To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Powrót z gwiazd - Tęczowa debata

NURS - 5 Maj 2008, 19:01

Może to nie jestem najlepszym przykładem, ale zostałem wychowany przez samotną matkę. Z mojego punktu widzenia, prócz naturalną tęsknota za osobą ojca, nie mialem dzieciństwa straconego, przepieprzonego czy jakiegoś tam.
Od jednostek zależy, jakie tworzą warunki, nie od systemów.

Lump Kałmuk - 5 Maj 2008, 19:26

ihan, dzejes, ok, to nie jest tak, że wychowanie dzieci w pojedynkę jest złe i koniec. Mi jedynie chodziło o przekazywanie pewnych naturalnych wzorców (samica + samiec -> potomstwo = podtrzymanie gatunku), które w przypadku obojga rodziców jednej płci jest kompletnie zaburzone. Przypominam, że rozmowa dotyczy głownie homoseksualistów, dopiero w dalszym etapie zeszliśmy na rodziców-singli. A temat idealnej rodziny i ogółu wartości, jakie powinna przekazywać to już w ogóle chyba do dyskusji wyłącznie z platonikami
Gustaw G.Garuga - 5 Maj 2008, 19:32

Tak jakby dziecko wychowane przez parę homoseksualną miało się nigdy nie dowiedzieć, skąd się dzieci biorą :roll:

Sprzeciw wobec związków homoseksualnych ma naturę czysto emocjonalną; nie jest przez to mniej wartościowy, tylko przykro czytać, kiedy ktoś racjonalizuje to, czego zracjonalizować się nie da.

Fidel-F2 - 5 Maj 2008, 19:33

Martva napisał/a
Czyli co, samotnym matkom i ojcom trzeba dziecko zabrać, czy dokwaterować osobę płci odmiennej?
z tego rozumiem, że stawiasz na równi wychowanie dziecka przez parę i przez singla ergo w aspekcie wychowania dziecka, istnienie małżeństw to zbędna fanaberia nie przynosząca niczego pożytecznego. Jeśli źle rozumiem, to pokaż w którym miejscu, proszę.
Fidel-F2 - 5 Maj 2008, 19:43

Gustaw G.Garuga napisał/a
Tak jakby dziecko wychowane przez parę homoseksualną miało się nigdy nie dowiedzieć, skąd się dzieci biorą

Sprzeciw wobec związków homoseksualnych ma naturę czysto emocjonalną; nie jest przez to mniej wartościowy,
no Gustaw, Ty wierzysz w to co piszesz?

Jest mniej wartościowy bo krzywi psychikę dziecka. Po pierwsze, z definicji, dziecko musi być wychowane w oderwniu od rodzica biologicznego. Sam ten fakt juz jest fatalny. Poza tym utrwala złe wzorce mogące zaburzać rozwój psychiczny.

Lump Kałmuk - 5 Maj 2008, 19:44

Mam wrażenie Gustawie, że znów zostałem źle zrozumiany. I wcale nie próbuję niczego racjonalizować, bo do tego potrzebowałbym jakiegokolwiek argumentu, badań socjologicznych (które też mogą nie być wiarygodne) itp. To jest mój własny pogląd na sprawę, nie poparty żadną "racją". Mi jedynie chodzi o to, że dziecko pewne wzorce czerpie od rodziców. Osobiście uważam, że powinny to być wzorce "naturalne" i jest to moje prywatne zdanie. Chodzi mi o wzorce emocjonalne. I nie ma to nic wspólnego z techniczną stroną rozmnażania.
dzejes - 5 Maj 2008, 19:47

Fidel-F2 napisał/a
Po pierwsze, z definicji, dziecko musi być wychowane w oderwniu od rodzica biologicznego. Sam ten fakt juz jest fatalny.


Adopcje won. Bawisz się w Rafała bis?

Lump Kałmuk napisał/a

Chodzi mi o wzorce emocjonalne. I nie ma to nic wspólnego z techniczną stroną rozmnażania.


Wzorce emocjonalne, nie mające nic wspólnego z techniczną stroną rozmnażania tak samo przekażą dwie panie.

NURS - 5 Maj 2008, 19:49

Fidel-F2 napisał/a
istnienie małżeństw to zbędna fanaberia nie przynosząca niczego pożytecznego. Jeśli źle rozumiem, to pokaż w którym miejscu, proszę.


W sumie tak. Zważywszy ilość rozwodów i cały ten towarzyszący im burdel, można przyjąć taką tezę, że przy obecnym światopoglądzie ludzi małżeństwa są fanaberiami. W wielu przypadkach. w bardzo wielu przypadkach. Zastapienie ich umowami cywilno prawnymi bez cyrku w kościołach niczego by tak naprawdę nie zmieniło.


edit. na rzeczonej Jamajce, która niedawno odwiedziłem, sporo facetów ma dzieci z kilkoma kobietami. Jest to trynd, w tamtejszej kulturze dominujący. Nasza przewodniczka przywołała np. sprzątaczkę jej domu, która ma piątkę z czterema facetami. i wszystkie są kochane po równi, ojcowie *beep* mają, ale co moga na nie dają.
I mówimy o kraju w którym religia jest o wiele ważniejsza, niż u nas.
I nikt z tego powodu nie robi wielkiego halo.

Fidel-F2 - 5 Maj 2008, 19:51

dzejes, adopcje to jest próba naprawienia zła które już się wydarzyło, stawianie dziecka w takiej sytuacji z premedytacją, to dla mnie sukinsyństwo.

a ten drugi cytat to nie mój

dzejes - 5 Maj 2008, 19:53

Fidel-F2 napisał/a
dzejes, adopcje to jest próba naprawienia zła które już się wydarzyło, stawianie dziecka w takiej sytuacji z premedytacją, to dla mnie sukinsyństwo.


Czyli samotna matka nie ma prawa związać się z mężczyzną nie będącym ojcem dziecka, bo to sukinsyńswto?

Hmm... mam to dziwne uczucie deja vu....

NURS - 5 Maj 2008, 19:55

A ja nawet coś więcej... :twisted:

powtórzę edit: edit. na rzeczonej Jamajce, która niedawno odwiedziłem, sporo facetów ma dzieci z kilkoma kobietami. Jest to trynd, w tamtejszej kulturze dominujący. Nasza przewodniczka przywołała np. sprzątaczkę jej domu, która ma piątkę z czterema facetami. i wszystkie są kochane po równi, ojcowie *beep* mają, ale co moga na nie dają.
I mówimy o kraju w którym religia jest o wiele ważniejsza, niż u nas.
I nikt z tego powodu nie robi wielkiego halo.

Gustaw G.Garuga - 5 Maj 2008, 19:55

Fidelu, moim zdaniem nie musi krzywić, odrywać, zaburzać; miłość może wiele, bardzo wiele nadrobić. Żeby było jasne - nie ujmuję nic małżeństwom, rodzinom tradycyjnym; są one i zawsze będą najczęstszym i najbardziej pożądanym ośrodkiem wprowadzania w świat nowych ludzi. Nie znaczy to jednak, że są ośrodkiem idealnym i jedynym. Protestuję przeciwko odsądzaniu od czci i wiary małżeństw i rodzin innego typu tylko dlatego, że są inne. Bo rzecz w tym, że jak czytam te argumenty przeciwko związkom homoseksualnym i adopcjom przez nie dzieci to widzę albo argumenty emocjonalne, albo pokrętne argumenty racjonalne, które trzeba opatrywać zastrzeżeniami, że to, że tamto itd. Jest to zupełnie naturalne, bo rzecz jest względnie nowa i nieznana; jestem jednak przekonany, że za lat *dziesiąt będzie to rzecz tak naturalna, jak fakt, że czarni mogą podróżować z białymi ramię w ramię w tych samych autobusach. Świat się nie skończy, ludzie pozostaną ludźmi, może nawet będą trochę szczęśliwsi.
Fidel-F2 - 5 Maj 2008, 19:57

NURS, ale nie o to mi chodzi, cywilnoprawne, koscielne czy na kocią łapę, to zupełnie obojetne. A rozwody to objaw rosnącego konsumpcjonizmu i "należymisię". Wszystko ma być łatwo, przyjemnie, bez wysiłku, bez poświęceń, bez odpowiedzialności, żeby cycki się nie popsuły, żeby dziecko za wiele nie wymagało, żeby paatner był idealny jak w Cosmopolitan. Przecież to tylko ważne żeby na nowy plazmowy telewizor było i żeby nic głowy nie zawracało. Zwłaszcza wieczorem, przed telewizorem.
dzejes - 5 Maj 2008, 19:59

Ja *beep*, Fidel, całkiem Cię pokręciło. Strzel se może setkę na rozluźnienie zwieraczy mózgu.
Fidel-F2 - 5 Maj 2008, 20:07

dzejes, przeczytaj jeszcze raz co zacytowałeś a potem spróbuj mnie zapytać tez jeszcze raz ale raczej o co innego. Jak nie, to szkoda gadania.

Gustaw G.Garuga napisał/a
Fidelu, moim zdaniem nie musi krzywić, odrywać, zaburzać; miłość może wiele, bardzo wiele nadrobić.
dobrze, że przyznajesz, że trzeba nadrabiać, a jeśli trzeba nadrabiać to znaczy, że jest ułomność. Ja też nie twierdzę, że każde dziecko wychowane przez homoseksualistów będzie dewiantem, twierdzę natomiast, że będzie miało gorsze warunki.
Gustaw G.Garuga napisał/a
Protestuję przeciwko odsądzaniu od czci i wiary małżeństw i rodzin innego typu tylko dlatego, że są inne.
zgoda pełna, nie dlatego, że sa inne ale, że gorsze.

W związku z powyzszym, nie widze powodu by pochwalać zrównanie związków hetero i homo pod kazdym względem. Widze natomiast powód by się temu sprzeciwiac.

Fidel-F2 - 5 Maj 2008, 20:11

dzejes napisał/a
Ja *beep*, Fidel, całkiem Cię pokręciło. Strzel se może setkę na rozluźnienie zwieraczy mózgu.


dzejes, ja wiem, dla Ciebie dziecko jest gościem którego można wyprosić gdy za dużo jeść woła. Co za gadka o psychice, na ch... mu ta psychika, niech się cieszy, ze nie śpi w piwnicy.

Lump Kałmuk - 5 Maj 2008, 20:11

dzejes napisał/a


Wzorce emocjonalne, nie mające nic wspólnego z techniczną stroną rozmnażania tak samo przekażą dwie panie.

No właśnie mi tylko i wyłącznie chodziło o to, że ja nie jestem tego tak bardzo pewien. Oczywiście nie mam nic na swoje poparcie, ale nie podejrzewam, abyś Ty również czymś niezbitym dysponował.

dzejes - 5 Maj 2008, 20:12

Fidel-F2 napisał/a
dzejes, przeczytaj jeszcze raz co zacytowałeś a potem spróbuj mnie zapytać tez jeszcze raz ale raczej o co innego. Jak nie, to szkoda gadania.


Sam przeczytaj co nastękałeś. Czym pod względem genetycznym różni się kobieta wychowująca dziecko swojej partnerki od robiącego to samo mężczyzny?

Głupio się czuję, mógłbym cytować dyskusję sprzed tygodnia? Może przeczytaj.

Zostawiam tak miło rozpoczętą dyskusję, w końcu trzeba się przewietrzyć ;) co i Tobie polecam.

Piech - 5 Maj 2008, 20:13

Ale o co Ci chodzi dzejesie? bo oprócz chamskiej odzywki nie zauważyłem w Twojej wypowiedzi najmniejszej choćby treści.
Fidel-F2 - 5 Maj 2008, 20:15

dzejes napisał/a
Sam przeczytaj co nastękałeś. Czym pod względem genetycznym różni się kobieta wychowująca dziecko swojej partnerki od robiącego to samo mężczyzny?
niczym, czemu o tym wspominasz? co to ma do rzeczy?
NURS - 5 Maj 2008, 20:16

Fidel-F2 napisał/a
NURS, ale nie o to mi chodzi, cywilnoprawne, koscielne czy na kocią łapę, to zupełnie obojetne. A rozwody to objaw rosnącego konsumpcjonizmu i należymisię. Wszystko ma być łatwo, przyjemnie, bez wysiłku, bez poświęceń, bez odpowiedzialności, żeby cycki się nie popsuły, żeby dziecko za wiele nie wymagało, żeby paatner był idealny jak w Cosmopolitan. Przecież to tylko ważne żeby na nowy plazmowy telewizor było i żeby nic głowy nie zawracało. Zwłaszcza wieczorem, przed telewizorem.


A przepraszam, jaką tezę stawiasz? O co ci chodzi, sprecyzuj.
Zapytałeś, odpowiedziałem.
To wszystko fikcja. w kulturze dwudziestegopierwszego stulecia małżeństwa są fikcją. Ilość tragedii w rodzinach zaczyna być zatrważająca, między innymi z powodów, o których piszesz.

dzejes - 5 Maj 2008, 20:16

Piech napisał/a
Ale o co Ci chodzi dzejesie? bo oprócz chamskiej odzywki nie zauważyłem w Twojej wypowiedzi najmniejszej choćby treści.


Po co treść? Treść to coś, co rezerwuję dla ludzi, którzy oferują to samo. Dla Fidela starczy trochę chamskich odzywek.

ihan - 5 Maj 2008, 20:19

Widzisz Fidel, a gdyby ktoś w mojej konkretnej sytuacji powiedział, że samotny rodzic to ułomność, gorszość i co tam jeszcze raczyłeś napisać, to bym mu przyłożyła z glana, dała w zęby i do końca życia się nie odzywała. Bo taka osoba nie jest partnerem do rozmowy. Bo można tak sobie pieprzyć o statystykach, teoriach i różnych bzdurach a sytuacje są różne, ludzie są różni i wrzucanie do jednego worka to dla mnie wyraz ograniczenia umysłowego i na siłę upewniania się, że przyjęty przez nas model życia jest słuszny. Dla nas, może jest, ale to nie znaczy, że dla wszystkich. A sprowadzanie rozwodów do wygody, cóż. Równie wygodne jest zakładanie rodziny i sprawianie sobie dziecka żeby nie być innym, gorszym i wytykanym palcami.
Gustaw G.Garuga - 5 Maj 2008, 20:19

Fidelu, a więc ułomności trzeba eliminować, najlepiej po werdykcie zatwierdzonym przez pełnosprawnych, którzy orzekną, dlaczego ułomny z zasady nie ma szans im dorównać... Niestety, widzisz tylko to, co chcesz widzieć i stosujesz zasadę "wątpliwości rozstrzygamy na niekorzyść", co samo w sobie jest przykre, a jeśli przekłada się na stosunek do innych, to jest przykre w dwójnasób.

Jeśli nie ta rozmowa, to czas rozstrzygnie ten spor; ja jestem spokojny o wynik.

Fidel-F2 - 5 Maj 2008, 20:23

NURS napisał/a
To wszystko fikcja. w kulturze dwudziestegopierwszego stulecia małżeństwa są fikcją. Ilość tragedii w rodzinach zaczyna być zatrważająca, między innymi z powodów, o których piszesz.
no dobrze, ale to nie powód by to popierać osłaniając się tarczą tolerancji i praw jednostki
Piech - 5 Maj 2008, 20:30

NURS napisał/a
w kulturze dwudziestegopierwszego stulecia małżeństwa są fikcją

Piszesz z jakiego punktu widzenia? Gdzie to obserwujesz? W realu czy w mediach?

Fidel-F2 - 5 Maj 2008, 20:48

ihan, nie wnikasz w to co piszę (ja wiem, ze nie ma obowiązku, ale jesli jednak odpowiadasz to doradzałbym), albo ja jestem niejasny.
ihan napisał/a
Widzisz Fidel, a gdyby ktoś w mojej konkretnej sytuacji powiedział, że samotny rodzic to ułomność, gorszość i co tam jeszcze raczyłeś napisać, to bym mu przyłożyła z glana, dała w zęby i do końca życia się nie odzywała
nigdzie nie twierdzę, że samotny rodzić jest gorszy tylko dlatego, że jest samotny. Z pewnością znajdzie sie niejeden samotny rodzic który będzie o niebo lepszą rodziną dla dziecka niz masa tradycyjnych, pełnych rodzin. Ale to niczego nie zmienia. Bo będe zawsze twierdził ze para kochających rodziców, to lepiej niz jeden kochajacy rodzic.
ihan napisał/a
Bo można tak sobie pieprzyć o statystykach, teoriach i różnych bzdurach a sytuacje są różne, ludzie są różni i wrzucanie do jednego worka to dla mnie wyraz ograniczenia umysłowego i na siłę upewniania się, że przyjęty przez nas model życia jest słuszny.
zrozumiałem tyle, że sam nie wiem czy zyję jak należy i szukam potwierdzenia swych wyborów w dyskucji na forum. ihan, ja naprawde zazdroszczę umysłu zdolnego do kombinowania takich sztuczek.
ihan napisał/a
Równie wygodne jest zakładanie rodziny i sprawianie sobie dziecka żeby nie być innym, gorszym i wytykanym palcami.
a to w związku z czym?

Gustaw G.Garuga napisał/a
Fidelu, a więc ułomności trzeba eliminować, najlepiej po werdykcie zatwierdzonym przez pełnosprawnych, którzy orzekną, dlaczego ułomny z zasady nie ma szans im dorównać...
Gustawie, a więc ułomności warto mnożyć? po to są paraolimpiady by każdy mógł startować z w miarę równymi szansami ale planowe przystosowywanie zdrowych zawodników do spełnienia kryteriów dopuszczających do takiej olimpiady jest niehalo

Gustaw G.Garuga napisał/a
Jeśli nie ta rozmowa, to czas rozstrzygnie ten spor; ja jestem spokojny o wynik.
ja tez jestem spokojny, wiem, że na Twoje wyjdzie, świat się toczy i tego nie da się powstrzymać, tyle że moim zdaniem nie toczy sie w dobrym kierunku.
Gustaw G.Garuga - 5 Maj 2008, 20:52

A Ty nadal zakładasz księżycowo, że tylko ludzie wychowani w tradycyjnych rodzinach są "zdrowi". Oj oj oj...
NURS - 5 Maj 2008, 20:52

W realu, piechu. mialem to szczęście pracować dla mediów, wiem, jak są tworzone i czym się kierują. na mnie raczej nie działają.
W ostatnich trzech latach obserwowałem rozpad wielu małżeństw moich znajomych, związek w którym żyłem także się rozpadł. Statystyki jedynie potwierdzają te obserwacje.
I wcale nie jestem z tego powodu zadowolony.
Natomiast jako dziecko wychowane przez samotną matke mialem, w odróznieniu od wielu dyskutantów możliwośc obserwacji zjawiska na wlasnej skórze i twierdzę, że pitolicie.
Dwoje rodziców moze wychować gorzej dzieciaka, niż samotny, albo para gejów. Zachowania jednostek wazniejsze są od ustalanych wzorców.

NURS - 5 Maj 2008, 20:53

Gustaw G.Garuga napisał/a
A Ty nadal zakładasz księżycowo, że tylko ludzie wychowani w tradycyjnych rodzinach są zdrowi. Oj oj oj...


Josef Fritzl przykładem takiego modelu rodziny!



Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group