To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Słoneczna loteria - Słońce i stokrotka - zagadki logiczne

Czarny - 23 Kwietnia 2007, 13:12

Count znowu kręci ;P: Taśmę można przygotować wcześniej, przewinąć i dopiero palnąć sobie w łeb. :evil:
gorbash - 23 Kwietnia 2007, 13:16

Dawaj Slowik :D
Zdradzil go kombinezon strazacki i byc moze topor :)

Czarny - ale na tasmie byl wystrzal

Czarny - 23 Kwietnia 2007, 13:18

To sorry, nie doczytałem :oops:

Ale jakbym się chciał uprzeć, to mógł być wystrzał z no. torebki papierowej ;P:

Słowik - 23 Kwietnia 2007, 13:20

Nie ma tak dobrze, pokombinujcie teraz :)

Cytat
Czterech przyjaciół udało się na ryby. Postanowili współzawodniczyć ze sobą i opracowali następującą skalę porównawczą: kto złapie suma, otrzyma 5 punktów. Kto złapie szczupaka dostanie 4 punkty, płotka to 2 punkty a uklejka 1 punkt.
Wszyscy zdobyli łącznie 18 punktów. Najmniej punktów zdobył Bogdan, choć złowił najwięcej ryb. Każdy z wędkarzy uzyskał inną liczbę punktów niż pozostali. Panowie Bogdan i Cezary łącznie zdobyli tyle punktów, ile zdobyli panowie Adam i Darek razem. Złapano 3 ukleje. Darek złowił więcej ryb niż Adam.
Ile i jakie ryby złowili poszczególni panowie?

hrabek - 23 Kwietnia 2007, 13:24

Bogdan - 3 ukleje
Cezary - szczupak i plotka
Adam - Szczupak
Darek - Sum

Słowik - 23 Kwietnia 2007, 13:30

Błąd: Darek złowił więcej ryb niż Adam.
hrabek - 23 Kwietnia 2007, 13:35

True, my bad. W takim razie Darek 2 plotki, Adam Sum. Reszta bez zmian. Jak spisywalem zaleznosci, to napisalem D>A, a pozniej potraktowalem to jako liczbe punktow.
Słowik - 23 Kwietnia 2007, 13:39

Zgadza się, zadajesz Hrabio Nidzicki :P
hrabek - 23 Kwietnia 2007, 13:42

To ja dalej bez liczenia:

Dwaj mężczyźni grają w nietypową grę. Każdy z nich, na zmianę kładzie na kwadratowym stoliku cygaro (ucięte z jednej strony). Cygara nie mogą w żaden sposób dotykać siebie nawzajem. Przegrywa ten, kto nie będzie miał możliwości położenia cygara w trakcie swojej tury. Zakładamy, że stolik ma pole nie mniejsze niż metr kwadratowy, a cygaro ma długość ok. 10cm. Jednak dokładne rozmiary nie są podane! Jaka jest taktyka w której rozpoczynający zawsze zwycięża?

Ixolite - 23 Kwietnia 2007, 14:14

Położenie cygara na samym środku?
hrabek - 23 Kwietnia 2007, 14:18

I co dalej? W jaki sposob to cygaro polozyc?
Ixolite - 23 Kwietnia 2007, 14:24

Uciętym końcem na sztorc?
hrabek - 23 Kwietnia 2007, 14:29

A w jaki sposob uciete cygaro postawione na sztorc zapewni zwyciestwo samo w sobie? Jaka powinna byc dalsza taktyka?
hrabek - 23 Kwietnia 2007, 15:00

Odpowiadam, bo musze leciec:

Rzeczywiscie najpierw stawia sie na sztorc cygaro na srodku strolu, a pozniej doklada sie kolejne cygara symetrycznie do przeciwnika. Ixolite w zasadzie moze zadac, bo mam wrazenie, ze zagadke rozwiazal, tylko nie moglem z niego wydobyc pelnej odpowiedzi. O 19 przychodzi elam, wiec jeszcze troche musicie sobie radzic bez niej :)

elam - 23 Kwietnia 2007, 17:13

przyszlam wczesniej, niech Ixi zadaje :D
hrabek - 24 Kwietnia 2007, 08:24

Wow, super zabawe macie beze mnie, jak widze :twisted:
Lump Kałmuk - 26 Kwietnia 2007, 09:19

Jakoś zapomnano o tym temacie, więc go trochę odświerzę. Mam nadzieję, że ta zagadka jeszcze nie szła :)
Cytat
Mala zagadka:
Co jest wieksze niz Bóg?
Co jest bardziej zle niz diabel?
Biedni maja to,
Szczesliwi potrzebuja tego,
A jezeli to zjesz, to umrzesz

Azirafal - 26 Kwietnia 2007, 10:09

Nic?

Chyba było, ale głowy nie dam.

Lump Kałmuk - 26 Kwietnia 2007, 10:19

:bravo Azirafal, Zadawaj dalej :D
Chociaż niektórzy mówią, że z definicji nic = flaszka na dwóch :lol:

hrabek - 26 Kwietnia 2007, 10:26

Bylo takie opowiadanie Lema o maszynie, ktora robila rzeczy na "n". I za tym opowiadaniem, parafrazujac wypowiedz jednego z bohaterow "jedzenie nic" i "niejedzenie nic" to dwie zupelnie rozne sprawy. Widze tu glebszy problem filozoficzny dotyczacy prawidlowosci podanego rozwiazania zagadki.

Ale nie bede sie klocil. Ciesze sie, ze watek odzyl :)

Azirafal - 26 Kwietnia 2007, 10:46

Pamiętam... "Zniknęła" murkwie, pćmy, a odtworzyła nienawiść, niezgodę i niepewność :P

Ja nie umiem zadawać zagadek, ale ok:

"Znalazł ją w lesie i przyniósł do domu w ręku, ponieważ nie mógł jej znaleźć.
Im dłużej jej szukał, tym bardziej ją czuł.
Gdy w końcu znalazł - wyrzucił ją"

Głupie, ale dość zabawne :P

hrabek - 26 Kwietnia 2007, 11:12

Jakas wesz? Albo drzazga.
Azirafal - 26 Kwietnia 2007, 11:27

Drzazga, aye :P :bravo

Dawaj coś bardziej zajmującego, count :mrgreen:

Rafał - 26 Kwietnia 2007, 11:33

Dla chętnych: http://www.mini.pw.edu.pl...ia/zadrozw.html
hrabek - 26 Kwietnia 2007, 11:38

Z dlugim wprowadzeniem. Uwielbiam takie:

Do murów miasta pozostało jeszcze kilka kilometrów, gdy mądry filozof uzbecki i człowiek wielce doświadczony, Hodża Nasredin, spojrzał na słońce. Zorientował się, że przed zapadnięciem zmierzchu, a więc i zamknięciem bram miejskich, nie zdąży dotrzeć do Buchary. Zboczył więc nieco z drogi i pośród odłamów skalnych wyszukał miejsce osłonięte od wiatrów pustynnych. Tu rozesłał derkę i wkrótce zmorzył go sen. Pośrodku nocy zbudziły mędrca odgłosy ożywionej rozmowy. Domyślił się, że po drugiej stronie skał przygotowuje się do noclegu kilku podobnie jak i on spóźnionych wędrowców. Trochę z nudów, a trochę z ciekawości Hodżai Nasredin począł przysłuchiwać się rozmowie przybyszów. Już po chwili błogosławił ostrożność, która kazała mu się skryć w cieniu skał. Sądząc bowiem z rozmowy, jaka toczyła się obok, sąsiedzi zza skały byli po prostu rozbójnikami - w poszukiwaniu łupów wybierali się właśnie do Buchary. Nietrudno było zorientować się, że nieznajomi pochodzili z różnych krajów, różnymi bowiem władali językami. I chociaż każdy z rzezimieszków znał język dwóch narodów, żaden z języków nie był znany przez wszystkich, nie mogli więc prowadzić wspólnej rozmowy, Hodża, przysłuchując się uważnie słowom płynącym zza kamieni, poznał imiona nieznajomych, rozróżnił języki, jakimi władali. Wkrótce wiedział już o nich wiele. Szajka składała się z czterech mężczyzn, posługujących się językami: perskim, tureckim, greckim i ormiańskim. Najmłodszy z rzezimieszków Salal, nie znający wcale perskiego, odgrywał rolę tłumacza, gdy stary Pers Abdul chciał porozumieć się z Mohammedem. Natomiast pochodzący z Bosforu Mohammed mówił doskonale po turecku i swobodnie porozumiewał się z Jussupem, chociaż ten nie potrafił wybąkać w tym języku ani słowa. Z prowadzonych za skałą rozmów wynikało, że Salal, Abdul i Jussup nie znali takiego języka, w którym wszyscy trzej naraz mogliby porozumiewać się bez przeszkód. Po dłuższym nasłuchiwaniu Hodża nabrał przekonania, że w szajce nie było nikogo, kto mówiłby zarówno po ormiańsku, jak i po turecku. Gdy gwiazdy nieco zbladły, co było niechybną oznaką zbliżającego się świtu, Hodża Nasredin cichuteńko wysunął się spomiędzy kamieni i oddalił się ostrożnie stąpając. Chciał co rychlej dobrnąć do Buchary, by powiadomić naczelnika straży miejskiej o groźbie zawisłej nad majątkami spokojnych mieszkańców miasta. Znał liczebność szajki i imiona opryszków. Na podstawie podsłuchanych rozmów wiedział, jakimi językami władał każdy z nich. Tak więc władze miejskie nie powinny mieć kłopotu z ich zidentyfikowaniem.

Jakimi dwoma językami władał każdy z rzezimieszków ?

Czarny - 26 Kwietnia 2007, 11:51

Salal: grecki i ormiański
Abdul: perski i ormiański
Mohammed: turecki i grecki
Jusup: grecki i perski

Azirafal - 26 Kwietnia 2007, 11:51

Mohammed - turecki + grecki
Salal - grecki + ormiański
Abdul - perski + ormiański
Jussup - grecki + perski

EDIT => Arrrgh, spóźniłem się :P Cholerne spisywanie licznikó w pracy ;)

hrabek - 26 Kwietnia 2007, 11:57

Brawo Czarny. Osmielisz sie cos zadac?

Azi tez dobrze, ale o ulamek minuty za pozno ;)

Czarny - 26 Kwietnia 2007, 12:00

Ośmieliłbym się jakbym coś miał, ale nie mam (choć tez czytywałem Hodżę N.). Niech zadaje Azirafal, albo inny chętny.
hrabek - 26 Kwietnia 2007, 12:07

Ja jestem chetny, to sobie pozwole:

Do Ośrodka Doświadczalnego Ziemian przybyło trzech Selenaków. Po wstępnej wymianie grzecznościowych zwrotów Marcin - młody uczony z dalekiej Ziemi - spróbował skierować rozmowę na interesujące go tory. Zagadnął więc swych gości:

- A czy wiadomo wam, że wczoraj wieczorem miałem także wizytę waszych współplemieńców, trzech tęgich Selenaków?

- Hi, hi - zachichotał w odpowiedzi najniższy z przybyszów.

- Hi, hi, hi - zaniósł się przenikliwym chichotem Selenak najwyższy.

- ... Marcin spojrzał na nich zaskoczony. Zdumienie pozbawiło go daru wymowy. Minęła dłuższa chwila, zanim wyjąkał:

- O co chodzi? Z czego się śmiejecie? Czy powiedziałem coś niestosownego?

Pierwszy ochłonął Selenak średniego wzrostu.

- Drobiazg, Istoto z Ziemi. Po prostu nas nie rozpoznałeś. To my bowiem byliśmy u ciebie w czasie, który nazywasz dniem wczorajszym.

- Wy? Żartujecie chyba? Moi wczorajsi goście byli wszakże jednakowego wzrostu. Dobrze widziałem. Pomiędzy sobą różnili się wyłącznie tuszą...

- Nie zaprzeczysz jednakże, że prosiłeś swych gości, aby wyjawili ci tajemnicę znaków wyrytych w Szafirowej Grocie?

- Rzeczywiście, prosiłem. Ale... skąd o tym wiecie?

- Mówiłem ci przecież, Istoto z Ziemi, że to my zł ożyliśmy ci wczoraj wizytę.

- Trudno w to uwierzyć. No, bo w jaki sposób w tak krótkim czasie potrafiliście dokonać krańcowych przemian wswoim wyglądzie? Czy to w ogóle możliwe, abyście po kilkunastu zaledwie godzinach z tęgich Selenaków przeistoczyli się w istoty szczupłe, z osobników o jednakowym wzroście, a różnej tuszy, wystrzelili raptem na trzy różne wysokości?

- Zapewniam cię. Istoto z Ziemi, że w zjawisku tym nie kryje się nic niezwykłego. To tylko normalne prawidła przemiany materii, najzwyklejsze prawo regeneracji komórek rządzące naszymi organizmami. Wszystkie, bez wyjątku, stworzenia żyjące na naszej planecie poddane są tym prawom, wszyscy muszą regenerować składniki swego, jak byś to zapewne nazwał, ciał a. Naturalnie .jedni czynią to w tempie szybszym, natomiast inni - w wolniejszym. Nawet u najprostszych osobników podział komórek następuje w tempie niemal błyskawicznym. Oczywiście, jeśli mierzyć upływające chwile według waszego czasu. No, a ponieważ wiele naszych komórek ustrojowych posiada dodatkową zdolność przemieszczania się, nasz wygląd zewnętrzny ulega częstym i dość gruntownym zmianom. Tym właśnie różnimy się od pozostałych gatunków, znacznie od nas powolniejszych i bardziej prymitywnych.

Selenak wygłosił z dumą swą przydługą tyradę. Przy ostatnich słowach wykrzywił się nawet, usiłując koślawym grymasem naśladować uśmiech człowieka. Z dalszej rozmowy wynikało, że trzej Selenacy po wczorajszej wizycie w Ośrodku naradzali się pomiędzy sobą, co czynić dalej z tajemnicą niezwykłych znaków. Ponieważ obradowali w tym samym czasie, w którym dokonywały się ich przemiany z osobników tęgich, o jednakowym wzroście, na istoty szczuplejsze, lecz różnego wzrostu, nic tedy dziwnego, że w opowiadaniu mówiąc o sobie podkreślali raz jedną, to znów drugą cechę. Naturalnie, dla Selenaków nie miało to żadnego znaczenia, oni bowiem wiedzieli, kto kim był. Natomiast dla Marcina nadążanie za sensem słów Istot Tutejszych wymagało nie lada wysiłku. Gdyby nie włączono magnetofonu, trudno byłoby mu ustalić fakty.

Oto jakie informacje zanotowane były na taśmie. Selenak najwyższy uzgodnił z osobnikiem średniego wzrostu - który znalazł dwie tabliczki z niezwykłymi znakami w sąsiedztwie Szafirowej Groty i przechowywał je pieczołowicie - że przekażą je do dyspozycji Marcina. Temu przez długi okres przeciwny był najtęższy z Selenaków. Po przeciągających się debatach najszczuplejszy z wczorajszych gości zdecydował się ofiarować posiadane tabliczki z tajemnymi znakami Istotom z Ziemi, jednakże pod warunkiem uzyskania na to zgody rady plemienia. Postąpił, jak zdecydował. Rada nie stawiała żadnych sprzeciwów i teraz oto zagadkowe tabliczki spoczywały na pulpicie przed zamyślonym Marcinem, który usiłował zidentyfikować wczorajszych gości z dzisiejszymi.

Ustal który z Selenaków przeistoczył się w którego?



Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group