To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Piknik na skraju drogi [książki/literatura] - Ostatnio czytane

Freja - 30 Grudnia 2012, 18:19

Umberto Eco "Cmentarz w Pradze" - pierwsze rozdziały bardzo dobre. Niestety w miarę czytania zaczęło pojawiać się coraz więcej fragmentów zwyczajnie nużących. Zabrakło akcji, napięcia, budowania nastroju.
Terry Pratchett "Trzy wiedźmy" - bardzo fajne:)
Jacek Piekara "Ani słowa prawdy. Opowieści o Arivaldzie z Wybrzeża" - czyta się dobrze, jednak opowiadania o Mordimerze Modderdinie są o wiele bardziej wciągające.

cranberry - 30 Grudnia 2012, 18:41

Fidel-F2 napisał/a
cranberry napisał/a
eksperyment myślowy osadzony w takiej zupełnie naszej współczesnej obyczajówce
znaczy?

No, że była opisana współczesna Polska z różnymi smaczkami i "co by było gdyby" - co by było gdyby ksiądz miał objawienie. Tu, w naszych realiach. Co by z tego mogło wyniknąć. I to mi sie podobało - że te realia były nasze i sposób ich opisania. Tyle pamiętam.

Chal-Chenet - 31 Grudnia 2012, 09:07

Jeszcze raz o "Mocy Wyzwolonej" Seana Williamsa, tym razem w dłuższej postaci.
ihan - 31 Grudnia 2012, 09:12

Męczę PLO tom IV (po poprzednim odświeżeniu 1-3). Omijam wspomnienia Filara, ale i tak idzie jak krew z nosa. Jak skończę, wlezę w wątek autora i ponarzekam.
jewgienij - 31 Grudnia 2012, 09:44

Rozmowy Sapkowskiego z Beresiem - jak zgadzam się z poglądami ( miłość do kotów, literatury, języków, nienawiść do Kościoła i narodowych czarów) tak maniera Mistrza jest nieznośna i drażniąca w tych rozmowach. Specjalnie puściłem sobie na Ju Tiub sceny z Sapkowskim w roli mówcy, ażeby sprawdzić, czy taki bucowaty naprawdę - i otóż nie, zupełnie sympatyczny.
Lektura wszakoż nieprzyjemna.
ED. W dodatku Bereś jest słabym dyskutantem, opowiada farmazony, a Sapkowskiego przepytuje z takich tematów, jakby gadał z filozofem, a nie autorem Fantasy. Nic z tego nie wynika, bo panowie na tematy Wielkie nie maja żadnego oryginalnego spojrzenia, raczej banalne albo żadne, Mistrz się wkurza na takie wypuszczanie, tamten drąży, ech. Nie jest to uczta intelektualna, sam pomysł wywiadu rzeki chybiony, niczego nowego o autorze się nie dowiedziałem.

Przy okazji tom opowiadań Mistrza - dalej się czyta, choć równocześnie przerabiam Brzezińską, i językowo jest ona sto razy lepsza, choć mniej efekciarska i zmanierowana, bardziej wybredna, jeśli chodzi o żarty i melodramatyzm, przez co, wedle mnie, nie zyskała takiej popularności. Z drugiej strony to AS był pierwszy, więc miała łatwiej.

Trochę mam za dużo Fantasy, za którą nie przepadam, trzeba będzie potraktować jakimś Lemem na wytrzeźwienie.

nureczka - 31 Grudnia 2012, 10:03

Cytat
trzeba będzie potraktować jakimś Lemem na wytrzeźwienie.

Bardzo słuszna koncepcja. Popieram.

jewgienij - 31 Grudnia 2012, 10:05

Na wszelkie zło Lem albo Anna Karenina :D
corpse bride - 31 Grudnia 2012, 10:25

Właśnie, ostatni tom Wojny i pokoju nadal zalega mi w łóżku, a zostało jakieś kilka stron, tyle, że są to strony refleksji historiozoficznej... Lubię stary rodzaj powieści, gdzie wszystko się kończy w dopowiedziany sposób, zazwyczaj epilogiem, ale tym razem obejrzenie bohaterów kilka lat później i Nataszy jako roztytej matrony było ponad moje siły.

Przeczytałam 4. tom Pana Lodowego Ogrodu, ale żałuję, że nie odświeżyłam wcześniej wszystkich poprzednich tomów, bo pamiętałam główny zarys fabuły, ale często nie pamiętałam, jak to czy tamto się stało albo skąd się wzięła jakaś postać. Może jeszcze sobie przejrzę te tomy wstecz.

Fidel-F2 - 31 Grudnia 2012, 10:29

cranberry, ale przeprowadza to w płaski i prymitywny sposób, bezmyślnie niemal wrzucając chodnikową filozofię i trywialne obserwacje.
jewgienij - 31 Grudnia 2012, 10:36

corpse bride napisał/a
Właśnie, ostatni tom Wojny i pokoju nadal zalega mi w łóżku, a zostało jakieś kilka stron, tyle, że są to strony refleksji historiozoficznej... Lubię stary rodzaj powieści, gdzie wszystko się kończy w dopowiedziany sposób, zazwyczaj epilogiem, ale tym razem obejrzenie bohaterów kilka lat później i Nataszy jako roztytej matrony było ponad moje siły.

Przeczytałam 4. tom Pana Lodowego Ogrodu, ale żałuję, że nie odświeżyłam wcześniej wszystkich poprzednich tomów, bo pamiętałam główny zarys fabuły, ale często nie pamiętałam, jak to czy tamto się stało albo skąd się wzięła jakaś postać. Może jeszcze sobie przejrzę te tomy wstecz.


Wojna i mir mi ( zamienione za mnie) też zalega, mam na półce. Czytałem to dzieckiem, pewnie równocześnie z Tolkienem. Teraz mam odrzut - za dużo francuszczyzny, mimo że kumam francuski, za dużo niepotrzebnych mi teraz społecznych rozpoznań, ale ostatnie strony przyspieszają i jest to literatura, nad którą warto się czasami pomęczyć, aby nauczyć się co to pisanie

corpse bride - 31 Grudnia 2012, 10:42

Te francuskie fragmenty mają przecież tłumaczenie na dole. Swoją drogą myślałam o tym czytając, jakie to było dziwne, że oni normalnie między sobą rozmawiali po francusku. To tak jak my byśmy na imprezach rozmawiali po angielsku, pełnymi zdaniami, a nie tylko używając angielskich zwrotów. Kiedy w pewnym momencie postanawiają rozmawiać tylko po rosyjsku w ramach wojennej solidarności mają z tym ewidentny problem.
nureczka - 31 Grudnia 2012, 10:50

corpse bride napisał/a
Te francuskie fragmenty mają przecież tłumaczenie na dole.

Gdy pierwszy raz czytałam trafiło mi się wydanie, gdzie tłumaczenia były nie na dole, a nie na końcu książki (jest taka maniera wyrzucania wszelkich przypisów na koniec). Muszę przyznać, że z tego właśnie powodu wymiękłam.

jewgienij - 31 Grudnia 2012, 10:51

To był język arystokracji we wszelkich zakompleksionych krajach typu Rosja czy Polska. Poprawność tej papuziej mowy jest problematyczna. Posługiwali się gotowymi wzorcami. Jeśli nie spędzili kilku lat we Francji, to jakie mogli mieć wtedy pojecie o francuskim? Wciskali francuskie słowa, aby nabrać szarmu, historia uznała, że władali francuskim
nimfa bagienna - 31 Grudnia 2012, 10:52

Zupełnie tak jak większość z nas "włada" angielskim. :mrgreen:
nureczka - 31 Grudnia 2012, 10:53

Należy jeszcze dodać, że całkiem spora grupa umiała pisać wyłącznie po francusku, co narzucało konieczność prowadzenia korespondencji w tym, a nie innym języku. A że czasem francuszczyzna owa przypomiała hinduską angielszczyznę, to insza inszość.
jewgienij - 31 Grudnia 2012, 11:04

Czytając francuszczyznę Puszkina można się załamać :D
Nie wiem, czy czytałyście, dziewczyny listy Boya- Żeleńskiego do francuskich wydawców. Błędy na poziomie gimnazjum. A przetłumaczył prawie całego Prousta. Nie możemy władać językiem obcym dostatecznie, bo ojczystym nie jesteśmy w stanie

Ziuta - 31 Grudnia 2012, 14:56

jewgienij napisał/a
To był język arystokracji we wszelkich zakompleksionych krajach typu Rosja czy Polska.

Plus Stary Fryc, który chyba wolałby być królem Francji niż Prus.

jewgienij napisał/a
Czytając francuszczyznę Puszkina można się załamać

Trochę jak z łaciną, która przestała być językiem antycznych Rzymian, a rozprzestrzeniła się po Europie tworząc przez tysiąc lat kolejne odmiany i dialekty. Może w innym czasie i innym świecie tak stało się też z francuskim – i jest francuzczyzna klasyczna, nowożytna, średniowieczna, rosyjska, angloamerykańska, japońska i wiele innych, a wszystkie równe :mrgreen:

corpse bride napisał/a
Właśnie, ostatni tom Wojny i pokoju nadal zalega mi w łóżku, a zostało jakieś kilka stron, tyle, że są to strony refleksji historiozoficznej... Lubię stary rodzaj powieści, gdzie wszystko się kończy w dopowiedziany sposób, zazwyczaj epilogiem, ale tym razem obejrzenie bohaterów kilka lat później i Nataszy jako roztytej matrony było ponad moje siły.

Tołstoj w ogóle to ciekawy pisarz. Chociaż najciekawsza opinia o nim, jaką ostatnio czytałem (Spengler: "Dostojewski jest świętym, Tołstoj zaś tylko rewolucjonistą") sprawiła, że od nowego roku biorę się za Braci Karamazow. :mrgreen:

Fidel-F2 napisał/a
cranberry, ale przeprowadza to w płaski i prymitywny sposób, bezmyślnie niemal wrzucając chodnikową filozofię i trywialne obserwacje.

Fidel, ty chyba po prostu zwyczajnie nie lubisz książek Twardocha i próbujesz to jakoś zracjonalizować. Ale ci za bardzo nie wychodzi, bo używasz za dużo przymiotników.

Epifania po pierwsze taki odwrócony Bułhakow. W Mistrzu i Małgorzacie do Moskwy przybywa diabeł, który mimo wszystkich demonicznych rekwizytów postępuje całkowicie nie po diabelsku, bo za dobre wynagradza, a za złe karze (skracam i upraszczam; MiM to złożona powieść, fajnie pisał o tym Olszański w Czasie Fantastyki). Diabeł Twardocha z kolei mógłby być postacią z dobrego serialu: inteligentny ironista, kuzyn doktora House'a i Tyriona Lannistera. To samo w sobie stanowi jeden z ciekawszych konserwatywnych komentarzy do współczesnej popkultury. I ten diabeł, odwrotnie czyni zło, tylko zakamuflowane jako dobro.
Po drugie, Epifania idzie pod prąd popularnemu pojmowaniu duchowości. Więcej w niej jest warta wiara babć różańcowych z drobczyckiej parafii, zrezygnowanego proboszcza i jednego wariata (z których warsiawski inteligencik x. Trzaska pokpiwa w myślach) niż wszystkie gwałtowne ekspiacje z dalszych części książki. To działa też w kwestii "wiar świeckich". Antykościelny rage dziennikarki Małgosi też ostatecznie prowadzi donikąd.
I to mnie chyba najbardziej chwyciło w Epifanii. Mam podobnych znajomych, jedni odkryli Jezusa i teraz grają na gitarze śpiewając, że się go nie wstydzą, inni odkryli (post)Marksa, więc jeżdżą na manify, gdzie pomstują na szatański neoliberalizm – czuję, że jedni i drudzy w końcu się wypalą i stracą wiarę w jakikolwiek sens czy bezsens. Zresztą ze dwu takich kieszonkowych nihilistów też spotkałem.
Cranberry wspominała o eksperymencie myślowym. Paweł Dunin-Wąsowicz w recenzji stwierdził, że Twardochowi pomogłoby wydanie książki pod pseudonimem. Wtedy czytelnicy, nie zasugerowani pochodzeniem autora, łatwiej mogliby się nabrać na finałowy twist, że
Spoiler:

Ale o dziwo podobno sporo osób było naprawdę zaskoczonych. Na czym polega więc myk? Otóż
Spoiler:

Wreszcie ma Epifania znaczenie historyczna. Za sto lat będzie to jedyny współczesny literacki opis postrywinowskiego „zwrotu na prawo” (fragmenty z Andrzejem Trzaską juniorem).

Fidel-F2 - 31 Grudnia 2012, 15:24

Ziuta, nie pamiętam już szczegółów, czytałem to dawno temu. Nie będę się o nie spierał. Przez lata kwestię istnienia/nieistnienia boga, jego możliwych cech i przymiotów, zachowań i gestów, miejsca i znaczenia religii i rzeczy pokrewnych dyskutowałem z pewnym znajomym. Patrzyliśmy na rzeczy ogólnie i rozgryzaliśmy szczegóły. Nie chciałbym robić z siebie filozofa, ale nie zamierzam też grać głupka. Być może to wszystko powoduje, że widzę płytkość Epifanii. Twardoch nie przedstawia niczego specjalnie interesującego, niczym mnie nie zaskakuje. I zazwyczaj zostaje krok czy dwa za mną. Nie wysila się, pokazuje rzeczy pozornie oczywiste i nie obnaża tej pozorności. Oczywiście nie opieram się teraz na konkretach z książki, czytałem dawno, tylko na wspomnieniu wrażenia jakie miałem. Musiałbym przeczytać jeszcze raz, a naprawdę nie mam na to ochoty. Twardoch ma talent literacki i umiejętność literackiej wyobraźni do przedstawiania rzeczy w wysmakowanej ornamentyce. Ale rzeczy błahych. Utwierdził mnie w tym Wiecznym Grunwaldem gdzie na poziomie obrazu, formy, wizji był nadzwyczajny. Ale niczym mnie nie zaskoczył, niczego nowego nie powiedział.

Zawsze zostaje ta możliwość, że go po prostu nie ogarniam, obdarzony szczególną ślepotą, której nie mają inni.

Fidel-F2 - 31 Grudnia 2012, 15:53

Właśnie przyszła mi metafora.

Twardoch zaprasza na kolację. Piękna grecka wyspa, wysmakowana willa, stół na tarasie wychodzącym na ogród. Jest ciepły wieczór, bryza od morza, lampiony, kwartet smyczkowy, wieczorowe stroje. Gospodarz zapowiada raj dla podniebienia, rozwodzi się nad smakiem potrawy którą za chwilę poda. Po czym na stół wnosi bajeczną, ogromną, miedzianą patelnię a na niej jajecznicę na kiełbasie. I ta jajecznica jest pyszna, bo jajecznica na kiełbasie jest pyszna, no bo jaka ma być jajecznica na kiełbasie. A do picia coca-cola. Bo coca-cola przecież też jest pyszna. Potem przez jakiś czas okolica huczy opowieściami jaka to była wspaniała kolacja. A ja pamiętam jajecznice z coca-colą.

jewgienij - 31 Grudnia 2012, 20:12

Ładne - ale jak na metaforę i Ciebie - za dużo słów
jewgienij - 31 Grudnia 2012, 20:25

Sam siebie poprawiam, korzystając z godzin nocnych.
Rosyjska arystokracja miała francuskie- angielskie guwernantki, język znała zarąbiście, pisałem głupoty

Ziuta - 31 Grudnia 2012, 22:49

Fidel-F2 napisał/a
Twardoch nie przedstawia niczego specjalnie interesującego, niczym mnie nie zaskakuje. I zazwyczaj zostaje krok czy dwa za mną. Nie wysila się, pokazuje rzeczy pozornie oczywiste i nie obnaża tej pozorności

Tym to mnie autentycznie zagiąłeś. Nie jestem w podziemniakach, rozmowy religijne i ciszę wyborczą zamknięto tak dawno temu, że ho ho, ale coś tam pamiętam. Raczej jednak nie posądziłbym cię o jakąkolwiek zbieżność z Twardochem. A tu nie dość, że nie jesteś zaskoczony, to jeszcze dwa kroki do przodu.

jewgienij napisał/a
Rosyjska arystokracja miała francuskie- angielskie guwernantki, język znała zarąbiście, pisałem głupoty

Pewnie to zależało od zamożności i niektórzy mieli francuskie guwernantki z drugiej ręki :)

dalambert - 31 Grudnia 2012, 22:56

jewgienij, wolałem się nie wtrącać, ale pewnie różnie to bywało, acz język francuski w wieku XVIII był językiem "ludzi kulturalnych' oczywiście z arystokracją na czele postępującego oświcecenia i inszych postępów.
A z drobiazgów to genialna "polska" powieść fantasy z tego czasu czyli "Rękopis znaleziony w Saragossie" Jana Potockiego została napisana po francusku i to w doskonalej francuszczyźnie.

Godzilla - 31 Grudnia 2012, 22:58

Czy to nie w "Lalce" Wokulski będąc w Paryżu stwierdził, że Francuzi mają okropny akcent? Serio, nie pamiętam, zbyt dawno to czytałam. Widać mocno się różnił od tego stosowanego na salonach.
jewgienij - 1 Stycznia 2013, 06:44

dalambert napisał/a
jewgienij, wolałem się nie wtrącać, ale pewnie różnie to bywało, acz język francuski w wieku XVIII był językiem ludzi kulturalnych' oczywiście z arystokracją na czele postępującego oświcecenia i inszych postępów.
A z drobiazgów to genialna polska powieść fantasy z tego czasu czyli Rękopis znaleziony w Saragossie Jana Potockiego została napisana po francusku i to w doskonalej francuszczyźnie.


Wiem. Powieści Conrada w bezbłędnej angielszczyźnie. Ale to, po mojemu, chlubne wyjątki, ludzie bardziej utalentowani niż każdy pan i pani na włościach.

nureczka - 1 Stycznia 2013, 08:53

Myślę, że z tym francuskim było tak, jka obecnie z angielskim. Niby prawie każdy coś tam wyduka i zrozumie, ale piękną angileszczyzną nie każdy absolwent filologii może się poszczycić. Jak zauważył jewgienij, to kwestia zdolności.
dalambert - 1 Stycznia 2013, 12:39

Godzilla napisał/a
Czy to nie w Lalce Wokulski będąc w Paryżu stwierdził, że Francuzi mają okropny akcent? Serio, nie pamiętam, zbyt dawno to czytałam. Widać mocno się różnił od tego stosowanego na salonach.

A jak sądzisz czy dziś Anglik doskonale znający literacki "miastowy" polski dogada się z Góralem lub Ślązakiem mówiącymi swoją gadką.
O Kaszubach nie wspominam, bo to tak jakby znając angielski ktoś się dogadywał z kimś mówiącym po walijsku.

nureczka - 1 Stycznia 2013, 13:27

dalambert, nie znam francuskiego, ale wiem co się dzieje z angielskim. Praktycznie każda nacja wytworzyła własną odmianę. Dobrym przykładem są Indie - ze względu na mnogość języków, Hindusi od dziecka porozumiewają się między sobą po angielsku. I świetnie się nawzajem rozumieją. Gorzej z resztą świata, dla której hinduski angielski to prawdziwie wyzwanie.
Tak mi jeszcze przyszło do głowy, że biorąc pod uwagę liczbę Anglików i Hindusów, to demokratycznie rzecz ujmując, poprawnie mówią Hindusi i Angole powinni się podszkolić :mrgreen:

Witchma - 1 Stycznia 2013, 13:38

Właśnie tłumaczę jakieś materiały z projektu UE, tylko niestety nie wiem, przez kogo były pisane po angielsku. Jesus Christ on a bike! To jest masakra, chwilami piszę co popadnie, bo i tak nikt mi nie udowodni, że tak miało być ;) Choć do legendy przeszły już raporty z Rumunii, gdzie zdanie (czcionką 8 ) mogło mieć pół strony i nie było w nim ani jednego czasownika.
feralny por. - 1 Stycznia 2013, 13:43

A ja się przejmuję, że moje artykuły "in english" miewają gramatyczne niedostatki...


Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group