowitym przekonaniem o swojej racji i absolutnym niedopuszczaniem innych opinii. :evil: Zalecam wszystkim rodzicom zainteresowanie się treściami prezentowanymi na tych zajęciach, bo kobieta zwyczajnie robi dzieciom wodę z mózgu. Bądźcie ostrożni. :wink:

hrabek - 28 Marca 2007, 12:01

Powtorze: mnie o wiele bardziej martwi bezkarnosc osob nauczajacych religie. Nikt nie kontroluje, czego ucza, nikt nie kontroluje ich zachowania wobec uczniow. Piszesz o nowym przedmiocie - wychowanie do zycia w rodzinie. Sytuacja identyczna. Czy ktokolwiek kontroluje czego sie na tym przedmiocie uczy?

I przyznaje racje wszystkim, ktorzy nie chcieli religii wliczanej do sredniej. Macie racje, ze jednak nie jest to dobry pomysl, a moj tumiwisizm nie do konca jest sluszny. Co prawda wciaz wydaje mi sie, ze wielkiej szkody sie tym nie wyrzadzi, ale jesli wliczanie do sredniej moze tez oznaczac mozliwosc "uwalenia" to zdecydowanie nie jest to dobry pomysl.

Anonymous - 28 Marca 2007, 12:07

count napisał/a
Powtorze: mnie o wiele bardziej martwi bezkarnosc osob nauczajacych religie. Nikt nie kontroluje, czego ucza, nikt nie kontroluje ich zachowania wobec uczniow. Piszesz o nowym przedmiocie - wychowanie do zycia w rodzinie. Sytuacja identyczna. Czy ktokolwiek kontroluje czego sie na tym przedmiocie uczy?


Nie. Nie wiem w ogóle dokładnie, jak to z tym jest, ale pani ucząca przedmiotu jest skądś "przysyłana" (chyba z parafii, skoro tam też pracuje?) i zupełnie niekontrolowana. Dyrekcja nie wnika w to, co się dzieje na zajęciach, chociaż wszyscy o tym wiedzą. Wielu rodziców wypisuje swoje dzieci z zajęc po miesiącu - dwóch, ale z pewnością są tacy, którzy w porę nie zainteresują sie nauczanymi treściami. Niestety.

hrabek - 28 Marca 2007, 12:11

...i oczywiscie zajecia nie sa lekcja ostatnia, lub pierwsza, zeby dziecko moglo pojsc do domu wczesniej, lub pozniej przyjsc do szkoly, tylko w srodku i szkola nie oferuje zadnych zajec, ani na dobra sprawe nie kontroluje czy uczniowie te wolna godzine spedzaja na swietlicy czy gdzies indziej?
Anonymous - 28 Marca 2007, 12:14

Nie, WDŻ jest zawsze po lekcjach - tam naprawdę chodzi przeciętnie ze 30% uczniów, więc inaczej by się nie dało. Religia oczywiście jest w środku. Uczniowie niechodzący powinni siedzieć w bibliotece, ale na ogół szwendają sie po szkole, bo nieraz zaganiałam do biblio.
Ziuta - 28 Marca 2007, 12:57

Ziemniak napisał/a
I to właśnie jest niesprawiedliwe, Chodzący na religię będą mieli sztucznie zawyżaną średnią - ale może właśnie o to chodzi

Sam już nie wiem, ale gdy kończyłem drugą klasę LO (czerwiec 2005, więc niedawno) religia BYŁA wliczana do średniej (zatem Giertych, podobnie jak z uroczystym przywracaniem nacjonalisty Sienkiewicza na listę lektur, strzelił kulą w płot). I moja znajoma, bardzo dobra uczennica (średnia grubo powyżej 5,0) była poszkodowana, gdyż ocena z religii zaniżyła jej średnią. Druga z kolei dziewczyna na religię nie chodziła i, mając pozostałe oceny identyczne, średnią miała wyższą. Dodam, że obie się nie lubią, więc ta chodząca na religię uznała sytuację za dyskryminowanie :wink: .

Miria napisał/a
tam naprawdę chodzi przeciętnie ze 30% uczniów

I dobrze. Szkoła (instytucja) ma ostatnio coraz większe zapędy do wyręczania rodziców. Pomyśleć, że mnie kiedyś zaskakiwało tylko to, że w pierwszej klasie podstawówki było nas ze dwóch nauczonych czytać przez rodziców. Reszta literki poznała w przedszkolu.

ihan - 30 Marca 2007, 08:07

Myślę, że warto przeczytać ten artykuł.
GAndrel - 31 Marca 2007, 22:21

Czy zabicie wampira to eutanazja?
kruczywiatr - 1 Kwietnia 2007, 00:12

Do szkoły chodzi się nie po średnią, lecz po wiedzę. Jak średnia jest ważniejsza od wiedzy to zamiast edukacji dokonuje się patologizacja. Osoby z wykształceniem pedagogicznym nie powinny a mają obowiązek to wiedzieć najlepiej, ale niestety wiele z nich najwyraźniej nie wie.
Nie uczą was na studiach? Wniosków nie wyciągacie czy jak?

Cytat
Powtorze: mnie o wiele bardziej martwi bezkarnosc osob nauczajacych religie. Nikt nie kontroluje, czego ucza, nikt nie kontroluje ich zachowania wobec uczniow. Piszesz o nowym przedmiocie - wychowanie do zycia w rodzinie. Sytuacja identyczna. Czy ktokolwiek kontroluje czego sie na tym przedmiocie uczy?

A mnie martwi bezkarność nauczycieli innych przedmiotów. Połowa z nich nie powinna pracować w szkole. Odwalanie fuszery i zaburzenia psychiczne u nauczycieli to standard, co prowadzi do przekazywania patologicznych zachowań uczniom, a nie do tego szkoła służy.
Co rusz słyszę jak Polacy się śmieją, że w Szkocji ściąganie jest uważane za przestępstwo. Głupi reaguje śmiechem na to czego nie rozumie.

Tyle jako osoba po studiach nauczycielskich. Jako pełen wad chrześcijanin:
Religia to kwestia świadomego wyboru i nie może być przymusowo wtłaczana uczniom. Zmuszanie do chrześcijaństwa to działanie wbrew chrześcijaństwu.
W szkole powinna być etyka z elementami religii, historii i archeologii. Religioznawstwo nie powinno być nauczane w szkole.

Anonymous - 1 Kwietnia 2007, 08:37

kruczywiatr napisał/a
Do szkoły chodzi się nie po średnią, lecz po wiedzę. Jak średnia jest ważniejsza od wiedzy to zamiast edukacji dokonuje się patologizacja.


Oczywiście, jasne, pewnie. A ktoś powiedział, że średnia jest ważniejsza? Tylko wg mnie w konkursie na prymusa szkoły nie ma niczego złego, a powiedz mi, jak inaczej wybrać takiego jak nie na podstawie średniej. Może w ogóle nie wystawiać ocen? Hmm?
Wyobrażasz sobie taką szkołę bez ocen? Zdobywanie wysokiej średniej choćby po to, żeby miec czerwony pasek, jest motywujące dla uczniów. Od nauczycieli zależy, czy będzie się to wszystko odbywało w atmosferze fair play, czy też na zasadzie układów i na "piękne oczy". Tak też bywa, a wliczanie religii do średniej nie wpłynie korzystnie, choćby dlatego, że religia jest mniej kontrolowana niż inne przedmioty, katecheci nie mają obowiązku podawać na poczatku roku kryteriów oceniania itd., a to umożliwia dodatkowe manipulacje. Cały czas mówię o swojej szkole, nie wiem, czy tak samo jest w innych.

kruczywiatr - 1 Kwietnia 2007, 13:23

Miarodajność ocen dobrze podsumowały władze wyższych uczelni uznając, ze egzaminy wstępne na studia są konieczne, bo są.
Co do prymusów, nauczyciele nie widzą, nie wiedzą i guzik ich to interesuje, że ci prymusi kują do 2 w nocy, popadają w anoreksję, bulimię, nabywają poważnych zaburzeń psychicznych, a wszystko to dlatego, że wtłacza im się przekonanie, że we wszystkich przedmiotach muszą być dobrzy, bo liczy się "święta krowa" średnia. Taki prymus martwi się nieustannie, że jego nauczyciel sobie postanowił, że nie wystwia oceny celującej lub bardzo dobrej, bo mu się tak podoba i basta, podczas gdy w innej szkole uczniowie dostają szóstki i piątki, chociaż się nie wysilają, zrobią zrzutkę dla nauczyciela na skrzynke wódki, albo na chama ściągają - na co nauczyciele przymykają oko, tworząc patologię, bo sami też w szkole ściągali i na studiach w dodatku, bo to przecież nic złego - mają średnie 5,0. A ten prymus kując do 2 w nocy (nauka na pamięć nie jest równoznaczna z nauką ze zrozumieniem) się zastanawia czy się pod pociąg nie zrucić, bo mu nauczyciel postawił czwórkę zamiast zasłużonej piątki, co obniżyło średnią z 5,0 do 4,9 i przez to ów prymus stał się mniej konkurencyjny i będzie miał problem z dostaniem się na studia. Zresztą problem ten dotyczy wszystkich uczniów.
Nauczyciele muszą być poddawani ocenie przez uczniów, żeby wystawiane przez nich oceny miały świadectwo wiarygodności, muszą przechodzić okresowe badania psychiatryczne, muszą być weryfikowani na podstawie opinii środowiskowej.
Co do matematyki, który to przedmiot uczy logicznego myślenia, matematycy w bardzo wielu przypadkach mają za słabe przygotowanie pedagogiczne, w czym nie pomagają miesięczne praktyki szkolne na studaich, bo te praktyki powinny być całoroczne, tak jak ma to miejsce w kolegiach językowych. Bo cvo mi po nauczycielu matmy, który napisze wzór na tablicy, zada zadania i uważa, że na tym kończy się jego powinność.
Nauczyciele propagują wręcz nieuczciwość, bo wystawiają oceny według własnego widzimisię, oczerniają innych nauczycieli przed uczniami podważając autorytet szkoły i swój, uznają takie patologiczne zachowania jak ściąganie za nieszkodliwe, przyjmują prezenty od uczniów, co ma negatywne skutki, bo wchodzi im to w nawyk, swoje problemy osobiste przenoszą na uczniów zwierzając się ze swojego życia rodzinnego, a szkoła to nie gabinet psychologa dla nauczycieli, jeśli już to dla uczniów. Co najgorsze, a co ma miejsce wszędzie, nauczyciele poniżają uczniów, co skutkuje tym, że uczniowie poniżają swoich kolegów i tworzy się spirala poniżania. No i nauczyciel musi być słowny i konsekwentny.
Co do religii w szkole, pan minister Giertych chce się przypodobać pewnym środowiskom katolickim, których nie trawię, a robi to poprzez wykorzystywanie szkolnej patologii dążenia do jak najlepszej średniej każdym kosztem: zdrowia fizycznego i psychicznego, zasad moralnych, wiedzy i dojrzałości (nazywanie egzaminu wieńczącego edukację w szkole średniej egzaminem dojrzałości to idiotyzm i śmiech na sali; żeby uczniowie musieli kuć wiedzę religijną, bo im średnia podskoczy, co zaowocuje częstokroć wstrętem do religii i odniesie skutek odwrotny do zamierzonego, jak to już ma miejsce i co przejawia się w netowych wypowiedziach. I na co się zdadzą mundurki w szkole - choć jakiś standard ubioru musi być, bo odsłonięte biusty i pośladki oraz stroje rodem z cyrku dekoncentrują i odwracają uwagę - jeśli ogół mechanizmów panujących w szkole jest wadliwy.

Cytat

Oczywiście, jasne, pewnie

Typowo nauczycielska postawa, która stoi w sprzeczności z wiedzą nabytą przeze mnie na studiach, jak widać studia studiom nierówne: tkwijmy w patologii, bo się nam tego zmienić nie chce. I co z tego, że do pracy w szkole idą osoby, które się nie nadają, a jak się nadają i mają nowoczesne przygotowanie pedagogiczne to w zetknięciu z patologią szkolną dają się porwać albo zniszczyć tejże patologii, czego wierzchołkiem góry lodowej są przypadki uprawiania seksu przez nauczycieli z uczniami, rozprowadzania przez nauczycieli narkotyków w szkole, pornografii nauczycielskiej, mobbingu uczniów i powszechnego w Polsce zjawiska brania łapówek (szkoła, studia, lekarz, praca, policja, urząd - łapówka to standard, a wynika to w dużym stopniu z nabywania zachowań patologicznych przez uczniów od rodziców, w szkołach i od kolegów i koleżanek (a ci od rodziców i ze szkoły, i koło się zamyka).

Ta patologia ma też miejsce w kościele, gdzie chrześcijanie nawet mimo chodzenia na lekcję religii nie mają pojęcia o tym, do wiary w co się deklarują, co mi wczoraj wytknęli Świadkowe Jehowy (w kilku kwestiach mięli rację, ale w wielu nie, co obajwiało się brakiem odpowiedzi na moje pytania, odpowiedziami wymijającymi albo próbą zagadania mnie :) ). Ludzię chodzą do spowiedzi, ale np. kradzieży dajmy na to mydła z pracy za kradzież nie uznają i się nie spowiadają, a kradzież to kradzież, i tak to wygląda, i to nawet nie kwestia wiary ale zwykłej uczciwości. Po drugiej stronie konfesjonału też nie jest za dobrze, o takich przypadkach jak głośne wrzaski księdza już nie wspominając, taki powinien dostać zakaz spowiadania i kopa w d....

Każdy w szkole był, swoje doświadczenia ma, ale nie każdy zna szkołę od kuchni i życie pozaszkolne uczniów w szerokim spektrum. Jak się działa na jakimś polu, żeby być dobrym i osiągać dobre wyniki trzeba to pole dogłębnie zbadać i wyciągnąć obiektywne wnioski.

Anonymous - 1 Kwietnia 2007, 20:31

kruczywiatr napisał/a
Miarodajność ocen dobrze podsumowały władze wyższych uczelni uznając, ze egzaminy wstępne na studia są konieczne, bo są.


Nie odpowiedziałes na moje pytanie - czym zastąpiłbyś obecny system oceniania w szkole? Zrezygnowac z ocen w ogóle? Nie wyobrażam sobie tego. Oczywiście, mozna go zmienić, np. wprowadzić system kredytów, zresztą różnych koncepcji jest wiele. Ale w szkole muszą być oceny, one służą przede wszystkim informowaniu uczniów i ich rodziców o postępach, brakach, itp.
kruczywiatr napisał/a
Cytat:

Oczywiście, jasne, pewnie

Typowo nauczycielska postawa, która stoi w sprzeczności z wiedzą nabytą przeze mnie na studiach, jak widać studia studiom nierówne: tkwijmy w patologii, bo się nam tego zmienić nie chce.


A tu mnie ździebko zaskoczyłeś - moje przytakiwanie nie było ironią, ja uważam to, co napisałeś, za oczywistość. Ale sądzę, że widzisz tylko złe rzeczy, wszędzie patologia, wszędzie źli nauczyciele. Nie zgadzam się z tym. Patologie się zdarzają, i wśrod nauczycieli, i wśród uczniów i ich rodziców. Ale nie wrzucaj wszystkich do jednego wora, naprawdę uważasz, że wszyscy prymusi kują po nocach i świata poza nauką nie widzą. No proszę Cię, miałam takiego prymusa w swojej klasie, był normalnym dzieckiem o szerokich zainteresowaniach, bardzo zdolnym po prostu. Czy nagrodzenie go za osiągnięcia jest złem? A wspomniane przez Ciebie patologiczne przypadki dzieci wpędzanych w zaburzenia to przede są spowodowane przede wszystkim presją rodziców.

kruczywiatr napisał/a
I co z tego, że do pracy w szkole idą osoby, które się nie nadają, a jak się nadają i mają nowoczesne przygotowanie pedagogiczne to w zetknięciu z patologią szkolną dają się porwać albo zniszczyć tejże patologii, czego wierzchołkiem góry lodowej są przypadki uprawiania seksu przez nauczycieli z uczniami, rozprowadzania przez nauczycieli narkotyków w szkole, pornografii nauczycielskiej, mobbingu uczniów i powszechnego w Polsce zjawiska brania łapówek (szkoła, studia, lekarz, praca, policja, urząd - łapówka to standard, a wynika to w dużym stopniu z nabywania zachowań patologicznych przez uczniów od rodziców, w szkołach i od kolegów i koleżanek (a ci od rodziców i ze szkoły, i koło się zamyka).


To jedna strona medalu, ale chyba sam nie do końca znasz środowisko, albo miałes wyjątkowego pecha, skoro dostrzegasz tylko tyle.

BTW to raczej offtop, więc może inny wątek?

kruczywiatr - 2 Kwietnia 2007, 18:58

Nie dotrzegam tylko tyle:) Wymieniam to, co jest do zrobienia jak to się mówi "na wczoraj". To co się dzieje w szkołach przekłada się na to co dzieje się w kraju. Faktem niezprzeczalnym jest, że ogół doświadczeń szkolnych ma ogromny wpływ na postępowanie dorosłych, bo dorośli których znam bardzo często wracają myślami do czasów szkolnych i czerpią z nich wzorce zachowań (zarówno motywujące jak i demotywujące). Dlatego praca nauczyciela jest równie odpowiedzialna co praca chirurga, gdzie jeden błąd zagraża dobru pacjenta\ucznia.
System oceniania musi być bardziej rozbudowany, szczegółowy i wiarygodny, bo obecny wiarygodny nie jest. I to nie jest takie trudne do opracowania, trzeba tylko chcieć to przeprowadzić, ale niewielu pedagogom się chce i ot cały problem.

Cytat
A wspomniane przez Ciebie patologiczne przypadki dzieci wpędzanych w zaburzenia to przede są spowodowane przede wszystkim presją rodziców

Czyżby? Rodzice przerzucają odpowiedzialność na nauczycieli, a ci z kolei na rodziców. Z moich obserwacji wynika jednoznacznie że nauczyciele są w dużym stopniu odpowiedzialni za wpędzanie dzieci w zaburzenia. Bo o ile ograniczony stres ma pozytywny wpływ na proces uczenia się i zapamiętywania, co pokazują najnowsze badania, o tyle nadmierny stres ma wpływ destrukcyjny. I nauczyciele mają albo znikome albo nie mają wogóle pojęcia co się dzieje z uczniami poza murami szkoły. Wobrażenia pedagogów nijak się mają do rzeczywistości i to jest fakt.

Do zrobienia dodam jeszcze godziny zajęć szkolnych według wyników badań naukowych na ten temat oraz więcej zajęć z psychologii (praktycznej) na studiach pedagogicznych.
O uczniach i rodzicach nie piszę, bo to oddzielny temat.
Za offtop przepraszam.
A religia w szkole i tak nie przynosi rezultatów, etyka byłaby lepszym rozwiązaniem, bo analfabetyzm religijny Polaków jest porażąjący. I nie ma co drwić z Amerykanów, ich wiedzy religijnej i sposobu edukacji, najpierw warto dokładnie przyjrzeć się sobie...

Ja znam środowisko, ale nie jestem "przerobiony" przez środowisko. I na dzień dzisiejszy widzę tylko jeden sposób uzdrowienia szkolnictwa - ustawowo i odgórymi dyrektywami ministerialnymi.

Anonymous - 2 Kwietnia 2007, 19:10

kruczywiatr napisał/a
System oceniania musi być bardziej rozbudowany, szczegółowy i wiarygodny, bo obecny wiarygodny nie jest. I to nie jest takie trudne do opracowania, trzeba tylko chcieć to przeprowadzić, ale niewielu pedagogom się chce i ot cały problem.


Moim zdaniem idzie to już w dobrą stronę, nauczyciele mają obowiązek przedstawić na poczatku roku szkolnego wymagania na poszczególne oceny oraz kryteria oceniania, jest wiele procedur, których musza przestrzegać i z tego, co widzę, większość z nich to robi. Dzięki temu oceny nie są z sufitu. Ocenianie to w ogóle bardzo złożona i trudna sprawa, nie będę tego ciągnąć w tym wątku.

kruczywiatr napisał/a
I nauczyciele mają albo znikome albo nie mają wogóle pojęcia co się dzieje z uczniami poza murami szkoły. Wobrażenia pedagogów nijak się mają do rzeczywistości i to jest fakt.


Dobrze, a skąd mają się tego dowiedzieć? Rodzice, zwłaszcza dzieci z problemami, są często nieuchwytni dla nauczycieli. W dodatku wychowawca ma tak naprawdę bardzo niewiele czasu na indywidualne rozmowy z uczniami. W jaki sposob zdobywasz te wiedzę?

Rafał - 3 Kwietnia 2007, 07:19

Niesamowitym wprost zbiegiem okoliczności znalazłem się wczoraj wieczorem na chwilkę przed cudownym obrazem na Jasnej Górze. Nie było za dużo ludzi tak, że mogłem pouczestniczyć w różańcu przy samej kracie. Akurat wypadała II rocznica odejścia do domu Ojca, naszego Jana Pawła II i modliłem się o jego szybkie wyniesienie na ołtarze i dziękowałem za dar jego obecności. Chwilę po 9 wieczorem musiałem wybywać i ledwo co przebiłem się przez tłumy, które przez te kilka minut wypełniły całą kaplicę i dziedziniec. Czuć było autentyczną siłę wiary w tym miejscu. Mocne przeżycie duchowe :D
dzejes - 3 Kwietnia 2007, 07:26

Heh, no to byłeś jakieś 20 minut od mojego mieszkania, tyle mniej więcej mam od drzwi do kaplicy.
Rafał - 3 Kwietnia 2007, 07:41

Stary, padłem 100 m przed swoją chałupą, żona musiała łapać kierownicę. Jakaś #$%^%$ powiedziała, że z Wawy do Bielau szybciej przez Częstochowę. Może i szybciej, ale ładowanie mi powyżej 110 siadło i musiałem stówą sie wlec.
Ale piękne intertesiki można by tam zrobić, wystarczy mieć choćby mały, przenośny kibelek ... :wink:

dzejes - 3 Kwietnia 2007, 07:42

Tak, jasne. Interesiki... Ty nie wiesz jacy są paulini. Nawet nie próbuj niczego bez ich zgody.
Rafał - 3 Kwietnia 2007, 07:46

Podejrzewam miliony odwiedzających rocznie. Może dwa, może więcej. Trzeba ich nakarmić, umyć i wysikać. Brak jednego, drugiego i trzeciego. W promieniu 500 m od murów powinno roić się od knajp. To co jest, to wybacz, żenada.
dzejes - 3 Kwietnia 2007, 07:49

To, co jest to - wybacz - działanie świętojebliwych ojczulków.
Rafał - 3 Kwietnia 2007, 07:52

Mają wykupione całe ulice? Po drugiej stronie placu jest ciąg chałupek, jakieś księgarnie, medaliki, to jest zakonne? Musi gdzieś być czyjś wolny teren, jakaś prywatna nieruchomość, co jest, nie ma tam własności prywatnej? :shock:
dzejes - 3 Kwietnia 2007, 08:01

Ech, taki duży, a taki naiwny.

Zakonnicy postawili ogromny parking za klasztorem, wybudowali dom pielgrzyma z salami konferencyjnymi (byłem kilka razy ;) ), robią na tym duże pieniądze i nie tylko nie są zainteresowani rozbudową infrastruktury obsługującej pielgrzymów, ale wręcz sabotują takie działania. A że w Częstochowie nikt nie chce z nimi zadzierać, to sytuacja jest niestety taka, jaka jest.

Na szczęście idzie ku lepszemu. Obecny prezydent, choć z "czarnej" frakcji - już chyba zmęczył się przepychankami z zakonnikami i olał klasztor - bo niestety popularny mit, że Częstochowa żyje z Jasnej Góry jest zwykłym kłamstwem - Jasna Góra konkuruje o unijne pieniądze, nie podejmuje żadnych działań dla rozwoju miasta, nie współpracuje, a przeciętny pielgrzym przebywa w Czwie kilka godzin - w tym czasie płacąc za parking, wrzucając parę złotych do klasztornych puszek i jadąc dalej.



Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group